-
Artykuły
Ojcowie w literaturze, czyli świętujemy Dzień OjcaKonrad Wrzesiński25 -
Artykuły
Rękopis „Chłopów” Władysława Stanisława Reymonta na liście UNESCOAnna Sierant2 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 21 czerwca 2024LubimyCzytać566 -
Artykuły
Wejdź do świata, który przyspiesza bicie serca. Najlepsze kryminały w StorytelLubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-02-08
Cieszę się, że zainwestowałam w „Rewers”, choć gwiazdki tego nie odzwierciedlają. Na pewno nie poleciłabym go nikomu jako zbioru, który w całości (lub choćby w większości) czyta się z przyjemnością. Miejski wątek przewodni mocno naciągany - wiele z historyjek dzieje się gdziebądź, a nazwę miasta tylko upchnięto gdzieś dla porządku.
Lekturę zbioru można jednak potraktować jako polowanie na perełkę i właściwie na to się nastawiłam. Większości autorów wcześniej nie znałam. Efekt: jedna kupiona powieść, dwa nazwiska zachowane w życzliwej pamięci, jeden kłopot. I spora czarna lista – to też zawsze jakaś wiedza.
Zaznaczam, że byłam surowym czytelnikiem, a nie sędzią sprawiedliwym. Jeśli po kilku stronach nie miałam dobrego powodu, nie czytałam dalej. No, to lecimy. A nuż coś komuś.
JEST KLASA
Marcin Wroński: Natychmiast kupiłam pierwszą powieść z cyklu o komisarzu Maciejewskim. Nawet jeśli do samego opowiadania można się miejscami przyczepić, to na kilometr czuć od niego literaturą.
JEST POTENCJAŁ
Wojciech Chmielarz: Zdanie otwierające trafia na listę moich ulubionych. Reszta też nieprzykra.
Robert Małecki: Przyzwoicie pod każdym względem. Dam szansę.
JEST PROBLEM
Remigiusz Mróz: Po tym opowiadaniu miałabym ochotę na więcej. Ale nie chcę Chyłki, bo czytałam „Kasację” i wiem, czym to pachnie. Początek "Immunitetu" nie wróży niczego lepszego. Przed Forstem z kolei przestrzegają znajomi, a kolejne serie pojawiają się niepokojąco szybko. Co tu zrobić...
ZNAJOMOŚCI NIE BĘDZIE
Joanna Opiat-Bojarska: Czytało się nieźle, dopóki nie pojawiło się coś, czego nie znoszę – epatowanie riserczem. „Uwaga, skonsultowałam się ze specjalistą, zbadałam temat, znam się i teraz was uświadomię”. Raz bym wybaczyła, ale się powtórzyło. W krótkim opowiadaniu. Strach otwierać powieść.
Małgorzata Sobieszczańska: Czytadełko. Nie odrzuciło, ale nie widzę powodu, żeby czytać więcej.
Marta Mizuro: Nijako i jakoś wkurzająco. Pomysł na strukturę może i oryginalny, ale psuje przyjemność z rozwiązywania zagadki. No i gdzie ten Wrocław, na który czekałam?
Marta Guzowska: Odrzuciło mnie kilka pierwszych stron dialogów infantylnie stylizowanych na wiejską mowę. Powiało „Plebanią”, dziękuję.
Joanna Jodełka: Wierzę, że znajdą się fani takiej oryginalności, ale ja do nich nie należę.
Gaja Grzegorzewska: Zabrnęłam naprawdę daleko. Sprawne pióro, ale użyte w złej sprawie. Efekt dla mnie pod każdym względem niestrawny. Pięć metafor w trzech zdaniach i wychodzi krajobraz, który fizycznie nie miał prawa zaistnieć. Przerost wydumanej formy nad równie wydumaną treścią.
Wyszło na to, że zjechałam wszystkie panie. Paradoksalnie, bo moje ulubione kryminały napisała kobieta i bardzo liczyłam, że odkryję rodzimą mistrzynię gatunku. Żeby nie było, że panowie są zawsze cacy:
Ryszard Ćwirlej: Pominęłam. Autor ma u mnie bana za dwie powieści, których nie zmogłam ze względu na język i toporność w odtwarzaniu realiów czasów minionych.
Cieszę się, że zainwestowałam w „Rewers”, choć gwiazdki tego nie odzwierciedlają. Na pewno nie poleciłabym go nikomu jako zbioru, który w całości (lub choćby w większości) czyta się z przyjemnością. Miejski wątek przewodni mocno naciągany - wiele z historyjek dzieje się gdziebądź, a nazwę miasta tylko upchnięto gdzieś dla porządku.
Lekturę zbioru można jednak potraktować...
Doskonała lektura również dla całkiem dorosłych. Świetnie napisana, zgrabnie przetłumaczona. No i ta zachwycająca, inspirująca główna bohaterka! Chcę być jak Faith, choć jestem od niej ponad dwa razy starsza.
Doskonała lektura również dla całkiem dorosłych. Świetnie napisana, zgrabnie przetłumaczona. No i ta zachwycająca, inspirująca główna bohaterka! Chcę być jak Faith, choć jestem od niej ponad dwa razy starsza.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDoczytałam do końca tylko dlatego, że po zachwycającym "Legionie" nie mogłam uwierzyć, że Elżbieta Cherezińska mogła napisać książkę nijaką. Nie rozumiem, po co ta książka powstała. Historia od początku właściwie znana, perfekcyjni bohaterowie, którym wszystko się udaje. Klimat jest, język jest, ale nie wiadomo, czemu mają służyć. Można się w tym popławić, jak w pachnącej kąpieli - przez jakiś czas będzie przyjemnie, ale ile można siedzieć w wannie. Nie dla mnie.
Doczytałam do końca tylko dlatego, że po zachwycającym "Legionie" nie mogłam uwierzyć, że Elżbieta Cherezińska mogła napisać książkę nijaką. Nie rozumiem, po co ta książka powstała. Historia od początku właściwie znana, perfekcyjni bohaterowie, którym wszystko się udaje. Klimat jest, język jest, ale nie wiadomo, czemu mają służyć. Można się w tym popławić, jak w pachnącej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDługo nie mogłam się zabrać za tę książkę - podejrzewałam, że czeka mnie marketingowa wydmuszka pisana siermiężnym stylem. Cóż... nie było źle! Można by wyliczać wady książki, jak rzeczywiście nierówny, momentami zgrzytający styl, męczące powtórzenia czy banalny pomysł na niektórych bohaterów - całość jednak wciąga i koniec końców się broni. Duży plus za bogate tło historyczne. Zakończenie może rozczarować, bo nie wszystkie wątki się domykają - spokojnie, zostaną podjęte w kolejnej części, o ile będziecie mieć siły na kolejne 800 stron z okładem (okładką? ;) Ja czytam dalej.
Długo nie mogłam się zabrać za tę książkę - podejrzewałam, że czeka mnie marketingowa wydmuszka pisana siermiężnym stylem. Cóż... nie było źle! Można by wyliczać wady książki, jak rzeczywiście nierówny, momentami zgrzytający styl, męczące powtórzenia czy banalny pomysł na niektórych bohaterów - całość jednak wciąga i koniec końców się broni. Duży plus za bogate tło...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDoskonały pomysł na temat i jeszcze lepszy na konstrukcję powieści. Niech was nie zniechęci brutalność i wyuzdanie zbrodni opisywanych w części pierwszej (momentami zastanawiałam się, czy na pewno chcę czytać dalej). Wytrwajcie w śledztwie, a wtedy część druga wszystko Wam wynagrodzi, po czym chwyci za kostki i wywiesi głową w dół przez poręcz balkonu. Z piętnastego piętra. Bez bungee.
Doskonały pomysł na temat i jeszcze lepszy na konstrukcję powieści. Niech was nie zniechęci brutalność i wyuzdanie zbrodni opisywanych w części pierwszej (momentami zastanawiałam się, czy na pewno chcę czytać dalej). Wytrwajcie w śledztwie, a wtedy część druga wszystko Wam wynagrodzi, po czym chwyci za kostki i wywiesi głową w dół przez poręcz balkonu. Z piętnastego piętra....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążka-kopniak. Rusz się, leniu! Możesz pisać, a tu masz walizeczkę z narzędziami. Nie zbiorek porad (skądinąd ciekawych) z rodzaju tych, gdzie umieścić w zdaniu czasownik, żeby chwycić czytelnika za gardło. Można utyskiwać na styl, język; autorka momentami się powtarza. Nieważne. Po tej książce chce się zacząć pracę nad własną. Wiadomo od czego zacząć i jakie zrobić kolejne kroki. Tego na polskim rynku jeszcze nie było - a publikacje o kreatywnym pisaniu śledzę z niezdrową fascynacją. Może sęk w tym, że wreszcie o pisaniu napisał ktoś, kto rzeczywiście pisze. I wydaje. I, kurczę, daje radę! Ode mnie za "Maszynę..." ósemka.
Książka-kopniak. Rusz się, leniu! Możesz pisać, a tu masz walizeczkę z narzędziami. Nie zbiorek porad (skądinąd ciekawych) z rodzaju tych, gdzie umieścić w zdaniu czasownik, żeby chwycić czytelnika za gardło. Można utyskiwać na styl, język; autorka momentami się powtarza. Nieważne. Po tej książce chce się zacząć pracę nad własną. Wiadomo od czego zacząć i jakie zrobić...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPierwszą książką Katarzyny Bondy, po którą sięgnęłam, była "Maszyna do pisania". W pewnym momencie lektury podręcznika otworzyłam "Florystkę", żeby zobaczyć, jak w praktyce funkcjonują zasady konstruowania opowieści opisywane przez autorkę. Po kilkunastu stronach obserwacje wzięły w łeb, a ja przepadłam i nie wróciłam do "Maszyny..." póki nie skończyłam powieści. Bingo!
Pierwszą książką Katarzyny Bondy, po którą sięgnęłam, była "Maszyna do pisania". W pewnym momencie lektury podręcznika otworzyłam "Florystkę", żeby zobaczyć, jak w praktyce funkcjonują zasady konstruowania opowieści opisywane przez autorkę. Po kilkunastu stronach obserwacje wzięły w łeb, a ja przepadłam i nie wróciłam do "Maszyny..." póki nie skończyłam powieści....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Świetna historia, niestety topornie przetłumaczona (a i korekta miejscami chyba się zdrzemnęła). Dialogi napchane powtórzeniami, stroną bierną, która po polsku brzmi pokracznie i urzędowo, kilka błędów gramatycznych przyprawiających o migotanie przedsionków... a wszystko to pod szyldem "Smak Słowa". Drogie Wydawnictwo, czy taka nazwa nie zobowiązuje?
Jednak opowieść miejscami wciąga tak, że przełyka się te niezgrabności jak piach w świetnie doprawionej sałatce. Żałuję, że nie znam norweskiego i, co zrobić, łykam kolejne tomy.
Świetna historia, niestety topornie przetłumaczona (a i korekta miejscami chyba się zdrzemnęła). Dialogi napchane powtórzeniami, stroną bierną, która po polsku brzmi pokracznie i urzędowo, kilka błędów gramatycznych przyprawiających o migotanie przedsionków... a wszystko to pod szyldem "Smak Słowa". Drogie Wydawnictwo, czy taka nazwa nie zobowiązuje?
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJednak opowieść...