rozwińzwiń

Dziennik hipopotama

Okładka książki Dziennik hipopotama Krzysztof Varga
Okładka książki Dziennik hipopotama
Krzysztof Varga Wydawnictwo: Wydawnictwo Iskry biografia, autobiografia, pamiętnik
636 str. 10 godz. 36 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Iskry
Data wydania:
2020-08-20
Data 1. wyd. pol.:
2020-08-20
Liczba stron:
636
Czas czytania
10 godz. 36 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324410736
Średnia ocen

7,7 7,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Nadzieja Joanna Bator, Waldemar Bawołek, Grzegorz Bogdał, Katarzyna Boni, Wojciech Chmielarz, Sylwia Chutnik, Jacek Dehnel, Julia Fiedorczuk, Natalia Fiedorczuk, Joanna Gierak-Onoszko, Mikołaj Grynberg, Magdalena Grzebałkowska, Ignacy Karpowicz, Urszula Kozioł, Hanna Krall, Małgorzata Lebda, Ewa Lipska, Jarosław Mikołajewski, Andrzej Muszyński, Wiesław Myśliwski, Jacek Napiórkowski, Łukasz Orbitowski, Magdalena Parys, Grażyna Plebanek, Małgorzata Rejmer, Paweł Piotr Reszka, Agata Romaniuk, Paweł Sajewicz, Dominika Słowik, Jerzy Sosnowski, Filip Springer, Andrzej Stasiuk, Juliusz Strachota, Ziemowit Szczerek, Mariusz Szczygieł, Olga Tokarczuk, Przemysław Truściński, Grzegorz Uzdański, Krzysztof Varga, Adam Wajrak, Ilona Wiśniewska, Aleksandra Zielińska
Ocena 6,8
Nadzieja Joanna Bator, Walde...
Okładka książki Europa. Opowieści podróżne Anna Arno, Dorota Chojnowska, Piotr Jagielski, Jarosław Klejnocki, Marcin Kydryński, Robert Makłowicz, Jarosław Mikołajewski, Katarzyna Nizinkiewicz, Marek Pernal, Małgorzata Rejmer, Michał Rusinek, Andrzej Stasiuk, Witold Szabłowski, Krzysztof Varga, Adam Wajrak, Paulina Wilk
Ocena 6,5
Europa. Opowie... Anna Arno, Dorota C...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,7 / 10
126 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
261
60

Na półkach: , ,

Sporo tutaj bliskich mi emocji. Znalazłem w niej też kilka filmów po które sięgnę.

Sporo tutaj bliskich mi emocji. Znalazłem w niej też kilka filmów po które sięgnę.

Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach:

….Dlaczego tak jest, że czytelnictwo wciąż po dnie szoruje, kraj po prawdzie analfabetów, nikt nie czyta książek, a zarazem produkcyjniaki sensacyjne, kryminalne, erotyczne sprzedają się szaleńczo, są autorzy, którzy po kilka milionów egzemplarzy opchnęli? (...) Jasna sprawa, że proza użytkowa, rozrywkowa, jednorazowa, koślawa literacko, jałowa znaczeniowo, żadna jakościowo zawsze wiele znaczyła, ale dzisiaj niemal tylko taka znajduje admiratorów, z małymi wyjątkami. Niebywała degrengolada gustu czytelniczego nastąpiła, co zawsze jest objawem poważniejszej choroby społeczeństwa. Kapitalizm się w Polsce przyjął, ale za to mieszczaństwo nie chwyciło. To mieszczaństwo, które czyta, myśli, analizuje, to mieszczaństwo admirowane przez Manna czy Maraia, nawet jeśli ograniczone swymi uprzedzeniami, kabotynizmem i przyziemnością, to jednak posiadające aspiracje kulturalne.…

Filipika to równie wspaniała, jak słuszna i zbawienna. Nawet mnie niepokoi, jak bardzo, jak często i w jak wielu sprawach - nie tylko książek dotyczących, lecz w zasadzie wszystkich (no, może oprócz opinii o Myśliwskim),zgadzam się z tym, co pisze Krzysztof Varga, jeden z moich ulubionych autorów. Stosuje się do niego zawsze obca większości zasada Maraia, aby pragnienia nie zaspokajać wodą z kałuży.

W tych ramach trzy tematy w zasadzie tylko go interesują: coraz bardziej spsiała kultura (z naciskiem na książki, w nieco mniejszym stopniu film, teatr i muzykę),coraz gorszy los Polski (nie tylko pod buciorem obecnej władzy, ale i także z takim ludem, jaki jest),coraz bardziej polski a nie powszechny Kościół katolicki.

Varga ma też rzadką cechę pisania tego, co chce napisać, a nie tego, co według innych napisać był powinien. No i „przywala” także, a może przede wszystkim, „swoim”, bo w sumie to najważniejsze. Cóż mnie bowiem w sumie obchodzą „tamci” – deklaruje, czemu ja przyklaskuje. Acha – co jeszcze rzadsze: nie oszczędza również i siebie.

Bo tak kiedyś były pisane dzienniki - choćby Tyrmanda czy Konwickiego, którzy równie bezceremonialnie wymierzali sprawiedliwość widzianemu światu - by już nie cofać się bardziej w czasie i poza Polskę wychudzić. Dzienniki, to nie ciepły budyń, droga publiczności - mdły i bez wyrazu, ale "wszystkim" smakujący....

Autor ocenia każdego nie z uprzedzenia, ale według rzeczywistych „zasług”. Stąd mocno krytyczne opinie np. o knotach Polańskiego („Oficer i szpieg”) czy Holland („1983”). Dlatego też nie oszczędza i drugiej strony, pisząc np. o „przerażającym imbecylizmie młodej lewicy”. Albo: ”Zarówno prawicowi, jak i lewicowi publicyści są nade wszystko narcyzami, a z każdego niemal ich tekstu aż zionie wręcz samozadowoleniem i autoerotycznym sapaniem”.

Nieco cytatów – czyli bardzo dużo….

Książek jest za dużo, z czego 9/10 to chłam którego żadna straż pożarna nie dałaby rady spalić.

Nieznośne jest to gadanie, że lepiej, by ludzie czytali Lipińską i Mroza, niż nic nie czytali - otóż lepiej, żeby nic nie czytali.

Czytelnicy chcą fabuł nie wątłych , ale galopujących, pełnych zwrotów akcji, choćby niedorzecznych. Pożądają niewiarygodnych fabuł, które uwolnią ich z oków samodzielnego myślenia. Nie chcą poświęcać czasu na własną interpretację, ale łakną, by autor za nich zdecydował, w którą iść mają stronę.

Kiedyś słowa "sprzedać się" były nacechowane negatywnie, dziś "sprzedanie się" oznacza sukces. Pozycję pisarza wyznacza (...) liczba sprzedanych egzemplarzy, nie zaś wartość artystyczna, skoro nie istnieje krytyka literacka, która mogłaby w sposób dostępny dla szerokich mas czytelniczych wartościować książki, budzić debatę, a nawet awanturę.

Nigdy jeszcze nie doświadczaliśmy takiej inwazji produktów zamiast powieści. Co ja mówię – półproduktów, ćwierćproduktów i w sumie nie byłoby aż takiego problemu, gdyby owe półprodukty nie wyniesione zostały na piedestał jako prawda najprawdziwsza i promowane przez speców od marketingu jako realne arcydzieła, a lansowane później przez dyspozycyjnych recenzentów.

Pęd recenzentów i recenzentek do robienia cunnilingus
autorkom nieudacznym kryminałów, wyścig do czynienia fellatio autorom niedorzecznych produktów sensacyjnych oraz sprawiania anilingus tym, którzy rodzą fałszywki prawdziwej prozy, przybiera na sile.

O książkach piszą ludzie bez żadnego bagażu kulturowego – dla nich literatura zaczęła się dzisiaj rano, najdalej wczoraj wieczorem. W powieści widzą wyłącznie fabułę, jedynie intrygę oraz akcję, żadne konteksty kulturowe im się nie wyświetlają, bo nie znają ich. (...) Nie pojmują aluzji literackich i nawiązań do dziedzictwa kulturowego, dzięki czemu każda siermiężna fabuła powieściowa może być dla nich sensacyjnym odkryciem.

Jeśli głównym sensem przyznawania Nike jest zrobienie na złość Glińskiemu, to lepiej nagrodę zlikwidować. (…)

Mówienie o Wildsteinie wynosi Wildsteina, a poniża laureata Nike. (…) Ta nagroda wizerunkowo i tak już ledwo się czołga.

To pozorny paradoks - tracić czas na oglądanie seriali, a zarazem uważać, że w ten sposób ratuje się przed uciekającym czasem.

Do mnie nawet sama Agnieszka Holland powiedziała: "Spierdalaj stąd!", chcę się pochwalić, ale się wstrzymuję.

W filmach Vegi nie ma żadnych postaci pozytywnych, a świat ukazany jest jako walka zła ze złem, zwalczanym przez jeszcze większe zło, wszystko jest brutalne, chamskie, prostackie. Po 3 miliony widzów meldują się na każdym prostackim filmie Vegi, czy też dwugodzinnym chaotycznym teledysku o kurewstwie, złodziejstwie i przemocy. Vega zrozumiał polskie społeczeństwo,

Wszystkie te piosenki (Dawida Podsiadły) to hymny na cześć oportunizmu, konformizmu i wygodnictwa. Piosenki bez żadnej dramaturgii, niezmuszające do najmniejszego wysiłku. Wchodzące w uszy jak przecier marchewkowy dla niemowlaka. Ostentacyjnie aspołeczne, apolityczne, jeśli indywidualistyczne, to nie jako wyraz woli walki jednostki ze światem, systemem, przeciwieństwami życia, ale deklaracja prywatności i trzymania się z dala od zaangażowania.

Nie wierzę nie tylko, że Polacy są społeczeństwem, ale nie wierzę już nawet w to, że są narodem - są wyłącznie ludem.

To nie wolność jest umiłowanym stanem Polaków, ale chaos i anarchia. W pętach wolności Polak nie jest w stanie wytrzymać, ponieważ wolnością dla niego jest wyłącznie jego własna, osobista, warcholska władza. Polacy są antypaństwowi, co wcale nie znaczy, że są antyrządowi. (...) Oni są przeciw instytucji państwa.

Wolność po polsku oznacza wolność od rozumu, od sztuki, od literatury, od refleksji. Wolność oznacza jedzenie, picie i popuszczanie pasa, albowiem żyjemy w nieustających czasach saskich i jedynie upadek państwa oraz utrata państwowości jest w stanie zmobilizować gnuśny intelektualnie naród do jakiegokolwiek ruchu mózgiem.
Polacy tak naprawdę nie znoszą Zachodu za to, że jest Zachodem, a nie Wschodem, że nie jest słowiańskim wariactwem. Polakom bliżej do Rosji, tyle że nie mogą się do tego przyznać.(...) Ksenofobia polska ma swoje źródła w głębokim zruszczeniu. Och, gdybyż Rosja była przynajmniej katolicka! Wtedy moglibyśmy ją kochać otwarcie.

Nie jest prawdą, że istnieje jakaś rzekoma pogarda elity dla ludu, to lud lekceważy elitę, a przynajmniej czuje do niej nieufność. To nie tyle niechęć do wykształconych, do artystów, ale lekceważenie ich osiągnięć, albowiem istotą życia ludu jest trwanie w oderwaniu od perspektywy dłuższej niż życie ludzkie

Ktoś puszczający głośno przy otwartych oknach przeboje discopolowe nie będzie ofiarą prześladowań sąsiedzkich, nie tylko dlatego, że pewnie fan disco polo może dać w mordę, jak mu się grzecznie zwróci uwagę, ale też dlatego, że jest to akceptowalne. Paździerz ma większe prawo do istnienia.

Jak sobie Polacy stworzą własnego Boga, a nie czcić będą zapożyczonego, napiszą Stary Testament, stworzą własny dekalog i odpowiednią ilość przykazań i zakazów, doświadczą prawdziwych prześladowań, będą się błąkać po pustyni lat czterdzieści, przejdą przez Morze Czerwone i ten Bóg przez nich stworzony do nich osobiście się zwróci, to wtedy będą mogli mówić, że są narodem wybranym.

Nigdy nie umiera się za Polskę, nie pada na placu boju za ojczyznę, bo to są byty teoretyczne. Zawsze ginie się za głupotę rządzących, za ograniczenie umysłowe przywódców państwa. Tak jak w czasie wojny dziadkowie, a może pradziadkowie (...) ginęli nie za wolną Polskę, ale za tępotę ministra Becka, za tchórzostwo i tromtadrację Rydza-Śmigłego, za biedę, indolencję i egotyzm Rzeczypospolitej. Tak samo ci czterej może za kilka, kilkanaście lat będą ginąć za arogancję obecnej władzy, za imbecylizm przedstawicieli tak zwanej klasy politycznej, za brak wyobraźni podbudowany retoryką godnościową.

Dziś rocznica kapitulacji Powstania Warszawskiego. Świętowana z należytym zadęciem i bez większej refleksji. Jakie były korzyści z powstania? Żadne. Jakie straty? Zniszczone całe miasto, dwieście tysięcy zabitych cywilów, dziesięć tysięcy powstańców przy niemiecki stratach dziesięciokrotnie mniejszych. Na jednego zabitego Niemca - dziesięciu zabitych warszawiaków. Polityczne zyski? Mniej niż zero. Sława na świecie? Niemal żadna. Zyski reklamowe dla sprawy polskiej? Śmieszne. Jeśli ktoś pomógł Rosjanom zaprowadzić komunistyczne porządki w Polsce, to także ci, którzy zadecydowali o wybuchu powstania.

Nie to, że Polacy nie czytają książek bądź że czytają ich coraz mniej, jest problemem – to problem niewielki przy tym, że czytają książki kretyńskie. A największy problem w tym, że czytają książki prostacko, źle napisane, z użyciem jak najmniejszego zasobu słów.

Największym nieszczęściem XX wieku była I wojna światowa, która rozbiła w drobiazgi CK Monarchie i urodziła Polskę na nieszczęście Polaków i Europy (...) ponieważ nigdy się nie nauczyła i nie nauczy doceniać swojego istnienia i zawsze, na wszelkie, często najbardziej wyrafinowane sposoby będzie się starała swą wolność i swe istnienie pogrzebać.

Nienawiść tak buzuje wśród Polaków, że na razie mordują masowo ptaki, bo jeszcze nie nabrali odwagi mordowania przedstawicieli swojego gatunku, o czym fantazjują po cichu albo w zaufanym gronie, a co bardziej rezolutni w tzw. mediach społecznościowych, tych elektronicznych gadzinówkach.

Wszyscy wokół nieustannie się obrażają, są obrażeni, za chwilę będą obrażeni, nie mogą doczekać się, aż ktoś ich obrazi.

Zawód dziennikarza tak sprostytuowany jest, że w istocie prawdziwa prostytutka, nie mówiąc o złodzieju i oszuście, ma lepsze w społeczeństwie notowania.

Dawało się zauważyć, jak to miasto osuwa się w bazarową taniość, jak dziadzieje, jak wraca jego bylejakość, tandetność – na Nowym Świecie słychać było disco polo, a prostackie dziewuchy w odpustowych i tanio seksownych ubraniach bluzgały bez wstydu, wiedzione swym dresiarskim instynktem. W knajpkach picie wódki i zbiorowe ryki, bez stylu, a raczej ze stylem remizowym.

Jeśli jest miejsce w Polsce, które tak nisko spadło z pozycji legendy, miasta nawiedzanego, i zasiedlanego przez artystów, pisarzy - Witkacy i Żeromski, Makuszyński i Kasprowicz, Młoda Polska i międzywojnie - to nie ma bardziej upadłego niż ta straszliwa stolica Tatr.

Tak też właśnie Polskę postrzegam, Polskę dzisiejszą, Polskę wygrażającą wszystkim wkoło, sąsiadom, Europie, światu.

Im gorzej w służbie zdrowia i edukacji, tym większe wzmożenie budowania nowych muzeów i kościołów. Im gorzej z czytelnictwem, im szybciej kretynieje naród, a przyszłość jawi się w niebezpiecznych kształtach – tym więcej hołubienia przeszłości, tym głośniejsze o dawnej chwale i męczeństwie perory. Im ziemskie życie silniej dojmujące, tym głośniejsze zawodzenia z ambon o konieczności powrotu do wartości duchowych. Budować muzea, świątynie, kaplice, stawiać pomniki, ustanawiać nowe święta narodowe – oto pomysły władzy na walkę z wyzwaniami przyszłości. Zamknąć się w kruchcie oraz izbie pamięci i tam czekać na ostateczną klęskę.

Stało się tak, że każdy manifestujący religijność Polak wydaje mi się przepełnionym nienawiścią i uprzedzeniami fundamentalistą. Nie jest to moja wina- to wina Kościoła, bo robił wszystko, by jego wierni zaczęli być kojarzeni z zabobonem, nietolerancją, czarnosecinnością, myśleniem pogromowym.

To wiara czysto obrzędowa, płytka jak kałuża, za to wrzaskliwa i agresywna. Bo jest emanacją nie potrzeb duchowych, ale braku poczucia bezpieczeństwa, pragnieniem plemiennej wspólnoty, wyrazem frustracji i przykrywką dla nienawiści, oportunizmu i tchórzostwa. Katolicyzm jest tu tylko sztafażem, cienką warstwą lakieru na brudnym, zardzewiałym wraku tożsamości.

Tymczasem biskupi zaapelowali o sto dni trzeźwości dla uczczenia stu lat niepodległości. To jest moment, kiedy mam nieprzepartą chęć natychmiast się urżnąć w trupa.

Osobiście rozpaczam, że w Polsce w złotym wieku XVI zwyciężyła kontrreformacja, Polska nie jest dziś krajem luterańskim bądź kalwińskim.

Papież żonaty i dzieciaty byłby prawdziwym uosobieniem chrześcijańskiej miłości i troski o rodzinę, która ponoć tak bardzo leży Kościołowi na sercu.

Dopóki nie zobaczę, jak procesje obnażonych księży biczowników idą ulicami, szarpiąc sobie plecy kolcami pokutnych pejczy, wszelka rozmowa nie ma sensu.

….Dlaczego tak jest, że czytelnictwo wciąż po dnie szoruje, kraj po prawdzie analfabetów, nikt nie czyta książek, a zarazem produkcyjniaki sensacyjne, kryminalne, erotyczne sprzedają się szaleńczo, są autorzy, którzy po kilka milionów egzemplarzy opchnęli? (...) Jasna sprawa, że proza użytkowa, rozrywkowa, jednorazowa, koślawa literacko, jałowa znaczeniowo, żadna jakościowo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1087
195

Na półkach: ,

Cóż, na dwoje babka wróżyła. Obok porywających i trafnych diagnoz pozbawione obiektywizmu wyziewy nienawiścina poziomie facebookowego hejtu: pedofilia jest tylko w Kościele, ani słowa o świeckiej, papeż był wszechmogący i wszechwiedzący, że wiedział o wszystkim nawet w najmniejszej pipidówie, a w tamtych latach rzeczywiście pedofilia to był największy problem, wcale nie komunizm, oskarża Kościół o pazerność, żądzę władzy, itd. itp. jak gdyby to nie były cechy większości ludzi, a na pewno polityków, krytykuje Maraiego za złe oceny kontrkultury lat 50/60, sam Varga "jedzie" po współczesnych, narzekając na to, że kultura wyższa umiera, nastaje na Adama Zagajewskiego, po czym kupuje na Amazonie za 400 funtów wszystkie dzieła Bacha, pomieszanie zatem z poplątaniem. To, czego nie mogą jedni, Varga może. Pedofilie oczywiście należy potępiać i zwalczać, ale kiedy się oskarża o nią tylko księży, to jest to tendencyjne co najmniej, a kiedy nie zarzuca się politykom, że niczego nie robią, by uchwalić ustawy przeciwko pedofilom, by ograniczyć to negatywne zjawisko wszędzie i ułatwić jego wykrywalność, to już brzmi jak czysta demagogia. Co, papież wiedział o pedofilii i nic nie robił, a politycy o niej nie wiedzą? Z jednej strony Varga wychwala samodzielne myślenie, by zaraz użyć argumentów z konformistycznego i myślącego zero-jedynkowo tłumu, aby tylko dowalić wrogowi, którego sobie uroił. Takie buty. Obok tego jest jednak sporo fajnych fragmentów, diagnoz, opinii, z którymi się zgadzam, ponieważ też widzę, jak kultura wyższa upada, a każdy kto jest jeszcze jej wyznawcą - jak ja - bywa wyzywany od snobów, pseudo intelektualistów itd. Varga zatem porusza też istotne i bolesne tematy. Czytelnictwo w Polsce to pozór, który wygląda dobrze na targach książki, ale w domach nie ma odzwierciedlenia. Prawda. Varga przybliża wielu zapomnianych pisarzy, a wśród nich taki tuz jak Szczypiorski i jego "Msza za miasto Arras". Słusznie. Zatem każdy musi sobie sam wyrobić opinię, a ja i polecam, i nie polecam równocześnie.

Cóż, na dwoje babka wróżyła. Obok porywających i trafnych diagnoz pozbawione obiektywizmu wyziewy nienawiścina poziomie facebookowego hejtu: pedofilia jest tylko w Kościele, ani słowa o świeckiej, papeż był wszechmogący i wszechwiedzący, że wiedział o wszystkim nawet w najmniejszej pipidówie, a w tamtych latach rzeczywiście pedofilia to był największy problem, wcale nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
508
508

Na półkach:

Diariusz Krzysztofa Vargi czyta się znakomicie, gdyż autor rozpięty między euforią, a krańcową depresją, jak sam twierdzi, jest w tym cyklofrenicznym tańcu bardzo szczery, do tego mocno kąśliwy z nielicznymi akcentami przewrotnego humoru, co przecież tak lubimy. Chadzając na spektakle , do kina, na rozdania nagród, wiele czytając, także artykułów prasowych, wychwytuje bystrym spojrzeniem to, co najważniejsze, ale też punktuje wtórność, przypochlebność, bylejakość i stawianie samym sobie pomników. Podobnie życie polityczne leży w centrum jego zainteresowań, jak i chyba każdego, kto żyje w tym kraju i ma jakiekolwiek własne zdanie. A że zapiski obejmują lata 2018-2019 i 3 miesiące roku pamiętnego, czyli pierwszego roku pandemii, to nie jest nudno, oj nie…

Z mnóstwem rzeczy zgadzam się w całości, z niektórymi w części, choć nigdy nie potrafiłabym ująć tego z tak bezpardonowym, złośliwym humorem i jednocześnie tak trafną diagnozą. Spojrzenie na Polskę bez taryfy ulgowej, z dużym krytycyzmem, choć trzeba dodać, że oberwało się wszystkim stronom sceny politycznej, lewicy, prawicy i liberałom. I to się chwali, świadczy bowiem o obiektywizmie, a nie stawaniu bezrefleksyjnie za jednymi przeciwko drugim dla zasady, jak to się obecnie dzieje. „Jak o Polsce przez chwilę choć nie mówisz, w uwielbieniu wręcz dla ilustracji to zaraz Polska przyleci w swych ufajdanych śpiochach i zacznie wrzeszczeć bezzębną paszczą dziecięcą, że nikt się nią nie zajmuje, nikt nie dopieszcza, nie karmi, nie bierze na ręce, nie całuje, nikt grzechotką nie macha, o jej wyjątkowości szczebiocąc.” Czyż nie tak właśnie jest? Nieważne, że coraz częściej mówi się o nas źle, odwrócimy argumenty na nice i tak wyjdzie na nasze.

Stan polskiej kultury, tej masowej, budzi we mnie podobne zdumienie. Szalona popularność miernej jakości influencerów, pogodynek i prowadzących śniadaniówki, wręcz kultu i dyktowanie wszelkich trendów, którego nie rozumiem, podobnie jak wywlekania najintymniejszej prywaty na socialach. Zachwyt nad produkcyjniakami Mroza, które nijak się mają do kryminałów Krajewskiego czy Miłoszewskiego, którego lubię od pierwszego horroru „Domofon”, ten i tak jest dla mnie numer one przed całą resztą jego kryminałów. Łączę się też z autorem w uwielbieniu wręcz dla ilustracji Marcina Szancera. Moje dzieciństwo także ubarwił i zaczarował grubaśny zbiorczy tom „Pana Kleksa”, który leży sobie do dzisiaj na półce, a korzysta z niego kolejne już pokolenie w rodzinie.

Teraz już rozumiem, czemu Salman Rushdie nie dostał Nobla, choć zasłużył na niego jak nikt inny. Oburzenie Vargi na obłudę Szwedzkiej Akademii, jego zacieranie rąk z powodu skandalu, jaki w 2018 roku rozszedł się głośnym echem na świecie rozumiem także. Podobne wrażenia mam jeśli chodzi o festiwale filmowe, o Oskary, bardziej niż wartość artystyczna liczy się bowiem poprawność polityczna, czy też aktualność w stosunku do bieżących wydarzeń i trendów.

W Dzienniku mamy sporo ciekawych spostrzeżeń dotyczących procesu wydawniczego, promocji, faworyzowania prozy literaturopodobnej, która zalewa rynek, zaduszając książki wartościowe, lecz wymagające większej uważności i trudniejsze w odbiorze. To temat nośny też od jakiegoś czasu w sieci. Pisarze zwracają uwagę na pierwszorzędną rolę promocji, która może książkę marną wynieść na piedestał, a literaturę znakomitą zepchnąć w przepaść nieistnienia. Liczy się siła przebicia w social mediach, lans, lajki i serduszka. Wyobraźmy więc sobie, co będzie, gdy pisać za ludzi zacznie sztuczna inteligencja, produkować literaturę na kilogramy…

Sporo inspiracji czerpię z Dzienników dla siebie, widzę o ilu książkach i pisarzach niewiele słyszałam, albo słyszałam i jednak zignorowałam. Będzie co nadrabiać. Wszechstronne te zapiski, więc tym bardziej wciągające. Przeczytałam nawet strony poświęcone futbolowi, który pozostawał i pozostaje poza kręgiem moich zainteresowań. Tutaj zaś bardzo smakowity był cały kontekst osnuty wokół piłki.

I to pytanie, powracające natrętnie: czy artystę i jego sztukę da się oddzielić od człowieka i jego poglądów, czy można podziwiać dzieło i nie myśleć o tym, że twórca był obrzydliwym antysemitą albo ubeckim entuzjastycznym donosicielem. Odpowiedź jest trudna.

Zrzucanie wielkich z piedestału, ba, przyznanie się ot tak, po prostu, że czytało się powieści Myśliwskiego, bo „czułem obowiązek ich przeczytania, jak chłop czuje obowiązek pracy w polu”, choć ta proza nijak mu nie leżała, szczere i odważne, jak i cały dziennik zresztą. Czytam i wiem, że fakt, iż mnie Myśliwski uwodzi mądrością, taką ponad, i pięknem języka jest w porządku, gdyż literatura jest tak różnorodna, że każdy może w niej szukać i znaleźć coś zupełnie innego. Poznając zdanie innych może je skonfrontować ze swoim i polemizować z nim zaciekle, jeśli ma ochotę. O to wszak idzie, by toczyła się dyskusja.

Przemawia do mnie brak w Dzienniku umizgiwania się do jakiejkolwiek grupy, a także otwarte podsumowanie tego, co się w życiu zaniedbało i czego już nie da się zmienić. Razi zaś trochę rozgoryczenie i rozczarowanie, jakie biją z tekstu. Więcej tu mroku niż światła, sarkazmu i krytyki niż akceptacji. Czyżby autor naprawdę w tak ponurych barwach widział naszą rzeczywistość?

To prawda, że „pióro polskie skażone, z jednej strony groteską, a z drugiej patosem (…)”,ale jest jeszcze sporo dobra pośrodku. Jest magia Macieja Płazy i, nieco inna, Wita Szostaka, jest cięte pióro Zyty Rudzkiej, Mikołaj Łoziński, Marek Bieńczyk, Dominika Słowik, Jacek Dukaj, młodziutki Łukasz Barys… można by jeszcze długo wymieniać. A promowanie się poprzez stwarzanie swojego wizerunku, spójnego, przemyślanego, choćby nawet niezgodnego z prawdą, w przypadku takich pisarzy jak Żulczyk czy Twardoch ani trochę mi nie przeszkadza. Myślę, że dobra literatura obroni się sama poprzez to, że pozostanie na rynku i będziemy do niej wracać, wyławiać ją cierpliwie spomiędzy kolejnych klonów 50 twarzy Greya i powielanych w kółko obyczajówek.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Diariusz Krzysztofa Vargi czyta się znakomicie, gdyż autor rozpięty między euforią, a krańcową depresją, jak sam twierdzi, jest w tym cyklofrenicznym tańcu bardzo szczery, do tego mocno kąśliwy z nielicznymi akcentami przewrotnego humoru, co przecież tak lubimy. Chadzając na spektakle , do kina, na rozdania nagród, wiele czytając, także artykułów prasowych, wychwytuje...

więcej Pokaż mimo to

avatar
291
226

Na półkach:

Książka zbędna i budząca zażenowanie. W pewnym wieku mężczyźnie, łatwo popaść w śmieszność. Zwłaszcza, gdy głowa siwa, a emocje pryszczate. Matka prosi by na pogrzeb ubrał się na czarno, a on ma ochotę na róż. Generalnie autor nikogo nie lubi, nikogo nie ceni i nie wiadomo po co prowadzi ten swój rejestr wydarzeń nieistotnych. Strata czasu.

Książka zbędna i budząca zażenowanie. W pewnym wieku mężczyźnie, łatwo popaść w śmieszność. Zwłaszcza, gdy głowa siwa, a emocje pryszczate. Matka prosi by na pogrzeb ubrał się na czarno, a on ma ochotę na róż. Generalnie autor nikogo nie lubi, nikogo nie ceni i nie wiadomo po co prowadzi ten swój rejestr wydarzeń nieistotnych. Strata czasu.

Pokaż mimo to

avatar
65
52

Na półkach:

Poniedziałek- marność. Wtorek- marność. Środa- marność. Czwartek- marność. Piątek - żałość. Czy ta wyliczanka nie podpada pod spojlerowanie? Wszyscy, którzy po dzienniku Vargi spodziewali się swego rodzaju felietonów pisanych nie co tydzień, a co dzień, srogo się zawiodą. Owszem, natrafimy tu i ówdzie na typową dla Vargi ironię, ale przede wszystkim trafiać bedziemy na typowe dla tego dziennika zrzędzenie. Autor zrzędził sobie codziennie po trochu, my dostajemy od razu dużą dawkę. A przecież o tym, że marność nad marnościami, wszystko marność, wiemy już od Koheleta. Nawet bez czytania.

Poniedziałek- marność. Wtorek- marność. Środa- marność. Czwartek- marność. Piątek - żałość. Czy ta wyliczanka nie podpada pod spojlerowanie? Wszyscy, którzy po dzienniku Vargi spodziewali się swego rodzaju felietonów pisanych nie co tydzień, a co dzień, srogo się zawiodą. Owszem, natrafimy tu i ówdzie na typową dla Vargi ironię, ale przede wszystkim trafiać bedziemy na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
300
300

Na półkach:

„Upiorny, samotny sylwester, bez alkoholu, bez jedzenia, bez muzyki, bez baloników na druciku”. (str.571). W mieszkaniu na Asfaltowej pojawiały się także demony
Lubię czytać Vargę, a na „Dzienniki” szczególnie się cieszyłem, tym bardziej, że byłem po lekturze dzienników Twardocha, które prawie żadnej satysfakcji mi nie dały.
A Varga? Varga jest całym sobą. Wczesne spacery połączone z zakupami, bystre spojrzenie na poranne niebo, potem księgarnie, antykwariaty (fantastyczne są te jego zakupy!),wieczorami przyjęcia, premiery kinowe, teatralne, a w domu muzyka, czytanie książek. Tytan pracy – dzienniki, nowa powieść, felietony do gazety, książka o Nienackim. No i wyprawy na spotkania autorskie i inne spotkania, których jest mnóstwo.
I taki świat spotkań z ludźmi pisarz bardzo lubi. I lubi swoją ciętą ripostę, dowcipny passus, ironię.
Jest też mnóstwo jego prywatnych kontaktów, pojawiają się znani muzycy, aktorzy, filmowcy, pisarze – często wydawało mi się, że Varga zna wszystkich.
Ten wirtuozersko napisany dziennik pozostanie we mnie na długo. I na pewno nie zapomnę pluszowego hipopotama na tylnym siedzeniu samochodu. Zresztą Autor bardzo mi hipopotama przypomina.
„Przy otwartych na oścież wszystkim oknach i włączywszy głośno nową płytę Morrisseya, odtańczyłem samotnie paralityczno-witalistyczny taniec, w którym zogniskowała się cała moja rozpacz, cała nadzieja, cała moja głupota i cała mądrość, cała moja starość wraz z nieposkromioną młodością. Całe moje pragnienie życia i zarazem pełna świadomość śmierci, która się zbliża tanecznym a wdzięcznym krokiem. Kiedy zadzwoni do mych drzwi i zapyta, czy chcę się z nią kochać?
Jeśli nie umrę, to będę żył, jeśli zaś umrę, to będę martwy.” (str. ostatnia.)

„Upiorny, samotny sylwester, bez alkoholu, bez jedzenia, bez muzyki, bez baloników na druciku”. (str.571). W mieszkaniu na Asfaltowej pojawiały się także demony
Lubię czytać Vargę, a na „Dzienniki” szczególnie się cieszyłem, tym bardziej, że byłem po lekturze dzienników Twardocha, które prawie żadnej satysfakcji mi nie dały.
A Varga? Varga jest całym sobą. Wczesne spacery...

więcej Pokaż mimo to

avatar
253
197

Na półkach:

Dobrze się to czyta, choć niektóre wątki te obsesyjnie powracające są nieco męczące i mimo że szczere, to dla mnie, zwykłego czytelnika były nazbyt pretensjonalne i w sumie banalne. Najmocniejsze fragmenty o literaturze. Ach, no i niedosyt, bo dziennik kończy się na początku pandemii. Mam nadzieję, że Autor, jako wytrawny felietonista nie przepuścił okazji i pisał dalej. Obyśmy mogli przeczytać drugi tom dzienników. Panie Krzysztofie, a niech to będzie "Dziennik nietoperza".

Dobrze się to czyta, choć niektóre wątki te obsesyjnie powracające są nieco męczące i mimo że szczere, to dla mnie, zwykłego czytelnika były nazbyt pretensjonalne i w sumie banalne. Najmocniejsze fragmenty o literaturze. Ach, no i niedosyt, bo dziennik kończy się na początku pandemii. Mam nadzieję, że Autor, jako wytrawny felietonista nie przepuścił okazji i pisał dalej....

więcej Pokaż mimo to

avatar
206
187

Na półkach:

Ciężka lektura.Autor przechodzi kryzys wieku średniego, nie ma dziewczyny i jest mu źle.Plus za kilka mądrych słów i spostrzeżeń na temat ogólnego zidiocenia społeczeństwa, kościoła i władzy.@.

Ciężka lektura.Autor przechodzi kryzys wieku średniego, nie ma dziewczyny i jest mu źle.Plus za kilka mądrych słów i spostrzeżeń na temat ogólnego zidiocenia społeczeństwa, kościoła i władzy.@.

Pokaż mimo to

avatar
113
47

Na półkach: ,

Ni tak ni owak, autor wyjawia swoje kompleksy, na rynku wydawniczym i w stosunku do kobiet. W dziennikach opisuje z dnia na dzień jak otacza się sztuką, aby zrekompensować samotność i udręki życia.

Ni tak ni owak, autor wyjawia swoje kompleksy, na rynku wydawniczym i w stosunku do kobiet. W dziennikach opisuje z dnia na dzień jak otacza się sztuką, aby zrekompensować samotność i udręki życia.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    145
  • Chcę przeczytać
    121
  • Posiadam
    23
  • 2021
    8
  • 2020
    6
  • 2023
    5
  • Teraz czytam
    5
  • E-book
    4
  • Ulubione
    3
  • Kindle
    3

Cytaty

Więcej
Krzysztof Varga Dziennik hipopotama Zobacz więcej
Krzysztof Varga Dziennik hipopotama Zobacz więcej
Krzysztof Varga Dziennik hipopotama Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także