Pisarz, publicysta i naukowiec (chemik),urodzony w 1946 r. w Warszawie. Autor 8 książek (7 zbiorów opowiadań i 1 powieść). Literacki debiut przypada na rok 1980 — pierwsze opowiadanie Pojedynek ukazało się w tygodniku „Politechnik”; do dziś opublikował w czasopismach i książkach ok. 70 utworów. Jego utwory były tłumaczone na czeski i białoruski, a obecnie są przekładane na angielski i francuski. Laureat nagród literackich, m. in. miesięcznika „Fantastyka”, Polskiego Stowarzyszenia Miłośników Fantastyki oraz klubu SFAN, a za opowiadanie Klatka pełna aniołów otrzymał w 1995 r. nominację do ogólnopolskiej nagrody im. Janusza Zajdla. Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Autor ok. 100 esejów, artykułów i felietonów popularnonaukowych, publikowanych w prasie i czasopismach. Zakres tematyczny: zagrożenia cywilizacyjne, genomika, futurologia, odżywianie jako profilaktyka, sposoby upowszechniania nauki, rola słowa w cywilizacji obrazkowej, humorystyczna groteska. Twierdzi, że świat jest zbyt ciekawy, żeby poprzestawać na jednym zajęciu, stąd jego zainteresowania: pisarstwo, nauka, publicystyka, fotografia, podróże, nurkowanie i eksploracja wulkanów.http://zimniak.art.pl/
Jeżeli jesteście fanami fantastyki naukowej, a w szczególności twórczości Lema to mam dla Was książkę, która idealnie wpasuje się w Wasze gusta.
"Ku gwiazdom. Antologia Polskiej Fantastyki Naukowej 2021" od @wydawnictwo_ix to zbiór opowiadań inspirowanych twórczością Lema. Znajdziecie w niej niepowtarzalne opowiadania oddające lemowski klimat ale w dużo nowszej odsłonie.
Antologia świetnie łączy wyobraźnię z podstawą naukową, dzięki czemu całość nabiera wielce rzeczywistego rysu, który zaspokoi najbardziej wymagających czytelników tego gatunku. Znajdziemy tutaj opowiadania laureatów konkursu, jak i dzieła dobrze znanych autorów.
Wszystkie opowiadania są ciekawe i żadne nie było rozczarowujące. Podczas czytania poczułem nostalgię do czasów młodzieńczych, gdzie zaczytywałem się w prozie Lema. Ta antologia jest świetnym dowodem na to, że takie inicjatywy przysługują się czytelnictwu i propagowaniu fantastyki naukowej.
Zapnijcie pasy, złapcie za stery i przygotujcie się na podróż ku gwiazdom z prędkością warp.
Zbiór Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej z okazji setnej rocznicy urodzin Stanisława Lema. Tytuł zbieżny z kiepską powieścią Harry'ego Harrisona (nie polecam).
12 krótkich opowiadań, do których napisano aż dwa wstępy, plus dwa mini-eseje tematyczne. Pochodzą od laureatów dorocznego konkursu literackiego Fundacji z 2020 roku, oraz autorów "z dorobkiem" (?),dobranych przez redakcję wedle własnego uznania.
Przyznam szczerze, że w obu tych kategoriach nazwiska mówiły mi równie mało. Może to i lepiej, bo dzięki temu tomik był wolny od zmurszałego dziaderstwa, przekleństwa polskiej fantastyki od głębokich lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku do dziś.
Opowiadania miały spory rozrzut tematyczny i stylistyczny. Od poważnych dramatów, niektórych jakby pospiesznie wyrwanych (z poszarpanymi brzegami...) z jakiejś większej, space-operowej całości (?) po zabawnie humorystyczne. Ogólne wrażenie pozytywne i odświeżające, choć trochę psuły wrażenie:
Tekst tonący pod ciężarem wypełniającej go po brzegi wyszukanej terminologii matematyczno-fizycznej. Autor niewątpliwie dał popis specjalistycznej wiedzy słownikowej, ale mówię o jego dziele "tekst", bo "opowiadaniem" dałoby się go nazwać z pewnym trudem. Choć pomiędzy kwarkowo- bozonowo- kolapsowym bełkotem dało się jakoś tam mglisto wydedukować, iż zbyt hmm… *dogłębne* (?) modelowanie matematyczne (!) zjawisk kwantowych może doprowadzić do przebicia się z butami (n-wymiarowymi...) do cudzego wszechświata. No to może - ehem - uważajcie na tę wredną matematykę? Mnie tam już logarytmy zawsze wydawały się podejrzane...
Aż dwóch z dwunastu autorów zaczadziło do nieprzytomności rojeniami polsko-rosyjskiego "braterstwa", współpracy i miłości wszelakiej. Gdyby ktoś truł Wam o "profetycznym" potencjale fantastyki, zaśmiejcie mu się w twarz.
Najobrzydliwszy był drugi z nich, przepełniony bezbrzeżną, nieutuloną, i tragicznie nieodwzajemnioną miłością do komunizmu, Sowieckiego Sojuza i tzw. "przyjaźni polsko-radzieckiej". Mała próbka komicznie grafomańskiej, hardkorowo komunistycznej poetyki: "Zostawało tylko gołe jestestwo i cienka linia braterstwa łącząca z towarzyszami drogi." Z gęstwy analno-retentywnych detali technicznych wychodziło tyle, że alter-peerelowsko-sowieckie gieroje, beztroskim, nieustraszonym zawadiactwem z upodobaniem łamiący wszelkie zasady (apoteoza tupolewizmu...),zawsze ujarzmią nieprzyjazny kosmos i własny felerny ruski sprzęt na dokładkę. Huraa/urraa...
Takie zjawisko niby załapuje się na *fantastykę*, ale wyjątkowo odrażającą i oślizłą. W porównaniu z czymś takim, choćby rozedrgane macki ociekające śluzem wydawałyby się miłe, jak futerko kota. To jeden z paskudniejszych przypadków klątwy urodzenia w niewłaściwym miejscu i czasie.
Ostatnie z rozczarowujących opowiadań niby podążało za Lemowskim motywem przewodnim tego tomiku. Ale cóż z tego, że powierzchownie nawiązywało do genialnie błyskotliwej, mądrej, przenikliwej i głębokiej Podróży dwudziestej pierwszej, skoro w treści miało tylko parapsychiczno- quasi-religijne nonsensy? Dalej od wszystkiego, co stanowiło najcenniejszą wartość prozy Lema, już się nie dało.
Niemniej jednak - mimo powyższych zgrzytów - chyba jednak warto przeczytać ten zbiór.