Książka Paolo Bacigalupi "Wodny nóż" została nominowana w Plebiscycie Książka Roku 2015 lubimyczytać.pl w kategorii Sci-fi.
Paolo Bacigalupi - amerykański autor fantastyki, którego twórczość zalicza się do fantastyki ekologicznej. Laureat licznych nagród, m.in. Nebuli i Locusa. Pisarz urodził się w połowie lat 70. XX wieku; wychowywał się w hippisowskiej rodzinie w małym miasteczku Paonia w stanie Kolorado. W college w Oberlin w stanie Ohio uczył się języka chińskiego. Następnie wyjechał kontynuować studia do Chin, najpierw w mieście Kunming w południowo-zachodnich Chinach, a następnie w Pekinie. Tam przez jakiś czas pracował, a potem podróżował po krajach Południowo-Wschodniej Azji. Po powrocie do USA mieszkał w Bostonie, gdzie pracował w firmie, tworzącej strony internetowe, wtedy też zaczął pisać fantastykę. Na jakiś czas powrócił do Chin, zbierając materiały do książki, w końcu osiadł w rodzinnym stanie Kolorado. Ma żonę i syna. Pierwszym opublikowanym opowiadaniem było Pocketful of Dharma w 1999 r. Jego utwory ukazywały się w pismach: The Magazine of Fantasy & Science Fiction, Asimov's Science Fiction, a także w czasopismach głównego nurtu. W 2006 r. otrzymał Nagrodę im. Theodora Sturgeona za opowiadanie The Calorie Man, zaś w 2008 dwie nagrody Locusa, za zbiór Pump Six and Other Stories oraz za tytułowe opowiadanie. Jego debiut powieściowy, The Windup Girl, zdobył w 2009 Nebulę oraz nagrodę Comptona Crooka, został nominowany także nagrody Hugo. Wcześniej nominowane były także krótkie formy: The People of Sand and Slag, The Calorie Man, The Gambler, Yellow Card Man. W Polsce opublikowano opowiadania Hazardzista (The Gambler, Nowa Fantastyka 07/2009) oraz Ludzie piasku i popiołu (The People of Sand and Slag, antologia "Kroki w nieznane 2009").
Więzy krwi to nic. Liczą się sami ludzie. Jeśli stoją za tobą, a ty za nimi, to być może można to nazwać rodziną. Wszystko inne to tylko kła...
Więzy krwi to nic. Liczą się sami ludzie. Jeśli stoją za tobą, a ty za nimi, to być może można to nazwać rodziną. Wszystko inne to tylko kłamstwo i mydlenie oczu.
Brudna, szara, nieoczywista wizja przyszłości.
Na początku miałem problem z przełożeniem tego w głowie ale gdzieś od 50 strony już poszło. Generalnie wizja świata mocno mi przypominała klimaty Fallout 1 i 2. Wiem, że to całkowicie inne wizje ale chodzi mi o ten brud, mrok, manipulacja i gierki jaki przebija się ze świata.
Albo pracujesz przy wrakach, zbierając złom i masz szczęście, albo umierasz. Nailer jest nastolatkiem żyjącym w świecie zniszczonym przez ekologiczną katastrofę. Pewnego dnia sztorm wyrzuca na wybrzeże bogato wyposażony statek, w którym chłopak znajduje żywą dziewczynę. Nailer staje przed ważnym wyborem: pozbawić ją życia i zgarnąć całe bogactwo dla siebie lub postąpić w zgodzie z sumieniem, ocalając jej życie.
Paolo Bacigalupi to naprawdę utalentowany pisarz fantastyki, choć krążący raczej wokół jednego motywu. Wszystko, co od niego dotychczas przeczytałam, to historie poruszające tematykę zmian klimatycznych i tego, jak będą one wpływać na przyszłość ludzi. „Złomiarz” nie jest wyjątkiem. To powieść młodzieżowa osadzona w bardzo typowym dla tego autora świecie.
Jednocześnie jest to najprostsza i przez to chyba najsłabsza jego powieść spośród trzech (włącznie z tą),które przeczytałam. Nie oznacza to absolutnie, że jest zła. To naprawdę niedługa, a co za tym idzie niezbyt skomplikowana opowieść i chyba przez to wypada na tle pozostałych dość blado, chociaż jednocześnie warto zaznaczyć, że jest nieco bardziej rozrywkową historią.
Mam jednak wątpliwości co do tego, czy Bacigalupi potrafi pisać stricte dla młodzieży. Pod względem fabularnym to naprawdę dość schematyczna historia, typowa przy historiach dla tego targetu, ale mam wrażenie, że klimat może być tu trochę przytłaczający, ciężki. Choć nie pojawiają się tu aż takie okrucieństwa, po jakie autor potrafi sięgać w swoich innych tekstach, to jednak jest dość brutalnie, realistycznie. „Złomiarz” jest powieścią z raczej nieprzyjemnym światem. Muszę też dodać, że personalnie za takimi realiami w historiach dla młodzieży nie przepadam, przynajmniej nie zazwyczaj, także to też na pewno obniżyło nieco mój entuzjazm.
Brakowało mi tu też nieco w języku Bacigalupiego. To może nie jest pisarz, który słynie ze stylu, ale w swoich historiach dla dorosłych jakoś lepiej operował językiem, wszystko było bardziej barwne, bardziej wciągające. Ponownie, „Złomiarz” nie jest zły; jest po prostu słabszy, niż inne powieści, które od autora czytałam i to chyba na każdym poziomie, zarówno pod względem kreacji świata, jego skomplikowania, poruszanych tematów czy kreacji bohaterów. A że historia jest krótka to miałam też poczucie, że wszystko dzieje się naprawdę szybko, że nie mam czasu na oddech w trakcie. W przypadku powieści dla młodzieży jestem w stanie to uzasadnić, nie uważam tego za jakiś wielki błąd warsztatowy, ale przyznaję, że nieco mi to przeszkadzało.
Drugi tom już czeka na mnie na półce i na pewno się z nim zapoznam, bo mam do Bacigalupiego słabość. Jego „Wodny nóż”, „Nakręcana dziewczyna” i opowiadania pokazały mi wyraźnie, że potrafi kreować ciekawe i ważne historie. „Złomiarz” jednak jest dla mnie trochę ciekawostką, przerywnikiem między innymi książkami, a nie opowieścią, która pozostanie mi na dłużej w pamięci.