Przytoczony na ostatniej stronie okładki fragment mówiący o chęci autora do napisania książki, którą można zgubić lub podarować, jest arcytrafny. Tej książki można nawet nie czytać; to zestaw całkowicie zbędnych porównań i egzaltowanych przemyśleń podawanych "na wiarę", bez najmniejszego umotywowania.
Na uwagę zasługuje tu jedynie ładne wydanie.
Książka pana Hamvasa to trochę filozofia i trochę reportaż. Szczegółowe informacje na temat tego skąd jest jakie wino, z czym się je pije, gdzie i z kim się je pije, przeplecione są rozważaniami na temat religii, ateizmu i purytanizmu rozumianego dosłownie, jako przesadna surowość. Wykorzystując temat, na którym autor się znakomicie zna, wykazuje, że religią najbardziej kompatybilną z czerpaniem radości życia jest chrześcijaństwo, a purytanizm w jego ramach, czy też "purytanizm w ateizmie", który popularnie się nazywa gimboateizmem; ta zamaskowana pod płaszczem religijności miłość własna i ta świecka zapchajdziura, mająca zobojętnić człowieka na wewnętrzną potrzebę zanurzenia się w nieskończonej miłości i radości – obie są formą zamknięcia na świat, przez co uniemożliwiają czerpanie ze świata zmysłów tak, jak czyni to autor. A widać po jego poetyckich opisach pełnych symbolizmu i rzekomych odwołań do ezoteryki że autorowi to czerpanie wychodzi wybitnie. Autor nie jest oczywiście ezo-oszołomem, a po prostu ma olbrzymią wrażliwość zewnętrzną i wewnętrzną plus zdolność do wielowymiarowej synestezji zmysłów i i idei.
Polecam tym zainteresowanym winem oraz tym, którym się wydaje, że chrześcijaństwo to jakaś dolorystyczna ideologia, a nie żywa wiara.