Latawce Romain Gary 7,5
![Latawce](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/4933000/4933949/830505-352x500.jpg)
ocenił(a) na 837 tyg. temu Latawiec to najstarszy i najprostszy konstrukcyjne przyrząd latający cięższy od powietrza. Tradycyjnie składa się ze szkieletu pokrytego płótnem lub papierem. Może mieć różny kształt, ale czy może coś więcej znaczyć niż tylko błaha zabawka, czy może coś symbolizować ?
Clery to malutka miejscowość w Normandii, we Francji, gdzie dziwak Ambroży Fleury tworzył swoje latawce. Każdy z nich był wytworem jego bujnej, fantazyjnej, szalonej wyobraźni. Każdy emanował świeżością, niewinnością, pięknem i przedstawiał czyjeś oblicze, fakty historyczne, życie codzienne. Ekscentryczny Ambroży, skromny listonosz, pacyfista konstruował i dopieszczał swoje latawce oddając im każdy skrawek swego serca, duszy i życia.
U boku Ambrożego, po stracie rodziców wychował się jego bratanek Ludo, który w powieści jest głównym narratorem.
Pewnego dnia Ludo spotkał na skraju łąki anioła w ludzkim ciele, który okazał się z krwi i kości człowiekiem, a dosłownie Lilą Bronicką, Polką z pochodzenia, wywodzącą się z bardzo bogatej, arystokratycznej rodziny.
Ludo stracił rozum dla Lily. Miłość stanowiła dla niego sens istnienia, pochłonęła całe jego jestestwo, ogarnęła każdy skrawek ciała. Rozmarzony, zagłębiony w otchłań miłości bujał i krążył między marzeniami i rzeczywistością. A co na to Lily ? Lily miała swój świat, inny świat i mnóstwo adoratorów.
Autor ciekawie opisał zderzenie dwóch światów. Skromnego chłopaka z wiejskiej rodziny, mającego niesamowita pamięć do liczb oraz dziewczynę i jej rodziców, arystokratów bujających w obłokach, dla których kolejne przyjęcia, gry hazardowe, podróże to cały sens i cel w życiu.
Oczami Luda obserwujemy wszystko, to co dzieje się w czasach przedwojennych jak i w trakcie II wojny światowej. Bohaterów w powieści nie brakuje. Jest ich cała plejada, poczynając od tych bardziej "sławnych" jak Gruber, Otton Abetzow do tych mniej znanych, ale mających ogromne znaczenie dla Francji i Francuzów, jak postać kucharza, właściciela lokalu Clos Joli- Marcelina Dupart, który gotując dla nazistów chciał zachować znakomitość Francji.
Język powieści urzeka. Dopieszczony w każdym calu, przeplatany jest licznymi ironicznymi stwierdzeniami, pięknymi, niespotykanymi porównaniami.
Przez początek i koniec powieści wręcz się płynie, mknie niczym latawiec pod niebem. Tylko środek troszkę nuży i usypia czujność czytelnika przed tym co autor zaserwuje mu w ostatniej części.
Latawce Ambrożego wzbijające się wysoko w górę i zapachy Marcelego unoszące się, i otaczające swym aromatem okolice goniły za błękitem i niosły ku niebu prawdziwe oblicze Francji, okupowanej ale walczącej na swój sposób o wolność. Chroniły przed tym, żeby Francuzi nie wyparli się swej duszy, żeby pamiętali o co walczą.
Moje ostatnie dwa dni to ciekawa podróż po nieznanych zakątkach Francji. Spotkanie z francuskością bijącą w oczy, różnorodnością postaci, z których każda była na swój sposób ciekawa, każda błądząca między marzeniami a światem rzeczywistym, a w końcu skupienie uwagi na latawcach. Dużych i małych, krążących pod chmurami, ulatujących ku niebu, unoszących nasze pragnienia, nadzieje, nowe idee i nowe spojrzenie na świat, niosących odnowienie i wreszcie oczyszczenie – uwolnienie od złego, od wszystkiego tego co nas obciąża i przytłacza.