-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2023-04-14
Długo ją czytaliśmy, ale trzyma poziom. Rozwiązanie przyszło trochę znienacka.
Długo ją czytaliśmy, ale trzyma poziom. Rozwiązanie przyszło trochę znienacka.
Pokaż mimo to2022-08-13
Kolejna udana książka detektywistyczno-przygodowa dla młodszych czytelników
Kolejna udana książka detektywistyczno-przygodowa dla młodszych czytelników
Pokaż mimo to2022-07-02
Zupełnie ok. Można się pośmiać z ówczesnej wizji robotyki.
Zupełnie ok. Można się pośmiać z ówczesnej wizji robotyki.
Pokaż mimo to2022-03-03
Może działo się troszkę więcej niż w poprzednich tomach, ale nadal nie porywa.
Może działo się troszkę więcej niż w poprzednich tomach, ale nadal nie porywa.
Pokaż mimo to2021-11-18
Genialna książka dla młodych - aż piszczał z radości, gdy "sam" przyspieszał. Może trochę za dużo trupów, ale tym większa frajda.
Genialna książka dla młodych - aż piszczał z radości, gdy "sam" przyspieszał. Może trochę za dużo trupów, ale tym większa frajda.
Pokaż mimo to2021-11-11
Mega zabawa na kilka godzin dla starych i młodych!
Mega zabawa na kilka godzin dla starych i młodych!
Pokaż mimo to2021-09-20
Staroświecka i ciężka. Autor kpi ogólnie ze średniowiecznego etosu rycerskiego przeciwstawiając go praktyczności własnych czasów. Właściwie nie wiem po co.
Staroświecka i ciężka. Autor kpi ogólnie ze średniowiecznego etosu rycerskiego przeciwstawiając go praktyczności własnych czasów. Właściwie nie wiem po co.
Pokaż mimo to2020-04-08
Miejscami dość brutalna, ale mądra, dość zabawna i ciekawa książka nadająca się dla dzieci.
Miejscami dość brutalna, ale mądra, dość zabawna i ciekawa książka nadająca się dla dzieci.
Pokaż mimo to2019-10-28
Niestety, lektor trochę popsuł mi tę książkę. Jego zblazowana interpretacja nie pasowała do chwilami dramatycznej treści. Miałam też wrażenie, że w oryginale byłaby lepsza niż w tym sztywnym, łamiącym język tłumaczeniu (to powtarzające się "istotnie" w miejsce "indeed").
Jest to w zasadzie opowieść moralizatorska, z nutką retro czasów wieku pary. Wykształceni dżentelmeni na obiedzie, machina z dźwigniami, rozważania o kierunku rozwoju cywilizacji, działaniu ewolucji, trochę podróżniczej przygody. Warto znać (w oryginale).
Niestety, lektor trochę popsuł mi tę książkę. Jego zblazowana interpretacja nie pasowała do chwilami dramatycznej treści. Miałam też wrażenie, że w oryginale byłaby lepsza niż w tym sztywnym, łamiącym język tłumaczeniu (to powtarzające się "istotnie" w miejsce "indeed").
Jest to w zasadzie opowieść moralizatorska, z nutką retro czasów wieku pary. Wykształceni dżentelmeni...
2018-12-13
Słabe, niestety. Nie wyróżnia się niczym na tle innych pozycji dla młodych dorosłych, a po autorze Wielkich Płaszczy spodziewałam się więcej. Kolejne jednotomowe postaci nie są interesujące, stare nadal są przerysowane. Brakuje temu radości, natchnienia, ikry. Świat przedstawiony jest kalką świata Wielkich Płaszczy i kolejne wydarzenia naśladują tamte, przypuszczam więc, w jakim kierunku idzie akcja i średnio mnie to obchodzi. Coś tam się niby cały czas dzieje, ale jest to akcja raczej na zasadzie wypełniania stron według schematu: wskazówka, włamanie na lokację, coś poszło nie tak i dostajemy następne informacje. Czytało się lekko, ale zawiodłam się.
Słabe, niestety. Nie wyróżnia się niczym na tle innych pozycji dla młodych dorosłych, a po autorze Wielkich Płaszczy spodziewałam się więcej. Kolejne jednotomowe postaci nie są interesujące, stare nadal są przerysowane. Brakuje temu radości, natchnienia, ikry. Świat przedstawiony jest kalką świata Wielkich Płaszczy i kolejne wydarzenia naśladują tamte, przypuszczam więc, w...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-20
Kończy się moja ulubiona saga a je nie potrafię ocenić, czy niedosyt, jaki teraz czuję, wynika z tęsknoty za następnymi przygodami, czy z niedociągnięć w fabule. Ale po kolei.
Kocham tę serię i jej cudownych bohaterów mniej więcej tak, jak oni siebie wzajemnie. Uwielbiam sztywność Laurence’a i tok rozumowania Temeraire’a, wierność Granby’ego, dziwactwa Hammonda, język Jane, dobroduszność smoków, dosztukowywaną załogę Temeraire’a, nawet głupotę Admiralicji. Z nostalgią wspominam tereny szkoleniowe Loch Laggan, błotniste kryjówki Brytanii, opuszczony raj w Australii, pokłady Relianta, Allegiance i Potentate’a. Wciągnęłam się od pierwszych rozkazów Laurence’a na Amitie, od pierwszego zaskoczenia i wzruszenia uczuciem smoka do człowieka. Dnie i noce pochłaniałam ich wspólne podróże, gdy zawsze byli razem i zawsze dla siebie. I znów kawałek życia poświęciłam ostatniej książce, gdy nie znają ani nie potrzebują słów, by wyrazić wzajemną miłość i absolutne oddanie. Łza się w oku kręci gdy żegnam ich wszystkich, ich plany na przyszłość, wspólne dni, których już nie będę podglądać.
Miałam jednak wątpliwości, czy autorce uda się zgrabnie zamknąć wszystkie wątki, które poruszyła w poprzednich tomach. Przy swoim talencie do rozciągania w nieskończoność podróży, polityki i ruchów wojsk, istniało ryzyko, że nie uda jej się skończyć tej historii w ramach jednej książki. I rzeczywiście, fabuły starczyłoby chyba na trzy typowe tomy, a z wypełniaczami na pięć. Akcja skacze od lokacji do lokacji, zmieniają się fronty, problemy, motywy, szale wojny, zmartwienia i pomniejsi wrogowie. W samym Paryżu spotykamy ludzi i smoki znane nam z poprzednich ośmiu tomów. I nadal ten niedosyt.
Jeden wątek skończył się tak, że w zasadzie się nie skończył. O innym problemie, wiele razy poruszanym, nie było słowa w końcówce. Następna sprawa tak jakby miała się skończyć zupełnie źle. Na jedną scenę czekałam od tomu drugiego - i w końcu się nie zmieściła, nawet nie została wspomniana. Kilka nowych wątków zaczęto i przydałoby się do nich jeszcze nawiązać. Chciałabym poznać dalsze losu kilku postaci. Jane powinna wsadzić Laurence’a w dyby, skoro mu się należało. Jeśli autorka powie zaraz „Haha, żartowałam z tym końcem” i zacznie produkować kolejne tomy jak niektórzy pisarze fantastyki, ani się nie zdziwię ani nie zbulwersuję.
Nie mogę też niestety powiedzieć, żeby ten tom był jakoś lepszy od innych: jest podobny. Owszem, z przyjemnością powitałam prawa fizyki, które włączyły się do walk powietrznych. Po raz pierwszy ten drobny fakt, że smok się rusza, i to gwałtownie, miał wpływ na walczących na nim żołnierzy. Niewspółmiernie dużo radości sprawiły mi gogle do latania (wyobrażam je sobie steampunkowo) i prawdziwa scena miłosna (między ludźmi!). Powinno ich być więcej. Wszystkiego powinno być więcej. Mam nadzieję, że Novik nie będzie mogła spać po nocach, póki nie napisze kolejnych części.
Na koniec wspomnę, że Peter Jackson niestety zwrócił autorce prawa do ekranizacji jeszcze przed premierą dziewiątego tomu. Kilka lat temu tłumaczył, że epicka seria osadzona w realiach historycznych z elementami fantastyki nie znajdzie widzów. Smoki zionące ogniem na drewniane okręty - kto by to chciał oglądać, prawda? Z delikatnych sugestii autorki na jakimś spotkaniu wnioskuję jednak, że jest kolejny zainteresowany.
Kończy się moja ulubiona saga a je nie potrafię ocenić, czy niedosyt, jaki teraz czuję, wynika z tęsknoty za następnymi przygodami, czy z niedociągnięć w fabule. Ale po kolei.
Kocham tę serię i jej cudownych bohaterów mniej więcej tak, jak oni siebie wzajemnie. Uwielbiam sztywność Laurence’a i tok rozumowania Temeraire’a, wierność Granby’ego, dziwactwa Hammonda, język...
2017-07-27
Tom drugi serii po udanym debiucie jak nic innego pokazuje, jakim pisarzem jest autor. Moim zdaniem Castell ma duży potencjał, w który sam do końca nie wierzy, a poza tym lubi zgrane banały i czasem popada w pompatyczny ton. Historia zrobiła się bardziej mroczna, co ma swoje plusy i minusy.
Zamiast jasnego moralnego konfliktu, motywem przewodnim została skomplikowana polityka. Falcio val Mond (zwany też Falsio dal Vond) musi zdecydować, kogo najlepiej posadzić na tronie i kto byłby skłonny w tym pomóc a kto woli raczej zabić Pierwszego Kantora w jakiś wymyślny sposób. Bohaterowie mają na głowie: krwiożerczych Książąt, wiedźmę Trin, zbuntowanych rycerzy, wojnę domową, rebelię wieśniaków, obrażonych asasynów oraz wredną Krawcową. Co chwila ktoś inny wysuwa się na prowadzenie wśród wrogów, jak w szybkim kryminale. Co gorsza, Falcio umiera od trucizny, Kest walczy z efektami ubocznymi świętości a Brasti ze zwątpieniem w słuszność sprawy. W dodatku w dalszym ciągu nie bardzo wiadomo, do czego zmierzał Król, przy optymistycznym założeniu, że nie był wariatem. Nawet Falcio, jego przyjaciel tak szlachetny, że wszystkich wokół szlag trafia, często wątpi w jego plan, a czasem nawet ideały.
Słowem, dzieje się więcej i szybciej, nadal jest dużo humoru i pojedynków, ale iskra oryginału odrobinę przygasła.
Tom drugi serii po udanym debiucie jak nic innego pokazuje, jakim pisarzem jest autor. Moim zdaniem Castell ma duży potencjał, w który sam do końca nie wierzy, a poza tym lubi zgrane banały i czasem popada w pompatyczny ton. Historia zrobiła się bardziej mroczna, co ma swoje plusy i minusy.
Zamiast jasnego moralnego konfliktu, motywem przewodnim została skomplikowana...
2017-06-12
Uwielbiam bohaterów praworządnych dobrych. Muszkieterowie Castella tworzą zgraną paczkę cynicznych, lojalnych, zabawnych, bohaterskich, zgorzkniałych idealistów. Nie wierzyłabym, gdyby mi ktoś powiedział, że wzruszy mnie odczytywanie (śpiewanie) przepisów prawa. A jednak.
Trójkę bohaterów od razu polubiłam. Do niedawna byli elitą i dumą króla, a potem pozwolili go zabić za własne bezpieczeństwo. Teraz gardzi nimi cały kraj, choć nowi władcy pamięć króla brukają jak mogą. Dlaczego więc jego trybuni nie zrzucili swoich mundurów, Wielkich Płaszczy, tylko na przekór siłom arystokratów, pogardzie wieśniaków, biedzie, własnym demonom i zwątpieniu, nadal wypełniają wariacki plan człowieka, którego zdradzili? Zwłaszcza, że król ekscentryk nie raczył im wytłumaczyć, o co mu chodziło. Czy mogą ufać, że uratują kraj i własny honor?
Inspiracją dla autora byli prawdziwi średniowieczni królewscy sędziowie pokoju, którzy jeździli po kraju wydając wyroki i pilnując, by zostały wykonane. Wielkie płaszcze stworzył na cześć odzienia, które dostał od brata dla umilenia nocy na planie filmowym. Wreszcie amerykańscy politycy, którzy potrafią przekonać wyborców, by nienawidzili tych, którzy właśnie ich chronią.
Książka jest doskonale napisana. Nawet liczne odniesienia do przeszłości wplecione są w akcję tak, że tylko bardziej w nią wciągają. Emocje wylewają się z kartek, tak samo jak fachowo opisane pojedynki, humor i wzruszenia, opisane tak, że czyta się je do czwartej nad ranem i potem znów od ósmej.
Uwielbiam bohaterów praworządnych dobrych. Muszkieterowie Castella tworzą zgraną paczkę cynicznych, lojalnych, zabawnych, bohaterskich, zgorzkniałych idealistów. Nie wierzyłabym, gdyby mi ktoś powiedział, że wzruszy mnie odczytywanie (śpiewanie) przepisów prawa. A jednak.
Trójkę bohaterów od razu polubiłam. Do niedawna byli elitą i dumą króla, a potem pozwolili go zabić za...
Opowiadanie w konwencji zabawnej bajki z charakterystycznym dla Twaina wplątaniem motywów poważnych, a nawet tragicznych.
Opowiadanie w konwencji zabawnej bajki z charakterystycznym dla Twaina wplątaniem motywów poważnych, a nawet tragicznych.
Pokaż mimo to2017-07-27
Mam wszystkie syndromy odstawienia wspaniałej sagi. Odkryłam, że ebooki mają jedną wadę – nie można ich przekartkować, żeby powspominać wszystkie cudowne momenty pomiędzy bohaterami. Wielkie Płaszcze to genialna, emocjonująca, poruszająca i bawiąca do łez opowieść o idealizmie i braterstwie napisana przez historyka i znawcę fechtunku.
Można powiedzieć, że bohaterowie w tym tomie, wreszcie na ostatniej prostej do spełnienia testamentu Króla, zaczęli myśleć o emeryturze. Jeszcze tylko Falcio z pomocą praworządnych, lojalnych mu Wielkich Płaszczy musiał osadzić na tronie prawowitą dziedziczkę, Aline. Tylko że… wszystko okazało się inne niż myślał. O lepszą przyszłość walczył już z cynizmem, wyrachowaniem, fanatyzmem, ze świętymi i z bogiem, o książętach, magii, asasynach i rebeliach nie wspominając. Ale żaden wróg nie zranił go tak, jak ten ostatni.
Falcio może nie jest wzorem opanowania, ale jest idealistą i ulubieńcem boga męstwa. Pomagał ludziom nie dbając o siebie, nie dawał się prowokować, dla sprawy, honoru i przyjaciół potrafił poświęcić i dać z siebie wszystko. Dla podwładnych, mimo że z niego radośnie kpili, był moralną latarnią i nadzieją na stworzenie lepszej przyszłości. Idealizm jednak tym razem przychodził mu trudniej niż zwykle. Falcio tak długo dawał z siebie tak dużo, że miał prawo w końcu złamać się i spojrzeć w oczy staremu znajomemu – szaleństwu. Jak zwykle emocje kipiały, wyciskały łzy z oczu, łamały serce. Pomiędzy tym wszystkim przyjacielskie utarczki trójki przyjaciół przywracały nadzieję i wywoływały salwy śmiechu.
Kest, jednoręki były święty był w oczach Falcia prawie zbyt doskonały dla tego świata. Choć dla otoczenia poza przyjaciółmi mógł wydawać się człowiekiem bez uczuć i emocji, może poza pychą, jego przyjaźń i wierność była poruszająca. Zawsze był dla Falcia najlepszym przyjacielem, chronił go, bronił, opiekował się w chorobie, rozumiał lepiej niż on sam. Wreszcie zobaczyliśmy jego wrażliwą stronę i okazało się w końcu, w czym nie jest doskonały (obiecuję, można się uśmiać do łez). Dowiedzieliśmy się, jak Falcio pokonał Kesta w pojedynku o stanowisko Pierwszego Kantora, jak Kest pokonał poprzedniego Świętego od Mieczy, dlaczego się nie śmieje i jakie dostał ostatnie zadanie od Króla. Każda z tych informacji była na swój sposób wstrząsająca.
Brasti, arogancki i narcystyczny wieczny pajac z sercem na dłoni miał niewyparzony język, czym zarabiał na razy nawet od przyjaciół, ale zadziwiająco często gadał mądrze. Przy braku żywych świętych do soczystych przekleństw zaczął w końcu wymyślać własnych. Dowiemy się, dlaczego ciągle mylił wyrazy, zobaczymy więcej jego dojrzałej strony. W tym tomie pełnym pokrętnej polityki często to on wskazywał innym proste prawdy.
Każdy z tej trójki miał swoje zalety i swoje wady, za które inni mogli ich nie lubić, ale siebie wzajemnie rozumieli jak najlepsi przyjaciele i kochali jak najbliżsi bracia. Nigdy nie miałam ich dość.
Coś się kończy, coś się zaczyna, jak pisał klasyk. Zakończenie zamknęło wątki z wszystkich tomów, ale zostawiło drzwi otwarte do nowych, emocjonujących przygód, co prawda zupełnie innych… ale może dowiemy się więcej o dwunastu starożytnych zakonach (Trattari, Bardatti, Cogneri, Rangieri, Dashini, Honori, Nobli, Quaesti i Venerati, Admorteo, Sancti, Inlaudati) i państwach sąsiadujących z Tristią. Niestety, kilka ostatnich stron pisał chyba ktoś inny niż resztę, bo są koślawe, po amerykańsku pompatyczne. Jak już jestem przy wadach, to w tym tomie drażniły mnie merysujki, młoda Aline i Ethalia, oraz że prawie każdy Wielki Płaszcz posługiwał się inną bronią. Wygląda na to, że kolejna idealna bohaterka czeka w kolejce, więc jeśli w ewentualnej kontynuacji Potwór się z nią zaprzyjaźni, to obiecuję tu wrócić i odjąć książce dwie gwiazdki!
Po przeczytaniu poprzednich części marzyłam o własnym płaszczu z kościanymi płytkami, które bohaterowie wkładali ze łzami w oczach by zacząć wielką, ważną służbę ludziom: być ich często jedynym obrońcą przed wyzyskiem i niesprawiedliwością, być wzorem do naśladowania, kierować się zasadami, honorem i prawem, choćby świat wokół gnił od środka, za przyjaciół bez zastanowienia oddać życie i wiedzieć, że dla mnie zrobią to samo. Pocieszam się zdaniem, które autor dodał na końcu książki.
Mam wszystkie syndromy odstawienia wspaniałej sagi. Odkryłam, że ebooki mają jedną wadę – nie można ich przekartkować, żeby powspominać wszystkie cudowne momenty pomiędzy bohaterami. Wielkie Płaszcze to genialna, emocjonująca, poruszająca i bawiąca do łez opowieść o idealizmie i braterstwie napisana przez historyka i znawcę fechtunku.
Można powiedzieć, że bohaterowie w tym...
2017-06-23
Falcio zawsze uważał, że bogowie się na niego uwzięli. Fakt, że Pierwszy Kantor ma talent do robienia sobie potężnych wrogów, chętnie bluźni (mimo dobrych stosunków z kilkoma świętymi), kraj przejmują duchowni, a Wielkie Płaszcze stoją kością w gardle fanatykom religijnym, bo nie klękają ani nie kłaniają się nikomu, nie znaczy, że bogowie osobiście go prześladują. A może jednak?
Trybuni Króla powrócili w wielkim stylu. W tomie trzecim jest jeszcze więcej wspaniałych bohaterów, ważnych tematów, łez smutku, łez wzruszenia, trupów i żartów. Poznajemy przeszłość pożałowania godnego kraju i kolejne starożytne zakony, które walczą ze sobą o jego przyszłość. Obecnie Trattari (Wielkie Płaszcze) wraz z Bardatti (trubadurami), po zniknięciu Dashini (asasynów) stawiają czoła Venerati (duchownym) i ich zbrojnemu ramieniu Cognieri (Inkwizytorom), a w cieniu czają się tajemniczy Inlaudati. Bohaterom przyda się czasem pomoc starych wrogów i dużo poczucia humoru, bo muszą stawić czoło zombiakom a, na zimny lewy cycek świętej Lainy Co Daje Dupy Bogom, nie zawsze ma się pod ręką broń lepszą niż laska inwalidzka i to kiedy jest potrzebna do chodzenia. Pojedynki są nadal znakomite i autor ich nam nie szczędzi.
Wartka akcja, zaraźliwy humor, wzniosłe tematy i wielkie inspiracje to oczywiste plusy książki, ale tym, co w niej uwielbiam najbardziej, jest przyjaźń między Falciem i jego różnymi jak dzień i noc towarzyszami. Oni byli głównym źródłem wzruszeń i wybuchów śmiechu, choć inni członkowie ich zakonu nie pozostawali daleko w tyle. W typowej sytuacji bez wyjścia, Falcio wymyślał wariacki plan, Kest martwił się, że przyjaciel w końcu (znowu) stracił rozum, a Brasti wyszydzał pomysł na czym świat stoi. Przeciw największej magii i najpodlejszemu złu mieli siebie wzajemnie i swoje przysięgi: "Będę przemierzać te drogi...". Oraz wiernego rumaka Dupka.
Książki Castella sprawiają, że marzy się, by zostać Wielkim Płaszczem. To chyba najlepsza możliwa rekomendacja.
Falcio zawsze uważał, że bogowie się na niego uwzięli. Fakt, że Pierwszy Kantor ma talent do robienia sobie potężnych wrogów, chętnie bluźni (mimo dobrych stosunków z kilkoma świętymi), kraj przejmują duchowni, a Wielkie Płaszcze stoją kością w gardle fanatykom religijnym, bo nie klękają ani nie kłaniają się nikomu, nie znaczy, że bogowie osobiście go prześladują. A może...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-18
Tom drugi serii po udanym debiucie jak nic innego pokazuje, jakim pisarzem jest autor. Moim zdaniem Castell ma duży potencjał, w który sam do końca nie wierzy, a poza tym lubi zgrane banały i czasem popada w pompatyczny ton. Historia zrobiła się bardziej mroczna, co ma swoje plusy i minusy.
Zamiast jasnego moralnego konfliktu, motywem przewodnim została skomplikowana polityka. Falcio val Mond (zwany też Falsio dal Vond) musi zdecydować, kogo najlepiej posadzić na tronie i kto byłby skłonny w tym pomóc a kto woli raczej zabić Pierwszego Kantora w jakiś wymyślny sposób. Bohaterowie mają na głowie: krwiożerczych Książąt, wiedźmę Trin, zbuntowanych rycerzy, wojnę domową, rebelię wieśniaków, obrażonych asasynów oraz wredną Krawcową. Co chwila ktoś inny wysuwa się na prowadzenie wśród wrogów, jak w szybkim kryminale. Co gorsza, Falcio umiera od trucizny, Kest walczy z efektami ubocznymi świętości a Brasti ze zwątpieniem w słuszność sprawy. W dodatku w dalszym ciągu nie bardzo wiadomo, do czego zmierzał Król, przy optymistycznym założeniu, że nie był wariatem. Nawet Falcio, jego przyjaciel tak szlachetny, że wszystkich wokół szlag trafia, często wątpi w jego plan, a czasem nawet ideały.
Słowem, dzieje się więcej i szybciej, nadal jest dużo humoru i pojedynków, ale iskra oryginału odrobinę przygasła.
Tom drugi serii po udanym debiucie jak nic innego pokazuje, jakim pisarzem jest autor. Moim zdaniem Castell ma duży potencjał, w który sam do końca nie wierzy, a poza tym lubi zgrane banały i czasem popada w pompatyczny ton. Historia zrobiła się bardziej mroczna, co ma swoje plusy i minusy.
Zamiast jasnego moralnego konfliktu, motywem przewodnim została skomplikowana...
Dużo się dzieje. Szkoda, że taka krótka.
Dużo się dzieje. Szkoda, że taka krótka.
Pokaż mimo to