-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
2024-05-14
2024-05-12
„Marzyła o dniu wolnym od obowiązków i codziennych trosk. O dniu bez strachu, murów strzegących przed napaścią, po prostu o życiu w wolnym kraju, gdzie mogliby spokojnie egzystować, gdzie myśli jej krążyłyby beztrosko wokół przyjemnych rozrywek i upojnych nocy, gdzie mogłaby zapomnieć o krwi, przemocy i czyhającej dookoła śmierci.”
Sięgając po każdy kolejny tom tej serii, wiem, że gdy zacznę czytać przepadnę. Elżbieta Gizela Erban każdą książkę napisała w tak interesujący sposób, że ciężko jest ją odłożyć na później, jak już zacznie się czytać. I bardzo mi ciężko uwierzyć w to, że autorki już z nami nie ma. Miała ogromny talent pisarski i wiedzę. Bo każda historia, jest wnikliwie sprawdzona i opowiedziana w taki sposób, iż mogła by być lekturą obowiązkową na historii. Bo wiele wydarzeń historycznych z walki o niepodległość, działania dowódców jest o wiele łatwiej zapamiętać, gdy są napisane w tak ciekawy sposób.
Dzieje się dużo i to bardzo. Alek zostaje ranny, a Nina robi wszystko, by ratować męża. W dodatku musi mierzyć się ze śmiercią wojewodziny i walką o spadek, który jej zostawiła, a Starewicz zrobi wszystko, by odzyskać to, co uważa, że należy się jemu.
Wszyscy czekają na wiadomość od Jasia i Tadzia. Każdy ma nadzieję, że przeżyli, tym bardziej, że Emilka ma dla Jaśka wspaniałą wiadomość. Niestety choć pracownicy dworku umieją milczeć, bo kochają swoją hrabinę i hrabiego, to niestety zawsze znajdzie się ktoś, kto za złoto sprzeda swoich i zbrata się z Moskalami.
Choć w tej części nie zabraknie i miłych chwil, to niestety jest tu zdecydowanie dużo smutnych momentów, determinacji i walki o przetrwanie.
Jestem pełna podziwu dla Niny. Ta dziewczyna ma dopiero 18 lat, powinna się cieszyć młodością, tym czasem ona wciąż musi walczyć o siebie, męża, bliskich ale też walczy o to, by chłopom się żyło lepiej. Wciąż spadają na jej głowę problemy, którym musi stawić czoła, bo inaczej wszyscy mogą za to zapłacić zbyt wysoką cenę. To nie jest łatwe, ale jej rozsądek, spryt i przebiegłość, a przede wszystkim miłość do męża, potrafią sprawić, że niejednokrotnie udowodni, że jest kobietą, której należy się ogromny szacunek. Nie mam pojęcia, jak ja zachowałabym się w takiej sytuacji i mam nadzieję, że nigdy się nie dowiem. Ale bardzo podziwiam postawę Niny i darzę ją ogromnym szacunkiem.
Ta powieść jak i wcześniejsze, przepełniona jest emocjami. Czytając ją odczuwamy atmosferę tamtych czasów, przeżywamy losy naszych bohaterów, tak jakbyśmy byli sami uczestnikami tej powieści.
Z wielką przyjemnością sięgam po kolejny tom i jestem już bardzo zaintrygowana, tym, bo dla mnie tu się mnóstwo działo, a znajome koleżanki Blogerki piszą, że dopiero w ósmym tomie i kolejnym, tam to się dopiero dzieje… To jak mogę go odkładać czytanie na później? Tym bardziej, że 15 maja premierę będzie miał tom dziesiąty „Bezmiar rozpaczy”.
Polecam Wam gorąco serię „Kochankowie Burzy”. Jeśli nie mieliście okazji poznać losów bohaterów tej sagi, nie zwlekajcie zbyt długo. I koniecznie zacznijcie od tomu pierwszego.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Videograf.
„Marzyła o dniu wolnym od obowiązków i codziennych trosk. O dniu bez strachu, murów strzegących przed napaścią, po prostu o życiu w wolnym kraju, gdzie mogliby spokojnie egzystować, gdzie myśli jej krążyłyby beztrosko wokół przyjemnych rozrywek i upojnych nocy, gdzie mogłaby zapomnieć o krwi, przemocy i czyhającej dookoła śmierci.”
Sięgając po każdy kolejny tom tej serii,...
2024-01-24
„W życiu nie trzeba się bać zmian. Przychodzą zazwyczaj niespodziewanie. Burzą zastany porządek, przewracają go do góry nogami. Ale często niosą coś dobrego. Innego, ale dobrego. Dają początek czemuś nowemu. Wymuszają odwagę, na którą być może nie było miejsca. Popychają do przodu, ale nie na tyle, by spaść z urwiska. Zawsze znajdzie się gałąź, by się jej złapać. Pamiętaj o tym (…)”
Aż trudno sobie wyobrazić, że „Księgarenka na Miłosnej” Pauliny Molickiej, to debiut literacki.
Ta książka porwała mnie od pierwszej strony. Ileż w niej ciepła, miłości, ukojenia.
Paulina zabrała nas w podróż do miejsc, gdzie chyba większość z nas czuje się najlepiej. Bo kto by przeszedł obojętnie, obok kawiarni, gdzie może delektować się pysznym ciastem, herbatkami w zależności od kaprysu czy nastroju. A ponadto usiąść, oderwać się od rzeczywistości i zaczytać bez końca w ulubionej lekturze.
„Ola po prostu kochała to miejsce. Ono i ludzie którzy je tworzyli, książki, które czekały na półkach na kolejnych czytelników, były jej całym światem.”
Sama z przyjemnością spędzałabym czas w takim miejscu.
Wizja tego, że Księgarenka mogła by zniknąć z mapy ulicy Miłosnej, troszkę przeraziła Olę, kiedy pewnego dnia dotychczasowy właściciel, pan Adam poinformował Olę, że sprzedał księgarnię, bo zamierza wyjechać do dzieci i pomóc im w opiece nad wnukami. A księgarnia zyskała nową właścicielkę, która planuje ją troszkę odświeżyć. Dodał również, że w kontrakcie zwarł z nią umowę, że przez rok nie może Oli zwolnić.
„Ta kobieta będzie twoim aniołem. Weźmie cię pod swoje skrzydła i uchroni przed każdą burzą, a gdy będzie trzeba, szturchnie łokciem.”
Z początku dziewczyna była przerażona wizją tego, co może stać się z jej ukochanym miejscem. Bała się zmian. Bała się, że nowy właściciel pójdzie w nowoczesność, a to miejsce straci swoją magię. Tak się jednak niestało.
Nowa właścicielka, która okazała się przesympatyczną starszą Panią, z miejsca skradła serce Oli, ale również i moje. Pokochałam ją niczym własną babcię.
„Może to zabrzmi patetycznie, ale babcia jest moją ulubioną nauczycielką życia. Jak nikt łączy w sobie mądrość i doświadczenie, ciesząc się przy tym najmniejszymi drobnostkami. Przeżyła wojnę, powstanie, a więc piekło, ale… dla innych pozostała aniołem.”
Aniela, na czas remontu poprosiła Olę, by wyjechała z nią nad morze i troszkę odpoczęła, bo w końcu dawno nie była na urlopie. Z początku dziewczyna odmawia, ale za namową przyjaciółki zgadza się. Wizja stanięcia z demonami przeszłości i poznania bliżej Anieli wygrała.
„Wiem, że dopóki nie zamknie się pewnego rozdziału, nie można ruszyć dalej. Nie można budować na skale, wciąż tonąc w piasku złych wspomnień.”
Czy ten wyjazd zmieni sposób patrzenia na świat, przez pryzmat przeszłości? Czy zmieni również życie dziewczyny i poprosi ją, by otworzyła swoje drzwi do szczęścia oraz serca? Tylko pytanie, które? Bo Amor, jak to on, czasami trafia w kogoś przez przypadek. Zdarza mu się chybić nieuważnie.
Komu serce otworzy Ola? Czy to będzie przystojny prawnik o imieniu Filip? Czy może przystojny pan doktor, który ma szalonego psa, uwielbiającego płatać psoty?
„Zosiu, ja marzę o miłości. Marzę o tym, by kochać. By dawać komuś kawałek siebie. Kawałek serca, kawałek duszy. Chcę się kimś opiekować. Chcę towarzyszyć w codzienności i oczekują w zamian tego samego: poczucia bezpieczeństwa, wrażliwości, po prostu obecności – wyznała Ola.”
A może historia Anieli i tajemnica sprzed lat, pomoże dziewczynie dokonać właściwego wyboru?
„Drzwi do twojego serca wciąż są uchylone, ale trzymasz je nogą, młoda damo. (…) Zostaw te drzwi, otwórz je szeroko i postaw nogę za progiem. Życie jest zbyt krótkie, by marnować minuty na bezmiłość.”
Oj dzieje się, dzieje się dużo. I wszystko to w pięknie opisany sposób. Pięknym językiem i cytatami. Niezwykłej atmosferze i w otoczeniu osób, pełnych życzliwości.
„Zosia chciała walczyć z tym stereotypem i pokazać, że matka dziecka niepełnosprawnego nadal jest kobietą, której świat nie ogranicza się jedynie do szpitalnego oddziału lub Sali rehabilitacyjnej. Kobietą, która pielęgnuje przyjaźnie, randkuje z partnerem, podróżuje z mężem, oddaje się swoim pasjom, odwiedza fryzjera oraz kosmetyczkę. Kupuje ubrania, książki, produkty do makijażu. Kobietą, która płacze ze śmiechu i którą bawią drobnostki. Kobietą, która, owszem, przechodzi chwile załamania, ale jednocześnie nie traci nadziei. Bo często musi nosić ją w sobie podwójnie. Dla siebie i dziecka.”
Paulina stworzyła tak subtelną powieść, że niczym ciepły kocyk otula i nie pozwala spod niego wyjść. A zakończenie dosłownie wbija w fotel, powodując, że z niecierpliwością będę wypatrywać drugiego tomu. Bo tego się nie spodziewałam.
„Uważam, że przewodnikiem każdego z nas powinno być serce, a drogowskazami dobroć i szacunek.”
Paulinko, z całego serca Ci gratuluję debiutu. Pisz jak najwięcej i nie trzymaj nas dłużej w niepewności, jak ta historia się dalej potoczy…
„A przecież każdego dnia powinno się praktykować wdzięczność za takie drobiazgi… Za to, że ktoś napełnił puszkę z kawą, kupił ulubione rogaliki, pamiętał o sprawdzeniu skrzynki na listy, wypełnił wazon świeżymi kwiatami… Przecież to właśnie te gesty znaczyły „kocham”, „lubię”, „pamiętam”. Mówiły więcej niż słowa. Dawały jasny sygnał: „jestem”.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Dragon.
„To było coś więcej niż dotyk ust czy pierwszy intymny kontakt dwóch ciał, które – wszystko na to wskazywało – odczuwały przyciąganie. Świat się zatrzymał. Dzień, który dopiero co się rozpoczął, nie miał znaczenia. Nie liczyły się mewy ani fale, które coraz głośniej zdawały się przypominać, że przecież na plaży najważniejsze jest morze.”
„W życiu nie trzeba się bać zmian. Przychodzą zazwyczaj niespodziewanie. Burzą zastany porządek, przewracają go do góry nogami. Ale często niosą coś dobrego. Innego, ale dobrego. Dają początek czemuś nowemu. Wymuszają odwagę, na którą być może nie było miejsca. Popychają do przodu, ale nie na tyle, by spaść z urwiska. Zawsze znajdzie się gałąź, by się jej złapać. Pamiętaj o...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-29
„Nie potrzebowali słów czy wielkich deklaracji, aby okazywać sobie uczucia. Czasami wystarczyło spojrzeć w oczy, by wiedzieć, że to właśnie miłość.”
„Miłość szyta na miarę” Pauliny Wiśniewskiej, to książka, którą trzeba przeczytać. Dostarczy Wam wiele wzruszeń, łez emocji a także ukojenia. Przepełniona jest miłością, która niekiedy bywa również smutna i gorzka, ale tej najsłodszej, również nie zabraknie.
Alicja Milczek prowadzi w Toruniu swoją wymarzoną pracownie krawiecką o sympatycznej nazwie: „Alicja w Krainie Sukienek”. Od zawsze marzyła o stworzeniu miejsca, w którym będzie mogła rozwijać swoją pasję. Wymagało to od niej mnóstwo poświęceń, ale się udało. Bo czego się nie robi, by spełnić swoje marzenie? Pasję i miłość do szycia miał od urodzenia i zawsze zastanawiała się po kim? Bo ani mama, ani babcia nigdy za tym nie przepadały.
Mama Alicji uwielbiała wolny czas spędzać w ogrodzie. Ojciec zaś najwięcej czasu spędzał w polu, bowiem rodzice mieszkali w Miłej, niewielkiej wsi o sympatycznej nazwie, gdzie prowadzili malutką gospodarkę.
Zmęczona pracą Alutka, jak pieszczotliwie nazywała ją mama, postanawia na kilka dni pojechać do rodziców, by troszkę nabrać sił przed nadchodzącym sezonem i zainspirować się przyrodą, do stworzenia kilku projektów sukien, którymi mogłaby zaskoczyć swoje klientki. Pracownie zostawia pod opieką swoich koleżanek i współpracownic.
Będąc u rodziców, pewnego dnia znajduje na strychu pamiętniki z okresu wojennego, pisane przez prababcię Eleonorę.
W rodzinie nigdy się nie mówiło o prababci. Alicja była przekonana, że nie żyje, bo nawet babcia Helena, nigdy nic nie wspominała o swojej mamie. Historia tam zapisana, odkrywa tajemnice rodziny, a także opowiada o bardzo smutnym losie babci.
Tą informacją postanawia podzielić się z rodzicami. Jak się okazuje, mama dzień wcześniej znalazła zniesione pamiętniki ze strychu przez córkę. Nie mogąc zasnąć w nocy, czytała je do rana. Obie postanowiły, podpytać siostrę mamy, która mogła coś wiedzieć o prababci, a nigdy nie wspominała, że wie. Była bardziej zżyta z matką, córką Eleonory.
To jednak nie było zbyt łatwe, bowiem mama z ciocią, również od kilku lat nie miały ze sobą kontaktu, mimo iż mieszkały 30km drogi od siebie. Czyżby tradycja rodzinna? A może fatum?
„Przeszłość ma ogromne znaczenie dla przyszłości, niejako ją kształtuje i determinuje pewne cechy charakteru.”
Alicja postanawia odkryć rodzinną tajemnicę, a także odszukać już prawie stuletnią prababcię. Czuje bowiem, że Eleonora żyje i być może dowie się od niej, dlaczego nigdy nie było im dane się spotkać? Dlaczego babcia Helena, nie chciała mieć kontaktu z własną matką i nigdy o niej nie wspominała?
W ostatnich notatkach Alicja znajduje informację, gdzie prababcia może mieszkać. Postanawia to sprawdzić.
Ta historia, choć może nie jest do końca realna, to jest cudowna.
Pokazuje, że w życiu nie wszystko jest łatwe, kolorowe, proste, ale jeśli się kogoś kocha i wierzy w coś mocno, to wiara i miłość może zdziałać cuda.
„Podobno nigdy nie jest za późno, aby cokolwiek zmienić. Życie składa się z całego pasma decyzji, których podjęcie nie daje gwarancji, że dany wybór był dobry.”
Historia Eleonory jest bardzo smutna. Lata w których przyszło jej żyć, były latami z okresu drugiej wojny światowej. To był bardzo trudny czas. Zarówno dzisiaj, jak i wtedy, ludzie mieli plany, marzenia. Przeżywali rozterki miłosne, mieli problemy rodzinne.
„Ludzie mówią, że idą ciężkie czasy, a dla mnie najważniejsza jest rodzina i będę ją chronić za wszelką cenę.”
Młodziutka Eleonora, miała przyjaciółkę, która była dla niej Bratnią Duszą. Niestety matka nie akceptowała tej przyjaźni, bowiem Matylda była Żydówką. A jak wiadomo, w tamtych czasach, przyjaźń z kimś takim, mógł ściągnąć na całą rodzinę kłopoty. Eleonorze jednak to nie przeszkadzało i to jest najpiękniejsze. Pokazuje, że jeśli się kogoś kocha to prawdziwa przyjaźń gotowa jest na wiele poświęceń. I tak było tutaj… Nie chcę Wam zdradzać, bo odbiorę Wam całą przyjemność czytania. Co takiego się wydarzyło, dowiecie się z kartek książki.
„Wiadomo, całego świata nie da się zbawić, ale jeśli choć jedno życie można uratować, warto podjąć próbę.”
Powiem Wam jedynie, że historia, którą poznacie z pewnością skłoni Was do refleksji. Ukazuje ona bowiem portret różnych kobiet. Z okresu drugiej wojny: Eleonory, jej matki Kazimiery, siostry Lilki, Matyldy - przyjaciółkę Eleonory. Współcześnie: Córkę Eleonory – Helenę, jej dwie córki Adelę oraz Anielę, matkę Alicji. Dzielą je lata, ale łączy jedno… siła i upartość.
„Ludzie mówią, że idą ciężkie czasy, a dla mnie najważniejsza jest rodzina i będę ją chronić za wszelką cenę.”
Bez względu na okoliczności i lata, w których przyszło im żyć, każda z nich pokazuje swoją siłę. A pewne niedomówienia i brak porozumienia z przeszłości, ciągną się przez lata.
Czy Alicji uda się to odczarować? Czy poznając historię prababci, rodzina w końcu sobie przebaczy? Niedomówienia i brak zrozumienia, mogą wyrządzić wiele złego? Czasami tak niewiele trzeba. Jedna niezgoda, może doprowadzić, że kolejne pokolenia, będą na tym cierpiały.
„Miłość szyta na miarę” pisana jest emocjami, których jest tutaj bardzo dużo. Z każdą stroną będziecie odkrywać tajemnice, których finał z pewnością Was zaskoczy, otulając niczym ciepły kocyk.
Polecam Wam tę książkę gorąco.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Lucky.
„Nie potrzebowali słów czy wielkich deklaracji, aby okazywać sobie uczucia. Czasami wystarczyło spojrzeć w oczy, by wiedzieć, że to właśnie miłość.”
„Miłość szyta na miarę” Pauliny Wiśniewskiej, to książka, którą trzeba przeczytać. Dostarczy Wam wiele wzruszeń, łez emocji a także ukojenia. Przepełniona jest miłością, która niekiedy bywa również smutna i gorzka, ale tej...
2024-04-24
„Każda z nas mogłaby mieć alternatywną rzeczywistość złożoną z tych wszystkich ‘gdyby”, a jednak żyjemy w tej konkretnej rzeczywistości. I nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam się z niej ruszać.”
„Domki z kart” Anny Ziobro, to trzeci tom serii nadmorskiej. Nie miałam okazji przeczytać wcześniejszych tomów i bardzo żałuję, że tak się stało. Bo bardzo lubię śledzić historię książkowych postaci po kolei. Ale wiem jedno, z przyjemnością cofnę się w przeszłość, bo jestem bardzo ciekawa co tam się dokładnie wydarzyło.
Mimo iż książkę spokojnie można czytać bez znajomości wcześniejszych części, bo w tej często pojawiają się nawiązania do wydarzeń z przeszłości. To jednak, jeśli nie mieliście okazji, tak jak ja, poznać tej serii, polecam czytanie od pierwszego tomu.
W tej części Ania zabrała mnie nad piękny Bałtyk oraz w Bieszczady. Poznałam Lenkę i Marcina, który jest po kilku ciężkich operacjach, ale mimo swojej niepełnosprawności, pokazuje nam, że warto w życiu walczyć o swoje marzenia. To, że ktoś jest chory lub niepełnosprawny, nie powinien być traktowany inaczej. Ma takie samo prawo do miłości i szczęścia, a w szczególności do godnego życia.
„Samotność smakowała jak chleb powszedni, dopóki nie spróbował, że można inaczej. Dopóki nie posmakował gorzkiej jak piołun tęsknoty, kiedy Lena na jakiś czas wyjechała. I dopóki nie przekonał się, że rozpacz i strata stają się bardziej strawne, kiedy dzieli się je z kimś , kto rozumie i akceptuje.”
Na przykładzie Marcina, możemy zobaczyć jak w życiu każdej osoby, ważna jest tolerancja, w szczególności do samego siebie. Trudne momenty, kiedyś się kończą, A mając wokół siebie tak wspaniałych ludzi, jest je pokonać o wiele łatwiej. Choć nie znaczy, że za pomocą magicznej różdżki się skończą i znikną. Są i będą, ale wiara i miłość potrafi uskrzydlać, co pokazuje Lena. Można kogoś kochać bardzo mocno i nie widzieć wad, gdy jest to szczera i prawdziwa miłość. Nawet jeśli najbliższa rodzina, tego nie pojmuje. Rodzice Leny bowiem uważają, że życie z osobą niepełnosprawną, to skazywanie siebie na brak szczęścia. A ta para, pokazuje, że właśnie tak nie jest, że można być bardzo szczęśliwym. I taka miłość nie często się zdarza. Dlatego bardzo mocno im kibicuję.
„Wy młodzi ludzie uwielbiacie sobie wszystko komplikować.”
Poznałam też Adę. Dziewczynę, która musiała bardzo szybo dorosnąć. Na jej przykładzie autorka pokazała, że życie to nie jest wieczna zabawa, a też odpowiedzialność.
Ada obchodzi swoje 18 urodziny. Piękny wiek i można powiedzieć, że teraz jest się w pełni dorosłym. Niestety to dorastanie u niej musiało nastąpić już 1,5 roku wcześniej, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży. A następnie, że ojciec dziecka, nie poczuwa się do odpowiedzialności.
„Chodzi mi o to, że często myślimy o powinnościach. O tym, co właściwe i pragmatyczne. I nie ma w tym nic złego, uważam, że tak należy robić, ale czasem warto pomyśleć o sobie. Zrobić coś, czego się pragnie, i najwyżej później mieć do siebie pretensje, że nie wyszło. Można dać plamę, ale lepsze to, niż za jakiś czas spojrzeć wstecz i pluć sobie w brodę.”
Krzyś kończy właśnie roczek i jest najsłodszym dzieckiem na świecie. Dziewczyna troszczy się i stara jak może, bo jest dla niej całym światem. W opiece pomaga jej ciotka Aniela. Na rodziców za bardzo nie może liczyć. Z czasem pomaga jej trochę mama oraz brat, który wciąż pakuje się w kłopoty, ale dla swojego bratanka, zrobiłby wszystko. Nawet dopuścił się przestępstwa, by zdobyć pieniądze na rehabilitację, bowiem chłopczyk urodził się jako wcześniak.
Na przykładzie zaś Leszka, autorka pokazała jak kruche potrafi być życie. Człowiek coś planuje, a tu z dnia na dzień coś się kończy tak nagle i trzeba zmienić plany.
„Musimy się skupić na teraźniejszości, bo tylko ona należy do nas.”
Choroba ojca postawiła wszystkich na nogi. Opieka nad nim i to, by mu ulżyć w cierpieniu, sprawiły, że cała rodzina musiała się przeorganizować. Syn musiał zająć stanowisko ojca, matka zaś skupiając się na mężu, zapomniała, że dzieci też potrzebują obojga rodziców, a przez chorobę, stracili oboje. Dopiero wydarzenia, które o mały włos nie skończyły się kolejną tragedia, sprawiły, że znów zaczęli na wiele rzeczy spoglądać inaczej.
Autorka w przepiękny sposób, pokazała, że w życiu nadzieja, zawsze umiera ostatnia. Że można kochać i być kochanym. Że warto walczyć o swoje marzenia i o życie, bo jest tylko jedno i jest najcenniejszym darem, jakie mamy.
Bardzo urzekła mnie ta historia. Czytałam ją nieśpiesznie, by nie przegapić żadnego ważnego momentu. Bohaterowie są w stu procentach naturalni i miałam wrażenie, że leżę sobie gdzieś na leżaku i obserwuje ich z bliska. Kibicując każdemu z osobna.
Polecam Wam tę serię z całego serca. A ja z wielką przyjemnością sięgam po pierwsze dwa tomy, by poznać ją od początku.
„Wracając do miłości, czy to jest coś, co należy podziwiać. Ona po prostu jest, albo jej nie ma.”
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Dragon.
„Każda z nas mogłaby mieć alternatywną rzeczywistość złożoną z tych wszystkich ‘gdyby”, a jednak żyjemy w tej konkretnej rzeczywistości. I nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam się z niej ruszać.”
„Domki z kart” Anny Ziobro, to trzeci tom serii nadmorskiej. Nie miałam okazji przeczytać wcześniejszych tomów i bardzo żałuję, że tak się stało. Bo bardzo lubię śledzić historię...
2024-04-22
„Dziękować trzeba za wszystko. Nie sztuką jest dziękować za rzeczy dobre. Sztuką jest dziękować za smutek, nieporozumienia. Każdy z nas odczuwa trudne emocje.”
Anna H. Niemczonow książką pt. „Słowa wdzięczności. Z zachwytu nad życiem”, pokazuje nam, że życie składa się z wielu małych elementów, które połączone w całość, tworzą przepiękny obraz, jakim jest „ŻYCIE”. A jednym z nich jest właśnie „wdzięczność”.
„Wdzięczność jest antidotum na wszechogarniającą pogoń. Czasami dobrze jest się zatrzymać chociażby po to, by przypomnieć sobie, po co żyjemy.”
Na początku Ania opowiada o sobie, o swoich doświadczeniach. O tym, skąd pomysł na napisanie książki i dlaczego w dalszej części mamy rozdziały podzielone na koszyczki. Każdy z nich to jeden dzień. Dzień, który możemy wypełnić wdzięcznością. Na koniec rozdziału jest też miejsce, gdzie możemy zapisać sobie dzień i opisać, za co jesteśmy wdzięczni.
„Każdy dzień jest darem. Otrzymujemy nową, czystą kartkę, a wraz z nim możliwość zapełnienia jej wdzięcznością.”
Mamy 103 koszyczki i możemy sobie zrobić taką studniową terapię, by zajrzeć w głąb siebie. Spojrzeć na wiele spraw z innej perspektywy. Dostrzec wdzięczność w małych, codziennych rzeczach, choćby takich jak wypicie kawy, przeczytanie świetnej książki, spacer po lesie czy rozmowa z przyjaciółką. Takich chwil czy momentów, jest wiele, tylko nie zawsze potrafimy je dostrzec.
„Nie ma ludzi żyjących bezstresowo. A jednak radzimy sobie, jesteśmy tutaj i znajdujemy wyjścia z trudnych sytuacji.”
Jeśli śledzicie profil Ani w mediach społecznościowych, to widzicie, Anię, która potrafi zarażać uśmiechem, dobrą energią i dla każdego ma zawsze coś miłego do powiedzenia. Samo wejście na konto np. na Instagramie i zobaczenie uśmiechu autorki, sprawia, że ten dzień jest już o wiele lepszy. Bo radość jest zaraźliwa. Tam nie ma masek, sztuczności i życia na pokaz. Bardzo cenie to, że Ania pokazuje na każdym kroku swoją naturalność i to, że życie nie zawsze jest kolorowe. To gdzie jest tu i teraz, kosztowało ją wielu wyrzeczeń, wysiłku, o czym możemy przeczytać w jej książkach.
„Dla mnie wdzięczność stała się mostem, po których przeszłam z dni pełnych smutku i rozgoryczenia do dni pełnych nadziei i akceptacji. Dla ciebie wdzięczność może okazać się mostem, po którym przejdziesz z miejsca, w którym jesteś teraz, do tego w którym pragniesz być.”
Ania pokazała nam, że warto w życiu walczyć o lepsze jutro i każdy człowiek może zmienić swój los, sprawić, by kolejny dzień był lepszy od poprzedniego.
„W życiu zbyt wiele energii tracimy na to, czego nie chcemy, zamiast skupiać się na tym, czego byśmy chcieli...”
Najważniejsze jest „chcieć” zrobić ten krok naprzód. I ta książka „Słowa wdzięczności”, mogą pomóc wielu osobom. To nie tylko poradnik, ale znacznie coś więcej.
„Słowo DZIĘKUJĘ - ono nigdy nie straci na wartości, jest bowiem jednym z najpiękniejszych słów świata.”
Polecam Wam tę książkę z całego serduszka. Znajdziecie w niej mnóstwo cytatów, rad i mam nadzieję, że dzięki niej spojrzycie też na wiele spraw z innej perspektywy.
„Wszystko w życiu jest potrzebne. Łzy także.”
„Mocno wierzę, że wszechświat jest pełen odkryć przypisanych nam indywidualnie pod postacią przeznaczenia.”
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Luna.
„Dziękować trzeba za wszystko. Nie sztuką jest dziękować za rzeczy dobre. Sztuką jest dziękować za smutek, nieporozumienia. Każdy z nas odczuwa trudne emocje.”
Anna H. Niemczonow książką pt. „Słowa wdzięczności. Z zachwytu nad życiem”, pokazuje nam, że życie składa się z wielu małych elementów, które połączone w całość, tworzą przepiękny obraz, jakim jest „ŻYCIE”. A jednym...
2024-04-21
Powieści Alicji Sinickiej zawsze trzymały mnie w napięciu i przyprawiały dreszcze. Sięgając po „Karnawał” po raz kolejny się nie zawiodłam.
Już na samym wstępie akcja się bardzo rozkręca. W wieżowcu, w którym mieszka Amelia, ktoś popełnia samobójstwo i wyskakuje z balkonu na chodnik. Ten moment oraz widok krwi na chodniku, krzyki przechodniów, sprawiają, że Amelia wraca myślami do wydarzeń sprzed dwudziestu lat, gdy o mały włos nie straciła życia. Tu autorka pokazała, jak często zachowują się osoby, z syndromem stresu pourazowego. Amelia, jest tego przykładem.
To miało być zwykłe spotkanie towarzyskie i świętowanie karnawału, grupki studentów. Zimowa sceneria na jednej z Mazurskiej Wysp, zwanej Czarci Ostrów. W prywatnym domku należącym do rodziców jednej z koleżanek – Kai, dziewczyny Roberta. Niestety ta noc skończyła się dla kilku osób tragicznie. Ktoś postanowił zrobić sobie krwawy karnawał. Z każdą godziną śmierć pochłaniała kolejne ofiary i nikt nie miał pojęcia, jak to się stało i czy dotrwa do rana, by zawiadomić pomoc. Ostra zima, sypiący śnieg, wiatr dodają jeszcze większej grozy. I człowiek w masce, który pojawia się co jakiś czas, a chwilę później dochodzi do tragedii.
Dwie dekady później, demony przeszłości wracają. Amelia dostaje list, który sprawia, że całe jej życie wywraca się do góry nogami. Tamto wydarzenie, przeżyło tylko pięć osób… Po dwudziestu latach zaczynają ginąć kolejne z nich, które wówczas ocalały.
Czy to wszystko zwykły przypadek losowy? Czy jednak, ktoś próbuje się mścić? Jaką tajemnicę skrywa Amelia? Komu można ufać? I o co w tym wszystkim chodzi?
Książkę czytałam z wielkim zainteresowaniem. Bardzo dużo się dzieje. Akcja toczy się w przeszłości w 2002 roku, kiedy te wszystkie wydarzenia miały miejsca. Poznajemy je z narracji Roberta. Oraz w teraźniejszości w 2022 roku, z narracji Amelii.
Z zapartym tchem śledziłam te wydarzenia, analizowałam, snułam domysły ale… autorka jak zawsze potrafi na zakończenie wbić fotel. Po raz kolejny, takiego zakończenia się nie spodziewałam.
Jeśli lubicie deszczyk emocji i rozwiązywanie tajemnic z przeszłości, intrygi i zagadki, to polecam Wam gorąco tę książkę. Czyta się ją naprawdę szybko.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Powieści Alicji Sinickiej zawsze trzymały mnie w napięciu i przyprawiały dreszcze. Sięgając po „Karnawał” po raz kolejny się nie zawiodłam.
Już na samym wstępie akcja się bardzo rozkręca. W wieżowcu, w którym mieszka Amelia, ktoś popełnia samobójstwo i wyskakuje z balkonu na chodnik. Ten moment oraz widok krwi na chodniku, krzyki przechodniów, sprawiają, że Amelia wraca...
2024-04-18
„Tylko patrzeć jak ktoś jej krzywdę zrobi, bo wiadomo, że nadgryzione jabłko łatwe do zdobycia, ale mimo, że słodko smakuje, bez wartości jest.”
„Zakochana służąca” to kontynuacja pierwszej części powieści „Dom pełen tajemnic” Wioletty Piaseckiej. I choć książki można czytać osobno, to jednak polecam czytanie od pierwszej części, by mieć zarys postaci i tego co się wtedy wydarzyło.
W tej części poznajemy bliżej Martę Skowronek – która w wieku czterech lat została oddana na służbę do majątku Wolskich i była służącą a następnie ochmistrzynią księżnej Sary Reszko. Zawsze oddana i wierna. Dlatego też księżna traktowała ją jak siostrę, bo wiedziała, że na Marcie może polegać i nigdy się nie zawiedzie. Takie traktowanie nie bardzo podobało się rodzicom Sary i ciotce. Uważali, że ze służbą nie wolno i nie wypada się bratać, bo to nie przyniesie nic dobrego, a jedynie skandal. Dlatego też, gdy Marta dostała depeszę, że musi się udać w rodzinne strony, a Sara użyczyła jej swojego powozu, nie obyło się to bez echa. Rodzice byli wściekli, a Marta miała przez to, trochę kłopotów.
„Nie bała się jednak ludzi czy ciemności. Bała się pustki, bała się życia ze złamanym sercem, bała się tej potwornej tęsknoty, która już nią owładnęła, i bała się, że już nigdy nikt jej nie pokocha i że nie znajdzie sensu życia.”
Pewnego dnia, na swojej drodze spotkała przystojnego Pocztyliona Waldemara. Zakochała się w nim, choć z początku uważała, że jest już stara, bo mając 32 lata nic dobrego ją w życiu już nie czeka. Kiedyś były bowiem inne czasy. Kobiety wychodziły za mąż bardzo młodo. A te, którym się to nie udało, były traktowane jak stare panny. Ale, czy miłość patrzy w metrykę? Strzała Amora może dosięgnąć każdego. I tak też było tutaj. Choć niestety nie obyło się bez górek i zakrętów. Na drodze do szczęścia Marty i Pocztyliona stanęła bowiem, piękna i młoda dziewczyna, która bardzo lubiła pokazywać swoje wdzięki. W dodatku była siostrą Marty.
Czy prawdziwa miłość zwycięży? Czy niestety serce, które dozna zawodu, nie wybacza tak łatwo?
„- Złamane serce przytrafia się niemal każdej z nas, nie omija też mężczyzn. Nikt nic na to nie poradzi. Nie umrzesz od tego, nie ty pierwsza i nie ostatnia cierpisz.”
Co takiego szykuje los Marcie? I jak dalej potoczą się losy Sary, bowiem w tej części ponownie zawitamy do Karczewa, gdzie na łożu śmierci leży mąż Sary – Książę Hipolit Reszko. Czy Sara zdoła mu wybaczyć, to wszystko czego doświadczyła, a o czym mogliśmy przeczytać w pierwszej części?
Jak wiele wyrzeczeń i cierpienia będą musiały doświadczyć nasze bohaterki, by zaznać szczęścia? Koniecznie przeczytajcie o tym w książce.
„Razem z szacunkiem i podziwem często zazdrość i zawiść chadzają.”
Wioletta Piasecka zabrała mnie w podróż, do czasów o których bardzo lubię czytać. Uwielbiam zamki, dworki, pałace i romanse historyczne. Z wielką przyjemnością zaczytuję się w historiach, które chwytają za serce i pozwalają mi się przenieść do epoki, gdzie kobiety nie miały łatwego życia. Bo wciąż musiały walczyć o swoje marzenia, prawa i oto, by ich głos był słyszalny. A najpiękniejsze w tym wszystkim było to, że w jakiejkolwiek epoce byśmy się nie znaleźli, to zawsze znajdzie się bratnia dusza, która będzie prawdziwym wsparciem w najtrudniejszych chwilach.
Jeśli nie mieliście okazji poznać twórczości autorki, nie zwlekajcie zbyt długo. Ja uwielbiam historie napisane przez Panią Wiolettę. Mają ciekawą fabułę i są dla mnie prawdziwą odskocznią, otulają i czyta się je z wielką przyjemnością. A bohaterowie są tak żywi, że emocje, które im towarzyszą, przelewają się na czytelnika i wszystko przeżywałam razem z nimi.
„Masz duszę marzycielki i dziecięcą radość życia. Promieniejesz, świat przy tobie staje się interesujący. Oglądając się wstecz, zastanawiam się, jak dałem radę przetrwać w świecie tych kilku tygodni, nie mogąc patrzeć w twoje oczy, nie widząc twojego uśmiechu, nie słysząc twojego głosu, nie całując twoich…”
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Skarpa Warszawska.
„Tylko patrzeć jak ktoś jej krzywdę zrobi, bo wiadomo, że nadgryzione jabłko łatwe do zdobycia, ale mimo, że słodko smakuje, bez wartości jest.”
„Zakochana służąca” to kontynuacja pierwszej części powieści „Dom pełen tajemnic” Wioletty Piaseckiej. I choć książki można czytać osobno, to jednak polecam czytanie od pierwszej części, by mieć zarys postaci i tego co się wtedy...
2024-04-07
„-Nie martw się – powiedział cicho wprost do jej ucha. – Ktoś powiedział, że w Bieszczady przyjeżdża się tylko raz, a potem się już tylko wraca… Tęskni i wraca.”
„Przystań Śpiących Wiatrów” wciąż czeka na nowych właścicieli. By umowa zaś została podpisana, jest jeden malutki warunek. Dom… a raczej Duch Urszuli musi wyrazić na to zgodę. I choć jest to niemal pewne, że tak będzie, to mimo wszystko Stella ma pewne obawy. Czy słuszne?
Zanim to jednak nastąpi, muszą poradzić sobie z większym problem.
Melania jest ofiarą przemocy psychicznej. Mąż Jacunio, robi to w sposób bardzo skuteczny i zarazem przemyślany, tak , by to ofiara czuła się winna całej sytuacji, a on był bezkarny. Na szczęście w porę zauważa to przyjaciółka Meli i postanawia działać, informując o wszystkim Stellę. Tu jednak rozsądek bierze górę i siostra postanawia działać podstępem. Tak by Melanię zwabić do Kotkowa, by nie spłoszyć jej. Bo wiadomo, że jeśli ktoś jest ofiarą przemocy, to nigdy się do tego nie przyzna. W całą intrygę angażuje Pana Władysława, który wpada na świetny pomysł, angażując w to duchy z przeszłości?
Czy to im się uda? Czy Melania uwolni się od męża tyrana i zrozumie, że szczęście ma zupełnie inny smak? Czy uda jej się je odnaleźć?
„Przystań Śpiących Wiatrów sprzyjała wyciszeniu i odbudowywaniu wiary w to, że jednak i ona, poraniona i przegrana, może mieć przed sobą przyszłość i patrzeć w nią z nadzieją.”
Jakie tajemnice kryje w sobie „Przystań Śpiących Wiatrów”? I ile zła i cierpienia będzie musiało doświadczyć jeszcze rodzeństwo, zanim wszystko zacznie się układać pomyślnie?
Magdalena Kordel po raz kolejny zabrała mnie w cudowną podróż. Uwielbiam pióro autorki i jeszcze nigdy się nie zawiodłam.
Drugi tom opowiada o braterskiej sile. O tym, że rodzeństwo powinno trzymać się razem i nie pozwoli, by któremuś stała się krzywda. O tym, że coś, co z pozoru mogłoby wydawać się szczęściem, wcale takim nie jest. Że człowiekowi, tak łatwo można wmówić wiele rzeczy i znęcać się nad nim psychicznie, zastraszać i wpędzić w poczucie winy.
Oprócz historii współczesnej, Pani Magda zabrała nas w przeszłość, byśmy mogli poznać bliżej historię dawnych mieszkańców Przystani. I to była cudowna i pełna wzruszeń podróż. Czytałam ją z wypiekami na twarzy i nie potrafiłam się oderwać. Dzięki temu, możemy zobaczyć, że każdy z nas, ma wżyciu wybór, jedyne co musimy zrobić, to znaleźć w sobie odwagę, by zrobić krok do przodu.
„Piekło mamy tu, na ziemi i to człowiek człowiekowi je funduje.”
Mam cichą nadzieję, że będą kolejne tomy, bo z wielką przyjemnością powrócę do Kotkowa, by znów spotkać się ze wszystkimi bohaterami powieści.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu W.A.B.
Jeśli lubicie lub chcecie poznać twórczość Magdaleny Kordel, gorąco zachęcam Was do wzięcia udziału w wyzwaniu na Instagramie. Oznaczajcie swoje posty #przykominkuzkordel oraz mój profil @przykominkuzkawa. Odwiedzę Was i poznam Wasze opinie. Raz w tygodniu będę udostępniać Wasze posty na Stories. Nie zapomnijcie również oznaczyć autorki, by i Pani Magda mogła do Was trafić.
„-Nie martw się – powiedział cicho wprost do jej ucha. – Ktoś powiedział, że w Bieszczady przyjeżdża się tylko raz, a potem się już tylko wraca… Tęskni i wraca.”
„Przystań Śpiących Wiatrów” wciąż czeka na nowych właścicieli. By umowa zaś została podpisana, jest jeden malutki warunek. Dom… a raczej Duch Urszuli musi wyrazić na to zgodę. I choć jest to niemal pewne, że tak...
2024-04-06
Natalia ma 36 lat, ale w życiu zdążyła już sporo przejść. Właśnie tego dnia postanowiła wybrać się do klubu „Pięciolinia”, by świętować swój rozwód. Uwolniła się od męża kata i tyrana, który szukał każdego dnia powodu, by znęcać się nad żoną. Bo jak to mówią, nawet zupa była za słona. W końcu dziewczyna znalazła w sobie odwagę i powiedziała stanowcze „dość”. Tego dnia miała rozpocząć nowy etap w życiu. Nie wiedziała jednak, jak bardzo ta noc zmieni jej życie. Czy na lepsze? Czy w końcu będzie szczęśliwa?
„Dostrzegałem piękno tam, gdzie inni go nie widzieli. Zapamiętywałem obrazy, a później przenosiłem je do szkicownika.”
Tego samego dnia, swój sukces z kolegami w tym samym klubie świętował 26 letni Mateusz. Jego życie również nie rozpieszczało. Pochodził z bogatej rodziny, ale postawił się rodzicom, że nie chce być adwokatem. Marzł, by zostać artystą, a to nie spodobało się rodzicom. Odcięli mu dopływ gotówki. Musiał sam zarabiać na swoje utrzymanie. Każdego dnia walczyć o swoje marzenia.
Tego dnia podpisał pierwszą umowę o pracę w firmie cateringowej. Dla niego był to ogromny sukces.
Koledzy wymusili na nim zakład, że podejdzie do dziewczyny, która siedzi przy barze i porozmawia z nią, chociaż przez pięć minut. Bowiem wydawała się bardzo niedostępna i niezainteresowana towarzystwem. Ku zaskoczeniu obojga, ich rozmowa przedłużyła się do rana. Postanowili zaszaleć i zabawić się tej nocy, nie wyjawiając swoich imion. Chcieli być anonimowi, bowiem mieli się już nigdy nie spotkać. Niestety los bywa przewrotny i trochę im te plany pokrzyżował. Ustalili na koniec spotkania, że jeśli się kiedyś jeszcze spotkają, to chłopak namaluje akt Natalii.
I tak się też stało. Czternaście miesięcy później los zadrwił z nich ponownie i postawił na swojej drodze.
Czy obietnica zostanie dotrzymana? Co takiego się wydarzy i jak bardzo człowiek potrafi się zmienić przez te kilka miesięcy? Czy i aż tak bardzo? Inna sytuacja? Inne spojrzenie na świat? Jak bardzo los potrafi namieszać, w najmniej spodziewanym momencie? Czy różnica wieku, może być przeszkodą do miłości?
„Popatrzyliśmy sobie w oczy. Zastanawiałam się, co widzi w moich. Bo ja w jego spojrzeniu dostrzegałam cały ocean niepewności, onieśmielenia, zakłopotania. To było nawet słodkie...”
Powiem Wam, że nie miałam okazji czytać innych książek autorki. Ale „Zanim odejdziesz” jest powieścią, która po części jest też powieścią erotyczną, ale napisaną w sposób subtelny i ze smakiem. Nie ma tu wulgaryzmów, za co bardzo autorce dziękuję, bo bardzo ich w książkach nie lubię. Mogę śmiało powiedzieć, że bohaterowie tej powieści są bardzo sensualni. I to mi się bardzo podobało.
Jeśli lubicie powieści obyczajowe z nutką erotyki, to polecam Wam gorąco tę książkę. Czyta się ją szybko i bardzo przyjemnie. Zakończenie bardzo mnie zaskoczyło.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Ale.
Natalia ma 36 lat, ale w życiu zdążyła już sporo przejść. Właśnie tego dnia postanowiła wybrać się do klubu „Pięciolinia”, by świętować swój rozwód. Uwolniła się od męża kata i tyrana, który szukał każdego dnia powodu, by znęcać się nad żoną. Bo jak to mówią, nawet zupa była za słona. W końcu dziewczyna znalazła w sobie odwagę i powiedziała stanowcze „dość”. Tego dnia miała...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-04
„Dom w Krokusowej Dolinie” Haliny Kowalczuk to pierwsza książką autorki, którą miałam okazję przeczytać i już wiem, że z wielką przyjemnością sięgnę po kolejne. Klimat tej książki bardzo mnie oczarował.
Uwielbiam jak w powieści wplatane są legendy, pogańskie wierzenia, wiara w zabobony i tajemnice, które kryją w sobie dawne domy.
Anna Jegiel nie miała łatwego dzieciństwa. Po śmierci rodziców, opiekę nad nią przejęła despotyczna ciotka. Zawładnęła wszystkim co należało do rodziców Ani, uważając, że jej się to należy. Sprzedała dom, a pieniądze roztrwoniła na swoje potrzeby i wycieczki. Kiedy już się wyczerpały, zaczęła wydawać te, które Ani należały się po rodzicach, do momentu ukończenia szkoły. Dziewczyna, by utrzymać się na studiach musiała sobie dorabiać. Nawet gdy poszła do pracy, ciotka zabierała jej część pieniędzy, zostawiając nie wiele dziewczynie, bo przecież jej potrzeby są zdecydowanie większe. Znęcając się psychicznie nad dziewczyną, doprowadziła do tego, że Ania bojąc się ciotki, zerwała nawet z chłopakiem, którego tak bardzo kochała. A sama wpędzała się w poczucie winy, że tak musi być i nie zasługuje na szczęście. Dopiero po śmierci ciotki, odżyła. Jej życie zmieniło się o 180 stopni. Nie mając nad sobą tyrana, zaczęła dostrzegać uroki życia.
W pracy jej zasługi i zaangażowanie zostało dostrzeżone przez szefostwo i Ania dostała propozycję wyjazdu na Podhale do Krokusowej Doliny, gdzie właśnie szykowano do otwarcia nowy salon meblowy, a jej zaproponowano stanowisko dyrektorskie, plus służbowe auto oraz domek, który wynajęła dla niej firma. Prawie cały należał do niej. Wyjątek stanowił jeden pokój, który był zamknięty i należał do właściciela, który przyjeżdżał tam od czasu do czasu z Krakowa, gdzie mieszkał.
Ania nie mogła uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Bardzo polubiła to miejsce, spało jej się tam wyśmienicie i dom również ją polubił. Mimo iż wszyscy uważali, że w tym domu straszy, a turyści uciekali stamtąd w ciągu kilku dni w popłochu. Z tym domem wiązała się bowiem pewna tragiczna historia, której karę za te wydarzenia miały ponieść kolejne pokolenia.
Jaką rolę odegra w nim Anna, o tym będziecie musieli dowiedzieć się z książki. I kim jest tajemnicza zielarka Weronika z ogromnych rozmiarów kotem, który bardziej przypomina panterę i ma na imię Dragon?
Nie chcę Wam nic zdradzać, bo odbiorę Wam całą przyjemność. Powiem tylko, że poza pięknymi opisami Podhala, historią bohaterów nie zabraknie w niej również duchów, zjawisk paranormalnych i legend.
To wszystko tworzy piękną i baśniową scenerię z nutką grozy.
Książkę czytałam z zapartym tchem. Byłam bardzo ciekawa, jak to się wszystko potoczy. Nie mogłam się oderwać. A autorka zaskakiwała mnie coraz bardziej z każdą kolejną stroną.
Jeśli pozostałe książki Pani Hanny są pisane w tym samym klimacie, to koniecznie muszę jak najszybciej nadrobić moje zaległości czytelnicze. Bo jestem oczarowana tą powieścią i polecam Wam byście nie zwlekali dłużej i sięgnęli po tę książkę.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Lucky.
„Dom w Krokusowej Dolinie” Haliny Kowalczuk to pierwsza książką autorki, którą miałam okazję przeczytać i już wiem, że z wielką przyjemnością sięgnę po kolejne. Klimat tej książki bardzo mnie oczarował.
Uwielbiam jak w powieści wplatane są legendy, pogańskie wierzenia, wiara w zabobony i tajemnice, które kryją w sobie dawne domy.
Anna Jegiel nie miała łatwego...
2024-03-22
„Otóż doszłam do wniosku, że ludzie się zmieniają, ale Polak nie zmienia się nigdy, nie umiejąc wyciągnąć wniosków i nauki z tragicznej przeszłości.”
Nie powinnam zaczynać zdania od słowa „ojej”, ale musze, bo… Ta książka to istny rollercoaster. Nina, nie ma sobie równych. Żadna bohaterka z innych książek mnie tak nie irytowała, a zarazem tak bardzo skradła moją sympatię.
Trudno uwierzyć, że to już szósty tom sagi „Kochankowie Burzy” i nadal utrzymany jest na wysokim poziomie. Czyta się go niemal jednym tchem.
„Wojna jest największym nieszczęściem, jakie może spotkać człowieka”.
Nadal trwa powstanie styczniowe. Aleks bierze czynny udział, niestety okazuje się, że coraz większą przewagę mają Moskale i brakuje broni. Nina, mimo iż źle się czuje, a ciąża jest zagrożona, postanawia udać się do Krakowa, informując męża, że jedzie do lekarza, tym czasem, chce przywieźć dla powstańców broń i amunicję. Niestety w Krakowie dochodzi do przedwczesnego porodu, wskutek czego jedno z dzieci umiera. Nina bardzo rozpacza po śmierci syna. Ona również prawie otarła się o śmierć. Nie dopuszcza do siebie myśli, że powinna się cieszyć, że żyje i żyje również ich córeczka. Uważa, że zawiodła męża, który chciał bardzo syna i odsuwa od siebie dziewczynkę. Jej zachowanie bardzo irytuje. Również Jaga, jej niania, która traktuje Ninę jak córkę, jest na nią zła, dowiedziawszy się, że Nina postanowiła córkę oddać na wychowanie kuzynce Bini.
Nina jednak nie przyjmuje żadnych argumentów, jej wymówką jest, to, że nie chce narażać córki podczas powrotu do Makowa. Będzie bowiem on niebezpieczny, bo w końcu przewozić będą broń i amunicję. Podświadomie jednak, boi się, że nigdy nie pokocha córki jak i tego, że dziewczynka jest bardzo brzydka. Urodziła się jako wcześniak i Nina boi się, że może przynieść jej wstyd.
Powrót do Makowa nie jest łatwy, po drodze napotykają Kozaków. Wszyscy cudem uchodzą z życiem. Spotkanie z Aleksem, nie należy do przyjemnych. Mąż bowiem jest zły na Ninę i na to, jak się zachowuje. Daje jej wyraźnie do zrozumienia, że nie zachowuje się jak powinna Hrabina Klonowiecka, co jeszcze bardziej rozwściecza dziewczynę, która jest uparta i ma swoje zdanie. Napięcie między nimi, daje się odczuć wszystkim. Dziewczyna jest rozżalona zachowaniem męża i tym, że narażała własne życie, tym czasem on ma pretensje, że nie pojechała z córką do Francji, tylko oddała ją obcym dla niego ludziom.
To jednak nie koniec kłopotów. Wojsko wkracza do wioski i zabiera jeńców, w tym teścia Zosi i ojca Tadeusza. Mimo, iż dwór póki co omijają wojska, to niestety nie ominęła go nawałnica, która przyniosła ogromne szkody. Przed Niną trudne zadanie. Musi zdobyć pieniądze i uratować Maków. Obiecała to ludziom. Chce być dobrym rządcą podczas nieobecności męża. Skąd jednak wziąć pieniądze, jak wokół trwa wojna.
Czy Ninie się to uda? Czy uratuje mieszkańców przed nędzą i naprawi szkody w dworku, by nie popadł w ruinę. A może te nieszczęścia, to zemsta Pauli, która złym okiem spogląda z obrazu?
Powiem Wam, że ta część była bardzo ciekawa. Czytałam ją z wielką ciekawością i zainteresowaniem. Wspaniałe opisy Krakowa, dworku w Makowie, Warszawy. Historyczne wydarzenia jak i opisy historycznych postaci, które zrobiły wiele dobrego ku wyzwoleniu Polski. Jestem zachwycona i oczarowana, mimo iż wydarzenia są trudne. Trwa powstanie, walka o polskość. Ale fabuła książki, jest tak świetnie poprowadzona, że czytelnik nie jest w stanie się znudzić. Mało tego, chce dowiedzieć się więcej. Dlatego już teraz zabieram się za czytanie tomu siódmego. A Wam, jeśli jeszcze nie czytaliście tej serii, polecam ją gorąco.
„Otóż doszłam do wniosku, że ludzie się zmieniają, ale Polak nie zmienia się nigdy, nie umiejąc wyciągnąć wniosków i nauki z tragicznej przeszłości.”
Nie powinnam zaczynać zdania od słowa „ojej”, ale musze, bo… Ta książka to istny rollercoaster. Nina, nie ma sobie równych. Żadna bohaterka z innych książek mnie tak nie irytowała, a zarazem tak bardzo skradła moją sympatię....
2024-02-27
„Ludzie (…) nigdy nie będą równi. Zawsze będą ci, co rządzą, i ci, którzy są rządzeni. Trzeba tylko im wmówić, że tego chcą.”
Drugi tom sagi o kobietach z rodziny Wierzbickich pt.”Wilczy księżyc”, to kontynuacja losów bohaterów z pierwszej części pt. „Psia Gwiazda”.
Niestety czasy wojny nie są przyjemne jak wiemy, a każdą historię przeżywamy mocno i wyzwala w nas mnóstwo emocji. Tak też było tutaj.
Los nie szczędzi nikogo. W dodatku we wsi pojawia się tajemnicza choroba, która zbiera swoje żniwo. Niestety dotarła też do Białego Dworu.
Malwina, która ledwo wyszła z choroby, dowiaduje się, że Antoni zginął na wojnie, a choroba zabrała jej dwójkę dzieci. Jak żyć ze świadomością, że strata, którą poniosła, bardzo boli, a przy stole będą już na zawsze trzy puste miejsca.
W dodatku wokół niej jest mnóstwo tajemnic, które powoli wychodzą na światło dzienne i którym musi stawić czoła.
Dionizja, stara się jak może ukryć prawdę przed wszystkimi, a w szczególności przed mężem. Kocha go i nie chce go skrzywdzić, choć przeszłość wciąż puka do jej drzwi, a z każdym dniem syn coraz bardziej staje się podobny do ojca.
W dodatku wojna wchodzi do wsi.
Mariaszka, której pomoc i rady zawsze były nieodzowne, zapada się pod ziemię, w momencie, kiedy najbardziej tyle osób ją potrzebuje.
„Zawsze, pomyślała, ktoś będzie kogoś kochał i zawsze ktoś zostanie porzucony.”
Bietka zakochuje się bez pamięci w chłopcu, który jest najważniejszym mężczyzną w życiu swojej matki. Anna nie dopuszcza myśli, że mógłby ją zostawić dla innej kobiety. Uważa, że jej syn jest jeszcze za młody, a na miłość przyjdzie jeszcze czas. W dodatku odkrywa czyją córką jest Elżbieta. Postanawia nie dopuścić by ten związek zaistniał? Czy jej się to uda? Czy przyniesie to jednak odwrotny skutek i straci syna?
„Człowiek tak naprawdę, myślała, jest nikim. Leci przez życie jak liść, zatrzyma się na chwilę i leci dalej…”
Wojna wciąż daje o sobie znać. Wróg jest coraz bliżej. W tarapaty wpada Lea. Przez swoje pochodzenie, którego nie da się ukryć, trafia do obozu w Auschwitz. Czy z stamtąd ma szansę się wydostać? Przecież tak zdolnej i utalentowanej dziewczyny, nie możne zabraknąć na tym świecie.
Przed sobą miała plany, marzenia, przyszłość? Chciała projektować stroje i ubierać ludzi. A tu… los sobie z niej zadrwił od tak… tylko dlatego że była żydówką? W głowie wciąż szumią jej słowa Mariaszki:
„Umarłym będziesz grać do tańca. Żywych będziesz ubierać. Tylko do lasu nie chodź!”
Czy takie życie zgotował jej los? Czy uda jej się odzyskać wolność?
„Ziemi przecież starczy dla wszystkich i dla wszystkich starczy tego, co ziemia rodzi. I tak człowiek na tamten świat niczego ze sobą nie zabierze, a żyje, jakby żyć miał wiecznie.”
Urszula… niczym wolny ptak, dalej stara się żyć beztrosko. Ale i dla niej los postawił na drodze kilka drogowskazów pełnych zakrętów.
Czy droga, którą podąży, będzie tą właściwą? Czy ślub z zaskoczenia przyniesie szczęście czy raczej ściągnie na nią kłopoty?
„Śmierć jest ostateczna, stanowi barierę pomiędzy światem żywych, a krainą umarłych, zadane pytania pozostają bez odpowiedzi, wina bez odkupienia, a słowo „przebacz” odbije się pustym echem.”
Co jeszcze może się wydarzyć i jakie tajemnice zostaną ujawnione?
Czy Lea odzyska wolność? Czy Bietka się odnajdzie? Ile jeszcze nieszczęść spadnie na tę rodzinę?
„Życie ma to do siebie, że kończy się, musi się skończyć, i nigdy nie ma na to właściwej pory.”
Z niecierpliwością będę wypatrywać kolejnej części. Bo mnóstwo pytań zostało bez odpowiedzi. Ale wierzę, że ta historia będzie miała jednak szczęśliwe zakończenie.
To kobiety z rodziny Wierzbickich, pokazują nam na każdym kroku, że mimo trudności, jakie na nie spadają, starają się być silne. Nie mogą się załamywać, bo muszą walczyć o dom, o rodzinę, o przetrwanie.
„Teraz wstać trzeba, wiem, że boli, ale trzeba. Ranny żołnierz z ziemi wstaje, karabin podnosi i rusza na przód.”
Czytając tę książkę, myślę, że w wielu momentach już dawno bym się poddała. A one walczą. Momentami są jak ten żołnierz, który podnosi karabin i idzie przed siebie, bo wie, że tylko walką jest w stanie zdobyć wolność i ocalić kraj.
Niby tyle lat nas dzieli, ale jedno nigdy się nie zmienia. Miłość. To dla niej walczymy i jesteśmy gotowi do poświeceń. Miłość do drugiej osoby, do dzieci, do ojczyzny… sprawia, że jesteśmy silni i gotowi zrobić wszystko, by choć przez chwilę być szczęśliwym.
„Oto gwiazdy, które od wieków świecą na niebie i drzewa, które dają ludziom cień, a ptakom schronienie.
I wszystko tak doskonałe – dzień, co nadchodzi po nocy, noc nadchodząca, gdy dzień mija.
A po środku tego wszystkiego – człowiek.”
Wspaniała historia, choć smutna momentami. Ale poprzez tę historię Pani Katarzyna Ryrych pokazuje nam, że nie ważne w którym roku żyjemy i co nas spotyka, w tym wszystkim najważniejsza jest człowiek. Bo to on ma największą wartość. Ludzie kochali, zakładali rodziny, zdradzali, uczyli się, mieli plany, marzenia… I choć przyszło im żyć w trudnych czasach, to na pierwszym miejscu, zawsze stawiali dobro rodziny i osób najbliższych. Dla ratowania których, byli gotowi sami się poświęcić. A na przykładzie kobiet z rodziny Wierzbickich, możemy zobaczyć jak bardzo potrafią się solidaryzować, w najtrudniejszych momentach. Choć tak naprawdę powinny mieć do siebie żal i nienawidzić.
Koniecznie sięgnijcie po tę książkę. Jeśli nie mieliście okazji przeczytać pierwszej części, to gorąco zachęcam byście zaczęli czytanie właśnie od „Psiej Gwiazdy”, bo to właśnie tam wszystko się zaczyna.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i Sk-a.
„Ludzie (…) nigdy nie będą równi. Zawsze będą ci, co rządzą, i ci, którzy są rządzeni. Trzeba tylko im wmówić, że tego chcą.”
Drugi tom sagi o kobietach z rodziny Wierzbickich pt.”Wilczy księżyc”, to kontynuacja losów bohaterów z pierwszej części pt. „Psia Gwiazda”.
Niestety czasy wojny nie są przyjemne jak wiemy, a każdą historię przeżywamy mocno i wyzwala w nas mnóstwo...
2023-11-01
"Kiedy choruje ciało, podaje się lekarstwa. Ale kiedy choruje dusza, tylko czas może ją uleczyć."
„Psia Gwiazda” Katarzyny Ryrych, to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Pomimo iż Pani Kasia ma na swoim koncie już siedemdziesiąt książek, przyznam z bólem, że nie miałam okazji zapoznać się z twórczością autorki i koniecznie to muszę zmienić.
Tę książkę czytałam z wielkim zainteresowaniem. Język jakim została napisana bardzo mi się podobał, miałam wrażenie, że uczestniczę w jakimś wehikule czasu. Opisy, cała fabuła oraz dialogi sprawiły, że nie potrafiłam się oderwać. Każda strona dostarczała mnóstwo emocji i wrażeń.
„Psia Gwiazda” to pierwszy tom opowiadający historię rodziny Wierzbickich. Poznajemy kobiety, które nie miały łatwego życia, każdy dzień był niepewny i był swojego rodzaju walką o przetrwanie. Los wystawiał je na próbę.
Akcja powieści rozgrywa się tuż przed wybuchem I wojny światowej w okolicach Krakowa. Urszula, Dionizja i Malwina musiały nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości. Stawić czoło wydarzeniom i nie pozwolić sobie na słabość. Ale czy w takiej sytuacji, człowiek potrafi cały czas być twardy i nie ulec załamaniu? Tym bardziej, że każda z nich będzie musiała coś poświęcić, znaleźć w sobie siłę i odwagę.
Historia tych kobiet pokazuje nam, jak my kobiety potrafimy być twarde. Jak w najtrudniejszych momentach, potrafimy stawić czoła przeciwnościom losu i ile w niby drobnych i kruchych istotach potrafi być sił i woli walki o lepsze jutro.
To historia o wielkiej przyjaźni, miłości i nadziei. Pełna przemyśleń i skłaniająca do refleksji. W piękny sposób pokazuje, że my kobiety jesteśmy niezwykłe. To my odkrywamy tutaj bardzo ważną rolę. Jeśli tyko czegoś bardzo będziemy pragnąć, potrafimy tego dokonać. Uporem, odwagą i zaangażowaniem, możemy dokonać niemożliwego. Przepełniona mnóstwem wzruszeń, emocji, dylematów jakie staną na ich drodze i trudnych decyzji, które będą musiały podjąć. Nie zawsze w zgodzie z samym sobą czy tym co dyktuje serce.
Przygody Malwiny, Dionizji i Urszuli są inspirowane prawdziwymi wydarzeniami. Pistolet Dionizji, z którego zastrzeliła rabusia w 1918 roku, do dziś mieści się w podkrakowskiej Willi pod Sośniną, podobnie jak pióro Malwiny czy obrazek Urszuli, z jeleniem we mgle, kociętami w koszyku i kwiatami.
Zakochacie się w tej sadze i nie będziecie potrafili się oderwać. Przepięknie opisane krajobrazy i uroki życia na wsi. Baśniowy język jakim została napisana, sprawi, że z wielkim zachwytem będziecie poznawać losy trzech kobiet i gwarantuję Wam, że nieśpiesznie będziecie dążyć do końca książki, by jak najdłużej delektować się tą powieścią. Mam dla Was jednak dobrą wiadomość, otóż to dopiero pierwszy tom, a cała saga będzie liczyła trzy części. Ja już się nie mogę doczekać kolejnego tomu i będę czekała na niego z niecierpliwością.
Jestem tą książką oczarowana. Dawno nie czytałam tak dobrej i wręcz idealnie napisanej powieści, która sprawiła, że doznałam mnóstwo emocji, takich jak śmiech, łzy, niedowierzanie i zaskoczenie. To był prawdziwy emocjonalny rollercoaster.
"Kiedy choruje ciało, podaje się lekarstwa. Ale kiedy choruje dusza, tylko czas może ją uleczyć."
„Psia Gwiazda” Katarzyny Ryrych, to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Pomimo iż Pani Kasia ma na swoim koncie już siedemdziesiąt książek, przyznam z bólem, że nie miałam okazji zapoznać się z twórczością autorki i koniecznie to muszę zmienić.
Tę książkę czytałam...
2024-03-05
„- Jaka powinna być twoim zdaniem idealna kobieta? – zapytała nagle. – Taka skrojona pod ciebie?
- Zadajesz trudne pytania, Rumianku. – Zmarszczył czoło, namyślając się. – Hm… powinna być silna i delikatna. Zabawna i mądra. Ciepła i namiętna.
- Nigdy takiej nie znajdziesz.
- Mylisz się. Już znalazłem. Właśnie na nią patrzę…”
Ach, co to była za magiczna podróż. Po przeczytaniu tej książki, wpisuję Podlasie na listę miejsc obowiązkowych. Nigdy tam jeszcze nie byłam, a dzięki książce Agnieszki Zakrzewskiej „Czułe poranki, bezsenne noce’, miałam wrażenie, że jestem właśnie tam teraz, znam te miejsca doskonale i kocham Podlasie całym sercem.
To pierwsza książka autorki, jaką miałam okazję przeczytać, ale już wiem, że koniecznie muszę nadrobić zaległości i z przyjemnością sięgnę po kolejne powieści.
Agnieszka Zakrzewska czaruje słowem. Przez tę książkę dosłownie przepłynęłam. Historia opowiadana na kartach powieści oczarowała mnie i otuliła tak czule…, dostarczając mnóstwo emocji i wzruszeń.
Roma to kobieta bardzo delikatna i krucha, a zarazem silna. Powiecie teraz, jak to możliwe, jak ktoś jest kruchy, to nie może być silny? W tym rzecz, że właśnie może. I już to wyjaśniam…
Jest samotną matką, wychowującą czternastoletniego chłopca. To nie łatwe zadanie. Łukasz jest w wieku buntowniczym, mimo iż jest wrażliwym i bardzo mądrym chłopcem, to pokazuje swój bunt. Nie może się pogodzić, że ojciec zostawił ich dla innej kobiety, w dodatku z którą ma dziecko, i zapomniał, że ma syna. Widzi ile serca i troski poświęca nowej rodzinie, a Łukasza zaczyna traktować z dystansem, podkreślając na każdym kroku, że córka i nowa partnerka są dla niego ważniejsze. Chłopak czuje się odrzucony, a swój bunt przelewa na nową partnerkę, przyrodnią siostrę i matkę, która robi wszystko, by zapewnić im godne życie. Bo ojciec oczywiście ma spore wydatki na nową rodzinę i daje im marne grosze, za które ledwo można wiązać koniec z końcem.
Roma pracuje jako dziennikarka w modowym magazynie „La Belle”, pensja jednak nie jest zbyt wysoka i by pomóc domowym wydatkom, bierze jeszcze dodatkowe zlecenia na pisanie artykułów w innym piśmie. Musi być twarda i silna, przybierając na co dzień maskę, by syn nie zauważył, że pod spodem kryje się delikatna kobieta, która często po nocy płacze w poduszkę. Ale daje radę, bo musi i ma dla kogo. Dla syna zrobi wszystko. Kocha go nad życie.
Pewnego dnia dowiaduje się, że wydawnictwo przejął nowy prezes Julian Koman. Ku zaskoczeniu samej Romy, bardzo szybko się z nim zaprzyjaźnia. Znaleźli wspólny język. Ich spotkania są coraz częstsze, a Julian jak się okazało, nawiązał również świetny kontakt z Łukaszem, który jak każdy nastolatek potrzebował trochę normalności i rozmów z dojrzałym mężczyzną. Ponadto Julian zaraża go pasją do koni, czego nawet Roma, by się nie spodziewała, że jej syn pokocha ją tak bardzo, że jest gotowy nawet zrezygnować z siedzenia przy komputerze i grania z kolegami. Dziki tej pasji, udowadnia, że jest wrażliwym i bardzo mądrym chłopcem, a Roma może być tylko dumna, że tak wychowała swojego syna.
Sytuacja w wydawnictwie robi się jednak napięta, nowa naczelna Maria Krupa, szukając oszczędności postanawia, zredukować kilka etatów. Roma nie może pozwolić sobie na utratę pracy i przedstawia pomysł przeprowadzenia wywiadu z zapomnianą już artystką, która jakiś czas temu zniknęła ze świata Celebrytów – Barbarą Anczyc. To zmusza ją do kilku tygodniowego wyjazdu na Podlasie, gdzie prawdopodobnie przebywa Barbara.
Czy uda jej się ją odnaleźć? Jakie niespodzianki przygotował dla niej los? Ile tajemnic będzie musiała odkryć? I co tam będzie na nią czekało? Kim jest tajemniczy Bodnar? O tym już musicie przeczytać w książce.
„Człowiekowi wydaje się czasem, że bez tej całej nowoczesności i komercji nie jest w sanie przeżyć, ale tak naprawdę zdobycze techniki są przereklamowane. Myślimy, że nie możemy się bez nich obejść, a tymczasem większość jest nam zbędna. Określają tylko status materialny i usprawiedliwiają lenistwo. Mnie wystarczy ogień, który teraz sam sobie rozpalam. A ile to daje radochy! Nigdy takiej nie miałem, naciskając co wieczór włącznik światła. Omija nas prawda, bo korzystamy z nich bez pełnej świadomości, mimochodem. Na Podlasiu czerpię życie garściami, wcześniej tylko skubałem jakieś okruchy.”
Nie zawiedziecie się, a przede wszystkim posmakujecie tych wspaniałych miejsc wraz z bohaterami tak bardzo, że będziecie chcieli zostać tam na dłużej.
Przyznam się Wam, że bardzo bym chciała kiedyś odwiedzić chatkę Józefy Tokajukowej, napić się pysznej ziołowej herbatki, czy zjeść trochę tych tradycyjnych specjałów, którymi Agnieszka Zakrzewska karmiła swoich bohaterów. A w pierwszej kolejności z racji, że uwielbiam wszelkiego rodzaju ciasta, byłby to marcinek. Kilkuwarstwowe ciasto, przekładane kremem śmietankowym. Jest tradycyjnym ciastem z Podlasia, które wpisuję na listę obowiązkowych specjałów.
Dlatego, jeżeli zastanawiacie się jeszcze nad przeczytaniem tej książki, to nie zwlekajcie zbyt długo z decyzją. Bo ta książka również powinna być wpisana na listę lektur obowiązkowych. Ponadto, bardzo bym chciała zobaczyć ją również na ekranie telewizora, czego życzę autorce z całego serca, by się to spełniło.
Za egzemplarz recenzencki dziękują Wydawnictwu Flow.
„- Jaka powinna być twoim zdaniem idealna kobieta? – zapytała nagle. – Taka skrojona pod ciebie?
- Zadajesz trudne pytania, Rumianku. – Zmarszczył czoło, namyślając się. – Hm… powinna być silna i delikatna. Zabawna i mądra. Ciepła i namiętna.
- Nigdy takiej nie znajdziesz.
- Mylisz się. Już znalazłem. Właśnie na nią patrzę…”
Ach, co to była za magiczna podróż. Po...
2024-02-27
„Nieważne, ile związków wokół się wypala, i tak wierzymy, że właśnie nasz będzie stabilny. Że nasza miłość wyjątkowa pokona wszelkie przeszkody.”
Almas nie miała łatwego dzieciństwa. Mieszkała z matką i dwiema młodszymi jeszcze od niej siostrami w Jemenie. Ojciec tyran, od maleńkiego znęcał się nad żoną i dziewczynkami, a kultura tego kraju, nie pozwalała na dyskusje z głową rodziny. Pokornie musiały znosić tortury i być posłuszne swojemu karmicielowi i oprawcy. Nie wolno im było nawet uronić łzy.
Pochodziły z biednej rodziny i ani matka, ani dziewczynki, nie miały wykształcenia. W tamtym kraju, niewiele kobiet mogło pracować. Jedyne zawody jakie mogły wykonywać, to była bibliotekarka, nauczycielka ewentualnie pomoc w szpitalu. Dlatego też, mało kobiet zdobywało wykształcenie, bo raz, że było ono bardzo kosztowne, a dwa… kobiety w tym kraju, praktycznie od urodzenia, były skazane na usługiwanie swojemu przyszłemu mężowi i życiu na jego łasce. Po ślubie, nie mogły bez zgody męża nawet opuszczać domu, bo za złamanie tego, czekała ich surowa kara. Podobnie było z rozwodami, jedynie mężczyzna, mógł dać go żonie. Często to też kończyło się dla żony i jego dzieci śmiercią głodową. Bowiem, bez wykształcenia i pracy, nie było szansy przeżycia na ulicy. W dodatku, Jemen słynął z ataków terrorystycznych i ulice były niebezpieczne i pełne podejrzanych osób.
Taki los mógł spotkać również Almas i jej rodzinę. Ich ojciec zostawił je dla innej kobiety, nie przejmując się losem swojej rodziny. Pewnego dnia po prostu zniknął. Niewiele się zastanawiając, matka dziewczynek z pieniędzy ze sprzedaży domu, wyrobiła im paszporty i wyjechały odszukać rodzoną siostrę mamy, która mieszkała w bogatych Emiratach Arabskich.
Udało im się ją odnaleźć i siostra przygarnęła je pod swój dach. Ale, tu zaczęły pojawiać się kolejne problemy.
Dubaj słynie z bogactwa, ale też kultury zupełnie innej niż obwiązywała w Jemenie. Tu kobieta, nie dość, że musi być zadbana to musi posiadać wykształcenie, które było obowiązkowe. Niestety szkoła, była jeszcze droższa niż w Jemenie. Ale co zrobić, jeśli nie ma się pieniędzy? W dodatku wizy, po miesiącu traciły ważność. Aby je przedłużyć trzeba było wrócić do swojego kraju, co w ogóle nie wchodziło w grę. Albo zmienić je na wizy rezydentów. I tu, matka musiała znaleźć pracę, co było również nierealne, ze względu na brak wykształcenia. Albo poślubić lokalnego mężczyznę. I tu pojawiał się kolejny problem, bowiem miała już trzy córki.
Decyzja nie była łatwa. Almas miała dopiero 16 lat, jej siostry 10 lat i 13 lat. Ślub matki z jakimkolwiek mężczyzną w momencie adopcji, mógł sprawić, że to on będzie decydował o losie córek i mógłby wydać je za mąż, za kogokolwiek. Często nawet przyjmując korzyść materialną. Kupienie wizy po znajomości, niestety sporo też kosztowało, na co nie mogły sobie pozwolić. A jeszcze droższa była edukacja.
Poziom edukacji dziewczyn był bardzo niski i musiały wiele nadrobić. Ze względu na bardzo wysokie koszty, trafiły do niszowej szkoły hinduskiej mieszanej, gdzie były wyśmiewane i nie miały łatwego życia. Przeszłość jednak pozwoliła im przetrwać. Niejednokrotnie torturowane przez ojca, nauczyły się zaciskać zęby i nie pokazywać swoich emocji. Wszystko po to, by przetrwać i nie wrócić do kraju.
Długi matki jednak zaczęły szybko rosnąć. Koszty utrzymania zaczęły ją przerastać. Z propozycją poprawy sytuacji finansowej przyszła ich kuzynka Samira. Zaproponowała Almas, żeby pojechała z nią do Pałacu Szejków Arabskich. W jeden wieczór można zarobić duże pieniądze. Wystarczy tylko zabawiać ich rozmową i im towarzyszyć podczas wieczorów.
Almas, była piękną i zgrabną kobietą, więc bez problemu dostała wejściówkę VIP do Pałacu. Matka oczywiście nie widziała żadnego problemu, w tym by córka pomogła utrzymać rodzinę. W końcu edukacja była najważniejsza, a przecież to tylko o to chodziło, by dziewczynki mogły się uczyć? Z zarobionych pieniędzy Almas np. mogła pójść na studia i zostać lekarką, tak jak marzyła.
Czy tak do końca matka udawała nieświadomą tego, co dzieje się za murami pałacu? Czy była tak zaślepiona ilością przynoszonych pieniędzy, że postanowiła poświęć własne dziecko?
Czy można kogoś pokochać tak mocno, że jest się w stanie poświęcić jeszcze bardziej w imię miłości?
Co takiego się wydarzyło i jaka historia kryje się za tymi murami?
Koniecznie musicie o tym przeczytać. Nie mogę Wam nic zdradzić, bo odbiorę Wam tę przyjemność.
Zdradzę tylko tyle, że poza wręcz smutną historią Almas i tego co musiała przeżyć i ile znieść, będą też miłe chwile. Nie zabraknie wątku miłosnego i nadziei, że może jednak nie wszystko jest jeszcze stracone? Nie zabraknie w tek książki emocji. Nimi jest wypełniona bowiem po brzegi.
„Kiedy kochamy, jesteśmy gotowi do poświęceń.”
Czy Almas uda się wyrwać z tego koszmaru? Czy Pałac w ogóle można opuścić na własnych warunkach? Czy opuszczenie go jest możliwe, czy jednak kończy się śmiercią? Jak wielką cenę będzie musiało zapłacić kilka osób?
Na te pytanie opowiecie sobie czytając książkę.
„Posłuchaj, Almas. Nie wszystko, co wygląda na czarno-białe, takie właśnie jest. Czasami wzrok zawodzi, robi sobie z nas żarty. Zaufaj mi – powtórzył. – Wbrew pozorom to ja jestem w dużo większym niebezpieczeństwie.”
Pochłonęłam ją dosłownie w jeden wieczór. Czytało mi się ją szybko i nie potrafiłam odłożyć jej na potem. Byłam bardzo ciekawa, jak ta historia się potoczy? Co będzie dalej? Ile jest w stanie znieść młoda dziewczyna, która poświęca swoje ciało, dla rodziny? Robi coś, czego się brzydzi, a jednak wie, że nie ma innego wyjścia.
Ta historia wciągnęła mnie tak bardzo, że nie mogłam uwierzyć, że to już koniec.
Z wielką przyjemnością sięgnę po kolejną książkę Kingi Jesman. Bo choć historia jest fikcją literacką, to możemy dowiedzieć się wiele o kulturze i zasadach panujących w obu krajach i to jak kobiet są traktowane, nie jest już wymysłem. Taki niestety się dzieje w tych krajach. Szczególnie tam, gdzie rządzą w większości mężczyźni, a kobiety nie mają żadnych praw.
Warto tu też dodać, że autorka książki Kinga Jesman, na co dzień mieszka i pracuje w Dubaju. Jest szczęśliwą żoną i mamą dwójki pociech. Dzięki temu może podpatrywać historie, które się dzieją na ulicach, wśród znajomych. Poznawać kulturę i obyczaje, które wplata do swoich powieści. Dlatego cieszę się i dziękuję autorce książki za możliwość zrecenzowania i przeczytania tej książki. Dzięki temu, mogłam poznać bliżej prawa, które obowiązują w tym kraju i przez chwilę znaleźć się w Dubaju.
Polecam Wam tę książkę gorąco. Naprawdę warto po nią sięgnąć.
„Nieważne, ile związków wokół się wypala, i tak wierzymy, że właśnie nasz będzie stabilny. Że nasza miłość wyjątkowa pokona wszelkie przeszkody.”
Almas nie miała łatwego dzieciństwa. Mieszkała z matką i dwiema młodszymi jeszcze od niej siostrami w Jemenie. Ojciec tyran, od maleńkiego znęcał się nad żoną i dziewczynkami, a kultura tego kraju, nie pozwalała na dyskusje z...
2024-02-01
„Sprawy rodzinne” Iwony Mejzy, to książka którą warto przeczytać. Pokazuje nam historie rodziny, która żyła jak w weneckim lustrze. Po drugiej zaś stronie, kryło się życie, które wręcz odbiegało o 180 stopni od tego, które wszyscy widzieli – życie na pokaz. Bohaterowie tak dobrze odgrywali swoje role, że chyba w pewnym momencie sami zaczęli wierzyć, że tak właśnie jest.
„Nigdy nie daj ludziom poznać, że masz problemy, nawet jeżeli wiedzą, że jest coś na rzeczy, to swoim wyglądem i zachowaniem zbijesz ich z tropu. W życiu trzeba czasem poudawać, dziecko.”
Monika Olszewska miała życie bardzo poukładane, bynajmniej tak jej się wydawało. Kochający mąż, wymarzony dom – piękny i dopieszczony przez nią w każdym calu. Praca, może nie idealna, bo czasami irytująca, ale przynosząca zyski. Dzięki temu mogła sobie pozwolić na pewien luksus. A wspólniczka z którą prowadziła biuro, była osobą uczciwą i bezproblemową. Teściowie jak z magazynu „Idealna rodzina”, kochająca się i wspierająca. Bardzo zamożni i przedsiębiorczy, bowiem Ewa, teściowa Moniki a matka Olka, posiadała sieć salonów kosmetycznych, które bardzo dobrze prosperowały. Ojciec Olka zaś pracował w ambasadzie na wysokim stanowisku. Rodzice i kochający brat, na których zawsze mogła liczyć. Wszystko prawie jak w bajce. Do momentu kiedy lustro zaczęło pękać, a na światło dzienne zaczęły wychodzić tak głęboko skrywane tajemnice…
„Nigdy nie warto rozpaczać nad rozlanym mlekiem, bo to nic nie daje. Ale warto uczyć się na błędach, niekoniecznie swoich.”
Wszystko zaczęło się od Olka, który postanowił rozpocząć nowy etap życia, nawet nie zamierzając osobiście informować o tym żony. Monika doszukując się prawdy, odkryła, że jej mąż ma bardzo pojemne serce. W dodatku postanowił się wyprowadzić do kochanki. A żeby tego było mało, jak gdyby nigdy nic, bez żadnych skrupułów, prosi swoją żonę o pomoc w jej odnalezieniu. Bo dziewczyna niestety… zapadła się pod ziemię. W dodatku pokazując się z najgorszej strony, od jakiej Monika go nigdy nie znała.
Jak bardzo można się pomylić wobec osoby, którą się kochało i mieszkało razem pod jednym dachem? Ile twarzy może mieć jedna osoba? W dodatku okazuje się, że rodzina byłego męża skrywa w sobie bardzo wiele tajemnic, które powoli odkrywa Monika. Na domiar wszystkiego, była teściowa postanawia pomóc Monice, składając jej poważną propozycję. Czy ten układ będzie dziewczynie odpowiadał? Czym jeszcze zaskoczy ją życie? I czy naprawdę nikomu już nie można ufać? I czy uda jej się uwolnić od byłego męża? A może ich związek ma jeszcze szansę na odbudowanie?
„Właściwie nikt, albo prawie nikt, nie chce być sam, to trudne i czasem bolesne. Ale jeszcze trudniejsza jest samotność w związku, brak pewności, że ta osoba obok nas jest naszym dopełnieniem, tą brakującą połową. To już lepiej ułożyć sobie życie po swojemu, wziąć do domu psa, albo kota. Albo kota i psa, żeby i się nie nudziło.”
Książkę czytało mi się wspaniale. Z każdą stroną wraz z główną bohaterką odkrywałam karty pełne tajemnic. Poznałam historię, która momentami aż mi podnosiła ciśnienie, niedowierzając, że człowiek potrafi tak postępować? Ale fabuła książki jest pisana życiem. Może i scenariusz jest wymyślony, ale takie rzeczy i sytuacje niestety się zdarzają. Najważniejsze jednak, by się nie poddawać. Umieć zamknąć jedne drzwi a otworzyć kolejne. Mimo iż często, szarpane są przeciągami i nie tak łatwo je zamknąć.
„Zawsze są jakieś podobieństwa rodzinne, ale wiadomo, że każde kolejne pokolenie, to mieszanka poprzednich. I nie jest tak, że bierzesz z przeszłości, co chcesz, tylko to, co dają.”
Bardzo się cieszę, że po raz kolejny mogłam przeczytać książkę Pani Iwony. Jeśli jeszcze nie znacie twórczości autorki, to gorąco zachęcam byście po nią sięgnęli.
Poprzednie cztery książki z serii ”Miasteczko Anielin”, które czytałam, otuliły mnie niczym ciepły kocyk i bardzo zżyłam się z bohaterami. Podobna więź wywiązała się tutaj. Jestem bardzo ciekawa kolejnych książek autorki. Polecam wam gorąco.
„(…) ona wychowuje syna dla swojej przyszłej synowej, jeżeli będzie synowa oczywiście. Żeby nie miał dwóch lewych rąk i nie zginął na świecie. Wszystko czego się teraz nauczy, przyda mu się w dorosłym życiu i zaprocentuje.”
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Dragon.
„Sprawy rodzinne” Iwony Mejzy, to książka którą warto przeczytać. Pokazuje nam historie rodziny, która żyła jak w weneckim lustrze. Po drugiej zaś stronie, kryło się życie, które wręcz odbiegało o 180 stopni od tego, które wszyscy widzieli – życie na pokaz. Bohaterowie tak dobrze odgrywali swoje role, że chyba w pewnym momencie sami zaczęli wierzyć, że tak właśnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-10
Po przeczytaniu poprzednich dwóch książek autorki „Ela”, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie i „Monika”, z wielką przyjemnością sięgnęłam po „Cecylię”. Tu autorka jednak postanowiła nas zaskoczyć i stworzyć powieść łączącą kryminał z sensacją.
Celina i Cecylia to siostry bliźniaczki, które są niemal identyczne. Niemal, bo wiadomo, że przy bliższym poznaniu, człowiek jest w stanie dostrzec, te minimalne różnice w wyglądzie. Ale dla kogoś zupełnie obcego, ciężko jest odróżnić, która siostra jest którą. Tak, też było w tym przypadku.
Splot niefortunnych zdarzeń sprawił, że zamiast właściwej osoby, została porwana ta druga. To wszystko motywuje drugą z sióstr, by wraz z agencją rządową, odnaleźć porwaną dziewczynę. Sprawy po drodze znów się komplikują, bowiem na jaw wychodzą kolejne tajemnice. W dodatku, komuś bardzo zależy, by jedna z sióstr zniknęła na zawsze. Pytanie, która i dlaczego? Tu rozpoczyna się też walka z czasem.
Nie chcę wam nic tutaj zdradzać, bo bez znajomości pewnych faktów, książkę się czyta o wiele lepiej. Fabuła jest bardzo wciągająca, sporo się dzieje. Jest bardzo dużo ciekawych zwrotów akcji i oczywiście wątek miłosny, ale tu troszkę mi zabrakło, by pociągnąć i rozwinąć go bardziej. Książkę czyta się przyjemnie i niezwykle szybko, bo sporo się dzieje. W dodatku akcja toczy się w pięknej Grecji. Autorka porusza trudne tematy, jak np. handel żywym towarem, manipulacja. Historia jest bardzo poruszająca a opisy, sprawiają, że wszystko jest bardzo realne.
Jeśli jesteście ciekawi, jakie tajemnice skrywają siostry? I ile jesteśmy w stanie znieść i poświęcić, dla ratowania kogoś nam bliskiego, koniecznie sięgnijcie po tę książkę. Ja z przyjemnością poznam bliżej drugą siostrę i z niecierpliwością będę wyczekiwać drugiego tomu ”Celina” który już w lutym ma mieś swoją premierę.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Videograf S.A.
Po przeczytaniu poprzednich dwóch książek autorki „Ela”, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie i „Monika”, z wielką przyjemnością sięgnęłam po „Cecylię”. Tu autorka jednak postanowiła nas zaskoczyć i stworzyć powieść łączącą kryminał z sensacją.
Celina i Cecylia to siostry bliźniaczki, które są niemal identyczne. Niemal, bo wiadomo, że przy bliższym poznaniu, człowiek...
2024-01-22
„Klątwa Utopców” to było moje drugie spotkanie z twórczością autorki. Bardzo lubię komedie kryminalne, ta książka jednak bardzo mnie zaskoczyła swoją fabułą.
Muszę przyznać, że z początku było mi trochę trudno się w nią wgryźć. Ale stopniowo wciągnęłam się w te intrygi coraz bardziej.
Dagmara w najbliższym czasie ma wyjść za mąż. Niestety rodzina dziewczyny nie przepada za narzeczonym i wszyscy poza Dagą, uważają, że nie jest on odpowiednim kandydatem na męża. Nawet najlepsza przyjaciółka Kinga, ma pewne zastrzeżenia. Ale zakochana dziewczyna, uważa go za ideał, bo miłość potrafi być przecież ślepa. W dodatku planowała wakacje spędzić z Filipem nad morzem, ale matka przekonuje córkę, że na wakacje koniecznie musi pojechać do dziadka. Wścibska sąsiadka doniosła, że kolejna opiekunka nie wytrzymała i uciekła. Bo kto wytrzyma z dziadkiem, który jest na emeryturze, a wciąż wydaje mu się, że są to czasy, kiedy pracował w wojsku i nadal może wszystkim wydawać rozkazy. Nie bez powodu, nadal nazywają go „Generał”. Dziewczyna na te wakacje, zabiera ze sobą przyjaciółkę.
Na miejscu zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Pierwszej nocy podsłuchuje dziwną rozmowę ze wścibską sąsiadką. Na drugi dzień wydaje jej się, że to jednak był sen. W dodatku musi odebrać Filipa, który również postanowił spędzić z nią wakacje. Przy okazji zabierając jego znajomych Michała i Andżelikę, którym obiecał podwózkę do Warszawy. Po powrocie okazuje się jednak, że ani dziadka, ani wścibskiej sąsiadki a nawet Kingi nie ma. Jakby rozpłynęli się w powietrzu.
Dagmara pod domem sąsiadki Stasi znajduję laleczkę voodoo, a drzwi są wymazane jakąś farbą przypominającą czerwoną maź. Następnie odbiera telefon od dziadka, który informuje ją, że musiał wyjechać i żeby ona jak najszybciej też to zrobiła i pojechała do wsi o nazwie Utopce. Ale oczywiście coś rozmowę przerywa… Drugi telefon otrzymuje od Kingi, która informuje, że została porwana i musi ją uratować, ale telefon przyjaciółki również pada. Dagmara, Michał, Andżelika i niechętny do pomocy Filip wyruszają na poszukiwania.
Nic jednak nie jest proste, wszystko się komplikuje i zaczyna się niezła przygoda.
Mamy tu bowiem wszystko co jest w czarnej komedii. Jest fabuła owiana tajemnicą, mnóstwo intryg, zagadek, oczywiście jak to w powieści kryminalnej musi być jakieś morderstwo i tak było i tutaj. A jak to w komedii kryminalnej bywa, podczas rozwiązania zagadki, kto jest mordercą i dlaczego tego dokonał, pojawia się mnóstwo śmiesznych dialogów i sytuacji. Wciąż coś się dzieje, co chwilę pada na kogoś podejrzenie, po czym rozpływa się to poprzez kolejne wątki. Do tego akcja toczy się w domu, gdzie dawnej był Szpital Psychiatryczny, co bardzo odczuwają bohaterowie, bo momentami dzieją się rzeczy wręcz nierealne, ale oto chyba chodzi. By podczas czytania pobudzić naszą wyobraźnię i poza nutką grozy dodać mnóstwo śmiechu.
Książkę czyta się bardzo szybko i polecam ją osobą, które chcą się oderwać od rzeczywistości, przenieść do świata fikcyjnego i pośmiać podczas czytania. Jest lekka, czasami aż zbyt fikcyjna i nierealna, ale o to chodzi, by dobrze bawić się podczas czytania. Z przyjemnością sięgnę po inne historie autorki.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Dragon.
„Klątwa Utopców” to było moje drugie spotkanie z twórczością autorki. Bardzo lubię komedie kryminalne, ta książka jednak bardzo mnie zaskoczyła swoją fabułą.
Muszę przyznać, że z początku było mi trochę trudno się w nią wgryźć. Ale stopniowo wciągnęłam się w te intrygi coraz bardziej.
Dagmara w najbliższym czasie ma wyjść za mąż. Niestety rodzina dziewczyny nie przepada...
2024-01-06
„Wystarczy otworzyć oczy. Lena. Świat jest piękny, szkoda, że tak rzadko o tym pamiętamy.”
Nika Kardasz po raz kolejny pokazała, że ta historia chwyta za serce. W pierwszej części „Otwórz oczy” poznajemy Aurelię, która mimo swojej niepełnosprawności, bowiem straciła wzrok w wypadku samochodowym, pokazała, że życie może trwać nadal i nie trzeba rezygnować z własnych marzeń oraz pragnień, tylko dlatego, że los postanowił sobie z kogoś zadrwić, a życie ustawiło wysoką poprzeczkę. Mało tego, potrafiła wyczuć i odkryć w innych to, co skrywali na dnie serca, pokazując im, że nie warto się zamykać na świat a doceniać każdą chwilę. Takiej przemiany dokonał Borys. Najlepszy i najbardziej rozchwytywany trener piłki nożnej, a przy tym niezwykle przystojny.
„- Kochałeś ją? - pyta
- Nadal ją kocham. Ale musisz wiedzieć, że nasza znajomość nie zaczęła się od łóżka i nigdy w nim się nie skończyła. Aurelia ofiarowała mi znacznie więcej niż ciało. Dała mi swoją uwagę, czas, mnóstwo zrozumienia i ciepła. Nigdy wcześniej tego nie doświadczyłem. Ona mnie… uratowała.”
To w tej części poznajemy go bliżej, jego rozterki, problemy. Borys dzięki Aurelii bardzo się zmienił, nie jest już tym mężczyzną, dla którego uczucia nie miały znaczenia, a kobiety traktował jak marionetki. Potrafi oddzielić pracę od życia zawodowego. Liczy się dla niego sport i drużyna z którą ciężko pracuje na awans. Życie prywatne oddziela od zawodowego, zostawiając je za drzwiami windy. Niestety w życiu Borysa pojawiają się w tym samym czasie dwie piękne kobiety, które próbują zaburzyć tą równowagę i harmonię. Bo pod tym pancerzem, którym się otoczył, jest serce, które kocha i pragnie czułości, miłości, zrozumienia.
„Od życia zawsze trzeba oczekiwać najlepszego.”
Borys ma ogromny mętlik w głowie. Chciałby być z dwiema, ale wie, że musi wybrać. Tylko jak dokonać właściwego wyboru?
"Wiesz jak smakują pocałunki z niewłaściwą osobą? [...]
Są uciechą dla ciała, ale nie dotykają serca."
Piękna Maja ma męża, w dodatku jest on nowym prezesem klubu i szefem Borysa. Piękna Lena, jest dziennikarką, która spędza z nim dużo czasu, bowiem pisze o nim artykuł, ale czuje, że dziewczyna coś przed nim ukrywa. W dodatku zaczął koło niej się kręcić jego przyjaciel. Sprawy miłosne zaczynają się komplikować, a przed Borysem ważny mecz?
Czy tym razem uda mu się otworzyć swoje serce dla właściwej kobiety? Czy będzie wiedział, która z dziewczyn to ta, na którą czekał całe życie?
„Zdobycie się na szczerość z samym sobą jest bardzo trudne. A ty to właśnie zrobiłeś. Czuję, jak bardzo jesteś zagubiony, ale wiem, że sobie poradzisz. Jesteś na dobrej drodze.”
Jakie tajemnice skrywa Lena? Czy zemsta, którą planuje zostanie zrealizowana i jaką cenę będą wszyscy musieli zapłacić rozliczając się z przeszłością?
„Życie smakuje o wiele lepiej, kiedy się idzie, a nie biegnie. Ale kiedy świat pędzi dookoła, łatwo o tym zapomnieć.”
Przez tę książkę dosłownie się płynie. Pełna emocji, wzruszeń, uniesień. Pokazuje różne oblicza miłości. Zawiera mnóstwo mądrych cytatów, skłaniających do refleksji. Pokazuje, że człowiek łatwo może się pogubić i stracić z oczu co najważniejsze. Ważne, jednak by otworzył je we właściwym momencie i wyciągnął odpowiednie wnioski. Bo mając zamknięte oczy i serce, można wiele stracić.
„Kiedy ludzi łączą silne więzi, komunikacja werbalna przestaje być potrzebna. Wszystko odbywa się na poziomie czucia. I wtedy nie ma znaczenia, czy bliska osoba siedzi obok ciebie czy dzielą was kilometry. Twoje serce czuje i wie.”
Tę książkę jak i poprzednią część polecam wam całym sercem. Koniecznie musicie poznać Aurelię i Borysa, ich historię. Zobaczyć, że miłość i przyjaźń to najpiękniejsza sprawa, jaka może nam się przydarzyć. To podstawa pięknej przygody i zrozumienia. Ta książka sprawi, że na wiele rzeczy możecie spojrzeć inaczej. Błędy które popełniamy, możemy naprawić. Najważniejsze, by wyjść za mgły, która przysłania nam świat.
„- Mam wrażenie, jakbym przez te wszystkie lata żyła za mgłą.
- Nieważne, ile czasu Ci to zajęło. Najważniejsze, że się ocknęłaś.”
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Replika.
„Wystarczy otworzyć oczy. Lena. Świat jest piękny, szkoda, że tak rzadko o tym pamiętamy.”
Nika Kardasz po raz kolejny pokazała, że ta historia chwyta za serce. W pierwszej części „Otwórz oczy” poznajemy Aurelię, która mimo swojej niepełnosprawności, bowiem straciła wzrok w wypadku samochodowym, pokazała, że życie może trwać nadal i nie trzeba rezygnować z własnych marzeń...
„Życie jest chwilą. Składa się z miliona ulotnych momentów, których czasem nawet nie dostrzegamy. Czasem coś się dzieje w mgnieniu oka i nim to zauważymy i zdążymy zareagować, jest zbyt późno, by zmienić bieg wydarzeń. Często nie zdajemy sobie sprawy, że to, co się wydarzyło bądź nie wydarzyło, ma ogromny wpływ na przyszłe pokolenia.”
Magdalena Witkiewicz po raz kolejny zabrała mnie w cudowną podróż. Otulona zapachem czereśni, zatopiłam się dosłownie w każdej stronie.
Z każdą książką autorka stawia sobie wysoką poprzeczkę i jestem pod ogromnym wrażenie, z jaką lekkością ją pokonuje.
„Ulotny zapach czereśni” to książka z którą spędzicie wspaniałe chwile. Przeniesiemy się do magicznej Łodzi i Gdańska – poznamy daleką przeszłość prababci Marianny - Elsy za czasów przedwojennych, odwiedzimy lata 90 poznając dalszą historię rodzinną oraz poznamy teraźniejszość. Wszystko to przeplatane w tak piękny i ciekawy sposób, że trudno tę książkę odłożyć, bo ciekawość co będzie dalej, jest o wiele większa.
„- Gdybym tylko mogła być szczęśliwa, po drodze nie raniąc innych.
- Nie zawsze tak się da. Często jest tak, że radość równoważy się smutkiem.”
Marianna znajduje książkę z zasuszonym kwiatem bluszczu. Budzą się w niej wspomnienia. Powracają uczucia, emocje. Czy miłość prawdziwa, ta, która sprawia, że motylki fruwają w brzuchu istnieje naprawdę? A może to tylko sen? A może, to my dokonujemy złych wyborów?
„W życiu należy się kierować najpierw rozumem, a potem sercem. Taka zasada gwarantuje szczęście.”
Czy aby na pewno?
A może to właśnie serce, cały czas nam podpowiada, którą drogę powinniśmy wybrać, by osiągnąć szczęście. A my wciąż wybieramy na przekór, idąc pod prąd, pokonując zakręty…
Marianna była zakochana, szczęśliwa, ale Michał nie zdobył akceptacji rodziny. Jego ojciec był alkoholikiem, co bardzo się nie podobało wykształconym rodzicom Marianny, którzy mając lekarskie wykształcenie, właśnie otwierali swoją prywatną klinikę. Bo przecież nie wypada kochać kogoś, kto poza miłością nic nie może oferować. Co ludzie powiedzą? No właśnie… Marianna też miała marzenia, pragnęła zupełnie czegoś innego, niż wymarzyli sobie dla niej rodzice. Czy można się im przeciwstawić?
„Miałam wrażenie, że nasi rodzice ustawiają nam życie, które tak naprawdę my powinniśmy planować.”
Czasami wystarczy jeden źle zrobiony krok i wszyscy za to płacą… Czy wybór dokonany przez Mariannę, okaże się tym właściwym i dobrym?
Czy rodzinna tajemnica, która zostanie odkryta, sprawi, że uda się naprawić troszkę tę przeszłość i sprawić, by kolejne pokolenia nie popełniały tych samych błędów? Czy jeśli ktoś jest sobie pisany, to wcześniej czy później i tak jego droga zejdzie się z tą drugą połówką?
A może miłość i wspomnienia, są ulotne niczym zapach czereśni…?
Na te i inne pytania, odpowiedzi znajdziecie w książce.
„A gdyby tak nagle się zatrzymać i zastanowić się, czy to, co całe życie braliśmy za prawdę, tą prawdą jest faktycznie? A może los cały czas nam wskazywał drogę do odkrycia rodzinnych tajemnic, tylko my, żyjący w szalonym pędzie codzienności, zupełnie tego nie dostrzegaliśmy?”
Dla mnie była to cudowna podróż. Wspaniale było przejść się uliczkami dawnej Łodzi. Odwiedzić Gdańsk. Poznać tajemnice rodzinną, która wywołała mnóstwo emocji. Bo ta książka jest nimi przepełniona. W dodatku nie dość, że ma wspaniałe barwione brzegi, to w środku znajdują się przepiękne fotografie, które sprawiają, że jeszcze bardziej możemy poznać i wyobrazić sobie naszych bohaterów i miejsca w których toczy się akcja powieści.
Jedyne czego mi zabrakło, to zbyt krótkie odwiedziny u Zosi. Może w następnej powieści Pani Magdo, zawitamy tam na dłużej? Tyle się u niej dzieje… Z przyjemnością, zagościłabym w dworku w Rudzie Pabianickiej na dłużej.
„Marzenia uskrzydlają. I jeżeli masz obok kogoś, kto dmucha w twoje żagle, to naprawdę możesz popłynąć daleko.”
„Ulotny zapach czereśni” można czytać razem jak i osobno. Ale jeśli nie mieliście okazji przeczytać tomu pierwszego „Czereśnie zawsze muszą być dwie”, to koniecznie zacznijcie od tej części. I choć drugi tom jest przepiękny, pełen emocji, wspaniałej historii, to dla mnie, tom pierwszy nadal jest numerem jeden.
Polecam Wam z całego serca tę książkę.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Flow.
„Życie jest chwilą. Składa się z miliona ulotnych momentów, których czasem nawet nie dostrzegamy. Czasem coś się dzieje w mgnieniu oka i nim to zauważymy i zdążymy zareagować, jest zbyt późno, by zmienić bieg wydarzeń. Często nie zdajemy sobie sprawy, że to, co się wydarzyło bądź nie wydarzyło, ma ogromny wpływ na przyszłe pokolenia.”
więcej Pokaż mimo toMagdalena Witkiewicz po raz kolejny...