-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2021-02-10
W metrze, którym codziennie rano Soraya jeździ do pracy, znajduje telefon. Nie spodziewa się, jednak że jego właścicielem jest pewny siebie, przystojny i nieprzyzwoicie bogaty Graham. Dziewczyna jednak nie spodziewa się, że mężczyzna jest prawdziwym draniem. Oddając telefon Soyara postanawia zostawić bezczelnemu mężczyźnie niespodziankę w postaci kilku zdjęć. Po obejrzeniu niespodzianki Graham nie może o niej zapomnieć i postanawia odnaleźć kobietę.
Po książki Vi Keeland sięgam bez zastanowienia, zazwyczaj nie czytam nawet opisów i biorę je w ciemno. Jednakże przy tej książce miałam niemały dylemat. Zastanawiałam się, czy duet pisarski to aby na pewno dobry pomysł. Po prostu nie byłam pewna czy to mi się spodoba. Na szczęście autorki podołały i powstał naprawdę fajny i zabawny romans.
Bohaterowie są bardzo fajni, zdążyłam ich polubić. Graham był przystojny, stanowczy, władczy. Soraya natomiast jest piękną uroczą Włoszką pracującą w kąciku porad Idy. Dziewczyna potrafi zabić swoim sarkazmem, co niesamowicie mi się podobało. Niestety w pewnym momencie Graham zaczął mnie irytować swoją lekkomyślnością, ale było to powierzchowne. Nie zwróciłam an to większej uwagi, ale myślę, że może to przeszkadzać części czytelników.
Historia bardzo mi się podobała. Owszem może nie jestem zbyt obiektywna, bo jest to powieść autorstwa Vi Keeland a ja bardzo lubię książki tej autorki, ale myślę, że jest to idealna pozycja dla większości kobiet, które kochają romanse.
W tej książce nie ma co się doszukiwać jakiś większych problemów głównych bohaterów. Owszem oboje w życiu już odrobinę przeszli. Jeden z ważniejszych wątków autorki nawet poruszyły i to bardzo umiejętnie co bardzo mi się podobało jednakże Keeland i Ward skupiły się głównie na relacji między dwójką głównych bohaterów. Podoba mi się, że to był właśnie taki lekki i bardzo przyjemny romans, przy którym nie musiałam dużo myśleć.
Jak już wspomniałam, autorki poruszyły jeden z ważniejszych tematów. Nie chciałabym Wam za dużo zdradzać i sama nie wiem jak o tym wspomnieć a przy okazji nie spojlerować Wam niczego... To może ja jednak nic nie powiem, ale wiedzcie, że autorki poruszyły coś, co jest moim zdaniem bardzo ważne. A jeśli chcecie wiedzieć, co to takiego to musicie sprawdzić sami.
"Drań z Manhattanu" to niesamowicie seksowna i pełna humoru historia cudownej miłości. Momentami wzrusza i łamie serce. Wciągająca od pierwszych stron. Jeśli chcecie przeczytać coś piekielnie zabawnego i pociągającego, rzućcie wszystko i sięgnijcie po pisarski duet Vi Keeland i Penelope Ward.
~Zaczytana Anielka~
W metrze, którym codziennie rano Soraya jeździ do pracy, znajduje telefon. Nie spodziewa się, jednak że jego właścicielem jest pewny siebie, przystojny i nieprzyzwoicie bogaty Graham. Dziewczyna jednak nie spodziewa się, że mężczyzna jest prawdziwym draniem. Oddając telefon Soyara postanawia zostawić bezczelnemu mężczyźnie niespodziankę w postaci kilku zdjęć. Po obejrzeniu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-06
Tuż po zakończeniu pierwszego tomu nie mogłam się doczekać, aż będę miała okazję sięgnąć po kontynuację losów Kaliny i Nathana. Wspomniałam Wam nawet w opinii poprzedniej części, że autorka zakończyła książkę w takim momencie, że czytelnik od razu ma ochotę sięgnąć po kolejny tom, dlatego właśnie ucieszyłam się, że mogę poznać zakończenie tej historii wcześniej. Niestety długo zbierałam się za napisanie tej opinii, ale wreszcie udało mi się zebrać myśli i naskrobać dla Was co nieco.
Jak już wcześniej wspomniałam, autorka ponownie zrzuca na swoich bohaterów różne przeszkody, a także komplikacje. Nathan i Kalina muszą stawić czoła nowym problemom. Oczywiście na nas nie spada wszystko na raz, tylko zostaje to dawkowane w całkiem przyzwoitych ilościach, ale zapewniam, że nie ma szans, aby czytelnik mógł się nudzić. Nie bez powodu K.N. Haner została nazwana królową dramatów. Jej romanse są pełne emocji, miłości, a także dramatu, dzięki któremu książki wręcz się pochłania.
Moim zdaniem seria „Sponsor” jest odrobinę inna niż wszystkie romanse dostępne w księgarniach. Kate Haner po części wyszła poza schematy i stworzyła coś nowego w gatunku romansów. Podoba mi się, że „Sponsor” nie jest napisany na postawie tych wszystkich romansowych „schematów”, a także to, że jest momentami nieprzewidywalna, pełna napięcia, emocji, dramatów i intryg.
K.N. Haner cechuje się lekkim i przyjemnym w odbiorze językiem. Jej pióro można zaliczyć do specyficznego, ale zrozumiałego dla każdego. Sięgając po pozycję tej autorki, na pewno zatracicie się w nich na długie godziny i nie będziecie mogli się oderwać. Jeśli lubicie romanse, które was wciągają, to seria „Sponsor” z pewnością będzie dla Was idealna. Polecam z całego serca wszystkim tym, którzy szukają historii innej niż wszystkie! Jeśli tylko będziecie mieli okazję, to koniecznie sięgnijcie i sprawdźcie, o czym mowa.
Pełna opinia znajduje się na moim blogu! Zapraszam!
www.zaczytanaanielka.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
Tuż po zakończeniu pierwszego tomu nie mogłam się doczekać, aż będę miała okazję sięgnąć po kontynuację losów Kaliny i Nathana. Wspomniałam Wam nawet w opinii poprzedniej części, że autorka zakończyła książkę w takim momencie, że czytelnik od razu ma ochotę sięgnąć po kolejny tom, dlatego właśnie ucieszyłam się, że mogę poznać zakończenie tej historii wcześniej. Niestety...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-14
Jak wiecie, zresztą wiele razy to powtarzam, uwielbiam książki, w których poruszane są ważniejsze tematy. W tej pozycji pojawia się nie jeden takowy temat. Autorka porusza wątek porwania dzieci, a także życia w rodzinach zastępczych. Bardzo mi się to podoba i jestem zadowolona, że autorzy nie boją się poruszać takich tematów. Jeśli szukacie książek właśnie z ważniejszymi tematami serdecznie Wam polecam tę pozycję!
Griselda i Holden wiele przeszli. Ich dzieciństwo nie było kolorowe. W życiu przeszli przez wiele rodzin zastępczych i musieli radzić sobie sami. Właściwie mieli tylko siebie. Przeszłość pozostawiła na nich głębokie ślady, takie, które zostaną z nimi już na zawsze. Dzięki temu bohaterowie są naprawdę realni i cudowni. A co najważniejsze nie są sztuczni! Bardzo polubiłam obydwoje bohaterów. Odrobinkę denerwowała mnie Griselda tokiem swojego myślenia, ale patrząc z perspektywy czasu, to jednak odrobinę ją rozumiem.
„Nigdy nie pozwolę Ci odejść” to pozycja napakowana naprawdę wieloma różnymi emocjami. Przewija się w niej zranienie, żal, przemoc, miłość, ból, cierpienie, a także nadzieja. Autorka idealnie pokazała nam, że mimo całej tej traumy oboje mieli nadzieję na lepsze jutro. Co więcej, abyśmy się nie nudzili, Katy zdecydowała się na wprowadzenie delikatnego zwrotu akcji, który nie do końca mi się podobał, ale mimo wszystko okazał się dość ciekawym urozmaiceniem.
Pełną opinię znajdziecie na moim blogu! Zapraszam!
www.zaczytanaanielka.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
Jak wiecie, zresztą wiele razy to powtarzam, uwielbiam książki, w których poruszane są ważniejsze tematy. W tej pozycji pojawia się nie jeden takowy temat. Autorka porusza wątek porwania dzieci, a także życia w rodzinach zastępczych. Bardzo mi się to podoba i jestem zadowolona, że autorzy nie boją się poruszać takich tematów. Jeśli szukacie książek właśnie z ważniejszymi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-18
Zdecydowanie zabrakło mi w tej pozycji muzyki, miłości do niej. Jak na historię o gwieździe rocka, to naprawdę nie odczułam tego klimatu. Jest mi z tego powodu bardzo przykro. Uważam, że autorka za bardzo skupiła się na problemach sercowych głównych bohaterów, a za mało na muzyce.
Jeśli mam być szczera, to spodziewałam się czegoś lepszego po obejrzeniu filmu. Książka sporo się różni się od filmu, co uważam za plus, bo kopiowanie „słowo w słowo" nie ma kompletnego sensu, ale w tym przypadku czuje niedosyt. Czegoś mi w tej pozycji zabrakło i niestety nie potrafię pozbyć się tego uczucia.
„Forever my girl" to pozycja o drugiej szansie i umiejętności przebaczania. Uważam, że nie jest to do końca zwyczajny romans. Ma w sobie coś pouczającego, coś więcej. Pokazuje, jak ważne jest przebaczanie, a nawet to, że „Stara miłość nie rdzewieje". Cóż, mimo iż pozycja okazała się pouczająca, to jednak była dość przewidywalna i schematyczna. Nie jest to idealna książka, wiele jej brakuje, ale uważam, że miała potencjał. Myślę, że będzie ona idealna dla osób, które szukają czegoś dla odstresowania się. Jak wcześniej wspomniałam, ja spodziewałam się czegoś lepszego.
Cała opinia znajduje się na moim blogu! Zapraszam!
www.zaczytananielka.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
Zdecydowanie zabrakło mi w tej pozycji muzyki, miłości do niej. Jak na historię o gwieździe rocka, to naprawdę nie odczułam tego klimatu. Jest mi z tego powodu bardzo przykro. Uważam, że autorka za bardzo skupiła się na problemach sercowych głównych bohaterów, a za mało na muzyce.
Jeśli mam być szczera, to spodziewałam się czegoś lepszego po obejrzeniu filmu. Książka sporo...
Właściwie po tę pozycję sięgnęłam pod wpływem chwili. Przeczytałam opis, który mnie zainteresował i stwierdziłam, że chcę ją przeczytać. Byłam bardzo ciekawa, jak potoczy się przyjaźń głównych bohaterów, o której mowa już z tyłu książki. Okładka dorzuciła swoje trzy grosze (bo przecież kto nie lubi babeczek?) i w ten sposób pozycja ta wylądowała w moich łapkach.
Jeśli mam być szczera, to w niektórych momentach chciałam odłożyć tę książkę. Wiadomo, nie była ona idealna, ale żadna pozycja taka nie jest. Pojawiły się jednak momenty nieco „żenujące". Mam tutaj na myśli głównie wypowiedzi głównej bohaterki. Nie chcę zdradzać Wam, o co mi dokładnie chodzi, ale nie spodobało mi się to. Na szczęście takowych wypowiedzi jest tylko kilka i jakoś to zniosłam. Cieszę się, że cała książka nie została napisana w ten sposób.
„Friend-Zoned", to zabawna, momentami dramatyczna historia o przyjaźni i miłości. Nie jest to, literatura wysokich lotów, ale mimo to, jest ona bardzo przyjemną i niezobowiązującą pozycją. Autorka postarała się, by nam się nie nudziło, co bardzo sobie cenię. Belle starała się również wpleść nieco ważniejsze tematy, z czego bardzo się cieszę.
Całą opinię znajdziecie na moim blogu! Zapraszam!!
www.zaczytanaanielka.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
Właściwie po tę pozycję sięgnęłam pod wpływem chwili. Przeczytałam opis, który mnie zainteresował i stwierdziłam, że chcę ją przeczytać. Byłam bardzo ciekawa, jak potoczy się przyjaźń głównych bohaterów, o której mowa już z tyłu książki. Okładka dorzuciła swoje trzy grosze (bo przecież kto nie lubi babeczek?) i w ten sposób pozycja ta wylądowała w moich łapkach.
Jeśli mam...
„Randka pod jemiołą” to lekka, przyjemna i momentami zabawna pozycja idealna na długie zimowe wieczory. Najlepiej w towarzystwie kubka gorącego kakao lub herbaty. Ja właśnie tak uwielbiam spędzać takie dni. Polecam Wam tego spróbować!
Mimo iż pozycja nie była idealna i należy ona do przewidywalnych, a główna bohaterka nie do końca przypadła mi do gustu, to planuję dać autorce jeszcze jedną szansę. W najbliższym czasie planuję sięgnąć po kolejną pozycję spod pióra tej Pani. Mam nadzieję, że spodoba mi się dużo bardziej. A jeśli nie, to też nie będę narzekała, ponieważ styl pisania Agnieszki Olejnik jest bardzo przyjemny, dzięki czemu książkę przeczytałam straszni szybko. Polecam tę pozycję osobom, które lubią lekkie, momentami zabawne książki obyczajowe!
Cała opinia znajduje się na moim blogu. Zapraszam!
www.zaczytanaanielkaa.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
„Randka pod jemiołą” to lekka, przyjemna i momentami zabawna pozycja idealna na długie zimowe wieczory. Najlepiej w towarzystwie kubka gorącego kakao lub herbaty. Ja właśnie tak uwielbiam spędzać takie dni. Polecam Wam tego spróbować!
Mimo iż pozycja nie była idealna i należy ona do przewidywalnych, a główna bohaterka nie do końca przypadła mi do gustu, to planuję dać...
Wspomniałam już wcześniej, że myślałam, iż będzie to, typowy erotyk, ale na szczęścicie, się pomyliłam. Owszem pojawiły się tutaj takowe sceny, ale nie było ich dużo, nie były one nachalne ani niesmaczne, dzięki czemu książka w moim odczuciu trafia do tych słodkich romansów.
Styl pisania Carrie jak na twórczynię romansów przystało, okazał się lekki i przyjemny, dzięki czemu książkę pochłonęłam bardzo szybko. Język autorki jest prosty i zrozumiały dla każdego, więc nie
trzeba zbytnio myśleć nad książką. Myślałam, że wciągnie mnie ona szybciej, ale w sumie nie było aż tak źle.
„Miłość zimową porą" to cudowny, ciepły i uroczy romans, ze śniegiem i choinką w tle. Mimo iż schematyczny i przewidywalny, to autorka zadbała o to, by nam się nie nudziło podczas lektury i wprowadziła pewną tajemnicę. Myślę, że pozycja ta spodoba się wszystkim tym, którzy szukają słodkiego romansu i chcą poczuć świąteczny klimat. Książka będzie idealna na długie zimowe wieczory, w towarzystwie ciepłego kocyka i gorącej czekolady. Zdradzę Wam, że marzy mi się taka zima, jak została opisana w książce.
Sądzę, że książkę można przeczytać praktycznie w każdej chwili, jednakże ze względu na panujący w niej klimat, polecam czytać ją właśnie zimą. Ja już nie mogę się doczekać kolejnego tomu. Mam nadzieję, że wydawnictwo wyda ją jak najszybciej i pozostaje mieć nadzieję, że będzie tak samo urocza i słodka jak „Miłość zimową porą".
Cała opinia na moim blogu! Zapraszam :)
www.zaczytanaanielka.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
Wspomniałam już wcześniej, że myślałam, iż będzie to, typowy erotyk, ale na szczęścicie, się pomyliłam. Owszem pojawiły się tutaj takowe sceny, ale nie było ich dużo, nie były one nachalne ani niesmaczne, dzięki czemu książka w moim odczuciu trafia do tych słodkich romansów.
Styl pisania Carrie jak na twórczynię romansów przystało, okazał się lekki i przyjemny, dzięki...
"Uwierz w miłość Calineczko", to niezwykle urocza i przyjemna pozycja. Z tego, co zauważyłam autorka próbowała zastosować tutaj wątek hate-love, jednak uważam, że nie do końca jej to wyszło. Żałuję, ponieważ bardzo lubię książki, które mają właśnie ten wątek. W zamian jednak pojawił się idealny Zakopiański klimat, a miłość... Ach ją również czuć w tej pozycji.
Jak większość książek "Uwierz w miłość Calineczko" nie jest idealną książką. Jak każda ma swoje wady, ale mimo to, jest niesamowicie ciepłą i uroczą, a nawet i słodką pozycją, którą czyta się niezwykle przyjemnie. Spędziłam z nią trzy bardzo przyjemne wieczory, z czego bardzo się cieszę. Tak naprawdę strasznie nie chciałam jej kończyć.
Moje odczucia co do stylu autorki są takie same jak w większości przypadków. Natalia Sońska cechuje się prostym i przyjemnym w odbiorze językiem, dzięki czemu książkę tej autorki czyta się naprawdę szybko. Pozycja jest niezwykle wciągająca, lekka i zabawna. Ten górski klimat przywołuje fajne odczucia. Myślę, że książka może spodobać się większości osób, które lubią książki z tego gatunku. Osobiście chciałabym w przyszłości sięgnąć po inne książki spod pióra tej Pani.
Cała opinia znajduje się na moim blogu!
www.zaczytanaanielka.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
"Uwierz w miłość Calineczko", to niezwykle urocza i przyjemna pozycja. Z tego, co zauważyłam autorka próbowała zastosować tutaj wątek hate-love, jednak uważam, że nie do końca jej to wyszło. Żałuję, ponieważ bardzo lubię książki, które mają właśnie ten wątek. W zamian jednak pojawił się idealny Zakopiański klimat, a miłość... Ach ją również czuć w tej pozycji.
Jak...
Na tę pozycję czekałam już jakiś czas. Byłam strasznie ciekawa, co takiego autorka przygotowała dla Sutton. Co prawda, historię tej dziewczyny, mieliśmy okazję poznać już w poprzednich tomach, ale mimo wszystko byłam bardzo ciekawa. Już teraz mogę Wam powiedzieć, że ta młoda kobieta przeszła sporo. Doświadczyła wiele bólu i cierpienia.
„Zawsze przy tobie”, to pozycja, w której znajdziemy wiele emocji. Autorka pokazała nam, czym jest strata, ból i samotność. K.A. Linde idealnie pokazała, jak ciężko jest się pozbierać po starcie najbliższej osoby i o tym, jak wielką siłę ma miłość, jeśli ma się przy sobie osobę, która nas wspiera w trudnych chwilach.
K.A. Linde stworzyła naprawdę przyjemną serię, o piątce rodzeństwa. Każde z Wright"ów dostało swoją historię i szansę na szczęśliwe zakończenie. Myślę, że książki te mogłyby się spodobać większości fanek romansów. Bohaterowie są wykreowani naprawdę dobrze, a historie, mimo że słodkie i przewidywalne, to pouczające i wciągające. Polecam Wszystkim tym, którzy czytali poprzednie tomy, a także tym, którzy szukają fajnej serii słodkich i uroczych książek!
Całą opinię znajdziecie na moim blogu!
www.zaczytanaanieka.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
Na tę pozycję czekałam już jakiś czas. Byłam strasznie ciekawa, co takiego autorka przygotowała dla Sutton. Co prawda, historię tej dziewczyny, mieliśmy okazję poznać już w poprzednich tomach, ale mimo wszystko byłam bardzo ciekawa. Już teraz mogę Wam powiedzieć, że ta młoda kobieta przeszła sporo. Doświadczyła wiele bólu i cierpienia.
„Zawsze przy tobie”, to pozycja, w...
Jak już wspomniałam akcja książki dzieje się w przeciągu siedmiu dni i opowiadana jest z perspektywy siedmiu różnych bohaterów. Początkowo obawiałam się, że pogubię się w tym, o którym bohaterze akurat mowa, ale na szczęście nic takiego się nie wydarzyło, a książka bardzo mi się spodobała.
"Siedem cudów" to urocza i przyjemna świąteczna pozycja idealna na długie zimowe wieczory. Możemy zatracić się w lekturze i poznawać wszystkie perypetie bohaterów. Autorka cechuje się fajnym językiem, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko. Jeśli chcecie poczuć świąteczny klimat, zdecydowanie polecam sięgnąć Wam po tę pozycję! Jak wspomniałam, mi historia bardzo się podobała i wczułam się w ten uroczy świąteczny klimat. Już nie mogę doczekać się świąt. Mam tylko nadzieję, że mój zapał nie zniknie!
Cała opinia znajduje się na moim blogu! Zapraszam!
www.zaczytanaanielka.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
Jak już wspomniałam akcja książki dzieje się w przeciągu siedmiu dni i opowiadana jest z perspektywy siedmiu różnych bohaterów. Początkowo obawiałam się, że pogubię się w tym, o którym bohaterze akurat mowa, ale na szczęście nic takiego się nie wydarzyło, a książka bardzo mi się spodobała.
"Siedem cudów" to urocza i przyjemna świąteczna pozycja idealna na długie zimowe...
"Spełnione marzenia", to cudowna, ciepła, wzruszająca i chwytająca za serce pozycja. Autorka zadbała o świąteczny klimat, co bardzo mi się podoba. Kolejna rzecz która bardzo mi się podoba, to fakt, że Karolina Wilczyńska zadbała o pokazanie nam prawdziwego świata. Życie nie zawsze układa się idealnie, tak jak sobie tego życzymy. Okładka również jest cudowna, ma w sobie coś, co przyciąga wzrok i zdecydowanie zachęca do sięgnięcia po nią.
Jeśli miałabym polecić Wam jedną pozycję ze świątecznych nowości wydawnictwa Czwarta Strona, to zdecydowanie padłoby na "Spełnione marzenia", która najbardziej chwyciła mnie za serce. Po prostu kocham tę historię, i uważam, że Wy również musicie ją poznać. Autorka cechuje się przyjemnym w odbiorze językiem, dzięki czemu książkę przeczytałam błyskawicznie, a i nie jest ona gruba. Poczujecie świąteczny klimat i spędzicie z nią miło czas. Polecam wszystkim którzy lubią sięgać po książki obyczajowe!
Cała opinia znajduje się na moim blogu!
www.zaczytanaanielka.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
"Spełnione marzenia", to cudowna, ciepła, wzruszająca i chwytająca za serce pozycja. Autorka zadbała o świąteczny klimat, co bardzo mi się podoba. Kolejna rzecz która bardzo mi się podoba, to fakt, że Karolina Wilczyńska zadbała o pokazanie nam prawdziwego świata. Życie nie zawsze układa się idealnie, tak jak sobie tego życzymy. Okładka również jest cudowna, ma w sobie coś,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się aż tak dobrej pozycji. Sądziłam, iż będzie to kolejny klasyczny romanso-erotyk, który nie wniesie nic nowego, ale nieco się pomyliłam. K.N. Hanner nie skupiła się tylko na relacjach intymnych głównych bohaterów, ale skupiła się również na tej "trudniejszej" stronie życia, czyli na prawdziwych problemach. Mamy tutaj okazję poznać nie tylko ten uroczy i piękny świat, a również ten nieco trudniejszy, został nam także przedstawiony bezwzględny świat modelingu i mamy okazję poznać nieco świata sponsoringu.
Pierwszy tom serii „Sponsor” został napakowany emocjami. Pojawia się cierpienie, namiętność, miłość, a także nieco dramatu i bólu. Podczas czytania tej lektury odczuwałam różne emocje, które nie opadały jakiś czas po zakończeniu tej pozycji. Twórczyni tej pozycji pokazała nam, że miłość ma naprawdę różne oblicza.
Takiej K.N. Hanner jeszcze nie znacie, jest to zupełnie nowa odsłona tej autorki. Zapewniam Was, że po przeczytaniu ostatniego zdania od razu zapragniecie sięgnąć po kolejny tom. Jak już wspomniałam, pozycja ta wciąga od pierwszej strony i trzyma w napięciu do ostatniej. Mimo iż pozycja jest delikatnie schematyczna, to nieprzewidywalna, z czego się cieszę.
Cała opinia znajduje się na moim blogu!
Zapraszam!
www.zaczytanaanielka.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się aż tak dobrej pozycji. Sądziłam, iż będzie to kolejny klasyczny romanso-erotyk, który nie wniesie nic nowego, ale nieco się pomyliłam. K.N. Hanner nie skupiła się tylko na relacjach intymnych głównych bohaterów, ale skupiła się również na tej "trudniejszej" stronie życia, czyli na prawdziwych problemach. Mamy tutaj okazję poznać nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bardzo się cieszę, że Estelle zdecydowała się w swojej pozycji, na poruszenie jednego z ważniejszych tematów. Autorka oczywiście wspominała już, o tym w pierwszym tomie, ale nie było to tak rozwinięte. Mówię tutaj oczywiście o znęcaniu się nad dziećmi, którego doświadczył Tyler. Osobiście uważam, że jest to niesamowicie ważny temat. Na co dzień słyszy się (głównie w telewizji), o dzieciach dręczonych przez rodziców, ale zazwyczaj albo my nie mamy odwagi zareagować, albo dręczone dziecko boi się wyjawić prawdę. Tutaj autorka poruszyła ten temat i uważam, że niezwykle umiejętnie, za co wielki szacunek dla niej.
W momencie, kiedy sięgałam po pierwszy tom tej serii za namową pewnej osoby, nie sądziłam, że aż tak mi się ona spodoba. Przeżywałam chyba każdy z możliwych wątków, nawet te najdrobniejsze. Pokochałam historię Eden i Tylera całym swoim sercem, i po jej zakończeniu długo zastanawiałam się co dalej... Aż teraz nadeszła perspektywa Tylera, z czego bardzo się cieszę.
„Nawet o tym nie wspominaj”, to książka obowiązkowa dla wszystkich fanek serii "Dimily". Jeśli czytaliście trzy pierwsze tomy, to powinniście też sięgnąć po czwarty tom, aby poznać historię w całości. Zdradzę Wam, że ja chciałabym przeczytać jakąś nowelkę (tak maksymalnie 200 stron) i dowiedzieć się, co słychać u bohaterów kilka lat później. Ach... No cóż, chcę więcej! A Was serdecznie zachęcam, do sięgnięcia po tę pozycję!
Całą opinię znajdziecie na moim blogu.
www.zaczytanaanielka.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
Bardzo się cieszę, że Estelle zdecydowała się w swojej pozycji, na poruszenie jednego z ważniejszych tematów. Autorka oczywiście wspominała już, o tym w pierwszym tomie, ale nie było to tak rozwinięte. Mówię tutaj oczywiście o znęcaniu się nad dziećmi, którego doświadczył Tyler. Osobiście uważam, że jest to niesamowicie ważny temat. Na co dzień słyszy się (głównie w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Muszę przyznać, że po zakończeniu „Mój zawodnik” czekałam na kontynuacje tej serii z wielką niecierpliwością. Byłam bardzo ciekawa, co takiego autorka przygotuje swoim bohaterom w kolejnej części serii i muszę przyznać, że się nie zawiodłam. Z ręką na sercu mówię Wam, że jest to ten lepszy tom z serii „Mój zawodnik".
Powiem Wam, że nie spodziewałam się czegoś takiego po tej autorce, co prawda czytałam dopiero dwie (już teraz trzy) pozycje spod pióra tej Pani, ale to, co zrobiła, niesamowicie mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się, że zrzuci ona taką bombę w najmniej spodziewanym momencie. Oczywiście nie bardzo mogę powiedzieć Wam, o co mi chodzi, bo zrobiłabym spojler, którego nie chcemy, ale musicie uwierzyć mi na słowo-K. Bromberg wie jak zadowolić czytelnika.
Tak jak w poprzedniej części, autorka pisząc kontynuację, trzymała się pewnych schematów. Niestety pozycja jest też dość przewidywalna, ale nie zmienia to faktu, że w pewnym momencie Pani Bromberg potrafi nas zaskoczyć. Historię tę czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Ja pochłonęłam ją w dosłownie kilka godzin, ponieważ nie mogłam się oderwać.
Całą opinię znajdziecie na moim blogu.
www.zaczytanaanielka.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
Muszę przyznać, że po zakończeniu „Mój zawodnik” czekałam na kontynuacje tej serii z wielką niecierpliwością. Byłam bardzo ciekawa, co takiego autorka przygotuje swoim bohaterom w kolejnej części serii i muszę przyznać, że się nie zawiodłam. Z ręką na sercu mówię Wam, że jest to ten lepszy tom z serii „Mój zawodnik".
Powiem Wam, że nie spodziewałam się czegoś takiego po...
„Anioł na śniegu” to ciepła i radosna pozycja. Czuć w niej świąteczny klimat przepełniony rodzinną bliskością. Nie wiem jak to dokładnie opisać, ale „pachniała” mi ona właśnie typowymi świętami. Dlatego uważam, że będzie ona idealna na ten okres zimowo-świąteczny, aby wprowadzić się w odpowiedni nastrój.
Autorka stworzyła niesamowicie przyjemną i lekką pozycję, która jest idealna na świąteczno-zimowe wieczory. Jak wspomniałam czuć w niej magię świąt, z czego bardzo się cieszę. Pani Joanna pokazała nam, co tak naprawdę jest ważne podczas świąt. Tak, więc jeśli czytaliście już "Cztery płatki śniegu", to koniecznie sięgnijcie również po kontynuację! A jeśli jeszcze nie mieliście okazji czytać tej serii, to moim zdaniem powinniście zacząć właśnie od pierwszego tomu!
Całą opinię znajdziecie na moim blogu.
www.zaczytanaanielka.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
„Anioł na śniegu” to ciepła i radosna pozycja. Czuć w niej świąteczny klimat przepełniony rodzinną bliskością. Nie wiem jak to dokładnie opisać, ale „pachniała” mi ona właśnie typowymi świętami. Dlatego uważam, że będzie ona idealna na ten okres zimowo-świąteczny, aby wprowadzić się w odpowiedni nastrój.
Autorka stworzyła niesamowicie przyjemną i lekką pozycję, która jest...
Sięgając po tę serię, a właściwie po przeczytaniu pierwszego tomu od razu wiedziałam, że autorka wplącze któregoś z muzyków w ojcostwo. Po zakończeniu czytania trzeciego tomu byłam odrobinę rozczarowana, że to się nie stało, ale pomyślałam wtedy, że jeszcze jest przecież czwarty. I tak też się stało. Ben okazał się według autorki idealnym kandydatem na tatusia. Ale czy na pewno?
Jestem pod wrażeniem, ponieważ w porównaniu do poprzednich trzech części powiem Wam, że w tej pojawiło się wyjątkowo mało scen seksu. Owszem są, bo w końcu to erotyk, ale jak już wspomniałam, jest ich stosunkowo mniej. I ponownie nie wiem, czy tak było w oryginale, czy to kolejny zabieg tłumacza. Myślę jednak, że wydawnictwo nie zdecydowałaby się ucinać książki za pomocą usuwania fragmentów.
„Deep" jak i cała seria okazały się przyjemnymi, ale schematycznymi książkami. Autorka nie wymyśliła na ten temat nic nowego. Typowy romans zwykłej dziewczyny z popularnym i bogatym muzykiem. Seks, miłość, rozstanie, a na koniec „żyli długo i szczęśliwie". Ot przyjemne czytadełko. Mimo to w pozycji tej pojawiło się kilka intryg.
Całą opinię znajdziecie na moim blogu.
www.zaczytanaanielka.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
Sięgając po tę serię, a właściwie po przeczytaniu pierwszego tomu od razu wiedziałam, że autorka wplącze któregoś z muzyków w ojcostwo. Po zakończeniu czytania trzeciego tomu byłam odrobinę rozczarowana, że to się nie stało, ale pomyślałam wtedy, że jeszcze jest przecież czwarty. I tak też się stało. Ben okazał się według autorki idealnym kandydatem na tatusia. Ale czy na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Elle Wittimer mieszka razem ze swoją macochą i dwiema przybranymi siostrami. Dziewczyna jest wielką fanką serialu science fiction „Starfield” i prowadzi o nim bloga. Marzy o tym, by wreszcie wyrwać się z domu. Całymi dniami pracuje w Magicznej Dyni, ale kiedy dowiaduje się o konkursie na cosplay postanawia wziąć w nim udział. W podrasowanym stroju taty, Elle rusza, aby wygrać.
Muszę przyznać, że zdecydowałam się sięgnąć po tę pozycję pod wpływem chwili. Przyszedł mail z zapowiedziami od wydawnictwa, spojrzałam na okładkę, przeczytałam opis i stwierdziłam, że chcę ją przeczytać. W końcu to „Kopciuszek”, a ja pomyślałam, że może to być przyjemna młodzieżówka. Zachwyty innych bookstagramerek tylko utwierdziły mnie w moim przekonaniu i wreszcie sama ją przeczytałam. Zdecydowanie Wam ją polecam już z tego miejsca!
Pewnie każda z nas w pewnym okresie swojego życia oglądała „Kopciuszka” i marzyła o księciu z bajki. Jestem tego niemalże pewna. Ja oglądam i to nie raz czy dwa... Oj nawet nie zliczę, ile razy siadałam przed telewizorem i kazałam włączać „Kapciuszka” :'). Pewnie obiło Wam się o uszy, że „Geekerella” to współczesna historia "Kopciuszka"? Jeśli tak to doszły Was dobre słuchy!! Jest to właśnie współczesna historia popularnej bajki. Przyznam szczerze, że ja wcześniej nie spotkałam się ze współczesną adaptacją tej bajki. Znaczy, jasne taki schemat „Kopciuszka” pojawia się w większości romansów (biedna dziewczyna, bogaty mężczyzna i miłość na wieki) a z taką typową nowoczesną historią nie miałam jeszcze okazji się spotkać.
„Starfield” to serial, o którym Elle prowadzi bloga, dziewczyna kocha go całym swoim sercem. Niedługo owa produkcja ma doczekać się nowego wydania, w którym główną postać ma zagrać nijaki Darien Freeman niestety ku niezadowoleniu prawdziwych fanów i samej Elle.
Bardzo polubiłam postać Elle. Niesamowicie cierpliwa osoba, nie skarżyła się na swoją macochę czy
przybrane siostry. Marzyła, aby jej plany się spełniły, a jednocześnie chciała poczuć odrobinę miłości. Dziewczyna pielęgnowała w sobie miłość do serialu, którą zaszczepił w niej jej tata. Darien okazał się całkiem fajną postacią. Niby idol wielu nastolatek, typowy idealny chłopak, ale miał coś w sobie. Co prawda momentami mnie irytował, ale przymknijmy na to oko.
Pozycja ta okazała się niesamowicie fajną i wciągającą od pierwszych stron młodzieżówką. Autorka zaszczepiła w swojej bohaterce miłość i pasję. Bardzo mi się to podoba i myślę, że dzięki temu historia ta była bardziej prawdziwa i realna.
„Geekerella” jest pozycją, którą wciąga od pierwszych stron. Ja dosłownie pochłonęłam tę pozycję i nie żałuję ani jednej minuty spędzonej na poznawaniu historii Elle. Powiem więcej- po zakończeniu lektury czułam niedosyt i chciałam więcej, dlatego bardzo się cieszę, że autorka zdecydowała się napisać kontynuację. Mam nadzieję, że wydawnictwo wyda ją u nas jak najszybciej po oryginalnej premierze.
Żeby nie było, że jest to tylko kompletnie pusta młodzieżówka i kopia kultowej bajki to powiem Wam, że w tej pozycji pojawiają się momenty bolesne, a także te pełne nadziei na lepsze jutro. W niektórych momentach pojawiały mi się łzy w oczach...
Wtej pozycji znajdziemy wiele elementów przeniesionych z oryginalnej bajki. Oczywiście już jak w opisie wspomniałam, jest macocha i wredne przybrane siostry, pojawia się też dynia, zgubiony pantofelek, a także pomocne istotki. Także jak widzicie, jest trochę tych podobieństw.
„Geekerella” to pozycja jak już wcześniej wspomniałam współczesna adaptacja kopciuszka. Pojawia się w niej wiele fragmentów przeniesionych z bajki, ale mimo wszystko jest to bardzo przyjemna i urocza pozycja. Odrobinę schematyczna, ale niesamowicie wciągająca. Czułam, że pozycja mi się spodoba i cieszę się, że po nią sięgnęłam. Żałuję tylko, iż tak szybko się skończyła, a ja czułam jeden wielki niedosyt. Polecam ją serdecznie każdemu, kto tak jak ja uwielbia „Kopciuszka". Ja już nie mogę się doczekać kontynuacji, a Was zachęcam do sięgnięcia po tę część, bo nie jest to tylko zwyczajna młodzieżówka.
~Zaczytana Anielka~
www.zaczytanaanielka.blogspot.com
Elle Wittimer mieszka razem ze swoją macochą i dwiema przybranymi siostrami. Dziewczyna jest wielką fanką serialu science fiction „Starfield” i prowadzi o nim bloga. Marzy o tym, by wreszcie wyrwać się z domu. Całymi dniami pracuje w Magicznej Dyni, ale kiedy dowiaduje się o konkursie na cosplay postanawia wziąć w nim udział. W podrasowanym stroju taty, Elle rusza, aby...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Właściwie nawet się nie zastanawiałam czy chcę przeczytać tę pozycję. Jak tylko zobaczyłam, że ma ledwie 150 stron zdecydowałam, iż ją przeczytam. Okazała się całkiem przyjemną pozycją. Oczywiście nie było to nic specjalnego. Zwykły erotyk, raczej „opowiadanko” niż coś więcej. Mimo wszystko dość przyjemna, ale jeśli szukacie czegoś więcej, to nie jest to pozycja dla Was.
Jak już wspomniałam, jest to typowy erotyk, w którym nie znajdziemy żadnej głębszej fabuły. Ot spokojne, nic niewnoszące opowiadanko. Ale z drugiej strony co można zawrzeć w 150 stronach? Właściwie to nic oprócz scen seksu i „szybkiej” miłości. Żałuje, bo całkiem fajnie bawiłam się, czytając tę pozycję. Chociaż jeśli miałoby się pojawić lanie wody to lepiej właśnie przeczytać coś króciutkiego.
Jeśli szukacie czegoś bardzo, bardzo lekkiego, z czym spędzicie jeden wieczór, to serdecznie Wam ją polecam. Oczywiście nie jest to pozycja dla wszystkich, ale myślę, że może spodobać się osobom, które lubią erotyki. Lekki styl autorek jest dodatkowym plusem, ponieważ pozycja nie jest męcząca. Cóż mogę rzec. Jeśli szukacie czegoś tego typu, to polecam, jeśli nie-odpuście ją sobie.
Całą opinię znajdziecie na moim blogu!
www.zaczytanaanielka.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
Właściwie nawet się nie zastanawiałam czy chcę przeczytać tę pozycję. Jak tylko zobaczyłam, że ma ledwie 150 stron zdecydowałam, iż ją przeczytam. Okazała się całkiem przyjemną pozycją. Oczywiście nie było to nic specjalnego. Zwykły erotyk, raczej „opowiadanko” niż coś więcej. Mimo wszystko dość przyjemna, ale jeśli szukacie czegoś więcej, to nie jest to pozycja dla...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W tej części autorka skupiła się na historii Carly, która jest przyjaciółką bohaterki z pierwszego tomu. Dziewczynę polubiłam już w poprzedniej części, aczkolwiek została ona tam przedstawiona dość powierzchownie. Teraz natomiast okazała się ona osobą, która nie angażuje się w żadne związki-te mniej czy bardziej poważne.
Muszę Wam powiedzieć, że strasznie polubiłam tę serię. Głównie ze względu na ten małomiasteczkowy klimat. Po prostu uwielbiam to w książkach, ma to coś w sobie i ma to u mnie
bardzo duży plus. Chociaż sądzę, że w prawdziwym życiu, mieszkanie w tak małym mieście może być odrobinę uciążliwe. Akcja książki rozgrywa się latem, dzięki czemu od razu czuć ten letni klimat, słońce grzejące naszą skórę i cudowną plażę. Ach, aż zapragnęłam wrócić nad morze.
„Wyszczekana miłość” to słodki i uroczy romans, przy którym możemy spędzić naprawdę miło czas. Lektura nie jest wymagająca ani męcząca, a styl autorki zalicza się do lekkich. Pojawiły się oczywiście momenty zabawne, przy których nie dało się nie śmiać. Mimo iż pozycja jest schematyczna i przewidywalna, to cudowna i idealna na jeden góra dwa jesienne wieczorki spędzone pod kocem z kubkiem gorącej herbaty.
Cała opinia znajduje się na moim blogu. Zapraszam!
www.zaczytanaanielka.blogspot.com
~Zaczytana Anielka~
W tej części autorka skupiła się na historii Carly, która jest przyjaciółką bohaterki z pierwszego tomu. Dziewczynę polubiłam już w poprzedniej części, aczkolwiek została ona tam przedstawiona dość powierzchownie. Teraz natomiast okazała się ona osobą, która nie angażuje się w żadne związki-te mniej czy bardziej poważne.
Muszę Wam powiedzieć, że strasznie polubiłam tę...
Dean jest członkiem grupy HotHoles, jak każdy z tej grupy jest nieziemsko przystojny, umięśniony, arogancki a kobiety nie potrafią się mu oprzeć. Jest też byłym chłopakiem Rosie. Rosie natomiast od dziecka jest chora. Dziewczyna dla Szatana straciła głowę już w liceum, a teraz po jedenastu latach on ponownie wkracza w jej życie i oczekuje drugiej szansy. Niestety jedyne co słyszy ze strony dziewczyny to odmowy. Tylko czy jeśli los po jedenastu latach ponownie daje im szansę, on będzie umiał tak łatwo zrezygnować?
Po pierwszym udanym spotkaniu z twórczością L.J. Shen nie mogłam się powstrzymać, gdy zobaczyłam w zapowiedziach "Chaos". Od razu wiedziałam, że muszę sięgnąć po tę pozycję i ją przeczytać. Przyznam szczerze, że czekałam na nią z niecierpliwością aż wreszcie przyszło mi poznać losy Dean'a i Rosie.
Rosie i Dean'a mogliśmy poznać już w poprzedniej części. Rosie to młodsza siostra głównej bohaterki pierwszego tomu-Emilli. Dean natomiast jest jednym z czterech członków grupy HotHoles oraz jednym z przyjaciół "Brutala". Już pod koniec pierwszego tomu wiadomo było, że w drugiej części autorka na tapetę weźmie właśnie tę dwójkę.
Nie ma co się oszukiwać. Dean'a i Rosie ciągnęło do siebie już jedenaście lat temu. Teraz dzięki temu, że dziewczyna mieszka w tym samym budynku, co on mają szansę ponownie się widywać. Mężczyzna postanowił, że ją odzyska. Nie będzie łatwo, ale nie bez powodu nazywają go "Szatanem". Od początku było wiadomo, że ta dwójka jest sobie przeznaczona.
W "Chaos" podobnie jak w przypadku pierwszej części rozdziały są przeplatane. Raz mamy rozdziały z teraźniejszości, a raz są to wspomnienia Dean'a i Rosie z przeszłości. Cieszę się, że autorka zastosowała ten zabieg, ponieważ moim zdaniem dzięki temu książka stała się barwniejsza a my mogliśmy poznać, wszystko jak to dokładnie wyglądało te kilka lat temu.
Niestety muszę wspomnieć, że początkowo miałam bardzo mieszane uczucia co do tej książki i chciałam odłożyć ją już po pierwszych dwudziestu stronach. Nie potrafiłam się wciągnąć w fabułę i mam wrażenie, że niestety czegoś mi w niej zabrakło. Odniosłam też wrażenie, że autorka pisała te dwa/trzy pierwsze rozdziały nieco na siłę.
"Chaos" jest drugą częścią serii "Święci grzesznicy" i muszę przyznać, że autorka utrzymała poziom. Może ten tom nie był lepszy od poprzedniego, ale na pewno plasują się one na tym samym poziomie. Siedem gwiazdek daję tylko ze względu na to, że początkowo nie mogłam się wciągnąć. Dodatkowo tak jak "Intryga" ta książka jest dość mroczna i tajemnicza, więc jeśli jesteście fankami takich romansów to na pewno ta historia, jak i cała seria Wam się spodoba.
L.J. Shen nie zapomniała też o innych bohaterach. Postanowiła pokazać nam co słychać u Emilli i Brutala, a także nakreśliła nam już po części historię Trenta, którą w pełni poznamy w trzecim tomie zatytułowanym "Skandal". Jeśli mam być szczera to w tej części zawiodło mnie zachowanie Barona "Brutala" Spencera mam wrażenie, że był on nieco bardziej oślizgły, zimny i obojętny. Może to tylko moje wrażenie, ale coś takiego odczułam.
"Chaos" to erotyk z krwi i kości. Zdecydowanie spodoba się osobom, które lubią tego typu książki. Nieco mroczny i tajemniczy. Zakończenie jak to w takich książkach odrobinę przewidywalne i oklepane, ale autorka wynagradza nam to emocjami, które buzują w nas przez większość książki. L.J. Shen jako autorka romansów cechuje się lekkim i prostym w odbiorze językiem, dzięki czemu jej książki czyta się bardzo szybko.
~Zaczytana Anielka~
Dean jest członkiem grupy HotHoles, jak każdy z tej grupy jest nieziemsko przystojny, umięśniony, arogancki a kobiety nie potrafią się mu oprzeć. Jest też byłym chłopakiem Rosie. Rosie natomiast od dziecka jest chora. Dziewczyna dla Szatana straciła głowę już w liceum, a teraz po jedenastu latach on ponownie wkracza w jej życie i oczekuje drugiej szansy. Niestety jedyne co...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to