rozwińzwiń

Masakra

Okładka książki Masakra Krzysztof Varga
Okładka książki Masakra
Krzysztof Varga Wydawnictwo: Wielka Litera Seria: Czytelnia polska literatura piękna
544 str. 9 godz. 4 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Czytelnia polska
Wydawnictwo:
Wielka Litera
Data wydania:
2015-04-08
Data 1. wyd. pol.:
2015-04-08
Liczba stron:
544
Czas czytania
9 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
9788380320116
Tagi:
literatura polska
Średnia ocen

6,7 6,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Nadzieja Joanna Bator, Waldemar Bawołek, Grzegorz Bogdał, Katarzyna Boni, Wojciech Chmielarz, Sylwia Chutnik, Jacek Dehnel, Julia Fiedorczuk, Natalia Fiedorczuk, Joanna Gierak-Onoszko, Mikołaj Grynberg, Magdalena Grzebałkowska, Ignacy Karpowicz, Urszula Kozioł, Hanna Krall, Małgorzata Lebda, Ewa Lipska, Jarosław Mikołajewski, Andrzej Muszyński, Wiesław Myśliwski, Jacek Napiórkowski, Łukasz Orbitowski, Magdalena Parys, Grażyna Plebanek, Małgorzata Rejmer, Paweł Piotr Reszka, Agata Romaniuk, Paweł Sajewicz, Dominika Słowik, Jerzy Sosnowski, Filip Springer, Andrzej Stasiuk, Juliusz Strachota, Ziemowit Szczerek, Mariusz Szczygieł, Olga Tokarczuk, Przemysław Truściński, Grzegorz Uzdański, Krzysztof Varga, Adam Wajrak, Ilona Wiśniewska, Aleksandra Zielińska
Ocena 6,8
Nadzieja Joanna Bator, Walde...
Okładka książki Europa. Opowieści podróżne Anna Arno, Dorota Chojnowska, Piotr Jagielski, Jarosław Klejnocki, Marcin Kydryński, Robert Makłowicz, Jarosław Mikołajewski, Katarzyna Nizinkiewicz, Marek Pernal, Małgorzata Rejmer, Michał Rusinek, Andrzej Stasiuk, Witold Szabłowski, Krzysztof Varga, Adam Wajrak, Paulina Wilk
Ocena 6,5
Europa. Opowie... Anna Arno, Dorota C...

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

To nie jest kraj dla trzeźwych ludzi



3098 113 66

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
371 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
174
174

Na półkach:

Choć temat alkoholizmu głównego bohatera jest pesymistyczny i mroczny, to jednak sposób opisania jego perypetii wciąga i zaciekawia. Dodatkowo nowatorski język obfitujący w nieoczywiste zestawienia słów powoduje, że czyta się z przyjemnością. Wątki o Polsce i Polakach są umiejętnie wplecione w narrację. Godna polecenia.

Choć temat alkoholizmu głównego bohatera jest pesymistyczny i mroczny, to jednak sposób opisania jego perypetii wciąga i zaciekawia. Dodatkowo nowatorski język obfitujący w nieoczywiste zestawienia słów powoduje, że czyta się z przyjemnością. Wątki o Polsce i Polakach są umiejętnie wplecione w narrację. Godna polecenia.

Pokaż mimo to

avatar
1274
1274

Na półkach: , ,

"To było swędzenie deliryczne, nie patriotyczne"

Czytanie niektórych książek zdecydowanie należałoby sobie dawkować, zapodawać w dawkach rozsądnych i cyklicznych. Ponieważ nawet najlepsza książka, najbardziej mądra i trafiająca w punkt, tudzież wywlekająca wszystkie nasze "polackie brudy", kiedy jest zbyt monotematyczna, w końcu przynosi znużenie, a zaraz potem i znudzenie.

Oto Stefan Kołtun, obudzony z pijackiego snu, stwierdza, że jest sam, że zniknęły gdzieś i osoby i nieodzowne w dzisiejszym pomerdanym świecie, przedmioty. Krótko mówiąc, zniknęła gdzieś jego konkubina wraz z jego dziećmi, oraz komórka i portfel z pieniędzmi i dokumentami. Skacowany Stefan, rusza więc w miasto w poszukiwaniu tychże.

Po drodze spotyka różnych dziwnych ludzi, z którymi wdaje się w przeróżne dyskursy i przy okazji co chwila częstuje czytelnika albo obrazowo opisywanym pawiem, albo, równie obrazowo opisywanym kolejnym trunkiem, którym się raczy. W tych miejscach mocno "pachniało" mi Żulczykiem i jego "Informacją zwrotną".

Książka rzeczywiście trafia w punkt, a nawet w kilka punktów, a jej bohaterowie bez ogródek snują rozważania, jaki to syf kiła i mogiła w naszym kraju się dzieje, tylko... że to nie żadna nowość, wszyscy o tym wiedzą. Chociaż, nie, nie wszyscy, niektórzy twierdzą, że u nas to cud, miód i orzeszki, ale nad tymi, to ja już nie będę się rozwodzić.

Książkę czytało się nieźle, aczkolwiek, w mojej ocenie, jest ona zdecydowanie za długa, co nie wychodzi jej na dobre i jeszcze jedno moje "ale", nie ustrzegł się autor, pewnej maniery którą ja uwypuklam i tępię niemiłosiernie i za co obniżam ocenę książki.

Otóż panie autorze, zdecydowanie nie podoba mi się obarczanie ludzkimi przywarami zwierząt. Ja wiem, że "tak się mówi", ale od pisarza zwłaszcza, nie debiutanta już, wymagam, aby panował nad bezrefleksyjnym "tak się mówi". Epitety typu: "pijany jak bydle" ,"zezwierzęcać się jakimkolwiek alkoholem" czy zwierzęco skacowany", nijak się mają do historii, którą pan w swojej książce opowiada. Nigdy nie widziałam raczącego się alkoholem, czy skacowanego, żadnego zwierzaka (bydlaka).

Za to najbardziej podobało mi się określenie "półprodukty pseudoliterackie", takich niestety zatrzęsienie się pojawia już od dłuższego czasu na naszym literackim rynku (pisać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej),że sparafrazuję pewien świetny utwór śpiewany 😉.

A za najlepszą uważam dość długą "scenkę" w której to Stefan, doktor i poeta snują dyskurs na temat odzyskanego wraku Tupolewa i nocnej parady na tę okoliczność. Czytajcie więc byle nie "jednym haustem".😉

"To było swędzenie deliryczne, nie patriotyczne"

Czytanie niektórych książek zdecydowanie należałoby sobie dawkować, zapodawać w dawkach rozsądnych i cyklicznych. Ponieważ nawet najlepsza książka, najbardziej mądra i trafiająca w punkt, tudzież wywlekająca wszystkie nasze "polackie brudy", kiedy jest zbyt monotematyczna, w końcu przynosi znużenie, a zaraz potem i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
509
230

Na półkach:

Bohaterem Masakry jest upadła gwiazda rocka, która usiłuje wyjść z ciągu alkoholowego. Nie w klasycznym detoksie widzi swoją szanse, ale w równie klasycznym opędzaniu się klinami, co dla nas korzystnie wyznacza szlak fabularny. Szlak ów wiedzie ulicami Warszawy, a bohater perygnyruje od klina do klina, niczym Odyseusz wracający do Itaki.
Jakie czasy taki Odyseusz i takie jego przygody, ale.
Nawet jeśli niewiele się dzieje i rajza to żadna, to jej odwrotna strona skupiona nie na działaniu, ale rozmyślaniach i od autorskich komentarzach powieść rozsadza.
Celność spostrzeżeń nawet tych niecelnych eksploduje w głowie bawiąc, ekscytując i co dla mnie ważne skłaniając do rozważań, rachub i przemyśleń. Te nowe dyskursywne okoliczności nie męczą jednak powagą i przesadnym zaangażowaniem. Więcej tu igrania stereotypami, figli i intelektualnych psot w duchu; zaciekawić i niech dalej to on się martwi niż arcypoważnych dywagacji.
Do tego język tej wyjątkowej w treść emisji jest jak zachód słońca nad morzem w Łazach koło Mielna. Kto był ten wie, że jest cudowny.

Bohaterem Masakry jest upadła gwiazda rocka, która usiłuje wyjść z ciągu alkoholowego. Nie w klasycznym detoksie widzi swoją szanse, ale w równie klasycznym opędzaniu się klinami, co dla nas korzystnie wyznacza szlak fabularny. Szlak ów wiedzie ulicami Warszawy, a bohater perygnyruje od klina do klina, niczym Odyseusz wracający do Itaki.
Jakie czasy taki Odyseusz i takie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
960
960

Na półkach: , , , ,

W młodzieżowym slangu „masakra” wyraża stan wyjątkowo złego samopoczucia. Jeżeli chodzi o Stefana, głównego bohatera zmagającego się z problemem alkoholowym, to rzeczywiście ten jeden letni dzień i noc spędzone w rozmaitych zakamarkach Warszawy zasługują na takie określenie. Natomiast książka sama w sobie – wyborna (może powinienem żartobliwie napisać wyborowa?),przynajmniej dla fanatyków pisarstwa Pana Krzysztofa Vargi. Bodaj tylko przy lekturze „Pod Mocnym Aniołem” autorstwa Jerzego Pilcha czułem wręcz zapach alkoholu, jakim nasączony był świat głównego bohatera.
To dość karkołomne zadanie: w jednym tomie zawrzeć i umiejętnie opisać 24 godziny z życia blednącej gwiazdy muzyki, pogrążającej w nieubłaganym tempie w alkoholizm. Gdy szczęściem jest poczuć w kieszeni znajomy, obły kształt butelki, gdy natarczywie szuka się znajomych twarzy mogących służyć bezzwrotną pożyczką w postaci banknotu dowolnej wartości. Gdy marzy się o gorącej przekąsce, która pozwoli przetrwać proces wracania do żywych z alkoholowego niebytu. Jest werystycznie, a przez to niezwykle prawdziwie. I nie chodzi tu tylko o świat gastronomii, choć w opisywaniu potraw Autor wykazuje mistrzowską, jak zwykle, formę.
Za pośrednictwem Stefana przed naszymi oczami przetacza się korowód symbolicznych postaci: Prezes, Doktor, Docent, krytyk Wątroba, ba jest nawet miejsca dla posągu Bolesława Prusa [sic!]. Rozmowy z tymi osobami, na pozór błahe, dotykają jednak istotnych rzeczy w naszym życiu. Znajdzie się miejsce na rozważania na temat współczesnej literatury, miłosnych uniesieniach i wzorcach rodziny, o polityce i kobietach, załamania na rynku płytowym. Czyli praktycznie o wszystkim, co pojawia się (z różnym natężeniem) w egzystencji każdego z nas. I znów wielokrotnie nachodziło mnie uczucie, że frazy wypowiadane przez uczestników peregrynacji po warszawskich ulicach są mi doskonale znane, a niejednokrotnie utożsamiam się z nimi.
Bardzo dobra książka, jeżeli tylko polubimy specyficzny styl Autora i mamy więcej czasu – nie jest to bowiem powieść do przeczytania w jedną noc. W każdym razie dla mnie była to prawdziwa przyjemność i uczta literacka. Panie Krzysztofie, raz jeszcze dziękuję !

W młodzieżowym slangu „masakra” wyraża stan wyjątkowo złego samopoczucia. Jeżeli chodzi o Stefana, głównego bohatera zmagającego się z problemem alkoholowym, to rzeczywiście ten jeden letni dzień i noc spędzone w rozmaitych zakamarkach Warszawy zasługują na takie określenie. Natomiast książka sama w sobie – wyborna (może powinienem żartobliwie napisać wyborowa?),...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
1161
1137

Na półkach:

Jeden z moich ulubionych autorów „masakruje” – jak to się teraz mówi i pisze –wszystkich: tych i tamtych, prawych i lewych, a także samego siebie jako narratora - kto wie czy nie najbardziej zaburzoną z wszystkich postaci tej książki.

Wiele tu mocnych scen, ale chyba najmocniejsza jest parada na Nowym Świecie odzyskanego Tupolewa.

Cala ta warszawska anabasis narratora była dla mnie nadzwyczaj ciekawa (tym bardziej, że i to moje rewiry, i moje pokolenie - choć na szczęście nie moje środowisko),choć niezupełnie oryginalna, bo ile mieliśmy już w literaturze takich strumieni świadomości…

Niemniej zabawa intelektualna to przednia, jak zresztą zawsze u Vargi, który wyrasta na jednego z czołowych polskich pisarzy.

Jeden z moich ulubionych autorów „masakruje” – jak to się teraz mówi i pisze –wszystkich: tych i tamtych, prawych i lewych, a także samego siebie jako narratora - kto wie czy nie najbardziej zaburzoną z wszystkich postaci tej książki.

Wiele tu mocnych scen, ale chyba najmocniejsza jest parada na Nowym Świecie odzyskanego Tupolewa.

Cala ta warszawska anabasis narratora...

więcej Pokaż mimo to

avatar
186
168

Na półkach:

Jeszcze w cielęcych latach grupa kolegów z podstawówki miała zasadę określającą, które książki SIĘ czyta, a po które SIĘ w ogóle nie sięga. Jeśli pozycja była pokaźnych rozmiarów i zawierała niewiele dialogów, nie miała szans, by któryś z chłopaków zaszczycił ją swoją uwagą. Dlaczego o tym wspominam? Bo wg tego kryterium „Masakra” Krzysztofa Vargi w ogóle nie powinna trafić w moje ręce. Książka liczy sobie 544 strony i powiedzmy, że jest skąpodialogowa.
Główny bohater, Stefan Kołtun, były lider zespołów muzycznych „Masakra” i „Wywłoka”, po tygodniowym ciągu alkoholowym budzi się skacowany, by nie powiedzieć, że zmasakrowany mentalnie, duchowo i cieleśnie, na podłodze własnego mieszkania. W domu ani grama alkoholu, ani ćwierci człowieka, Stefana nie licząc, bo on to raczej zwłoki funkcjonujące na oparach etanolu. Wyparowała też mamona i zaginął telefon, a suchą grdykę czas już najwyższy czymś przepłukać. Stefan wyrusza więc w miasto, by nasączyć swe ciało procentowymi płynami, a przy okazji odnaleźć nieślubną żonę i dzieci. Przede wszystkim zamierza dotrzeć do swego menagera, licząc, że ten jak zwykle wyciągnie go z tarapatów i poratuje kasą. Sierpniowy upalny wieczór w Warszawie potrafi być nieznośny, a droga z Saskiej Kępy, gdzie mieszka Stefan, do domu Mariana w Śródmieściu może obfitować w wiele przeciwności. Na trasie eskapady pojawiają się starzy znajomi Stefana, np. Prezes mający fantastyczny dar do cudownego pomnażania majątków firm, niedoceniany i przez to zgorzkniały Poeta, Wiedźma – wciąż pociągająca, choć już przecież eksgirlfriend muzyka, czy wreszcie tajemniczy nieznajomy Lucjan, który zadziwia zrozumieniem i nadzwyczajną wręcz wielkodusznością. Zaczyna się droga nie tylko przez Warszawę.
Nie od wczoraj wiadomo, że ostrość języka Krzysztofa Vargi jest oceniana na 6+ (nie kojarzyć z 500+). Do tego natura obdarzyła go wprawnie świdrującym okiem obserwatora (lub dla precyzji nawet parą takich bystrych ocząt) i dodała pakiet bujnej wyobraźni wymykającej się z ram mieszczańskiej zacności. Sporą część tych przymiotów autor przenosi na swoich bohaterów oraz narratora z „Masakry”. W efekcie czytelnik dostaje atrakcyjną historię, w której Varga bezpardonowo masakruje współczesne polskie społeczeństwo. Tu wbije szpilę, tam obnaży, gdzie indziej cierpko skwituje albo i drwiąco podsumuje. Odziera rzeczywistość z hipokryzji w błyskotliwym stylu albo w błyskotliwych stylach, bo do czarnej roboty wykorzystuje nie tylko głównego protagonistę, zapijaczoną gwiazdę punkrockową o przebrzmiałej sławie, lecz także napotkanych znajomych. Razy sypią się na prawicowców i lewicowców, na liberałów i konserwatystów, idealistów i materialistów, intelektualistów, artystów, biznesmenów, młodych i starych. Przy czym Varga nie tyle dyskredytuje ich poglądy, co bardziej ich hipokryzję, sztuczność, brak autentyczności, życie pod publiczkę i na pokaz. Doskonale do tego celu wykorzystuje modelowe postaci. Przywołajmy tu jeszcze raz wspomnianego wcześniej Prezesa – szemranego cwaniaczka-biznesmena czy magistra Wątrobę – zjadliwego krytyka literackiego, któremu Varga (zresztą nie tylko jemu) pozwala formułować prowokujące tezy, ot choćby taką „Bezmyślność jest cnotą najwyższą (…) Albowiem w bezmyślności osiąga się nirwanę.”*),a następnie – ku uciesze czytelnika – rozwijać, uzasadniać i okopywać się w argumentach swoich konfrontacyjnych racji.
Wydawca na okładce określa „Masakrę” jako powieść drogi w dwojakim znaczeniu. Po pierwsze, przez miasto stołeczne i po drugie, przez pijacką mękę. Poświęćmy chwilę temu pierwszemu znaczeniu. Tu Stefan przebija się przez miasto w popołudniowo-wieczornym sierpniowym skwarze, upocony forsuje warszawskie ulice, sapiąc zdobywa mosty, bierze w posiadanie rozgrzane chodniki, okupuje dla ochłody lokale rozmaitej konduity, a nawet ucina sobie poważny dyskurs filozoficzny ze spiżowym mieszkańcem centrum – samym mistrzem Prusem.
Varga wiodąc Stefana przez współczesną Warszawę, z niemal przewodnikową dokładnością opisuje pokonywaną przezeń trasę. Ale to nie tylko realna Warszawa stanowi crème de la crème powieści, lecz również to, co się pod jej współczesnością kryje, z czego pochodzi i do czego prowadzi. I znowu Varga, głównie myślami Stefana, natrząsa się z dzielnic mieszkaniowych parweniuszy korpoepoki, z nuworyszowskich przyzwyczajeń i rozrywek typowych dla libertarian, relatywistów czy też innych światopoglądowców, nie oszczędzi narodowych mitów i lęków tożsamościowych z tak uwielbianą przez określone środowiska gloryfikacją walki przeciwko wrogom ojczyzny, w której tym więcej bałwochwalczego pietyzmu i otumaniającego katolicyzmu, im więcej ofiar śmiertelnych.
W tej masakrycznej marszrucie Stefan przechodzi męki człowieka skacowanego. Varga doskonale, miejscami z fizjologicznymi szczegółami, pokazał etapy i niuanse stanu od wybudzenia się z pijackiego snu poprzez kolejne fazy trzeźwienia, dolewania procentów do umęczonego ciała, by nie cierpiało zanadto na skutek efektów ubocznych ulatniającego się nadmiernie szybko odurzenia, aż po ponowne otumanianie się mocnymi trunkami w celu zachowania komfortu funkcjonowania na tyle, by choć móc utrzymać się w pozycji zbliżonej do pionu. Varga jest wobec swojego bohatera bezlitosny. Nigdy nawet nie zaproponował mu (uwaga, będzie reklama) choćby popularnego 2KC na złagodzenie skutków syndromu poalkoholowego, a pompuje w niego kolejne łyki wody ognistej w różnych postaciach. Stefan poci się, drży, przeżywa lęki, katuje się wspomnieniami i wyrzutami sumienia, a my miast mu współczuć w cierpieniach, świetnie się bawimy. Skądinąd, Stefan sensowniej myśli, będąc na rauszu niż trzeźwiejąc, bo wówczas jego myśli stają się coraz bardziej niezborne. Czyżby rzeczywiście in vino veritas?
„Masakra” Vargi to nie tylko droga przez miasto i pijacką mękę, to przede wszystkim tour de polskie społeczeństwo, z jego dawnymi i aktualnymi fobiami, mitami i bolączkami, o czym już wcześniej wspomniałam. Varga w inteligentny sposób szydzi, drwi sobie z nas samych i nie raz i nie dwa trafnie dźgnie czytelnika pod serce. Ten czytelnik jednak nie czuje się poruszony na długo, bo wciąż ma wrażenie, że to jednak nie dzieje się naprawdę i że to tylko wytwór pijackiej rozregulowanej wyobraźni. To wygodne usprawiedliwienie pozwala mu bezkarnie śmiać się z perypetii Stefana, a po zakończeniu lektury nałożyć maskę i wrócić do wygodnych przyzwyczajeń myśląc w duchu do siebie, jak to dobrze, że nie jest upadłym pijanicą, a kimś o wiele lepszym.

*) Cytat pochodzi z „Masakry” Krzysztofa Vargi.

Jeszcze w cielęcych latach grupa kolegów z podstawówki miała zasadę określającą, które książki SIĘ czyta, a po które SIĘ w ogóle nie sięga. Jeśli pozycja była pokaźnych rozmiarów i zawierała niewiele dialogów, nie miała szans, by któryś z chłopaków zaszczycił ją swoją uwagą. Dlaczego o tym wspominam? Bo wg tego kryterium „Masakra” Krzysztofa Vargi w ogóle nie powinna trafić...

więcej Pokaż mimo to

avatar
300
300

Na półkach:

Na pewno to jest dobra książka, a nawet bardzo dobra, ale chwilami dość miałem tego baroku, czasowników, przymiotników, całego przegadania . Czułem, jakby autor zbudował sobie jakieś schematy i wrzucał je do swoich dzieł. Z drugiej strony te dywagacje bywały nawet zabawne. Lecz jeśli to jest studium alkoholizmu, to zdecydowanie wyżej oceniam „Pętlę”.
Może Varga chciał sobie zakpić i ze swojej strasznej książki zrobił komedię.
Do bohatera nie poczułem żadnej sympatii ( jest zgranym muzykiem, lecz ani razu nie wspomina o tym, co dalej będzie robił w życiu),wręcz odwrotnie, a z wszystkich postaci, z którymi się spotykał, najbardziej podobał mi się Bolesław Prus.
Obojętnie jaka ta „Masakra” jest, to powinna być obowiązkową lekturą dla Anonimowych Alkoholików z przynajmniej rocznym okresem abstynencji.
PS. Ale co to znaczy „zawomitowany” ?

Na pewno to jest dobra książka, a nawet bardzo dobra, ale chwilami dość miałem tego baroku, czasowników, przymiotników, całego przegadania . Czułem, jakby autor zbudował sobie jakieś schematy i wrzucał je do swoich dzieł. Z drugiej strony te dywagacje bywały nawet zabawne. Lecz jeśli to jest studium alkoholizmu, to zdecydowanie wyżej oceniam „Pętlę”.
Może Varga chciał sobie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
155
23

Na półkach: ,

Trafne, znakomicie rozpoznane i podane tło obyczajowe. Dialogi niezłe. Nie przekonała mnie afirmacja ateizmu, miejscami podana w sposób prostacki i chyba sztuczny. Ale czyta się dobrze.

Trafne, znakomicie rozpoznane i podane tło obyczajowe. Dialogi niezłe. Nie przekonała mnie afirmacja ateizmu, miejscami podana w sposób prostacki i chyba sztuczny. Ale czyta się dobrze.

Pokaż mimo to

avatar
324
158

Na półkach:

Kapitalny opis misterium upadku Stefana Kołtuna stanowiący soczewkę przez którą możemy ujrzeć rzeczywistość w sposób zmuszający do głębokiej refleksji. Dawno się tak nie ubawiłem, dawno nie czytałem tak dobrej książki - dla mnie mistrzostwo! Pierwszy rozdział przeczytałem dwukrotnie, drugi raz smakując słowa, bo nie mogłem uwierzyć, że może być coś równie dobrego jeśli nie lepszego niż Trociny! Na pewno do niej wrócę ponownie albowiem przypomniała mi zapomnianą już prawie przyjemność czytania!

Chapeau bas!

Kapitalny opis misterium upadku Stefana Kołtuna stanowiący soczewkę przez którą możemy ujrzeć rzeczywistość w sposób zmuszający do głębokiej refleksji. Dawno się tak nie ubawiłem, dawno nie czytałem tak dobrej książki - dla mnie mistrzostwo! Pierwszy rozdział przeczytałem dwukrotnie, drugi raz smakując słowa, bo nie mogłem uwierzyć, że może być coś równie dobrego jeśli nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
312
312

Na półkach:

Absolutne mistrzostwo!

Absolutne mistrzostwo!

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    457
  • Chcę przeczytać
    379
  • Posiadam
    125
  • Teraz czytam
    12
  • 2015
    9
  • E-book
    5
  • 2015
    5
  • Ulubione
    4
  • E-booki
    4
  • Literatura polska
    4

Cytaty

Więcej
Krzysztof Varga Masakra Zobacz więcej
Krzysztof Varga Masakra Zobacz więcej
Krzysztof Varga Masakra Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także