Biblioteczka
2024-02-11
2022-10-20
2022-09-19
2022-07-12
2022-03-13
2022-02-15
2022-02-06
2021-12-28
2021-03-05
2017-07-11
"– Ech, Eliasie. – Naczelnik cmoka. – Służyłeś tu przecież. Znasz moje metody. Prawdziwe cierpienie polega nie na samym odczuwaniu bólu, ale na oczekiwaniu na ból."
Niczym rzeka Taius, której nurt rozszczepia się na dwoje i jedna z odnóg płynie na zachód, zaś druga na wschód, tak samo fabuła Pochodni w mroku zmierzała w różnych kierunkach.
Ponieważ były aspekty, które zaskakiwały i wzbudzały emocje, ale były też takie, które wprowadzały zamęt albo nie oddziały na mnie tak jak rok temu.
Zacznę od Lai, która niestety w tej części przypominała nieco Clary z Darów Anioła. Nie chodzi o to, że irytowała, tylko o to, że stała się nijaka pomimo swojej wyjątkowości. Laia w poprzednim tomie zdobyła moje serce. Była dobrą, niewinną dziewczyną, która starała się uratować brata, jednak by to zrobić musiała stanąć oko w oko z własnym strachem. Ta wewnętrzna walka sprawiła, że Laia stała się prawdziwą bohaterką z krwi i kości.
Niestety kiedy strach zniknął nie zostało nic. Co prawda nikt nie chciałby czytać przez nie wiadomo ile części o strachu, jednak gdy Laia stała się odważniejsza Sabaa Tahir zatrzymała jej rozwój w miejscu przez co bohaterka stała się nijaka, a ja o wiele bardziej zaczęłam lubić Helenę.
A ten fakt stanowi jednocześnie plus jak i minus. No bo naprawdę nie chciałam bardziej lubić Heleny od Lai, z kolei polubienie Heleny pokazuje jak łatwo - bo za pomocą zaledwie kilku rozdziałów z jej perspektywy - autorka przeciągnęła mnie na jej stronę.
No i był jeszcze ten "niby trójkąt miłosny".
Ostrzegam. Nie dajcie się zwieść. W Pochodni w mroku wcale nie ma więcej wątku romantycznego i ten wcale nie jest lepszy od tego co działo się w pierwszej części.
Osobiście nie mam nic przeciwko trójkątom miłosnym w książkach, ale pod warunkiem, że są dobrze rozpisane. A tu niestety nie zostały. Niezbyt fajnie się czytało o pożądaniu miedzy Laią a Elisam, by niedługo potem natrafić na wzmianki o rzekomej miłości Lai do Keenana. (Czy naprawdę tak ciężko się zdecydować?)
W dodatku te wszystkie emocje jakie ogarniały mnie przy czytaniu Imperium ognia niestety gdzieś znikły. I tu albo zawiniła Sabaa Tahir, albo przez ostatni rok dostałam znieczulicy.
Na szczęście emocje powróciły na finał, który był niemalże epicki. Zwłaszcza to co się stało z Heleną i jej rodziną.
Oczywiście poza tymi wadami książka wciąż jest znakomita i warta uwagi. Choć nieznacznie słabsza, trzyma poziom poprzedniczki. Z tej serii szybko nie zrezygnuję i mam nadzieję, że kolejna część również wpadnie w moje łapki.
W końcu szykuje się wojna...
"– Ech, Eliasie. – Naczelnik cmoka. – Służyłeś tu przecież. Znasz moje metody. Prawdziwe cierpienie polega nie na samym odczuwaniu bólu, ale na oczekiwaniu na ból."
Niczym rzeka Taius, której nurt rozszczepia się na dwoje i jedna z odnóg płynie na zachód, zaś druga na wschód, tak samo fabuła Pochodni w mroku zmierzała w różnych kierunkach.
Ponieważ były aspekty, które...
2018-10-03
"Czekała, aż wrażenia zamienią się we wspomnienia."
Najgorsza książka jaka wyszła spod pióra Sary J. Mass. (Choć z drugiej strony nie czytałam jeszcze Dworów...hmmm.) A mówiąc najgorsza mam na myśli, że dałabym jej jakieś siedem gwiazdek. Sarah tym razem przedobrzyła i może ta kobyła byłaby znacznie bardziej interesująca gdyby odjąć dwie trzecie jej objętości i zostawić jako krótka nowelkę... Niestety z racji przrodzonego prawa, iż książka ta należy do serii najukochańszej... nie ma innego wyjścia jak najwyższa nota.
"Czekała, aż wrażenia zamienią się we wspomnienia."
Najgorsza książka jaka wyszła spod pióra Sary J. Mass. (Choć z drugiej strony nie czytałam jeszcze Dworów...hmmm.) A mówiąc najgorsza mam na myśli, że dałabym jej jakieś siedem gwiazdek. Sarah tym razem przedobrzyła i może ta kobyła byłaby znacznie bardziej interesująca gdyby odjąć dwie trzecie jej objętości i zostawić...
2021-06-16
2021-09-23
2018-01-18
2018-11-08
2020-01-04
2019-12-01
2018-08-02
2016-01-18
"W powojennych opowieściach wszyscy bohaterowie ruchu oporu stali się przystojnymi, wysportowanymi mężczyznami, którzy potrafili budować karabiny maszynowe ze spinaczy do papieru. A Niemcy czołgistami, którzy przejeżdżali przez zburzone miasta, wystawiając jasnowłose głowy z wieżyczek tygrysów, albo psychopatycznymi maniakami seksualnymi torturującymi piękne Żydówki."
Znacie to uczucie pozytywnego zaskoczenia, kiedy zabraliście się do czytania książki, która waszym zdaniem będzie przeciętna? Jeśli tak to z pewnością spotkało was również coś zupełnie przeciwnego, kiedy spodziewaliście się, że lektura będzie genialna a okazała się zwyczajnie dobra, jeśli nie gorzej.
Zabierając się do czytania Światła, którego nie widać, sugerowałam się wysokimi ocenami i opiniami. Miałam nadzieję na coś poruszającego co - zważywszy na tematykę - na długo zapadnie w pamięć.
Zawiodłam się. Książka choć napisana dobrze nie spełniła moich oczekiwać. Czytało się ją szybko, ale nie była wyciągająca, z wyjątkiem kilku momentów, które - zważywszy na krótkie rozdziały zbyt szybko mijały. Przez cały czas czytania odnosiłam wrażenie, że pomiędzy mną a bohaterami jest mur, którego nie sposób przebić aby lepiej ich poznać i móc się z nimi utożsamiać bądź ich znielubić.
Oczywiście książka nie jest kiepska i z pewnością jest godna polecenia, ale ponieważ zabierając się za nią miałam dość wysokie oczekiwania, cały czas towarzyszy mi uczucie rozczarowania.
Jednak to doświadczenie potwierdza ideę - która sprawdziła się więcej niż jeden raz - że lepiej nie oczekiwać zbyt wiele a wtedy możemy cieszyć się bardziej jeśli coś pozytywnie nas zaskoczy.
"W powojennych opowieściach wszyscy bohaterowie ruchu oporu stali się przystojnymi, wysportowanymi mężczyznami, którzy potrafili budować karabiny maszynowe ze spinaczy do papieru. A Niemcy czołgistami, którzy przejeżdżali przez zburzone miasta, wystawiając jasnowłose głowy z wieżyczek tygrysów, albo psychopatycznymi maniakami seksualnymi torturującymi piękne...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-02
"Czy nasze wnuki i prawnuki rzeczywiście będą żyć w takim świecie? To zależy od nas. Historia nie jest z góry przesądzona. Czasem jednostka jest w stanie zmienić bieg dziejów. Czasem plany możnych i silnych całkowicie się wywracają. Potrzeba zaledwie trzech rzeczy: wolnej woli, rozsądku i odwagi."
Trochę mi zajęło z tą książką. Nie dlatego, że była zła, wręcz przeciwnie, lecz dlatego, że nie posiadała fabuły, a przedstawiała fakty naszego obecnego życia. Dlatego z całą pewnością nie była to książka, którą mogłam szybko pochłonąć, zwłaszcza, że bombardowani zewsząd informacjami covidowymi nie co dzień miałam ochotę po nią sięgać.
Standardowe informacje covidowe codziennie przedstawiane w wiadomościach, najpopularniejszych stronach internetowych oraz radio. Ich przekaz jest jest wyraźnie ukierunkowany i już samo to może budzić wątpliwości. Odmienną narrację, tą poddająca w wątpliwość rozgrywane na naszych oczach wydarzenia nie tak łatwo znaleźć. Można trafić przez przypadek na inne źródła, ale nie każdy szuka, nie każdy trafia, nie każdy poddaje w wątpliwość i nie każdy zadaje pytania.
Dobrze jest znać dwie strony, zanim wygłosi się jakąkolwiek opinię.
A co człowiek to inna opinia.
Już na wstępie zostaje zaznaczone jak dobre jest zdroworozsądkowe, poddające w wątpliwość podejście do tematu – jakiegokolwiek. Jak ważne jest patrzenie nie tylko przez pryzmat szkła wirtualnego świata, ale również własnymi oczami, bo często te dwa widziane światy bywają zupełnie różne.
Między innymi dlatego postanowiłam sięgnąć po tą książkę.
Pierwszy rozdział, czyli świat przed pandemią był najciekawszy. Opisywał dzisiejsze czasy i zmianę ludzkich wartości, które niegdyś opierały się na wierze i religijności, z kolei teraz idące w stronę konsumpcjonizmu, indywidualności i gromadzenia dóbr. Daje szansę na zastanowienie się do jakiego miejsca dotarliśmy jako społeczeństwo, w jaką stronę zamierzamy i czy jest to właściwy kierunek.
Autor zdecydowanie odnosi się do tego zjawiska negatywnie, jednak każdy czytający sam powinien odpowiedzieć sobie na tą tezę.
Dalej to szczegółowy opis pandemii i próba dowiedzenia medialnej manipulacji, której ostatecznym celem ma być kontrola, władza oraz ograniczenie wolności i własności. Póki co możemy albo zgodzić z autorem albo nie, bo czy wszystkie te wnioski okażą się prawdą, dowiemy się za kilka, a może i kilkanaście lat.
Jednak czy społeczeństwo, któremu powoli odbierana jest wolność, pewnego dnia obudzona w niewoli będzie jej świadoma?
Autor nie ukrywa swojego jakże jednoznacznego wniosku, o czym mówi sam tytuł: COVID-19 Globalna mistyfikacja. Co do tego ludzie są podzieleni.
"Kiedy ludzie walczą ze sobą, nie walczą z władzą."
Jednak próbując udowodnić swoją tezę autor przywołuje badania, statystyki i artykuły.
Ostatecznie niewiele rzeczy okazało się dla mnie szokiem, raczej rozbudowaną wersją, o której gdzieś usłyszałam, albo wniosków do jakich sama doszłam. Mimo to książkę uważam za bardzo dobrą, choć nie przeczytałam jej szybko.
Zdecydowanie jednak pozycja jest warta uwagi. Nie tylko dla tych, którzy szukają potwierdzenia swoich przypuszczeń, ale i dla tych, którzy te przypuszczenia odrzucają.
Należy przyjrzeć się dwóm stronom monety.
"Czy zwykły człowiek może przeciwstawić się takiemu globalnemu systemowi kłamstwa i dezinformacji? Czy można walczyć z molochem, który rządzi każdą sferą życia i kontroluje nas na każdym kroku? Oczywiście, że można. Zwykły człowiek ma niezwykle silną broń, którą zawsze może wykorzystać. Ma wolną wolę i rozum. Ta wola pozwala
mu nie wierzyć w kłamstwa, odrzucić manipulację i odwrócić się od kuszącej fikcji. Rozum zaś pozwala mu wykryć luki i brak logiki w inscenizacji, pozwala mu wnioskować ze skutków o przyczynach, a przede wszystkim zachować sceptycyzm wobec opinii, w które rzekomo wszyscy wierzą. Większość rzadko ma rację - ludzkość nieraz się o tym przekonała. Oprócz tego potrzeba jeszcze odrobiny odwagi, aby pójść pod prąd. Polacy zawsze mieli tej odwagi sporo - zarówno w czasach zaborów, jak i okresie rządów tzw. realnego socjalizmu. Mimo zakrojonych na szeroką skalę akcji propagandowych, wiedzieli swoje. Zachowali zdrową nieufność w stosunku do władzy i używanych przez nią mediów. Dziś musimy zmierzyć się z kolejnym systemem kłamstwa. Niewątpliwie przewyższa on systemy stworzone przez zaborców, jest także doskonalszy i bardziej wyrafinowany niż ten, który narzucili w czasie drugiej wojny naziści, a po niej komuniści. Jednak najdoskonalszy system kłamstwa nie jest w stanie poradzić sobie z kimś, kto ma dość woli i rozumu, aby w niego nie wierzyć. I dość odwagi, aby pójść pod prąd i myśleć samodzielnie.
Z prądem płyną tylko martwe ryby."
"Czy nasze wnuki i prawnuki rzeczywiście będą żyć w takim świecie? To zależy od nas. Historia nie jest z góry przesądzona. Czasem jednostka jest w stanie zmienić bieg dziejów. Czasem plany możnych i silnych całkowicie się wywracają. Potrzeba zaledwie trzech rzeczy: wolnej woli, rozsądku i odwagi."
więcej Pokaż mimo toTrochę mi zajęło z tą książką. Nie dlatego, że była zła, wręcz przeciwnie,...