-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1147
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać395
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2021-05-06
2021-12-21
Książka miła i przyjemna, ale gdy czytałam ją od razu po "Jej wszystkich balach", podobieństwa sprawiły, że jej odbiór mnie już nużył. Możliwe, że gdybym czytała ją w późniejszym terminie, dostałaby nawet dwie gwiazdki więcej - historia sama w sobie jest ciekawa, a postacie interesujące (chociaż nie skradły mojego serca tak, jak Emma i Aleks).
Książka miła i przyjemna, ale gdy czytałam ją od razu po "Jej wszystkich balach", podobieństwa sprawiły, że jej odbiór mnie już nużył. Możliwe, że gdybym czytała ją w późniejszym terminie, dostałaby nawet dwie gwiazdki więcej - historia sama w sobie jest ciekawa, a postacie interesujące (chociaż nie skradły mojego serca tak, jak Emma i Aleks).
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-12-28
Już po świętach, by przedłużyć sobie ten niepowtarzalny klimat, zabrałam się za ostatni z pozostałych mi tomów serii Noel - " Świątecznego nieznajomego" Richarda Paula Evansa. I powiem tak: gdy czytałam wszystkie trzy świąteczne książki Autora w bardzo bliskim odstępie czasu, nie zaskakiwało mnie w nich zbyt dużo. Styl jest ten sam, ogólny schemat również, chociaż historie różnią się od siebie. Ale wiecie co? W lekturze każdej znajdowałam tyle samo przyjemności! To jest magiczna zdolność Evansa do łapania za serce czytelnika oraz przywiązywania go do jego postaci i ich perypetii.
W "Świątecznym nieznajomym" główna bohaterka, Maggie, jest tuż po okropnym rozwodzie. Jej mąż okazał się idiotą, jakich mało... Nie powiem, co dokładnie zrobił, ale przez jego popularność, jego czyny odbijają się nadal na podejściu Maggie do ludzi, a czasami nawet i na odwrót, na tym, jak ludzie ją traktują. Przez długi czas kobieta ukrywa się w domu, aż w końcu jej przyjaciółka namawia ją do dokonania jakichś zmian. Maggie postanawia kupić choinkę, gdyż zbliżają się powoli święta. Nie spodziewała się, że oprócz choinki, może znaleźć też coś zupełnie innego, co kompletnie zmieni jej życie.
Historia trochę bajkowa, jednak czemuż nie mielibyśmy się w takich opowieściach rozmarzać? Czytałam z uśmiechem na twarzy - to była naprawdę przyjemna książka!
Już po świętach, by przedłużyć sobie ten niepowtarzalny klimat, zabrałam się za ostatni z pozostałych mi tomów serii Noel - " Świątecznego nieznajomego" Richarda Paula Evansa. I powiem tak: gdy czytałam wszystkie trzy świąteczne książki Autora w bardzo bliskim odstępie czasu, nie zaskakiwało mnie w nich zbyt dużo. Styl jest ten sam, ogólny schemat również, chociaż historie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-12-18
Ostatnio poczułam dużą tęsknotę do romansów historycznych, a że na kolejne tomy ulubionych Bridgertonów trzeba poczekać, postanowiłam zobaczyć, co innego napisała Julia Quinn. Wybór padł na jej debiut, "Jej wszystkie bale", opowiadający historię Amerykanki Emmy, która przybywa do domu wujostwa w Anglii na cały sezon. W domu pomagała ojcu prowadzić firmę, żywiąc ogromną nadzieję przejęcia jej kiedyś, jednak, jak wiemy, w XIX wieku nie było to dobrze widziane... Dlatego rodzina ma nadzieję, że Emma pozna kogoś, komu będzie skłonna oddać swe serce i rękę. Jej jednak wcale się nie spieszy do zamążpójścia. Ma swoje zdanie, jest wybuchowa i nie tak układna, jak angielskie panny. Gdy pewnego dnia wychodzi w przebraniu służącej, by odetchnąć od uciążliwych przygotowań przed debiutanckim balem, natyka się na Alexandra Edwarda Ridgely'a, księcia Ashbourne. I tu zaczyna się cała ciekawa historia.
Niektórzy mogą uznać tę opowieść za naiwną czy przewidywalną. Ale ja bawiłam się przy niej rewelacyjnie! Pokochałam Emmę i Aleksa od pierwszych stron książki, oboje są uparci i łatwo się złoszczą i wprost doskonale do siebie pasują. Aleks jest okropnie pewny siebie i zaborczy, jednak ma przy tym tak nieodparty urok, że jego wady w ogóle mi nie przeszkadzały. Do tego akcja ma też mały wątek sensacyjny, dużo zabawnych dialogów. Moim zdaniem Julia Quinn jest wprost stworzona do pisania romansów historycznych – wychodziło jej to od samego początku! Myślę, że "Jej wszystkie bale" dołączy do grona książek, do których będę wracać, potrzebując poprawy humoru. Jeśli lubicie więc ten gatunek, sięgnijcie po "Jej wszystkie bale", jest dostępna na Legimi, jakby co.
Ostatnio poczułam dużą tęsknotę do romansów historycznych, a że na kolejne tomy ulubionych Bridgertonów trzeba poczekać, postanowiłam zobaczyć, co innego napisała Julia Quinn. Wybór padł na jej debiut, "Jej wszystkie bale", opowiadający historię Amerykanki Emmy, która przybywa do domu wujostwa w Anglii na cały sezon. W domu pomagała ojcu prowadzić firmę, żywiąc ogromną...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-12-15
No i doszłam do tego smutnego momentu kończenia jakiegoś cyklu. Elfy Ziemi i Powietrza Holly Black, jej pierwsze książki, przyniosły mi bardzo wiele frajdy! O tak niecodziennym klimacie beznadziei i patologii, a jednak nie pomijające dobrych emocji, skradły moje serce, jak zresztą inne powieści autorki.
W "Żelaznej Krainie" łączą się wątki z dwóch poprzednich tomów, głównymi bohaterami są Kaye, Corny i Luis, trochę też cudny Roiben, a i inne znane nam postacie pojawiają się w różnych intrygach. I typowo dla tej serii, wszystko zaczyna się sypać, bohaterowie dokonują impulsywnych wyborów, które czasem pogarszają jeszcze bardziej sytuację. Nie są niezniszczalni, nie są wszechwiedzący. Nie zawsze są dobrzy. To zwykli ludzie/elfy, tak samo błądzący, niezależnie od koloru skóry czy swojej pozycji. I ja w tych książkach to uwielbiam! Emocji we w mnie wywołało to co nie miara. Zaraz mam ochotę sięgnąć po Okrutnego Księcia, by przypomnieć sobie, jak tam pokazany był Roiben i jego towarzysze. Mroczne i paradoksalnie przyjemne książki.
No i doszłam do tego smutnego momentu kończenia jakiegoś cyklu. Elfy Ziemi i Powietrza Holly Black, jej pierwsze książki, przyniosły mi bardzo wiele frajdy! O tak niecodziennym klimacie beznadziei i patologii, a jednak nie pomijające dobrych emocji, skradły moje serce, jak zresztą inne powieści autorki.
W "Żelaznej Krainie" łączą się wątki z dwóch poprzednich tomów,...
2021-12-16
"Gwiazdka z brokatem" Anny Szczęsnej to mocno niespieszna opowieść świąteczno-obyczajowa. Główną bohaterką jest Basia, prowadząca sklep papierniczy młoda kobieta o dobrym sercu. Mieszka samotnie, z najbliższej rodziny ma tylko ciotkę, która większość czasu spędza na zagranicznych wojażach. Jej kontakty skupiają się tylko na Lenie, jej pracownicy i jedynej przyjaciółce. Jednak na początku grudnia spotyka kogoś z przeszłości, dzięki komu jej życie powoli zaczyna się zmieniać. I nie, nie chodzi tu o mężczyznę.
Muszę przyznać, że nie jest to typowa świąteczna opowieść z romansem na pierwszym planie. Kilkadziesiąt pierwszych stron opisuje rutynowe działania Basi, niemal identyczne każdego dnia, wraz z przykładami jej dobroci. I tu muszę powiedzieć, że trochę mnie ten fragment nużył. Nic się nie działo wielkiego, a duża powtarzalność sprawiała, że dość powoli mi to szło. Ale gdy już zaczęło się dziać, gdy pojawiły się kolejne postacie, zaczęło być ciekawiej. Pomimo tego, że Basia, taka dobra i idealna, była moim zdaniem czasem w tym egoistyczna (a przynajmniej jej myśli, bo postępowała zawsze dobrze, po długim monologach wewnętrznych rozterek) i trochę mnie tym irytowała, to sama druga połowa książki i zakończenie było naprawdę przyjemne i ciepłe. Co ciekawe, wątek romansowy, który był jednak obecny, dział się czasem "poza kartkami", np. takie najważniejsze momenty tylko wspominano mimochodem, a dziejące się zdarzenia były raczej na podobnym poziomie emocji. Jest to doprawdy nietypowa forma, która mnie zaskoczyła. I pomimo paru minusów, cieszę się, że poznałam tę historię, autorka jakby zatrzymuje czas, pokazując taką niespieszną opowieść, pięknie opisując zimowy czas. Można przy niej odetchnąć od zabieganej rzeczywistości.
"Gwiazdka z brokatem" Anny Szczęsnej to mocno niespieszna opowieść świąteczno-obyczajowa. Główną bohaterką jest Basia, prowadząca sklep papierniczy młoda kobieta o dobrym sercu. Mieszka samotnie, z najbliższej rodziny ma tylko ciotkę, która większość czasu spędza na zagranicznych wojażach. Jej kontakty skupiają się tylko na Lenie, jej pracownicy i jedynej przyjaciółce....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-12-11
Za mną kolejny tom serii Noel, "Dziennik Noel" Richarda Paula Evansa, będący jego najbardziej autobiograficzną książką. I ta wiedza sprawiła, że jeszcze bardziej emocjonalnie podchodziłam do jej lektury. Jednak nawet bez tego wyniosłabym z tej powieści wiele przyjemności. Styl Evansa zachwycał mnie tak samo, jak w "Ulicy Noel", mamy znów uroczą prostotę opowieści, przy bohaterach, których polubiłam od pierwszych stron.
Poznajemy dość szybko trudną przeszłość pisarza Jake'a Churchera, głównego bohatera "Dziennika Noel". Łatwo też można rozszyfrować jego teraźniejsze podejście do życia. I kiedy musi zmierzyć się ze swoimi demonami, odwiedzając dom matki, wraz z nim przeżywamy tę odkrywczą retrospekcję. To, oraz osoby, które spotka w trakcie swojej podróży, zupełnie odmienią jego życie. I chociaż wszystko to brzmi dość prosto, Evans opisuje to w taki sposób, że z tkliwością czyta się całą historię. Nie jest ona jakoś mocno oparta na samych Świętach, dzieje się po prostu w grudniu. Jednak czytanie jej dokładnie w tym czasie dla mnie było rewelacyjne. Evans w tak naturalny sposób opisuje ludzkie przywary i problemy! Wszelkie poważniejsze tematy, jak ortodoksyjność religijna rodziców odbijająca się na dzieciach w okrutnym przejawie nadopiekuńczości, z drugiej strony zaniedbywanie dzieci, czy choroby psychiczne są wplecione w fabułę w sposób naturalny, często w krótkich dialogach, które jednak łapią za serce. "Dziennik Noel" to bardzo przyjemna lektura, z której czerpałam dużo satysfakcji, ale też takiej prostej życiowej mądrości.
Za mną kolejny tom serii Noel, "Dziennik Noel" Richarda Paula Evansa, będący jego najbardziej autobiograficzną książką. I ta wiedza sprawiła, że jeszcze bardziej emocjonalnie podchodziłam do jej lektury. Jednak nawet bez tego wyniosłabym z tej powieści wiele przyjemności. Styl Evansa zachwycał mnie tak samo, jak w "Ulicy Noel", mamy znów uroczą prostotę opowieści, przy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-11-24
"Idealny Stan" to króciutka nowelka o, co typowe dla Sandersona, niesamowitej treści. Mamy boga-cesarza całej planety, Kairominasa, jako głównego bohatera. Jest on zmuszony przez tajemne zewnętrzne siły do przedłużenia gatunku, poprzez spotkanie z kobietą jego rangi - władczynią innego świata. I gdy czytałam tę niewielką książkę, dowiadywałam się, o co w tym chodzi, czułam jednocześnie zachwyt nad pomysłem oraz przerażenie istnieniem samej takiej koncepcji. Jest równie interesująca, jak niepokojąca oraz daje mocno do myślenia.
Sanderson jak zawsze nie zawodzi.
"Idealny Stan" to króciutka nowelka o, co typowe dla Sandersona, niesamowitej treści. Mamy boga-cesarza całej planety, Kairominasa, jako głównego bohatera. Jest on zmuszony przez tajemne zewnętrzne siły do przedłużenia gatunku, poprzez spotkanie z kobietą jego rangi - władczynią innego świata. I gdy czytałam tę niewielką książkę, dowiadywałam się, o co w tym chodzi, czułam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-03-11
Książkę te wygrałam w konkursie i muszę przyznać, że wcześniej o niej nie słyszałam. Ostatni czas zaczytana byłam całkowicie w fantastykę. I nagle niespodziewanie w mój umysł wkradł się "Układ".
Początek wprawił mnie we wrażenie, że to będzie taki typowy współczesny romans, z wrażliwą bohaterką i przystojnym playboy'em. Jego dosadność była onieśmielająca, ale z biegiem kart znalazło to zasadność w relacji między dwojgiem bohaterów. Czyż w końcu i tak nie zachowujemy się w ten sposób z tą drugą osobą, z którą czujemy się dobrze, której ufamy? Sama dobrze wiem, że otwartość i szczerość są jednymi z najlepszych katalizatorów związku. Taki właśnie jest Garrett Graham. To nie są jedyne jego cechy, które poznajemy w ciągu rozwoju akcji. Podobnie jest z tą "nieśmiałą" Hannah, która odkrywa przed nami swoje prawdziwe Ja.
I koniec końców, książka ta staje się historią opisującą niezwykle trudne przeżycia, w sposób tak prosty i jasny. Zachwyciła mnie i porwała moją duszę, wzruszyła moje serce. A także dała mi coś, czego bardzo potrzebowałam - przesłanie mówiące o tym, że w życiu należy zostawić przeszłość za sobą i skupić się na przyszłości, na dobrym TERAZ. I to nie jest takie mgliste przesłanie wyłaniające się gdzieś między wierszami. Uderzyło mnie swoją siłą niczym obuchem w głowę, poruszyło mnie na tyle, że daję tej książce pełne 10 gwiazdek.
Książkę te wygrałam w konkursie i muszę przyznać, że wcześniej o niej nie słyszałam. Ostatni czas zaczytana byłam całkowicie w fantastykę. I nagle niespodziewanie w mój umysł wkradł się "Układ".
Początek wprawił mnie we wrażenie, że to będzie taki typowy współczesny romans, z wrażliwą bohaterką i przystojnym playboy'em. Jego dosadność była onieśmielająca, ale z biegiem...
2021-12-05
Lekturę ACOSFu (ang. skrót od "Dworu Srebrych Płomieni") ogromnie przeżywałam! Dla mnie ten tom, w PL wydany w dwóch częściach, był tak samo cudowny jak wszystkie poprzednie i dostaje ode mnie 10/10 gwiazdek i dozgonną miłość! Jako, że postrzegam to jako jeden tom, napiszę to samo przy obu częściach.
Chciałabym zacząć od głównej bohaterki tomu, czyli od Nesty. Wiem, że wiele osób nie przepada za nią, jest w końcu trudną postacią (za co ja akurat ją kocham). W ACOSFie możemy zajrzeć do jej głowy, poznać motywy, przez które jest taka, a nie inna. I to nie jest nic prostego, ani ładnego. Maas wzięła pod lupę naprawdę niełatwy przypadek. Mamy tutaj szansę przekonać się, jak ciężko czasem jest walczyć z wewnętrznym ogniem, który spala nas od środka - i nie chodzi mi tu ani o żadne magiczne moce, ani o pożądanie. Ale o gniew, wyrzuty sumienia, osamotnienie czy zgorzknienie. O sytuacje, kiedy tak nienawidzi się siebie samego, że wszelkie dobre uczucia czy interakcje społeczne wydają się być niemożliwe. Gdy nadludzkim wysiłkiem wydaje się okazanie innym czegoś ponad obojętnością.
Całe szczęście Nesta nie jest tak do końca sama. Zmuszona co prawda groźbą, ale dostaje szansę zajęcia myśli czymś innym - treningiem i ciężką pracą. I to zmienia wszystko.
Żelazna determinacja walczy ze zwątpieniem w siebie.
Patrzenie na desperacką drogę ku światłu kogoś, kto dotknął dna wywołuje ogrom odczuć. Emocjonalność jest, jak dla mnie, jednym z głównych orężów Maas - jest w tym mistrzynią - i tu zostajemy zarzuceni często bardzo trudnymi emocjami. Emocjami, które trafiły wprost do mojej duszy i wywołały wiele łez. Kocham to!
Odnosząc się do relacji Nesty z Kasjanem, moim zdaniem są to niesamowicie do siebie pasujące postacie. Oboje mają cięty język, są bezpośredni i szczerzy. Cechy te, poza dialogami, uwidocznione są też w scenach erotycznych. Wyjęte z kontekstu są po prostu dosadnymi i szczegółowymi opisami, jednak patrząc przez pryzmat całości postaci, to jest to coś, co po prostu do nich pasuje. Gdyby ich zbliżenia były ukazane w romantycznych, czy słodkich słowach, wydawałoby się to sztuczne i nie na miejscu.
Oczywiście, trzeba zaznaczyć, że sceny te, a przez to cała książka, są zdecydowanie dla czytelników 18+, jednak nie chciałabym ich widzieć napisanych inaczej. Chemia między Nestą a Kasjanem aż rozgrzewa karty książki, a jej niekiedy brutalny charakter jest efektem stosunku Nesty do wszystkiego (brak uczuć, brak przyszłości itd.), co też dziwnie, w tym kontekście, wyglądałoby inaczej.
W tym wszystkim Kasjan jest jednak od niej cierpliwszy, jest niesamowicie wspierający, chociaż robi to w sposób dostosowany do sytuacji - z dystansem, ostrym słowem, ale też ciepłem i dobrocią, którą aż emanuje.
Dla mnie Nesta i Kasjan to najlepsza para tej serii! Wiem, że będę czytać ACOSF ponownie, zapewne nie raz, za każdym razem z wypiekami na twarzy i tkliwością w sercu.
Na koniec skupię się na kolejnym, moim zdaniem rewelacyjnym, aspekcie ACOSFu. Motywie girl power! A jest go tu dużo, oj bardzo! Zacznijmy od tego, że sama Nesta w swojej drodze od zera do bohatera bardzo często własnymi przemyśleniami nawiązuje do traktowania młodych dziewcząt i kobiet. Spotyka ona również na swojej drodze kilka kobiet po przejściach, z których dwie z nich, Emerie i Gwyn, staną się jej bardzo bliskie. We trójkę zaczynają pracować nad sobą, wychodząc poza swoje dotychczasowe ograniczenia - i fizyczne i psychologiczne - wykuwając coś nowego i niesamowitego. Specjalnie piszę dość ogólnikowo, by nic ważnego Wam nie zdradzić, jednak mogę bez obawy powiedzieć, że czytając ACOSF, każda dziewczyna poczuje moc, jaka płynie z kart tej książki. Ja osobiście poczułam wielki przypływ odwagi i to takiej, która pozwala stanąć przed lustrem, spojrzeć w końcu na wszystkie swoje złe i dobre strony, wszelkie przeszłe złe wybory, a następnie zaakceptować je i wybaczyć sobie. Uwielbiam, kiedy książka tak na mnie działa - kiedy dzięki niej staję się lepsza!
Lekturę ACOSFu (ang. skrót od "Dworu Srebrych Płomieni") ogromnie przeżywałam! Dla mnie ten tom, w PL wydany w dwóch częściach, był tak samo cudowny jak wszystkie poprzednie i dostaje ode mnie 10/10 gwiazdek i dozgonną miłość! Jako, że postrzegam to jako jeden tom, napiszę to samo przy obu częściach.
Chciałabym zacząć od głównej bohaterki tomu, czyli od Nesty. Wiem, że...
2021-12-03
Lekturę ACOSFu (ang. skrót od "Dworu Srebrych Płomieni") ogromnie przeżywałam! Dla mnie ten tom, w PL wydany w dwóch częściach, był tak samo cudowny jak wszystkie poprzednie i dostaje ode mnie 10/10 gwiazdek i dozgonną miłość! Jako, że postrzegam to jako jeden tom, napiszę to samo przy obu częściach.
Chciałabym zacząć od głównej bohaterki tomu, czyli od Nesty. Wiem, że wiele osób nie przepada za nią, jest w końcu trudną postacią (za co ja akurat ją kocham). W ACOSFie możemy zajrzeć do jej głowy, poznać motywy, przez które jest taka, a nie inna. I to nie jest nic prostego, ani ładnego. Maas wzięła pod lupę naprawdę niełatwy przypadek. Mamy tutaj szansę przekonać się, jak ciężko czasem jest walczyć z wewnętrznym ogniem, który spala nas od środka - i nie chodzi mi tu ani o żadne magiczne moce, ani o pożądanie. Ale o gniew, wyrzuty sumienia, osamotnienie czy zgorzknienie. O sytuacje, kiedy tak nienawidzi się siebie samego, że wszelkie dobre uczucia czy interakcje społeczne wydają się być niemożliwe. Gdy nadludzkim wysiłkiem wydaje się okazanie innym czegoś ponad obojętnością.
Całe szczęście Nesta nie jest tak do końca sama. Zmuszona co prawda groźbą, ale dostaje szansę zajęcia myśli czymś innym - treningiem i ciężką pracą. I to zmienia wszystko.
Żelazna determinacja walczy ze zwątpieniem w siebie.
Patrzenie na desperacką drogę ku światłu kogoś, kto dotknął dna wywołuje ogrom odczuć. Emocjonalność jest, jak dla mnie, jednym z głównych orężów Maas - jest w tym mistrzynią - i tu zostajemy zarzuceni często bardzo trudnymi emocjami. Emocjami, które trafiły wprost do mojej duszy i wywołały wiele łez. Kocham to!
Odnosząc się do relacji Nesty z Kasjanem, moim zdaniem są to niesamowicie do siebie pasujące postacie. Oboje mają cięty język, są bezpośredni i szczerzy. Cechy te, poza dialogami, uwidocznione są też w scenach erotycznych. Wyjęte z kontekstu są po prostu dosadnymi i szczegółowymi opisami, jednak patrząc przez pryzmat całości postaci, to jest to coś, co po prostu do nich pasuje. Gdyby ich zbliżenia były ukazane w romantycznych, czy słodkich słowach, wydawałoby się to sztuczne i nie na miejscu.
Oczywiście, trzeba zaznaczyć, że sceny te, a przez to cała książka, są zdecydowanie dla czytelników 18+, jednak nie chciałabym ich widzieć napisanych inaczej. Chemia między Nestą a Kasjanem aż rozgrzewa karty książki, a jej niekiedy brutalny charakter jest efektem stosunku Nesty do wszystkiego (brak uczuć, brak przyszłości itd.), co też dziwnie, w tym kontekście, wyglądałoby inaczej.
W tym wszystkim Kasjan jest jednak od niej cierpliwszy, jest niesamowicie wspierający, chociaż robi to w sposób dostosowany do sytuacji - z dystansem, ostrym słowem, ale też ciepłem i dobrocią, którą aż emanuje.
Dla mnie Nesta i Kasjan to najlepsza para tej serii! Wiem, że będę czytać ACOSF ponownie, zapewne nie raz, za każdym razem z wypiekami na twarzy i tkliwością w sercu.
Na koniec skupię się na kolejnym, moim zdaniem rewelacyjnym, aspekcie ACOSFu. Motywie girl power! A jest go tu dużo, oj bardzo! Zacznijmy od tego, że sama Nesta w swojej drodze od zera do bohatera bardzo często własnymi przemyśleniami nawiązuje do traktowania młodych dziewcząt i kobiet. Spotyka ona również na swojej drodze kilka kobiet po przejściach, z których dwie z nich, Emerie i Gwyn, staną się jej bardzo bliskie. We trójkę zaczynają pracować nad sobą, wychodząc poza swoje dotychczasowe ograniczenia - i fizyczne i psychologiczne - wykuwając coś nowego i niesamowitego. Specjalnie piszę dość ogólnikowo, by nic ważnego Wam nie zdradzić, jednak mogę bez obawy powiedzieć, że czytając ACOSF, każda dziewczyna poczuje moc, jaka płynie z kart tej książki. Ja osobiście poczułam wielki przypływ odwagi i to takiej, która pozwala stanąć przed lustrem, spojrzeć w końcu na wszystkie swoje złe i dobre strony, wszelkie przeszłe złe wybory, a następnie zaakceptować je i wybaczyć sobie. Uwielbiam, kiedy książka tak na mnie działa - kiedy dzięki niej staję się lepsza!
Lekturę ACOSFu (ang. skrót od "Dworu Srebrych Płomieni") ogromnie przeżywałam! Dla mnie ten tom, w PL wydany w dwóch częściach, był tak samo cudowny jak wszystkie poprzednie i dostaje ode mnie 10/10 gwiazdek i dozgonną miłość! Jako, że postrzegam to jako jeden tom, napiszę to samo przy obu częściach.
Chciałabym zacząć od głównej bohaterki tomu, czyli od Nesty. Wiem, że...
2021-11-29
Uwielbiam książki o czarownicach! Jak dotąd przeczytałam różne pomysły na ukazanie tego tematu, raz wypada to lepiej, raz gorzej. A jak to było w przypadku "Północnego Sabatu" Agnieszki Sorycz? Przyznaję, że jestem zachwycona jej pomysłem! Koncepcja swoistej formy reinkarnacji, sabatu Zaklinaczy i miłości, której nie jest w stanie pokonać nawet śmierć skradła moje serce. Wątek romansowy ma tu duże znaczenie, chociaż nie jest on jakiś przesłodzony. Właściwie przez większość książki jest on bardzo gorzki, zresztą jak same przeżycia głównej bohaterki, Dalii. Jej życie nagle kompletnie się odmienia i wydawałoby się, że nie ma dosłownie nikogo, kto by ją w tym ze szczerego serca wsparł i obdarzył sympatią. Jest sama, wystraszona, zdezorientowana, a wszyscy dookoła patrzą na nią wilkiem. Aż było czasem przykro o tym czytać, było mi jej szczerze żal. Jednak bardzo realistycznie pokazywało to opisany w książce problem. No a rozwiązanie... Miałam ciarki czytając zakończenie i przyznam, że domyśliłam się, o co chodzi dopiero tuż przez samym końcem, więc było to dla mnie duże zaskoczenie. Naprawdę, spodziewałam się właśnie słodkiej miłości i miłych perypetii. A po tym, co dostałam, będę teraz niecierpliwie oczekiwać kolejnego tomu! Takich magicznych i słowiańskich książek nam trzeba!
Uwielbiam książki o czarownicach! Jak dotąd przeczytałam różne pomysły na ukazanie tego tematu, raz wypada to lepiej, raz gorzej. A jak to było w przypadku "Północnego Sabatu" Agnieszki Sorycz? Przyznaję, że jestem zachwycona jej pomysłem! Koncepcja swoistej formy reinkarnacji, sabatu Zaklinaczy i miłości, której nie jest w stanie pokonać nawet śmierć skradła moje serce....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-11-28
Po "Złej Królowej", która bardzo mi się spodobała, od razu wzięłam się za "Serce Trolla", drugi tom serii Elfy Ziemi i Powietrza Holly Black. Widziałam bardzo wiele opinii, że jest to najsłabsza książka serii, autorki i w ogóle jest średnia. A ja muszę powiedzieć, że urzekł mnie jej pokręcony urok. W końcu nie jest to typowa historia. Tutaj główna bohaterka, Val, ucieka z domu po dość oburzającym odkryciu, ląduje na ulicy razem z grupą dziwnych dzieciaków, przez których poznaje pokręcony i niebezpieczny świat elfów. Duże znaczenie ma też pewien narkotyk, którym odurzają się jej nowi znajomi. Jak więc widzicie, jest to mocno zdegenerowany światek, w którym jednak Val odnajduje wolność i swoje miejsce.
Moim zdaniem Holly Black świetnie ukazała tą anormalną sytuację, podkreślając surrealizm haju, zagubienie będące efektem ciężkiego psychicznie przeżycia, połączonego z odurzającym poczuciem wolności, oderwaniem od powszechnie panujących zasad i wynikającej z tego złudnej wszechmocy... I czytając o tym miałam naprawdę dużą frajdę! Ten miejscami osobliwy świat, połączony jeszcze z elfim podziemiem i tytułową postacią trolla, który jest równie zaskakujący, co cały przebieg fabuły, dały mi adekwatne poczucie oderwania od rzeczywistości. Do tego zakończenie, w pewnym momencie przewidywalne (a może nawet bardziej takie, na jakie liczyłam), które jest zaskakująco pozytywne, po tym, co mamy w całej reszcie książki, napełniło moje serce ciepłem.
Więc pomimo wysokiego poziomu patologii i surrealizmu, ja tam jestem tą opowieścią zachwycona!
Po "Złej Królowej", która bardzo mi się spodobała, od razu wzięłam się za "Serce Trolla", drugi tom serii Elfy Ziemi i Powietrza Holly Black. Widziałam bardzo wiele opinii, że jest to najsłabsza książka serii, autorki i w ogóle jest średnia. A ja muszę powiedzieć, że urzekł mnie jej pokręcony urok. W końcu nie jest to typowa historia. Tutaj główna bohaterka, Val, ucieka z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-11-23
"Miłosne Tajemnice" to kolejny rewelacyjny tom, opowiadający losy rodziny Bridgertonów.
Od samego początku wartkie dialogi, pokazujące błyskotliwość głównych postaci, wzbudziły we mnie sympatię. Penelopa jest rozsądna, zachowuje pogodę ducha nawet pomimo uszczypliwości rodziny i wszystkich niepasujących do niej żółtych sukien, do których włożenia zmuszą ją matka. Colin, wynurzając się spod płaszcza czarującego dżentelmena okazuje się bardziej porywczy, niż sądziłam, początkowo też lekko niedojrzały jak na swoje 33 lata, ale przez to tym bardziej autentyczny. A kiedy robi się wściekły... Wtedy zmienia się w mężczyznę, o jakim chcą czytać kobiety.
Ich relacja wydawała mi się też najbardziej bliska realności ze wszystkich dotychczasowych książek o Bridgertonach. Ich wady i nieporozumienia, były czymś, co można znaleźć i w sobie samym. Wciągnęłam "Miłosne Tajemnice" błyskawicznie i na ten moment to mój ulubiony tom serii! Colin i Penelopa są doprawdy świetni, a i też wiekowo zbliżeni do mnie, więc jakoś lepiej mi się ich rozumiało. Ten tom to była czysta przyjemność!
"Miłosne Tajemnice" to kolejny rewelacyjny tom, opowiadający losy rodziny Bridgertonów.
Od samego początku wartkie dialogi, pokazujące błyskotliwość głównych postaci, wzbudziły we mnie sympatię. Penelopa jest rozsądna, zachowuje pogodę ducha nawet pomimo uszczypliwości rodziny i wszystkich niepasujących do niej żółtych sukien, do których włożenia zmuszą ją matka. Colin,...
2021-11-18
Rzadko mi się zdarza, by jakąś serię czytać tom po tomie. Zazwyczaj potrzebuję chociaż małej przerwy, jednej innej książki, by nie poczuć znużenia daną treścią. Jedynie wyjątkowe serie, które są w stanie porwać mnie bez reszty, pochłaniam na raz. Tak mam z książkami ukochanego Sandersona. I tak było z Mrocznymi Wybrzeżami Danielle L. Jensen! Od razu po drugim tomie zaczęłam "Pozłacanego węża" i och! Cóż tam się działo! Od samego początku zachwyciło mnie połączenie historii bohaterów z poprzednich tomów w tej opowieści - tutaj fabuła dzieje się z perspektywy Teriany, Marka, Lidii i Killiana. Całą czwórkę szczerze pokochałam już wcześniej, a tutaj, gdy akcja staje się jeszcze bardziej dramatyczna, co chwilę miałam łzy w oczach. Były krótkie chwile radości, jednak o wiele więcej chwil zwątpienia, rozpaczy i momentów, w których nie liczyło się nic, poza przetrwaniem. Jestem tak zakochana w tej serii, że nie wiem, jak wytrzymam do premiery czwartego tomu! Końcówka w najbardziej dramatycznym momencie dla wszystkich bohaterów pozostawiła w moim sercu strach... Czy im się uda?! Czy to jest możliwe?! Wow... Takich właśnie emocji poszukuję w książkach! Ależ to było dobre!
Rzadko mi się zdarza, by jakąś serię czytać tom po tomie. Zazwyczaj potrzebuję chociaż małej przerwy, jednej innej książki, by nie poczuć znużenia daną treścią. Jedynie wyjątkowe serie, które są w stanie porwać mnie bez reszty, pochłaniam na raz. Tak mam z książkami ukochanego Sandersona. I tak było z Mrocznymi Wybrzeżami Danielle L. Jensen! Od razu po drugim tomie zaczęłam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-11-22
W końcu wzięłam się za czekająca na mnie już parę miesięcy "Złą Królową" Holly Black. Pamiętam, jak po premierze było dużo głosów, że ta książka jest dużo słabsza, niż chociażby "Okrutny Książę", co musiało zasiać we mnie pewne zwątpienie w jedną z ulubionych autorek, skoro pamiętałam o tym do teraz. Ale jednocześnie uwielbiając jej mroczny, psychopatycznie baśniowy styl nie mogłam się doczekać, kiedy poznam jej kolejną elfią opowieść. I jakże się cieszę, że się za nią wzięłam!
Jak dla mnie była tak samo świetna, jak "Okrutny Książkę"! Od początku dostaliśmy trochę patologiczny obraz wyzwolonej rodziny - Kaye i jej matki. Potem rozrywki młodzieży skupionej na piciu w rozpadających się lunaparkach. Aż w końcu wyczekiwany świat okrutnych i bezlitosnych elfów, dla których życie ludzkie nie ma najmniejszej wartości.
I cały ten patologiczny mrok do mnie przemówił. Ze szczerą rozkoszą czytałam o tych nienormalnych zachowaniach i relacjach, a także bohaterce, która, chociaż ma dobre serce i jest silna, ma też kilka wad, które sprawiają, że staje się bardziej realna. No i Roiben, mój nowy ulubieniec ze świata stworzonego przez Holly Black - uwielbiam te wszystkie twarde reguły, które determinują ten świat.
I ogromnie się cieszę, że moje wrażenia były jednak tak różne, niż to, co zapamiętałam z wrażeń innych. Dlatego warto samemu przekonywać się, co jest fajne, a co nie. To co jednym przeszkadza, dla innych może nie mieć żadnego znaczenia, albo wręcz zachwycać. I to jest cudowne w naszym książkowym świecie!
W końcu wzięłam się za czekająca na mnie już parę miesięcy "Złą Królową" Holly Black. Pamiętam, jak po premierze było dużo głosów, że ta książka jest dużo słabsza, niż chociażby "Okrutny Książę", co musiało zasiać we mnie pewne zwątpienie w jedną z ulubionych autorek, skoro pamiętałam o tym do teraz. Ale jednocześnie uwielbiając jej mroczny, psychopatycznie baśniowy styl...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-11-16
"Ulica Noel" to moje pierwsze spotkanie z piórem Evansa i mogę powiedzieć, że jestem jak najbardziej na tak! Od pierwszych stron wywołała we mnie poczucie swojskości i ciepła, jednocześnie wzruszając ciężką sytuacją głównej bohaterki. Elle mieszka sama z 7-letnim Dylanem w małej mieścinie Mistletoe, gdzie haruje jako kelnerka, by zapewnić synowi byt. Są lata '70, co moim zdaniem świetnie oddał klimat książki. Elle stara się ochronić Dylana, który po zmarłym na wojnie ojcu odziedziczył ciemny kolor skóry, przed rasizmem białej społeczności. Nie jest jej łatwo... I co się stanie, gdy spotka nowego mechanika, byłego żołnierza ciągnącego za sobą duży bagaż emocjonalny z czasów wojny w Wietnamie? O tym musicie przekonać się sami. Powiem Wam tylko, że urzekł mnie prosty styl książki, zdania nie są wielce rozbudowane, emocje bohaterów również nie są rozkładane na czynniki pierwsze. Jednakże, pomimo tego (a może właśnie dzięki temu, kto wie?) czułam się mocno związana z bohaterami, a ich historie szczerze mnie poruszyły. Dowiadujemy się trochę o przerażających realiach wojny w Wietnamie, o różnym podejściu do osób o odmiennym kolorze skóry, ale również o cudzie dobroci czasem zupełnie obcych osób oraz sile miłości. To wszystko okraszone jest okołoświątecznym czasem, co dodaje historii uroku. Jestem doprawdy oczarowana i przyznam, że jak na razie to "Ulica Noel" plasuje się na podium przeczytanych w tym roku książek świątecznych.
"Ulica Noel" to moje pierwsze spotkanie z piórem Evansa i mogę powiedzieć, że jestem jak najbardziej na tak! Od pierwszych stron wywołała we mnie poczucie swojskości i ciepła, jednocześnie wzruszając ciężką sytuacją głównej bohaterki. Elle mieszka sama z 7-letnim Dylanem w małej mieścinie Mistletoe, gdzie haruje jako kelnerka, by zapewnić synowi byt. Są lata '70, co moim...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-11-11
Patrząc na samą piękną okładkę "Kawiarni pełnej marzeń" Agnieszki Lis, zaraz mamy skojarzenie z ciepłą i urokliwą opowieścią świąteczną. Jednak muszę przyznać, że książka ta nie jest historią dziejącą się tylko w same Święta - właściwie większość akcji ma miejsce w innym czasie roku, dlatego wszyscy fani powieści obyczajowych znajdą tu coś dla siebie, nie ważne, czy chcą czytać o Bożym Narodzeniu, czy nie. Co więcej, jest to kontynuacja przygód bohaterów z "Zapachu goździków", o czym, przyznam, dowiedziałam się dopiero po lekturze "Kawiarni...", a owej książki nie czytałam. I może przez to miałam problem przez połowę "Kawiarni...", by zżyć się z bohaterami (możliwe, że w poprzednim świątecznym tomie zostali przedstawieni bliżej) i wciągnąć w akcję. Ale już za połową czytało mi się o wiele lepiej.
"I nie działo się nic szczególnego. Ot, rodzina, przyjaciele, ludzie spędzający w święta wspólnie czas. Rodzina, jakich wiele - trochę tęskniąca, trochę się kłócąca i całkowicie wspierająca".
Styl Agnieszki Lis bardzo lubię, potrafi ona ukazać szarą codzienność w szczególny sposób - i podobnie było tutaj. Specjalnie umieściłam powyżej ten cytat, który moim zdaniem dobrze opisuje samą książkę: nie działo się właściwie "nic szczególnego", ale jednak każde z opisywanych perypetii miały swój urok. Poznajemy wycinek historii trzech pokoleń z dwóch rodzin. Nestorów rodu - Arkadiusza i Klemensa oraz ich żon (jednej byłej), żon ich synów (Dagmary i Justyny - do nich było mi się najtrudniej przekonać, chociaż to one wydają się być tu głównymi bohaterkami) oraz mały wątek ich synów. Jak już napisałam, akcja dzieje się na przeciągu całego roku, jednak samo zakończenie daje nam dużo ciepła i uroku Świąt, na który w tego typu sezonowych książkach tak czekamy.
Więc jeśli marzycie już, by zacząć zanurzać się w świątecznym klimacie, ale z jego rozsądną i pełną uroku dawką, sięgnięcie po "Kawiarnię pełną marzeń".
Patrząc na samą piękną okładkę "Kawiarni pełnej marzeń" Agnieszki Lis, zaraz mamy skojarzenie z ciepłą i urokliwą opowieścią świąteczną. Jednak muszę przyznać, że książka ta nie jest historią dziejącą się tylko w same Święta - właściwie większość akcji ma miejsce w innym czasie roku, dlatego wszyscy fani powieści obyczajowych znajdą tu coś dla siebie, nie ważne, czy chcą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-10-01
Czym była dla mnie lektura „Widoku ze Wzgórza Odciętych Głów”? Zdecydowanie ta książka jest wciągającą wielowątkową opowieścią fantasy, odsłaniającą przed nami wizję świata pełnego zakazów i donosicieli niczym z orwellowskiego „Roku 1984”, przeniesionego jednak do bardziej XIX-wiecznych realiów okraszonych tajemniczą magią i przerażającymi Golemami.
Na początek poznajemy urokliwe nadmorskie Frai, które wydaje się być ostatnim bastionem normalności. Fabuła opowiadana jest z perspektywy kilku postaci i potrzebujemy chwili, by ogarnąć się w tym, kto tu jest dobry, kto zły i o co właściwie chodzi w przedstawianej strukturze świata. Czułam nieustanną ekscytację podczas tego procesu, a im więcej wiedziałam, tym moje oczy były coraz szerzej otwarte
- otwarty brak moralności niektórych osób, tradycji... Sama koncepcja Golemów - aż się włos na głowie jeżył! I gdy ledwo zdążyłam pojąć wyjątkowość Frai, życie bohaterów zostało wywrócone do góry nogami, pochłaniając mnie coraz bardziej mroczną i dramatyczną fabułą. Aż do ostatnich stron wprost nie mogłam się oderwać od książki! I niczym światło w ciemności wkrada nam się tu delikatny wątek romansowy. Magia zaś jest niemal ciągle obecna, chociaż pojawia się początkowo dość subtelnie, necąc nas swą tajemniczością. Niemal możnaby powiedzieć, że to wszystko jest tylko oniryczną wizją, okraszoną winnicami, różowymi plażami i niebezpiecznym bluszczem...
Kolejny raz Agnieszka Osikowicz-Chwaja zachwyciła mnie swoją wyobraźnią i dopracowanym warsztatem pisarskim!
Z dumą mogłam objąć "Widok ze Wzgórza Odciętych Głów" swoim patronatem - co też już chyba mówi samo za siebie ;) Czytajcie i sami przekonajcie się, dlaczego tak pokochałam tę opowieść!
Czym była dla mnie lektura „Widoku ze Wzgórza Odciętych Głów”? Zdecydowanie ta książka jest wciągającą wielowątkową opowieścią fantasy, odsłaniającą przed nami wizję świata pełnego zakazów i donosicieli niczym z orwellowskiego „Roku 1984”, przeniesionego jednak do bardziej XIX-wiecznych realiów okraszonych tajemniczą magią i przerażającymi Golemami.
Na początek poznajemy...
2021-11-03
Po kilku poleceniach serii na IG (przy okazji premiery 3. tomu), poczułam tak nieodpartą ochotę, by się za nią zabrać, że od razu wgrałam sobie "Mroczne Wybrzeża" na Legimi, aby zobaczyć, jak mi się spodobają... Dwa dni później już zaczynałam tom drugi, a po czterech następnych - trzeci. Po prostu PRZEPADŁAM! Jensen prezentuje tu tak barwny świat (z motywami zaczerpniętymi ze starożytnego Rzymu) i rewelacyjne postacie, że wprost nie można się oderwać od lektury! Od samego początku polubiłam Terianę, córkę kapitan statku i triumwira narodu Maarinów. A niesławny legat Trzydziestego Siódmego Legionu, Marek, wzbudził we mnie równie duże zainteresowanie. Ich historia jest skomplikowana, w wielu miejscach tragiczna i sprawia, że emocjonalnie ogromnie się to wszystko przeżywa. Mamy tutaj zamorskie wyprawy, nowe lądy, różne nacje i co najważniejsze trudne wybory, przed którymi stawiani są nasi bohaterowie - kto ma przetrwać, kto zachować wolność i ile jest się w stanie dla tego poświęcić.
"Dobry człowiek wepchnięty w rolę łotra – nie tylko dla własnego przetrwania, ale i przetrwania swoich ludzi".
Jestem tak oczarowana, że daję temu 10/10 gwiazdek! Takie historię kocham najbardziej! Więc polecam Wam ją z całego serca!
Po kilku poleceniach serii na IG (przy okazji premiery 3. tomu), poczułam tak nieodpartą ochotę, by się za nią zabrać, że od razu wgrałam sobie "Mroczne Wybrzeża" na Legimi, aby zobaczyć, jak mi się spodobają... Dwa dni później już zaczynałam tom drugi, a po czterech następnych - trzeci. Po prostu PRZEPADŁAM! Jensen prezentuje tu tak barwny świat (z motywami zaczerpniętymi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Punk 57" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Dlaczego? Bo nie spodziewałam się, że aż tak bardzo do mnie trafi! Ale po kolei. Od początku spodobała mi się fabuła. Dwoje młodych ludzi pisze do siebie listy od jakichś 7 lat, jednak nigdy się nie spotkali. Aż tu nagle na imprezie zespołu Mishy pojawia się Ryen. On domyśla się, że to ona. Ona go nie rozpoznaje (bo się nie przedstawił). Rzeczywistość jawi się jeszcze lepiej, niż to, co sobie wyobrażał. Ale wtedy zdarza się coś, co kompletnie go zmienia... Kilka miesięcy później w szkole Ryen pojawia się nowy chłopak i jest dla niej okropny...
Brzmi to może zwyczajnie, banalnie, ale powiem Wam, że postacie zostały świetnie wykreowane, a chemia między nimi rozpalała i mnie! Zaś clue tej książki jest fakt, że często bojąc się samotności i niezrozumienia, już jako dzieci zmieniamy się, by dopasować się do reszty. Nierzadko na gorsze. Często w sposób, który sprawia, że nienawidzimy samych siebie. Tak było z Ryen. Nie jest idealną bohaterką, dokonuje wielu złych wyborów. Jedynie Misha, jej korespondencyjny przyjaciel, jest dla niej namiastką normalności i możliwością, by być prawdziwą sobą. Co się jednak stanie, gdy jej (nie)prawdziwe oblicze wyjdzie na jaw? Musicie o tym przekonać się sami. Dla mnie to było magiczne! Styl autorki jest bardzo lekki, rewelacyjnie potrafi oddać emocje. To moje pierwsze spotkanie z Penelope Douglas, ale na pewno nie ostatnie!
"Punk 57" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Dlaczego? Bo nie spodziewałam się, że aż tak bardzo do mnie trafi! Ale po kolei. Od początku spodobała mi się fabuła. Dwoje młodych ludzi pisze do siebie listy od jakichś 7 lat, jednak nigdy się nie spotkali. Aż tu nagle na imprezie zespołu Mishy pojawia się Ryen. On domyśla się, że to ona. Ona go nie rozpoznaje (bo się nie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to