Setka
- Kategoria:
- publicystyka literacka, eseje
- Wydawnictwo:
- Wielka Litera
- Data wydania:
- 2016-02-03
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-02-03
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380320697
- Tagi:
- literatura polska felietony
Wybór stu najlepszych felietonów czołowego felietonisty „Dużego Formatu”.
Błyskotliwe i bezkompromisowe teksty, dla których punktem wyjścia jest kultura, również w wersji okropnej, grafomańskiej i nieudacznej. Do czytania z odautorskim komentarzem: Ponieważ felietonistyka jest jednak zajęciem dla autorów szczycących się ponadnormatywnym poziomem złego charakteru, niesympatyczności i zgorzknienia. Ten, kto ma dobry charakter, przyjazne usposobienie i prawdziwie chrześcijańską miłość bliźniego od pisania felietonów trzymać się powinien z daleka.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Polak Węgier dwa bratanki
Krzysztof Varga, pisarz, dziennikarz, nade wszystko rewelacyjny felietonista, ma węgierskie korzenie. Dał temu wyraz w swojej książce „Gulasz z turula”, która opisywała współczesne Węgry zanim stało się to modne. Czy istnieje związek między pochodzeniem Krzysztofa Vargi a zbiorem jego felietonów zebranych w tomie „Setka”. Według mnie jest i to bardzo wyraźny.
Felietony te pochodzą z lat 2012-2015 i drukowane były w „Dużym formacie”, magazynie „Gazety Wyborczej”. Powszechnie wiadomo, że gazet dziś nikt nie kupuje, więc dobrze się stało, że perełki polskiej felietonistyki zostały zebrane w osobnej książce. Dobrze się stało także dlatego, że „Setka” jest wyjątkowym i ważnym zapisem momentu przełomu, który w tym czasie miał miejsce.
„Setka” to książki, „Setka” to filmy. Rzadziej te dobre, którymi autor felietonów się zachwyca. Częściej są to dziełka, o których Krzysztof Varga nie ma zbyt wysokiego mniemania. I właśnie w tych zjadliwych tekstach autor wspina się na wyżyny. Varga staje się tutaj tropicielem miernoty, głupoty, katolickiego zaścianka. Gdybyż zatrzymał się nasz felietonista na pisaniu tekstów o dobrych dziełach któż usłyszałby o prawicowych pisarzach i dziennikarzach, a to oni są prawdziwą pożywką dla literackiej szydery, którą Varga uprawia.
No właśnie, któż by usłyszał o kościelnych publicystach jak ksiądz Oko czy biskup Hoser, o powieściach Polkowskiego czy Wildsteina, o Horubale czy zapomnianym Łysiaku, gdyby nie felietony pana Vargi. I tutaj jest ta nić wiążąca wątek węgierski z polskim. Wiadomo wszak, że prawica polska zapatrzona jest w ideały węgierskiej demokracji spod znaku Victora Orbana. Varga więc krytykuje ten punkt widzenia, kopiąc bez litości w odsłonięte intelektualnie mielizny prawicowych publicystów. Punktuje celnie, z zadziorem i humorem jednocześnie, że czytelnik tekstu nie czyta lecz chłonie bez opamiętania, co raz parskając śmiechem znad książki. I czego się dowiaduje z tych felietonów ku chwale „Gazety Wyborczej” pisanych? Dowiaduje się zatem, że prawicowe pisarstwo i publicystyka to główny nurt polskiego życia intelektualnego. I co robi powyższy czytelnik? Sięga raz po raz po prawicową prasę i literaturę. I co się temuż czytelnikowi ukazuje? Że to literatura i publicystyka równie wesoła jak felietony Krzysztofa Vargi. Więc czytelnik zostaje wiernym czytelnikiem „W Sieci” albo „Do Rzeczy”, gdyż, parafrazując Jana Pietrzaka, dziś już nie satyryka lecz polityka jak najbardziej prawicowego, „lepiej i tak nie będzie, więc niech przynajmniej będzie weselej”.
I tak oto Krzysztof Varga wyłania się z felietonów, które jak tytułowa „Setka” uderzają do głowy, jako propagator myśli prawicowej, jako gorący orędownik węgierskiego modelu demokracji. To dzięki Krzysztofowi Vardze otwiera się dla nas skarbiec tych idei i choć szydera Vargi nie ogranicza się do prawej strony sceny politycznej, to jednak plon obfity wydaje właśnie to, co zasiane zostało w naszej rzeczywistości polskiej wzorem braci Madziarów. Zatem „Lengyel magyar – két jó barát”. Polish Hungary Freedom forever! Uwaga – stara prawda, że „Polak Węgier dwa bratanki i do szabli i do szklanki” w kontekście tytułu „Setka” może wywołać u czytelników rausz, który może owocować zrywem patriotycznych uniesień.
Sławomir Domański
Książka na półkach
- 103
- 84
- 26
- 2
- 2
- 2
- 2
- 2
- 2
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Mam dość mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Nie sposób odmówić Autorowi erudycji i dużej wiedzy z zakresu szeroko pojętej kultury, coś jednak zgrzyta. Może ilość przyswojonych tekstów jeden po drugim mnie przytłoczyła, ale ilość szydery momentami męczy zamiast bawić. Poza tym niektóre tematy są już mocno nieaktualne (świat pędzi bez litości).
Korekta również nie uprzyjemniała czytania, jako przecinkowa fetyszystka wystawiam jej ocenę mierną - zdania wielokrotnie złożone tak często stosowane tu przez Autora pokonały osoby odpowiedzialne za interpunkcję.
Mam dość mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Nie sposób odmówić Autorowi erudycji i dużej wiedzy z zakresu szeroko pojętej kultury, coś jednak zgrzyta. Może ilość przyswojonych tekstów jeden po drugim mnie przytłoczyła, ale ilość szydery momentami męczy zamiast bawić. Poza tym niektóre tematy są już mocno nieaktualne (świat pędzi bez litości).
więcej Pokaż mimo toKorekta również nie...
„…wyjątkowość epifanii na tym polega, iż muszą być doświadczeniem rzadkim i ekstremalnym, świat wyłącznie z zachwytów się składający byłyby światem do gruntu zepsutym i kalekim, na każde arcydzieło przypadać muszą dziesiątki dzieł niekoniecznych, na każde oszołomienie – setka zniesmaczeń i tysiąc zniechęceń” (s. 255) rzekł Krzysztof Varga, otwierając jeden ze swoich felietonów. Trudno się z autorem nie zgodzić, banał ten jest tak oczywisty, że zaprzeczyć się mu nie da. Tym bardziej że Varga słów na wiatr nie rzuca i sam raczy nas egzemplifikacją tej tezy, bowiem jego „Tequila” niczym innym jak empirycznym potwierdzeniem tego jakże odkrywczego spostrzeżenia jest. Kto wie, być może nawet Varga celowo napisał „Tequilę”, żeby dać czytelnikowi owo zniesmaczenie, jeśli akurat dobre dzieło wcześniej czytał. Równowaga musi być zachowana.
Na szczęście felietonistyka Vargi mimo wszystko wypada lepiej, jak wspomniana opowieść o pankrokowcu cierpiącym katusze, bowiem garnitur na pogrzeb musiał włożyć, co zdaje się jest największym egzystencjalnym problem tego „dzieła” zniesmaczającego.
„Setka” to zbiór felietonów, które może jakoś odkrywcze w swych analizach rzeczywistości nie są, ale czyta się je dobrze, a nawet bardzo dobrze. Zgrabne zagrywki językowe Vardze wychodzą naprawdę nieźle, co miłą odmianą po lekturze „Tequili” jest. Raczy nas autor smaczną ironią, błyskotliwymi żartami i profesjonalną gra słów. Imponuje obeznanie pisarza w ogólnie pojętej kulturze, którą recenzuje na oczach czytelnika, marudząc nieco o jego kondycji, narzekając na brak merytorycznych debat i obojętność wobec literatury. Co więcej, wali siekierą w swoich kolegów po fachu, nie bojąc się ich reakcji, ruga Kalicińską i Witkowskiego i innych „tuzów” pióra. Obnaża ich warsztat i egocentryzm, wyrastając nieco na jedynego (choć zachwytów np. wobec Miłoszewskiego czy Twardocha nie brakuje),który jeszcze literaturę wielbi, który umie ją tworzyć i bezinteresownie, z miłości to robi. A jako, że dobrze się te teksty czyta, to i poparcie czytelnika z lekkością sobie zjednuje.
Wpada jednak Varga w pewną pułapkę. Samouwielbienie to rzecz mocno przebijająca się z tych felietonów, a kreacja niepokornego literata-erudyty jest tak silna, że zaczyna autor zjadać swój ogonek. Bardzo Varga chce być krytycznym wobec pisarzy, by pokazać, że trendom to on się nie kłania, wszak jest niepokorny niczym lider „bendu” z „Tequili” rzeczonej. I tak, siada pisarz np. na Stachurę, co niczym dziwnym nie jest, wszak nie obowiązuje żaden nakaz kochania i wielbienia każdego pisarza, co jest oczywiste. Problem jednak w tym, że stawiane zarzuty są nieco nielogiczne, nieco na wyrost, nieco sztuczne i na siłę wymyślane, by ów status niezależności zachować.
Pisze Varga o Stachurze: „Od niego uczyli się, że zachwycać się każdą chwilą należy, od niego pobierali lekcje wolności w zniewolonym kraju, która to lekcja polegała na wałęsaniu się po kraju w złachanych ciuchach, z plecakiem, chlebakiem i gitarą. Od przyszłego samobójcy dowiadywali się, że życie jest cudem. Dla ścisłości: ten apologeta wolności właściwie nie zauważył, że żyje w kraju z wolnością rozwiedzionym, istnienia PRL-u nie zanotował, polityki nie tykał” (s. 322). Rozumiem, że wolność można cenić, tylko wtedy, gdy wolnym się jest? Niewolnik o wolności śnić nie może, wielbić jej ponad wszystko i jak zbawienia oczekiwać, nie powinien? Pominę już fakt, że wolność to wartość o kilku znaczeniach, a zazwyczaj zaczyna się ona w umyśle, o czym świetnie przekonał nas Kerouac, a do którego myśli owy Stachura nawiązuje wyraźnie, i przyjmę logikę Vargi, który w ten sposób sobie strzela samobója. Bo jeśli wolności w zniewolonym kraju nie wolno wychwalać, to chyba tak samo wolności artystycznej nie wypadałoby wychwalać i od religijnych zabobonów jej chronić, co Varga czyni namiętnie, żyjąc w Polsce, gdzie owa wolność artystyczna przez kościół mocno nadszarpywana jest, a autor dużo czasu temu poświęca. Wreszcie nie wypadłoby krytykować narcyzmu Stachury, będąc jednocześnie narcyzmem dorodnym. Gombrowicz w jednym ze swoich „Dzienników” rzekł coś na kształt, że gloryfikowanie indywidualizmu jest największą walką o wolność, dlatego twórczość Manna więcej ma wspólnego z walką z komunizmem, niżli najbardziej zajadły manifest antykomunistyczny. Pięknie powiedziane, szkoda, że Varga nie rozumie, że wolność to nie tylko głośne pisanie na łamach Wyborczej, że Kaczyński jest be, choć w istocie be jest. Taki Stachura dla kreacji wolnego ducha zrobił więcej, niż Varga zrobić może kiedykolwiek. Dla wolności ducha, który potrafi się wzbić ponad przyjęte schematy, ponad utarty model życia kształtowany przez kościół, szkołę, władzę, te czy inne autorytety, dla wolności ducha, który odrzucić potrafi moralne nakazy, jak żyć, dla wolności ducha, który umie odrzucić z nas, to co w nas, nie z nas, jakby rzekł Gombrowicz, do zdjęcia maski namawiając i wcale przy tym o dyktacie konkretnego rządu nie wspominając. Wybaczcie, że jeszcze raz tego Mistrza przywołałem.
To, że teksty napisane są sprawnie, literacko i artystycznie dobrze, to wielka zaleta tej książki, jednocześnie wada. Bo felietony byłyby świetne (poza drobnymi wyjątkami),gdyby czytać je oddzielnie, autonomicznie. Lektura całej książki odziera je jednak ze swojej doskonałości. Bo, to co brzmi dobrze, z czasem się przejada. Im więcej tekstów się czyta, tym bardziej dostrzega się, że ich konstrukcja bazuje na stałych motywach. Felietony są schematyczne, zagrywki językowe powielane i jedynie dostosowywane do tematyki. To, co z początku fascynowało, zaczyna nudzić, a nawet irytować. Sztampowość uderza w oczy.
Najgorsze jest to, że im bardziej się to odkrywa, tym więcej słabnie poczucie zaufania wobec autora. Dostrzega się pewne konstrukcje, które z założenia mają dobrze brzmieć, szokować, być atrakcyjnymi, w rzeczywistości jednak są sztuczne, co podkreśla np. to zdanie (jedno z tysiąca podobnych) „Tym bardziej że punk rocka dziś tylko ludzie po pięćdziesiątce grają” (s. 340). W tej złotej myśli Varga pokazuje nam nie tylko, że od czasów „Tequili” niewiele się zmieniło i dalej bladego pojęcia o punk rocku i scenie niezależnej nie ma ów niepokorny autor, ale również, że jego dobrze brzmiące slogany oderwane od rzeczywistości są i bardziej mu zależy, by stworzyć chwytliwe zdania, niż przekazać coś czytelnikowi.
No i tak stopniowo traci się zaufanie do Vargi i odkrywa jego sztuczność. Jest hochsztaplerem, który mocno sili się na dobrze brzmiące teksty, jednak nie zawsze coś wnoszące. Poczucie zaufania do autora kruszą też pewne zaprzeczenia, których podczas uważnej lektury można dostrzec. Dla przykładu, raz, przy okazji premiery listów Broniewskich, pisze Varga, że praktycznie to unika tej formy literackiej, bo w intymne życie wchodzić nie lubi, a i nauczyli go, że cudzych wiadomości się nie czyta, by innym razem przy okazji premiery biografii Vonneguta wyznać, że biografie to czyta pasjami, ale więcej, on ochoczo sięga również po dzienniki i korespondencje pisarzy…
Niemniej, dla tych, którzy lubią wadzić się z „polaczkowatością”, religijnym fanatyzmem, brodzeniem w przeszłości i ciągłym doszukiwaniem się roli ofiary, będzie to dobra lektura, bo to Vardze przychodzi z łatwością i jest naprawdę dobre. Trzeba przyznać, że zgrabnie i w atrakcyjny sposób rozprawia się Varga z kompleksem polskim i narodową mitomanią. Ocena 6 jest wg. mnie sprawiedliwa. Podkreśla umiejętności pisarskie autora, a jednocześnie minusuje sztuczne kreowanie siebie i granie nic niewnoszącymi konstruktami, by przypodobać się nieuważnemu czytelnikowi, który dałby się złapać na fajnie brzmiące owe konstrukty.
„…wyjątkowość epifanii na tym polega, iż muszą być doświadczeniem rzadkim i ekstremalnym, świat wyłącznie z zachwytów się składający byłyby światem do gruntu zepsutym i kalekim, na każde arcydzieło przypadać muszą dziesiątki dzieł niekoniecznych, na każde oszołomienie – setka zniesmaczeń i tysiąc zniechęceń” (s. 255) rzekł Krzysztof Varga, otwierając jeden ze swoich...
więcej Pokaż mimo toOd razu napiszę: zbiór felietonów zupełnie mnie nie porwał. Czyta się je lekko, ale generalnie autor skupia się na krytykowaniu tej strefy kultury (książki, filmy, sztuka),do których nigdy nie sięgnę. Stąd naśmiewanie się jest mało śmieszne, bo w żaden sposób nie mogę się osobiście do tego odnieść. W efekcie felietony są do siebie bardzo podobne a czytanie kolejnego prawie takiego samego w pewnym momencie zaczyna nużyć. Jeśli ktoś chce przeczytać kilka felietonów, to polecam. Ale czytanie całe książki do najlepszych pomysłów nie należy.
Od razu napiszę: zbiór felietonów zupełnie mnie nie porwał. Czyta się je lekko, ale generalnie autor skupia się na krytykowaniu tej strefy kultury (książki, filmy, sztuka),do których nigdy nie sięgnę. Stąd naśmiewanie się jest mało śmieszne, bo w żaden sposób nie mogę się osobiście do tego odnieść. W efekcie felietony są do siebie bardzo podobne a czytanie kolejnego prawie...
więcej Pokaż mimo toLubię takie inteligentne żonglowanie słowem. Zdumiewa mnie, z jaką łatwością Varga wygłasza krytykę często wobec kolegów po fachu. Słowo grafomania pojawiło się chyba niemal w każdym felietonie. Brawo za odwagę. I nie ma we mnie grama ironii, bo jeśli chodzi o sztukę pisania (przynajmniej felietony, bo powieści nie znam),to Varga ma ten przywilej oceniania innych. Ma Pan rację, Panie Krzysztofie. Żadnego pobłażania, bo za chwilę nie będzie co czytać, co oglądać i co myśleć.
Lubię takie inteligentne żonglowanie słowem. Zdumiewa mnie, z jaką łatwością Varga wygłasza krytykę często wobec kolegów po fachu. Słowo grafomania pojawiło się chyba niemal w każdym felietonie. Brawo za odwagę. I nie ma we mnie grama ironii, bo jeśli chodzi o sztukę pisania (przynajmniej felietony, bo powieści nie znam),to Varga ma ten przywilej oceniania innych. Ma Pan...
więcej Pokaż mimo toCzytałem sobie wybór tych 100 felietonów niespiesznie, po 3-4 dziennie, czasami robiąc nawet kilkudniową przerwę, delektując się słowem i treścią. Felietony ukazywały się wcześniej w „Dużym Formacie” i poruszały sprawy związane z bieżącymi wydarzeniami kulturalnymi. Mamy więc opisy filmów, książek, seriali czy rzadziej innych form sztuki. We wszystko wmieszana jest spora doza aktualnej sytuacji politycznej, a wszystko okraszone świetnym piórem i humorem Krzysztofa Vargi.
Nie ukrywam, że Varga to jeden z moich ulubionych pisarzy, którego światopogląd w wielu miejscach zgadza się z moim. Uwielbiam też jego styl i nawet jak na warsztat felietonisty bierze mało ciekawy temat, to i tak czyta mi się go dobrze. Oczywiście nie wszystkim przypadnie do gustu ironiczne potraktowanie niektórych tematów, ale nigdy nie da się wszystkim przypodobać, zwłaszcza w naszym pięknym kraju.
Czytałem sobie wybór tych 100 felietonów niespiesznie, po 3-4 dziennie, czasami robiąc nawet kilkudniową przerwę, delektując się słowem i treścią. Felietony ukazywały się wcześniej w „Dużym Formacie” i poruszały sprawy związane z bieżącymi wydarzeniami kulturalnymi. Mamy więc opisy filmów, książek, seriali czy rzadziej innych form sztuki. We wszystko wmieszana jest spora...
więcej Pokaż mimo toO ile do Vargi – pisarza można mieć uwagi, to do Vargi –felietonisty przyczepić się w zasadzie nie sposób. Teksty te zawierają bowiem wszystkie cechy felietonu idealnego: poczucie humoru, ironię, sarkazm, złośliwość, celne obserwacje i mistrzowskie pointy. Wszystko to oczywiście w ilości ponadnormatywnej. Czy można chcieć więcej? Tak, oby Varga częściej pisał swoje felietony, by szybko zebrały się w kolejny tom, bo czytanie ich to czysta przyjemność.
Więcej na http://kulturalnadzielnica.blogspot.com/
O ile do Vargi – pisarza można mieć uwagi, to do Vargi –felietonisty przyczepić się w zasadzie nie sposób. Teksty te zawierają bowiem wszystkie cechy felietonu idealnego: poczucie humoru, ironię, sarkazm, złośliwość, celne obserwacje i mistrzowskie pointy. Wszystko to oczywiście w ilości ponadnormatywnej. Czy można chcieć więcej? Tak, oby Varga częściej pisał swoje...
więcej Pokaż mimo toAch, cóż to było za dzieło! Z humorem, ironią, ciętym dowcipem, erudycją i bezkompromisowymi opiniami. Polecam każdemu, kto chce się z jednej strony uśmiać, a z drugiej pozastanawiać.
A po pełną recenzję zapraszam na Nerw Słowa: http://www.nerwslowa.blogspot.com/2016/02/ksiazka-cieta-kpina-czyli-krzysztof.html
Ach, cóż to było za dzieło! Z humorem, ironią, ciętym dowcipem, erudycją i bezkompromisowymi opiniami. Polecam każdemu, kto chce się z jednej strony uśmiać, a z drugiej pozastanawiać.
Pokaż mimo toA po pełną recenzję zapraszam na Nerw Słowa: http://www.nerwslowa.blogspot.com/2016/02/ksiazka-cieta-kpina-czyli-krzysztof.html