rozwińzwiń

Dzieci Jerominów

Okładka książki Dzieci Jerominów Ernst Wiechert
Okładka książki Dzieci Jerominów
Ernst Wiechert Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza Retman literatura piękna
629 str. 10 godz. 29 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Die Jeromin Kinder
Wydawnictwo:
Oficyna Wydawnicza Retman
Data wydania:
2023-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1973-01-01
Liczba stron:
629
Czas czytania
10 godz. 29 min.
Język:
polski
Średnia ocen

8,7 8,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,7 / 10
82 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
483
112

Na półkach: , ,

Proza wielowymiarowa, o rzadko spotykanej głębi przekazu.

“Nawet mała wioska to kawałek gospodarstwa Bożego.”

Po skończeniu studiów medycznych w Królewcu, stolicy prowincji Prusy Wschodnie, najmłodszy syn rodziny Jerominów: Jons wraca do rodzinnej wsi Sowiróg / Sowi Zakątek, by nieść pomoc i leczyć ludzi wśród których się wychował.

Opowieść o głębokiej więzi łączącej syna z ojcem, dziadkiem i ziemią oraz ojcu wierzącym w swego syna równie mocno, jak w Boga, wartościach przejętych od przodków i prawdzie znaczącej więcej, niż piękno i pobożność.

Wielowątkowa saga rodzinna o mieszkańcach Sowiego Zakątka, tych żywych i tych umarłych, ubogich i zatroskanych, starających się kierować w życiu biblijnymi zasadami, życiu wypełnionym pracą, czasie biegnącym nieubłaganie i niepostrzeżenie.

Trzecie polskie wydanie powieści urodzonego na Mazurach w leśniczówce Piersławek Ernsta Wiecherta / 1887-1950 / pisarza niemieckiego, wydanie z roku 2023 w jednym tomie, poświęcone pamięci tłumaczy: Tadeusza Ostojskiego i Jerzego Ptaszyńskiego.

Mała ojczyzna, wielka sprawa, bardzo polecam : )

Proza wielowymiarowa, o rzadko spotykanej głębi przekazu.

“Nawet mała wioska to kawałek gospodarstwa Bożego.”

Po skończeniu studiów medycznych w Królewcu, stolicy prowincji Prusy Wschodnie, najmłodszy syn rodziny Jerominów: Jons wraca do rodzinnej wsi Sowiróg / Sowi Zakątek, by nieść pomoc i leczyć ludzi wśród których się wychował.

Opowieść o głębokiej więzi łączącej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
131
107

Na półkach:

Boję się dawać tak wysoką ocenę…ale nie mam wyjścia. Wielu tu napisało „arcydzieło” i ja to potwierdzam.

Boję się dawać tak wysoką ocenę…ale nie mam wyjścia. Wielu tu napisało „arcydzieło” i ja to potwierdzam.

Pokaż mimo to

avatar
60
7

Na półkach:

Słowo "klimatyczna" najlepiej oddaje charakter tej powieści. Czytając ją można się poczuć jakby było się w niewielkiej wsi w środku lasu. Opisy przyrody, ale i ludzi, są barwne i realistyczne, więc już po kilku stronach wsiąka się w klimat minionej epoki. Sięgnąłem po tą książkę, ponieważ usłyszałem w radiu krótką biografię autora i dowiedziałem się, że pochodził z terenów dawnych Prus Wschodnich i to tam obsadzał akcję swoich powieści, chciałem więc czytając tą książkę, wyrwać się z miasta i przenieść się w również swoje rodzinne strony. Muszę przyznać, że już po pierwszych stronach powrócił do mnie ten niesamowity klimat owego regionu. Do tego dochodzi historia bohaterów powieści. Niby zwykła, niby nie różniąca się za pewne od historii innych rodzin z tamtych czasów, ale jednak opowiedziana w tak przystępny i wciągający sposób, że trudno było odłożyć książkę na bok.
Na koniec chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na ogromną wartość jaką ta książka może wnieść w nasze współczesne życie. Pokazane są w niej wartości, o których dziś zapominamy i których nie doceniamy. Warto w więc zatrzymać się na chwilę, sięgnąć po tą książkę i przypomnieć oraz uświadomić sobie co w życiu jest najważniejsze.

Słowo "klimatyczna" najlepiej oddaje charakter tej powieści. Czytając ją można się poczuć jakby było się w niewielkiej wsi w środku lasu. Opisy przyrody, ale i ludzi, są barwne i realistyczne, więc już po kilku stronach wsiąka się w klimat minionej epoki. Sięgnąłem po tą książkę, ponieważ usłyszałem w radiu krótką biografię autora i dowiedziałem się, że pochodził z terenów...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1119
498

Na półkach:

Wspaniała. Przepięknie napisana. O czasach, zdaje się, pradawnych (choć całkiem bliskich),ludziach, których prawość zdumiewa i miejscach, opisywanych tak, że chciałoby się pojechać, zobaczyć, odnaleźć spokój i czas, który zdaje się tam zwalniać swój pęd.
Dziś już nikt tak nie pisze. Ale dlaczego nikt nie wznawia takiej Literatury?
Zostanie ze mną na bardzo długo.

Wspaniała. Przepięknie napisana. O czasach, zdaje się, pradawnych (choć całkiem bliskich),ludziach, których prawość zdumiewa i miejscach, opisywanych tak, że chciałoby się pojechać, zobaczyć, odnaleźć spokój i czas, który zdaje się tam zwalniać swój pęd.
Dziś już nikt tak nie pisze. Ale dlaczego nikt nie wznawia takiej Literatury?
Zostanie ze mną na bardzo długo.

Pokaż mimo to

avatar
260
257

Na półkach: , , , ,

Wspaniała twórczość Autora poznana dzięki recenzjom zamieszczonym przez Czytelników na niniejszym portalu. Powyższe zdjęcie dotyczy wydania powieści w dwóch tomach, niestety obarczonych błędami korekty i składu tekstu, przykład stron 103 oraz 108 w drugim tomie. Co do samej powieści przyznaję najwyższą ocenę, która tak naprawdę jest zdecydowanie za niska aby oddać wielkość tego utworu, moim zdaniem najważniejszym w dorobku samego Autora. Książka napisana na przełomie lat 1941 i 1946, jeśli daty podane w końcowych stopkach są zgodne. Okres szczególnie trudny dla Pisarza, który był uczestnikiem i świadkiem wydarzeń pierwszej i drugiej wojny światowej, wydarzeń na tle których osnuta jest historia życia i losów rodziny Jeronimów. Na szczególną uwagę zasługuje sposób prowadzenia narracji tj;,myśli stanowiących osnowę, przeplatanych dialogami bohaterów. W każdym czytanym zdaniu, słowie czuć zachwyt Autora pięknem natury i ściśle związaną z nią prostotą życia. Pokora, miłość rodzicielska, miłość i głęboki szacunek dla drugiego człowieka, wierność, oddanie, empatia, dla Pisarza są wartościami nadrzędnymi, bezcennymi, które stawia przeciwko złu, bucie, ohydzie, zezwierzęceniu i barbarzyństwu. Piękna historia napisana jeszcze piękniejszym-cudownym językiem. Głęboki szacunek i podziw dla Pisarza.

Wspaniała twórczość Autora poznana dzięki recenzjom zamieszczonym przez Czytelników na niniejszym portalu. Powyższe zdjęcie dotyczy wydania powieści w dwóch tomach, niestety obarczonych błędami korekty i składu tekstu, przykład stron 103 oraz 108 w drugim tomie. Co do samej powieści przyznaję najwyższą ocenę, która tak naprawdę jest zdecydowanie za niska aby oddać wielkość...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach: ,

Absolutnie oryginalne arcydzieło szlachetnie staroświeckiej literatury o przedustawnej harmonii prywatnej ojczyzny dawnych Mazurów - których nie sposób było uznać za Polaków, ale na pewno nie byli też takimi Niemcami, jak inni mieszkańcy dawnych Prus Wschodnich.

Jedną z największych zbrodni PRL było to, że tacy właśnie ludzie - jak sportretowani w tej imponującej, powolnej jak rozlana szeroko potężna rzeka, sadze - musieli opuszczać PRL w kolejnych falach emigracji do Niemiec. Do polskości nie tyle się niedopasowali, ile im nie pozwolono (a nie było to wyłączną zasługą komunistów). Jak nad niemal każdą ludnością pogranicza, zamknęła się nad nimi kulturowa pułapka: byli za mało niemieccy dla Niemców, a niewystarczająco polscy dla Polaków. W tym sensie podzielili los Prusów czy Jadźwingów…

Już miałem napisać, że ta wybitna książka, jakże późno przez mnie odkryta (!),jest podobna do innego arcydzieła - z całkiem niedaleka i z tych samych niemal czasów - czyli „Doliny Issy”. Ale... Ale z jednej strony mamy tu wprawdzie bildungsroman Jonsa Jeromina (syna Litwinki, Marty),lecz z drugiej nie ma tu aż w takiej skali tej magii pierwotnego świata, którą poznaje od zarania Tomasz, a sprawy społeczne – bieda czy klasowe przepaście - bardziej tu są wybite niż tam.

Tutaj z każdej strony i każdego poetyckiego niemal zdania wyziera miłość Autora, wychowywanego w głębi mazurskich puszcz - rocznik 1887, do Krainy Jezior jako „małej Ojczyzny”. Obraz Sowiegorogu (a miejsce po nim nad Jeziorem Roś niedaleko Pisza) nie jest wolny od pewnej idealizacji, a nawet lekko sentymentalnego paternalizmu (apologia rolnictwa w uprzemysłowionym świecie, miasto jako źródło zła, dobry pan wioski itp.). Jednak to nie razi, skoro alternatywą jest zwyczajny faszyzm. A nie ma tu niczego z sielanki, bo o swym życiu „ludzie nic nie wiedzieli i nic nigdy wiedzieć nie będą”.

Nasi bohaterowie miedzy sobą mówią nie po niemiecku, ale ”swoją mową”- to tacy po prostu „tutejsi”, niczym np. Białorusini na Polesiu w II RP (którzy z tego powodu budzili pogardliwe politowanie naszych przodków) . Podobnie do Mazurów odnoszą się rodowici Niemcy, uważający ich za „obcych”, choć też są protestantami. Ktoś mówi o nich, że to ludzie, „którzy nie myślą kategoriami idei, lecz ludzi lasów i pól”. A lasy są pełne tabliczek z polskim słowem „zakaz”, które pewien gość wsi z głębi Niemiec uznał za granice leśnictwa „Cakac”.

Ludzie żyjący w Sowimrogu (to nazwa z niemieckiego oryginału powieści, zniemczono ją dopiero za Hitlera - gdy Niemcy pytali, co to znaczy, słyszeli „Eulenwinkel”, sowi zakątek) nie mieli rzecz jasna polskiej świadomości narodowej – bo i nie mogli mieć. Ich nazwiska cos jednak znaczą: „- Maschlanka - rzekł cicho Jens do Marii – Maślanka to chyba po niemiecku +Buttermilch+... Chyba nie zapomniałem jeszcze naszej mowy? Nie, nie zapomniał – osobliwe nazwiska mamy tutaj”.

Do rdzennych Polaków zachowywali jednak sporo rezerwy, o czym świadczy cytat z 1920 r., gdy polscy działacze plebiscytowi zawitali do ich wsi - a „mowa codzienna zdawała się świadczyć o słuszności tych, którzy domagali się, by raz jeszcze zbadać prawo posiadania”. Ale jednak nie: „Jeśli nawet myśleli o sąsiednim państwie, to niewiele o nim myśleli. Ale widzieli co roku, jak synowie i córki tego kraju ciągnęli w pielgrzymkach do katolickich miejsc świętych położonych w ich rodzinnych stronach i widzieli, że była to gromada ubogich, zaniedbanych ludzi, przed którymi lepiej było drzwi i bramy zamykać, jak przed Cyganami, i do których należeć całkowicie i na zawsze sprzeciwiało się ich ubogiej i cichej godności”.

I to zapewne Litwinka Marta oddała jedyny głos przeciw obecności Sowiegorogu w „pruskiej macierzy”

„Ponure to było życie, a najtrudniejsze dla kobiet” – pisze Autor. Trudno nie przyznać mu racji, śledząc tok akcji, bo mało co jest im darowane. ”Ona, Marta od 20 lat była niewolnicą. Była niewolnicą męża i dzieci i obowiązku szarej codzienności. (…) Usiłowała przypomnieć sobie, jakimi bawiła się lalkami. Lecz nigdy nie bawiła się lalkami...”. O innej kobiecej postaci: „Była jak cichy blask wieczoru w swym pozbawionym radości bytowaniu, jak bezgłośny strumyk na szarej pustyni życia”.
.
„Żyły zbyt blisko siebie, by mógł dzielić je świat złudzeń. Była zawiść i wrogość w tej wiosce, kłótnie i pojednania, lecz nie było żadnych tajemnic. Zbyt ciasno przytykały do siebie ściany domów i okna. W nienawiści i miłości były nagie, a los jednostki był także losem wsi”.

Bo to świat jak z „Chłopów”, gdzie to wspólnota wyznacza standardy i stoi na straży ich przestrzegania. „Dałoby się może żyć wbrew mężowi i dzieciom, jeśliby zaszła konieczność, lecz wbrew wsi nie sposób było żyć”.

I jeszcze surowość egzystencji tam, gdzie wszystko zależy od własnej pracy: „Dzień rozpoczynał się dla nich, gdy bladły gwiazdy, a kończył się, gdy znowu wschodziły nad lasami”.

Żyje tam i pamięć tych czasów, gdy „Zakon Krzyżacki pod znakiem niebiańskiej Dziewicy tępił ogniem i mieczem naród, którego bogowie nosili korony z bursztynu i który nie dawał się przekonać, że bardziej boska jest korona cierniowa niż ta ze złotej żywicy zatopionych lasów”. Jest też i nieco dawna mniej przeszłość: „Nikt nie wiedział, co wieś przechodziła od tamtej pory, jakie wojny, zarazę, nieszczęścia i grozę, Polaków, Litwinów, Tatarów

A zarazem to świat wspanialej przyrody, co wręcz sugeruje jakąś rajską dolinę: ”W błękitnym powietrzu żeglowało babie lato, którego welony zwieszały się z wszystkich karłowatych brzózek mokradeł”.

Albo taki opis inwazji mniszki brudnicy niszczącej okoliczne lasy. ”Każda mniszka miała więcej dzieci niż od początku świata urodziły ich wszystkie grzeszne zakonnice żyjące na ziemi”...

Wracając do ludzi: Jons Ehrenreich Jeromin to niezwykła postać - niemal nieskazitelnie doskonały „lekarz ubogich” - a zarazem kompletnie nienudna i pomnikowa, jak jego daleki polski odpowiednik dr Judym. Nieznacznie tylko ustępuje patriarsze rodu Jerominów – Jakubowi, któremu nic nie zostało oszczędzone.

Sugestywnie opisana śmierć dzieci na koklusz podczas srogiej zimy. I bluźnierczy tren pastora, który traci wiarę: „- Chodź tu, morderco dzieci – krzyczał – i pokaż swoje zakrwawione dłonie. Daj je tu, bliżej, bym mógł ci je wytrzeć. Nie było ci dość pierworodnego w Egipcie i dzieci w Betlejem. Nie wystarczył ci własny syn? Przybiłeś go do krzyża, by nas zbawić, a teraz w dalszym ciągu nas zbawiasz i zawsze przy pomocy krzyży. Tych dzieci też ci jeszcze brakowało?”.

Nie ma niczego banalnego w setkach godnych cytowania frazach tej mądrej, acz nie przemądrzałej, książki:

....Zabierają nam zbyt wiele. Więcej niźli biorą od panów. Mówią, że potrzebuje tego cesarz, tak jak potrzebuje naszych synów, lecz nie powinieneś zawsze wierzyć w to, co mówią. I nie powinieneś zawsze głosić tego, w co wierzysz. Oni tego chętnie nie słuchają”..

....”Grzech” był wielkim słowem, które z ambony brzmiało poważnie i i pięknie, natomiast codzienność nie była tym, do czego pasowałyby wielkie słowa i czasem myśleli sobie w skrytości, że słowo to wynaleźli panowie, żeby biedni nie pożądali tego, co oni pragną zachować wyłącznie dla siebie…

…Ulegli byli i pokorni, z oczu można jeszcze było wyczytać, jak wieki obchodziły się z nimi. Niekiedy jednak ze spoin ich życia wybuchał tłumiony gniew i dzika nienawiść do igrających z nimi świata i Boga, którzy wydziedziczyli ich i wyobcowali, nie szczędzili razów i przeklęli, żądając przecież danin, pieniędzy i synów, modłów i hymnów, ciężarów i pańszczyzny....

… To, co nie było im dane, brali sobie podczas ciemnych nocy, żaden bowiem pastor nie mógł ich przekonać, jakoby do biedaków należało tylko królestwo niebieskie…

…Nigdy nie mogłem pojąć rodziców mówiących do dzieci: ”Jeszcze nie dorosłyście do tego, ale kiedyś zrozumiecie, że to iż dostawałyście lanie, było dla was dobre”. Dlaczego lanie? Dla Boga stworzenie takich dzieci, które nie potrzebowałyby lania, to przecież drobnostka. Niezbyt to ładny widok owo lanie. Szczególnie jeśli dorośli są tymi, którzy na nie zasługują najbardziej…

…Marzenia więdły, laury pozostawały niedosiężne wysoko ponad gwiazdami. Wielkie słowa malały, albowiem tylko małe słowa trafiały na przyzby. Jedno wszakże z wolna zaczynali rozumieć, to o czym w seminarium nie mówiło się nigdy: życie. Ubóstwo i brzemię, wielkość i świętość życia. Również takiego najmniejszego, najbardziej znikomego, najbardziej samotnego i pogardzanego...

A wadzono tu się z Bogiem, jak mało gdzie...

…Pastora nużyło głoszenie ewangelii nad ciernistą glebą, gdzie – jak dostrzegał - nie rosło nic poza złodziejstwem, pijaństwem, pieniactwem i podstępnością…

…Wielu (pastorów) wierzyło, że słowo jest strawą. Stawali nad trumnami, w których złożona była bezbrzeżna boleść i mówili: „Radujcie się boleścią, gdyż nagroda za nią jest pewna”. Nie pytali, czy i bez boleści byłaby dana nagroda. Od kiedy Chrystus, wisząc na krzyżu, zapytał dlaczego Bóg go opuścił, stawianie pytań było niewskazane…

…Tylko słowo miało wolność, nie było bowiem dowodów na to, że jest oszustwem, gdyż nikt nie wrócił z zaświatów i nie powiedział, że raju nie ma. Przeciwko wierze mogła więc stanąć jedynie niewiara, zwątpienie, inne słowo. Ale słowo, które brzmiało słodko, zawsze odnosiło zwycięstwo nad gorzkim..

…Słowo, które wyniesiono ponad czyny i nazwano wiarą, było grzechem. Wiara nie wymagała żadnego działania, żadnego unaocznienia, żadnego dowodu. Wystarczała sama przez się. Zadowalała się tym, że wierzono słowom. Ci, co służyli bożej miłości, nie głodowali. Nie nakazano im, by rozdzielali chleb, który musieliby odjąć sobie od ust. Nakazano im natomiast obdarzać słowem o chlebie, pozorem chleba, i głosić, że słowo o chlebie to więcej niźli chleb...

…Jeśli (pastor) pił, to nie dlatego, że był pijakiem tak jak oni, lecz dlatego że przestał wierzyć w Boga (…) Kiedy wypił, nie widział już tych nieustannie stojących przed oczyma trumien. (…) We wsi nie było nikogo, kto by o tym źle sądził…

- Pan już nie wierzy?
- Nie wierzę.
- Bóg może wrócić – rzekł cicho.
- Nie chce by wrócił i mordował dzieci – powiedział pastor – Wystarczy mi siedemdziesiąt trumien. (…)
- Spośród tego co widziałem, najgorszy był ludzki osąd. Wiec bracie nie sądzę, tylko boleję. To, co tobie się zdarzyło, może się zdarzyć każdemu z nas.
- Nie każdemu.

…Był dobrym człowiekiem, który jednak od czasu do czasu musiał grzeszyć, po cóż bowiem byłyby grzechy na świecie, gdyby ich nie popełniano? Zesłał je Bóg, który jest mądrzejszy od wszystkich powiatowych sędziów…

…Z chwilą kiedy kształt słowa utrwali się na papierze i rozpocznie wędrówkę, może się ono wyzwolić spod władzy autora. (…) Staje się nieodwracalne i tylko od czytającego zależy jego sens. Takiego słowa nie można już cofnąć, jest ono jak strzała, która rozstała się z cięciwą, jak żywy grot skierowany w czyjeś serce…

…Ludziom zdaje się, że z wojny będą mogli wyjść tak, jak wychodzi się z jakiejś kąpieli. Ale się mylą. Ludzka krew to nie kąpiel. (…) Gorsze jest to, że rozbudzi się nienawiść. Zasłoń przed nią uszy. Nienawiść kazi ludzi i narody, a przede wszystkim młodzież. Śmierć hartuje, nienawiść łamie…

…Sądzili, że jeśli Bóg zabrał im wszystko, jeśli zabrał mężów, synów, i dzieci, pastora i kościół, to będzie tego dosyć jak na taką ubogą wieś. Nie poznali jeszcze istoty słów, że i temu, kto już nic nie posiada, może być zabrane to, co posiada…

…Tylko dzieci mogą się łudzić, że wojna to coś lirycznego (…). Wkrótce okazało się. że wojna to nie tylko wielka dawczyni, ale także potworna i bezwzględna niszczycielka, zagarniająca oprócz ludzi i rzeczy również zasady, ład i prawa, które wydawały się niezłomne…

…Wojny powinny się toczyć przy pomocy starców. Przy pomocy sześćdziesięciolatków i jeszcze starszych, a dowodzić nimi powinien cesarz oraz mężowie stanu. Nie byłoby ich szkoda, jako że dokonali już swego. Żal tylko młodzieży, której już nikt nie zastąpi. (…) Wszystko skończyłoby się prędzej i byłoby bardziej ludzkie, a i egzekutorzy testamentów mieliby potem co robić...

...Siedem bochenków chleba wystarczy na jeden lub dwa tygodnie, a książka może wystarczyć na całe życie…

Potem powolnymi krokami nad kraj nadciąga czarna chmura faszyzmu - „chore czasy rozchodzą się po kraju jak wypryski”. A niektórzy już przeczuwają, „co oni za czas zrobią z tego naszego czasu”, skoro Sowiróg już nie leży „poza czasem”, jak wcześniej….

…- Mamy rozum, mamy ogromną żywotność pomimo pogromów i masowych mordów, ale nie mamy fantazji. Stworzyliśmy jedną wspaniałą księgę i wspaniałą religię i już nasza siła twórcza jest wyczerpana. Jesteśmy dobrymi matematykami, dobrymi szachistami, dobrymi kupcami, lekarzami, adwokatami, aktorami. A ponieważ to wszystko tak dobrze potrafimy, nienawidzą nas. Nie tylko dlatego, ale dla istot prymitywnych to wystarczy. A nieraz i dla tych, co nie są prymitywni. Ryszard Wagner na przykład. Widzę, jak dalej sprawy się potoczą (…). A powiedziałem to panu właściwie tylko po to, by mógł pan zerwać swoje stosunki ze mną, gdy się to panu wyda obciążające…

No i na koniec – nadeszło Zło (które sięgnęło i po Autora, umieszczając go w obozie koncentracyjnym) : …Niemcy maszerują: od kolebki do grobu. Myślałem, że po ostatniej wojence odechce im się maszerować. Nie ma mowy. Już znowu ich bierze ochota. Jest Żyd wieczny tułacz i jest wiecznie maszerujący Niemiec. Ciekawe, czy się kiedy spotkają…

I jeszcze memento: ”Po wszystkim, co podążało tą drogą ku życiu lub ku śmierci, nie ostało się nic. Nie ma krzyży ani pamiątkowych głazów”.

Absolutnie oryginalne arcydzieło szlachetnie staroświeckiej literatury o przedustawnej harmonii prywatnej ojczyzny dawnych Mazurów - których nie sposób było uznać za Polaków, ale na pewno nie byli też takimi Niemcami, jak inni mieszkańcy dawnych Prus Wschodnich.

Jedną z największych zbrodni PRL było to, że tacy właśnie ludzie - jak sportretowani w tej imponującej,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
690
591

Na półkach: ,

Historia nieistniejącej już wsi Sowiróg i jej mieszkańców, przedstawiona w sposób moim zdaniem zbliżony do tego jaki prezentuje nasza noblistka. Czytając miałam przed oczami Piersławek, miejsce narodzin Ernsta Wiecherta.
Szkoda, że książka jest tak trudno dostępna, podobnie jak inne dzieła tego autora.

Historia nieistniejącej już wsi Sowiróg i jej mieszkańców, przedstawiona w sposób moim zdaniem zbliżony do tego jaki prezentuje nasza noblistka. Czytając miałam przed oczami Piersławek, miejsce narodzin Ernsta Wiecherta.
Szkoda, że książka jest tak trudno dostępna, podobnie jak inne dzieła tego autora.

Pokaż mimo to

avatar
482
437

Na półkach: , , , ,

Warto poszukiwać pereł ukrytych w muszlach zapomnienia, delikatnie przyprószonych warstwą czasu, oraz wszechogarniającą współczesnego czytelnika nachalną twórczością emanującą przeciętnością i bylejakością.
Dzieło Ernsta Wiecherta zatytułowane „Dzieci Jerominów” to dzieło kompletne pod każdym względem jest to saga rodzinna opisująca kilkadziesiąt lat z życia rodziny Jerominów, żyjącej gdzieś w zapadłej wiosce malowniczych Mazur.
Ernst Wiechert z wielkim pietyzmem i dbałością o szczegóły kreśli obrazy bohaterów, tak głównych postaci z rodziny Jerominów, jak i tych wszystkich, wśród których przyszło im żyć, maluje niezwykle precyzyjnie i plastycznie poszczególne osobowości, ukazuje nam życie codzienne małej wioski i ich mieszkańców wraz z ich ogromnym przywiązaniem do miejsca zamieszkania.
Opowieść snuta przez autora jest niespieszna, ma na to bowiem kilkaset stron w dwóch tomach, dzięki czemu czytelnik ma czas na zaprzyjaźnienie się z bohaterami, jednych się pokocha bezgranicznie innych zaś nie.
Już od pierwszych stron widzimy jakim człowiekiem był autor powieści Ernst Wiechert, promieniuje z niego umiłowanie człowieka i wartości, które stanowią o tym, że ludzkość jeszcze się nie unicestwiła. Autor za tą swoją miłość do ludzkości zapłacił wysoką cenę, za swoją krytyczną postawę wobec nazistowskich Niemiec trafił do obozu w Buchenwaldzie, dowodząc tym samym, że nie wszyscy Niemcy byli zdegenerowani i przeżarci ideologią hitlera (sic). Polecam.

Warto poszukiwać pereł ukrytych w muszlach zapomnienia, delikatnie przyprószonych warstwą czasu, oraz wszechogarniającą współczesnego czytelnika nachalną twórczością emanującą przeciętnością i bylejakością.
Dzieło Ernsta Wiecherta zatytułowane „Dzieci Jerominów” to dzieło kompletne pod każdym względem jest to saga rodzinna opisująca kilkadziesiąt lat z życia rodziny...

więcej Pokaż mimo to

avatar
14
4

Na półkach:

Arcydzieło które toczy się na zupełnie nieodkrytym i niezbadanym poziomie duchowości.

Arcydzieło które toczy się na zupełnie nieodkrytym i niezbadanym poziomie duchowości.

Pokaż mimo to

avatar
487
267

Na półkach: ,

"Dzieci Jerominów" to niezwykle klimatyczna opowieść o losach mieszkańców niewielkiej wsi w Prusach Wschodnich. w burzliwych czasach pierwszej połowy XX wieku. Książka jest bardzo klimatyczna i na długo zapada w pamięci czytelnika. Polecam.

"Dzieci Jerominów" to niezwykle klimatyczna opowieść o losach mieszkańców niewielkiej wsi w Prusach Wschodnich. w burzliwych czasach pierwszej połowy XX wieku. Książka jest bardzo klimatyczna i na długo zapada w pamięci czytelnika. Polecam.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    318
  • Przeczytane
    100
  • Posiadam
    26
  • Ulubione
    9
  • Teraz czytam
    6
  • Chcę w prezencie
    4
  • Do kupienia
    3
  • Biblioteka
    3
  • Literatura niemiecka/austriacka
    2
  • Poszukiwane
    2

Cytaty

Więcej
Ernst Wiechert Dzieci Jerominów Zobacz więcej
Ernst Wiechert Dzieci Jerominów Zobacz więcej
Ernst Wiechert Dzieci Jerominów Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także