-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2019-11-28
2018-01-09
Niektóre książki można z łatwością ocenić na podstawie samej okładki, a ,,Pogromca demonów" jest z pewnością jedną z nich. Zdanie: ,,demony są wśród nas - ale większość z nich to naprawdę niegroźne stwory" od razu pokazuje, że mamy do czynienia z książką dla dzieci, ew. młodzieży. Fabuła jest bardzo dynamiczna, zło nie jest zbyt straszne (większość demonów jest zwyczajnie urocza i bardziej przypomina niegrzecznego pieska, niż bestię z piekła rodem), a problemy głównego bohatera są znane wszystkim dorastającym nastolatkom (chociaż pewnie nie wszyscy mają fermę demonów w piwnicy). Potwory są tu tylko tłem dla budzącej się seksualności i pojawiających się obowiązków. Ogółem, to całkiem przyjemna książka - szybko ją się czyta (akcja galopuje jak szalona), nie przysparza zbytniego wysiłku intelektualnego, a - przy odrobinie dobrej woli - jej bohaterów można polubić. Gdyby tylko te demony były choć trochę bardziej demoniczne... albo chociaż ich wątek został mocniej zarysowany.
Niektóre książki można z łatwością ocenić na podstawie samej okładki, a ,,Pogromca demonów" jest z pewnością jedną z nich. Zdanie: ,,demony są wśród nas - ale większość z nich to naprawdę niegroźne stwory" od razu pokazuje, że mamy do czynienia z książką dla dzieci, ew. młodzieży. Fabuła jest bardzo dynamiczna, zło nie jest zbyt straszne (większość demonów jest zwyczajnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-08-06
Wszyscy kochamy łotrzyków, przekonuja nas autorzy. Problem, gdy intrygujące szelmy okazują się zwykłymi zbirami, albo ,,łotrami" którzy szelmostwa mają mniej niż serialowy ojciec Mateusz. Finezja, dyskretny urok i czar szelmostwa nieraz ustepuja miejsca prymitewnemu oszustwu. Takich ludzi możemy spotkać wszędzie - zarówno na wschodzie jak i dalekim zachodzie, w szeregu fantastycznych krain jak i w okolicach doskonale nam znanych. Zwykle to są spotkania nieprzyjemne, ale bardzo pouczające i ciekawe. Przynajmniej teoretycznie. W tym przypadku jest... różnie. Przygoda z łotrzykami rozpoczyna się nieco sztampowym, ale bardzo dynamicznym opowiadaniem Joa Abercrombie, pod tytułem ,,Czasy są ciężkie dla wszystkich" które jest wręcz podręcznikowym przedstawieniem zawodu łotrzyka i mogłoby być wzorem dla wszystkich historii tego typu. Szkoda tylko, że to jedna z nielicznych ocecnych w zbiorze historii o prawdziwych szelmach. W końcu, nie tak łatwo być łotrzykiem. Potrzeba do tego zręczności, pomysłowości i finezji. Nie wszyscy podołali temu zadaniu. Do grona tych, którzy jemu sprostali należą przede wszystkim M. Swanwick (,,Tawny Petticoats" - świetne opowiadanie w realiach alternatywnego XIX-wiecznego Nowego Orleanu), D. Abraham (z kolei akcja tego opowiadania ,,Co znaczy miłość" rozgrywa się w realiach równie altarnatywnego dalekiego wschodu), P. Rothfuss (,,Drzewo błyskawic" - pełna magii opowieść o tym, że łotrzykowie równie dobrze mogą być małymi psotnikami) i W. Williams (,,Diamenty z Tequili" - jedyna typowo gangsterska historia w tym zbiorze). Na kartach ich historii poznajemy całą plajadę łotrzyków, kierujących się najróżniejszymi pobudkami i jedną zasadą - cel uświęca środki. Szkoda tylko, że niekiedy są one tak prymitywne, że nasz bohater jest bardziej zbójem niż łotrzykiem, jak Leonard z opowiadania ,,Zgięta gałązka", ,,łotrzyk" który większość problemów rozwiązuje... dając im czymś ciężkim w łeb. Z kolei bohaterowie opowiadań N. Gaimana (,,Jak Markiz odzyskał swój płaszcz"), G. Nixa (,,Transport posążków"), czy P. Eisenseina (,,Gospoda siedmiu błogosławieństw"), chociaż ciekawi, są zbyt porządni na bycie łotrzykami - to w miarę uczciwi ludzie, których okoliczności zmusiły do nieszablonowych działań. Niestety, bohaterowie ponad połowy opowiadań ze zbioru popełniają grzech znacznie cięższy od łotrostwa - są zwyczajnie nudni, bezpłciowi, a ich przygody nie mają w sobie nic z czaru jakiego oczekujemy od kandydatów do tytułu księcia złodziei. Bardzo rozczarowuje tytułowa historia ,, Książę łotrzyk albo królewski brat", gdyż po kilku bardzo udanych opowiadaniach oczekiwałem od G. R. R. Martina bardzo wiele. Tymczasem jego bohater miał w sobie tyle z łotrzyka, co jest trucizny w zapałce... Reasumując, antologia łotrzyków zawiera pokaźną ilość dobrych, a nawet bardzo dobrych opowiadań. Niestety, zawiera jeszcze więcej histori przeciętnych. Osobiście uważam, że warto było po nią sięgnąć, chociaż parę opowiadań mogłem ominąć nie tracąc zbyt wiele.
Wszyscy kochamy łotrzyków, przekonuja nas autorzy. Problem, gdy intrygujące szelmy okazują się zwykłymi zbirami, albo ,,łotrami" którzy szelmostwa mają mniej niż serialowy ojciec Mateusz. Finezja, dyskretny urok i czar szelmostwa nieraz ustepuja miejsca prymitewnemu oszustwu. Takich ludzi możemy spotkać wszędzie - zarówno na wschodzie jak i dalekim zachodzie, w szeregu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-06-13
Po brawurowym przywróceniu porządku w miejskiej poczcie, znudzony Moist von Lipwig bierze się za bank i mennicę. Jak to u Pratchetta, obie instytucje są na skraju upadku: bank prawie nie ma obrotów, a mennica ledwo jest w stanie pokryć koszty swej działalności (aż dziw, że przy zdolnym przecież Patrycjuszu niemal wszystko w Ankh-Morpork jest w takiej ruinie). Jest to pretekst do wielu intryg, zwrotów akcji i interesujących przemyśleń na temat ludzkiej psychiki. Zatem… w zasadzie standard. Pod względem konstrukcji i stylu ta książka w żaden sposób nie wyróżnia się na tle serii, co może być zarówno wadą, jak i zaletą. Z pewnością nie należy do grona tych najbardziej zabawnych (które tworzą np. „Straż” i „Zbrojni”), ale czyta się ją z przyjemnością. Opisy są lekkie i nie brak w nich ciętych komentarzy, a fabuła rozwija się „jak Bóg przykazał”: zawiązanie akcji, pierwsze przeszkody i wreszcie istne pandemonium. I chociaż jego rozwiązanie to istne Deus ex machina, to i tak nie psuje ono odbioru całości. Jako plus zaliczyłbym również świetny wątek poboczny dotyczący studiów nekr… przepraszam, „Komunikacji post mortem” na Niewidzialnym Uniwersytecie. Reasumując: polecam wszystkim fanom Świata Dysku, ale oni pewnie i tak przeczytali to już dawno.
Po brawurowym przywróceniu porządku w miejskiej poczcie, znudzony Moist von Lipwig bierze się za bank i mennicę. Jak to u Pratchetta, obie instytucje są na skraju upadku: bank prawie nie ma obrotów, a mennica ledwo jest w stanie pokryć koszty swej działalności (aż dziw, że przy zdolnym przecież Patrycjuszu niemal wszystko w Ankh-Morpork jest w takiej ruinie). Jest to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2008-10
Niby wszystko jest fajne, ale niestety, minicykl o straży w Ankh – Morpok konsekwentnie zmierza w stronę kryminału i powoli traci swój urok.
Niby wszystko jest fajne, ale niestety, minicykl o straży w Ankh – Morpok konsekwentnie zmierza w stronę kryminału i powoli traci swój urok.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-06-13
Gdy przystępowałem do pisania opinii na temat tej książki ze zdumieniem zauważyłem, że już kiedyś ją czytałem. Mimo tego, nie kojarzyłem z lektury NIC. Teraz, gdy po latach wróciłem do książki, stwierdzam, że nic w tym niezwykłego, bo "Ruchome obrazki" to pozycja dosyć nijaka. T. Pratchett dosyć często wykorzystywał pojawienie się współczesnych zjawisk i instytucji (poczta, banki, koncerty, prasa) aby przemycić trochę przemyśleń na temat natury człowieka i w zasadzie, nie widzę powodu aby na to narzekać. Problem w tym, że czasami, np. tutaj, nie jest to poparte jakąś ciekawszą opowieścią i bohaterami. Pojawia się wyśmianie paru filmowych kanonów (małpa porwana przez gigantyczną kobietę; irytująco głupi pies uważany za geniusza), kilka ciekawych wątków pobocznych (zakochany Detrytus, gadające zwierzaki, czy troll o imieniu Rock, magowie wymykający się do kina), ale ogólne wrażenie jest rozczarowujące. Zwykła, poprawnie skonstruowana opowieść opierająca się na kilku wciąż powtarzanych żartach i uwagach.
Gdy przystępowałem do pisania opinii na temat tej książki ze zdumieniem zauważyłem, że już kiedyś ją czytałem. Mimo tego, nie kojarzyłem z lektury NIC. Teraz, gdy po latach wróciłem do książki, stwierdzam, że nic w tym niezwykłego, bo "Ruchome obrazki" to pozycja dosyć nijaka. T. Pratchett dosyć często wykorzystywał pojawienie się współczesnych zjawisk i instytucji (poczta,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
,,Pani Jeziora" to ciąg bolesnych pożegnań. Pożegnań ze wspaniałą sagą (,,Sezon burz" jednak nie do końca do niej należy), z drogą którą wspólnie poszukiwaliśmy Cyrii. Z inwazją Nilfgardu. I z wieloma osobami, które zdążyliśmy pokochać lub znienawidzić, a teraz przyszło nam patrzeć na ich śmierć. Muszę przyznać, że podchodzę do tej książki niezwykle emocjonalnie. Jest w niej mnóstwo epickich i wzruszających scen, zwłaszcza na zamku Stygga, podczas obrad w Cintrze, wydarzeń w Rivii wkrótce potem... A przede wszystkim, bitwa pod Brenną. Według mnie, jest to jeden z najlepszych opisów bitwy w historii literatury (a na pewno najlepszy który czytałem), opisany z perspektywy aż 15 (chirug polowy, konstabl Jan Natalis, Nilfgardzki marszałek, kilku zwykłych żołnierzy, kronikarz, a nawet studenci podczas egzaminu po wielu latach) postaci! Gdyby ta książka składałaby się tylko z tego opisu, to warta byłaby swojej ceny... Ciekawostką jest ogromna ilość historycznych nawiązań i przeróbek znanych cytatów, a żeby odnaleźć wszystkie trzeba wykazać się wielką znajomością historii i spostrzegawczością. Z osób których znane wypowiedzi zostały sparafrazowane, mogę na początek wymienić
księcia Józefa Poniatowskiego, marszałka Wellingtona, czy kardynała Wyszyńskiego. A jest ich o wiele więcej. Mnóstwo jest też nawiązań do ważnych wydarzeń z historii Polski i Europy: do negocjacji polsko - kozackich w sprawie powrotu szlachty do jej majątków po powstaniu Chmielnickiego, pseudoamnestii dla oddziałów AK i ich prześladowania, wypędzenia Niemców z terenów wcielonych do Polski, kongresu wersalskiego, negocjacji w sprawie wschodniej granicy Polski ... Prawdziwa uczta dla fanów historii. Na koniec muszę coś wspomnieć o zakończeniu tej historii i całej sagi. Wiele osób na nie narzeka, ale uważam jest za całkiem udane. Jedyne co mi w nim nie odpowiada, to fakt, że kulminacyjny moment jest zbyt daleko od ostatnich stron powieści. Po zakończeniu głównych wątków emocje mają bardzo dużo czasu żeby opaść... przynajmniej odrobinę. Nic jednak nie zmieni tego, że ,,Pani Jeziora" jest godnym zwieńczeniem przygód Geralta z Rivii.
,,Pani Jeziora" to ciąg bolesnych pożegnań. Pożegnań ze wspaniałą sagą (,,Sezon burz" jednak nie do końca do niej należy), z drogą którą wspólnie poszukiwaliśmy Cyrii. Z inwazją Nilfgardu. I z wieloma osobami, które zdążyliśmy pokochać lub znienawidzić, a teraz przyszło nam patrzeć na ich śmierć. Muszę przyznać, że podchodzę do tej książki niezwykle emocjonalnie. Jest w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-09
Lubię historie fantasy. Jeszcze bardziej lubię opowieść o najemnikach, twardych psach wojny, którzy dopuścili się niejednego łotrostwa i nieraz wykazali się wielkim bohaterstwem. Aż proszą się one bowiem o niejednoznacznych, barwnych bohaterów, a to jest dla mnie niezbędnym wymogiem dobrej powieści. A jeśli do tego tego dochodzą niezłe walki i parę zwrotów akcji, to jestem w siódmym niebie.
Problem w tym, że potencjał ten nie został wykorzystany. Cała saga buzuje epickością, a większości sytuacji główni bohaterowie są jedynie świadkami zmagań magów i - poza narratorem, Krukiem i magami (których w niewielkim oddziale jest aż czterech!) nie zostali mocniej zarysowani (dowódcy oddziału nie mają nawet imion i są zwani po prostu Kapitanem i Porucznikiem!). Osią fabuły są pojedynki potężnych czarodziejów i gargantuiczne starcia, sprowadzające się do zwykłej, topornej jatki, w której setki tysięcy ofiarnie i ślepo padają od magicznych pocisków; z punktu widzenia fabuły żołnierzy mogłoby ich w ogóle nie być. Elementy codziennej pracy najemnika pojawiają się sporadycznie (zwykle będąc przyjemną odmianą) i zamiast mozolnych marszów, patroli i brutalnych potyczek nasi bohaterowie zajmują się się wielką polityką (Nb dosyć prymitywną, np. spisek mający na celu schwytanie maga o imieniu... Grabie jest po prostu dziecinny). Gdy dochodzi do walki, żołdacy nadal są tłem dla magów, którzy pojawiają się nawet w drobnych potyczkach. Ogólnie cała opowieść jest dość przewidywalna (ciekawe, czy kogoś zaskoczy tożsamość Białej Róży?), a nachalne podkreślanie np. tajemniczości Kruka lub grozy wywoływanej Dominatora ociera się o parodię. Nie oznacza to jednak, że jest to zła saga; w momentach, gdy znikała wielka polityka i epickie bitwy autor potrafił udowodnić, że awanturnicze życie najemnika potrafi być naprawdę ciekawe, co szczególnie widać w drugim tomie opowieści. Podobały mi się również retrospekcje; zdarzało się nawet, że nie mogłem się oderwać od lektury. Szkoda tylko, że wtedy zwykle następował powrót do wątku głównego... Jak dla mnie, zmarnowany potencjał i kiepska realizacja świetnego pomysłu.
Lubię historie fantasy. Jeszcze bardziej lubię opowieść o najemnikach, twardych psach wojny, którzy dopuścili się niejednego łotrostwa i nieraz wykazali się wielkim bohaterstwem. Aż proszą się one bowiem o niejednoznacznych, barwnych bohaterów, a to jest dla mnie niezbędnym wymogiem dobrej powieści. A jeśli do tego tego dochodzą niezłe walki i parę zwrotów akcji, to jestem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-05-15
Nie jestem fanem podserii poświęconej wiedźmom z Lancre. Jak dla mnie są zbyt wszechmocne i idealne, a ich poczynania bywają przewidywalne. Ta książka jednak mi się podobała; mamy bardzo wyrazistego antagonistę (nowoczesny klan wampirów), zwrot akcji (przez większą część powieści brak w niej babci Weatherwax) i ciekawe postaci drugoplanowe. Do tego niezły styl. Możne nie jest to najzabawniejsza powieść w serii, ale uwagi na temat archetypu wampira, czasami ocierające się poważne zagadnienia kwestie religijne, czy różnice w podejściu świeżych i doświadczonych rodziców nieraz wzbudziły moje rozbawienie. Efekt końcowy jest całkiem przyjemny w odbiorze i tylko nieco (jak dla mnie) naciągane zakończenie obniża (lekko) ocenę, która i tak jest bardzo wysoka.
Nie jestem fanem podserii poświęconej wiedźmom z Lancre. Jak dla mnie są zbyt wszechmocne i idealne, a ich poczynania bywają przewidywalne. Ta książka jednak mi się podobała; mamy bardzo wyrazistego antagonistę (nowoczesny klan wampirów), zwrot akcji (przez większą część powieści brak w niej babci Weatherwax) i ciekawe postaci drugoplanowe. Do tego niezły styl. Możne nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-12-30
Gdybym miał podsumować ten tytuł w jednym zdaniu, napisałbym - "Piekło, kraina urwisów". Wesołe diabełki chodzą do szkoły, odrabiają lekcje, zakochują się, a czasem wybijają sobie szyby w oknach. W koło krążą potępieni, ale w zasadzie zło i cierpienie jest nie bardziej widoczne niż u nas. Zło jest powierzchowne; parę psikusów i gniewnych słów wystarczy, aby stać się jednym z najgorszych diabłów, ale wszystko można naprawić w jeden dzień. W zasadzie, to tylko główny adwersarz jest naprawdę zły, i to w stopniu który nie zrobiłby wrażenia na dowolnym ze średniowiecznych czy nowożytnych monarchów. Wiem, że to powieść młodzieżowa, w dodatku nawet ciekawa, ale to zmarnowanie potencjału diabłów (Lucyfer jest zwyczajnie głupi i kompletnie nie potrafi rozgryźć głównego bohatera; w dodatku jego argumenty są tak słabe, że nawet 10 latek jest w stanie go przegadać - nie tego oczekiwałem od kogoś zajmującego się sprowadzaniem ludzi na manowce od tysięcy lat...) i upłacanie ciekawych kwestii strasznie mnie rozczarowało.
Gdybym miał podsumować ten tytuł w jednym zdaniu, napisałbym - "Piekło, kraina urwisów". Wesołe diabełki chodzą do szkoły, odrabiają lekcje, zakochują się, a czasem wybijają sobie szyby w oknach. W koło krążą potępieni, ale w zasadzie zło i cierpienie jest nie bardziej widoczne niż u nas. Zło jest powierzchowne; parę psikusów i gniewnych słów wystarczy, aby stać się jednym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-09-23
Fantasy jakich wiele. Świat przypomina nieco komputerową grę RPG, bez silenia się na logikę (szkoła dyplomatów w każdej baronii, za to zwiadowca jest jeden na prowincję), postaci są całkowicie jednoznaczne i nie potrafią niczym zaskoczyć. Do tego są całkowicie niezwyciężeni i, o ile mówimy o dorosłych postaciach pozytywnych - zwyczajnie idealni. Czytając tę książkę czułem się jakbym czytał książkę dla dzieci. Niby czyta się ją szybko, ale przez cały czas miałem poczucie straty czasu.
Fantasy jakich wiele. Świat przypomina nieco komputerową grę RPG, bez silenia się na logikę (szkoła dyplomatów w każdej baronii, za to zwiadowca jest jeden na prowincję), postaci są całkowicie jednoznaczne i nie potrafią niczym zaskoczyć. Do tego są całkowicie niezwyciężeni i, o ile mówimy o dorosłych postaciach pozytywnych - zwyczajnie idealni. Czytając tę książkę czułem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-07-18
Joe Abercrombie po raz kolejny zainspirował się wydarzeniami historycznymi, które dostosował do potrzeb świata "Pierwszego Prawa". Po m.in. kolonizacji Dzikiego Zachodu i rewolucji przemysłowej przyszła pora na rewolucję francuską. Nie jest to ślepe odwzorowanie realnych wydarzeń, ale pewne analogie są oczywiste. Dlatego też, przez długi czas fabuła jest przewidywalna dla każdego mającego choć odrobinę pojęcia o historii. Ale końcowe rozdziały to prawdziwe trzęsienie ziemi, które ani na moment nie traci na intensywności. Nic, tylko czekać na trzecią trylogię.
Joe Abercrombie po raz kolejny zainspirował się wydarzeniami historycznymi, które dostosował do potrzeb świata "Pierwszego Prawa". Po m.in. kolonizacji Dzikiego Zachodu i rewolucji przemysłowej przyszła pora na rewolucję francuską. Nie jest to ślepe odwzorowanie realnych wydarzeń, ale pewne analogie są oczywiste. Dlatego też, przez długi czas fabuła jest przewidywalna dla...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-07-10
Wielki Guslar to miasto cudów i dziwów. A to odwiedzą je kosmici, a to tajemniczy jogin potrafiący tworzyć krany siłą woli, a kolejny genialny wynalazek lokalnego szalonego naukowca nikogo nie dziwi. Jest to okazją do masy absurdalnych sytuacji i czasem interesujących przemyśleń na temat ludzkiej natury. Głównym motywem zbioru jest opowieść o miksturze przywracającej młodość - niestety, dosyć przeciętna - gdy pogodziłem się z jej przesłaniem, dalsza lektura była właściwie bezcelowa; nie przypadły mi do gustu również opowieści o genialnych wynalazkach (dosyć popularny motyw w radzieckiej fantastyce). Za to opowiadania o kosmitach są niemal wszystkie świetne i bardzo szkoda, że nie ma ich więcej.
Wielki Guslar to miasto cudów i dziwów. A to odwiedzą je kosmici, a to tajemniczy jogin potrafiący tworzyć krany siłą woli, a kolejny genialny wynalazek lokalnego szalonego naukowca nikogo nie dziwi. Jest to okazją do masy absurdalnych sytuacji i czasem interesujących przemyśleń na temat ludzkiej natury. Głównym motywem zbioru jest opowieść o miksturze przywracającej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-03
Kolejna powieść z uniwersum pierwszego prawa jest historią o przemianie pokoleniowej. Starzy bohaterowie odchodzą, a młodzi muszą zająć ich miejsce. Oznacza to niestety, że przychodzi czas pożegnań. Nasi ulubieni bohaterowie towarzyszący nam od "Samego Ostrza" umierają lub usuwają się w cień. Jak to w życiu. I jak to w życiu, świat nie znosi próżni. Ich miejsce zostaje natychmiast zagospodarowane przez młodych, a towarzyszą temu jak zwykle szepty, intrygi i spiski. W pewnym sensie, zmiana bohaterów nadaje serii nowego rozpędu, bo to okazja do ogromnych przetasowań. Jest ciekawie, chociaż pod pewnym względem koncepcja sagi staje się męcząca. Autor ma swój sprawdzony styl i wyraźnie nie lubi dokonywać w nim zmian, dlatego nieraz trafiamy na sceny w których dokładnie wiadomo co się zaraz wydarzy. Postaci drugoplanowe zlewają się w bezbarwny tłum, często nie przypominając samych siebie z poprzednich książek (a może to kwestia upływu lat?). We wszystkich wątkach następują w tym samym czasie bardzo podobne zwroty akcji. Każdy z nich został wyraźnie zarysowany, chociaż nie zawsze było to potrzebne, co w wyraźnym stopniu zmniejszyło tempo i wprowadziło pewien marazm, nieznany w poprzednich tomach (a może to efekt przedawkowania sagi?). Również finalna bitwa, w teorii pełna zwrotów akcji i epicka, nieco rozczarowuje. Daleko jej do starć z "Bohaterów" czy "Zemsty..." i sprowadza się niemal do patrzenia na ołowiane ludziki kulące się pod salwami armat. Tak, w XVIII wieku, bo częściowo na tych realiach bazuje książka, był to nie mały fragment sztuki wojennej, ale nie oznacza to, że bitwy sprowadzały się tylko do tego!
Mimo sporej listy zastrzeżeń (i tak nie wypisałem wszystkiego), saga "Epoka obłędu" podoba mi się nie mniej niż "Pierwsze prawo". A finał tomu był tak zaskakujący, że nie mogłem się doczekać następnego.
Kolejna powieść z uniwersum pierwszego prawa jest historią o przemianie pokoleniowej. Starzy bohaterowie odchodzą, a młodzi muszą zająć ich miejsce. Oznacza to niestety, że przychodzi czas pożegnań. Nasi ulubieni bohaterowie towarzyszący nam od "Samego Ostrza" umierają lub usuwają się w cień. Jak to w życiu. I jak to w życiu, świat nie znosi próżni. Ich miejsce zostaje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-12-03
W niewielkim śląskim miasteczku, zwanym dalej Miastem Kozła, urzęduje niewielki sabat. Zasiadające w nim wiedźmy robią zasadniczo wszystko, czego można się po nich spodziewać: odprawiają rytuały, tańczą nago po lesie i strasznie się rządzą. Trudno im się dziwić, skoro mają po trzy wieki na karku i dysponują mocą wręcz absurdalną. Nie wszystko jednak układa się idealnie, gdyż ich tropem podąża inkwizycja - czujni, ostrożni i zdyscyplinowani łowcy czarownic wspierani przez bandę całkowicie zdegenerowanych milionerów. Po takim wstępie, chyba już wiadomo, z czym mamy do czynienia. I tak właśnie jest; fabuła idzie jak po sznurku, nie zmuszając do nawet odrobiny pomyślunku. I chociaż brzmi to jak strata czasu, to podczas lektury bawiłem się nieźle - ot, lekka rozrywka, przeczytać i zapomnieć.
W niewielkim śląskim miasteczku, zwanym dalej Miastem Kozła, urzęduje niewielki sabat. Zasiadające w nim wiedźmy robią zasadniczo wszystko, czego można się po nich spodziewać: odprawiają rytuały, tańczą nago po lesie i strasznie się rządzą. Trudno im się dziwić, skoro mają po trzy wieki na karku i dysponują mocą wręcz absurdalną. Nie wszystko jednak układa się idealnie,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-09
2021-09
"Pierwsze prawo" na dzikim zachodzie. Autor prawie nie udaje, że jego powieść nie jest westernem, momentami spodziewałem się wręcz, że których z bohaterów wyciągnie z kabury colta. Mamy tu więc kolonistów, gorączkę złota, dzikie plemiona przypominające Indian, starego trapera z pochodzą z miejscowego plemienia żoną, bandę najemników i pościg za rozbójnikami. Szkoda tylko, że autor nie wysilił się w kreacji świata - elementy charakterystyczne dla uniwersum są prawie niezauważalne i poza pojawieniem się kilku starych znajomych niewiele łączy "Czerwoną krainę" z resztą serii. Nie jest to również jej najlepsza część; wprawdzie bohaterowie są ludźmi z krwi i kości, a klimat jest krwawy i mroczny, to jednak sama fabuła jest tylko pretekstem do rzezi i ponurych rozważań nad podłością ludzkiej natury. Po lekturze 4 książek w tym uniwersum zdążyłem się już tym znudzić. Rozczarowuje mnie zwłaszcza punkt kulminacyjny akcji, który mógłby być dramatyczny i oburzający, a mimo tego czytając jego opis, czułem jedynie znużenie. Widocznie sporo łączy mnie z Nicomo Coską - zbyt dużo już widziałem, aby poruszyła mnie zwykła jatka.
"Pierwsze prawo" na dzikim zachodzie. Autor prawie nie udaje, że jego powieść nie jest westernem, momentami spodziewałem się wręcz, że których z bohaterów wyciągnie z kabury colta. Mamy tu więc kolonistów, gorączkę złota, dzikie plemiona przypominające Indian, starego trapera z pochodzą z miejscowego plemienia żoną, bandę najemników i pościg za rozbójnikami. Szkoda tylko,...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to