-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2016-08-06
2019-06-13
Po brawurowym przywróceniu porządku w miejskiej poczcie, znudzony Moist von Lipwig bierze się za bank i mennicę. Jak to u Pratchetta, obie instytucje są na skraju upadku: bank prawie nie ma obrotów, a mennica ledwo jest w stanie pokryć koszty swej działalności (aż dziw, że przy zdolnym przecież Patrycjuszu niemal wszystko w Ankh-Morpork jest w takiej ruinie). Jest to pretekst do wielu intryg, zwrotów akcji i interesujących przemyśleń na temat ludzkiej psychiki. Zatem… w zasadzie standard. Pod względem konstrukcji i stylu ta książka w żaden sposób nie wyróżnia się na tle serii, co może być zarówno wadą, jak i zaletą. Z pewnością nie należy do grona tych najbardziej zabawnych (które tworzą np. „Straż” i „Zbrojni”), ale czyta się ją z przyjemnością. Opisy są lekkie i nie brak w nich ciętych komentarzy, a fabuła rozwija się „jak Bóg przykazał”: zawiązanie akcji, pierwsze przeszkody i wreszcie istne pandemonium. I chociaż jego rozwiązanie to istne Deus ex machina, to i tak nie psuje ono odbioru całości. Jako plus zaliczyłbym również świetny wątek poboczny dotyczący studiów nekr… przepraszam, „Komunikacji post mortem” na Niewidzialnym Uniwersytecie. Reasumując: polecam wszystkim fanom Świata Dysku, ale oni pewnie i tak przeczytali to już dawno.
Po brawurowym przywróceniu porządku w miejskiej poczcie, znudzony Moist von Lipwig bierze się za bank i mennicę. Jak to u Pratchetta, obie instytucje są na skraju upadku: bank prawie nie ma obrotów, a mennica ledwo jest w stanie pokryć koszty swej działalności (aż dziw, że przy zdolnym przecież Patrycjuszu niemal wszystko w Ankh-Morpork jest w takiej ruinie). Jest to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2008-10
Niby wszystko jest fajne, ale niestety, minicykl o straży w Ankh – Morpok konsekwentnie zmierza w stronę kryminału i powoli traci swój urok.
Niby wszystko jest fajne, ale niestety, minicykl o straży w Ankh – Morpok konsekwentnie zmierza w stronę kryminału i powoli traci swój urok.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-06-13
Gdy przystępowałem do pisania opinii na temat tej książki ze zdumieniem zauważyłem, że już kiedyś ją czytałem. Mimo tego, nie kojarzyłem z lektury NIC. Teraz, gdy po latach wróciłem do książki, stwierdzam, że nic w tym niezwykłego, bo "Ruchome obrazki" to pozycja dosyć nijaka. T. Pratchett dosyć często wykorzystywał pojawienie się współczesnych zjawisk i instytucji (poczta, banki, koncerty, prasa) aby przemycić trochę przemyśleń na temat natury człowieka i w zasadzie, nie widzę powodu aby na to narzekać. Problem w tym, że czasami, np. tutaj, nie jest to poparte jakąś ciekawszą opowieścią i bohaterami. Pojawia się wyśmianie paru filmowych kanonów (małpa porwana przez gigantyczną kobietę; irytująco głupi pies uważany za geniusza), kilka ciekawych wątków pobocznych (zakochany Detrytus, gadające zwierzaki, czy troll o imieniu Rock, magowie wymykający się do kina), ale ogólne wrażenie jest rozczarowujące. Zwykła, poprawnie skonstruowana opowieść opierająca się na kilku wciąż powtarzanych żartach i uwagach.
Gdy przystępowałem do pisania opinii na temat tej książki ze zdumieniem zauważyłem, że już kiedyś ją czytałem. Mimo tego, nie kojarzyłem z lektury NIC. Teraz, gdy po latach wróciłem do książki, stwierdzam, że nic w tym niezwykłego, bo "Ruchome obrazki" to pozycja dosyć nijaka. T. Pratchett dosyć często wykorzystywał pojawienie się współczesnych zjawisk i instytucji (poczta,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-05-15
Nie jestem fanem podserii poświęconej wiedźmom z Lancre. Jak dla mnie są zbyt wszechmocne i idealne, a ich poczynania bywają przewidywalne. Ta książka jednak mi się podobała; mamy bardzo wyrazistego antagonistę (nowoczesny klan wampirów), zwrot akcji (przez większą część powieści brak w niej babci Weatherwax) i ciekawe postaci drugoplanowe. Do tego niezły styl. Możne nie jest to najzabawniejsza powieść w serii, ale uwagi na temat archetypu wampira, czasami ocierające się poważne zagadnienia kwestie religijne, czy różnice w podejściu świeżych i doświadczonych rodziców nieraz wzbudziły moje rozbawienie. Efekt końcowy jest całkiem przyjemny w odbiorze i tylko nieco (jak dla mnie) naciągane zakończenie obniża (lekko) ocenę, która i tak jest bardzo wysoka.
Nie jestem fanem podserii poświęconej wiedźmom z Lancre. Jak dla mnie są zbyt wszechmocne i idealne, a ich poczynania bywają przewidywalne. Ta książka jednak mi się podobała; mamy bardzo wyrazistego antagonistę (nowoczesny klan wampirów), zwrot akcji (przez większą część powieści brak w niej babci Weatherwax) i ciekawe postaci drugoplanowe. Do tego niezły styl. Możne nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-07-10
Wielki Guslar to miasto cudów i dziwów. A to odwiedzą je kosmici, a to tajemniczy jogin potrafiący tworzyć krany siłą woli, a kolejny genialny wynalazek lokalnego szalonego naukowca nikogo nie dziwi. Jest to okazją do masy absurdalnych sytuacji i czasem interesujących przemyśleń na temat ludzkiej natury. Głównym motywem zbioru jest opowieść o miksturze przywracającej młodość - niestety, dosyć przeciętna - gdy pogodziłem się z jej przesłaniem, dalsza lektura była właściwie bezcelowa; nie przypadły mi do gustu również opowieści o genialnych wynalazkach (dosyć popularny motyw w radzieckiej fantastyce). Za to opowiadania o kosmitach są niemal wszystkie świetne i bardzo szkoda, że nie ma ich więcej.
Wielki Guslar to miasto cudów i dziwów. A to odwiedzą je kosmici, a to tajemniczy jogin potrafiący tworzyć krany siłą woli, a kolejny genialny wynalazek lokalnego szalonego naukowca nikogo nie dziwi. Jest to okazją do masy absurdalnych sytuacji i czasem interesujących przemyśleń na temat ludzkiej natury. Głównym motywem zbioru jest opowieść o miksturze przywracającej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-08-25
Tiffany jest jedną z moich ulubionych postaci z serii, dlatego i tej pozycji nie mogłem sobie odmówić - czego zdecydwanie i nie żałuję. Wprawdzie osnowa fabuły - rozprawa z Przebiegłym - jest nieco rozczarowująca, jednak wszystko pozostałe zostało: trafne komentarze autora, cięte riposty, rozróby Ciutludzi... i dosyć zjadliwy wątek romantyczny. Są też poważne wątki: rozważania o bezrozumnym strachu, nieufności i samosądach. Pod rozwagę, ale i do przyczytania w jeden wieczór.
Tiffany jest jedną z moich ulubionych postaci z serii, dlatego i tej pozycji nie mogłem sobie odmówić - czego zdecydwanie i nie żałuję. Wprawdzie osnowa fabuły - rozprawa z Przebiegłym - jest nieco rozczarowująca, jednak wszystko pozostałe zostało: trafne komentarze autora, cięte riposty, rozróby Ciutludzi... i dosyć zjadliwy wątek romantyczny. Są też poważne wątki:...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013
2016-05-01
Ta książka, powstała już po śmierci pisarza, z pewnością nie jest tym, co próbował nam zasugerować wydawca. Nie ma ona nic wspólnego z cyklem ,,Autostopem przez galaktykę", chociaż odwołania do kosmicznej sagi pojawiają się w niej od czasu do czasu. Jest raczej pośmiertną autobiografią lub wywiadem rzeką z Douglasem Adamsem. To zbiór krótkich lub bardzo krótkich tekstów o setkach spraw które zajmowały tego autora: o muzyce (bardzo dużo), ekologii, nowoczesnych technologiach, ratowaniu zagrożonych gatunków, o religii (a właściwie jej bezsensie, gdyż autor ,,Autostopem..." był stuprocentowym ateistą) i o ludzkiej naturze i mentalności. Teksty są przeróżne, jedne poważne, inne zabawne i w większości raczej ciekawe. Pozwalają sporo dowiedzieć się o autorze - ja po jej przeczytaniu czułem się, jakbym znał go od lat. Sam ,,Łosoś zwątpienia" zajmuje niewielką część tekstu - ok. 30%. To zabawna, przyzwoicie się zapowiadająca powieść o Dirku Gentlym. Fabuła powieści (wyraźnie jeszcze będącej przed fazą ostatnich szlifów) niestety nagle się urywa, pozostawiając czytelnika zaciekawionego, zdezorientowanego i... rozczarowanego, z poczuciem pustki po czymś, co już prawie mieliśmy i co nagle nam zabrano, co odczuwają pewnie wszyscy fani powieści Dauglasa Adamsa.
Ta książka, powstała już po śmierci pisarza, z pewnością nie jest tym, co próbował nam zasugerować wydawca. Nie ma ona nic wspólnego z cyklem ,,Autostopem przez galaktykę", chociaż odwołania do kosmicznej sagi pojawiają się w niej od czasu do czasu. Jest raczej pośmiertną autobiografią lub wywiadem rzeką z Douglasem Adamsem. To zbiór krótkich lub bardzo krótkich tekstów o...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-08-04
Od czasu rewolucji Ankh-Morpork rozkwita. Po mieście krążą roje nieuczciwych i przedsiębiorczych kupców, powstają kolejne gildie, przestępczość - przynajmniej nielegalna (wszystkie gildie przestępcze, poza prawnikami, uczciwie płacą podatki) nie istnieje. Jak w takich warunkach przywrócić władzę potomkom legalnego (chociaż trochę szalonego) władcy? Spisek jest dobry na wszystko. A nic nie psuje nastrojów w mieście jak smok. Jak dodamy dwa do dwóch, to wszystko staje się jasne. Wolności i demokracji w Ankh-Morpork broni tylko licząca trzech funkcjonariuszy straż, której kapitan jest zresztą niepoprawnym pijakiem. Ale wszystko się zmieni...
,,Straż! Straż!" to klasyczna parodia wszystkich kanonicznych fantasy. Skutecznie udanie wyśmiewa historie o zaginionych królewiczach, smokach dybiących na królewny, złowrogich spiskach oraz nieprzypisany do fantasy motywy strachu, chciwości i głupoty. W oparach absurdu padają bardzo poważne (chociaż niepoważnie podane) pytania na temat ludzkości i zasadach jakie rządzą naszym światem. Co do fabuły - jest oryginalna i trzyma w pewnego rodzaju napięciu. W żadnym razie nie można jej nazwać przewidywalną, chociaż opiera się na klasycznych schematach. Serdecznie polecam, to jedna z najlepszych książek jakie kiedykolwiek czytałem.
Od czasu rewolucji Ankh-Morpork rozkwita. Po mieście krążą roje nieuczciwych i przedsiębiorczych kupców, powstają kolejne gildie, przestępczość - przynajmniej nielegalna (wszystkie gildie przestępcze, poza prawnikami, uczciwie płacą podatki) nie istnieje. Jak w takich warunkach przywrócić władzę potomkom legalnego (chociaż trochę szalonego) władcy? Spisek jest dobry na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013
Koniec świata to dla większości ludzi perspektywa przerażająca, zwyczajny… koniec świata. Dla Artura Denta koniec świata to po prostu… koniec świata. Ale nie było tak zawsze. Początkowo był on zwykłym, szarym obywatelem który pewnego dnia stracił dom. Parę piw później przekonał się on, że dom czasem znaczy więcej niż cztery ściany, podłoga, sufit i trawnik przed nimi. Dom może znaczyć więcej. O wiele więcej… Kiedy flota Vogonów zgodnie z wszelkimi procedurami usunęła Ziemię z mapy wszechświata, Artur został rozbitkiem, żywym reliktem, tym bardziej nieszczęśliwym, że zupełnie nieznanym i niezrozumianym. Podróż jaką odbywa ma odpowiedzieć na pytania o sens istnienia Nas, wszechświata, całej reszty… U Dauglasa Adamsa odpowiedzi na te pytania nie są przyjemne. Podczas krótkiej i bardzo chaotycznej (fabuła praktycznie nie istnieje!) opowieści poznajemy opinię autora na temat Nas i naszej planety. Odpowiedź gorzką… Wprawdzie styl powieści jest lekki, zabawny i przyjemny w odbiorze, jednak lektura ta musi skłonić do refleksji ambitniejszego widza. W ,,Autostopem…” w cyniczny i lekko zawoalowany sposób bezlitośnie wyśmiane zostały główne powody naszej dumy: ,,podbój” kosmosu, wysoki poziom cywilizacyjny, szacunek do prawa człowieka… To podróż która rozbawi większość, wszystkich jednak nauczy pokory.
Koniec świata to dla większości ludzi perspektywa przerażająca, zwyczajny… koniec świata. Dla Artura Denta koniec świata to po prostu… koniec świata. Ale nie było tak zawsze. Początkowo był on zwykłym, szarym obywatelem który pewnego dnia stracił dom. Parę piw później przekonał się on, że dom czasem znaczy więcej niż cztery ściany, podłoga, sufit i trawnik przed nimi. Dom...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013
2013
Moja ulubiona część serii, w której autor przeszedł samego siebie. Nic dodać, nic ująć.
Moja ulubiona część serii, w której autor przeszedł samego siebie. Nic dodać, nic ująć.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-05-14
Chociaż planowałem odpuścić sobie na jakiś czas antologie (za długo schodzi ich recenzowanie, za częste zmiany klimatu), to absolutnym przypadkiem przeczytałem kolejną. I to sporą, bo tworzy ją 20 opowiadań, w dodatku dosyć długich (z paroma wyjątkami). I nie żałuję poświęconego im czasu. Wszystkie są związane z szeroką pojętą fantastyką, jednak poza tym niewiele je łączy. Są genialne parodie (Śnienie, Drakodoncja stosowana, Wieczne życie i Gang Higiena), kilka opowieści w klimacie horroru (Pan Kukiełka, Babie lato, Dzień Walpurgii), mroczne, dysutopijne, a nawet postapokaliptyczne SF (I moją głowę też, Trupy , Następna stacja: Katastrofa, Ego te absolvo) pełne przytłaczającej atmosfery świata, w którym człowiek jest jednocześnie samotny, a zarazem pozbawiony prywatności, czego tak bardzo brakowało mi Dniu po końcu świata, a także sporo lekkiej, przyjemnej sieczki (Błędny rycerz, AJAS 22.9.5.12.11.9 ). Zdecydowana większość z nich mi się podobała, co w przypadku antologii nie zdarza się często. Kilka podziałało na moją wyobraźnię do tego stopnia, że przez cały dzień zastanawiałem się nad ich przesłaniem lub wizją przedstawionego w nich świata. Chyba tylko dwa lub trzy były na tyle słabe, że musiałem przez nie z trudem przebrnąć (Na podobieństwo, Dwie głowy węża, Księga Daat) – jak dla mnie, taki procent jest jak najbardziej zadawalający.
Chociaż planowałem odpuścić sobie na jakiś czas antologie (za długo schodzi ich recenzowanie, za częste zmiany klimatu), to absolutnym przypadkiem przeczytałem kolejną. I to sporą, bo tworzy ją 20 opowiadań, w dodatku dosyć długich (z paroma wyjątkami). I nie żałuję poświęconego im czasu. Wszystkie są związane z szeroką pojętą fantastyką, jednak poza tym niewiele je łączy....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-05-10
Początkowo długo zastanawiałem się, czy kontynuacja pięcioksiągu „Autostopem...” ma jakiś sens. W końcu, ostatni z jego tomów kończył się w sposób… dosyć kończący. Obawiałem się też, czy nowy autor udźwignie ciężar zadania. I w zasadzie na oba pytania można odpowiedzieć twierdząco. Fabuła doskonale wpasowuje się w uniwersum i rozwija wiele niedokończonych wątków. Jest to też ciekawa i zwariowana historia – może nawet dziwniejsza od tej zaprezentowanej przez D. Adamsa. Z drugiej strony, nie jest już tak zabawnie jak poprzednio – przynajmniej w moim odczuciu, i pod tym względem nieco się rozczarowałem. Z pewnością jest to najsłabsza pozycja w cyklu, ale i tak jest „Wrucajnie”.
Początkowo długo zastanawiałem się, czy kontynuacja pięcioksiągu „Autostopem...” ma jakiś sens. W końcu, ostatni z jego tomów kończył się w sposób… dosyć kończący. Obawiałem się też, czy nowy autor udźwignie ciężar zadania. I w zasadzie na oba pytania można odpowiedzieć twierdząco. Fabuła doskonale wpasowuje się w uniwersum i rozwija wiele niedokończonych wątków. Jest to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013
2019-04-09
Po mimo wszystko udanym tomie, do drugiego zasiadłem z rozpędu. Początkowo nawet mi się podobało - niezłe, chociaż nie genialne poradniki dla złych władców i kandydatów na bohatera. Niestety, potem było gorzej. Chociaż w zbiorku pojawiło się kilka ciekawych pomysłów ("Ucieczka z planety misów" T. Holta, "Awantura z dwudziestoma czteroma kosami" N. Gaimana) i parę niezłych, chociaż nie porywających tekstów, to żaden, słownie ŻADEN nie zapadł mi w pamięć. A przy kilku męczyłem się niemiłosiernie. Nie polecam.
Po mimo wszystko udanym tomie, do drugiego zasiadłem z rozpędu. Początkowo nawet mi się podobało - niezłe, chociaż nie genialne poradniki dla złych władców i kandydatów na bohatera. Niestety, potem było gorzej. Chociaż w zbiorku pojawiło się kilka ciekawych pomysłów ("Ucieczka z planety misów" T. Holta, "Awantura z dwudziestoma czteroma kosami" N. Gaimana) i parę niezłych,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-04-07
Ten spory zbiór może być przykładem tego, że trudniej pisać zabawne historie od tych poważnych. W 17 opowiadaniach autorzy wzieli sobie na celownik prawie wszystkie aspekty fantasy, SF i paru innych gatunków literackich. Zwykle efekty były takie sobie. Większość tych historii to najzwyklejsze lekkie fantasy, tak dobrze parodiujące kanon, że praktycznie niczym się od niego nie różniące. A że humor miał być głównym atutem tych historii, to w razie jego braku naprawdę nie mają się one czym bronić. Jedynie kilka opowiadań: PRE–HISTORIA J. Hogana,
SPRAWA KUBY OBCINACZA D. Langforda, TAŃCZĄCY Z ELFAMI C. Ward i OBCY, KTÓRZY WIEDZIELI WSZYSTKO. ABSOLUTNIE WSZYSTKO G. Effingera przypadło mi do gustu. Ale muszę przyznać, że ich poziom był tak wysoki, że zrekompensował mi trud przedzierania się przez znacznie większą liczbę historii naprawdę kiepskich i równie licznych średniaków, dzięki czemu czasu poświęconemu tej książce RACZEJ nie żałuję.
Ten spory zbiór może być przykładem tego, że trudniej pisać zabawne historie od tych poważnych. W 17 opowiadaniach autorzy wzieli sobie na celownik prawie wszystkie aspekty fantasy, SF i paru innych gatunków literackich. Zwykle efekty były takie sobie. Większość tych historii to najzwyklejsze lekkie fantasy, tak dobrze parodiujące kanon, że praktycznie niczym się od niego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wszyscy kochamy łotrzyków, przekonuja nas autorzy. Problem, gdy intrygujące szelmy okazują się zwykłymi zbirami, albo ,,łotrami" którzy szelmostwa mają mniej niż serialowy ojciec Mateusz. Finezja, dyskretny urok i czar szelmostwa nieraz ustepuja miejsca prymitewnemu oszustwu. Takich ludzi możemy spotkać wszędzie - zarówno na wschodzie jak i dalekim zachodzie, w szeregu fantastycznych krain jak i w okolicach doskonale nam znanych. Zwykle to są spotkania nieprzyjemne, ale bardzo pouczające i ciekawe. Przynajmniej teoretycznie. W tym przypadku jest... różnie. Przygoda z łotrzykami rozpoczyna się nieco sztampowym, ale bardzo dynamicznym opowiadaniem Joa Abercrombie, pod tytułem ,,Czasy są ciężkie dla wszystkich" które jest wręcz podręcznikowym przedstawieniem zawodu łotrzyka i mogłoby być wzorem dla wszystkich historii tego typu. Szkoda tylko, że to jedna z nielicznych ocecnych w zbiorze historii o prawdziwych szelmach. W końcu, nie tak łatwo być łotrzykiem. Potrzeba do tego zręczności, pomysłowości i finezji. Nie wszyscy podołali temu zadaniu. Do grona tych, którzy jemu sprostali należą przede wszystkim M. Swanwick (,,Tawny Petticoats" - świetne opowiadanie w realiach alternatywnego XIX-wiecznego Nowego Orleanu), D. Abraham (z kolei akcja tego opowiadania ,,Co znaczy miłość" rozgrywa się w realiach równie altarnatywnego dalekiego wschodu), P. Rothfuss (,,Drzewo błyskawic" - pełna magii opowieść o tym, że łotrzykowie równie dobrze mogą być małymi psotnikami) i W. Williams (,,Diamenty z Tequili" - jedyna typowo gangsterska historia w tym zbiorze). Na kartach ich historii poznajemy całą plajadę łotrzyków, kierujących się najróżniejszymi pobudkami i jedną zasadą - cel uświęca środki. Szkoda tylko, że niekiedy są one tak prymitywne, że nasz bohater jest bardziej zbójem niż łotrzykiem, jak Leonard z opowiadania ,,Zgięta gałązka", ,,łotrzyk" który większość problemów rozwiązuje... dając im czymś ciężkim w łeb. Z kolei bohaterowie opowiadań N. Gaimana (,,Jak Markiz odzyskał swój płaszcz"), G. Nixa (,,Transport posążków"), czy P. Eisenseina (,,Gospoda siedmiu błogosławieństw"), chociaż ciekawi, są zbyt porządni na bycie łotrzykami - to w miarę uczciwi ludzie, których okoliczności zmusiły do nieszablonowych działań. Niestety, bohaterowie ponad połowy opowiadań ze zbioru popełniają grzech znacznie cięższy od łotrostwa - są zwyczajnie nudni, bezpłciowi, a ich przygody nie mają w sobie nic z czaru jakiego oczekujemy od kandydatów do tytułu księcia złodziei. Bardzo rozczarowuje tytułowa historia ,, Książę łotrzyk albo królewski brat", gdyż po kilku bardzo udanych opowiadaniach oczekiwałem od G. R. R. Martina bardzo wiele. Tymczasem jego bohater miał w sobie tyle z łotrzyka, co jest trucizny w zapałce... Reasumując, antologia łotrzyków zawiera pokaźną ilość dobrych, a nawet bardzo dobrych opowiadań. Niestety, zawiera jeszcze więcej histori przeciętnych. Osobiście uważam, że warto było po nią sięgnąć, chociaż parę opowiadań mogłem ominąć nie tracąc zbyt wiele.
Wszyscy kochamy łotrzyków, przekonuja nas autorzy. Problem, gdy intrygujące szelmy okazują się zwykłymi zbirami, albo ,,łotrami" którzy szelmostwa mają mniej niż serialowy ojciec Mateusz. Finezja, dyskretny urok i czar szelmostwa nieraz ustepuja miejsca prymitewnemu oszustwu. Takich ludzi możemy spotkać wszędzie - zarówno na wschodzie jak i dalekim zachodzie, w szeregu...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to