-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2019-06-13
2008-10
Niby wszystko jest fajne, ale niestety, minicykl o straży w Ankh – Morpok konsekwentnie zmierza w stronę kryminału i powoli traci swój urok.
Niby wszystko jest fajne, ale niestety, minicykl o straży w Ankh – Morpok konsekwentnie zmierza w stronę kryminału i powoli traci swój urok.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-06-13
Gdy przystępowałem do pisania opinii na temat tej książki ze zdumieniem zauważyłem, że już kiedyś ją czytałem. Mimo tego, nie kojarzyłem z lektury NIC. Teraz, gdy po latach wróciłem do książki, stwierdzam, że nic w tym niezwykłego, bo "Ruchome obrazki" to pozycja dosyć nijaka. T. Pratchett dosyć często wykorzystywał pojawienie się współczesnych zjawisk i instytucji (poczta, banki, koncerty, prasa) aby przemycić trochę przemyśleń na temat natury człowieka i w zasadzie, nie widzę powodu aby na to narzekać. Problem w tym, że czasami, np. tutaj, nie jest to poparte jakąś ciekawszą opowieścią i bohaterami. Pojawia się wyśmianie paru filmowych kanonów (małpa porwana przez gigantyczną kobietę; irytująco głupi pies uważany za geniusza), kilka ciekawych wątków pobocznych (zakochany Detrytus, gadające zwierzaki, czy troll o imieniu Rock, magowie wymykający się do kina), ale ogólne wrażenie jest rozczarowujące. Zwykła, poprawnie skonstruowana opowieść opierająca się na kilku wciąż powtarzanych żartach i uwagach.
Gdy przystępowałem do pisania opinii na temat tej książki ze zdumieniem zauważyłem, że już kiedyś ją czytałem. Mimo tego, nie kojarzyłem z lektury NIC. Teraz, gdy po latach wróciłem do książki, stwierdzam, że nic w tym niezwykłego, bo "Ruchome obrazki" to pozycja dosyć nijaka. T. Pratchett dosyć często wykorzystywał pojawienie się współczesnych zjawisk i instytucji (poczta,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-08-25
Tiffany jest jedną z moich ulubionych postaci z serii, dlatego i tej pozycji nie mogłem sobie odmówić - czego zdecydwanie i nie żałuję. Wprawdzie osnowa fabuły - rozprawa z Przebiegłym - jest nieco rozczarowująca, jednak wszystko pozostałe zostało: trafne komentarze autora, cięte riposty, rozróby Ciutludzi... i dosyć zjadliwy wątek romantyczny. Są też poważne wątki: rozważania o bezrozumnym strachu, nieufności i samosądach. Pod rozwagę, ale i do przyczytania w jeden wieczór.
Tiffany jest jedną z moich ulubionych postaci z serii, dlatego i tej pozycji nie mogłem sobie odmówić - czego zdecydwanie i nie żałuję. Wprawdzie osnowa fabuły - rozprawa z Przebiegłym - jest nieco rozczarowująca, jednak wszystko pozostałe zostało: trafne komentarze autora, cięte riposty, rozróby Ciutludzi... i dosyć zjadliwy wątek romantyczny. Są też poważne wątki:...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-08
Terry Pratchett po raz kolejny postanowił zabawić koncepcją podróży w czasie i tym co z może wyniknąć. Tym razem jego ofiarą padł Sam Vimes, diuk Ankh i komendant straży nocnej. W rezultacie trafia do czasów swej młodości, w której spotyka samego siebie. Nie prowadzi to jednak do zaburzenia kontinuum, końca świata i innych ciekawych zjawisk fizycznych, tylko stawia bohatera przed problemem, jak zachować się w nowych-starych czasach tak, aby niczego nie zepsuć. Oczywiście, w takiej historii jest potrzebny również czarny charakter, którym jest podobno miły i uroczy, ale do końca zdegenerowany Carcer, a prywatnie – jeden z najpłytszych i najbanalniejszych szwarccharakterów autorstwa T. Prachtetta (ale to akurat bardzo łatwe, bo sir Terry miał talent do złych postaci).
Taki zabieg skutkuje całkiem strawnym daniem – dobrze się czyta, jak Vimes znowu jest zwykłym, szeregowym gliną, a Ankh-Morpork nie jest jest jeszcze tą bogatą, wieloetniczną aglomeracją w starych-nowych czasach. Szkoda tylko, że w wirze podróży w czasie zaginęła logika (która często jest ofiarą takich podróży); Sam wprawdzie zdaje sobie sprawę, że kontinuum zostało przerwane i jego wspomnienia nie muszą się zgadzać z rzeczywistością, ale zarazem nie potrafi on np. ocenić postawy ludzi których doskonale znał, a zapętlająca się pętla (eee?) historii stale go dziwi, jakby przestawał być Samem – komendantem, a Johnem Keelem, sierżantem sztabowym straży, a prywatnie – swoim własnym mentorem.
Jeżeli przymkniemy oko na te niedoróbki i pogodzimy się z nieco płytkimi postaciami (chociaż bohaterowie intrygujący w cieniu są już ulepieni z innej gliny), to czeka nas całkiem przyjemna lektura. Niekoniecznie zabawna, czasem wręcz gorzka, gdyż Sam-John nieraz rzuca celne i pesymistyczne komentarze na temat natury wojny i rewolucji, a co za tym idzie – człowieka.
Terry Pratchett po raz kolejny postanowił zabawić koncepcją podróży w czasie i tym co z może wyniknąć. Tym razem jego ofiarą padł Sam Vimes, diuk Ankh i komendant straży nocnej. W rezultacie trafia do czasów swej młodości, w której spotyka samego siebie. Nie prowadzi to jednak do zaburzenia kontinuum, końca świata i innych ciekawych zjawisk fizycznych, tylko stawia bohatera...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-08-04
Od czasu rewolucji Ankh-Morpork rozkwita. Po mieście krążą roje nieuczciwych i przedsiębiorczych kupców, powstają kolejne gildie, przestępczość - przynajmniej nielegalna (wszystkie gildie przestępcze, poza prawnikami, uczciwie płacą podatki) nie istnieje. Jak w takich warunkach przywrócić władzę potomkom legalnego (chociaż trochę szalonego) władcy? Spisek jest dobry na wszystko. A nic nie psuje nastrojów w mieście jak smok. Jak dodamy dwa do dwóch, to wszystko staje się jasne. Wolności i demokracji w Ankh-Morpork broni tylko licząca trzech funkcjonariuszy straż, której kapitan jest zresztą niepoprawnym pijakiem. Ale wszystko się zmieni...
,,Straż! Straż!" to klasyczna parodia wszystkich kanonicznych fantasy. Skutecznie udanie wyśmiewa historie o zaginionych królewiczach, smokach dybiących na królewny, złowrogich spiskach oraz nieprzypisany do fantasy motywy strachu, chciwości i głupoty. W oparach absurdu padają bardzo poważne (chociaż niepoważnie podane) pytania na temat ludzkości i zasadach jakie rządzą naszym światem. Co do fabuły - jest oryginalna i trzyma w pewnego rodzaju napięciu. W żadnym razie nie można jej nazwać przewidywalną, chociaż opiera się na klasycznych schematach. Serdecznie polecam, to jedna z najlepszych książek jakie kiedykolwiek czytałem.
Od czasu rewolucji Ankh-Morpork rozkwita. Po mieście krążą roje nieuczciwych i przedsiębiorczych kupców, powstają kolejne gildie, przestępczość - przynajmniej nielegalna (wszystkie gildie przestępcze, poza prawnikami, uczciwie płacą podatki) nie istnieje. Jak w takich warunkach przywrócić władzę potomkom legalnego (chociaż trochę szalonego) władcy? Spisek jest dobry na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-06-29
Spis treści ,,Legend" wręcz onieśmiela. Jego autorami są najbardziej znani pisarze fantasy. W większości przypadków, są to specjalnie w tym celu napisane fragmenty monstrualnych sag w dziejach gatunku, chociaż zawsze stanowią one samodzielną całość i chociaż znam tylko dwie sagi z występujących w zbiorze, wcale nie przeszkadzało mi to w lekturze. Opowiadania zostały dobrały w losowy sposób - jedynym kryterium była sława autora. Skutkuje to sporymi zmianami klimatu, chociaż w większości dominuje heroic fantasy.
,,Siostrzyczki z Elurii" Stephena Kinga to mroczne i bardzo klimatyczne opowiadanie z cyklu ,,Mroczna wieża". Jest to historia samotnego rewolwerowca podróżującego przez Dziki Zachód opanowany przez mutanty i tajemne moce - w tym przypadku, zapomnianą przez Boga i ludzi misję. Fabuła nie rzuca na kolana, ale dzięki klimatowi, da się przeczytać.
,,Rybki małe ze wszystkich mórz" to jeden z najlepszych przykładów twórczości Terrego Pratchetta. To zabawna historia o tym, co może się stać gdy próbujemy uporządkować coś, co działa dobrze i gdy wszyscy zaczną się zachowywać tak, jak od nich oczekujemy. Sprytne, pouczające i szalenie zabawne, mimo wyboru bohaterów za którymi w tej serii nie przepadam. Ani grama epickości.
Jeszcze bardziej zaskoczył mnie ,,Dług wdzięczności" Terrego Goodkinda. Dotychczas uważałem cykl ,,Miecz prawdy" za nudny i koszmarnie naiwny, a tymczasem skala pojawiających się w nim intryg dorównuje mistrzom gatunku. Zamieszczone w zbiorze opowiadanie to historia wielkiej, okrutnej wojny (z użyciem broni masowego rażenia!) i jej wpływu na najsłabszych.
,,Szeroko uśmiechnięty mężczyzna" Orsona Carda to opowiadanie znacznie lżejszego kalibru. Mag Alvin wędruje po świecie, pomagając ludziom i dobrze się przy tym bawiąc - wygląda to jak powieść dla dzieci. Problem w tym, że jego magia jest tak potężna, że w zasadzie nie musi się on silić na pomysłowość. I w zasadzie, tego nie robi, bo jego rozwiązania problemów są raczej proste i strasznie naiwne. Na szczęście, to opowiadanie jest bardzo lekkie i niewymagające - ujdzie w tłoku.
,,Siódma świątynia" Roberta Silverberga to chyba najnudniejsze opowiadanie w zbiorze. Główny bohater, imperator Valentine, prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa archeologa prowadzącego w starożytnym, przeklętym mieście zmiennokształtnych. Smaczku sprawie dodaje fakt, że zarówno ofiara, jak i większość podejrzanych jest zmiennokształtnymi. Tajemnicze morderstwo, mroczne rytuały... mogłoby być ciekawie. Ale nie jest, bo opowiadanie jest nieznośnie przegadane, a zaczyna się coś w nim coś dziać dopiero w samej końcówce.
,,Ważka" to typowy tekst Ursuli LeGuin. Absolutnie nie odbiega formą ani klimatem od sagi ,,Ziemiomorze", z tym że bohaterem nie jest Ged, a Irim, kobieta chcąca zostać pierwszym magiem w historii. Wybiera ku temu wręcz ,,idealny" moment, po zniknięciu Geda, akademia pogrążona jest w chaosie i wzajemnych walkach. Nie należy się spodziewać intryg czy walk stronnictw - to nie ten styl.
,,Człowiek z płomieni" Tada Williamsa to dosyć mroczna historia o miłości, zdradzie i pytaniach, na które nigdy nie poznamy odpowiedzi. Rozkręca się bardzo powoli, ale końcówka jest niezła.
,,Błędny rycerz" Georga R. Martina to historia rozgrywająca się setki lat przed wydarzeniami znanymi z ,,Gry o tron". Klimat opowiadania jest jednak zupełnie inny. To kanoniczny motyw biednego rycerza chcącego na turnieju zdobyć sławę, miłość i majątek. I wszystko faktycznie tak wygląda, ale Martin nie byłby sobą, gdyby w to wszystko nie wmieszała się wielka polityka.
,,Posłaniec" Anne McCaffrey to najzwyczajniejsze w świecie romansidło. I to pozbawione jakiejkolwiek oryginalności - nieostrożny jeździec powoduje wypadek, w którym ucierpiał goniec. Goniec, dodajmy, będący bardzo atrakcyjną, młodą dziewczyną. Wszystkie szczegóły dotyczące zawodu gońca wydają się być tylko pretekstem dla ich spotkania. Jedno z słabszych opowiadań w tym zbiorze.
,,Sprawa Dirka" Raymonda Feista również zawiera wątek miłosny - jednak w przeciwieństwie do poprzedniego, bardzo poważny, bo rozgrywający się w bardzo trudnych czasach. Główny bohater, Dirk, jest najbiedniejszym sługą lorda Paula. Jak łatwo się domyślić, jego ukochana jest córką tegoż lorda. Ich życie bynajmniej też nie jest usłane różami, gdyż posiadłość lorda została opanowana przez bezlitosnych okupantów. W wojennych realiach niewinna miłość przechodzi ciężką próbę... i nie tylko ona.
Zbiór zamyka niezłe opowiadanie ,,Nowa wiosna" Nicka Jordana. Opowieść o ponurym, potężnym wojowniku Lanie, królu państwa pochłoniętego przez siły ciemności i potężnej czarodziejce Moiranie ma klimat, a jej intryga jest bardzo dopracowana. Niestety, ze wszystkich obecnych w zbiorze opowiadań, to w najbardziej widoczny sposób wyrwane zostało z całości. Podczas lektury, cały czas napotykałem się na odwołania do miejsc o których nie słyszałem i zwyczajów, których nie rozumiałem. Gdybym je znał, lektura była by z pewnością bardziej wciągająca.
Podsumowując, każde z powyższych opowiadań stanowi odrębną opowieść, jednak są one fragmentem większej całości i muszę przyznać, że kilka z nich zachęciło mnie do zainteresowania się resztą. Nie wiem, czy kiedyś się na to odważę, bo ogromne sagi raczej mnie odstraszają, ale to już nie jest wina samych opowiadań. Autor zbioru bardzo chciał wyeliminować poczucie zagubienia, jakie musiałoby by towarzyszyć czytelnikowi podczas lektury fragmentu ogromnej całości. Nie zawsze się to udało, a ceną za tą próbę są OGROMNE SPOILERY. Jeżeli planujecie czytać którąkolwiek z sag przedstawionych w ,,Legendach" KONIECZNIE pomińcie poświęcone jej opowiadanie, bo redaktor zdradza szczegóły które bez szkody mógłby zatrzymać dla siebie. Nie chcę bynajmniej źle go oceniać - wykonał kawał ciężkiej pracy, a wstęp przedstawiający historię gatunku jest niemal pracą naukową. Tak więc, jeżeli chcecie ,,w pigułce" poznać historię fantasy - lepszej okazji nie ma. Ciekawi mnie tylko, czemu nie ma tu żadnego opowiadania o Conanie barbarzyńcy?
Spis treści ,,Legend" wręcz onieśmiela. Jego autorami są najbardziej znani pisarze fantasy. W większości przypadków, są to specjalnie w tym celu napisane fragmenty monstrualnych sag w dziejach gatunku, chociaż zawsze stanowią one samodzielną całość i chociaż znam tylko dwie sagi z występujących w zbiorze, wcale nie przeszkadzało mi to w lekturze. Opowiadania zostały dobrały...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-11-23
Uniwersum Świata Dysku to wiele odrębnych historii, często bardzo się od siebie różniących, ale ta jest naprawdę wyjątkowa. Przede wszystkim – w żadnej innej nie ma takich bohaterów. A są nimi… gadające szczury, i to nie ich stado, a każdy szczur z osobna, gdyż są to indywidualności jakich mało. A temu niezwykłą gromadkę uzupełnia, również mówiący, kot Maurycy oraz niezbyt bystry chłopak (on z kolei nie mówi zbyt wiele), którego rola sprowadza się do grania na flecie i inkasowaniu nagród. Ale ile można żerować na ludzkiej naiwności? Maurycy, jak to menager, uważa że tyle ile trzeba. Ale jego wspólnicy w pewnym momencie zaczynają dostrzegać w swojej pracy coś niemoralnego i nie chcą tworzyć szczurzej utopii na oszustwie. Z drugiej strony, potrzebują na to środków. A te ma dostarczyć ostatni, bezpieczny skok…
,,Zadziwiający Maurycy…” to świetna, trzymająca w napięciu opowieść. W lekki i dosyć zabawny (chociaż nie taki, jak w bezkonkurencyjnych jak dla mnie powieści o Straży) sposób przedstawia powstawanie społeczeństw i narodów (a nawet rasizmu), pokazując, że wcale nie jesteśmy tacy wyjątkowi… Jest to również historia wszelkiego rodzaju oszustów, marzycieli i naiwniaków, po raz kolejny pokazująca, że uwielbiamy być oszukiwani. I co najważniejsze - to historia samych szczurów, które w nieznanym terytorium zachowują się jak przystało na oddział komandosów.
Uniwersum Świata Dysku to wiele odrębnych historii, często bardzo się od siebie różniących, ale ta jest naprawdę wyjątkowa. Przede wszystkim – w żadnej innej nie ma takich bohaterów. A są nimi… gadające szczury, i to nie ich stado, a każdy szczur z osobna, gdyż są to indywidualności jakich mało. A temu niezwykłą gromadkę uzupełnia, również mówiący, kot Maurycy oraz niezbyt...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-11-20
Przyznaję się bez bicia, że za Babcią Weatherwax i jej koleżankami nie przepadam. Ale jako że Świat dysku wręcz uwielbiam, więc na ominięcie kolejnego tomu pozwolić sobie nie mogłem. I było warto, bo ,,Trzy wiedźmy”, to pozycja, co najmniej, interesująca. Skrytobójstwo, duchy, zaginiony dziedzic, podmienione dziecko, magia… i magia teatru to potencjał wystarczający na dobrą fabułę. A jeżeli do tego dodam, że jest ona wariacją na temat ,,Śpiącej królewny”, ,,Śnieżki”, ,,Mackbeta”, ,,Hamleta” i życia W. Szekspira w ogóle, to nie ma się co dziwić, że tę książkę czyta się naprawdę świetnie, a finałowa scena jest po prostu genialna. Sporo w niej też interesujących przemyśleń na temat mocy słowa i znaczenia opowieści dla naszego życia. Polecam zwłaszcza fanom ,,trzęsącego włócznią” poety, zwłaszcza, że można zobaczyć Śmierć w życiowej, że tak zażaruję, roli…
Przyznaję się bez bicia, że za Babcią Weatherwax i jej koleżankami nie przepadam. Ale jako że Świat dysku wręcz uwielbiam, więc na ominięcie kolejnego tomu pozwolić sobie nie mogłem. I było warto, bo ,,Trzy wiedźmy”, to pozycja, co najmniej, interesująca. Skrytobójstwo, duchy, zaginiony dziedzic, podmienione dziecko, magia… i magia teatru to potencjał wystarczający na dobrą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-08-02
Wszyscy którzy czytali poprzednie części doskonale zdają się sprawę czego spodziewać - w zasadzie nie różni się ona od poprzedniczek pod względem formy i klimatu, dlatego wszyscy którzy polubili poprzedniczki, z pewnością nie będą rozczarowani. Nadal jest to mieszanka typowej historii rodem ze świata dysku z popularnonaukowym esejem - ze zdecydowaną przewagą tego ostatniego. Tym razem Mustrum i reszta magicznej kadry oposzczają niewidzialne mury uniwerstytetu aby niedopuścić do niepowstania ,,O powstawaniu gatunków" Karola Darwina, bez którego ludzkość czekałaby stagnacja i nieuchronny upadek. Ta prosta i w sumie banalna historia jest pretekstem do zaprezentowania przemyśleń autorów na temat doboru naturalnego, podróży w czasie, tolerancji i teologii (pisane z pozycji zdecydowanego ateisty). Nie jest to klasyczne opracowanie naukowe i chyba tylko dlatego każdy (no, prawie każdy, bo w rozdziałach poświęconych matematycznej definicji nieskończoności nieco się zgubiłem) może je zrozumieć, co być może zainteresuje kogoś poważniejszymi lekturami. Może stać również odwrotnie, gdyż zmiana klimatu bardzo wybija z rytmu (podobnie jak powoływanie się na wydarzenia z fikcyjnych opowieści w wywodzie na jednak naukowe tematy), a mnie rozważania na temat wpływu ewentualnego powstrzymania morderstwa Lincolna były żałośnie nieporadne, podobnie jak całość historyczno-społecznej części wywodu, a rozważania na temat fizyki kwantowej były z kolei nieco zbyt skomplikowane (nawiasem mówiąc, cała eskapada naszych bohaterów w świetle wywodu była całkowicie zbędna, gdyż autor sam uznał, że teoria ewolucji powstała, bo przyszedł na nią czas). Ostatecznie cenię ją sobie nieco niżej od części pierwszej i również nieco wyżej od drugiej.
Wszyscy którzy czytali poprzednie części doskonale zdają się sprawę czego spodziewać - w zasadzie nie różni się ona od poprzedniczek pod względem formy i klimatu, dlatego wszyscy którzy polubili poprzedniczki, z pewnością nie będą rozczarowani. Nadal jest to mieszanka typowej historii rodem ze świata dysku z popularnonaukowym esejem - ze zdecydowaną przewagą tego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012
,,Nauka świata dysku" jest podserią podserii poświęconej magom, której akcja rozgrywa się (teoretycznie) w świecie dysku. W praktyce, książka ta nie ma prawie nic wspólnego z serią, to bardziej esej na temat historii wszechświata. Połowa rozdziałów opisuje przebieg eksperymentu naukowego, jaki przeprowadzają magowie Niewidzialnego Uniwersytetu na dziwnej, kulistej planetce. Drugą część, występującą na przemian z poprzednimi, stanowią popularnonaukowe rozdziały poświęcone powstaniu wszechświata, ziemi, życia, człowiek, a wreszcie - cywilizacji. Nie zastąpi to wprawdzie dobrego podręcznika, ale zawiera sporo informacji i mnóstwo cynicznych, ale dosyć celnych spostrzeżeń na temat naszego świata. Można potraktować tę książkę jako lekcję pokory - sporo ona mówi o chwilowości naszej cywilizacji. Można powiedzieć, że jest to kwintesencja stylu Pratchetta - sporo filozofii, cynizmu i szczypta humoru. Co ważne, czyta się to bardzo dobrze, chociaż co bardziej naukowe fragmenty teoretyczne bywają trudne w odbiorze.
,,Nauka świata dysku" jest podserią podserii poświęconej magom, której akcja rozgrywa się (teoretycznie) w świecie dysku. W praktyce, książka ta nie ma prawie nic wspólnego z serią, to bardziej esej na temat historii wszechświata. Połowa rozdziałów opisuje przebieg eksperymentu naukowego, jaki przeprowadzają magowie Niewidzialnego Uniwersytetu na dziwnej, kulistej planetce....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2008-03
Wszystkie powieści Terrego Pratchetta są w pewnym sensie książkami filozoficznymi, ale w żadnej nie jest to tak widoczne jak w ,,Pomniejszych bóstwach". Jest to samodzielna historia luźno związana z resztą serii. Istotą fabuły jest dosyć popularny w książkach fantasy pogląd, że moc bóstwa zależy od liczby (i pobożności) ich wyznawców. W tej rywalizacji rządzą reguły wilczego stada - słabsi zostają pożerani, stając się pomniejszymi bóstwami, skazanymi na wieczną samotność. Bohaterem książki jest nietypowa para - Om, jedyny bóg wyznawany w potężnej Omni, oraz Brutha - chłopak cierpiący na rzadką przypadłość pamiętania wszystkiego co zobaczy, a zarazem jedyną osobę naprawdę wierzącą w potężnego Oma. A że na potęgę bóstwa nie wpływa oficjalne wyznanie, to jedyny prawdziwy bóg wielkiej Omni został zredukowany do postaci... jednookiego żółwika.
Technicznie książka jest naprawdę ciekawa i dobrze napisana, chociaż (jak na serię) jest dosyć poważna. Fabuła nieraz zaskakuje, a bohaterowie są bardzo przekonujący (uwaga, sporadycznie pojawiają się Bibliotekarz i ŚMIERĆ). Autor w lekki sposób porusza bardzo poważne tematy - fałszywą pobożność, nietolerancję, fanatyzm... Pod rozwagę.
Wszystkie powieści Terrego Pratchetta są w pewnym sensie książkami filozoficznymi, ale w żadnej nie jest to tak widoczne jak w ,,Pomniejszych bóstwach". Jest to samodzielna historia luźno związana z resztą serii. Istotą fabuły jest dosyć popularny w książkach fantasy pogląd, że moc bóstwa zależy od liczby (i pobożności) ich wyznawców. W tej rywalizacji rządzą reguły...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2008-06
Jedna z najgorszych (a może nawet najgorsza) części serii . Nie ma w niej prawie nic zabawnego, a interesujące fragmenty dotyczą jedynie krótkich epizodów pod koniec powieści. Ogólnie – nic ciekawego, strasznie się przy niej męczyłem, co przy powieściach Pratchetta nie zdarzało mi się nigdy.
Jedna z najgorszych (a może nawet najgorsza) części serii . Nie ma w niej prawie nic zabawnego, a interesujące fragmenty dotyczą jedynie krótkich epizodów pod koniec powieści. Ogólnie – nic ciekawego, strasznie się przy niej męczyłem, co przy powieściach Pratchetta nie zdarzało mi się nigdy.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2008-03
Pod wpływem Marchewy Żelaznywładssona straż miejska w Ankh-Morpok się zmienia nieodwracalnie. Z małej, bezużytecznej formacji dowodzonej przez wiecznie pijanego kapitana, staje się dynamicznie rozwijającą organizacją. Rekruci pchają się drzwiami i oknami. I to jacy! Detrytus, troll tak głupi, że spotyka się z dyskryminacją nawet wśród trolli, Chubby, zaciekły wróg trolli, mistrz topora i koneser szczurów z ketchupem, czy Angua - za dnia inteligentna, pomysłowa funkcjonariuszka, nocą... wilkołak. Nie łatwo zapanować nad taką zbieraniną, zwłaszcza, że komendant Vimes się żeni. I w takim akurat momencie, pojawia tajemniczy morderca, próbujący zabić patrycjusza...
Zbrojni, to jedna z najlepszych książek Terrego Pratchetta, może nawet najlepsza. Pierwsze tomy miniserii poświęconej Vimesowi i jego podwładnym są zdecydowanie najfajniejszym elementem Świata Dysku. Różnice poza bohaterami, zwłaszcza Chubbym a Detrytusem tworzą mieszankę wybuchową. Książkę czyta się błyskawicznie, jednak co jakiś czas trzeba robić sobie przerwy, bo ile można się śmiać? Oczywiście momenty poważniejsze też się zdarzają - w końcu, wszystkie tomy poświęcone straży są pewnego rodzaju kryminałami, a Terry Pratchett w każdej ze swoich książek musi przemycić odrobinę mądrości życiowej.
Pod wpływem Marchewy Żelaznywładssona straż miejska w Ankh-Morpok się zmienia nieodwracalnie. Z małej, bezużytecznej formacji dowodzonej przez wiecznie pijanego kapitana, staje się dynamicznie rozwijającą organizacją. Rekruci pchają się drzwiami i oknami. I to jacy! Detrytus, troll tak głupi, że spotyka się z dyskryminacją nawet wśród trolli, Chubby, zaciekły wróg trolli,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2008-07
Osobiście uważam ,,Czarodzicielstwo" za jedną z najsłabszych historii, których akcja rozgrywa się w Świecie Dysku. Założenia fabuły są interesujące - gdzieś w okolicach Ankh-Morpok rodzi się chłopiec, ósmy syn ósmego syna. Geniusz magii, którego moc ograniczają jedynie granice jego wyobraźni. A że nie ma on nawet 10 lat, to takie nie istnieją... Prowadzony przez opętanego nienawiścią ojca, mały geniusz rzuca wyzwanie władzom Niewidzialnego uniwersytetu... i zwycięża z łatwością. Jego moc, w połączeniu z nieumiejętnością odróżniania dobra od zła, zagraża całemu światu. Kto może go powstrzymać? Oczywiście Rincewind z kompanią, niestety, nie dorównującą poziomem ekipie z poprzednich części. Podobnie wygląda sytuacja z całością książki - czyta się ją dosyć lekko, zawiera ona sporo ironicznych komentarzy i mądrości życiowych, ale poprzednim częściom nie dorównuje, brak tego natężenia humoru... Jak dla mnie, jest to spore rozczarowanie.
Osobiście uważam ,,Czarodzicielstwo" za jedną z najsłabszych historii, których akcja rozgrywa się w Świecie Dysku. Założenia fabuły są interesujące - gdzieś w okolicach Ankh-Morpok rodzi się chłopiec, ósmy syn ósmego syna. Geniusz magii, którego moc ograniczają jedynie granice jego wyobraźni. A że nie ma on nawet 10 lat, to takie nie istnieją... Prowadzony przez opętanego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2008-06
Przygody Rincewinda, tchórzliwego maga który nauczył się tylko jednego w życiu zaklęcia, nie należą do moich ulubionych książek rozgrywających się w świecie dysku. Ale nie samym głównym bohaterem powieść żyje, więc postanowiłem dać ,,Ciekawym czasom" szansę. I dobrze, bo przeczytałem ją robiąc przerwy tylko po to, żeby nie udusić się ze śmiechu. Bo o klimacie ,,Ciekawych czasów" decydują przede wszystkim postacie drugoplanowe - próbująca ukraść imperium siedmioosobowa Srebrna Orda (no, trochę mniejsza, bo krzepcy staruszkowie dochowali się ucznia, czyli byłego nauczyciela o swojskim nazwisku Ucz) z Cohenem barbarzyńcą na czele. Pojawia się również znany z początków serii Dwukwiat (aktualnie więziony za szerzenie niebezpiecznych idei przywleczonych z zagranicy) i oczywiście magowie. Ta gromadka nieźle namiesza w przypominającym średniowieczne Chiny królestwie, pogrążonym w konflikcie Hongów, Sungów, Fangów, Tangów i McSweeneyów. Losy rozgrywki wydają się rozstrzygnięte, ale los ma swoje plany...
Serdecznie polecam, bo ,,Ciekawe czasy" to jedna z najlepszych pozycji w serii. Fabuła jest bardzo dynamiczna i pełna zwrotów akcji, ale to nie to jest głównym atutem książki. Najważniejsze jest to, że jest ona niesamowicie wesoła, a dobór bohaterów i miejsca akcji skutkuje tonami absurdu. Jak zwykle również Sir Terry przemycił przez karty powieści sporo złotych myśli z psychologii i filozofii.
Przygody Rincewinda, tchórzliwego maga który nauczył się tylko jednego w życiu zaklęcia, nie należą do moich ulubionych książek rozgrywających się w świecie dysku. Ale nie samym głównym bohaterem powieść żyje, więc postanowiłem dać ,,Ciekawym czasom" szansę. I dobrze, bo przeczytałem ją robiąc przerwy tylko po to, żeby nie udusić się ze śmiechu. Bo o klimacie ,,Ciekawych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2008-10
2014
2014
Po brawurowym przywróceniu porządku w miejskiej poczcie, znudzony Moist von Lipwig bierze się za bank i mennicę. Jak to u Pratchetta, obie instytucje są na skraju upadku: bank prawie nie ma obrotów, a mennica ledwo jest w stanie pokryć koszty swej działalności (aż dziw, że przy zdolnym przecież Patrycjuszu niemal wszystko w Ankh-Morpork jest w takiej ruinie). Jest to pretekst do wielu intryg, zwrotów akcji i interesujących przemyśleń na temat ludzkiej psychiki. Zatem… w zasadzie standard. Pod względem konstrukcji i stylu ta książka w żaden sposób nie wyróżnia się na tle serii, co może być zarówno wadą, jak i zaletą. Z pewnością nie należy do grona tych najbardziej zabawnych (które tworzą np. „Straż” i „Zbrojni”), ale czyta się ją z przyjemnością. Opisy są lekkie i nie brak w nich ciętych komentarzy, a fabuła rozwija się „jak Bóg przykazał”: zawiązanie akcji, pierwsze przeszkody i wreszcie istne pandemonium. I chociaż jego rozwiązanie to istne Deus ex machina, to i tak nie psuje ono odbioru całości. Jako plus zaliczyłbym również świetny wątek poboczny dotyczący studiów nekr… przepraszam, „Komunikacji post mortem” na Niewidzialnym Uniwersytecie. Reasumując: polecam wszystkim fanom Świata Dysku, ale oni pewnie i tak przeczytali to już dawno.
Po brawurowym przywróceniu porządku w miejskiej poczcie, znudzony Moist von Lipwig bierze się za bank i mennicę. Jak to u Pratchetta, obie instytucje są na skraju upadku: bank prawie nie ma obrotów, a mennica ledwo jest w stanie pokryć koszty swej działalności (aż dziw, że przy zdolnym przecież Patrycjuszu niemal wszystko w Ankh-Morpork jest w takiej ruinie). Jest to...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to