rozwiń zwiń
Krzysztof

Profil użytkownika: Krzysztof

Warszawa Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 1 godzinę temu
403
Przeczytanych
książek
405
Książek
w biblioteczce
153
Opinii
1 767
Polubień
opinii
Warszawa Mężczyzna
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

Oj, nudne to było. Słabe, zaskakująco mocno spróchniałe i rozczarowujące.

Powieścidełko zbudowane na klasycznym schemacie: Ludzkość napotyka tajemniczy artefakt Obcych. Dzielni Astronauci krok po kroku próbują go badać. Odkryją to, zaskoczy ich tamto, z narażeniem życia wypuszczą się hen... I z każdym krokiem pytań raczej przybywa, zamiast ubywać.

Przez niemal półwiecze zainteresowań fantastyką przeczytałem już mrowie dzieł opartych na tym właśnie schemacie, zaczynając (chyba?) od zapomnianych już Borunia & Trepki. Ale po tysiąc pierwszym wciąż takim samym, sztampowym i nie wyróżniającym się niczym na plus, chciało się tylko jęknąć: Dosyć!

Na pewno nie sięgnę już po kolejne (jeszcze słabiej oceniane) pozycje z cyklu Ramy.

Dziełko Clarke jest literacko toporne, nudne i niewciągające nawet bardziej niż smętna przeciętna. Tempo niespiesznej, rachitycznej akcji dodatkowo rozbijają i spowalniają liczne wtręty z obrad biurokratycznych decydentów. Jeszcze stokroć nudniejsze od wydarzeń we wnętrzu Ramy i nic nie wnoszące do fabuły.

Niektóre z dywagacji Clarke wprost powalają żenadą. Jak na przykład dziaderskie erotomamidła o kobietach w nieważkości...

Jeśli cokolwiek mnie zaskoczyło to fakt, że książka sprawia wrażenie dużo_bardziej archaicznej i nadgryzionej zębem czasu, niż miała prawo wyglądać fantastyka wydana w roku 1973.

Jakoś ostatnio zachciało mi się sprawdzać, czy w pomijanych przeze mnie dotychczas "klasycznych" i "kultowych" pozycjach Asimova i Clarke kryje się cokolwiek więcej, niż w badziewiu, które już czytałem. Podejrzewałem, jaki będzie wynik, i niestety - zero zaskoczeń. Isaac Asimov i Artur C. Clarke to para bodaj najbardziej przecenianych i przereklamowanych anglosaskich pisarzy SF wszechczasów. Popularni, "obsypywani" i wychwalani pod niebiosa, byli przeraźliwie słabi literacko, na granicy grafomanii. Można się jedynie spierać, po której_stronie tej granicy...

To lektura dla czytelników z zacięciem badacza historii literatury SF. Dla pozostałych może być stratą czasu.

Oj, nudne to było. Słabe, zaskakująco mocno spróchniałe i rozczarowujące.

Powieścidełko zbudowane na klasycznym schemacie: Ludzkość napotyka tajemniczy artefakt Obcych. Dzielni Astronauci krok po kroku próbują go badać. Odkryją to, zaskoczy ich tamto, z narażeniem życia wypuszczą się hen... I z każdym krokiem pytań raczej przybywa, zamiast ubywać.

Przez niemal półwiecze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To (w przeważającej mierze) książka mająca usystematyzować historię prób nawiązania połączenia (w alegorii autora - pływania przez wzburzone morze) pomiędzy:
z jednej strony - wynikami eksperymentów i opisującą je matematyką (przy czym zgodnie z wydawniczą zasadą - "tylko żadnych wzorów!" - Baggott próbuje zastępować równania mniej odstraszającymi obrazkami...);
I z drugiej strony - dostępnymi naszemu pojmowaniu interpretacjami *rzeczywistości* kwantowej, dość skutecznie skrywającej (skrywających?) się za powyższymi. Czy jest ich wiele? Nieskończenie? A może przeciwnie - nie ma... żadnej ("Tu nie ma na co patrzeć!")?

Przyznam, że mam pewien kłopot z wystawieniem tej książce jednoznacznej oceny liczbowej (może powinien to być kubit*10..?).

Dla mnie największym zawodem okazał się Baggott jako wykładowca mechaniki kwantowej. Raz, że paskudnie w tym chaotyczny, a dwa - co gorsza - zupełnie rozminął się z moją osobistą mapą wiedzy/niewiedzy w tej dziedzinie. Po bardzo szczegółowych opisach warunków przeprowadzenia danego eksperymentu, prześlizgiwał się skrótami myślowymi nad uzyskanymi WYNIKAMI ("no, to przecież wszyscy wiedzą"?) do ponownie szczegółowych opisów postulowanych interpretacji. No, ale konkretnie CZEGO to interpretacje, na litość?

Z kolei największą korzyścią wyniesioną z tej lektury było nieoczekiwane naprowadzenie na to, czego praktycznie w niej... nie ma! Ale po kolei:

Plusem jest opis historyczny kolejnych teorii/prób interpretacji dotychczasowej wiedzy na temat mechaniki kwantowej. Od kanonicznej interpretacji kopenhaskiej, po... No właśnie - da się wytknąć braki i Wielkich Nieobecnych.

Choć przez niemal całą narrację wciąż napomykał o teorii pętlowej grawitacji kwantowej - książka jakoś tak nieoczekiwanie skończyła mu się, nim zdążył poświęcić LQG choćby najkrótszy akapit!

Podobnie z teorią superstrun i interpretacjami n-wymiarowymi. Nawet taki laik jak ja jest mgliście świadom istnienia *jakichś* interpretacji łamania nierówności Bella zakładających zmienne ukryte w dodatkowych wymiarach czasoprzestrzeni. Podobnie zagadka istnienia (lub nie) tajemniczej granicy między światem kwantowym a makroskopowym prosi się o choćby wspomnienie hipotez zakrzywionych wymiarów. Baggott w swoim przeglądzie teorii wydaje się jednak szczelnie zamykać w trzech wymiarach kartezjańskich (co najwyżej powielanych w wieloświatach). O tym, że również w *absolutnym* czasie i przestrzeni - przynajmniej lojalnie informuje.

Zaletą jest usystematyzowanie i klarowne rozłożenie opisywanych interpretacji na polu filozoficznym. Od biernego pesymizmu poznawczego - czyli minimalistycznego i (jak dla mnie) kapitulanckiego, anty-realistycznego podejścia kopenhaskiego, typu: "Zamknij się i licz! Tu nie ma na co patrzeć!", po czystą metafizykę - czyli coraz bardziej odjechane koncepcje wielo-świadomości i wieloświatów. Aha - i w międzyczasie nawet superpozycyjnych *wielowskazówek* w licznikach laboratoryjnych...

Tak, jak molierowski pan Jourdain w końcu zorientował się, że mówi prozą, tak ja po tej lekturze zorientowałem się, że jestem realistą (w sensie używanym przez Baggotta). W gruncie rzeczy, skazują mnie na to choćby moje słabości w matematyce...

Nieodwołalnie "spaliły" się dla mnie interpretacje "superpozycyjnych" wielo-świadomości (aż do poziomu białkowych cząstek w pojedynczych neuronach!) czy wielo-światów Everetta et consortes. Trochę żal znakomitej zabawy literackiej, jakiej dostarczały w "Peanatemie" Stephensona... Ale - sine ira et studio - są przeraźliwie nadmiarowe, patrząc przez krawędź ostrza brzytwy Ockhama. Jak słusznie zauważa Baggott - naukową [nie]weryfikowalnością nie różnią się istotnie choćby od "inteligentnego projektu" wyznawanego przez biblijnych fundamentalistów.

I na koniec o tym, co dla mnie *przy_okazji* tej lektury okazało się najważniejsze, mimo że w samej książce... prawie nic o tym nie ma. Stanowczo więc proszę dalej nie czytać, bo odtąd tekst już nie jest *splątany* z książką, tylko *dekoherentny* (czy może w *superpozycji*?) wobec jej zawartości...

Choć teoria fali pilotującej de Broglie-Bohma - jako jedna z wielu - w opisie Baggotta nie przyciąga jakoś szczególnej uwagi (a w dodatku jest teraz zupełnie "niemodna" wśród fizyków!), podążenie za odnośnikiem do eksperymentów z "wędrującymi kropelkami" - umieszczonym jakby od niechcenia na s. 210 - było dla mnie szokującym objawieniem, oświeceniem i Eureką!

Gorąco polecam odszukanie na Yotube doświadczeń z olejowymi mikrokropelkami wibrującymi na powierzchni cieczy (np. "Is This What Quantum Mechanics Looks Like?"). Te makroskopowe obiekty potrafią zdumiewająco odtwarzać i wyjaśniać tak enigmatyczne zachowania układów kwantowych, jak: dualizm korpuskularno-falowy (nie: "raz cząstka, a raz fala", tylko zlokalizowana_cząstka rezonująca w układzie z rozmytą_falą!), tunelowanie, interferencja cząstek przechodzących przez podwójną szczelinę itp.

Choć to może niezupełnie "prawdziwa odsłona mechaniki kwantowej", wydaje się na tyle dobrym (otwierającym oczy) *modelem* czy *ilustracją* jej mechanizmów, na ile *prawdę* o życiu może przekazywać czarno-biały, niemy film 2D zaczynający się planszą z napisem: "Historia oparta na faktach".

Widok kropli podążającej przez szczeliny z towarzyszącą jej falą bezlitośnie tnie Ockhamowską brzytwą większość interpretacji konkurencyjnych dla de Broglie-Bohma, opisanych w tej książce. Pokazuje, że mechanikę kwantową da się objaśniać MECHANIKĄ właśnie, bez rozmywania rzeczywistości, świadomości czy ucieczki do wielu światów.

Baggott nie pochyla się dostatecznie nad kwestią niepokonywalnych (?) ograniczeń metod badawczych. Tego, że nieuchronnie możemy mieć zbyt grube paluchy czy zbyt wielkie oczka w sieci, by odłowić, posegregować i zbadać całą różnorodność kwantowego akwarium.

Kwestia "dekoherencji pod wpływem pomiaru", będąca pożywką antyrealistycznych interpretacji, ma szansę stać się znacznie mniej tajemnicza, jeśli świeżo upieczony de Broglie'owski realista-determinista uświadamia sobie, czym jest fizyczna_istota "pomiaru" kwantowego. To nie "wskazówka licznika" wychylająca się w prawo czy w lewo w książce Baggotta, tylko bombardowanie kruchego układu fala/cząstka inną falą/cząstką. To jakby eksperymentatorzy rzucali ciężkimi młotami kowalskimi w szwajcarskie zegarki, by ze zmiażdżonych wskazówek odczytywać czas zderzenia. Multum zegarków rozbitych na miazgę odrzucając jako "szum"... Jaka w gruncie rzeczy *zagadka* tkwi w fakcie, że taki pomiar wpływa na wynik? Czy to "relacyjne splątanie" młota ze wskazówkami? Czy ustawienie odczytane jako "11:55" jest *czasem rzeczywistym* czy może *superpozycją* czasów przed południem i północą ("zmienne ukryte")?

To (w przeważającej mierze) książka mająca usystematyzować historię prób nawiązania połączenia (w alegorii autora - pływania przez wzburzone morze) pomiędzy:
z jednej strony - wynikami eksperymentów i opisującą je matematyką (przy czym zgodnie z wydawniczą zasadą - "tylko żadnych wzorów!" - Baggott próbuje zastępować równania mniej odstraszającymi obrazkami...);
I z drugiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetny pomysł na historię alternatywną. Punkt zwrotny pojawia się w 1936 roku, kiedy od rządzącego Francją lewicowego Frontu Ludowego udaje się wytargować część Madagaskaru na wyśnioną-wymarzoną polską zamorską kolonię.

Nie zdradzając wiele poza punktem wyjścia i początkiem książki:

Do wybuchu wojny sprowadza się tam pierwsze tysiące polsko-żydowskich osadników, rozpoczyna zagospodarowanie terenów rolnych i budowę portowego miasta na wzór Gdyni - Nowej Warszawy. Przez Drugą Wojnę Światową i następującą po niej zimną wojnę (niewiele zmienione), raptownie odcięta od macierzy i usamodzielniona kolonia, lawirując przez meandry światowej geopolityki, pełni rolę azylu dla wojennych i powojennych uchodźców, namiastki państwowości i symbolu ciągłości niepodległej Rzeczpospolitej. Taki polski Tajwan.

Kiedy nastaje zupełnie taki sam przełomowy rok 1989, koniec zimnej wojny i sowieckiej okupacji Polski na kontynencie, pojawia się dylemat - co dalej? Jak ułożyć stosunki i przyszłość dwóch zupełnie różniących się i doświadczonych niełatwą historią polskich państwowości?

Mimo braku stosunków dyplomatycznych, ze "Starego Kraju" przybywa na wyspę *poczytny* reporter (z aluzjami do Kapuścińskiego, choć niepasujący pokoleniowo) z zamiarem poznania, zrozumienia i przybliżenia swoim czytelnikom tej drugiej - do niedawna wymazywanej i zakazanej przez komunistów - wielce egzotycznej Polski.

Sam pomysł na taką historię alternatywną był bardzo interesujący i z potencjałem. Podobnie jak w innej, recenzowanej tu kiedyś przeze mnie historii alternatywnej (Lavie Tidhar, Ziemia nieświęta), punkt zwrotny nawiązuje do realnego epizodu.

Zgodnie z odwieczną *świecką tradycją* (kwitnącą do dziś) - odpowiadania na MINIONE wyzwania (i przygotowania do minionych wojen...) - Sanacja, wraz z jej Ligą Morską i Kolonialną, nieustanie roiła o "należących się Polsce" (!) koloniach. W końcu obrała za cel właśnie francuski Madagaskar. W 1937 roku zawitała tam nawet misja/komisja z mjr Mieczysławem Lepeckim i Arkadym Fiedlerem. Nie najlepiej wspominane hasło: "Żydzi na Madagaskar!" wyszło pierwotnie od syjonistów wciąż niezdecydowanych co do celu osadnictwa, a nie - jak się często wydaje - faszyzujących tzw. "prawicowców" (wielbiących etatyzm i kolektywizm...). Ostatecznie wszystko spełzło (tradycyjnie) na oderwanym od realiów chciejstwie i myśleniu życzeniowym.

Pamiątką z Madagaskaru pozostały książki podróżnicze Fiedlera. Ale wręcz prosiło się to na warsztat literacki historii alternatywnych. No i w końcu taką dostaliśmy, ale...

Niestety - u Zajączkowskiego (podobnie jak u Tidhara) zawiodło wykonanie. Warsztat właśnie. To zdaje się książkowy debiut i przed autorem jeszcze sporo pracy na tym polu. Drętwy styl z minimalistycznymi, suchymi i powierzchownymi opisami nie pozwala czytelnikowi "kupić" opowiadanej historii i zanurzyć się w alternatywnej rzeczywistości polskiego czy malgaskiego Madagaskaru. To nijak nie relacja *poczytnego* reportażysty - kontrast zakrawa na niezamierzoną groteskę. Taki przerost literackich ambicji (arogancja) mści się na autorach niepotrafiących mierzyć sił na zamiary. I oczywiście na Bogu ducha winnych czytelnikach...†

Kiedy (dobrze po połowie książki...) zaczyna się jakaś akcja, drażni kliszami fabularnymi z pulpowych sensacyjek klasy B. Już po wielokroć gdzieś czytanych i oglądanych. Ciąg mniejszych i większych niedorzeczności zdradza niewielkie pojęcie o elementarnych realiach militarnych.

To sprawiło, że zamiast wciągnąć i sprawiać przyjemność, lektura okazała się mozolną orką. Dobrnięcie do końca wymagało samozaparcia, choć to tylko niecałe 200 stron. Trochę za obszerne na opowiadanie, a z drugiej strony lapidarność tej prozy robi wrażenie bardziej konspektu - pierwszego szkicu, niż pełnokrwistej, dopracowanej powieści. Dużo błędów nietkniętych korektą nie poprawia wrażenia.

Szkoda, bo niedostatki warsztatowe trochę przyćmiewają całkiem ciekawą i wnikliwą refleksję o tym, jak brzydki nieuchronny koniec czekałby polską *przygodę* z kolonializmem, którą chciano rozpocząć wtedy, kiedy na świecie chylił się już ku upadkowi.

I tak z dziesiątki za świetny pomysł i słabej trójki za jego realizację, wychodzi ledwie 6/10 za całokształt. I żal, że trochę spalony.

________________
† Z niedobrymi wspomnieniami np. takiego Iaina M. Banksa: choć daleko mu do *superinteligentnego* pisarza, silił się na niekończące dialogi rzekomych sztucznych "superinteligencji". Z czego wychodziła jedynie miałka grafomania i puste, barokowe krasomówstwo...

Świetny pomysł na historię alternatywną. Punkt zwrotny pojawia się w 1936 roku, kiedy od rządzącego Francją lewicowego Frontu Ludowego udaje się wytargować część Madagaskaru na wyśnioną-wymarzoną polską zamorską kolonię.

Nie zdradzając wiele poza punktem wyjścia i początkiem książki:

Do wybuchu wojny sprowadza się tam pierwsze tysiące polsko-żydowskich osadników,...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Krzysztof

z ostatnich 3 m-cy
2024-04-28 13:51:36
2024-04-28 13:51:36

Historii nie jest znany ani jeden przypadek (z wyjątkiem być może II wojny światowej, kiedy to krajowi zagrażało najpoważniejsze niebezpieczeństwo), w którym Rosja znajdowałaby się w ge...

Rozwiń Rozwiń
2024-04-28 13:50:11
2024-04-28 13:50:11

E. Gentile jako ważną cechę faszyzmu wymienia „korporacyjną organizację gospodarki, która tłumi swobodę związków zawodowych, poszerza sferę państwowej ingerencji i stawia sobie za cel d...

Rozwiń Rozwiń
2024-04-28 13:48:26
2024-04-28 13:48:26

Inne definicje, na przykład ta sformułowana przez Umberto Eco, akcentują uwagę na takich cechach każdego reżimu faszystowskiego jak „kult tradycji” (we współczesnej Rosji przejawiający ...

Rozwiń Rozwiń
Krzysztof
2024-04-28 13:46:51
Krzysztof
2024-04-24 22:23:19
Krzysztof ocenił książkę Kosmiczni bracia na
4 / 10
2024-04-24 22:23:19
Krzysztof ocenił książkę Kosmiczni bracia na
4 / 10
Kosmiczni bracia Krzysztof BoruńAndrzej Trepka
Średnia ocena:
6.7 / 10
121 ocen
Krzysztof
2024-04-24 22:22:54
Krzysztof ocenił książkę Proxima na
6 / 10
2024-04-24 22:22:54
Krzysztof ocenił książkę Proxima na
6 / 10
Proxima Krzysztof BoruńAndrzej Trepka
Średnia ocena:
6.7 / 10
166 ocen
Krzysztof
2024-04-24 22:22:38
Krzysztof ocenił książkę Zagubiona przyszłość na
5 / 10
2024-04-24 22:22:38
Krzysztof ocenił książkę Zagubiona przyszłość na
5 / 10
Krzysztof
2024-04-22 18:53:32
Krzysztof ocenił książkę Spotkanie z Ramą na
3 / 10
i dodał opinię:
2024-04-22 18:53:32
Krzysztof ocenił książkę Spotkanie z Ramą na
3 / 10
i dodał opinię:

Oj, nudne to było. Słabe, zaskakująco mocno spróchniałe i rozczarowujące.

Powieścidełko zbudowane na klasycznym schemacie: Ludzkość napotyka tajemniczy artefakt Obcych. Dzielni Astronauci krok po kroku próbują go badać. Odkryją to, zaskoczy ich tamto, z narażeniem życia wypuszczą się hen....

Rozwiń Rozwiń
Spotkanie z Ramą Arthur C. Clarke
Cykl: Rama (tom 1)
Średnia ocena:
7.3 / 10
954 ocen
Krzysztof
2024-04-21 21:31:14
Krzysztof i Miśka są teraz znajomymi
2024-04-21 21:31:14
Krzysztof i Miśka są teraz znajomymi
Krzysztof
2024-04-17 23:22:55
2024-04-17 23:22:55
Krzysztof dodał książkę Kwantowa rzeczywistość. W poszukiwaniu prawdziwego znaczenia mechaniki kwantowej na półkę Przeczytane i dodał opinię:

To (w przeważającej mierze) książka mająca usystematyzować historię prób nawiązania połączenia (w alegorii autora - pływania przez wzburzone morze) pomiędzy:
z jednej strony - wynikami eksperymentów i opisującą je matematyką (przy czym zgodnie z wydawniczą zasadą - "tylko żadnych wzor...

Rozwiń Rozwiń

ulubieni autorzy [31]

Gerald Durrell
Ocena książek:
7,2 / 10
19 książek
2 cykle
68 fanów
Lucius Shepard
Ocena książek:
6,6 / 10
32 książki
6 cykli
Pisze książki z:
16 fanów
Umberto Eco
Ocena książek:
7,2 / 10
67 książek
3 cykle
1110 fanów

Ulubione

Bernard Newman Rowerem przez II RP. Niezwykła podróż po kraju, którego już nie ma. Reportaż z 1934 roku Zobacz więcej
Bernard Newman Rowerem przez II RP. Niezwykła podróż po kraju, którego już nie ma. Reportaż z 1934 roku Zobacz więcej
Mieczysław Jałowiecki Na skraju Imperium i inne wspomnienia Zobacz więcej
Jakub Ćwiek Zawisza Czarny Zobacz więcej
Jakub Ćwiek Zawisza Czarny Zobacz więcej
Jakub Ćwiek Zawisza Czarny Zobacz więcej
Piotr Lipiński Gomułka. Władzy nie oddamy Zobacz więcej
Szczepan Twardoch Król Zobacz więcej
Neal Stephenson Peanatema Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Robert Krasowski O demokracji w Polsce Zobacz więcej
Robert Krasowski O demokracji w Polsce Zobacz więcej
Bernard Newman Rowerem przez II RP. Niezwykła podróż po kraju, którego już nie ma. Reportaż z 1934 roku Zobacz więcej
Bernard Newman Rowerem przez II RP. Niezwykła podróż po kraju, którego już nie ma. Reportaż z 1934 roku Zobacz więcej
Mieczysław Jałowiecki Na skraju Imperium i inne wspomnienia Zobacz więcej
Neal Stephenson Peanatema Zobacz więcej
Jakub Ćwiek Zawisza Czarny Zobacz więcej
Jakub Ćwiek Zawisza Czarny Zobacz więcej
Jakub Ćwiek Zawisza Czarny Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
403
książki
Średnio w roku
przeczytane
9
książek
Opinie były
pomocne
1 767
razy
W sumie
wystawione
397
ocen ze średnią 6,1

Spędzone
na czytaniu
2 436
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
9
minut
W sumie
dodane
33
W sumie
dodane
1
książek [+ Dodaj]