rozwińzwiń

Wszystkie lektury nadobowiązkowe

Okładka książki Wszystkie lektury nadobowiązkowe Wisława Szymborska
Okładka książki Wszystkie lektury nadobowiązkowe
Wisława Szymborska Wydawnictwo: Znak publicystyka literacka, eseje
848 str. 14 godz. 8 min.
Kategoria:
publicystyka literacka, eseje
Wydawnictwo:
Znak
Data wydania:
2023-10-02
Data 1. wyd. pol.:
2015-10-05
Liczba stron:
848
Czas czytania
14 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324067664
Tagi:
literatura polska felietony
Średnia ocen

8,0 8,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,0 / 10
125 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
567
104

Na półkach:

Napisać ciekawą recenzję o kalendarzu może tylko ktoś wielki.

Poetka traktuje przeczytane książki jako pretekst do napisania o czymś ważnym.

Oczywiście polecam, jak wszystko poetki Szymborskiej.

Napisać ciekawą recenzję o kalendarzu może tylko ktoś wielki.

Poetka traktuje przeczytane książki jako pretekst do napisania o czymś ważnym.

Oczywiście polecam, jak wszystko poetki Szymborskiej.

Pokaż mimo to

avatar
242
240

Na półkach:

Wypożyczyłam ją po to, by znaleźć ciekawe książki do poczytania. A skończyło się jak zawsze, przeczytaniem całości od deski do deski. Tak już mam z Szymborską. Czegokolwiek nie dotknęła, zmieniało się w złoto. Istny Midas w spódnicy.

Wypożyczyłam ją po to, by znaleźć ciekawe książki do poczytania. A skończyło się jak zawsze, przeczytaniem całości od deski do deski. Tak już mam z Szymborską. Czegokolwiek nie dotknęła, zmieniało się w złoto. Istny Midas w spódnicy.

Pokaż mimo to

avatar
1749
668

Na półkach:

Inteligentne, ciekawe, napisane z humorem felietony o przeczytanych przez poetkę książkach. Nie ma tu powieści i spośród kilkuset książek, o których pisze Szymborska zaciekawiło mnie może kilka. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystkie te teksty czytałam z ogromną przyjemnością i zainteresowaniem. Wisława Szymborska miała po prostu talent, który rzadko się zdarza. Mało kto potrafił (a teraz jeszcze rzadziej) tak pięknie, inteligentnie bawić się słowem, językiem. Książkę czytałam kilka miesięcy i nie radzę czytać jej jednym ciągiem, bo jest to pozbawione sensu. Najlepiej przeczytać kilka felietonów, zrobić sobie przerwę czytając inną lekturę i znów wrócić do Szymborskiej.

Inteligentne, ciekawe, napisane z humorem felietony o przeczytanych przez poetkę książkach. Nie ma tu powieści i spośród kilkuset książek, o których pisze Szymborska zaciekawiło mnie może kilka. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystkie te teksty czytałam z ogromną przyjemnością i zainteresowaniem. Wisława Szymborska miała po prostu talent, który rzadko się zdarza. Mało kto...

więcej Pokaż mimo to

avatar
261
4

Na półkach: ,

Po przeczytaniu tej książki mam chęć krzyknąć: wreszcie przeczytałam, hura! To nie znaczy że mi się nie podobała. Bardzo fajnie się czytało, ale nie da się jej szybko przeczytać.

Po przeczytaniu tej książki mam chęć krzyknąć: wreszcie przeczytałam, hura! To nie znaczy że mi się nie podobała. Bardzo fajnie się czytało, ale nie da się jej szybko przeczytać.

Pokaż mimo to

avatar
476
457

Na półkach: ,

Zbiór ponad pół tysiąca felietonów na temat przeczytanych książek. Teksty zostały wcześniej opublikowane w różnych czasopismach. Wszyscy, z Autorką włącznie, zgadzają się, że nie są to recenzje, tylko mniej lub bardziej związane z daną książką rozważania o rozmaitych sprawach. Jak zaznaczono w tytule — bez pozycji klasycznych, z kanonu szkolnego.

Teksty są krótkie — strona, góra dwie, uporządkowane chronologicznie, znaczy według czasu ich pierwotnej publikacji. Pierwszy dotyczy książki wydanej w 1967 roku, ostatni — w 2002. W tytule każdego podano autora (lub redaktora),tytuł, ewentualnego tłumacza, autora wstępu, posłowia itp. oraz wydawnictwo i rok opublikowania. Felietony zazwyczaj składają się z tylko jednego akapitu. Nie ma streszczeń książek, raczej dywagacje wywołane lekturą.

Więcej zachwytów tutaj: https://finklaczyta.blogspot.com/2019/07/wszystkie-lektury-nadobowiazkowe.html

Zbiór ponad pół tysiąca felietonów na temat przeczytanych książek. Teksty zostały wcześniej opublikowane w różnych czasopismach. Wszyscy, z Autorką włącznie, zgadzają się, że nie są to recenzje, tylko mniej lub bardziej związane z daną książką rozważania o rozmaitych sprawach. Jak zaznaczono w tytule — bez pozycji klasycznych, z kanonu szkolnego.

Teksty są krótkie —...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1753
1752

Na półkach:

Oto co czytała nasza poetka i noblistka!
To tylko bardzo niewielka część tytułów, które wyszperałam z bibliotecznych półek, z 562 figurujących w tej pozycji. Gdybym napisała, że opisanych przez autorkę, popełniłabym lekkie nadużycie, ale o tym później. Już po treściach zawartych w tytułach można zorientować się, że nie będzie w niej beletrystyki. Tę autorka w swoich wyborach czytelniczych postanowiła świadomie pomijać, a nawet omijać szerokim łukiem, skupiając się na prawie lub w ogóle nieomawianych przez recenzentów czyli monografiach, poezji, biografiach, antologiach, leksykonach, słownikach, poradnikach i przede wszystkim publikacjach popularnonaukowych. Co ciekawe, według niej to właśnie one cieszyły się największym zainteresowaniem czytelników, zauważając we wstępie – „większość gorliwie recenzowanych książek (większość - czyli nie wszystkie) miesiącami zalegała półki i szła w końcu na przemiał, natomiast cała ta pokaźna reszta, nie oceniana, nie dyskutowana, nie zalecana, rozchodziła się jakoś raz-dwa”. Tak na marginesie – imiesłowy przymiotnikowe autorka pisała według starej szkoły ortografii, co trochę mnie wybijało z pewności pisania według reguł obecnie obowiązujących. I dalej, kończąc myśl – „Przyszła mi ochota, żeby poświęcić jej trochę uwagi”.
I poświęciła!
Nawet nie trochę, ale wręcz całą. Z dużym rozmachem tematycznym sięgała po poradniki, leksykony i słowniki chociażby. Teoretycznie byłam przygotowana na niespodzianki, a jednak zaskakiwała mnie swoimi królikami wyciąganymi z kapelusza. Z tych największych zadziwień, ale i zaciekawień, jak sobie poradzi (a radziła sobie, radziła!),wymienię tylko podręcznik przeznaczony dla uczniów IV klasy techników krawieckich, kalendarz ścienny na rok 1973 oraz uwaga!, uwaga!, hit pozycji – telewizję. Medium, które uznała za „książkę zastępczą” o wielomilionowym nakładzie wydaną w 1996 roku, „dla 50 procent dorosłych Polaków, którzy już nic drukowanego nie czytają”. Ciekawe, co napisałaby o Internecie!? Te wybory czytelnicze dokonywane spontanicznie, bo akurat przechodziła koło księgarni i kupiła coś z fizyki i budownictwa, a będąc w Zakopanem na urlopie, poradnik dla kobiet w ciąży, budowały we mnie jedno, ale ważne pytanie – jak osoba nieznająca się na tych dziedzinach nauki (wszak autorka to poetka i humanistka) może wypowiadać się merytorycznie na ich temat? Czy takie recenzje będą wiarygodne? I tutaj wrócę do mojego nadużycia przy sięganiu do pojęcia „opisywanie książek” przez autorkę.
Otóż poetka, jak sama kategorycznie podkreśliła we wstępie, nie pisała recenzji!
Lojalnie uprzedziła nastawiającą się mnie na taką formę, wyjaśniając – „Szybko połapałam się, że jednak recenzji pisać nie potrafię, a nawet nie mam na to chęci. Że w gruncie rzeczy jestem i chcę pozostać czytelniczką amatorką, na której nie ciąży przymus bezustannego wartościowania.”
Czyż to nie miód na serce blogera książkowego, który musi tłumaczyć się, że nie pisze recenzji?
Ale wracając do tłumaczeń się autorki, która odważnie przyznawała – „Z książki zrozumiałam niektóre rozdziały we względnej całości, tu i ówdzie poszczególne stronice, niekiedy tylko pojedyncze zdania. Gdy pojawiały się wzory i tabele, opuszczałam całe partie...” To o „Siedmiu stanach materii” Wernera Emmericha i współautorów. Studentom pedagogiki współczuła czytania ze zrozumieniem podręcznika akademickiego, którego oni nie chcą, ale muszą, a autorka nie chce i nie musi. I czytać nie będzie z powodu jednego, zniechęcającego zdania, które podważyło jej szacunek „dla uczoności, która nie potrafi się jasno i foremnie wypowiedzieć”. Przy okazji dowiedziałam się, że byłam obiektem współczucia noblistki – spóźnione, ale wielkie dzięki! Jak widać, pisała, co chciała i jak chciała.
I drukowano ją!
Mało tego! Rubryka „Lektury nadobowiązkowe”, w której pojawiały się jej teksty zyskała tak dużą popularność, że ich wybór ukazał się w formie książki. Tegoroczna wydana pozycja jest szóstą (o ile dobrze policzyłam) z kolei, z tą różnicą, że zawiera wszystkie teksty ukazujące się od 1967 do 2002 roku najpierw w „Życiu Literackim”, a potem w „Piśmie”, „Odrze” i wreszcie w „Gazecie Wyborczej”.
Gdzie tkwi tajemnica popularności?
Pomijam skutki otrzymania literackiej nagrody Nobla wyrażające się w zawodowym zainteresowaniu biografów i badaczy jej twórczości. Dla nich to kopalnia wiedzy o noblistce wyczytywanej między wierszami i przebogate złoża odpowiedzi dostępne tylko tutaj. Można się dowiedzieć, kto onieśmielał autorkę do końca jej życia, o czym marzyła, co jej się śniło, dlaczego zbierała śmieci na biwaku, co ją irytowało w ludziach, jak brzmiało pierwsze zdanie jej nienapisanej powieści i kogo chciała przestraszyć nożem w zębach oraz wiele, wiele innych perełek. Może prozaicznych i drobnych informacji, ale bezcennych okruchów dopełniających jej osobowość. Jej obraz. To wszystko pominę, bo ich wartość w tym zakresie jest bezsprzeczna. Skupię się na walorach tekstów, które, jak już zakodowałam sobie wcześniej, recenzjami nie są.
Są felietonami!
I radzę je tak nazywać, bo inaczej - „Kto nazwie te Lektury felietonami, będzie mieć rację. Kto uprze się przy „recenzjach”, ten mi się narazi” – grozi autorka. A przypominam, że nóż w zębach potrafi nosić. I nie ma znaczenia, że już nie żyje. Ma fanów, którzy ten nóż chętnie użyją. Ta forma publicystyki, do której się przyznaje, dała jej nieograniczone możliwości prowadzenia myśli kocimi ścieżkami, a za nimi pióra. To z tego wstępu, umieszczonego w tej pozycji, pochodzi popularne zdanie cytowane na wszelkie okoliczności związane z książką i czytelnictwem – „Po staroświecku uważam, że czytanie książek to najpiękniejsza zabawa , jaką sobie ludzkość wymyśliła”.
I bawi się!
Dobiera sobie tytuły pod wpływem impulsu wywołanego skojarzeniem lub ciekawością, a zaglądając do środka niekoniecznie skupia się na jej treści. Daleka jest od omawiania analizowanych zagadnień, struktury, stylu i języka przekazu, charakteru książki, nurtu reprezentowanego i wartościowania jej. W tym ostatnim nie do końca jest konsekwentna, bo często spotykałam zdania polecające wprost lub niepolecające, ubrane w szaty dyplomacji – „Książkę warto czytać przed zaśnięciem. Jest dość ciekawa, żeby oderwać myśl od utrapień teraźniejszości, i wystarczająco nasenna , żeby wypaść z rąk w stosownej chwili”. To o „Żonie dla pretendenta” Peggy Miller, a wybór należy do czytelnika. Książka dla autorki bywała „czasem przeżyciem głównym, a czasem tylko pretekstem do snucia luźnych skojarzeń.” W pierwszym przypadku robiło się poważnie, a w przypadku drugim wesoło, z humorem i inteligentną ironią połączoną z autoironią. Zamyślałam się wspólnie nad problemami świata w skali makro i w skali mikro, gdy chodziło o pojedynczego człowieka. Nadal bardzo aktualne! Irytowałam się również, gdy dostrzegała głupotę ludzkości lub tę ludzką, śmiejąc się z przywar człowieczych. Porównywałam wrażenia polekturowe, gdy nasze czytelnicze wybory kilkakrotnie spotykały się. Nie muszę dodawać, że nijak się do siebie miały. Zapamiętałam zupełnie co innego, a autorka pisała o jeszcze zupełnie innych zauważeniach. Wynotowałam sobie trzy tytułu do koniecznego przeczytania: „Żebrak” F. M. Esfandiary’ego, „Yanoama” Ettore Biocci oraz „Ja jestem Żyd z „Wesela”” Romana Brandstaettera. Nie dziwiłam się, kiedy co kilkanaście kartek narzekała na jakość ikonografii w książkach wydanych do lat 90., nazywając ją mglistą i plugawą. Wystarczyło wybrać jedną książkę z przygotowanego przeze mnie stosiku. Padło na „Dochotoro znaczy lekarz” Leopolda Pawłowskiego. Gdyby nie podpis pod fotografią, nie wiedziałabym, czym są te szare plamy. W tym kontekście atlas z grzybami z lat 70. czynił książkę narzędziem samobójstwa rozszerzonego wielokrotnie. Ten przykład wyjaśnił mi przy okazji, dlaczego ten prezentowany na początku stosik autorki jest taki szary i nijaki. I dlaczego nie ma zdjęć okładek przy każdej nocie. Dla mnie, czytelniczki, dla której zdjęcie okładki podczas jej opisu jest normą, stwarzało poczucie niekompletności. Jednak oglądając okładki książek wyłowionych z półek bibliotecznych, odpowiedź nasuwała się sama. Skromnie, jeśli nie ubożuchno było kiedyś. Przynajmniej do 1992 roku, kiedy ruszył kapitalizm rynkowy i wydawnictwa zaczęły licytację atrakcyjności szaty graficznej w walce o czytelnika.
Moje spotkania z autorką traktowałam jak krótkie spojrzenia z innej strony na poruszane zagadnienia prowadzące do wewnętrznej polemiki. Sięgałam po nie w każdej wolnej chwili. Czasami przysiadałam się do noblistki na kilkadziesiąt sekund, bo tyle zostało do wyjścia z domu, a czasami na kilka godzin, najchętniej wieczorem z kilkoma filiżankami herbaty pod rząd. To jedna z tych publikacji, której czytanie mogłam „przekładać” powieściami, nie bojąc się pomieszania akcji, faktów i bohaterów. Spędziłam z nią nieśpieszne dwa tygodnie. To wystarczyło, żeby się przyzwyczaić do codziennej „porcji z Szymborskiej” uczącej pokory i dystansu do siebie. Do jej głosu znanego z filmów dokumentalnych, który gdzieś tam słyszałam w tle tekstu, do jej uśmiechu puentującego felieton. Trochę figlarnego, a trochę szelmowskiego, a co idealnie oddaje zdjęcie umieszczone na tylnej okładce. Czułam jej osobowość. Żyła w tych tekstach przesyconych jej poglądami, wrażeniami i emocjami. Niepokorna, swobodna tak, jak tylko może być wolny każdy poeta w swoich interpretacjach widzenia świata, z poczuciem humoru, wyznająca zasadę – ja wiem, że mam mówić o słoniu, ale to zwierzę posiada trąbę, jak dżdżownica, więc będę mówiła o tej dżdżownicy. To dlatego każde spotkanie było dla mnie niespodzianką. Z czasem przestałam sugerować się tytułem książki, bo jeśli nawet byli w tytule pacjenci, to tematem głównym okazywał się lekarz, a jeśli trafiło na „Historię Bliskiego Wschodu w starożytności” Julii Zabłockiej to było o... poetach. I jak pięknie było o tych poetach. Równie pięknie i mądrze, jak o poezji podczas wystąpienia na uroczystości wręczenia poetce Ngrody Nobla. A jeśli komuś to się nie podobało, to padała riposta – „A kto z Państwa ma mi za złe, że kluczę na marginesach przeczytanej książki, ten za chwilę się przekona, że następna recenzyjka będzie jeszcze bardziej nie na temat”.
I było, oj było i oj się działo!
Więcej pisać nie będę, bo po pierwsze – „wszelkie streszczenie dobrej książki jest głupie”, jak powiedział twórca eseju Michel de Montaigne, a po drugie – „Książka to towar osobliwy, tym między innymi różniący się od sera , że jeśli nie znajdziemy tej , której szukamy, to i nie kupimy żadnej innej zamiast”, jak powiedziała Wisława Szymborska.
Dlatego zamiast czytać moje wrażenia polekturowe, zachęcam do sięgnięcia po przyczynę ich pojawienia się. I tutaj mój szelmowski uśmiech.
http://naostrzuksiazki.pl/

Oto co czytała nasza poetka i noblistka!
To tylko bardzo niewielka część tytułów, które wyszperałam z bibliotecznych półek, z 562 figurujących w tej pozycji. Gdybym napisała, że opisanych przez autorkę, popełniłabym lekkie nadużycie, ale o tym później. Już po treściach zawartych w tytułach można zorientować się, że nie będzie w niej beletrystyki. Tę autorka w swoich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
424
423

Na półkach:

Recenzje Wisławy Szymborskiej są „staroświeckie jak przecinek”, pełne wdzięku i subtelnego humoru. Pisane piękną polszczyzną, będą zrozumiałe dla każdego czytelnika. Autorka nie szpikuje tekstu fachową terminologią i skrupulatnie unika zbędnych zapożyczeń, rozpanoszonych w naszym języku.

Szymborska broni się przed wartościowaniem, chociaż kilku autorom daje (zasłużonego) pstryczka w nos. Przede wszystkim jednak omawiane książki są pretekstem do swobodnych rozważań na najróżniejsze tematy. Dzięki temu nawet lektury na pierwszy rzut oka nudne (na drugi i trzeci zresztą też) sprawiają wrażenie na tyle ciekawych, że wbrew zdrowemu rozsądkowi chciałoby się po nie sięgnąć.(...)

Najciekawsze jednak pozostają komentarze Szymborskiej. Wiele mówią nam o noblistce, o jej spojrzeniu na różne sprawy. Za prezentowanymi książkami kryje się przecież nie tylko czytelnik – recenzent, ale też konkretny człowiek, posiadający bagaż doświadczeń i wewnętrzną wrażliwość. Ten człowiek bywa poruszony, zniesmaczony, zaskoczony, uwiedziony. Zgadza się z autorem lub wyraża swój sprzeciw. Czasem wnikliwie analizuje, a czasem, trafiając na zdanie „magdalenkę”, daje się ponieść strumieniowi luźnych skojarzeń i snuje refleksje pozornie od tematu odległe. W tych właśnie momentach odsłania się przed nami najbardziej, pokazując, z jakiej gliny jest ulepiony, jaką wrażliwość reprezentuje, jakie wartości uznaje za ważne.
(...)
Fragmenty recenzji opublikowanej na blogu:
https://zapiskinamarginesie.pl/2018/01/12/gacie-na-sznurku-czyli-polszczyzna-glupcze/

Recenzje Wisławy Szymborskiej są „staroświeckie jak przecinek”, pełne wdzięku i subtelnego humoru. Pisane piękną polszczyzną, będą zrozumiałe dla każdego czytelnika. Autorka nie szpikuje tekstu fachową terminologią i skrupulatnie unika zbędnych zapożyczeń, rozpanoszonych w naszym języku.

Szymborska broni się przed wartościowaniem, chociaż kilku autorom daje (zasłużonego)...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1174
57

Na półkach: , ,

"Wszystkie lektury nadobowiązkowe" Wisławy Szymborskiej dawkowałam sobie powoli, małymi porcjami przez ponad pół roku, żeby jak najdłużej cieszyć się przyjemnością czytania. Z ponad 500 książek, o których Szymborska pisała w swoich felietonach niestety niewiele znalazłam pozycji, które ewentualnie chciałabym przeczytać, który to fakt jednakże mało mnie obchodzi. Bo cóż to za styl, co za erudycja, co za fenomenalne poczucie humoru! "Aktorzyna wzrostu przygruntowego" podbił moje serce na zawsze...Nie ma w tym zbiorze tekstów lepszych i gorszych, każdy z felietonów to prawdziwe mistrzostwo słowa pisanego. Zupełnie jakbyśmy mieli przed sobą wielkie pudełko czekoladek - każda inna, ale wszystkie przepyszne.

"Wszystkie lektury nadobowiązkowe" Wisławy Szymborskiej dawkowałam sobie powoli, małymi porcjami przez ponad pół roku, żeby jak najdłużej cieszyć się przyjemnością czytania. Z ponad 500 książek, o których Szymborska pisała w swoich felietonach niestety niewiele znalazłam pozycji, które ewentualnie chciałabym przeczytać, który to fakt jednakże mało mnie obchodzi. Bo cóż to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1007
326

Na półkach:

Ogromna przyjemność czytania. Ja czytałam trybem po 3 góra 4. Pokłosiem po lekturach jest 14 nowych pozycji książkowych w schowku. Świetny umysł, bez wysilania wszystko dobrane w odpowiednie słowa. Poczucie humoru i dystansu do siebie i świata do pozazdroszczenia.

Ogromna przyjemność czytania. Ja czytałam trybem po 3 góra 4. Pokłosiem po lekturach jest 14 nowych pozycji książkowych w schowku. Świetny umysł, bez wysilania wszystko dobrane w odpowiednie słowa. Poczucie humoru i dystansu do siebie i świata do pozazdroszczenia.

Pokaż mimo to

avatar
313
156

Na półkach: ,

Mnóstwo tego! 40 lat króciutkich felietonów, niektóre ciekawsze, inne mniej - tak jak omawiane poradniki, biografie, listy, słowniki i co tam jeszcze... wszystko, czego "dorośli" recenzeci nie tykają, tu zostało zrecenzowane.

Mnóstwo tego! 40 lat króciutkich felietonów, niektóre ciekawsze, inne mniej - tak jak omawiane poradniki, biografie, listy, słowniki i co tam jeszcze... wszystko, czego "dorośli" recenzeci nie tykają, tu zostało zrecenzowane.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    911
  • Przeczytane
    156
  • Posiadam
    100
  • Chcę w prezencie
    60
  • Teraz czytam
    41
  • Ulubione
    12
  • Książki o książkach
    5
  • Do kupienia
    5
  • Literatura polska
    5
  • Literatura polska
    5

Cytaty

Więcej
Wisława Szymborska Wszystkie lektury nadobowiązkowe Zobacz więcej
Wisława Szymborska Wszystkie lektury nadobowiązkowe Zobacz więcej
Wisława Szymborska Wszystkie lektury nadobowiązkowe Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także