-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać12
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik1
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik7
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2021-01-03
2021-12-09
„The Places I've Cried in Public”, nie jest jedną z tych książek, po które powinno się sięgnąć, gdy ma ochotę się na chwilę rozrywki, czy chwilę odpoczynku przy lekkiej powieści dla młodzieży. Będziecie bowiem przy niej kręcić głową z zażenowania, zaciskać zęby ze złości, irytować się na ludzi i nienawidzić świata. I może w pewnym momencie tak jak ja, zorientujecie się, że płaczecie w ciszy nad wszystkimi, którzy przeżyli to, co główna bohaterka, i tymi, których to czeka w przyszłości. A potem, gdy łzy się skończą, zostanie tylko poczucie pustki i myśl, cholera, jaka to była rewelacyjna książka.
To opowieść o nastoletniej Amelie, która niedługo po przeprowadzce, spotyka charyzmatycznego Reese, ale to, co wygląda jak początek historii miłosnej, staje się obrazem toksycznej relacji, w której krok po kroku dziewczyna będzie tracić cząstkę siebie, płacząc przy tym w przeróżnych miejscach. By pozbierać się po tym związku, nastolatka postanawia wyruszyć śladami własnej historii i odwiedzić tytułowe miejsca, w których płakała z powodu tego, co początkowo wydawało jej się miłością.
Moim zdaniem to książka-emocja, która zaczyna się niewinne, ale potem sprawia, że nie tylko zaczynasz czuć się smutna, uronisz jedną, dwie, a może całe morze łez, ale sprawi też, że będziesz się irytować, będziesz się wściekać, i może tak jak ja zechcesz zacząć krzyczeć, a potem gdy przeżyjesz już to wszystko, zataczając przy tym koło kilkukrotnie, dotrzesz być może do tego etapu, gdy zostanie w tobie tylko poczucie emocjonalnego wyczerpania. A to przecież nawet nie jest twoja historia... Moim zdaniem ta książka jest trudna i wyczerpująca emocjonalnie. Jest też w niej coś surowego, coś brutalnego, a żeby posłużyć się przysłowiem: autorka zdecydowanie nie owijała tu w bawełnę i niejednokrotnie pisała w taki sposób, że łamała mi serce. Szczególnie mocno wybrzmiały tu moim zdaniem fragmenty rozmów Amelie z terapeutką, które to, przyznaje z ręką na sercu, kompletnie mnie rozwaliły.
Jednocześnie przez to, że towarzyszyłam Amelie po tym wszystkim, a także, dzięki wspomnieniom, tej, która nie jest na to wszystko gotowa, emocje uderzały mnie z dwóch stron.
To też książka-monolog, w której główna bohaterka wciąż i wciąż próbuje zrozumieć co i dlaczego zadziało się w jej życiu; co czuje, co powinna czuć i co jej się wydaje, że czuję; co jest prawdą, a co jedynie fantazją, której usilnie się trzyma. Czytamy więc rozmyślenia głównej bohaterki, które nie są ani proste, ani przyjemne, mnóstwo jest tu bowiem emocji, które trudno jest zrozumieć samej bohaterce i czytelnikowi. Mamy tu więc do czynienia więc tak naprawdę z ciągłym użalaniem się nad sobą, jak mogliby powiedzieć co niektórzy, ale niech mnie piorun strzeli, jeżeli nieuzasadnionym.
I w końcu to książka-ostrzeżenie. Nie w postaci pojedynczego zdania i nie w postaci jednej sceny, ale w postaci całej tej historii, w której przedstawiona została toksyczna relacja z całym swoim ciężarem. To historia o tym, jak łatwo jest nam zignorować nasze własne przeczucia, przeoczyć wszystkie czerwone flagi, które pojawią się w naszej głowie. I w końcu to historia o tym, jak podjąć próbę i uratować siebie, a potem kawałek po kawałku spróbować odnaleźć całkiem nową siebie i spróbować poradzić sobie z tym wszystkim, co nas spotkało. Ta książka mówi o tym, że często mózg nie zgadza się z serem i że warto ufać samemu sobie i własnym przeczuciom.
Wiem, że zwykle powieści młodzieżowe utożsamiamy z prostymi i uroczymi historiami, z czymś, co jest łatwe i przyjemne w lekturze. Ale czasami mówią one też o tym, co trudne i robią to tak jak w tym przypadku, w rewelacyjny sposób. I warto dać im szanse, poznać te historie i przeżyć te wszystkie trudne emocje, by coś z tego wynieść, ponoć w końcu najlepiej uczymy się przeżywając coś.
Ważna i przejmująca, a przy tym wciąż dająca nadzieję, że po każdej burzy wychodzi słońce.
W „The Places I've Cried in Public” Holly Bourne przeszła samą siebie.
„The Places I've Cried in Public”, nie jest jedną z tych książek, po które powinno się sięgnąć, gdy ma ochotę się na chwilę rozrywki, czy chwilę odpoczynku przy lekkiej powieści dla młodzieży. Będziecie bowiem przy niej kręcić głową z zażenowania, zaciskać zęby ze złości, irytować się na ludzi i nienawidzić świata. I może w pewnym momencie tak jak ja, zorientujecie się, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-23
Spodziewałam się, że historia ukryta w Paxie chwyci mnie za serce. Nie zrobiła tego. Nie okazała się także książką złą ani tym bardziej „nowoczesną klasyką na miarę Małego Księcia”. Moim zdaniem jest to powieść po prostu taka sobie, która porusza ważne kwestie, ale robi to jakby niezgrabnie, czasami pisząc o niektórych rzeczach bardzo dosłownie (wątki związane z okrucieństwem wobec zwierząt), o innych pisząc zbyt długo (wątek Voli), a o innych jedynie wspominając (chociażby wątek ojca). Najchętniej wyciągnęłabym z tej książki jej kawałki i zamiast 200 stronicowej powieści, stworzyła z tego wszystkiego kilka krótkich opowiadań, może wtedy te historie byłyby w stanie do mnie przemówić, zamiast przejść zupełnie obok mnie, momentami wręcz mnie nudząc. Jako całość Pax wydał mi się zaś powieścią po prostu średnią , niczym szczególnie złym, niczym dobrym, ot kiedyś przeczytałam, w sekundę zapomniałam i nie będę nikomu polecać.
Nie będę zaprzeczać, że książka niesie ze sobą ważne przesłania, ale nie są one na tyle nowe bym nie spotkała się z nimi w innych, po prostu lepszych w moich oczach książkach.
Spodziewałam się, że historia ukryta w Paxie chwyci mnie za serce. Nie zrobiła tego. Nie okazała się także książką złą ani tym bardziej „nowoczesną klasyką na miarę Małego Księcia”. Moim zdaniem jest to powieść po prostu taka sobie, która porusza ważne kwestie, ale robi to jakby niezgrabnie, czasami pisząc o niektórych rzeczach bardzo dosłownie (wątki związane z...
więcej mniej Pokaż mimo to2021
2021-12-26
2021-12-09
2021-02-17
2021-11-24
2021-09-20
Słyszałam, że „Miłość na później” to rewelacyjny romans. Tymczasem moim zdaniem ani to pełnoprawny romans, ani rewelacyjna książka.
Nie będę ukrywać, że tak jak inni, ostatnimi czasy szczególnie zwracam uwagę na książki z motywem fake dating. Nie mogę oprzeć się jednak wrażeniu, że powieść Mhairi McFarlane, to raczej powieść obyczajowa, która trochę nieudolnie próbuje powiedzieć o wielu kwestiach, a gdzieś tam przewija się wątek miłosny, który jest najsłabszym elementem w całej tej historii. Nie czułam tu chemii między bohaterami, nijak im nie kibicowałam i jakby tego mało, o ile o głównej bohaterce mogę stwierdzić, że mogłam zrozumieć jej motywacje, tak główny bohater był dla mnie irytujący i kompletnie nieinteresujący. Mojego serca nie skradła też żadna z postaci drugoplanowych, co w połączeniu z tym, że sama historia wydawała mi się raczej mało interesująca, sprawiło, że chociaż przeczytałam całość w dwa wieczory, to zrobiłam to raczej mechanicznie, nudząc się przez zdecydowaną większość czasu.
Poza tym, chociaż daleko mi do eksperta w tej kwestii, coś tutaj jest wyraźne nie tak z tłumaczeniem, ponieważ językowo ta książka wypada bardzo dziwnie. Teksty o „młodym byczku” „królu jebaków” „gałganie”, mnóstwo zdań zaczynających się od „no” i niezręczne „haha” w dialogach, to tylko kilka przykładów, ale czułam się…niezręcznie czytając tę książkę. I tak zamiast przewracać niecierpliwie kolejne strony, przerzucałam spojrzeniem po kolejnych zdaniach, omijając już na pewnym etapie, niektóre z nich, byleby tylko dotrwać do końca.
„Miłość na później” to moim zdaniem powieść, której lekturę zdecydowanie można odłożyć na później.
Słyszałam, że „Miłość na później” to rewelacyjny romans. Tymczasem moim zdaniem ani to pełnoprawny romans, ani rewelacyjna książka.
Nie będę ukrywać, że tak jak inni, ostatnimi czasy szczególnie zwracam uwagę na książki z motywem fake dating. Nie mogę oprzeć się jednak wrażeniu, że powieść Mhairi McFarlane, to raczej powieść obyczajowa, która trochę nieudolnie próbuje...
2021-11-24
Jeżeli będziesz coś robił regularnie, istnieje szansa, że będziesz stawać się w czymś, co raz lepszy. Jeśli jednak często sięgasz po konkretny gatunek, zaczyna pojawiać się pewne ryzyko — coraz trudniej będzie przykuć twoją uwagę. Mam wrażenie, że dokładnie tak jest ze mną i książkami młodzieżowymi. Czytam powieści z tego gatunku i niektóre z nich podobają mi się bardziej, inne mniej, niektóre uznaje za lepsze, inne za gorsze, ale znalezienie czegoś, co wyróżniałoby się w moich, staje się coraz bardziej skomplikowane. Udało mi się jednak znaleźć „Zadanie domowe”, które okazało się nie tylko inne od tego, co zwykle czytam, ale też warte zarwania dla tego tytułu nocy.
Zacznijmy od tego, że książka została zainspirowana prawdziwą historią uczniów, którzy sprzeciwili się wzięciu w zorganizowanej przez nauczyciela debacie na temat Holocaustu, w której to mieli argumentować racje nazistów. Podobne zadanie istniało jeszcze niedawno w amerykańskim systemie nauczania i takie też otrzymali główni bohaterowie tej powieści. By wytrwać przy swoich racjach, musieli oni wykazać się niezwykłą odwagą.
Jeśli miałabym opisać tę historię w kilku słowach, to powiedziałabym: wciągająca, inspirująca i wartościowa.
Wciągająca ze względu na to, że trudno jest w jej przypadku mówić o lukrowaniu rzeczywistości i głoszeniu haseł, że walka o to, w co się wierzy jest prosta. Wręcz przeciwnie sporo jest tutaj o walce z przeciwnościami losu i trwaniu przy swoim, nawet wtedy, gdy wydaje się, że cały świat obraca się przeciwko nam. Samą książkę czyta się zaś błyskawicznie także ze względu na to, że została napisana przyjemnym w odbiorze, lekkim stylu, a przy tym autorce udało się wyciągnąć esencję z tej historii, nie pisząc scen niepotrzebnych, czy w jakikolwiek sposób nużących, dzięki czemu po tym, jak usiadałam do lektury, po kilku chwilach jak mi się wydawało, byłam już przy jej zakończeniu i okazało się, że minęło kilka godzin.
Inspirująca, z uwagi na to, że mamy tutaj nie tylko bohaterów przyjmujących różne postawy, ale dostajemy także możliwość przeczytania kilku rozdziałów z ich perspektywy. Dzięki temu zabiegowi ukazane zostały tu także to, że odwaga może przybierać różne formy i każdy może walczyć w nieco inny sposób. Najwięcej uwagi zostało tu poświęcone Cade’owi i Logan, czyli przyjaciołom, którym aż chciało mi się kibicować i to jako osobnym bohaterom, z interesującymi historiami, jak i w rozwoju ich relacji.
Wartościowa, a jej przekaz zdecydowanie nie jest skierowany jedynie do młodzieży. Odnoszę bowiem wrażenie, że tak jak sama historia, tak jej przekaz także nie jest prosty i mówi o wielu trudnych tematach, takich jak, chociażby odwaga, odpowiedzialność, moralność i wytrwałość.
„Zadanie domowe” to jeden z tych tytułów, który może otworzyć serce i oczy wielu ludzi na ważne tematy, a sama historia zdecydowanie wyróżnia się wśród innych dostępnych na rynku. Jeśli tylko macie wolną chwilę, to warto ją poświęcić na przeczytanie tej powieści. Lektura na jeden wieczór, która jednak może pozostać z nami na długo.
Jeżeli będziesz coś robił regularnie, istnieje szansa, że będziesz stawać się w czymś, co raz lepszy. Jeśli jednak często sięgasz po konkretny gatunek, zaczyna pojawiać się pewne ryzyko — coraz trudniej będzie przykuć twoją uwagę. Mam wrażenie, że dokładnie tak jest ze mną i książkami młodzieżowymi. Czytam powieści z tego gatunku i niektóre z nich podobają mi się bardziej,...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-18
2021-11-18
2021-11-08
2021-11-08
2021-09-09
Boy meets boy.
Boys become friends.
Boys fall in love.
Ujęła mnie prostota tego opisu.
A potem rozkochała mnie w sobie prostota tej historii.
„Hearstopper” nie próbuje być ani komiksem, który zmieni świat, ani takim, którego nigdy się nie zapomni. Właściwie ten opis, świetnie pokazuje, czym jest i jaki jest ten komiks. Jest prostą, może nawet nieco banalną historią o dwójce chłopaków, którzy, chociaż żaden z nich się z tego nie spodziewa, z czasem zakochują się w sobie. A przy tym widzę tutaj serce włożone w tę historię – w kreacji bohaterów, w ślicznej kresce i w samej historii.
Komiks Alice Oseman to także moim zdaniem idealny przykład historii, która wpisuje się angielski termin feel-good book, a więc książek, które sprawiają, że czujesz się dobrze, czujesz to ciepło na sercu i masz uśmiech na ustach. A jednocześnie to zdecydowanie jedna z tych historii, która wpada na listę moich comfort read, książek, które podnoszą na duchu, do których ma się ochotę wrócić, gdy ma się gorszy nastrój. W prostocie i w tych bohaterach znalazłam otuchę i wiem, że znajdę ją tu jeszcze niejednokrotnie.
Jeśli w te deszczowe, jesienne dni potrzebujecie książki, która podniesie Was na duchu, będzie jak kocyk, a przy tym jej przeczytanie nie zajmie Wam dłużej niż wypicie kubka herbaty, to historia Charliego i Nicka jest dla Was.
Boy meets boy.
Boys become friends.
Boys fall in love.
Ujęła mnie prostota tego opisu.
A potem rozkochała mnie w sobie prostota tej historii.
„Hearstopper” nie próbuje być ani komiksem, który zmieni świat, ani takim, którego nigdy się nie zapomni. Właściwie ten opis, świetnie pokazuje, czym jest i jaki jest ten komiks. Jest prostą, może nawet nieco banalną historią o...
2021-10-15
2021-10-12
2021-09-28
2021
Przed lekturą Przewodnika po zbrodni według grzecznej dziewczynki, wiedziałam o tym tytule zaledwie rzeczy: że jest to książka młodzieżowa i, że jej główna bohaterka będzie rozwiązywać sprawę kryminalną. I chociaż wiedziałam o niej tak nie wiele, to i tak miałam o niej pewne wyobrażenie. Mówiąc konkretniej, spodziewałam się, że będzie to historia stosunkowo prosta, liczyłam co prawda na to, że uda jej się mnie zaskoczyć, ale spodziewałam się czegoś raczej nieskomplikowanego. Myślałam także, że sprawa kryminalna będzie tu tak samo ważna, jak nastoletnie problemy i rozterki. I teraz z ręką na sercu muszę przyznać: pomyliłam się. Niemniej w taki sposób mogę mylić się za każdym razem!
Tym, co zaskoczyło mnie już na samym początku tej powieści, była jej forma. Poznajemy bowiem te historie zarówno dzięki fragmentom dziennika projektu, który pisze główna bohaterka Pippa, jak i dzięki rozdziałom z perspektywy trzecioosobowej. Taka konstrukcja jest ogromną zaletą tej książki, ponieważ dzięki fragmentom dziennika, czytelnik może dowiedzieć się naprawdę wiele z wywiadów, które prowadziła bohaterka, czy też z jej notatek, bez tracenia czasu na wstępy, czy opisy miejsca akcji, dzięki czemu autorka mogła pozwolić sobie na wplecenie w tę powieść po prostu większej ilości bohaterów, czy wątków, w bardzo sprytny sposób, nie zanudzając przy tym czytelnika, nie powodując, że czuł się w nieprzyjemny sposób zagubiony. Co więcej, owe fragmenty przyśpieszyły akcje, urozmaiciły ją, wzbogaciły. Znalazło się tam także miejsca na dowcipne zapiski bohaterki, więc czego można chcieć więcej?
W rozdziałach prowadzonych zaś w trzecioosobowej narracji, ku mojemu zaskoczeniu, mało miejsca zajęły inne wątki niż wątek kryminalny. To znaczy, nie chcę zostać w tym miejscu źle zrozumiana, ponieważ pojawiają się tu inne wątki, dzieją się one jednak gdzieś na dalszym planie, urozmaicając tę historię, tworząc jej bohaterów, ale jednocześnie nie zabierając miejsca, nijak nie przysłaniając sprawy kryminalnej. Jeśli oczekujecie więc szeroko opisanych wątków miłosnych, czy nastoletnich problemów, to możecie się rozczarować. Mnie jednak taka centracja na sprawie, ogromnie, ogromnie się podobała, ponieważ zabrakło tu tak zwanych fragmentów zapychaczy, a wszystko mknęło do sedna, które interesowało mnie, nie będę ukrywać, najbardziej. Momentami zapominałam wręcz, że czytam książkę, która miała być skierowana do młodzieży, czułam się, jakbym czytała naprawdę dobrze skonstruowany i bardzo dobrze napisany thriller.
Jak już wspomniałam, spodziewałam się niezbyt skomplikowanej wątku kryminalnego, a otrzymałam coś o niebo lepszego. O sprawie Andie i Sala można bowiem powiedzieć naprawdę wiele, ale z pewnością nie to, że jest to sprawa prosta, czy jednoznaczna. Świetnie dawkowane były tu informacje – tak by mącić w głowie czytelnika w bardzo dobry sposób, a przy tym nie raz i nie dwa, poddawano nasza i bohaterki spostrzegawczość pod lupę. Cały wątek kryminalny został tu po prostu skonstruowany w sposób mistrzowski.
Wiele dodało tej powieści także miejsce jej akcji – niewielkie miasteczko, w którym wszyscy wiedzą o całej sprawie, dodało to jej bowiem nie tylko klimatu, ale pozwoliło na to by kolejni bohaterowie i ich wątki naturalnie się ze sobą przeplatały i łączyły, bez poczucia, że zbyt dużo jest tu splotów przypadku.
Wielokrotnie zdarzało się już, że thrillery, które czytałam, potrafiły mnie zainteresować samą sprawą, ale ich zakończenie pozostawało mnie nieusatysfakcjonowaną lub wręcz zirytowaną. Na szczęście nie było tak z książką Holly Jackson, w której to autorka poprowadziła historie do naprawdę dobrego zakończenia, w którym wszystkie wątki zostają zakończone w logiczny i nieoczywisty sposób. Jednym, do czego mogłabym się doczepić, to w przedostatnim rozdziale odjęłabym około trzech stron, ale poza tym zakończenie było naprawdę rewelacyjne.
Nie jest to książka, w której trakcie czytania mamy polubić, czy szczególnie poznać jej bohaterów, ponieważ niewiele było tu na to miejsca. Niemniej Holly Jackson w dobrze napisanych dialogach, w których nie brakuje udanych ripost, napisała bohaterów, którym po prostu chce się kibicować. Muszę jednak wspomnieć o tym, że przymknęłam w ich przypadku oko na ich wiek, ponieważ mowa jest w tej historii o dość poważnych sprawach, czy wydarzeniach, które momentami zgrzytały mi z wiekiem naszych bohaterów.
Okładka, choć może nie szczególnie urokliwa na pierwszy rzut oka, tak na swój sposób, bardzo dobrze idealnie oddaje to, co kryje się w Przewodniku po zbrodni według dziewczynki. A kryje się tu bardzo dobrze napisana, skomplikowana i przemyślana zagadka kryminalna, którą przypominać może pajęczą nić, a do jej rozwiązania z pewnością przydałaby się korkowa tablica i nitki, którymi można łączyć poszczególne wątki. Holly Jackson zaskoczyła mnie tą powieścią, wciągając w tę historię, zaskakując i tworząc po prostu rewelacyjny thriller, który można nazwać młodzieżowym jedynie ze względu na wiek bohaterów, poza tym bowiem książka ta nie odstaje poziomem od książek z tego gatunku, jakie czytam, a które to były skierowane do dorosłych. Nie mogłam chyba zacząć roku od lepszej powieści, ponieważ bez wahania odnotowuje ją jako jeden z najlepszych thrillerów jakie czytałam w życiu.
A na premierę kontynuacji w Polsce czekam z niecierpliwością!
http://biblioteka-wspomnien.blogspot.com/2021/01/przewodnik-po-pisaniu-dobrego-thrillera.html#more
Przed lekturą Przewodnika po zbrodni według grzecznej dziewczynki, wiedziałam o tym tytule zaledwie rzeczy: że jest to książka młodzieżowa i, że jej główna bohaterka będzie rozwiązywać sprawę kryminalną. I chociaż wiedziałam o niej tak nie wiele, to i tak miałam o niej pewne wyobrażenie. Mówiąc konkretniej, spodziewałam się, że będzie to historia stosunkowo prosta, liczyłam...
więcej Pokaż mimo to