-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
-
ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj „Chłopaka, który okradał domy. I dziewczynę, która skradła jego serce“LubimyCzytać2
Biblioteczka
2021-10-16
2021-10-12
Sara Blosh, sukcesorka majątku rodziny Aleksandrowiczów, wydaje przyjęcie dla rodziny i sąsiadów w odziedziczonej posiadłości w Węglanowie.
Każdy z zaproszonych, a także sama gospodyni, pod maską pozornej uprzejmości i płaszczem konwenansów, skrywa swoje prawdziwe myśli i uczucia. Kiedy w gabinecie pałacyku zostaje znalezione ciało jednego z gości, staje się jasne, że jedna z masek pękła, a skrywane dotąd emocje eksplodowały niczym lawa po wybuchu wulkanu. O zbrodnię podejrzani są wszyscy uczestnicy przyjęcia. Lecz morderca jest tylko jeden..
„Sukcesja” to powieść zaskakująca i wyjątkowa. Ten wielowarstwowy thriller psychologiczny z intrygującą zagadką kryminalną, oparty jest na klasycznym schemacie, który przywodzi na myśl kryminały Agathy Christie. Mamy więc tajemnicze morderstwo, którego ktoś dokonał w zamkniętej przestrzeni i wąski krąg podejrzanych. Zabieg ten nie tylko sprawia, że z zaciekawieniem obserwujemy postępujące śledztwo, ale również ciągle podsyca w nas dreszczyk emocji, kiedy wchodząc głębiej w historię, próbujemy wytypować naszego sprawcę. Oczywiście Autorka cały czas wodzi nas za nos i podsuwa mylne tropy, żeby nie było to zbyt łatwe. Cała historia jest nie tylko ciekawa, ale również niezwykle dopracowana, logiczna i spójna.
Akcja książki rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych; dzięki retrospekcjom możemy w pełni obserwować wydarzenia, które stały się niejako zapalnikiem późniejszych zachowań bohaterów, oraz przemiany, jakie w nich zachodziły.
Sami bohaterowie wykreowani są rewelacyjnie. Złożeni, niejednoznaczni, pełni sprzeczności.
Przepełnieni uczuciami, które buzują w nich jak w tyglu, zadawnionymi żalami, tęsknotami, traumami z przeszłości. Ich osobowości, zachowania, wybory, budzą silne, często skrajne emocje.
Lecz oprócz całej galerii tych nietuzinkowych postaci, jest jeszcze jeden bohater, który skrywa się poniekąd w cieniu, a który tak naprawdę dominuje i definiuje wszystko.
Mowa tu oczywiście o miłości, która przybierać może czasem bardzo ciemną barwę i złą, destrukcyjną formę.
Joanna Dulewicz ukazuje nam to z niezwykłą wnikliwością, bierze pod lupę miłość bezwarunkową, ale i ślepą, zaborczą, obezwładniającą, patologiczną. Miłość do pieniędzy, luksusu, a także miłość utraconą, czy narcystyczną, do samego siebie. Uwypukla również w sposób jakże emocjonalny ten atawistyczny, pierwotny głód miłości, który od dziecka nosi w sobie każdy człowiek i który nie zawsze jest zaspokojony. Unaocznia, że miłość może być również niebezpiecznym grzęzawiskiem, z którego nie potrafimy lub nie możemy się wydostać. Może być sukcesją, z którą przyjdzie nam mierzyć się całe życie.
„Rodzina, myślała Valeria, to błogosławieństwo i przekleństwo człowieka. Ta, z której się wywodziła, w pewien sposób ją upośledziła. Pewnie dlatego ta, którą w końcu udało jej się założyć-mimo, że dbała o nią najlepiej jak potrafiła- stała się grzęzawiskiem wzajemnych relacji, ukrytym za fasadą dostatniego życia, grzęzawiskiem, w które każdy z członków coraz bardziej się zapadał.”
„Sukcesja” to mistrzowskie połączenie kryminalnej zagadki z wnikliwym stadium o ciemnych barwach miłości. Intrygujące, niepokojące, zapadające w pamięć. Bardzo polecam.
Sara Blosh, sukcesorka majątku rodziny Aleksandrowiczów, wydaje przyjęcie dla rodziny i sąsiadów w odziedziczonej posiadłości w Węglanowie.
Każdy z zaproszonych, a także sama gospodyni, pod maską pozornej uprzejmości i płaszczem konwenansów, skrywa swoje prawdziwe myśli i uczucia. Kiedy w gabinecie pałacyku zostaje znalezione ciało jednego z gości, staje się jasne, że...
2021-10-07
Nie jest żadną tajemnicą, że lubię twórczość Roberta Małeckiego. Na każdą jego książkę czekam z niecierpliwością i zastanawiam się, jaką tym razem historię chce nam opowiedzieć i czy mnie ona zaskoczy?
„Najsłabsze ogniwo” jak sam Autor przyznaje, to forma podziękowania dla Harlana Cobena, amerykańskiego twórcy kryminałów i thrillerów. To właśnie po lekturze jednej z jego książek, Robert Małecki podjął decyzję o rozpoczęciu własnej pisarskiej kariery.
W najnowszej książce Małeckiego czytelnicy odnajdą ten specyficzny klimat, który znaleźć można w książkach Cobena. Co jednak najistotniejsze- Robert Małecki nie powiela schematów, nie podpiera się gotowcami, ale na luźnej nitce inspiracji tka swoją własną, niebanalną i ciekawą opowieść.
Piotr Warot, pisarz powieści obyczajowych, wraz z żoną i dwójką dzieci wiedzie spokojne i dość uporządkowane życie w domu w podtoruńskiej wsi. Sielankę niespodziewanie burzy zaginięcie jego brata, oraz dziewczyny Aleksa, Aliny. Policja początkowo sądzi, iż para wyjechała na romantyczny urlop, jednak kiedy znika również Kuba, syn sąsiadów Warota, okazuje się że każdy z tego kręgu skrywa swoje własne tajemnice, nawet jego najbliżsi.
Pajęczyna kłamstw robi się coraz gęstsza i coraz mocniej się zaciska, a jej przerwanie prowadzi do nieoczekiwanego finału..
„(…) W każdym łańcuchu kłamstw znajduje się najsłabsze ogniwo…
-I ono w końcu pęknie (…)”
„Najsłabsze ogniwo” to intrygujący, wielowarstwowy thriller, w którym motyw przewodni, kryminalna zagadka, jest równie ważna jak płaszczyzna psychologiczna świetnie wykreowanych bohaterów. Całość jest idealnie wyważona, z dobrze zachowanymi proporcjami, przemyślana i dojrzała, ale napisana przejrzyście i z lekkością.
Fabuła wciąga od samego początku i pomimo tego, że akcja nie mknie jak pendolino, kartki same się przewracają, a my pragniemy poznać odpowiedzi na wszystkie pytania.
Zdecydowanie polecam. Robert Małecki nie przestaje mnie zaskakiwać i każdą swoją kolejną książką udowadnia, że wie jak pisać. Jak dobrze pisać.
Nie jest żadną tajemnicą, że lubię twórczość Roberta Małeckiego. Na każdą jego książkę czekam z niecierpliwością i zastanawiam się, jaką tym razem historię chce nam opowiedzieć i czy mnie ona zaskoczy?
„Najsłabsze ogniwo” jak sam Autor przyznaje, to forma podziękowania dla Harlana Cobena, amerykańskiego twórcy kryminałów i thrillerów. To właśnie po lekturze jednej z jego...
2021-09-16
Czy lubicie książki napisane wspólnie przez dwóch autorów? Ja przyznam szczerze, że nie do końca jestem fanką pisarskich duetów, niejednokrotnie czytając taką książkę miałam wrażenie, że jest chaotyczna lub niespójna.
Tym razem tak nie było, nie odczułam żadnych zgrzytów i czytałam z prawdziwą przyjemnością, bowiem „Studentka” Tess Gerritsen i Gary’ego Bravera to po prostu dobra historia.
Taryn Moore ma 22 lata, studiuje anglistykę na prestiżowym Uniwersytecie Northeastern w Bostonie. Jest błyskotliwa, z pasją oddaje się nauce, planuje studia doktoranckie.
Zafascynowana kobietami ze starożytnych mitów, nieszczęśliwie zakochanymi, zdradzanymi i porzucanymi, utożsamia się z nimi i przegląda w ich tragediach jak w lustrze. Porzucona w dzieciństwie przez ojca, sama będąc w skomplikowanym związku, poszukuje miłości idealnej i gotowa jest dla niej wiele poświęcić. Czy także własne życie?
Kiedy pewnego dnia skacze z balkonu swojego mieszkania na piątym piętrze, nikt z jej otoczenia nie może w to uwierzyć.
Co skłoniło ją do tak desperackiego czynu?
Na to pytanie odpowiedzi będzie szukać dociekliwa detektyw Frankie Loomis, krok po kroku zagłębiając się w przeszłość Taryn i odkrywając mroczną stronę jej natury..
„Studentka” to thriller oparty na dość klasycznym schemacie i poruszający stary jak świat temat uczucia, które okazuje się tragiczne w skutkach. Jednak napisany w taki sposób, że od książki nie można się oderwać. Poprzez zastosowanie dwóch płaszczyzn czasowych poznajemy wydarzenia sprzed i po śmierci Taryn.
Dzięki retrospekcjom, prowadzonym w narracji pierwszoosobowej, lepiej poznajemy główną bohaterkę, odczuwamy całą gamę targających nią emocji, rozgryzamy motywy jej działania. Świetnym zabiegiem było ukazanie wydarzeń z punktu widzenia kilku bohaterów.
Autorzy zgrabnie manewrują zwrotami akcji, podkręcając napięcie i wciągając nas w świat skrywanych tajemnic i mrocznych obsesji.
Zaglądamy w ciemne zakamarki umysłów bohaterów, śledzimy ich wewnętrzne przemiany, przekraczanie moralnych granic, oraz konsekwencje, które muszą ponieść na wskutek dokonanych wyborów.
„Pomyślał o metaforze, która stała w samym centrum powieści Rotha, o uniwersalnej „ludzkiej skazie”- tym brudnym kompleksie moralnych ułomności, który zanieczyszcza wszystko, czego dotknie się dana osoba.”
„Studentka” nie obfituje w krwawe sceny, akcja również gwałtownie nie pędzi, jednak od początku do końca jej lektura wyzwala napięcie i niepokoi. To intrygujące studium obsesji, namiętności, złości i skrajnych emocji, które niszczą jak tornado nie tylko samego bohatera ale i wszystko wokół.
Czy lubicie książki napisane wspólnie przez dwóch autorów? Ja przyznam szczerze, że nie do końca jestem fanką pisarskich duetów, niejednokrotnie czytając taką książkę miałam wrażenie, że jest chaotyczna lub niespójna.
Tym razem tak nie było, nie odczułam żadnych zgrzytów i czytałam z prawdziwą przyjemnością, bowiem „Studentka” Tess Gerritsen i Gary’ego Bravera to po prostu...
2021-09-12
„Niesamowite jak długo jedna błędna diagnoza może rzutować na postrzeganie człowieka. Do tego stopnia, że nawet profesjonalni psychiatrzy nie są w stanie zauważyć stanu faktycznego.”
Zosia to młoda, roztrzepana kobieta, która jak magnes przyciąga kuriozalnego pecha i co rusz ładuje się w sam środek kłopotliwych sytuacji. Na skutek niefortunnego zbiegu okoliczności zamiast wypoczywać w pięciogwiazdkowym hotelu, trafia do szpitala psychiatrycznego. Błędnie zdiagnozowana, zostaje zamknięta na oddziale poważnych zaburzeń psychotycznych. Co zrobi, by przekonać lekarzy i innych pensjonariuszy do tego, iż jest w pełni władz umysłowych? Czy może liczyć na pomoc swojej przyjaciółki Karoliny i Marcina, chłopaka w którym skrycie się podkochuje?
„Miłość na wariackich papierach” to lekka powieść komediowa, w której zdarzenia następują po sobie z zawrotną prędkością, a nieoczekiwane zwroty akcji mnożą się jak grzyby po deszczu.
Sama fabuła jest dość oryginalna, bowiem temat szpitala psychiatrycznego i jego pacjentów to temat przedstawiany zazwyczaj w poważnej prozie, ewentualnie w kryminałach czy thrillerach. Tutaj jest on potraktowany z dużym przymrużeniem oka, momentami mocno przerysowany, co nie każdemu czytelnikowi może przypaść do gustu.
Niemniej jednak autorce dzięki niezwykle lekkiemu stylowi i ciekawej charakterystyce postaci udało się zgrabnie poprowadzić ten motyw.
To właśnie ten szpitalny wątek powieści uważam za jej najciekawszą część. Zdecydowanie słabiej w moim odczuciu wypada wątek relacji pomiędzy główną bohaterką a kolegą z pracy.
Ich wspólne przygody są mocno odrealnione i jest i ich po prostu za dużo jak na jedną historię. Poza tym Zośka po trafieniu strzałą Amora momentami nie jest już zabawna, tylko po prostu, najdelikatniej mówiąc irytująca : „Głupi to ma szczęście, myślałam w drodze na lotnisko, dziękując niebiosom, że urodziłam się głupia.”
Warto wspomnieć jeszcze o jednym, autorka w sposób nienachalny porusza drażliwy temat błędnego oceniania innych i tego, jak łatwo można komuś przypiąć łatkę, która będzie rzutować na całe jego dalsze życie. Jak szybko i bezpodstawnie można przyjąć zafałszowany obraz kogoś, a tym samym wyrządzić mu wielką krzywdę.
Dlatego pomimo tego, że wątek romansowy nie zachwycił mnie w tej powieści i ta część historii jak dla mnie była nużąca, to daję plus za ten przekaz oraz niebanalny temat i humorystyczny wątek perypetii szpitalnych.
Książka jako komedia spełniła swoje zadanie, dostarczając mi na jedno popołudnie rozrywki w lekkiej, niewymagającej formie.
„Niesamowite jak długo jedna błędna diagnoza może rzutować na postrzeganie człowieka. Do tego stopnia, że nawet profesjonalni psychiatrzy nie są w stanie zauważyć stanu faktycznego.”
Zosia to młoda, roztrzepana kobieta, która jak magnes przyciąga kuriozalnego pecha i co rusz ładuje się w sam środek kłopotliwych sytuacji. Na skutek niefortunnego zbiegu okoliczności zamiast...
2021-09-10
Addie Knight ma 10 lat. Mieszka w Londynie ze swoim ojcem i 17-letnią siostrą Jessicą. Z matką, osadzoną w więzieniu rozmawia przez telefon raz w roku, w dzień swoich urodzin. Obchodzi je 7 lipca.
A data ta jest szczególna. To właśnie tego dnia, każdego roku, znika bez śladu w angielskiej metropolii jedna młoda kobieta. Tego również dnia, 2005 roku miastem wstrząsa seria ataków terrorystycznych.
I kończy się dzieciństwo Addie, kiedy jej tata wraca nocą do domu w zakrwawionym ubraniu, a razem z siostrą znajdują ukryty w jego sypialni pewien przedmiot..
Mijają kolejne lata, a Addison staje się coraz bardziej zdeterminowana, by odkryć tajemnice, które jak pajęcza sieć pokryły jej rodzinę..
„Lipcowe dziewczyny” to oparty na dość klasycznym schemacie thriller, ale z intrygującą osią fabularną i bogatym tłem psychologicznym bohaterów. Akcja rozkręca się w nim dość mozolnie, co przynajmniej na początku może być lekko nużące, jednak z czasem nabiera tempa, a cała historia robi się coraz bardziej wciągająca. Przeskoki czasowe i wplecione pomiędzy opowieść krótkie rozdziały ukazujące emocje i motywy działania mordercy, to dla mnie dodatkowy plus.
Ciekawym i nieoczywistym zabiegiem zastosowanym przez autorkę jest wprowadzenie pierwszoosobowej narracji z punktu widzenia dziecka. Obserwujemy w jaki sposób Addison odbiera następujące po sobie na przestrzeni lat wydarzenia, jak szybko zmuszona jest porzucić swoje dzieciństwo i jak gorzki smak ma jej dorastanie w dysfunkcyjnej rodzinie, w cieniu niekończącej się spirali strachu, kłamstw i niewyjaśnionych zbrodni.
Jeśli szukacie mocnych scen, krwawych opisów, czy też klimatu od którego włosy stają dęba na głowie, to w tej książce tego nie znajdziecie. Tutaj napięcie wyczuwalne jest od samego początku, jest to jednak delikatne, podskórne mrowienie, w oczekiwaniu na to, jakie będzie zakończenie tej historii. Czy jest zaskakujące?
Zdecydowanie, a o to przecież w thrillerze chodzi :) Dlatego też śmiało mogę tę książkę polecić, będzie niewymagającą, ale ciekawą rozrywką na długie jesienne popołudnie.
Addie Knight ma 10 lat. Mieszka w Londynie ze swoim ojcem i 17-letnią siostrą Jessicą. Z matką, osadzoną w więzieniu rozmawia przez telefon raz w roku, w dzień swoich urodzin. Obchodzi je 7 lipca.
A data ta jest szczególna. To właśnie tego dnia, każdego roku, znika bez śladu w angielskiej metropolii jedna młoda kobieta. Tego również dnia, 2005 roku miastem wstrząsa seria...
2021-09-02
Recenzji tej książki pojawiło się już wiele. O tej książce było głośno. I niech tak będzie dalej!
„Nie chcesz wiedzieć” Bartosza Szczygielskiego to bowiem powieść, której lektura smakuje wybornie, jest pod każdym względem dopracowana i świetnie doprawiona.
„Nie obawiaj się przyszłości. Losu i tak nie da się oszukać. Przyszłość jest z góry ustalona, to przeszłość jest tym, co uderza z zaskoczenia.”
Agata Nowak mieszka w niewielkim domu na uboczu. Z wyboru samotna, ceni spokój i życie z dala od zgiełku miasta. Jej codzienność jest prosta i przewidywalna. Jednak sama Agata nie jest taką zwyczajną kobietą. Jako Madame Agat zawodowo zajmuje się dywinacją, a do jej domu trafiają ludzie, którzy chcą poznać odpowiedź na pytanie co przyniesie im przyszłość. Lecz pewnego dnia zjawia się tajemniczy mężczyzna, którego wizyta zburzy dotychczasowy ład i porządek w życiu Agaty, a ona sama zamiast w przyszłości, będzie coraz bardziej zanurzać się w przeszłość..
O samej fabule mogę napisać tylko tyle, bowiem to co najciekawsze trzeba stopniowo odkrywać samemu. A wierzcie mi, jest co odkrywać.
Zaczynamy od lekkiej, niezbyt treściwej przystawki, żeby tylko pobudzić kubki smakowe, przechodzimy do wyrazistego i sycącego dania głównego, by na końcu otrzymać zupełnie zaskakujący i wybuchowy deser. Którego smak dodam jeszcze, na długo pozostanie nam w pamięci..
Sam pomysł na fabułę jest nietuzinkowy. Temat dywinacji, kartomancji, zaglądania w przyszłość to niezbyt oczywisty wybór w konwencji kryminału czy thrillera, tak samo jak postać wróżki jako jego głównej bohaterki.
Jednak Autorowi udało się to zgrabnie połączyć i przedstawić w sposób pomysłowy i ciekawy.
Na pierwszy plan wśród postaci wysuwają się tutaj zdecydowanie kobiety. I nie są to bynajmniej wiotkie, nieogarnięte, niezdecydowane mimozy, lecz kobiety z krwi i kości, charakterne i wyraziste.
Akcja nie mknie do przodu z prędkością światła, a mimo to cały czas zaskakuje, intryguje, napięcie dawkowane jest w idealnie odmierzonych proporcjach i rośnie wraz z ilością przeczytanych stron.
Te wszystkie elementy składają się na całość wciągającą i ciekawą. Jednak jest jeszcze jeden, szczególny element, który totalnie zdumiewa i czyni całość oryginalną i nieszablonową. Jest to konstrukcja książki i sposób przedstawienia przez Autora zakończenia. Pomysłowo, świeżo, inteligentnie. To trzeba koniecznie przeczytać!
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, iż Bartosz Szczygielski z każdą kolejną książką podnosi wyżej poprzeczkę, za każdym razem przeskakując ją bez problemu.
Ja zasiadam więc na trybunach i szczerze kibicuję, nie mając wątpliwości, że Autor jeszcze niejeden raz nas zaskoczy.
Recenzji tej książki pojawiło się już wiele. O tej książce było głośno. I niech tak będzie dalej!
„Nie chcesz wiedzieć” Bartosza Szczygielskiego to bowiem powieść, której lektura smakuje wybornie, jest pod każdym względem dopracowana i świetnie doprawiona.
„Nie obawiaj się przyszłości. Losu i tak nie da się oszukać. Przyszłość jest z góry ustalona, to przeszłość jest...
2021-08-26
„No bo jak to możliwe, że żyli sobie spokojnie, bez większych awantur i różnic zdań, że byli ze sobą szczęśliwi i zakochani w sobie tak jak na początku związku? Ludzie mogli uwierzyć w największą okropność, najtragiczniejszy dramat czy choćby jakiś przejaw patologii. Nie potrafili jednak dać wiary temu, że ktoś może żyć.. zwyczajnie”.
Dominika uważa swoje życie za idealne. Ma wszystko, o czym marzyła. Jest piękna, młoda i wykształcona, ma duży dom, pozycję i pieniądze. Przy swoim boku zaradnego, przystojnego męża i rezolutną córeczkę. W każdej chwili może też liczyć na swoją przyjaciółkę Eleonorę, z którą łączy ją więź od czasów dzieciństwa.
Taki obraz jej samej i jej bliskich oglądają wszyscy dookoła. Jednak po drugiej stronie lustra, odbicie niczym w gabinecie krzywych zwierciadeł jest zniekształcone i złudne. Każde z małżonków skrywa swoje tajemnice i przybiera maski, a gra pozorów jaką ze sobą toczą przybiera niebezpieczny obrót..
„Ta, która odeszła” to dość lekki, ale wciągający thriller psychologiczny. Chociaż początkowo historia wydawać się może na opartą na dość powszechnym schemacie- nic bardziej mylnego. Fabuła jest interesująca, napięcie stopniowane w odpowiednim natężeniu, a klimat z każdym przeczytanym rozdziałem staje się coraz bardziej duszny. Autorka gra z czytelnikiem w kotka i myszkę, podrzuca mylne tropy i dokłada kilka plot twistów. Zgrabnie wodzi za nos, żonglując narracją i pojawiającymi się w trakcie lektury retrospekcjami.
Bohaterowie uwikłani w gęstą pajęczynę kłamstw, mistyfikacji i tajemnic są naszkicowani wiarygodnie i interesująco.
Koniecznie muszę tutaj wspomnieć o postaci Eleonory, która wywarła mnie największe wrażenie. Lora to kobieta, która od dziecka w marzeniach żyje innym życiem, by uciec od biedy i beznadziei swojej codzienności. Kobieta, którą niejako ukształtowała twarda rzeczywistość i dla której moralność to pojęcie względne i płynne. Dwoistość jej natury została przedstawiona przez Autorkę niezwykle barwnie i sugestywnie. Jej zachowanie wzbudza tak wiele skrajnych emocji, że nie da się wobec tej bohaterki przejść obojętnie.
Podsumowując- książkę czyta się szybko i z zainteresowaniem. Cała historia jest wciągająca, dobrze poprowadzona i spójna, a wątki zgrabnie pozamykane. I jak na rasowy thriller przystało- zakończenie jest zaskakujące. To historia, która zaabsorbuje Was na kilka godzin, oderwie od rzeczywistości i dostarczy dobrej rozrywki.
„No bo jak to możliwe, że żyli sobie spokojnie, bez większych awantur i różnic zdań, że byli ze sobą szczęśliwi i zakochani w sobie tak jak na początku związku? Ludzie mogli uwierzyć w największą okropność, najtragiczniejszy dramat czy choćby jakiś przejaw patologii. Nie potrafili jednak dać wiary temu, że ktoś może żyć.. zwyczajnie”.
Dominika uważa swoje życie za idealne....
2021-08-22
Zuzanna Krupa, młoda kobieta w bliźniaczej ciąży, dźwiga ciężki bagaż doświadczeń. Zmanipulowana i oszukana przez byłego partnera, z ogromnym zadłużeniem, na którego spłatę nie ma środków, nie widzi wyjścia ze swojej nieciekawej sytuacji. Niespodziewanie los się do niej uśmiecha, na jej drodze pojawia się Marek, który zapewnia jej opiekę i bezpieczeństwo. Razemprzeprowadzają się do Toporzyc, do domu, który Marek odziedziczył po ojcu. Kiedy mężczyzna musi wyjechać na dłużej, Zuzanna zostaje sama. W domu, który zdaje się żyć własnym życiem, oraz wsi, której mieszkańcy pilnie strzegą swoich tajemnic..
„Czuję gwałtowny przypływ adrenaliny. Lodowaty dreszcz spływa mi po kręgosłupie, bo wiem, i teraz już jestem tego absolutnie pewna, że za oknem ktoś stoi. Widzę to przez zamknięte powieki, widzę blask pochodni. Dzieli nas nie więcej niż dziesięć centymetrów i cienki kawałek szkła. Jestem przerażona i boję się poruszyć choćby o centymetr”.
Już sam prolog zapowiada, że będzie to mroczna i pełna napięcia książka. Czy taka była na pewno?
Zacznę od tego, że bardzo lubię historie osadzone w małych, hermetycznych społecznościach, które skrywają mroczne sekrety. I taką właśnie doskonale udało się sportretować Autorowi. Toporzyce to wieś, gdzie niechętnie wita się przybyszów, patologia widoczna jest na każdym kroku, a mieszkańcy ukrywają znacznie więcej niż tylko swoje twarze za firankami w oknach domów.
Od początku, kiedy tylko Zuza zjawia się w Toporzycach, możemy odczuć lekki niepokój i napięcie przed tym, co nieuchronnie nadchodzi.
Sama akcja toczy się jednak bardzo powoli, kolejne rozdziały mijają na przydługich opisach i zupełnie nic nie wnoszących scenach erotycznych. Może poza tym, iż ukazują główną bohaterkę jako kobietę, która tylko w jeden, trywialny sposób potrafi okazać uczucie swojemu partnerowi.
Postać Zuzanny może wywoływać sprzeczne emocje, niektórym czytelnikom będzie z pewnością jej żal, we mnie jednak budziła głównie irytację swoją naiwnością, rozchwianiem i bezmyślnością.
I chociaż szanuję Autora za nieszablonowy zabieg poprowadzenia książki w pierwszoosobowej, kobiecej narracji, eksperyment ten nie do końca uważam za udany.
Sam pomysł na fabułę jest szczególny, o czym więcej możemy przeczytać w Posłowiu. Przyznam, że przeczytałam je ze ściśniętym gardłem, ale mając tę wiedzę, odczuwam pewien niedosyt, mam wrażenie że temat został potraktowany trochę po macoszemu.
Podsumowując- „Matnia” to zdecydowanie książka inna od dotychczasowych książek Autora, a zwłaszcza od trylogii z Igorem Brudnym i trzeba to mieć na uwadze sięgając po nią. Nie jest bynajmniej przerażającym thrillerem z elementami grozy jak była zapowiadana, bardziej odbieram ją jak powieść obyczajową z elementami thrillera, podczas lektury której kilka razy możemy poczuć dreszczyk niepokoju przebiegający po plecach. Mnie zabrakło w niej przede wszystkim napięcia i elementu zaskoczenia.
I chociaż jestem fanką wcześniejszych książek Autora, jego stylu i lekkiego pióra, to ta odsłona do mnie niestety nie przemawia.
Jak zawsze jednak polecam przeczytać i wyrobić sobie swoją własną opinię :)
Zuzanna Krupa, młoda kobieta w bliźniaczej ciąży, dźwiga ciężki bagaż doświadczeń. Zmanipulowana i oszukana przez byłego partnera, z ogromnym zadłużeniem, na którego spłatę nie ma środków, nie widzi wyjścia ze swojej nieciekawej sytuacji. Niespodziewanie los się do niej uśmiecha, na jej drodze pojawia się Marek, który zapewnia jej opiekę i bezpieczeństwo....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-18
Czy istnieje zbrodnia doskonała? Czy można mówić o zabójstwie, kiedy nie ma ciała?
Diana Brzezińska, pisarka i prawniczka, oraz Andrzej Gawliński, kryminalistyk i autor książek o polskich mordercach połączyli swe siły, by wspólnie opowiedzieć na te pytania, na które tak trudno jest każdemu z nas jednoznacznie odpowiedzieć.
Zapoznali się z niezliczoną ilością akt sądowych i zeznań świadków w pięciu najgłośniejszych sprawach o morderstwo, które do dzisiaj elektryzują cały kraj.
W sprawach, w których nie odnaleziono ciał ofiar, a mimo to zapadł wyrok. Rozmawiali z ekspertami- śledczymi, kryminalistykami, specjalistami medycyny sądowej. W jednym przypadku również ze skazanym za zbrodnię.
Relacjonując nam każdą z tych spraw odkrywali kawałek po kawałku fakty, przedstawiali pracę zespołów dochodzeniowych, na końcu rzetelnie je analizując. W sposób bardzo przystępny wyjaśnili co to jest proces poszlakowy, jak przebiega, oraz czym różni się od tego opartego na dowodach. Opisali jak wygląda dochodzenie, kiedy brak ciała ofiary. Poruszony został również niezmiernie ważny aspekt zaginięć.
„Z danych statystycznych udostępnionych przez Komendę Główną Policji wynika, że liczba zgłoszonych zaginięć w ostatnich latach w Polsce oscyluje wokół 18-20 tysięcy przypadków rocznie. (…) Część osób nigdy nie zostaje odnaleziona.”
Ile z tych osób to ofiary zabójstw, których ciał nigdy nie odnaleziono?
Książkę czyta się z wypiekami na twarzy, niczym najlepszą powieść kryminalną, jednak sprawy w niej opisane to nie fikcja. Zło przybiera tutaj bardzo ludzką twarz, często osób najbliższych ofiarom. Nie ma ciała, nie ma zbrodni? Na szczęście to tylko slogan.
Czy istnieje zbrodnia doskonała? Czy można mówić o zabójstwie, kiedy nie ma ciała?
Diana Brzezińska, pisarka i prawniczka, oraz Andrzej Gawliński, kryminalistyk i autor książek o polskich mordercach połączyli swe siły, by wspólnie opowiedzieć na te pytania, na które tak trudno jest każdemu z nas jednoznacznie odpowiedzieć.
Zapoznali się z niezliczoną ilością akt sądowych...
2021-08-15
Lata 90-te to szczególny okres w historii Polski. To wtedy następowały właśnie wielkie przemiany polityczne i transformacje ustrojowo-gospodarcze. Swoje pierwsze kroki stawiał kapitalizm, rozrastały się biznesy i prywatne inicjatywy. Ale nie tylko. Kiedy po latach siermiężnej szarości PRL-u i zachłannego zachłystywania się mirażem barw zza zachodniej granicy można było wreszcie zbudować taki kolorowy świat i w Polsce, kto tylko mógł korzystał z tej okazji, a popkultura rozkwitała bujniej niż bez w maju.
Ten właśnie świat przedstawia w swojej książce Wojciech Przylipiak, a także jego rozmówcy, dla których tamte lata były codziennością. Przywołują wspomnienia, które dla pokolenia wychowanego/dorastającego w tamtych czasach będą sentymentalną podróżą, a dla młodszego ciekawym i wartościowym obrazem lat minionych. Ja należę do tego pierwszego i przyznam, że nie mogłam się oderwać od tej książki, a podczas czytania przychodziły moje własne wspomnienia..
Wypożyczalnie kaset video, do których wchodziło się jak do zaczarowanej krainy, pierwszy kasetowy magnetofon, budki z zapiekankami, dwójkowy Clipol codziennie po szkole, smak pierwszego hamburgera, Popcorn czytany niezliczoną ilość razy..
Potem pierwsze koncerty, Ira, Hey, ale i musical Metro, walkman i skórzana kurtka pachnąca Exclamation, „Brum” i pierwszy telefon komórkowy Nokia, ciężki jak cegła, z antenką..
„Sex, disco i kasety video. Polska lat 90.” to szalenie ciekawy, realistyczny opis świata już minionego, ale zdecydowanie wartego zapamiętania.
Wzbogacony o kolekcję świetnych zdjęć, obrazujących różne aspekty życia w tamtych latach. Dodatkowo na początku każdego rozdziału autor zamieścił spis piosenek i filmów z tamtego okresu, które warto sobie przypomnieć lub poznać, by pełniej zanurzyć się w tym klimacie.
Gorąco zachęcam do tej pełnej smaczków lektury. Ja będę wracać do niej jeszcze wielokrotnie.
Lata 90-te to szczególny okres w historii Polski. To wtedy następowały właśnie wielkie przemiany polityczne i transformacje ustrojowo-gospodarcze. Swoje pierwsze kroki stawiał kapitalizm, rozrastały się biznesy i prywatne inicjatywy. Ale nie tylko. Kiedy po latach siermiężnej szarości PRL-u i zachłannego zachłystywania się mirażem barw zza zachodniej granicy można było...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-10
Czy znacie grecki mit o oczach na pawich piórach? Według niego Zeus zamienił swoją kochankę, nimfę Io w jałówkę, by ukryć ją przed swoją zazdrosną żoną, Herą. Bogini rozkazała jej pilnować Argusowi, olbrzymowi o stu wiecznie czuwających oczach. Zeus natomiast polecił ją wykraść Hermesowi. Ten znając słabość Argusa do muzyki, uśpił go grą na flecie, po czym odciął mu głowę, a Hera przeniosła oczy olbrzyma na ogon pawia.
W „Wizjerze” ogon pawia jest symbolem firmy Argus, giganta w dziedzinie zbierania i przetwarzania danych, wykorzystującego do tego najnowsze zdobycze technologii.
O pracy w niej marzy samotna matka, bankowa analityczka, Laura Kirsch. Kiedy to marzenie udaje jej się nieoczekiwanie spełnić, zostaje przydzielona do analizowania danych w nowym projekcie Argusa; aplikacji randkowej, która szybko robi furorę wśród użytkowników. Jednak na światło dzienne zaczynają wychodzić niepokojące fakty, pojawiają się dziwne zbiegi okoliczności, a Laura zdaje sobie sprawę, że nic nie jest takie, jakim się wydaje..
„Wizjer” to thriller poruszający bardzo aktualny temat, jakim jest zagrożenie płynące z cyberprzestrzeni. Pokazuje jak bezwiednie tracimy w niej anonimowość, jaką ogromną siłą może być wiedza pozyskana z danych, które przekazujemy w internecie dobrowolnie. I jak niebezpieczną może stać się bronią, w rękach kogoś pozbawionego skrupułów..
Fabuła powieści jest wciągająca i ciekawie skonstruowana, a tempo dobrze poprowadzone. Powieść napisana jest w narracji trzecioosobowej, poznajemy więc całą historię z punktu widzenia Laury, oraz osób z nią związanych. Przenosimy się w czasie przy pomocy kilku retrospekcji zgrabnie wplecionych w całość.
Bohaterowie są interesująco naszkicowani i od początku kibicujemy im w rozwiązaniu zagadki, której strzegą Argusowe oczy na pawich piórach. To zdecydowanie atuty tej powieści. Jednak muszę wspomnieć również o pewnym minusie, który niestety rzutuje na mój odbiór całości. Jest nim ilość zaskakujących zbiegów okoliczności i mnogość akcji, bardziej w rodzaju powieści sensacyjnej. Zabrakło mi tego napięcia, klimatu, który wywołuje szybsze bicie serca i gęsią skórkę, a tego przede wszystkim oczekuję od thrillera. „Wizjer” zostawił za sobą otwartą furtkę, więc z ciekawości sięgnę po kontynuację, licząc że dostarczy mi mocniejszych wrażeń.
Książkę polecam na jedno leniwe popołudnie, dostarczy może nie silnych emocji, ale z pewnością ciekawej rozrywki.
Czy znacie grecki mit o oczach na pawich piórach? Według niego Zeus zamienił swoją kochankę, nimfę Io w jałówkę, by ukryć ją przed swoją zazdrosną żoną, Herą. Bogini rozkazała jej pilnować Argusowi, olbrzymowi o stu wiecznie czuwających oczach. Zeus natomiast polecił ją wykraść Hermesowi. Ten znając słabość Argusa do muzyki, uśpił go grą na flecie, po czym odciął mu głowę,...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-06
Anna Kańtoch znana jest sporej rzeszy czytelników jako autorka powieści i opowiadań z gatunku fantastyki. Jest również autorką znakomitych kryminałów, za rewelacyjną „Wiosnę zaginionych”, pierwszą część kryminalnej trylogii, zdobyła w tym roku Nagrodę Wielkiego Kalibru.
Główna bohaterka cyklu, emerytowana policjantka Krystyna Lesińska powraca w „Lecie utraconych” i to w jakim stylu!
Autorka zastosowała w tej części zabieg chronologii odwróconej i dzięki temu możemy lepiej poznać Krystynę; zaznajomić się z przeszłością, która ją ukształtowała, zrozumieć przyczyny jej zachowań i to, co pozwala jej przetrwać. Niewątpliwie paliwem , dzięki któremu funkcjonuje i które napędza ją do działania pomimo osobistych traum, jest dla niej praca.
Im bardziej skomplikowana i trudna jest sprawa do rozwiązania, tym mocniej się w nią angażuje, pozwalając by przenikała do jej krwioobiegu, niezbędna jak tlen.
Z taką właśnie sprawą przyszło jej się zmierzyć w roku 1999.
Rodzina Aleksandrowiczów spędza wakacje w Pogańskim Młynie, starej leśniczówce położonej na uboczu. Długie, słoneczne dni pełne beztroskiego wypoczynku, wyprawy do lasu, wspólnie spędzane letnie wieczory.. Jednak ta idylla zostaje pewnego dnia niespodziewanie przerwana, a sielski obrazek pokryty spływającymi strugami krwi.
Czterech członków rodziny zostaje brutalnie zamordowanych, ocalał jedynie Kuba, najstarszy syn Aleksandrowiczów. Kiedy Krystyna Lesińska zostaje przydzielona do rozwiązania sprawy, szybko odkrywa że arkadyjski obrazek tej rodziny to zgrabnie namalowana podróbka, pod warstwami której kryją się w ciemności zło i pochłaniający mrok, a ocalały Kuba już kiedyś przeżył ogromną tragedię…
Mogę napisać tylko jedno- co to była za historia! Intrygująca, zaskakująca, z mocnym tłem obyczajowym, jednocześnie niepokojąca, pełna mroku ukrytego w pełnym słońcu i.. smutku. Anna Kańtoch pisze prosto, bez zbędnych ozdobników czy upiększeń. Przedstawia tragizm w tej historii w sposób oszczędny, nieco nawet surowy, przez co jest on intensywniej odczuwalny. Tworzy niesamowity klimat, bardzo realistyczny, a to uderza prosto w serce, budzi emocje i nie daje im zasnąć.
„Nie ma nic smutniejszego niż zmarnowane ludzkie życie. Płynący z okna nieziemski głos wciąż śpiewał. Może o czymś banalnym jak utracona miłość, a może o tym że istnieją rzeczy zbyt straszne, by w nie uwierzyć; o możliwościach wypełzających na światło dzienne z ciemnych miejsc, w których próbujemy je trzymać. Bo czasem ze wszystkich rozwiązań zagadki, prawdziwa jest ta, która najbardziej nas przeraża.”
Pozostaję pod wrażeniem i z wielką niecierpliwością czekam na finałowy tom, który zamknie tę trylogię. Bardzo polecam.
Anna Kańtoch znana jest sporej rzeszy czytelników jako autorka powieści i opowiadań z gatunku fantastyki. Jest również autorką znakomitych kryminałów, za rewelacyjną „Wiosnę zaginionych”, pierwszą część kryminalnej trylogii, zdobyła w tym roku Nagrodę Wielkiego Kalibru.
Główna bohaterka cyklu, emerytowana policjantka Krystyna Lesińska powraca w „Lecie utraconych” i to w...
2021-07-31
Kiedy Rowan Caine trafia w gazecie na ogłoszenie Ellincourtów poszukujących niani, wysyła swoje zgłoszenie bez wahania. Jako doświadczona opiekunka dziecięca wie, że poradzi sobie z wyzwaniem, jakim jest opieka nad czwórką dzieci, a oferowane warunki i wynagrodzenie są bardzo zachęcające. Z radością przyjmuje zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną i wyrusza na swoje pierwsze spotkanie z rodziną Ellincourtów.
„(…) uśmiechnęłam się i na chwilę zacisnęłam ramiona wokół dziewczynki, odwzajemniając uścisk. Kiedy to zrobiłam, wydała cichy dźwięk, jakby chlipnięcie.
-Maddie? Coś się stało?
-Nie wracaj tutaj- wyszeptała, nadal nie patrząc mi w oczy - To nie jest bezpieczne”.
Rowan jak przystało na rozsądną, młodą kobietę nie bierze sobie słów przyszłej podopiecznej do serca i przyjmuje posadę, przeprowadzając się do Heatherbrae House w malowniczym zakątku Szkocji. Na miejscu okazuje się, że piękny wiktoriański dom kryje w sobie wiele mrocznych sekretów, cztery poprzednie nianie szybko odchodziły z posady, a miejscowi z uporem twierdzą, że posiadłość jest nawiedzona…
„Pod kluczem” to rewelacyjny, nieszablonowy, pełen suspensu thriller, który wciąga już od pierwszych stron. Prawdziwa gratka dla miłośników tego gatunku. Akcja rozkręca się niespiesznie, a napięcie budowane jest po mistrzowsku, stopniowo i z odpowiednim natężeniem. Mroczny, gęsty i pełen grozy wiktoriański klimat sprawia, że wpadamy w tę historię niczym w mgłę aż po same uszy. Błądzimy po omacku w pajęczynie strachu i tajemnic razem z Rowan.
Dom Ellincourtów, który obok rodziny jest pełnoprawnym bohaterem opowieści, jest tajemniczy i zatrważający, budzi strach i niepokój. Każde skrzypienie podłogi, szmer, przeciąg w otwartym oknie czy cień przemykający za szybą budzi nasze szybsze bicie serca i przyprawia o gęsią skórkę.
Bohaterowie są ciekawie naszkicowani, niejednoznaczni, pełni sekretów i niedomówień. Ciekawym zabiegiem było przedstawienie całej historii w formie listów pisanych przez Rowan, przez co jeszcze bardziej zbliżamy się do głównej bohaterki i silniej odczuwamy jej emocje.
Sam pomysł na fabułę świetny, nieoczywisty, a zakończenie zaskakujące i nieoczekiwane.
Jest to jeden z najlepszych thrillerów, jakie udało mi się ostatnio przeczytać. Bardzo polecam „Pod kluczem”, a czytać zachęcam po zmierzchu 😉
Kiedy Rowan Caine trafia w gazecie na ogłoszenie Ellincourtów poszukujących niani, wysyła swoje zgłoszenie bez wahania. Jako doświadczona opiekunka dziecięca wie, że poradzi sobie z wyzwaniem, jakim jest opieka nad czwórką dzieci, a oferowane warunki i wynagrodzenie są bardzo zachęcające. Z radością przyjmuje zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną i wyrusza na swoje pierwsze...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-07-27
Nie ukrywam, że z twórczością Remigiusza Mroza jakoś nie było mi do tej pory po drodze. Serię z Chyłką skończyłam na 3 tomie, a z Forstem rozstałam się już w połowie pierwszego. Jednak po intrygujących zapowiedziach jego najnowszej powieści zdecydowałam się po nią sięgnąć . Czy było warto?
Główna bohaterka „Wybaczam ci” -Ina Kobryn prowadzi ustabilizowane życie, ma dom, pracę, którą lubi i męża Rafała, z którym jest szczęśliwa. Jedna przeczytana wiadomość wszystko zmienia, a zbudowane szczęście okazuje się być kolosem na glinianych nogach.
Kiedy Ina dostrzega na laptopie symbol nieotwartej wiadomości do męża, nie potrafi oprzeć się pokusie i otwiera ją. W środku znajduje słowa „Wybaczam ci”, pochodzące od tajemniczej Moniki Marczewskiej. Mąż zaprzecza znajomości z autorką wiadomości, a sytuacja robi się poważna kiedy okazuje się, że Marczewska nie żyje. Rafał znika, a Ina postanawia za wszelką cenę dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. Nie przypuszcza jednak, że cena będzie bardzo wysoka..
„Wybaczam ci” to thriller, którego akcja pędzi jak wagonik w rollercoasterze. Fabuła jest przemyślana i ciekawa , od początku wciąga, autor zgrabnie podrzuca mylne tropy, a nasza ciekawość jest umiejętnie podsycana. Tajemnica goni tajemnicę, ale w pewnym momencie mnogość pytań i wątków może lekko przytłaczać. Jestem zwolenniczką stopniowego budowania napięcia w thrillerach, lubię kiedy klimat powoli się zagęszcza, otula niczym dym. Tutaj trochę mi tego zabrakło, tempo wydarzeń jest tak dynamiczne, że puls utrzymuje się prawie cały czas na jednym poziomie.
Bohaterowie są wiarygodnie naszkicowani, każdy z nich ma wady i zalety, dzięki czemu nie są jednowymiarowi. Skrywają tajemnice, walczą z emocjami, mierzą się przeszłością.
Gorzej rzecz ma się z dialogami. Lubię w książkach nieoczywisty humor językowy i słowne przepychanki. Tutaj jednak pomimo zrozumialej zażyłości między bohaterami nie wypadały one zbyt naturalnie. „Śmierdziele” i „gówniaki” w moim odczuciu odniosły odwrotny skutek do zamierzonego.
„Zakończenie to najlepsza część każdej historii”, Michael Grant.
W tym przypadku zdecydowanie. Finał historii jest pomysłowy i zaskakujący, co pozwoliło mi na odłożenie książki z poczuciem, że dobrze spędziłam z nią czas. Nie zostanę po niej nową fanką twórczości autora, ale śmiało mogę ją polecić jako przyjemną rozrywkę na wakacyjny wieczór.
Nie ukrywam, że z twórczością Remigiusza Mroza jakoś nie było mi do tej pory po drodze. Serię z Chyłką skończyłam na 3 tomie, a z Forstem rozstałam się już w połowie pierwszego. Jednak po intrygujących zapowiedziach jego najnowszej powieści zdecydowałam się po nią sięgnąć . Czy było warto?
Główna bohaterka „Wybaczam ci” -Ina Kobryn prowadzi ustabilizowane życie, ma dom,...
2021-07-25
„Odkrywanie tajemnic potrafi być o wiele bardziej niebezpieczne niż stanie na ich straży.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, więc ci najbardziej dociekliwi prędzej czy później orientują się, że igrają z samym diabłem.”
Ciekawość to również ludzkie naturalne, pierwotne pragnienie poszukiwania, odkrywania tego, co nieznane. Zatem czy można walczyć z naturą?
Michał i Nadia Nowakowie mieszkają z dwójką dzieci, nastoletnim Wiktorem i czteroletnią Anastazją w starym domu na uboczu miasteczka. Z pozoru zwyczajna rodzina, funkcjonująca w normalny sposób.
Jeden dom- czworo mieszkańców, z których każdy poza małą dziewczynką gra w niebezpieczną grę pozorów i skrywa mroczne tajemnice. Kiedy zamieszkuje z nimi zatrudniona w roli opiekunki Aneta, zrobią wiele aby ich sekrety nigdy nie ujrzały światła dziennego. Tylko jak daleko są w stanie się posunąć aby je ochronić?
„Ludzie niczyi” to intrygujący thriller psychologiczny, toczący się w niespiesznym tempie, ale z interesującą fabułą, nieoczekiwanymi zwrotami akcji i dużą dawką emocji.
Napięcie jest w nim stopniowane w perfekcyjnie odmierzonych dawkach, od małych kroków po końcowy szaleńczy bieg. Sylwia Bies utkała finezyjną i misterną pajęczynę z sekretów i tajemnic, w którą zaplątani są bohaterowie, a im bardziej próbują się z niej wyswobodzić, tym mocniej ona ich oplata.
Następujące po sobie wydarzenia poznajemy ukazane naprzemiennie z perspektywy bohaterów, jest to zabieg ciekawy i dodający smaku całości.
Sami bohaterowie są interesująco skonstruowani, Autorka wodzi czytelnika za nos, nie pozwalając przypiąć im z góry łatki dobry czy zły. Targają nimi sprzeczne emocje; kierowani nimi dokonują wyborów, od których konsekwencji nie da się uciec. Ta ich niejednoznaczność podobała mi się chyba najbardziej. Nieco za szybko domyśliłam się kilku skrywanych tajemnic; a wątek tytułowych Ludzi Niczyich był w moim odczuciu troszkę za mało rozbudowany, chętnie przeczytałabym więcej.
Niemniej bardzo dobrze spędziłam czas z tą lekturą. Autorka ma niesamowitą zdolność do szybkiego wciągania czytelnika w wykreowaną przez siebie rzeczywistość, ponadto pisze bardzo przystępnym językiem.
Podsumowując- jest to idealna lektura na leniwy wakacyjny dzień lub wieczór, która z pewnością fanom gatunku dostarczy dobrej rozrywki.
„Odkrywanie tajemnic potrafi być o wiele bardziej niebezpieczne niż stanie na ich straży.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, więc ci najbardziej dociekliwi prędzej czy później orientują się, że igrają z samym diabłem.”
Ciekawość to również ludzkie naturalne, pierwotne pragnienie poszukiwania, odkrywania tego, co nieznane. Zatem czy można walczyć z naturą?
Michał i...
2021-07-20
Wiktor Zybert, główny bohater powieści to niezależny reporter, za którym jak cień ciągnie się sprawa z zawodowej przeszłości. Kiedy otrzymuje zlecenie prześwietlenia miliardera Waldemara Skonecznego, współpracującego w przeszłości ze służbami PRL-u, nie przeczuwa że to dopiero wierzchołek góry lodowej, która topniejąc, pod warstwą śniegu odsłoni całe pokłady brudu.
Ogłoszono przetarg na Służewiec, w finale którego znaleźli się biznesmeni z kraju i zagranicy, a którego faworytem wydaje się być Skoneczny. Rozpoczyna się bezpardonowy wyścig, za którym stoją wielkie pieniądze i jeszcze większe ambicje.
Kiedy miliarder staje się obiektem zmasowanej nagonki medialnej, a do tego zaczynają ginąć ludzie, Zybert wie, że nie ustanie w dążeniu do prawdy..
„Brud” Bartosza Kurka to zgrabnie napisany kryminał z elementami thrillera i powieści sensacyjnej. Wielowątkowy i wymykający się utartym schematom. Znajdziemy tu wybuchową mieszankę świata biznesu i ogromnych pieniędzy, zakulisowych rozgrywek politycznych, ustawek, układów i korupcji, ludzkiej chciwości i ambicji.
Jednak najważniejszym i bardzo dobrze poprowadzonym wątkiem jest wątek manipulowania odbiorcą poprzez media, jego ogłupianie i dezinformowanie. Czarny PR, fabryka trolli, filmy deep fake- ukazanie tworzenia całego tego procesu robi wrażenie. Jest to świat fikcyjny, stworzony przez Autora na potrzeby powieści. Jednak czy aby na pewno?
Jesteśmy codziennie poddawani manipulacji przez media, niezależne tylko z nazwy; ogłupiani internetowymi newsami nie mającymi nic wspólnego z rzetelnym dziennikarskim przekazem, przekonywani do przyjmowania za prawdę tego, co nią nie jest.
Bartosz Kurek nie moralizuje, ale uwypukla to, co nie zawsze jest oczywiste.
„Jesteśmy portalem internetowym, a w sieci płynie się jednym prądem z najgorszymi śmieciami. Nikt niczego nie weryfikuje, jest mnóstwo niesprawdzonych informacji, więc możemy wciskać ludziom kit.”
Kiedy zaczęłam czytać „Brud” wciągnął mnie natychmiast. Świetny pomysł na fabułę, szybkie tempo akcji i bardzo autentyczne dialogi to największe atuty tej powieści. Lekki i plastyczny język Autora sprawia, że sceny z książek widzimy w wyobraźni jak stop-klatki, niczym wyświetlany sensacyjny film. Bohaterowie są mocno i wyraziście nakreśleni, ich wybory nie są do końca tylko dobre i złe, a przekraczanie moralnych granic nie zawsze bezbolesne.
Niektóre wątki pozostały w książce niedomknięte, więc po cichu liczę na kontynuację.
Jeśli szukacie dobrej rozrywki, a przy tym macie ochotę trochę pomyśleć, to „Brud” jest idealną książką dla Was. Ja polecam.
Wiktor Zybert, główny bohater powieści to niezależny reporter, za którym jak cień ciągnie się sprawa z zawodowej przeszłości. Kiedy otrzymuje zlecenie prześwietlenia miliardera Waldemara Skonecznego, współpracującego w przeszłości ze służbami PRL-u, nie przeczuwa że to dopiero wierzchołek góry lodowej, która topniejąc, pod warstwą śniegu odsłoni całe pokłady...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-07-17
Jako fanka kryminałów i thrillerów przeczytałam ich naprawdę wiele. Zawsze najbardziej podobały mi się te nieszablonowe, wywołujące szereg emocji, w których zagadka jest prawdziwą zagadką, a autor w sposób niewymuszony nakłania czytelnika do myślenia.
„Ostatni dom na zapomnianej ulicy” zawiera w sobie wszystkie te atuty.
Mgielna. Ślepa uliczka, a na niej kilka zwyczajnych domów, których okna wieczorami rozświetla ciepłe światło lamp. Z jednego z nich niosą się miękkie i kojące dźwięki fortepianu, z innego łagodnie drażniący nozdrza zapach smażonych kotletów.
Na końcu ulicy stoi ponury i zaniedbany dom, który spowija ciemność, a jego okna zabite są sklejką. Mieszka w nim Ted Bannerman wraz z córką Lauren i kotką Olivią.
Dlaczego okna domu są zabite, a Lauren nie wychodzi z domu? Jakie sekrety skrywa przed spojrzeniami obcych Ted? Czy jest powiązany z tajemniczą sprawą sprzed 11 lat, którą próbuje rozwiązać przybyła na Mgielną Dee?
To tylko niektóre z pytań, na które będziemy chcieli poznać odpowiedzi, ale zanim to nastąpi autorka przez długi czas będzie nas sprytnie wodzić za nos i umiejętnie budować napięcie. Przyznaję, że nie jest łatwo wgryźć się w tę książkę. Z początku wydaje się nieco chaotyczna i surrealistyczna, nie dajcie się jednak zwieść pozorom. Język i styl jakim operuje autorka, oraz wprowadzone zabiegi narracyjne szybko znajdują uzasadnienie.
Pomysł na fabułę jest oryginalny i nieszablonowy, nic nie jest oczywiste i jednoznaczne.
Nad tą lekturą trzeba się zdecydowanie uważniej pochylić, dać się porwać obezwładniającym uczuciom smutku, bezsilności, rozpaczy, przepływających falami przez kartki jak wezbrana rzeka. Pozwolić wniknąć przez skórę tej gęstej, lepkiej atmosferze.
Bowiem „Ostatni dom na zapomnianej ulicy” to nie tylko rewelacyjna, zapierająca dech, pełna suspensu historia. To również niezwykła, mroczna i bolesna podróż w głąb umysłu człowieka, który pragnie przetrwać za wszelką cenę. Zdecydowanie warto przeczytać.
Jako fanka kryminałów i thrillerów przeczytałam ich naprawdę wiele. Zawsze najbardziej podobały mi się te nieszablonowe, wywołujące szereg emocji, w których zagadka jest prawdziwą zagadką, a autor w sposób niewymuszony nakłania czytelnika do myślenia.
„Ostatni dom na zapomnianej ulicy” zawiera w sobie wszystkie te atuty.
Mgielna. Ślepa uliczka, a na niej kilka zwyczajnych...
2021-07-14
Dzisiaj swoją premierę ma najnowsza książka Sylwii Kubik „Krok do miłości”.
Sięgając po tę książkę, patrząc na jej okładkę, nastawiona byłam na wakacyjną, lekką lekturę, którą szybko się czyta i równie szybko zapomina.
Nic bardziej mylnego. Historia Ewy nie jest historią łatwą. Bohaterka zmagająca się z traumą z przeszłości, nie znajdując ciepła i wsparcia w domu rodzinnym, łaknie miłości i akceptacji. Kiedy wydaje się jej, że znalazła kogoś, kto jej to ofiaruje, jest gotowa utrzymać swój związek za wszelką cenę. Jednak cena ta okazuje się być bardzo wysoka..
Po wielu życiowych zakrętach trafia w końcu na Żuławy, do miejsca w którym zacznie odbudowywać nie tylko zrujnowany dom, ale i swoje życie.
„Krok do miłości” to książka przepełniona emocjami. Podczas jej czytania odczuwałam ich całą paletę, począwszy od niedowierzania, złości i współczucia na radości, podekscytowaniu i rozbawieniu kończąc. Autorka pisze lekko i z wyczuciem, o sprawach które lekkie nie są. Doskonale równoważy emocje pięknymi i plastycznymi opisami Żuław, ich barwami, smakami, zapachami. Od razu chce się tam wyruszyć i wszystkimi zmysłami doświadczyć piękna tego regionu. Zdecydowanie Żuławy są w tej powieści pełnoprawnym bohaterem. A obok nich pojawia się cały wachlarz wyrazistych postaci. Moje serce skradła babcia Matylda- skromna, nie rzucająca się w oczy starsza pani o sercu równie wielkim jak jej bagaż doświadczeń.
„Krok do miłości” to historia, która zmusza do refleksji, poruszająca ciężki temat przemocy fizycznej i psychicznej. Ale również historia o ogromnej sile, którą każdy nosi w sobie i o nadziei. To historia gorzka i słodka zarazem, jak życie. Mnie urzekła. Polecam i z niecierpliwością czekam na kolejny tom serii żuławskiej.
Dzisiaj swoją premierę ma najnowsza książka Sylwii Kubik „Krok do miłości”.
Sięgając po tę książkę, patrząc na jej okładkę, nastawiona byłam na wakacyjną, lekką lekturę, którą szybko się czyta i równie szybko zapomina.
Nic bardziej mylnego. Historia Ewy nie jest historią łatwą. Bohaterka zmagająca się z traumą z przeszłości, nie znajdując ciepła i wsparcia w domu...
2021-07-11
„Biel” to trzecia i ostatnia część kryminalnej serii „Kolory Zła” Małgorzaty Oliwii Sobczak. Po świetnych „Czerwieni” i „Czerni” mój apetyt na finalny tom był mocno zaostrzony. Czy został w pełni zaspokojony?
„Biel” nie ustępuje swoim poprzedniczkom ani na trochę. To przemyślany, pierwszorzędnie poprowadzony, rasowy kryminał. Autorka w każdej z części ukazuje zło pod inną postacią, za każdym razem jednak bezbłędnie je portretuje, ostrą kreską podkreślając to, co najważniejsze.
„Normalność to łatka, pod którą zawsze ukrywa się wynaturzenie”.
Główny bohater, prokurator Leopold Bilski pracuje nad sprawą samobójstwa studentki prawa, która wyskoczyła z okna jednej z sopockich kamiennic. Na ciele dziewczyny znajdowały się ślady przemocy. Bilski podążając szlakiem odkrywanych tropów zanurza się w pełen mroku i grozy świat, w którym nie ma zasad, a ludzkie ciało jest jedynie towarem. Z czasem okazuje się, że sprawa ta łączy się z ostatnim śledztwem jego zmarłego ojca. Zdeterminowany, aby dotrzeć do prawdy, nie cofnie się przed niczym..
Akcja książki toczy się na dwóch przestrzeniach czasowych, w roku 2015 i w roku 1988. Zabieg ten jest doskonale zastosowany przez autorkę, obie osie czasowe są spójne i łączą się w ciekawą całość. Opisy Trójmiasta z lat 90-tych są niezwykle sugestywne i realistyczne, a mafijny półświatek świetnie przedstawiony.
Wspominałam już w recenzji „Czerwieni”, że autorka zachwyciła mnie również opisami przywołującymi na myśl chłodny klimat skandynawskich pejzaży. W „Bieli” jest ich mniej, jednak i tu możemy odczuć tę specyficzną aurę :
„Dobiegający z ciemności szum morza był potężny. Nocny Bałtyk warczał jak zgłodniały potwór.”
Lekki i niesamowicie plastyczny język autorki sprawia, że książkę czyta się płynnie i szybko. Bohaterowie nie są jednoznaczni, pełni swoistych sprzeczności niejednokrotnie przekraczają moralne granice.
Fabuła wciąga i przenosi w inny świat, z nieodpartą ciekawością podążamy razem z Bilskim za każdym śladem, aż do zaskakującego zakończenia. Czy Bilskiemu uda się rozpocząć kolejny rozdział w życiu bez obciążenia przeszłością, zapisując go na nowej, białej jak śnieg kartce? Aby poznać odpowiedź na to pytanie koniecznie musicie przeczytać „Biel”. To nie tylko fenomenalne zakończenie serii, ale również historia, w której całkowicie można się zanurzyć.
„Biel” to trzecia i ostatnia część kryminalnej serii „Kolory Zła” Małgorzaty Oliwii Sobczak. Po świetnych „Czerwieni” i „Czerni” mój apetyt na finalny tom był mocno zaostrzony. Czy został w pełni zaspokojony?
„Biel” nie ustępuje swoim poprzedniczkom ani na trochę. To przemyślany, pierwszorzędnie poprowadzony, rasowy kryminał. Autorka w każdej z części ukazuje zło pod inną...
„Czy ktoś może się urodzić zły? Co ma decydujące znaczenie: geny czy wychowanie? Czy ludzie mogą się zmienić, ukryć mroczną stronę swojej natury, przystosować się do społeczeństwa, postępować jak wszyscy?”
Witajcie w Chapel Croft, niewielkiej wiosce położonej w hrabstwie Sussex. W miejscu gdzie wszyscy się znają, są głęboko przywiązani do swojej ziemi, tradycji i religii.
Gdzie przyjezdnych traktuje się z niechęcią, o czym przekonuje się Jack Brooks, pastorka Kościoła anglikańskiego, przybyła by objąć tutejszą parafię po zmarłym proboszczu.
Szybko zaczyna się orientować, że śmierć jej poprzednika to tylko jedna z niewyjaśnionych tajemnic tego miejsca, a mieszkańcy wioski skrywają ich naprawdę sporo. Jednak gotowi są zrobić wiele, by nigdy nie wyszły one na światło dzienne..
„Płonące dziewczyny” to świetnie skonstruowany, pełen zagmatwanych wątków i tajemnic do odkrycia thriller. C.J Tudor z łatwością operuje słowem, tworząc niepokojący klimat i wciągając czytelnika w mroczny świat hermetycznej wioski, gdzie zło potrafi skryć się za niejedną maską.
Fabuła jest wciągająca i intrygująca, podparcie jej wątkami religijnymi, a zwłaszcza tych o egzorcyzmach i wplecenie historii krwawych prześladowań protestantów w XV wieku było świetnym pomysłem i ciekawym zabiegiem. Znając wcześniejsze książki Autorki i jej zamiłowanie do odrealnionych wątków paranormalnych, w których odnaleźć można inspirację twórczością Stephena Kinga, obawiałam się, że mogą one zaburzyć rytm i w tej książce. Jednak na szczęście tak się nie stało, Autorka co prawda nie zrezygnowała i tym razem z tego elementu, jednak udało jej się go zgrabnie przemycić i nie jest on zbyt nachalny czy przesadny.
Bohaterowie są wyraziście naszkicowani, od pierwszych chwil albo wzbudzają naszą sympatię albo wprost przeciwnie. Sama pastor Brooks odbiega od stereotypowego wizerunku osoby duchownej. Pali papierosy w ukryciu, zdarza jej się chlapnąć coś niezbyt miłego lub pokazać środkowy palec zupełnie nie po bożemu. Z czasem dowiadujemy się też więcej o jej przeszłości i z ciekawością odkrywamy kolejne fragmenty rozsypanych puzzli.
Całość czyta się płynnie, wątki choć jest ich sporo, są zgrabnie poprowadzone, logiczne i spójne, a zakończenie niejednego wywiedzie w pole. Uważny czytelnik bez trudu odnajdzie zadane między wierszami najważniejsze pytanie: czy człowiek rodzi się zły czy taki się staje, uwarunkowany przez rodzinę i środowisko?
„Wszyscy jesteśmy zdolni do zła. Większość z nas umie znaleźć argumenty, by to usprawiedliwić. Nie wierzę, że ludzie po prostu rodzą się źli. Wychowanie jest ważniejsze od wrodzonych predyspozycji. Jednak uważam, że niektórzy ludzie mają w sobie większy potencjał czynienia zła. Geny w połączeniu ze środowiskiem sprawiają, że stają się potworami.”
„Czy ktoś może się urodzić zły? Co ma decydujące znaczenie: geny czy wychowanie? Czy ludzie mogą się zmienić, ukryć mroczną stronę swojej natury, przystosować się do społeczeństwa, postępować jak wszyscy?”
więcej Pokaż mimo toWitajcie w Chapel Croft, niewielkiej wiosce położonej w hrabstwie Sussex. W miejscu gdzie wszyscy się znają, są głęboko przywiązani do swojej ziemi, tradycji i religii....