-
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać1 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać4 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać4 -
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2015-01
2020-05-04
2020-02
Poprzedni tom „Księgi strachu” należy do grona moich ulubionych antologii. Jej kontynuacja jednak z pewnością nie trafi do tego zbioru. Jest on zwyczajnie nijaki; chociaż pojedyncze opowiadania mi się nawet spodobały („Przebudzenie” M. Kaszyńskiego, „Bagaż doświadczeń” Ł. Śmigla & K. Kercza jr-a, „Diabeł warszawski” W. Orlińskiego), ale przez większość kontaktu z książką zwyczajnie się nudziłem, tym bardziej że w biorze były również opowiadania zwyczajnie słabe, jak "Nie trać waszmość głowy" J. Komudy) notorycznie przerywałem więc lekturę, aby poczytać czegoś ciekawszego. Duże rozczarowanie...
Poprzedni tom „Księgi strachu” należy do grona moich ulubionych antologii. Jej kontynuacja jednak z pewnością nie trafi do tego zbioru. Jest on zwyczajnie nijaki; chociaż pojedyncze opowiadania mi się nawet spodobały („Przebudzenie” M. Kaszyńskiego, „Bagaż doświadczeń” Ł. Śmigla & K. Kercza jr-a, „Diabeł warszawski” W. Orlińskiego), ale przez większość kontaktu z książką...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-05-14
Chociaż planowałem odpuścić sobie na jakiś czas antologie (za długo schodzi ich recenzowanie, za częste zmiany klimatu), to absolutnym przypadkiem przeczytałem kolejną. I to sporą, bo tworzy ją 20 opowiadań, w dodatku dosyć długich (z paroma wyjątkami). I nie żałuję poświęconego im czasu. Wszystkie są związane z szeroką pojętą fantastyką, jednak poza tym niewiele je łączy. Są genialne parodie (Śnienie, Drakodoncja stosowana, Wieczne życie i Gang Higiena), kilka opowieści w klimacie horroru (Pan Kukiełka, Babie lato, Dzień Walpurgii), mroczne, dysutopijne, a nawet postapokaliptyczne SF (I moją głowę też, Trupy , Następna stacja: Katastrofa, Ego te absolvo) pełne przytłaczającej atmosfery świata, w którym człowiek jest jednocześnie samotny, a zarazem pozbawiony prywatności, czego tak bardzo brakowało mi Dniu po końcu świata, a także sporo lekkiej, przyjemnej sieczki (Błędny rycerz, AJAS 22.9.5.12.11.9 ). Zdecydowana większość z nich mi się podobała, co w przypadku antologii nie zdarza się często. Kilka podziałało na moją wyobraźnię do tego stopnia, że przez cały dzień zastanawiałem się nad ich przesłaniem lub wizją przedstawionego w nich świata. Chyba tylko dwa lub trzy były na tyle słabe, że musiałem przez nie z trudem przebrnąć (Na podobieństwo, Dwie głowy węża, Księga Daat) – jak dla mnie, taki procent jest jak najbardziej zadawalający.
Chociaż planowałem odpuścić sobie na jakiś czas antologie (za długo schodzi ich recenzowanie, za częste zmiany klimatu), to absolutnym przypadkiem przeczytałem kolejną. I to sporą, bo tworzy ją 20 opowiadań, w dodatku dosyć długich (z paroma wyjątkami). I nie żałuję poświęconego im czasu. Wszystkie są związane z szeroką pojętą fantastyką, jednak poza tym niewiele je łączy....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-03-03
Miałem ostatnio sporą przerwę z antologiami. Jeszcze dłużej nie czytałem żadnego opowiadania grozy. Tym chętniej sięgnąłem więc po ,,Księgę strachu”, na którą natknąłem się w sumie przypadkiem. I chociaż nie jest to dzieło wybitne, to spędzony z nią czas wspominam dosyć przyjemnie. Największą jej zaletą jest bardzo wyrównany poziom, co w takich zbiorach jest rzadkością. Żadne (no, prawie żadne) z zawartych tu opowiadań nie jest słabe, a kilka z nich to prawdziwe perełki. Autorzy dosyć rzadko straszyli mnie potworami (całkiem słusznie – w są tak powszechne w grach i książkach, że ciężko byłoby nimi już kogoś choćby zaniepokoić), zamiast tego starając się pokazać do czego zdolny jest człowiek gdy tylko odpowiednio mu się namiesza w głowie… Jeszcze oryginalniejsze podejście miał autor opowiadania ,,Ciasteczko dla Lorelei”, ale nic nie mogę więcej zdradzić, bo naprawdę warto się nim zainteresować. Z kolei tekst ,,Mój przyjaciel Kaligula” to bardzo zgrabne przedstawienie bezgranicznego bestialstwa; najbardziej jednak przypadła mi do gustu historia M. Guzka ,,Adwent”, która jest tak dopracowana, że mogła by być rozprawą naukową na temat sekt i ślepego fanatyzmu. Przeczytałem je z zapartych tchem, i chociaż horrory/thrillery niezbyt przemawiają do mnie przez karty powieści, to po tej lekturze byłem… zaniepokojony. ,,Księga strachu” to jedna z najlepszych pozycji tego gatunku i pewnością sięgnę po jej kontynuację.
Miałem ostatnio sporą przerwę z antologiami. Jeszcze dłużej nie czytałem żadnego opowiadania grozy. Tym chętniej sięgnąłem więc po ,,Księgę strachu”, na którą natknąłem się w sumie przypadkiem. I chociaż nie jest to dzieło wybitne, to spędzony z nią czas wspominam dosyć przyjemnie. Największą jej zaletą jest bardzo wyrównany poziom, co w takich zbiorach jest rzadkością....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-04-13
Autorzy tej antologii poruszyli bardzo interesujący temat, gdyż kat budzi wśród zwykłych ludzi zarazem lęk, szacunek, strach, pogardę i fascynację - niezależnie od tego, czy narzędziem jego pracy jest miecz, gilotyna czy krzesło elektryczne. Przedstawiciele niewielu zawodów mogą powiedzieć to o sobie, zatem to temat na ciekawą lekturę. Okazało się jednak, że tematyka wcale nie jest aż tak porywająca, a praca kata sprowadza się zasadniczo do mechanicznych czynności. Wprowadzenie klienta, zwyczajowa formułka, cios/pociągnięcie z dźwignię/naciśnięcie na spust i następny proszę. Prawie wszystkie opowiadania (mocno na tym tle wyróżnia się tylko opowiadanie Jacka Komudy, ono akurat pasuje do tego zbioru jak wół do karety) oparte są na jednym z dwóch schematów: rozważania solidnego kata, który swojej pracy nie uwielbia, ale wie że jest potrzebna i stara się ją wykonywać sumiennie, albo przemyślenia zwyrodniałego sadysty, lubujący się we krwi i cierpieniu. Nie żebym miał do nich jakieś większe zastrzeżenia - ale dominujące w nich motywy i przemyślenia są tak podobne, że pod koniec nie mogłem pozbyć się irytującego uczucia ,,zaraz, czy ja tego nie czytałem przed chwilą?". Oczywiście znajdzie się w tym zbiorze parę perełek, ale ogólnie mnie nie zachwycił. Również dlatego, że dwa z przeczytanych w nim opowiadań (Piekary i Komudy) czytałem już w innych książkach, a nie lubię gdy ktoś karze mi płacić za to samo dwa razy.
Autorzy tej antologii poruszyli bardzo interesujący temat, gdyż kat budzi wśród zwykłych ludzi zarazem lęk, szacunek, strach, pogardę i fascynację - niezależnie od tego, czy narzędziem jego pracy jest miecz, gilotyna czy krzesło elektryczne. Przedstawiciele niewielu zawodów mogą powiedzieć to o sobie, zatem to temat na ciekawą lekturę. Okazało się jednak, że tematyka wcale...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-04-21
,,Smokobójca", pośmiertne wydanie opowiadań Tomasza Pacyńskiego, zbiór dosyć chimeryczny i nierówny. Cztery opowiadania są historią wątpliwych wyczynów Sir Rogera z Mons, niezrównanego, teoretycznie, smokobójcy, a w rzeczywistości zwykłego mordercy i oszusta. Zdolnego, swoją drogą. Pozostałe trzy nie łączą się w żadną całość, są odrębnymi historiami, zarówno pod względem fabuły, stylu i bohaterów, jak i klimatu. Ponieważ histerie te są rozrzucone w dosyć chaotyczny, żeby nie powiedzieć przypadkowy, sposób, czytelnik skazany jest na ciągłe zmiany nastroju. I tak, opowiadanie ,,Koral i Smok", jest dosłownie przeniesieniem dowcipu z monstrualną brodą na karty książki, ,,Nagroda", to brutalna, bardzo życiowa wersja historii o szewczyku Dratewce (tylko po co smokobójcy, skoro każdy szewc sobie z poczwarą poradzi?) i dopiero trzecie opowiadanie, osadzone w swojskich realiach ,,Krzyżaków" przypadło mi na prawdę do gustu. Trudno się nie śmiać, myśląc o spokojnych, pobożnych mnichach, nękającym ich szalonym Mazurze i jego córce niedojdzie, która gdy zacznie śpiewać, to szczury z zamku uciekają i wyją wilki po lasach. Ale w następnym opowiadaniu klimat już jest całkiem inny, a tempo spada katastrofalnie... Kolejne opowiadania są poważne, mroczne i krwawe, ale poza jednym (nie chcę jednak psuć zabawy czytelnikowi ujawnianiem choćby jednego szczegółu) bez polotu, oceniałbym je na poziomie od przeciętnych, do prawie dobrych. Prawie. Na szczęście świetne, prześmiewcze opowiadanie ,,Zapłata" zamyka ten zbiór, przez co rozstajemy się z książką w dobrym humorze, jednak jak dla mnie to odrobinę za mało. Co pozostaje? Czytać wyrywkowo, w zależności od nastroju. Albo wcale.
,,Smokobójca", pośmiertne wydanie opowiadań Tomasza Pacyńskiego, zbiór dosyć chimeryczny i nierówny. Cztery opowiadania są historią wątpliwych wyczynów Sir Rogera z Mons, niezrównanego, teoretycznie, smokobójcy, a w rzeczywistości zwykłego mordercy i oszusta. Zdolnego, swoją drogą. Pozostałe trzy nie łączą się w żadną całość, są odrębnymi historiami, zarówno pod względem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-05-30
Lubię powieści Rafała Dębskiego, ale ta nieco zachwiała moim zaufaniem. ,,Gwiazdozbiór Kata" jest po prostu... nijaki.
Akcja rozgrywa się teoretycznie pod koniec XVI wieku, bohater trafia np. do obozu armii Batorego pod Pskowem, spotyka również kilka historycznych postaci, jednak zarówno te osoby, jak i świat, są tak słabo zarysowane, że akcja mogłaby się równie dobrze rozgrywać w Śródziemiu.
Fabuła to zbiór luźno powiązanych ze sobą historii (wypełnionych niekończącymi się retrospekcjami i gigantyczną ilością dialogów, rozgrywających się, co akurat ciekawe, tylko w głowie głównie bohatera), co samo w sobie nie byłoby niczym złym, gdyby główny bohater całkowicie nie zmieniał swojego postępowania w kolejnych z nich. Co gorsza, robi to w sposób zaskakujący i niezbyt uzasadniony, bo z siewcy zarazy staje się nagle chodzącą sprawiedliwością. Do tego postać głównego bohatera jest wyraźnie przegięta - elokwentny, inteligentny, sprawiedliwy, wiecznie niezrozumiany i odrzucony, oczytany, sprawny, mistrz broni wszelakich - kat i siewca zarazy zarazem. Już to wystarczyło, żebym, niczym klient małodobrego, zaczął błagać o litość.
Niestety, autor okazał ją jedynie w rozdziale gdy akcja udała się do Pragi, siedliska magów i szarlatanów wszelkiego rodzaju (wśród których prym wiódł Mikołaj Sędziwój, zdolny aptekarz i jeszcze lepszy oszust, przez lata finansujący swoje badania zaliczkami branymi na poczet stworzenia kamienia filozoficznego). Przez ten krótki czas zrobiło się naprawdę mrocznie i tajemniczo. W zasadzie, ten rozdział uświadomił mi, że tak naprawdę to mogła być naprawdę dobra książka. Co otrzymałem zamiast tego? Średnie fantasy, z którego, poza nietypową formą narracji zapamiętam głównie miejscowe epatowanie przemocą (długi, bardzo szczegółowy opis egzekucji poprzedzonej torturami) i obrzydliwe opisy agonii ofiar zarazy. Wystarczy, pora dobić skazanego, nie jestem w końcu sadystą.
Lubię powieści Rafała Dębskiego, ale ta nieco zachwiała moim zaufaniem. ,,Gwiazdozbiór Kata" jest po prostu... nijaki.
Akcja rozgrywa się teoretycznie pod koniec XVI wieku, bohater trafia np. do obozu armii Batorego pod Pskowem, spotyka również kilka historycznych postaci, jednak zarówno te osoby, jak i świat, są tak słabo zarysowane, że akcja mogłaby się równie dobrze...
2016-06-19
Dawno mi się nie zdarzyło, że zostać tak miło zaskoczonym przez książkę. Spodziewałem się, przyznaję, zbioru tanich romansideł w rozgrywających się w mniej lub bardziej nietypowych realiach. Po książkę sięgnąłem chyba tylko dlatego, że lubię antologie i chętnie bym przeczytał wszystkie. Tymczasem, już po lekturze pierwszego widziałem że będzie nieźle. Są to różnorodne historie, często lekkie i wesołe, a w innych przypadkach - poważne i dające do myślenia. Naprawdę, zawiera mało słabych punktów i (poza jednym wyjątkiem) trzyma klimat.
,,Imponderabilia" Aleksandry Janusz to świetna, zabawna historia o zakochanym nekromancie i próbującym mu pomóc w zdobyciu miłości diabliku - oczywiście napisana z perspektywy tego ostatniego. Mocna rzecz na dobry początek, pomaga zrozumieć jak dziwnym, w sumie, zjawiskiem jest miłość.
,,Głóg" Daniela Grepsa nie osiągnął już, jak dla mnie, tego poziomu. Zwykły dentysta, miłość przychodzi do niego nie wiadomo skąd, łatwo, całkowicie bezwarunkowa, a temu i tak coś nie pasuje. To że ukochana nie jest człowiekiem dla przykładu.
,,Na końcu świata" Andrzeja Sawickiego dotyka podobnego problemu, gdyż ukochana głównego bohatera jest obdarzonym sztuczną inteligencją hologramem. Hologramem osoby która zginęła wskutek nieodpowiedzialności naszego bohatera. To z jednej strony sensacyjne fantasy, a z drugiej, opowieść o poczuciu winy i radzeniu sobie z utratą ukochanej osoby. Zadaje też bardzo ciekawe pytania odnośnie (potencjalnej) możliwości odczuwania przez sztuczną inteligencję. Szkoda tylko, że ciekawa treść nie odpowiada formie.
Jeszcze cięższy klimat oferuje nam ,,Miód z moich żył" Rafała Orkana. Jest to niezwykle poważna, wręcz tragiczna opowieść o niespełnionej miłości prostytutki i grabarza, rozgrywająca się w ponurym, niesprawiedliwym świecie. Dawno nie czytałem smutniejszej historii, chociaż niezłomny optymizm zakochanych jest naprawdę budujący.
Depresję wywołaną powyższym opowiadaniem z łatwością zakończy ,,Cała prawda o PPM" Marty Raduchowskiej. To wesoła przeróbka bajek o dzielnych królewiczach ratujących uwięzione dziewice z opresji. Jak się okazuje, wcale nie jest tak łatwe, bo cnotliwe dziewoje nie zawsze chcą być ratowane przez byle kogo. Nie jest to szczyt oryginalności, ale dobra jakość wykonania ratuje poziom.
,,A imię jej Grace" Aleksandry Zielińskiej to historia ze sporą głębią i nie łatwo ją opisać w jednym zdaniu. Pokazuje, że kochając wpływamy na ukochaną osobę i poniekąd dostosowujemy ją do swoich wyobrażeń. I to, że chociaż nieraz je w ten sposób krzywdzimy, to miłość zawsze zwycięży.
,,Detox" Karola Makawczyka to historia nieco niepasująca do zbioru - bo opowiada o świecie BEZ miłości, w którym emocje są zawsze stymulowane chemicznie. Idea interesująca, ale przeprowadzona w niezbyt ciekawy sposób.
Z kolei Paweł Grocholewski w opowiadaniu ,,Serce na dłoni" stworzył zabawną parodię historii walentynkowych - choćby dlatego, że głównym bohaterem jest... kosmita. Nie zdradzam więcej szczegółów, bo jest ono tak krótkie, że każda dodatkowa informacja zepsułaby efekt końcowy.
,,Wielbłądy za Annę" mnie z kolei rozczarowało. Opowiadania Krzysztofa Skolima opowiada o przemianie niepoprawnego playboya, który przekonuje się, że wszystko ma swoją cenę. Opowiadanie jest dziwnym miksem wątków naukowo-fantastycznych z historią miłosną z lekkim wątkiem seksualnym. Jednak motyw zakochanych, wyjątkowo, nie jest w nim najważniejszy.
O wiele ciekawsze, ba, chyba najciekawsze w zbiorze jest opowiadanie ,,Fantastyczna miłość" Karoliny Majcher. To historia rozgrywająca się w świecie, gdzie osoby samotne są napiętnowane społecznie, gdyż wynaleziono środek pozwalający na bezwarunkową, wieczną miłość - wystarczą dwie pastylki i chwila trzymania się za ręce. Chwilę potem delikwenci nie mogą bez siebie żyć. Piękne, czy przerażające? Bohaterowie opowiadania, para skojarzona do spędzenia wspólnego życia, też się nad tym zastanawiają.
,,Dożywocie" Marty Kisiel to najlżejsze i zdecydowanie najbardziej oryginalne opowiadanie w zbiorze, wychodzące z założenia, że w historii o miłości główny bohater wcale nie musi być zakochanym. A kto nim jest? Otóż... duch. Duch samobójcy, niepoprawnego romantyka, zmarłego w epoce gdy samobójstwo było najmodniejszą metodą radzenia sobie z problemami sercowymi.
Podobny klimat ma ,,Wielkie, magiczne, hmm..." Konrada Romańczuka. Słynne z przybytków uciech miasteczko spotyka szereg niedwuznacznie się kojarzących wypadków. Ich rozwiązanie spada na fałszywego maga i jego krasnoludzkiego pomocnika, kwitującego wszystkie problemy świata filozoficznym stwierdzeniem: ,,a ch...". Warto rzucić okiem, choćby dla tej postaci.
Zbiór kończy ,,Tylko mnie kochaj" Wiktorii Semrau. Na jego temat nic nie napiszę, bo fabuła jest na tyle ciekawa i pomysłowa, że warto doczytać do końca. W każdym razie, pokazuje że miłość ma o wiele większe znaczenie niż to się może wydawać.
Prawie wszystkie z opowiadań ze zbioru są napisane lekkim, ciekawym stylu. Spora część jest w wesołym klimacie, chociaż zmiany stylu następują bardzo nagle. Podczas lektury parę razy przeżywałem chwile kryzysu, kiedy naprawdę miałem już dosyć, ale każde z nich było dobrą okazją do śmiechu lub refleksji. A nieraz do jednego i drugiego. Polecam nie tylko fanom romansideł, komedii romantycznych i powieści obyczajowych.
Dawno mi się nie zdarzyło, że zostać tak miło zaskoczonym przez książkę. Spodziewałem się, przyznaję, zbioru tanich romansideł w rozgrywających się w mniej lub bardziej nietypowych realiach. Po książkę sięgnąłem chyba tylko dlatego, że lubię antologie i chętnie bym przeczytał wszystkie. Tymczasem, już po lekturze pierwszego widziałem że będzie nieźle. Są to różnorodne...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-06-29
Spis treści ,,Legend" wręcz onieśmiela. Jego autorami są najbardziej znani pisarze fantasy. W większości przypadków, są to specjalnie w tym celu napisane fragmenty monstrualnych sag w dziejach gatunku, chociaż zawsze stanowią one samodzielną całość i chociaż znam tylko dwie sagi z występujących w zbiorze, wcale nie przeszkadzało mi to w lekturze. Opowiadania zostały dobrały w losowy sposób - jedynym kryterium była sława autora. Skutkuje to sporymi zmianami klimatu, chociaż w większości dominuje heroic fantasy.
,,Siostrzyczki z Elurii" Stephena Kinga to mroczne i bardzo klimatyczne opowiadanie z cyklu ,,Mroczna wieża". Jest to historia samotnego rewolwerowca podróżującego przez Dziki Zachód opanowany przez mutanty i tajemne moce - w tym przypadku, zapomnianą przez Boga i ludzi misję. Fabuła nie rzuca na kolana, ale dzięki klimatowi, da się przeczytać.
,,Rybki małe ze wszystkich mórz" to jeden z najlepszych przykładów twórczości Terrego Pratchetta. To zabawna historia o tym, co może się stać gdy próbujemy uporządkować coś, co działa dobrze i gdy wszyscy zaczną się zachowywać tak, jak od nich oczekujemy. Sprytne, pouczające i szalenie zabawne, mimo wyboru bohaterów za którymi w tej serii nie przepadam. Ani grama epickości.
Jeszcze bardziej zaskoczył mnie ,,Dług wdzięczności" Terrego Goodkinda. Dotychczas uważałem cykl ,,Miecz prawdy" za nudny i koszmarnie naiwny, a tymczasem skala pojawiających się w nim intryg dorównuje mistrzom gatunku. Zamieszczone w zbiorze opowiadanie to historia wielkiej, okrutnej wojny (z użyciem broni masowego rażenia!) i jej wpływu na najsłabszych.
,,Szeroko uśmiechnięty mężczyzna" Orsona Carda to opowiadanie znacznie lżejszego kalibru. Mag Alvin wędruje po świecie, pomagając ludziom i dobrze się przy tym bawiąc - wygląda to jak powieść dla dzieci. Problem w tym, że jego magia jest tak potężna, że w zasadzie nie musi się on silić na pomysłowość. I w zasadzie, tego nie robi, bo jego rozwiązania problemów są raczej proste i strasznie naiwne. Na szczęście, to opowiadanie jest bardzo lekkie i niewymagające - ujdzie w tłoku.
,,Siódma świątynia" Roberta Silverberga to chyba najnudniejsze opowiadanie w zbiorze. Główny bohater, imperator Valentine, prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa archeologa prowadzącego w starożytnym, przeklętym mieście zmiennokształtnych. Smaczku sprawie dodaje fakt, że zarówno ofiara, jak i większość podejrzanych jest zmiennokształtnymi. Tajemnicze morderstwo, mroczne rytuały... mogłoby być ciekawie. Ale nie jest, bo opowiadanie jest nieznośnie przegadane, a zaczyna się coś w nim coś dziać dopiero w samej końcówce.
,,Ważka" to typowy tekst Ursuli LeGuin. Absolutnie nie odbiega formą ani klimatem od sagi ,,Ziemiomorze", z tym że bohaterem nie jest Ged, a Irim, kobieta chcąca zostać pierwszym magiem w historii. Wybiera ku temu wręcz ,,idealny" moment, po zniknięciu Geda, akademia pogrążona jest w chaosie i wzajemnych walkach. Nie należy się spodziewać intryg czy walk stronnictw - to nie ten styl.
,,Człowiek z płomieni" Tada Williamsa to dosyć mroczna historia o miłości, zdradzie i pytaniach, na które nigdy nie poznamy odpowiedzi. Rozkręca się bardzo powoli, ale końcówka jest niezła.
,,Błędny rycerz" Georga R. Martina to historia rozgrywająca się setki lat przed wydarzeniami znanymi z ,,Gry o tron". Klimat opowiadania jest jednak zupełnie inny. To kanoniczny motyw biednego rycerza chcącego na turnieju zdobyć sławę, miłość i majątek. I wszystko faktycznie tak wygląda, ale Martin nie byłby sobą, gdyby w to wszystko nie wmieszała się wielka polityka.
,,Posłaniec" Anne McCaffrey to najzwyczajniejsze w świecie romansidło. I to pozbawione jakiejkolwiek oryginalności - nieostrożny jeździec powoduje wypadek, w którym ucierpiał goniec. Goniec, dodajmy, będący bardzo atrakcyjną, młodą dziewczyną. Wszystkie szczegóły dotyczące zawodu gońca wydają się być tylko pretekstem dla ich spotkania. Jedno z słabszych opowiadań w tym zbiorze.
,,Sprawa Dirka" Raymonda Feista również zawiera wątek miłosny - jednak w przeciwieństwie do poprzedniego, bardzo poważny, bo rozgrywający się w bardzo trudnych czasach. Główny bohater, Dirk, jest najbiedniejszym sługą lorda Paula. Jak łatwo się domyślić, jego ukochana jest córką tegoż lorda. Ich życie bynajmniej też nie jest usłane różami, gdyż posiadłość lorda została opanowana przez bezlitosnych okupantów. W wojennych realiach niewinna miłość przechodzi ciężką próbę... i nie tylko ona.
Zbiór zamyka niezłe opowiadanie ,,Nowa wiosna" Nicka Jordana. Opowieść o ponurym, potężnym wojowniku Lanie, królu państwa pochłoniętego przez siły ciemności i potężnej czarodziejce Moiranie ma klimat, a jej intryga jest bardzo dopracowana. Niestety, ze wszystkich obecnych w zbiorze opowiadań, to w najbardziej widoczny sposób wyrwane zostało z całości. Podczas lektury, cały czas napotykałem się na odwołania do miejsc o których nie słyszałem i zwyczajów, których nie rozumiałem. Gdybym je znał, lektura była by z pewnością bardziej wciągająca.
Podsumowując, każde z powyższych opowiadań stanowi odrębną opowieść, jednak są one fragmentem większej całości i muszę przyznać, że kilka z nich zachęciło mnie do zainteresowania się resztą. Nie wiem, czy kiedyś się na to odważę, bo ogromne sagi raczej mnie odstraszają, ale to już nie jest wina samych opowiadań. Autor zbioru bardzo chciał wyeliminować poczucie zagubienia, jakie musiałoby by towarzyszyć czytelnikowi podczas lektury fragmentu ogromnej całości. Nie zawsze się to udało, a ceną za tą próbę są OGROMNE SPOILERY. Jeżeli planujecie czytać którąkolwiek z sag przedstawionych w ,,Legendach" KONIECZNIE pomińcie poświęcone jej opowiadanie, bo redaktor zdradza szczegóły które bez szkody mógłby zatrzymać dla siebie. Nie chcę bynajmniej źle go oceniać - wykonał kawał ciężkiej pracy, a wstęp przedstawiający historię gatunku jest niemal pracą naukową. Tak więc, jeżeli chcecie ,,w pigułce" poznać historię fantasy - lepszej okazji nie ma. Ciekawi mnie tylko, czemu nie ma tu żadnego opowiadania o Conanie barbarzyńcy?
Spis treści ,,Legend" wręcz onieśmiela. Jego autorami są najbardziej znani pisarze fantasy. W większości przypadków, są to specjalnie w tym celu napisane fragmenty monstrualnych sag w dziejach gatunku, chociaż zawsze stanowią one samodzielną całość i chociaż znam tylko dwie sagi z występujących w zbiorze, wcale nie przeszkadzało mi to w lekturze. Opowiadania zostały dobrały...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-05-19
Kiedy tylko zobaczyłem okładkę ,,Szablą i wąsem", od razu wiedziałem, że muszę to przeczytać. Sarmacki klimat, dzikie pola, Kozacy i Tatarzy, a w tym wszystkim szczypta humoru i - miałem nadzieję - powiew świeżości. Niewysoka średnia ocen na naszym portalu nieco pomogła mi ochłonąć, ale tylko odrobinę - w końcu, nie raz zdarzało mi się nie zgodzić z vox populi. Niestety, tym razem tak nie było. ,,Szablą i wąsem" to zbiorek tylko, i aż, poprawny; kilka niepowiązanych ze sobą opowiadań wplatających w XVII-wieczne opowieści wątki znane z powieści fantasy. Gdzieniegdzie znajdzie się również nutka horroru i tyle. Warsztatowo są to historie poprawne (co oznacza, że poza elementami paranormalnymi, całkowicie są zgodne z kartami podręczników), przyjemnie upstrzone łaciną (a ostatnie z opowiadań w dosyć zręczny sposób wyśmiewa tą manierę, tak samo jak modne dzisiaj nadużywanie słów zapożyczonych z j. angielskiego) opowieści. Ich problemem jest jednak oryginalność, a raczej jej brak. Poza tym, żadne z nich porywa fabularnie - ot, zwykłe, lekkie opowiastki, które można przeczytać i po chwili zapomnieć. Jedynie ostatnia historia ,,Para bellum" D. Juraszka się tu wyróżnia, jednak od momentu gdy przyzwyczaimy się do przyjętej przez autora konwencji, historia ta ma niewiele do zaoferowania. Zatem, czytać? Nie czytać? Można sięgnąć - przy okazji, bo to rozrywka na parę godzin i jeśli ją pominiecie, stracicie nie wiele. 6/10 daję raczej na zachętę.
Kiedy tylko zobaczyłem okładkę ,,Szablą i wąsem", od razu wiedziałem, że muszę to przeczytać. Sarmacki klimat, dzikie pola, Kozacy i Tatarzy, a w tym wszystkim szczypta humoru i - miałem nadzieję - powiew świeżości. Niewysoka średnia ocen na naszym portalu nieco pomogła mi ochłonąć, ale tylko odrobinę - w końcu, nie raz zdarzało mi się nie zgodzić z vox populi. Niestety,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-08-10
Ten niewielki zbiorek opowiadań przeczytałem ponad rok temu, więc przed napisaniem ten opinii postanowiłem jeszcze raz go przejrzeć, tak pobieżnie, żeby przypomnieć sobie ,,co i jak". I tak go przeglądałem, że ponownie przeczytałem go od deski do deski i parę razy lektura przyprawiła mnie o problemy z zaśnięciem. Osobiście nie jestem fanem książkowych horrorów które zwyczajnie do mnie nie przemawiają, ale w ,,Pokoju do wynajęcia" autorzy postawili na zupełnie inny sposób oddziaływania na czytelnika, niż ociekająca krwią bestia wyskakująca zza szafy (z jednym małym wyjątkiem). Zbiór ten tworzy 16 różnorodnych (w paru wypadkach bardzo krótkich) opowiadań, poprzedzonych krótkimi biografiami autorów. Ich teksty są bardzo różnorodne, jednak we wszystkich napięcie jest budowane stopniowo i z wyczuciem. Nieco irytujące mogą okazać się te zmiany klimatu, np. ,,Tylko ciało" jest typowym sensacyjnym fantasy, po czym następuje króciutki, chociaż zgrabny kryminał ,,Worek", a trzecie z kolei opowiadanie ,,Pokój do wynajęcia" jest już typowym thrillerem. Niestety, po pierwszych kilku opowiadaniach klimat bardzo słabnie i o ile nie mam nic przeciwko wątkom humorystycznym (,,Potwór", ,,Zmysły") to niektóre z opowiadań są zwyczajnie przeciętne (,,Powrót do domu", ,,2:31") i gorsza - najdłuższe. Mimo tego, moje ogólne odczucia z lektury są najbardziej pozytywne, raz nawet miałem przez nią problem z zaśnięciem.
Ten niewielki zbiorek opowiadań przeczytałem ponad rok temu, więc przed napisaniem ten opinii postanowiłem jeszcze raz go przejrzeć, tak pobieżnie, żeby przypomnieć sobie ,,co i jak". I tak go przeglądałem, że ponownie przeczytałem go od deski do deski i parę razy lektura przyprawiła mnie o problemy z zaśnięciem. Osobiście nie jestem fanem książkowych horrorów które...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-06
2016-05
Muszę przyznać że jestem rozczarowany. Uwielbiam opowiadania, a dobór autorów pozwalał liczyć na coś ciekawego. Tym bardziej, że tematyka jest pasjonująca. Mroczne stworzenia bytujące na granicy światów... To okazja nie tylko, żeby się przestraszyć, ale i dowiedzieć czegoś o sobie. Niekoniecznie przyjemnego. Czego ja się dowiedziałem? Że demony mogą mieć w sobie tyle demona, co jest trucizny w zapałce. Żal jest tym większy, że pierwsze opowiadanie, ,,Obol dla Lilith" nastroiło mnie bardzo optymistycznie. Mroczne, krwawe rytuały, okrutne morderstwo, klątwa... Pan Grzędowicz zrobił kawał dobrej roboty. Niestety, pozostałe opowiadania nie trzymają poziomu, a co gorsza, mrocznego, tajemniczego klimatu. Zainteresowało mnie króciutkie, tajemnicze opowiadanie Zoya, niezłe (chociaż napięcie jest budowane o wiele zbyt wolno, a zakończenie jest mocno przegięte) ,,Czytając w ziemi" Pilipiuka. Reszta jest mocno średnia. No i tradycyjnie wydawcy z ,,Fabryki słów" fundują nam odgrzewany kotlet, publikują fragment historii inkwizytora Moradina. Ok, to fajna historia, ale jak będę chciał ją jeszcze raz przeczytać, to może sięgnę do ,,Miecza aniołów"? Z tego powodu ocena nie może być wysoka, bo takie zagrania kojarzą mi się z bezczelnym skokiem na kasę.
Jeżeli ktoś preferuje e-booki, to dodam jeszcze, że spis treści w edycji epub jest źle zrobiony, bo jedno opowiadanie nie zostało w nim umieszczone, a parę innych zostało podzielone na części, przez co zbiór wygląda jakby było w nim ich więcej niż w rzeczywistości.
Muszę przyznać że jestem rozczarowany. Uwielbiam opowiadania, a dobór autorów pozwalał liczyć na coś ciekawego. Tym bardziej, że tematyka jest pasjonująca. Mroczne stworzenia bytujące na granicy światów... To okazja nie tylko, żeby się przestraszyć, ale i dowiedzieć czegoś o sobie. Niekoniecznie przyjemnego. Czego ja się dowiedziałem? Że demony mogą mieć w sobie tyle...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-08
Radosny bezsens klasy C, jak nie niżej. Spokojne, senne brytyjskie miasteczko staje się nagle ofiarą ataku gigantycznej armii zmutowanych, absolutnie nieśmiertelnych krabów. Krwiożercza, nieznająca litości armia wychodzi z mórz, rzek i jezior siejąc śmierć i zniszczenie. Jej celem padają nie tylko ludzie, ale i domowy inwentarz, a nawet wszystkie wytwory ludzkiej działalności. Oczywiście, ich cel i geneza nie zostają przedstawione. Jako mały spoiler powiem, że żeby poznać odpowiedź na te zagadki, trzeba przebić się jeszcze przez dwa tomy. Brr... nie jestem w stanie sobie teraz wyobrazić, jak bardzo się nudziłem, że zdecydowałem się na przeczytanie czegoś takiego. Może to była zwykła masochistyczna ciekawość?
Jeżeli chodzi o kwestie techniczne, to wyglądają jeszcze gorzej niż fabuła. Próba przedstawienia grozy bohaterów (którzy zostają tak słabo zarysowani i tak szybko giną, że w sumie głównym bohaterem książki są tytułowe kraby) jest tak nieporadna, że prawie bawi. Co gorsza, przez całą akcję książki nie dzieje się nic nowego... Podsumowując, seria ,,Kraby" to najniższa światowa półka. Przez przypadek czytałem ją w złej kolejności, w dodatku w mojej kolekcji zabrakło drugiego tomu, a i tak nie miałem wrażenia, że coś przeoczyłem. Podejrzewam, że w brakującym tomie było to samo, co w pozostałych: dużo kiepskich opisów seksu rodem z powieści erotycznych, płaskie postaci głównych bohaterów, kiepskie opisy i brak jakiegokolwiek pomysłu - oto, czego można się spodziewać po serii. A ,,Powrót..." jest chyba najgorszy, ustępuje tylko pierwszej części. Jakieś zalety? Jest bardzo krótka.
Tylko dla masochistów i zaciekłych fanów gatunku.
Radosny bezsens klasy C, jak nie niżej. Spokojne, senne brytyjskie miasteczko staje się nagle ofiarą ataku gigantycznej armii zmutowanych, absolutnie nieśmiertelnych krabów. Krwiożercza, nieznająca litości armia wychodzi z mórz, rzek i jezior siejąc śmierć i zniszczenie. Jej celem padają nie tylko ludzie, ale i domowy inwentarz, a nawet wszystkie wytwory ludzkiej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-06
Fabuła mało której książki tak mnie zaskoczyła. Wprawdzie autor nie zdołał mnie przestraszyć, ale to już chyba wina tego medium. A tak w ogóle, to książka opowiada o inwazji obcych i zawiera typowe dla Kinga zagrania psychologiczne oraz bardzo powolne stopniowanie napięcia.
Fabuła mało której książki tak mnie zaskoczyła. Wprawdzie autor nie zdołał mnie przestraszyć, ale to już chyba wina tego medium. A tak w ogóle, to książka opowiada o inwazji obcych i zawiera typowe dla Kinga zagrania psychologiczne oraz bardzo powolne stopniowanie napięcia.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-05
Historia o tym, jak czyjeś marzenia, pozornie nieszkodliwe mogą stać się dla reszty społeczeństwa koszmarem. W tym przypadku sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana, gdyż są to wizje i wyobrażenia dziecka. Całkiem spokojnego, wrażliwego dziecka. Dziecka upośledzonego... i lekko opętanego. Uzależnionego, jak wiele dzieci, od swojego ulubionego serialu, na co rodzice, nie do końca wiedzący jak się wychowuje takie dziecko, przymykają oczy. Problem pojawia się, gdy bohaterowie kreskówki (tytułowi Regulatorzy) wyjeżdżają na ulicę siejąc śmierć i zniszczenie. Trup pada gęsto, jednak niestety, jak to u tego autora, postaci są tak zarysowane, że trudno się tym przejąć (a może jestem psychopatą? Raczej nie, są książki w których losem bohaterów martwię się bardziej niż swoim). Trochę to osłabia klimat powieści, chociaż atmosfera miasteczka skazanego na zagładę przez bohaterów kreskówek jest bardzo sugestywna. Tak więc, tym razem wybaczam panu Kingowi gromadkę bezosobowych bohaterów i wszechobecny absurd, gdyż - przez większość czasu - ,,Regulatorów" czytałem z prawdziwą przyjemnością.
Historia o tym, jak czyjeś marzenia, pozornie nieszkodliwe mogą stać się dla reszty społeczeństwa koszmarem. W tym przypadku sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana, gdyż są to wizje i wyobrażenia dziecka. Całkiem spokojnego, wrażliwego dziecka. Dziecka upośledzonego... i lekko opętanego. Uzależnionego, jak wiele dzieci, od swojego ulubionego serialu, na co rodzice, nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-10
2010-06
2010
Swoje zdanie o tej książce zmieniałem kilka razy. Po pierwszych opowiadaniach byłem zachwycony – w końcu klimatyczna powieść grozy! Jednak gdy przyszło do lektury kolejnych – często podobnych do siebie opowiadań, fascynacja ta ustąpiła zniżeniu. Dopiero po tym jak przeczytałem bardzo dobre podsumowanie, zrozumiałem, że całość ma głębszy sens. Ale co z tego? Oceniam przecież jakość tekstu, a nie poglądów czy lęków autora… Ocena „Zgrozy w Dunwich” jest niełatwa. To 15 opowiadań, wśród których są prawdziwe perełki (jedno nawet przedstawia świat z perspektywy potwora!); z drugiej strony, są one dosyć powtarzalne. Męczył mnie motyw samotnego badacza, który od początku nie ufa w istnienie sił ciemności, potem zaczyna coś podejrzewać, śledzi je do ich jamy, a następnie niszczy. Wiem już, że celem autora było pokazanie, że to my jesteśmy potworami, ale zupełnie to do mnie nie przemawiało. Tym bardziej, że wszyscy bohaterowie tego tomu reagują zawsze tak samo! Nie brakuje jednak i lepszych historii, takich jak „Kolor z innego wszechświata”. W nich Przedwieczni pokazali swoją prawdziwą potęgę, uświadamiając przerażonym bohaterom i czytelnikom, jak to jest być jedynie pyłkiem na mapie wszechświata. I choćby dla tego fantastycznego klimatu (i kilku pełnych zwrotów akcji perełek) warto „Zgrozę…” przeczytać, chociaż radzę przyjmować ją w małych dawkach.
Swoje zdanie o tej książce zmieniałem kilka razy. Po pierwszych opowiadaniach byłem zachwycony – w końcu klimatyczna powieść grozy! Jednak gdy przyszło do lektury kolejnych – często podobnych do siebie opowiadań, fascynacja ta ustąpiła zniżeniu. Dopiero po tym jak przeczytałem bardzo dobre podsumowanie, zrozumiałem, że całość ma głębszy sens. Ale co z tego? Oceniam przecież...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to