rozwiń zwiń
Barbara

Profil użytkownika: Barbara

Nie podano miasta Kobieta
Status Bibliotekarka
Aktywność 3 tygodnie temu
1 618
Przeczytanych
książek
3 236
Książek
w biblioteczce
59
Opinii
1 402
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: , ,

Wyobraźcie sobie, że szalejący po domu kot strąca z półki telefon komórkowy swojej właścicielki, który to (telefon, nie kot) rozpada się i wywala na wierzch swoje elektroniczne wnętrzności. W efekcie rano budzik nie dzwoni i cudem budząc się na kilka minut przed "godziną zero" kobieta musi wyszykować siebie i dziecko do przedszkola.

Wyobraźcie sobie, że w dziwnych okolicznościach z łazienkowego kranu nie leci zimna woda, więc przy porannej toalecie kobieta parzy sobie ręce. Dziecko umyło się w niegazowanej wodzie mineralnej, bo zimna woda w całym domu lecieć nie chciała.

Wyobraźcie sobie, że dodatkowo elektryczna szczoteczka kobiety postanowiła się zepsuć i z kleksem pasty do zębów ta (kobieta, nie szczotka) stoi jak otępiała przy umywalce.

Wyobraźcie sobie, że w tym pośpiechu kobieta nakłada dziecku lewy bucik na prawą nogę i odwrotnie, a polarową bluzę lewą stroną na wierzchu. Przed wyjściem o mało co nie kremuje twarzy dziecka kremem na rozstępy, bo opakowanie bardzo podobne do tego z kremem ochronnym dla małoletnich.

Wyobraźcie sobie, że trzy razy kobieta wraca do domu, bo:
1) zapomniała kluczyków od samochodu;
2) wróciła po kluczyki, ale nie wzięła plecaczka dziecka;
3) ponownie wróciła, bo jak wzięła plecaczek, to kluczyki od auta znowu zostawiła na stole.

Wyjeżdżając z parkingu kobieta patrzy we wsteczne lusterko, czy aby dziecka nie zapomniała, bo tak też jej się kiedyś zdarzyło: do przedszkola podjechała pustym samochodem, bo zapomniała dziecka obudzić.

Wyobraźcie sobie, że na domiar złego wszyscy kierowcy tego dnia jakby zapomnieli, jak się jeździ samochodem. Przy wyjazdach z rond nikt nie włącza kierunkowskazów, jeżdżą odwrotnie na ulicach jednokierunkowych, a nawet zapominają, że w Polsce obowiązuje ruch prawostronny.

Wyobraźcie sobie, że kobieta jednak pod przedszkole podjeżdża przed czasem (cud?) i punktualnie o ósmej dziecko jest gotowe do kolejnego dnia zajęć.

Uff? Nie do końca.

Wyobraźcie sobie, że kobieta - znowu zmagając się z dziwacznie jeżdżącymi kierowcami - dociera do pracy i dziwi się niemiłosiernie słysząc od jeszcze bardziej zdziwionego szefa: "przecież ty masz dziś wolne".

Wraca więc do domu z planem popisania nieco na komputerze, bo marzy o zostaniu pisarką. Tu jednak czeka ją niemiła niespodzianka: niesprawiający nigdy kłopotów laptop odmawia posłuszeństwa. Za nic w świecie nie daje się włączyć - dysk padł. Jedyna i niepowtarzalna okazja popracowania nad własnym marzeniem w spokoju, a tu taki pech.

Spisując na straty cały dzień zapomniała o powiedzeniu: "nie chwal dnia przed zachodem słońca". Na poprawę nastroju nie musiała długo czekać. Kilkanaście minut później do drzwi wejściowych zapukał listonosz z paczką...

Można by powiedzieć, że to przykład typowego piątku trzynastego, ale nie. To był czwartek: dwunasty września. I bohaterką powyższych nie była wcale Reginalda Kozłowska - postać z powieści Iwony Banach, ale ja.

Wydawnictwo chyba telepatycznie wyczuło, co się u mnie święci i zrobiło mi szaloną niespodziankę przysyłając zakupione książki przed datą premiery. Dzięki!

Spoglądając na zamówione tytuły od razu sięgnęłam po "Szczęśliwy pech". I od razu pokochałam główną bohaterkę, wspomnianą wyżej Regi. Bo to nie tylko ja zmagam się ze złośliwością rzeczy martwych. To nie tylko ja bywam zakręcona jak słoik na zimę i nie ogarniam tego, co się dzieje wokół. To nie tylko mnie przytrafiają się te wszystkie opisane rzeczy.

Główna bohaterka ma jeszcze gorzej. A może lepiej? Bo nie sposób przeczytać tej książki bez emocji. Jestem święcie przekonana, że po kilkunastu stronach nawet Buster Keaton znany komik o kamiennej twarzy śmiałby się do rozpuku. I pewnie nie dowierzał, że takie rzeczy mogą się przytrafić jednej osobie, Reginaldzie zwaną Regi.

Nie chcę przedstawiać tutaj zarysu fabuły, bo to bardzo dobrze zrobiono w opisie na okładce. Nie da się też krótko opowiedzieć "czegoś więcej". Bo powieść zawiera "dużo, dużo więcej". Główna bohaterka jak prawdziwy tajfun przejdzie przez życie kilkunastu osób i zmieni je nie do poznania. Główna bohaterka - choć narzeka na brak weny do własnej pracy i nie może sobie znaleźć miejsca - za nic w świecie na nudę narzekać nie może. Jeśli to mnie przydarzyły się tego dnia różne dziwne, "zakręcone" przypadki, to po przeczytaniu tejże powieści Regi zostaje moją prawdziwą mistrzynią, bo bije wszelkie rekordy w... szczęśliwym pechu.

Próbując zachęcić innych do przeczytania tej książki mogę jedynie dodać, że o mały włos zapomniałabym odebrać dziecko z przedszkola. Tak się zaczytałam, chichrając się wniebogłosy.

I chichram się do dziś.

Polecam!

Wyobraźcie sobie, że szalejący po domu kot strąca z półki telefon komórkowy swojej właścicielki, który to (telefon, nie kot) rozpada się i wywala na wierzch swoje elektroniczne wnętrzności. W efekcie rano budzik nie dzwoni i cudem budząc się na kilka minut przed "godziną zero" kobieta musi wyszykować siebie i dziecko do przedszkola.

Wyobraźcie sobie, że w dziwnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

... opinia w trakcie pisania ...

... opinia w trakcie pisania ...

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

O twórczości Stephena Kinga mogłabym mówić godzinami. Pierwszą przygodę z jego powieścią przeżyłam pod koniec podstawówki (ośmioklasowej) i przypadek sprawił że natrafiłam właśnie na jego debiutancką "Carrie". Zachwyciła mną na tyle, że potem szukałam następnych utworów tego autora. Jeszcze nigdy "Król Stefan" - jak prywatnie nazywam pisarza - mnie nie zawiódł, choć oczywiście bywało, że jedna powieść podobała mi się mniej lub bardziej niż poprzednia. Jak było z "Joyland"?

Wbrew większości opinii fanów pisarza, nie jestem fanką cyklu "Mroczna Wieża". Ostatnie pięć tomów sagi to jedyne książki Kinga, których jeszcze nie przeczytałam. Wolę, gdy autor pisze "jednorazowe" powieści, najlepiej takie na ilość stron bliską tysiąca (!). Chyba nie trzeba dodawać, że po "Dallas'63" oraz "Pod kopułą" moje zamiłowanie do literatury zostało mile połechtane i dokarmione. Z niecierpliwością czekałam na następną książkę Króla Stefana.

Jednak... po przeczytaniu zapowiedzi "Joyland" przyszły obawy i zniechęcenie. "Wesołe miasteczko? Lunapark? Jakieś zjawy? O Boże, pewnie będzie chodziło o klaunów, których nie cierpię." - rozmyślałam. W dodatku powieść ma niespełna 340 stron, a ja kocham "rozwlekłego" Kinga. Dlaczego? Bo King jest nie tylko "mistrzem grozy". Jest też mistrzem w tworzeniu bardzo realistycznych społeczności, tła, wielowątkowości, która wprost genialnie splata się w jedną historię. Nie ma lepszego obserwatora otaczającego nas świata jak King właśnie. Co więc mógł nam zaoferować w niegrubej powieści "Joyland"?

Niemniej książkę kupiłam prosto z wydawnictwa i gdy tylko pocztą przyszła paczka z towarem, odłożyłam pozostałe napoczęte książki, by rozpocząć kolejną przygodę ze Stephenem Kingiem.

Pierwsze strony zaskoczyły. Niestety niemile. Narracja prowadzona była w pierwszej osobie, a nawet sam autor stwierdził kiedyś w "Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika", że nie ma nic łatwiejszego jak pierwszoosobowa narracja, samemu wcielenie się w opowiadającego. W trzecioosobowej o wiele trudniej o obiektywną ocenę i opis otoczenia i zdarzeń. Miałam nadzieję, że autor miał w swoim wyborze jakiś cel. Nie myliłam się.

Historia lunaparku Joyland rozprawia o kilku miesiącach życia studenta, który na okres wakacji postanowił zarobić na kolejne czesne jako pracownik wesołego miasteczka. Cała opowieść przedstawiona jest z perspektywy mężczyzny w średnim wieku, który wspomina niesamowite wydarzenia z czasu młodości. Początkowo - beztroskiej młodości, choć bohater przeżył właśnie pierwszy poważny zawód miłosny.

I pierwsze kilkanaście stron przyjmowałam z kwaśną miną, tak dalej mój wyraz twarzy się poprawiał i cichutko powtarzałam sobie: "King, jesteś genialny!".

Rozmawiając ze znajomymi, którzy także mają już za sobą tą powieść, ze zdziwieniem słuchałam krytycznych uwag co do powieści. Że jakaś taka oklepana, że przewidywalna, krótka, niedopracowana i język jakiś taki "nie kingowski". Czy aby na pewno powieść jest aż tak przeciętna?

Jak wspomniałam - Stephen King jest według mnie niedoścignionym mistrzem w przelewaniu na papier zaobserwowanych dokoła miejsc, ludzi, zdarzeń. Z wielkim powodzeniem King mógłby pracować jako psycholog (o wszystkich ludzkich lękach prócz Kinga wiedział jedynie E.A.Poe), przewodnik turystyczny (zachęciłby do odwiedzenia nawet najgorszej pipidówy na świecie), detektyw (wydaje się, że autor sam z początku nie wie, jaką zagadkę trzeba rozwikłać i we wspaniały sposób opisuje proces dedukcji swoich bohaterów) i tak dalej.

Wspomniani znajomi zawiedzeni także byli "brakiem nastroju grozy. Przecież Stefan to król horrorów!" - cytując wypowiedź innego czytelnika. Ale co tak naprawdę jest straszne? Jednego przerażają groźne stwory, jak wampiry, wilkołaki. Inny przerazi widok zjawy czy ducha. Jeszcze inny wpadnie w paniczy lęk, gdy znajdzie się w ekstremalnej sytuacji, która jego silną psychikę zmieni w rozpływającą się papkę.

Rodzajów lęków jest wiele, a King potrafi pisać o każdym z nich. Historia o wampirach (np. "Miasteczko Salem") może wystraszyć bardziej czytelnika X, natomiast błąkające się duchy (np. "Lśnienie") czytelnika Y. Czytelnik Z przerażony będzie odkrytymi u bohatera zdolnościami pozazmysłowymi (np. "Carrie"). Jeszcze inny zachwyci się strachem o własne życie, bo atakuje nas zwykła - choć brutalna - codzienność (np. "Rose Madder").

Długo się zastanawiałam, na czym polega klucz do sukcesu Stephena Kinga. Przecież wielu zarzeka się, że horrorów nie lubi, a jednak sięga po powieści pisarza. Kluczem jest właśnie ta wszechstronność autora. Obok umiejętności przerażania swoich odbiorców King umie też stworzyć opowieści wręcz subtelne (kto nie był wzruszony historią Johna Coffey'a z "Zielonej Mili"?), które mają mało wspólnego z tradycyjną powieścią grozy. Poza tym Król Stefan potrafi jak nikt inny opowiedzieć coś interesującego z każdej właściwie perspektywy: bohatera dojrzałego ("Bezsenność), dorosłego (o lękach osoby dorosłej King wie najlepiej, bo sam dorosłym jest), jak również osoby dopiero dojrzewającej (nasz dzisiejszy bohater Jonesy) i dziecka (uwielbiana przeze mnie "Pokochała Toma Gordona").

"Joyland" jest wspaniałą opowieścią beztroskiego (początkowo) studenta, który - głównie w ramach zagłuszenia w sobie tęsknoty i bólu po stracie pierwszej miłości - postanawia przeżyć niezapomnianą przygodę jako sezonowy pracownik parku rozrywki. Po przeczytaniu całej książki całkowicie usprawiedliwiam pisarza - pierwszoosobowa narracja była strzałem w dziesiątkę. Bohater jak i sama opowieść nie mogłaby być tak wiarygodna, gdyby napisano ją z perspektywy niezależnego obserwatora. Tym razem bohater rozliczał się ze swoją przeszłością, rozważał raz jeszcze wydarzenia kilku miesięcy, które raz na zawsze zmieniły jego życie. Zaciekawiony tajemnicą zamordowanej młodej kobiety, próbuje rozwikłać zagadkę lunaparku, w którym przyszło mu pracować. Któż z nas, będąc osobą dopiero wchodzącą w świat dorosłych, nie czuł w sobie tej niepohamowanej ciekawości i chęci poznania prawd - nawet, jeśli te prawdy wypisane są w najczarniejszych barwach?

Choć założyłam z góry, że książka mi się kompletnie nie spodoba, przyznaję się do błędu i z ręką na sercu, całkowicie przekonana o własnym zdaniu stwierdzam, że "Joyland" jest jedną z najlepszych powieści Stephena Kinga. Z miłym uśmiechem atmosfera przypominała mi przepiękne "Serca Atlantydów" (też przecież nie będącą typowym horrorem, a jednak mającą w sobie coś urzekającego), a osadzenie głównej fabuły przywoływała na myśl równie dobrą "Rękę Mistrza" (plaże, wybrzeża itp.).

Czy wprowadzając do powieści więcej scen pełnych strachu, autor bardziej ją by uwiarygodnił? Czy opowiadając ją jako niezależny obserwator, byłby bardziej obiektywny?

Nie. Po raz kolejny zasiadając do edytora tekstu, Stephen King w pełni zdawał sobie sprawę, co musi zrobić, by opowiedzieć nam niesamowitą historię. Historię, która - wbrew pozorom - zostanie w naszych pamięciach na długi, długi czas.

Bo kto nie lubi radosnej zabawy w parkach rozrywki? Musimy jednak pamiętać, że nie każde "miasteczko" jest... "wesołe". Niektóre mogą kryć mroczną tajemnicę.

O twórczości Stephena Kinga mogłabym mówić godzinami. Pierwszą przygodę z jego powieścią przeżyłam pod koniec podstawówki (ośmioklasowej) i przypadek sprawił że natrafiłam właśnie na jego debiutancką "Carrie". Zachwyciła mną na tyle, że potem szukałam następnych utworów tego autora. Jeszcze nigdy "Król Stefan" - jak prywatnie nazywam pisarza - mnie nie zawiódł, choć...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Barbara BBKZ

z ostatnich 3 m-cy
Barbara BBKZ
2024-04-05 06:25:48
2024-04-05 06:25:48
Barbara BBKZ
2024-03-23 15:02:03
Barbara BBKZ oceniła książkę Lojalność na
8 / 10
2024-03-23 15:02:03
Barbara BBKZ oceniła książkę Lojalność na
8 / 10
Lojalność Delphine de Vigan
Średnia ocena:
7.1 / 10
117 ocen
Barbara BBKZ
2024-03-22 06:47:10
Barbara BBKZ oceniła książkę Dziennik pustki na
7 / 10
2024-03-22 06:47:10
Barbara BBKZ oceniła książkę Dziennik pustki na
7 / 10
Dziennik pustki Emi Yagi
Średnia ocena:
6.8 / 10
149 ocen
Barbara BBKZ
2024-03-19 16:21:10
Barbara BBKZ dodała książkę Gra Anioła na półkę Chcę przeczytać, 000 - Posiadam
2024-03-19 16:21:10
Barbara BBKZ dodała książkę Gra Anioła na półkę Chcę przeczytać, 000 - Posiadam
Gra Anioła Carlos Ruiz Zafón
Średnia ocena:
7.7 / 10
24097 ocen
Barbara BBKZ
2024-03-19 16:20:54
Barbara BBKZ dodała książkę Cień wiatru na półkę Chcę przeczytać, 000 - Posiadam
2024-03-19 16:20:54
Barbara BBKZ dodała książkę Cień wiatru na półkę Chcę przeczytać, 000 - Posiadam
Cień wiatru Carlos Ruiz Zafón
Średnia ocena:
8.1 / 10
47185 ocen
Barbara BBKZ
2024-03-04 07:26:25
2024-03-04 07:26:25
Miasto z mgły Carlos Ruiz Zafón
Średnia ocena:
7.4 / 10
1944 ocen
Barbara BBKZ
2024-02-25 09:28:31
Barbara BBKZ oceniła książkę Félix i niewidzialne źródło na
7 / 10
2024-02-25 09:28:31
Barbara BBKZ oceniła książkę Félix i niewidzialne źródło na
7 / 10
Barbara BBKZ
2024-02-23 18:42:58
2024-02-23 18:42:58
Barbara BBKZ
2024-02-23 11:17:09
Barbara BBKZ oceniła książkę Zamiast czekać, zacznij żyć! na
9 / 10
2024-02-23 11:17:09
Barbara BBKZ oceniła książkę Zamiast czekać, zacznij żyć! na
9 / 10
Zamiast czekać, zacznij żyć! Jan Kaczkowski
Średnia ocena:
8.1 / 10
89 ocen

ulubieni autorzy [23]

Jan Brzechwa
Ocena książek:
7,4 / 10
264 książki
3 cykle
229 fanów
James Jones
Ocena książek:
7,1 / 10
10 książek
2 cykle
77 fanów
Douglas Adams
Ocena książek:
7,4 / 10
33 książki
6 cykli
351 fanów

Ulubione

Wisława Szymborska - Zobacz więcej
Alan Alexander Milne Kubuś Puchatek Zobacz więcej
J.K. Rowling Harry Potter i Kamień Filozoficzny Zobacz więcej
Winston Groom Forrest Gump Zobacz więcej
Jane Austen Duma i uprzedzenie Zobacz więcej
J.K. Rowling Harry Potter i Kamień Filozoficzny Zobacz więcej
Janusz Leon Wiśniewski Samotność w Sieci Zobacz więcej
Lucy Maud Montgomery Ania z Zielonego Wzgórza Zobacz więcej
Terry Pratchett Czarodzicielstwo Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

J.K. Rowling Harry Potter i Kamień Filozoficzny Zobacz więcej
J.K. Rowling Harry Potter i Kamień Filozoficzny Zobacz więcej
Douglas Adams Autostopem przez galaktykę Zobacz więcej
Stephen King Dallas '63 Zobacz więcej
Stephen King Dallas '63 Zobacz więcej
Douglas Adams Autostopem przez galaktykę Zobacz więcej
Douglas Adams Autostopem przez galaktykę Zobacz więcej
Stieg Larsson Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet Zobacz więcej
Małgorzata Musierowicz Kalamburka Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
1 618
książek
Średnio w roku
przeczytane
46
książek
Opinie były
pomocne
1 402
razy
W sumie
wystawione
1 504
oceny ze średnią 8,7

Spędzone
na czytaniu
5 651
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
27
minut
W sumie
dodane
28
cytatów
W sumie
dodane
1 132
książek [+ Dodaj]