Rosja od kuchni. Jak zbudować imperium nożem, chochlą i widelcem
Z tej książki dowiecie się, jak – i po co! - kucharz Stalina uczył kucharza Gorbaczowa śpiewać do drożdżowego ciasta. Dlaczego Nina, kucharka z wojny w Afganistanie, zmuszała się, by gotując, myśleć o czymś przyjemnym. Kto wygrał konkurs na najlepszą stołówkę z tych, które powstały wokół Czarnobyla tuż po katastrofie. I dlaczego Breżniew nienawidził kawioru.
Przeczytacie o kucharzu i testerze jedzenia Stalina, który toczył z nim nierówną walkę o życie swojej żony. Poznacie przepis na pierwszą zupę, która poleciała w kosmos. I na makaron z turkawkami, którym zajadał się ostatni car, Mikołaj.
Przeczytacie też o kuchni ludzi, którzy nie mają co jeść: o Ukrainie, którą Stalin pacyfikował przez głód. I o blokadzie Leningradu.
Ale przede wszystkim zobaczycie, jak jedzenie może służyć propagandzie. W kraju takim jak Związek Radziecki służył jej każdy kotlet usmażony i podany w każdej stołówce i restauracji, od Kaliningradu, po krąg polarny i od Mołdawii po Władywostok. Polityczne było zarówno to, co jadł pierwszy sekretarz partii komunistycznej, jak i zwykły obywatel.
Rosja jest godną następczynią ZSRR, więc wciąż karmi ludzi propagandą, tak jak robiła to przed laty. I nie przypadkiem rządzi nią Władimir Putin, wnuk kucharza Spirydona Putina. O nich obu też w tej książce przeczytacie.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Od kawioru do zupy z igieł sosnowych
Rosja jest jednym z tych krajów, który trudno opisać jednym słowem. Jest nieoczywista. Tajemnicza. Na swój sposób egzotyczna. Wzbudza ciekawość, choć jednocześnie trudno ją w pełni zrozumieć. Władza od lat dba o swój wizerunek na arenie międzynarodowej poprzez… nieustanną kontrolę. Pokazuje światu to, co pasuje do narracji o silnej i wspaniałej Rosji, a resztę chowa głęboko albo niszczy.
Do tych skrawków informacji dociera Witold Szabłowski. Łączy je i z pozoru niepasujących do siebie składników tworzy piękną opowieść. O Rosji. Rosjanach. Byłych państwach Związku Radzieckiego i ich mieszkańcach. O bogactwie, biedzie, głodzie, miłości, woli przetrwania, strachu, wojnie. Ze sobie tylko znanym sprytem Szabłowski odkrywa przed czytelnikiem kolejne rosyjskie tajemnice. To najlepszy przykład osoby, która — jak nie wpuści się jej drzwiami — wejdzie oknem. Kuchennym oczywiście.
Dzięki temu dowiadujemy się, jak jadały głowy państwa od czasów cara Mikołaja II do Władimira Putina. Odkrywamy, że Stalin uwielbiał śledzie, a Breżniew nad kawior stawiał pieczone ziemniaczki. Czytamy o zupie z igieł sosnowych, chlebie z kory drzew czy kleju z rybiego tłuszczu, którymi napełniano żołądki podczas Wielkiego Głodu na Ukrainie i blokady Leningradu. Spoglądamy na Jałtę z perspektywy zaserwowanego tam indyka w pigwach i soku z pomarańczy, a na rozpad ZSRR — przez gulasz z dzika. Poznajemy Czarnobyl, w którym kucharki tworzyły specjalne stoły witaminowe. „Od kuchni” odkrywamy także Jurija Gagarina, który poleciał w kosmos z 60 tubami jedzenia i — tak, jak Lenin — uwielbiał świeże mleko. Tym samym czytamy o jedzeniu, a jednocześnie lawirujemy w świecie polityki.
Moim faworytem są wszystkie historie opowiedziane przez kremlowskiego kucharza Wiktora Biełajewa. To gotowe scenariusze na kilka świetnych filmów. Przygotowanie i warsztat Witolda Szabłowskiego zasługują na kolejną pochwałę. Jak on to robi, że pisząc o jedzeniu, kreśli doskonały, wybornie prawdziwy, słodko-gorzki obraz państwa? Po przeczytaniu tej książki ma się wrażenie, że żołądek (zaraz po mózgu i sercu) to najważniejszy organ w ciele człowieka. A w świecie polityki i interesów — kluczowy.
Na rynku wydawniczym istnieje mnóstwo lektur o Rosji, ale ta wybija się spośród wszystkich. Jest porywająca. Czytanie tej książki to najlepsza lekcja historii. A wszystko zaledwie na 377 stronach. „Rosję od kuchni” powinno się dawkować ze względu na objętość. Ale ją się pochłania. Łapczywie. Trochę zachłannie. Jednocześnie chce się delektować każdą historią, każdym talerzem. I nieustannie ma się ochotę na dokładkę.
Joanna Kaczmarek
Wyróżniona opinia
Witold Szabłowski postanowił przyjrzeć się Rosji, w sposób nieoczywisty… od kuchni. Połączył przy tym zgrabnie dwa rozumienia tego pojęcia, a więc spojrzenie na Rosję od strony nieoficjalnej, bliżej znanej niewielu, a przed postronnymi trzymanej w tajemnicy, z przedstawieniem upodobań kulinarnych osób najwyżej postawionych w państwie. Wszystko to starannie wymieszał, doprawił szczyptą (tak dużą, jak tylko się dało) humoru, okrasił nutą nostalgii swoich rozmówców oraz własną, mądrą refleksją i wyszła mu z tego smakowita potrawa, lekkostrawna, choć słodko – gorzka w smaku. Pełna recenzja książki na stronie: https://moznaprzeczytac.pl/rosja-od-kuchni-witold-szablowski/
Oceny
Książka na półkach
- 863
- 646
- 100
- 51
- 22
- 19
- 16
- 14
- 12
- 10
Cytaty
Rosja jest zaś godną następczynią ZSRR, więc wciąż karmi ludzi propagandą, tak jak robiła to przed laty.
OPINIE i DYSKUSJE
Nie ma co dużo pisać - solidny reportaż obracający się wokół kuchni i Rosji (pod różnymi postaciami państwowymi). Podróż, w jaką zabierał nas Autor, jest wyjątkowa, głównie przez to, że - jak się okazuje - kuchnia i jedzenie miały wpływ na historię i decydentów. Polecam każdemu, również tym, którzy Rosją specjalnie wcześniej się nie interesowali.
Nie ma co dużo pisać - solidny reportaż obracający się wokół kuchni i Rosji (pod różnymi postaciami państwowymi). Podróż, w jaką zabierał nas Autor, jest wyjątkowa, głównie przez to, że - jak się okazuje - kuchnia i jedzenie miały wpływ na historię i decydentów. Polecam każdemu, również tym, którzy Rosją specjalnie wcześniej się nie interesowali.
Pokaż mimo toZe względu na krojoną tematykę książki nie dostajemy całkowitego obrazu historycznego i społecznego Rosji. Natomiast jako uzupełnienie wiedzy czy bodziec do sięgnięcia po bardziej szczegółową literaturę ta pozycja zdecydowanie się sprawdza.
Jestem laikiem w kwestii Rosji, oczywiście kojarzę podstawowe fakty, natomiast nie znam dokładnie podwalin czy skutków wydarzeń historycznych, nie śledzę z szczegółową uwagą nastrojów społecznych oraz nie żyłam w czasach komunizmu, dlatego ta pozycja była dla mnie dosyć ciekawa oraz skłaniając do refleksji, a pewne jej fragmenty zostaną na dłużej w mojej głowie, bo dzięki dotarciu do świadków naocznych pewnych wydarzeń, te sytuacje stają się bardziej bliższe i nadaje się im bardziej emocjonalnego charakteru.
Być może w książce zabrakło zdecydowanego głosu autora, który by pewne kwestie naprostował, ponieważ wielu bohaterów zdecydowanie miało czy ma poglądy, w których widać mocne maczanie palców propagandy. Bez tego zabiegu tę pozycję należy traktować z pewnym przymrużeniem oka.
Niemniej pozycja jest dosyć ciekawa koncepcyjnie i dobrze stylistycznie oraz językowo napisana.
Ze względu na krojoną tematykę książki nie dostajemy całkowitego obrazu historycznego i społecznego Rosji. Natomiast jako uzupełnienie wiedzy czy bodziec do sięgnięcia po bardziej szczegółową literaturę ta pozycja zdecydowanie się sprawdza.
więcej Pokaż mimo toJestem laikiem w kwestii Rosji, oczywiście kojarzę podstawowe fakty, natomiast nie znam dokładnie podwalin czy skutków wydarzeń...
wspaniały koncept na opowieść, który doskonale się udał
wspaniały koncept na opowieść, który doskonale się udał
Pokaż mimo toKsiążka "Rosja od kuchni. Jak zbudować imperium nożem, chochlą i widelcem" Witolda Szabłowskiego zabiera nas do lektury z pogranicza faktu i reportażu.
Po książkę sięgnęłam z polecenia, jednak coś w niej do końca nie gra. Oczywiście przepisy są godne uwagi, jednak dużo w niej lania wody i nieścisłości.
Dość dużo wiem o wschodnich potrawach, ponieważ dziadek mojego męża urodził się na obecnych terenach Białorusi (kiedyś Polski),a teściowa pamięta jak jeździła jako mała dziewczynka ze swoim tatą do swojej babci po wyznaczeniu nowej granicy Polski. To była olbrzymia wyprawa, pełna fascynujących opowieści. Do dnia dzisiejszego uracza nas różnymi opowieściami z tamtego okresu.
Ludzie w obecnych czasach nie potrafią odsiewać wartościowych informacji od plew.
To jest przerażajace. Nie do końca rozumiem fenomenu tej książki.
Książka "Rosja od kuchni. Jak zbudować imperium nożem, chochlą i widelcem" Witolda Szabłowskiego zabiera nas do lektury z pogranicza faktu i reportażu.
więcej Pokaż mimo toPo książkę sięgnęłam z polecenia, jednak coś w niej do końca nie gra. Oczywiście przepisy są godne uwagi, jednak dużo w niej lania wody i nieścisłości.
Dość dużo wiem o wschodnich potrawach, ponieważ dziadek mojego męża...
Znany ze znakomitych reportaży Witold Szabłowski już drugi raz zagląda do garnków kucharzy, którzy służyli i karmili dyktatorów, albo tych, którzy budowali Związek Radziecki. Najpierw było docenione nagrodą Gourmand World Cookbook Award „Jak nakarmić dyktatora”, a teraz autor zainteresował się tematyką wykorzystywania przez komunistyczny aparat władzy kwestii żywieniowych do manipulowania społeczeństwem. Bo jego „Rosja od kuchni” nie jest bynajmniej książką kucharską, choć przepisy w niej są, a jakże. Jednak wystarczy spojrzeć na ich tytuły i już rozumiemy, że autor stara się pokazać, jak perfidnie władza ZSRR sterowała ludźmi za pomocą decyzji związanych z dostawami żywności, a przede wszystkim jak wielkie były dysproporcje między tym, co stało na stołach wierchuszki i zwykłego obywatela sowieckiego państwa.
Smakowite gawędy zaprezentowane w tym reportażu to wynik ogromnej pracy autora, który zjeździł tereny dawnego ZSRR od Kamczatki po Kaliningrad i odnalazł ludzi, którzy pracowali w kuchniach najważniejszych ludzi w państwie, albo w miejscach, gdzie tworzyła się historia świata. I tak mamy tu rozmowę z prawnuczką kucharza ostatniego rosyjskiego cara, który został rozstrzelany wraz z carską rodziną przez bolszewików, kucharzem Stalina, kucharzami z Kremla, ale także z kucharkami karmiącymi ludzi, którzy likwidowali skutki awarii w Czernobylu, czy kobietą, która karmiła młodych kosmonautów z Gagarinem na czele. Z tych opowieści można się dowiedzieć nie tylko tego, co jadali pierwsi sekretarze i ich goście, ale też tego, jak przez jedzenie robi się wielką politykę. Ludzie zatrudnieni w kuchniach stawali się chcąc nie chcąc świadkami ważnych wydarzeń, a pośrednio poniekąd ich współtwórcami. Na przykład Polina Iwanowna wspomina, że jej gulasz z dzika był ostatnią potrawą zjedzoną w Związku Radzieckim, bo to właśnie przy nim podpisano porozumienie, na mocy którego zlikwidowano tę strukturę państwową, a ona nie może tego przeboleć.
Jednak najbardziej poruszające są te rozdziały, w których Witold Szabłowski rozmawia z ludźmi, którzy przeżyli głód. Bo brak jedzenia jest jeszcze lepszym narzędziem manipulacji niż jego dostatek. Staruteńka Hanna Besaraba pamięta Wielki Głód na Ukrainie, a Tamara Andriejewna oblężenie Leningradu. Ich opowieści o tym, czego dopuszczali się ludzie, by znaleźć coś do jedzenia są wstrząsające, podobnie jak zamieszczone na końcu tych fragmentów przepisy na placki z siana, czy chleb z kory sosnowej. Na zamieszczonych fotografiach widać uśmiechnięte staruszki z Witoldem przy stole, ale także innych rozmówców i ciekawe momenty z ich życia.
„Rosja od kuchni” to ciekawe studium socjologiczne skupione na relacjach władza- obywatel, ale także niezła gawęda o życiu codziennym w sowieckim państwie. Co ciekawe wielu rozmówców autora przyznaje się do tego, że w czasach młodości szczerze wierzyło w komunizm, albo bardzo żałuje upadku Związku Radzieckiego, uznając go za twór o wiele bardziej ludzki od współczesnej Rosji.
Wisienką na torcie jest tu opowieść o dziadku obecnego prezydenta Rosji Spirydonie Putinie, który rzekomo też był znakomitym kucharzem, choć żadne źródła tego nie potwierdzają.
Książkę Szabłowskiego bardzo polecam jako przykład dobrze napisanego reportażu, który czyta się przyjemnie, a przy okazji można się sporo dowiedzieć o tym, „jak buduje się imperia nożem, chochlą i widelcem”.
Znany ze znakomitych reportaży Witold Szabłowski już drugi raz zagląda do garnków kucharzy, którzy służyli i karmili dyktatorów, albo tych, którzy budowali Związek Radziecki. Najpierw było docenione nagrodą Gourmand World Cookbook Award „Jak nakarmić dyktatora”, a teraz autor zainteresował się tematyką wykorzystywania przez komunistyczny aparat władzy kwestii żywieniowych...
więcej Pokaż mimo to7,5/10
7,5/10
Pokaż mimo toBardzo ciekawie patrzy się na historię Rosji dosłownie od strony kuchni i potraw. Nie próbowałem zamieszczonych przepisów, ale sama reporterska historia znakomicie oddaje ducha epoki i wschodnią mentalność, jednocześnie nie będąc książką w pełni poważną.
Bardzo ciekawie patrzy się na historię Rosji dosłownie od strony kuchni i potraw. Nie próbowałem zamieszczonych przepisów, ale sama reporterska historia znakomicie oddaje ducha epoki i wschodnią mentalność, jednocześnie nie będąc książką w pełni poważną.
Pokaż mimo toŚwietnie się czyta! Autor przybliża nam rosyjską historię poprzez odniesienie do jedzenia jakie towarzyszyło ważnym postaciom i wydarzeniom historycznym.
Świetnie się czyta! Autor przybliża nam rosyjską historię poprzez odniesienie do jedzenia jakie towarzyszyło ważnym postaciom i wydarzeniom historycznym.
Pokaż mimo toRosja od kuchni jest jak przepyszne danie, które chce się połknąć na raz i w całości! Połączenie historii Rosji i kuchni to jak najbardziej udany przepis. Polecam!
Rosja od kuchni jest jak przepyszne danie, które chce się połknąć na raz i w całości! Połączenie historii Rosji i kuchni to jak najbardziej udany przepis. Polecam!
Pokaż mimo toPo reportaż Witolda Szabłowskiego „Rosja od kuchni” sięgnąłem z polecenia; miałem nadzieję na coś naprawdę dobrego, co w lżejszej formie, ale jednak dorzuci kolejną cegiełkę do zrozumienia realiów Imperium Zła. I powiem, że jestem załamany. Załamany nie tylko samą książką, ale i poziomem czytelników, za których mówią wystawiane przez nich, pełne superlatywów komentarze.
Reportaż to gatunek z pogranicza publicystyki, literatury faktu i pięknej. Już z samej klasyfikacji, bez sięgania do definicji, widać, iż mogą w nim być użyte różne konwencje, ale tego, co zaserwował Szabłowski, nie da się usprawiedliwić. No, ale po kolei.
Książka napisana poprawnym językiem, więc choć bez rewelacji, czytało się to dobrze. Powoli jednak narastało we mnie poczucie, że coś tu nie gra, zwłaszcza w obrazach z powojennego ZSRR. Kontynuowałem mimo wszystko, choć z coraz mniejszym zaangażowaniem, chcąc się już przede wszystkim tylko przekonać, czy autor w tak sprofilowanym tematycznie dziele zamieścił historię uzależnienia Breżniewa od polskiego salcesonu, które ponoć stanowiło swego czasu wielką tajemnicą polskich służb i było skutecznie wykorzystywane do wywierania wpływu na Pierwszego Sekretarza. Niestety, niczego o tym nie było, a temat ważny i jak najbardziej z kuchnią oraz Rosją związany. A w połowie lektury się rypło tak, że dalej już nie mogłem.
„Zwykły sowiecki żołnierz dostawał dziennie dwieście gramów masła, a pogranicznik – pięćset.” I bez żadnego komentarza choćby poddającego te informacje w wątpliwość. Podane tak samo jak realia głodu w oblężonym Leningradzie czy podczas trzech głodowych ludobójstw na Ukrainie, jakby wiarygodność wszystkich kwestii była taka sama.
Niestety książka nie jest tłumaczeniem z języka obcego, więc nijak na tłumacza zwalić się nie da. Co może powiedzieć autor na swe usprawiedliwienie? Że czytelnik powinien sam bzdury odsiać od prawdy? Sądząc po reakcjach czytelników, nie ma co na to liczyć. Krytycyzm wobec otrzymywanych informacji tak powszechny wśród Polaków za PRL, jak widać zupełnie zanikł w narodzie przez trzy dekady wolności wypełnionej propagandą, reklamą i bezmyślną konsumpcją. Swoją drogą, badania w USA potwierdzają tę samą tendencję w Ameryce - coraz większy brak krytycyzmu wobec informacji, zwłaszcza pochodzących ze źródła noszącego cechy lub pozory rzetelnego. A tutaj przecież sprawa nie kończy się na tak oczywistych bzdurach jak wspomniane masło czy tak bezdyskusyjnych prawdach jak Hołodomor. Ile jest w książce przekłamań mniej oczywistych? W świetle tak rażącej wpadki z wiarygodnością jak ta z masłem, na dobrą sprawę każdą informację z tego „dzieła”, od najbłahszej po najważniejszą, należałoby zweryfikować, inaczej powołując się na nią można się tylko ośmieszyć. Mam nadzieję, że chociaż przepisy kulinarne są godne zaufania i nikt się nie struje próbując je wykorzystać w swej kuchni.
Reasumując – dla mnie książka kompletnie bezwartościowa, a biorąc pod uwagę bezkrytycyzm większości czytelników - szkodliwa.
Po reportaż Witolda Szabłowskiego „Rosja od kuchni” sięgnąłem z polecenia; miałem nadzieję na coś naprawdę dobrego, co w lżejszej formie, ale jednak dorzuci kolejną cegiełkę do zrozumienia realiów Imperium Zła. I powiem, że jestem załamany. Załamany nie tylko samą książką, ale i poziomem czytelników, za których mówią wystawiane przez nich, pełne superlatywów...
więcej Pokaż mimo to