-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-02-10
2021-11-11
Mega zabawa na kilka godzin dla starych i młodych!
Mega zabawa na kilka godzin dla starych i młodych!
Pokaż mimo to2021-09-06
Po latach wróciłam do tej serii, by ją skończyć, i zawiodłam się. Może wyrosłam z z tego gatunku? O ile pomysł nadal uważam za genialny, to już wykonanie infantylne. Oto mamy starożytnego króla walczącego z pogańskimi demonami i w zasadzie jedyne, co o nim słyszymy, to że "mój wojownik" ma takie seksowne to i tamto.
Po latach wróciłam do tej serii, by ją skończyć, i zawiodłam się. Może wyrosłam z z tego gatunku? O ile pomysł nadal uważam za genialny, to już wykonanie infantylne. Oto mamy starożytnego króla walczącego z pogańskimi demonami i w zasadzie jedyne, co o nim słyszymy, to że "mój wojownik" ma takie seksowne to i tamto.
Pokaż mimo to2020-12-21
Super, ale gdzie reszta, bo to chyba tylko demo...?
Super, ale gdzie reszta, bo to chyba tylko demo...?
Pokaż mimo to2015-10-02
Wow, co za jazda. Normalnie zawalam życie przy książkach, od których nie da się oderwać. MacGyver i Apollo 13, jak ja za wami tęskniłam. O dziwo, mimo że w tekście roi się od detali technicznych, jest też przezabawny i chociaż są to atrybuty rozrywki dla nerdów, nie brak w nim scen pełnych emocji. Mark jest chyba jakimś nowym typem bohatera, ale innych postaci też nie sposób nie kochać. Teddy, który kolejne kartki odkłada wierzchem do dołu, Tim co każdemu dogryza, wiecznie przeklinająca Annie od kontaktów z mediami i nawet całkiem epizodyczny dziwak, który oblicza trajektorie. Uwielbiam ich wszystkich. Genialna książka.
Wow, co za jazda. Normalnie zawalam życie przy książkach, od których nie da się oderwać. MacGyver i Apollo 13, jak ja za wami tęskniłam. O dziwo, mimo że w tekście roi się od detali technicznych, jest też przezabawny i chociaż są to atrybuty rozrywki dla nerdów, nie brak w nim scen pełnych emocji. Mark jest chyba jakimś nowym typem bohatera, ale innych postaci też nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-27
Tom drugi serii po udanym debiucie jak nic innego pokazuje, jakim pisarzem jest autor. Moim zdaniem Castell ma duży potencjał, w który sam do końca nie wierzy, a poza tym lubi zgrane banały i czasem popada w pompatyczny ton. Historia zrobiła się bardziej mroczna, co ma swoje plusy i minusy.
Zamiast jasnego moralnego konfliktu, motywem przewodnim została skomplikowana polityka. Falcio val Mond (zwany też Falsio dal Vond) musi zdecydować, kogo najlepiej posadzić na tronie i kto byłby skłonny w tym pomóc a kto woli raczej zabić Pierwszego Kantora w jakiś wymyślny sposób. Bohaterowie mają na głowie: krwiożerczych Książąt, wiedźmę Trin, zbuntowanych rycerzy, wojnę domową, rebelię wieśniaków, obrażonych asasynów oraz wredną Krawcową. Co chwila ktoś inny wysuwa się na prowadzenie wśród wrogów, jak w szybkim kryminale. Co gorsza, Falcio umiera od trucizny, Kest walczy z efektami ubocznymi świętości a Brasti ze zwątpieniem w słuszność sprawy. W dodatku w dalszym ciągu nie bardzo wiadomo, do czego zmierzał Król, przy optymistycznym założeniu, że nie był wariatem. Nawet Falcio, jego przyjaciel tak szlachetny, że wszystkich wokół szlag trafia, często wątpi w jego plan, a czasem nawet ideały.
Słowem, dzieje się więcej i szybciej, nadal jest dużo humoru i pojedynków, ale iskra oryginału odrobinę przygasła.
Tom drugi serii po udanym debiucie jak nic innego pokazuje, jakim pisarzem jest autor. Moim zdaniem Castell ma duży potencjał, w który sam do końca nie wierzy, a poza tym lubi zgrane banały i czasem popada w pompatyczny ton. Historia zrobiła się bardziej mroczna, co ma swoje plusy i minusy.
Zamiast jasnego moralnego konfliktu, motywem przewodnim została skomplikowana...
2017-06-12
Uwielbiam bohaterów praworządnych dobrych. Muszkieterowie Castella tworzą zgraną paczkę cynicznych, lojalnych, zabawnych, bohaterskich, zgorzkniałych idealistów. Nie wierzyłabym, gdyby mi ktoś powiedział, że wzruszy mnie odczytywanie (śpiewanie) przepisów prawa. A jednak.
Trójkę bohaterów od razu polubiłam. Do niedawna byli elitą i dumą króla, a potem pozwolili go zabić za własne bezpieczeństwo. Teraz gardzi nimi cały kraj, choć nowi władcy pamięć króla brukają jak mogą. Dlaczego więc jego trybuni nie zrzucili swoich mundurów, Wielkich Płaszczy, tylko na przekór siłom arystokratów, pogardzie wieśniaków, biedzie, własnym demonom i zwątpieniu, nadal wypełniają wariacki plan człowieka, którego zdradzili? Zwłaszcza, że król ekscentryk nie raczył im wytłumaczyć, o co mu chodziło. Czy mogą ufać, że uratują kraj i własny honor?
Inspiracją dla autora byli prawdziwi średniowieczni królewscy sędziowie pokoju, którzy jeździli po kraju wydając wyroki i pilnując, by zostały wykonane. Wielkie płaszcze stworzył na cześć odzienia, które dostał od brata dla umilenia nocy na planie filmowym. Wreszcie amerykańscy politycy, którzy potrafią przekonać wyborców, by nienawidzili tych, którzy właśnie ich chronią.
Książka jest doskonale napisana. Nawet liczne odniesienia do przeszłości wplecione są w akcję tak, że tylko bardziej w nią wciągają. Emocje wylewają się z kartek, tak samo jak fachowo opisane pojedynki, humor i wzruszenia, opisane tak, że czyta się je do czwartej nad ranem i potem znów od ósmej.
Uwielbiam bohaterów praworządnych dobrych. Muszkieterowie Castella tworzą zgraną paczkę cynicznych, lojalnych, zabawnych, bohaterskich, zgorzkniałych idealistów. Nie wierzyłabym, gdyby mi ktoś powiedział, że wzruszy mnie odczytywanie (śpiewanie) przepisów prawa. A jednak.
Trójkę bohaterów od razu polubiłam. Do niedawna byli elitą i dumą króla, a potem pozwolili go zabić za...
2017-07-27
Mam wszystkie syndromy odstawienia wspaniałej sagi. Odkryłam, że ebooki mają jedną wadę – nie można ich przekartkować, żeby powspominać wszystkie cudowne momenty pomiędzy bohaterami. Wielkie Płaszcze to genialna, emocjonująca, poruszająca i bawiąca do łez opowieść o idealizmie i braterstwie napisana przez historyka i znawcę fechtunku.
Można powiedzieć, że bohaterowie w tym tomie, wreszcie na ostatniej prostej do spełnienia testamentu Króla, zaczęli myśleć o emeryturze. Jeszcze tylko Falcio z pomocą praworządnych, lojalnych mu Wielkich Płaszczy musiał osadzić na tronie prawowitą dziedziczkę, Aline. Tylko że… wszystko okazało się inne niż myślał. O lepszą przyszłość walczył już z cynizmem, wyrachowaniem, fanatyzmem, ze świętymi i z bogiem, o książętach, magii, asasynach i rebeliach nie wspominając. Ale żaden wróg nie zranił go tak, jak ten ostatni.
Falcio może nie jest wzorem opanowania, ale jest idealistą i ulubieńcem boga męstwa. Pomagał ludziom nie dbając o siebie, nie dawał się prowokować, dla sprawy, honoru i przyjaciół potrafił poświęcić i dać z siebie wszystko. Dla podwładnych, mimo że z niego radośnie kpili, był moralną latarnią i nadzieją na stworzenie lepszej przyszłości. Idealizm jednak tym razem przychodził mu trudniej niż zwykle. Falcio tak długo dawał z siebie tak dużo, że miał prawo w końcu złamać się i spojrzeć w oczy staremu znajomemu – szaleństwu. Jak zwykle emocje kipiały, wyciskały łzy z oczu, łamały serce. Pomiędzy tym wszystkim przyjacielskie utarczki trójki przyjaciół przywracały nadzieję i wywoływały salwy śmiechu.
Kest, jednoręki były święty był w oczach Falcia prawie zbyt doskonały dla tego świata. Choć dla otoczenia poza przyjaciółmi mógł wydawać się człowiekiem bez uczuć i emocji, może poza pychą, jego przyjaźń i wierność była poruszająca. Zawsze był dla Falcia najlepszym przyjacielem, chronił go, bronił, opiekował się w chorobie, rozumiał lepiej niż on sam. Wreszcie zobaczyliśmy jego wrażliwą stronę i okazało się w końcu, w czym nie jest doskonały (obiecuję, można się uśmiać do łez). Dowiedzieliśmy się, jak Falcio pokonał Kesta w pojedynku o stanowisko Pierwszego Kantora, jak Kest pokonał poprzedniego Świętego od Mieczy, dlaczego się nie śmieje i jakie dostał ostatnie zadanie od Króla. Każda z tych informacji była na swój sposób wstrząsająca.
Brasti, arogancki i narcystyczny wieczny pajac z sercem na dłoni miał niewyparzony język, czym zarabiał na razy nawet od przyjaciół, ale zadziwiająco często gadał mądrze. Przy braku żywych świętych do soczystych przekleństw zaczął w końcu wymyślać własnych. Dowiemy się, dlaczego ciągle mylił wyrazy, zobaczymy więcej jego dojrzałej strony. W tym tomie pełnym pokrętnej polityki często to on wskazywał innym proste prawdy.
Każdy z tej trójki miał swoje zalety i swoje wady, za które inni mogli ich nie lubić, ale siebie wzajemnie rozumieli jak najlepsi przyjaciele i kochali jak najbliżsi bracia. Nigdy nie miałam ich dość.
Coś się kończy, coś się zaczyna, jak pisał klasyk. Zakończenie zamknęło wątki z wszystkich tomów, ale zostawiło drzwi otwarte do nowych, emocjonujących przygód, co prawda zupełnie innych… ale może dowiemy się więcej o dwunastu starożytnych zakonach (Trattari, Bardatti, Cogneri, Rangieri, Dashini, Honori, Nobli, Quaesti i Venerati, Admorteo, Sancti, Inlaudati) i państwach sąsiadujących z Tristią. Niestety, kilka ostatnich stron pisał chyba ktoś inny niż resztę, bo są koślawe, po amerykańsku pompatyczne. Jak już jestem przy wadach, to w tym tomie drażniły mnie merysujki, młoda Aline i Ethalia, oraz że prawie każdy Wielki Płaszcz posługiwał się inną bronią. Wygląda na to, że kolejna idealna bohaterka czeka w kolejce, więc jeśli w ewentualnej kontynuacji Potwór się z nią zaprzyjaźni, to obiecuję tu wrócić i odjąć książce dwie gwiazdki!
Po przeczytaniu poprzednich części marzyłam o własnym płaszczu z kościanymi płytkami, które bohaterowie wkładali ze łzami w oczach by zacząć wielką, ważną służbę ludziom: być ich często jedynym obrońcą przed wyzyskiem i niesprawiedliwością, być wzorem do naśladowania, kierować się zasadami, honorem i prawem, choćby świat wokół gnił od środka, za przyjaciół bez zastanowienia oddać życie i wiedzieć, że dla mnie zrobią to samo. Pocieszam się zdaniem, które autor dodał na końcu książki.
Mam wszystkie syndromy odstawienia wspaniałej sagi. Odkryłam, że ebooki mają jedną wadę – nie można ich przekartkować, żeby powspominać wszystkie cudowne momenty pomiędzy bohaterami. Wielkie Płaszcze to genialna, emocjonująca, poruszająca i bawiąca do łez opowieść o idealizmie i braterstwie napisana przez historyka i znawcę fechtunku.
Można powiedzieć, że bohaterowie w tym...
2017-08-10
Zachęcona świetną serią o Wielkich Płaszczach sięgnęłam po kolejną książkę autora o zawodach: archeologa, muzyka, mediatora, projektanta interakcji, choreografa walk, nauczyciela, kierownika projektów, aktora i specjalisty do spraw strategii produktu. Spellslinger jest typową fantasy z nastoletnimi bohaterami i na razie mało rozwiniętym światem, co uważam za krok w tył w stosunku do poprzednich książek. No, ale w planach jest jeszcze pięć tomów serii, więc jest na co czekać.
I tym razem fabuła opiera się na solidnych, ciekawych bohaterach. Narrator, młody mieszkaniec grodu czarodziejów, jest niestety kompletnym beztalenciem, który musiał się wycwanić by przetrwać. Od razu go polubiłam, a otacza go może nie tak znakomity duet jak w Wielkich Płaszczach, ale z pewnością ciekawa szajka postaci w odcieniach szarości. Niektóre wręcz powinny mieć więcej czasu ekranowego. Akcja, jak to u tego autora, nie ma ani jednej dłużyzny, i jeśli coś w niej męczy, to czasem zawrotne tempo. Wystarczy powiedzieć, że zaczyna się od przypadkowego uśmiercenia głównego bohatera, który od tej chwili ma już tylko gorzej. Historia, w ogólnym zarysie archetypiczna i przewidywalna, w szczegółach raz po raz zaskakuje. Zarysowany został też szerszy świat i odległa historia, więcej prawd i sztuczek do nauczenia się i emocji do opanowania, dość by zapełnić kolejne części. Przewiduję, że autor rozpisze kolejne lata dojrzewania Kellena od nieudolnego maga do fachowego miotacza zaklęć.
Moim zdaniem po sukcesie Wielkich Płaszczy, z taką okładką i grupą docelową czytelników autor może liczyć na popularność swojego kolejnego wysoce wciągającego czytadła.
Zachęcona świetną serią o Wielkich Płaszczach sięgnęłam po kolejną książkę autora o zawodach: archeologa, muzyka, mediatora, projektanta interakcji, choreografa walk, nauczyciela, kierownika projektów, aktora i specjalisty do spraw strategii produktu. Spellslinger jest typową fantasy z nastoletnimi bohaterami i na razie mało rozwiniętym światem, co uważam za krok w tył w...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-23
Falcio zawsze uważał, że bogowie się na niego uwzięli. Fakt, że Pierwszy Kantor ma talent do robienia sobie potężnych wrogów, chętnie bluźni (mimo dobrych stosunków z kilkoma świętymi), kraj przejmują duchowni, a Wielkie Płaszcze stoją kością w gardle fanatykom religijnym, bo nie klękają ani nie kłaniają się nikomu, nie znaczy, że bogowie osobiście go prześladują. A może jednak?
Trybuni Króla powrócili w wielkim stylu. W tomie trzecim jest jeszcze więcej wspaniałych bohaterów, ważnych tematów, łez smutku, łez wzruszenia, trupów i żartów. Poznajemy przeszłość pożałowania godnego kraju i kolejne starożytne zakony, które walczą ze sobą o jego przyszłość. Obecnie Trattari (Wielkie Płaszcze) wraz z Bardatti (trubadurami), po zniknięciu Dashini (asasynów) stawiają czoła Venerati (duchownym) i ich zbrojnemu ramieniu Cognieri (Inkwizytorom), a w cieniu czają się tajemniczy Inlaudati. Bohaterom przyda się czasem pomoc starych wrogów i dużo poczucia humoru, bo muszą stawić czoło zombiakom a, na zimny lewy cycek świętej Lainy Co Daje Dupy Bogom, nie zawsze ma się pod ręką broń lepszą niż laska inwalidzka i to kiedy jest potrzebna do chodzenia. Pojedynki są nadal znakomite i autor ich nam nie szczędzi.
Wartka akcja, zaraźliwy humor, wzniosłe tematy i wielkie inspiracje to oczywiste plusy książki, ale tym, co w niej uwielbiam najbardziej, jest przyjaźń między Falciem i jego różnymi jak dzień i noc towarzyszami. Oni byli głównym źródłem wzruszeń i wybuchów śmiechu, choć inni członkowie ich zakonu nie pozostawali daleko w tyle. W typowej sytuacji bez wyjścia, Falcio wymyślał wariacki plan, Kest martwił się, że przyjaciel w końcu (znowu) stracił rozum, a Brasti wyszydzał pomysł na czym świat stoi. Przeciw największej magii i najpodlejszemu złu mieli siebie wzajemnie i swoje przysięgi: "Będę przemierzać te drogi...". Oraz wiernego rumaka Dupka.
Książki Castella sprawiają, że marzy się, by zostać Wielkim Płaszczem. To chyba najlepsza możliwa rekomendacja.
Falcio zawsze uważał, że bogowie się na niego uwzięli. Fakt, że Pierwszy Kantor ma talent do robienia sobie potężnych wrogów, chętnie bluźni (mimo dobrych stosunków z kilkoma świętymi), kraj przejmują duchowni, a Wielkie Płaszcze stoją kością w gardle fanatykom religijnym, bo nie klękają ani nie kłaniają się nikomu, nie znaczy, że bogowie osobiście go prześladują. A może...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-18
Tom drugi serii po udanym debiucie jak nic innego pokazuje, jakim pisarzem jest autor. Moim zdaniem Castell ma duży potencjał, w który sam do końca nie wierzy, a poza tym lubi zgrane banały i czasem popada w pompatyczny ton. Historia zrobiła się bardziej mroczna, co ma swoje plusy i minusy.
Zamiast jasnego moralnego konfliktu, motywem przewodnim została skomplikowana polityka. Falcio val Mond (zwany też Falsio dal Vond) musi zdecydować, kogo najlepiej posadzić na tronie i kto byłby skłonny w tym pomóc a kto woli raczej zabić Pierwszego Kantora w jakiś wymyślny sposób. Bohaterowie mają na głowie: krwiożerczych Książąt, wiedźmę Trin, zbuntowanych rycerzy, wojnę domową, rebelię wieśniaków, obrażonych asasynów oraz wredną Krawcową. Co chwila ktoś inny wysuwa się na prowadzenie wśród wrogów, jak w szybkim kryminale. Co gorsza, Falcio umiera od trucizny, Kest walczy z efektami ubocznymi świętości a Brasti ze zwątpieniem w słuszność sprawy. W dodatku w dalszym ciągu nie bardzo wiadomo, do czego zmierzał Król, przy optymistycznym założeniu, że nie był wariatem. Nawet Falcio, jego przyjaciel tak szlachetny, że wszystkich wokół szlag trafia, często wątpi w jego plan, a czasem nawet ideały.
Słowem, dzieje się więcej i szybciej, nadal jest dużo humoru i pojedynków, ale iskra oryginału odrobinę przygasła.
Tom drugi serii po udanym debiucie jak nic innego pokazuje, jakim pisarzem jest autor. Moim zdaniem Castell ma duży potencjał, w który sam do końca nie wierzy, a poza tym lubi zgrane banały i czasem popada w pompatyczny ton. Historia zrobiła się bardziej mroczna, co ma swoje plusy i minusy.
Zamiast jasnego moralnego konfliktu, motywem przewodnim została skomplikowana...
2017-07-03
Za styl 6 gwiazdek, za nudną pierwszą połowę, przewidywalnego mordercę i oklepany romans odejmuję 3 gwiazdki, za mitologię Słowian i jej uwspółcześnienie dodaję dwie. Wynik: 5 gwiazdek. Pod koniec okazuje się, jakie dramaty będą osią kolejnego tomu. Poza tym, nie nasuwa mi się żadna głębsza refleksja, co zdarza mi się rzadko i nie świadczy dobrze o książce, przynajmniej w mojej opinii.
Za styl 6 gwiazdek, za nudną pierwszą połowę, przewidywalnego mordercę i oklepany romans odejmuję 3 gwiazdki, za mitologię Słowian i jej uwspółcześnienie dodaję dwie. Wynik: 5 gwiazdek. Pod koniec okazuje się, jakie dramaty będą osią kolejnego tomu. Poza tym, nie nasuwa mi się żadna głębsza refleksja, co zdarza mi się rzadko i nie świadczy dobrze o książce, przynajmniej w...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-05-28
Okazało się, że bogowie nie są aż tak głupi, jak się Gosi wydawało. To żaden komplement, bo w swej niefrasobliwej naiwności miała ich za okrutnych, ale jednak matołków. Może dlatego, zamiast próbować zrobić coś z faktem, że za miesiąc skończy żywot, całkowicie rozpraszała ją odsłonięta klata nieumarłego Mieszka I.
Dwie książki za nami, a seria nadal nie poważnieje. Niezły wyczyn jak na połączenie "Wiedźmina" ze "Zmierzchem".
Okazało się, że bogowie nie są aż tak głupi, jak się Gosi wydawało. To żaden komplement, bo w swej niefrasobliwej naiwności miała ich za okrutnych, ale jednak matołków. Może dlatego, zamiast próbować zrobić coś z faktem, że za miesiąc skończy żywot, całkowicie rozpraszała ją odsłonięta klata nieumarłego Mieszka I.
Dwie książki za nami, a seria nadal nie poważnieje. Niezły...
2016-04-27
Monty Python nie powstydziłby się niektórych fragmentów tej radośnie prześmiewczej książki. Temat wydaje się poważny - pewien ekspert od języka aramejskiego znajduje w Iraku piątą ewangelię, której autor, starożytny tępak, opisał ukrzyżowanie Chrystusa w sposób dosyć obrzydliwy i bez zmartwychwstania. Potencjalnie przełomowe odkrycie i niuanse jego tłumaczenia zderzają się z przyziemnością w postaci światka małych wydawnictw, akcji marketingowych i recenzji użytkowników Amazona.
Raz poważnie i filozoficznie, raz absurdalnie lub obrzydliwie (sporo o fekaliach, przekleństw nie pamiętam), książka w pięknym, brawurowym stylu kpi ze współczesnego świata i jego wartości, tudzież ich braku. Choć wyśmiewa różne świętości, jej zakończenie niesie katharsis i ważne przesłanie... albo kolejną kpinę, zależy od interpretacji.
Monty Python nie powstydziłby się niektórych fragmentów tej radośnie prześmiewczej książki. Temat wydaje się poważny - pewien ekspert od języka aramejskiego znajduje w Iraku piątą ewangelię, której autor, starożytny tępak, opisał ukrzyżowanie Chrystusa w sposób dosyć obrzydliwy i bez zmartwychwstania. Potencjalnie przełomowe odkrycie i niuanse jego tłumaczenia zderzają się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zabawna też jest kilka rozdziałów z średniowieczną wojną
Zabawna też jest kilka rozdziałów z średniowieczną wojną
Pokaż mimo to