rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

W powieści M. C. Beaton poznajemy starszą wdowę, Lady Fortescue, która pomimo posiadania dużego domu, nie ma pieniędzy na godziwe życie. Po zawstydzających przeżyciach u bogatego krewniaka, ma wszystkiego dość na tyle, że pomimo zasad dobrego wychowania, postanawia odezwać się do podobnego jej towarzysza niedoli, spacerującego po Hyde Parku. I dzięki temu zaczyna się ich wielka przygoda.

Poznajemy kilku bohaterów w różnym wieku, a ich historie łapią za serce. Jednak opowieść ta okraszona jest dawką humoru, dzięki czemu wszystko czyta się z ogromną przyjemnością. Autorka umieściła na niecałych dwustu stronach interesującą historię, przy której nie ma się poczucia, że jest za krótka – uważam to za duży talent, w końcu książeczka jest naprawdę chudziutka. Ale było wszystkiego tyle, ile trzeba. Lekki styl, zrównoważona doza humoru i wzruszenia, nienachalny romans w tle. Dodajmy do tego czasy regencji, o których uwielbiam czytać i wychodzi cudowna opowieść. Jestem w pełni oczarowana! Czekam na wydanie kolejnych tomów!

W powieści M. C. Beaton poznajemy starszą wdowę, Lady Fortescue, która pomimo posiadania dużego domu, nie ma pieniędzy na godziwe życie. Po zawstydzających przeżyciach u bogatego krewniaka, ma wszystkiego dość na tyle, że pomimo zasad dobrego wychowania, postanawia odezwać się do podobnego jej towarzysza niedoli, spacerującego po Hyde Parku. I dzięki temu zaczyna się ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rebecca Yarros w innej odsłonie. Pewnie wszyscy kojarzą ją z „Czwartym Skrzydłem”, a autorka pisze też opowieści w innym gatunku niż fantasy. Postanowiłam zobaczyć, jak jej to wychodzi. I powiem Wam, że „Gdyby jednak" czytało mi się bardzo miło. Jest to opowieść o Izzy i Nate'ie, spotkali się pierwszy raz w samolocie, którego lot okazał się... katastrofą. Potem wpadają na siebie co kilkanaście miesięcy, zawsze ich do siebie ciągnie. Jednak ona jest córką polityka, on wstąpił do armii, wyjeżdża na niebezpieczne misje. Ich światy dzieli przepaść. I tysiące kilometrów.

Jak to u Yarros, książka jest długa. I chociaż wciąga, miałam w jej trakcie małą przerwę, jakby wiecie, za dużo było tego samego. Po przerwie czytało mi się tak samo dobrze, historia wymyślona jest ciekawie, a bohaterowie potrafią wzbudzić sympatię. Czuć między nimi chemię. Podoba mi się, jak opisywane są sprawy wojskowe, misje, emocje z tym związane. I tęsknota. Urozmaiceniem dla fabuły były także skoki w czasie – akcja teraźniejsza przeplatana była ich historią, dzięki czemu mogliśmy poznać wspólne losy bohaterów od momentu ich poznania. I te retrospekcje często podobały mi się najbardziej. Z chęcią sięgnę po inne romanse Rebecci Yarros.

Rebecca Yarros w innej odsłonie. Pewnie wszyscy kojarzą ją z „Czwartym Skrzydłem”, a autorka pisze też opowieści w innym gatunku niż fantasy. Postanowiłam zobaczyć, jak jej to wychodzi. I powiem Wam, że „Gdyby jednak" czytało mi się bardzo miło. Jest to opowieść o Izzy i Nate'ie, spotkali się pierwszy raz w samolocie, którego lot okazał się... katastrofą. Potem wpadają na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie byłam świadoma tego, jak brakowało mi urban fantasy. A zaczynając "Pierwszą fazę zaćmienia" Agaty Polte odczułam takie wewnętrzne: NARESZCIE! I kreacja tego nowoczesnego świata z miastami, w których żyją obok siebie czarownice, wampiry i wilkołaki (niekoniecznie w dobrej komitywie) bardzo przypadła mi do gustu.

Akcję poznajemy z perspektywy Aislinn Carmody, księżniczki czarownic, która jest bardzo bojową kobietą. Z tego powodu w tym tomie poznajemy głównie świat czarownic. Chociaż nie ma rozbudowanych opisów historii czy tradycji, a wszystko skupia się na teraźniejszej akcji i przypadkach zamordowanych ofiar różnych ras, akcja przebiega szybko i czyta się to bardzo przyjemnie. Aislinn prowadzi śledztwo i jak pamiętacie z opisu, zmuszona jest wejść we współpracę z wampirami.

Pierwszą połowę książki pochłonęłam w wielkim zachwycie. Później, gdy większą część zajął element romansowy, moje tempo czytania trochę opadło. Muszę jednak przyznać, że może być to spowodowane i zmęczeniem i lekkim przesytem romantasy, jaki ostatnio odczuwam, dlatego niespecjalnie się tym przejmujcie. Obiektywnie patrząc, historia jest naprawdę świetna, a to, kto okazał się głównym antagonistą kompletnie mnie zaskoczyło. Podejrzewałam kilka osób, ale nie tę konkretną. Ogólnie czytając czułam taki vibe Ukrytego Dziedzictwa – miejski styl, zagadki kryminalne, ciekawe postacie, pikantna akcja – więc wiecie, duży plus. Dochodzi do tego to obłędne wydanie, więc jeśli się wahacie, warto mieć ją na półce.
W taki sposób przedstawione wampiry i wilkołaki lubię, liczę, że w kolejnych częściach poznamy bliżej ich perspektywę.

Nie byłam świadoma tego, jak brakowało mi urban fantasy. A zaczynając "Pierwszą fazę zaćmienia" Agaty Polte odczułam takie wewnętrzne: NARESZCIE! I kreacja tego nowoczesnego świata z miastami, w których żyją obok siebie czarownice, wampiry i wilkołaki (niekoniecznie w dobrej komitywie) bardzo przypadła mi do gustu.

Akcję poznajemy z perspektywy Aislinn Carmody, księżniczki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Od początku "Noc upadku" mnie zaintrygowała, zaczynając się w mrocznym lesie z perspektywy zmiennokształtnego dziedzica rodu niedźwiedzi. Taki bohater (o nieczęsto występującym typie zmiennokształtności) zyskał moją mocną uwagę. Są też wzmianki o strasznych potworach rodem ze słowiańskich legend, które czają się w mrokach tego świata, bardzo mi się to podobało!

Potem pojawiła się tajemnicza Valea i wątek miłosny przejmuje władanie nad opowieścią. Jest tu zdecydowanie wiele kontekstów erotycznych, ale też motywów takich jak przeznaczenie i oczekiwanie przez stulecia na tę jedną jedyną. Jak dla mnie było tego za dużo, jednak jestem w stanie zrozumieć, że zwierzęcy charakter istot to po prostu wymuszał. Opowieść zapewne spodoba się fankom romantasy z przeważającym wątkiem miłosnym i dużą ilością przystojniaków. Tak, specjalnie to piszę, gdyż nie tylko będziecie mogły podziwiać Rassa – niedźwiedzia, ale też Reada – smoka. Ten trójkąt miłosny początkowo bardzo przypadł mi do gustu. Jednak muszę przyznać, że im dalej szła fabuła, mój zachwyt malał. Dla mnie osobiście bardzo przypominała przebieg „Dworów” i zupełnie nic mnie potem nie zaskoczyło. Relacje między bohaterami poszły zbyt skrajnie w obie strony i przez to finalnie żadna męska postać nie utrzymała mojej sympatii. Jeden był strasznie zły, drugi okropnie zapatrzony w Val i monotematyczny. Ale dzięki temu sama Valea zyskuje i to przy niej mam nadzieję na lepsze akcje w przyszłości. Obecnie daję książce takie 6,5/10 gwiazdek, bo spędziłam z nią miły czas i ma parę ciekawych wątków. Autorka ma lekkie pióro i bardzo przyjemnie się to czyta. Liczę w kolejnych tomach na więcej wrażeń, bo ten mroczny, bardzo ciekawie wykreowany świat ma zapewne nam jeszcze wiele do zaoferowania.

Od początku "Noc upadku" mnie zaintrygowała, zaczynając się w mrocznym lesie z perspektywy zmiennokształtnego dziedzica rodu niedźwiedzi. Taki bohater (o nieczęsto występującym typie zmiennokształtności) zyskał moją mocną uwagę. Są też wzmianki o strasznych potworach rodem ze słowiańskich legend, które czają się w mrokach tego świata, bardzo mi się to podobało!

Potem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lubicie motyw podróży w czasie? Jeśli tak, spróbujcie historii stworzonej przez Jagnę Rolską w naszym polskim Helu. Jakie były moje wrażenia z jej lektury? Bardzo pozytywne!

Jest to historia miłosna z elementami magicznymi, dobrze wykreowanymi dawnymi czasami, stylizowanym językiem i kaszubskimi historiami. Czyta się szybko i przyjemnie – bo akcja momentalnie wciąga. Jest dość wartka, nie ważne, czy dzieją się jakieś dramatyczne wydarzenia, czy skupiamy się na damsko-męskich relacjach. Już sam pomysł bardzo przypadł mi do gustu, a jego otoczka tylko to wrażenie wzmocniła. Podobały mi się momenty wspomnień/snów związanych z przeszłością i matką Reginy – nie dosyć, że wpasowały się świetnie w fabułę, to miały często ciekawe słowa i porady (zobaczcie cytat na początku). No i piraci! Czy trzeba tu pisać coś więcej?!

Co ciekawe, nie polubiłam się specjalnie z główną bohaterką, ale jak widać nie przeszkodziło mi to w pozytywnym odbiorze opowieści. Na ostatnich stronach zaczęła zyskiwać moją sympatię, więc wróżę ocieplenie stosunków w tomie drugim. Mam też mały zarzut do dość ubogiej komunikacji między różnymi bohaterami, czasem chciało się, by wyjaśnili sobie odrobinę więcej, a nie wierzyli sobie na ładne oczy/przystojną twarz itd. Jednak wszystko działało, jak trzeba, więc przyzwyczaiłam się do tego małego mankamentu. Tak jak pisałam, lektura "Klątwy kani" przyniosła mi dużo przyjemności i mile spędzonego czasu. Z pewnością będę czytać kontynuację.

Lubicie motyw podróży w czasie? Jeśli tak, spróbujcie historii stworzonej przez Jagnę Rolską w naszym polskim Helu. Jakie były moje wrażenia z jej lektury? Bardzo pozytywne!

Jest to historia miłosna z elementami magicznymi, dobrze wykreowanymi dawnymi czasami, stylizowanym językiem i kaszubskimi historiami. Czyta się szybko i przyjemnie – bo akcja momentalnie wciąga. Jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lubicie książki, które trzymają w napięciu? Jeśli tak, cykl Empireum jest dla Was. Przyznaję to szczerze, nie pamiętam drugiej takiej książki, która by tak NIEUSTANNIE utrzymywała poziom podekscytowania na najwyższym poziomie – a „Iron Flame. Żelazny Płomień” to właśnie ze mną zrobił! Patrząc jeszcze, że to dość długa książka, było to na dłuższą metę aż trudne do zniesienia – stąd jej lektura zajęła mi niemal dwa tygodnie! Ale czy mi to przeszkadzało? Nie, każdy dzień i każdy fragment przynosił mi tyle emocji! Raz czy dwa przyszło mi na myśl, że można by z tego zrobić dwie części, ale z drugiej strony dobrze, że nie trzeba nam było czekać dłużej, by to przeczytać. Finalnie uważam, że jest dobrze, jak jest ;)

W drugim tomie Rebecca Yarros nie odpuszcza swoim bohaterom, Violet, Xaden i ich przyjaciele nie mają łatwo, co rusz muszą stawiać czoła niebezpieczeństwom. Relacja z Xadenem też nie jest usłana różami, pojawiają się postacie (szczególnie jedna), które mnie okropnie wnerwiały... Ale wszystko miało swój cel i wszystko w ciekawy sposób się rozwiązało. Im dłużej od skończenia książki, tym więcej mam o niej przemyśleń. Było dużo zwrotów akcji, które wbijały w fotel, epickich bitew, imponujących smoków, krwi i łez. Ostrzegam, jest brutalnie. I uwielbiam to! „Żelazny Płomień” podobał mi się jeszcze bardziej, niż ”Czwarte Skrzydło”, dlatego nie mogę się doczekać, co Autorka zafunduje nam w kolejnym tomie!

Lubicie książki, które trzymają w napięciu? Jeśli tak, cykl Empireum jest dla Was. Przyznaję to szczerze, nie pamiętam drugiej takiej książki, która by tak NIEUSTANNIE utrzymywała poziom podekscytowania na najwyższym poziomie – a „Iron Flame. Żelazny Płomień” to właśnie ze mną zrobił! Patrząc jeszcze, że to dość długa książka, było to na dłuższą metę aż trudne do zniesienia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Za "Belladonnę" wzięłam się w formie audiobooka, by wypróbować się z tą formą pochłaniania książek i uważam to za udany eksperyment. Słuchało się miło, a lektorka świetnie oddała postacie i klimat książki. Słuchając skupiałam się na samej historii, w takiej formie nie potrafię wiele powiedzieć o stylu pisarki, logice rozwiązań itp., bo aż tak nie potrafiłam się skupić słuchając.

Adalyn Grace w swojej książce prezentuje bardzo ciekawą koncepcję - dziewczynę, która od dziecka odporna jest na śmierć. Wiem, brzmi to absurdalnie, odporni możemy być na jakieś choroby, ale na śmierć? I to wtedy, gdy przychodzi do ludzi w niemal materialnej formie? Tak się jednak tutaj dzieje i jest to wielce intrygujące. Widząc Śmierć, i to naprawdę często, Signa przez lata szczerze ją nienawidzi. Odebrała jej wszystko... Dlatego wydaję się to dla nas jak najbardziej zrozumiałe.

I powiem Wam, że przebieg fabuły jest naprawdę interesujący – sposób, w jaki Signa próbuje się przeciwstawić Śmierci, jak stara się odnaleźć w swoim świecie pomimo bycia tak bardzo samotną.
Elementy romansu też mnie całkowicie kupiły, chociaż są tego typu, w którym wygląd postaci męskich jest przez bohaterkę w myślach chwalony i analizowany - co można wyjaśnić tym, że Signa jest młodą dziewczyną, która pierwszy raz ma bliższy kontakt z mężczyznami. I liczba mnoga jest użyta specjalnie - będzie ich kilku. Natomiast zakończenie zdołało mnie zaskoczyć. Dostajemy tu wyjaśnienia, obietnice... Ale nie takie, których się spodziewałam. Zdecydowanie będę czytać (bądź słuchać) następnego tomu.

Za "Belladonnę" wzięłam się w formie audiobooka, by wypróbować się z tą formą pochłaniania książek i uważam to za udany eksperyment. Słuchało się miło, a lektorka świetnie oddała postacie i klimat książki. Słuchając skupiałam się na samej historii, w takiej formie nie potrafię wiele powiedzieć o stylu pisarki, logice rozwiązań itp., bo aż tak nie potrafiłam się skupić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lubicie historie o bogatej młodzieży? Mają dużą swobodę, wydawałoby się nieskończone możliwości... I często wiecznie zajętych pracą rodziców o wielkich oczekiwaniach. Taki schemat nierzadko pojawia się w książkach. I kiedy zaczęłam czytać „Bojkot” Agnieszki Kulbat, stwierdziłam, że dostanę tutaj historię miłosną z tajemnicą w tle w takim właśnie świecie. I wiecie co? Dostałam o wiele, wiele więcej!

Co warto zaznaczyć, w tym thrillerze YA akcja przedstawiona jest z perspektywy bohaterów o wątpliwej moralności. Ale wiadomo, czytając człowiek stara się zrozumieć postępowanie postaci, coraz bardziej czuje się z nimi zżyty, kibicuje, by udało im się to, co zamierzają osiągnąć. I właściwie tutaj, pomimo tego, że nie potrafiłam nikogo z całego serca polubić (ale jak przeczytacie, to zobaczycie, dlaczego), też tak czułam. Fabuła nieustannie trzyma w napięciu, bo dzieje się tutaj bardzo dużo - oskarżenie o morderstwo, przemoc, nękanie i dużo toksycznych relacji. O tak, i przez to ostatnie ciężko powiedzieć, że ukazana tu historia miłosna jest o miłości...
Bez dwóch zdań, nie można się wprost od „Bojkotu” oderwać - pochłonęłam go w dwa popołudnia. Kończąc byłam pod dużym wrażeniem, gdy Autorka wyjaśniła nam, co było nie tak - miałam takie uczucie, jakby różne klocki układanki nagle wskoczyły na swoje miejsce i wtedy dostrzegłam jeszcze więcej złych zachowań, które wcześniej (w szale pochłaniania książki) mi umknęły. To było niesamowite uczucie. Psychologiczna strona bohaterów została wykreowana w bardzo realistyczny sposób. Czasem aż przerażająco realistyczny. Mam po "Bojkocie" duże WOW w głowie! Czekałam na opowieść, gdzie to te „złe” postacie dojdą do głosu.

Lubicie historie o bogatej młodzieży? Mają dużą swobodę, wydawałoby się nieskończone możliwości... I często wiecznie zajętych pracą rodziców o wielkich oczekiwaniach. Taki schemat nierzadko pojawia się w książkach. I kiedy zaczęłam czytać „Bojkot” Agnieszki Kulbat, stwierdziłam, że dostanę tutaj historię miłosną z tajemnicą w tle w takim właśnie świecie. I wiecie co?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czy można znane motywy przedstawić w taki sposób, że wydają się czymś świeżym? Oczywiście, że tak!
"Wojny huraganowe" to przerobiony fanfik Reylo, a do tego bohaterowie swoimi mocami mogą przypominać duet Aliny i Darklinga. Ale nie czuje się tego czytając. Od razu napiszę, że moim zdaniem tę książkę w pełni robi relacja między Talasyn a Alariciem. To jedna z lepiej rozpisanych relacji, o jakich czytałam!

Jednak żeby nie było zbyt kolorowo, muszę też przyznać, że pomimo rozbudowanej kreacji świata i początkowych tłumaczeniach wielu aspektów miejsc, historii i militarnych potyczek, tutaj pierwsze dwieście stron mnie najnormalniej w świecie wymęczyło. Nie wiem, czy było tego za dużo, czy może być napisane toporniej, ale tak jak zawsze wczytuję się w podobne opisy z przyjemnością, tutaj tego nie czułam. Dopiero potem, gdy zintensyfikowała się relacja Talasyn i Alarica, a także zmieniło otoczenie i ich sytuacja, wciągnęłam się na całego! Druga część książki wypada przy początku genialnie! Myślałam już, że to nie będzie dla mnie, a finalnie tak mnie zachwyciła, że ogromnie będę czekać na kontynuację. Relacja bohaterów jest bardzo skomplikowana – przez trudne wspólne aspekty przeszłości ich teraźniejszość jest tym cięższa. Talasyn to dziewczyna, w której rozsądek zdecydowanie wygrywa z sercem. Myślę, że takie świeże podejście spodoba się wielu z Was.

Dobrze jest dawać książce szansę, gdy początek nie do końca się nam podoba – był to u mnie drugi raz (i to pod rząd!), gdzie dopiero po 200 stronie mnie wciągnęło, ale za to gdy tak już się stało, przepadłam. I nie żałuję, że dałam jej szansę, oj nie!

Czy można znane motywy przedstawić w taki sposób, że wydają się czymś świeżym? Oczywiście, że tak!
"Wojny huraganowe" to przerobiony fanfik Reylo, a do tego bohaterowie swoimi mocami mogą przypominać duet Aliny i Darklinga. Ale nie czuje się tego czytając. Od razu napiszę, że moim zdaniem tę książkę w pełni robi relacja między Talasyn a Alariciem. To jedna z lepiej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bliźniacze korony Catherine Doyle, Katherine Webber
Ocena 7,9
Bliźniacze korony Catherine Doyle, Ka...

Na półkach: , ,

Pomysł przedstawiony w "Bliźniaczych koronach" bardzo mi się spodobał! Mamy tutaj motyw rozdzielonych tuż po urodzeniu bliźniaczek i jedna nie ma pojęcia o istnieniu drugiej.

Wren i Rose są jak ogień i woda. Mamy okazję poznać fabułę z perspektywy obu dziewczyn, dzięki czemu wszelkie różnice wynikające z wychowania i miejsc, w których spędziły większość życia są tym wyraźniejsze. I muszę przyznać, że moimi ulubionymi rozdziałami były te opowiadane przez Rose. Jej hart ducha przykryty dobrym wychowaniem i latami tłamszenia był dla mnie widoczny od początku. Wydawała mi się bardziej autentyczna, tym bardziej, że Wren raczej mnie irytowała... Ogólnie pierwsze dwieście stron wchodziło mi dość powoli i już się bałam, że ta historia nie będzie dla mnie (pomimo tego, że przy Rose i Shenie bawiłam się świetnie), ale potem nagle akcja tak ruszyła, że nie mogłam się już od książki oderwać. Przemiana obu bliźniaczek, zaskakujące zakończenie i ten intrygujący kąsek, który Autorki zostawiły dla nas w fabule, ta możliwość, która w przyszłych tomach może wiele skomplikować... Och, coś cudownego!
Świat przedstawiony jest rozbudowany, mamy różne krainy, czarownice i interesująco przedstawione rodzaje magii oraz ich pochodzenie. Myślę, że ta historia zachwyci wszystkie fanki i fanów czarownic i romantasy. Bardzo czekam na kolejny tom, spodziewając się, że tam będzie jeszcze lepiej (bo Wren mnie już tak nie irytuje). Świetna opowieść!

Pomysł przedstawiony w "Bliźniaczych koronach" bardzo mi się spodobał! Mamy tutaj motyw rozdzielonych tuż po urodzeniu bliźniaczek i jedna nie ma pojęcia o istnieniu drugiej.

Wren i Rose są jak ogień i woda. Mamy okazję poznać fabułę z perspektywy obu dziewczyn, dzięki czemu wszelkie różnice wynikające z wychowania i miejsc, w których spędziły większość życia są tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Słowalkiria", czyli finałowy tom cyklu Słowotwórczyni pióra Anny Szumacher, jest zdecydowanie najlepsza z całego cyklu! Z ogromną dumą objęłam ją patronatem, bo dosłownie zwaliła mnie z nóg! Jest prze-ge-nial-na! W tym tomie dostałam wszystko, czego oczekiwałam po poprzedniej akcji, a do tego o wieeele więcej dobrego! To, w jaki sposób potoczyła się historia bohaterów, czyje drogi znów się skrzyżowały – przez większość czytania w mojej głowie było pełno wykrzykników: O jaaa! Co?! Aaaaa! Poziom ekscytacji tylko rósł. No a zakończenie! Tego zdecydowanie się nie spodziewałam! Jestem tak bardzo ciekawa, co na nie powiecie!
Jak widzicie, wykrzykników nadal jest pełno, ale to wynik emocji, jakie wciąż targają mną, kiedy myślę o "Słowalkirii". Autorka przeszła samą siebie, utrzymując przy tym rewelacyjny poziom zabawy słowem - znajdziecie tu mnóstwo nawiązań do popkultury, które wywołają szeroki uśmiech na Waszych twarzach. Pewnie pisałam to przy recenzjach poprzednich tomów, ale z chęcią się powtórzę - pomysł na ten cykl jest genialny! Połączenie świata realnego z fikcyjnym, mieszanie ich bohaterów. Czytanie tomów Słowotwórczyni zdecydowanie poprawia humor, sprawia, że delektujemy się świetnym warsztatem pisarskim i zanurzamy w odmętach pokręconej wyobraźni Autorki. Dla mnie była to niesamowicie wciągająca i angażująca emocjonalnie podróż, do której na pewno będę wracać. Polecam z całego serca!

"Słowalkiria", czyli finałowy tom cyklu Słowotwórczyni pióra Anny Szumacher, jest zdecydowanie najlepsza z całego cyklu! Z ogromną dumą objęłam ją patronatem, bo dosłownie zwaliła mnie z nóg! Jest prze-ge-nial-na! W tym tomie dostałam wszystko, czego oczekiwałam po poprzedniej akcji, a do tego o wieeele więcej dobrego! To, w jaki sposób potoczyła się historia bohaterów,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Krwi wilka" Agnieszki Mieli to finał baaardzo mrocznej opowieści o Aine i Bertramie, która przez kolejne tomy zanurzała nas coraz bardziej w świecie zemsty, ofiar i przetrąconych dusz.

I co czeka nas w "Krwi wilka"? Przygotujcie się na prawdziwe dark fantasy, w którym ogrom cierpień spotykających bohaterów pozbawi Was ostatnich gramów nadziei na jakiekolwiek dobre zakończenie. To nie będzie łatwa przeprawa, zarówno dla opisywanych postaci, ale także dla nerwów czytelników. Szykujcie się na dosadne i przerażająco dokładne opisy okropieństw, dużo krwi i brakujących kończyn. Im dalej zanurzycie się w opowieść, tym mocniejsze będzie Wasze zwątpienie, czy ten świat pełen brutalności i nieuchronnych dróg przeznaczenia będzie miał do zaoferowania dla Aine i Bertrama chociaż odrobinę pomyślności losu... Aby się o tym przekonać, musicie przeczytać finał Dzieci Starych Bogów!

Mnie ten tom zniszczył! Czytając, otwierałam coraz szerzej oczy, serce ściskało się z bólu. Przyznam szczerze, że po skończeniu miałam mieszane odczucia, kompletnie nie umiałam powiedzieć, czy podoba mi się, jak mnie ta książka rozwaliła. Ale im więcej myślałam, tym bardziej doceniałam takie zakończenie historii. Ten tom nie jest w żadnym wypadku przewidywalny, jest krwawy, okrutny i świeży w tym skupieniu się na totalnie pesymistycznej stronie opowieści. Teraz, po wielu dniach od przeczytania, mogę Wam powiedzieć, że nie wyobrażam sobie innego zakończenia Dzieci Starych Bogów. Dodając do tego pięknie poprawny, tak opisowy język, jakim posługuje się Autorka, myślę, że będziecie tą lekturą w mroczny, masochistyczny sposób zadowoleni.

"Krwi wilka" Agnieszki Mieli to finał baaardzo mrocznej opowieści o Aine i Bertramie, która przez kolejne tomy zanurzała nas coraz bardziej w świecie zemsty, ofiar i przetrąconych dusz.

I co czeka nas w "Krwi wilka"? Przygotujcie się na prawdziwe dark fantasy, w którym ogrom cierpień spotykających bohaterów pozbawi Was ostatnich gramów nadziei na jakiekolwiek dobre...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wielka odwaga, wielka miłość, a do tego niesamowity klimat początków XIX wieku i wojen napoleońskich w tle. Co powiecie na takie motywy? Mnie urzekły już w pierwszym tomie Sagi Napoleońskiej Joanny Wtulich! A teraz... Teraz doczekałam się ostatniego tomu. To zawsze wzruszający moment, kiedy zdążysz przywiązać się do bohaterów po kilku częściach i wiesz, że na tym wspólna przygoda się kończy. Jednak nie żałuję ani chwili z czytania tego cyklu. I oczekiwany finał, "Narzeczona i hrabia", nie zawiódł mnie ani trochę.

Mamy tutaj bezpośrednią kontynuację akcji ze "Skazańca i panny", co przez charakter tamtego zakończenia sprawia, że robi się bardziej romantycznie i ckliwie. Od początku dostajemy to, o czym marzyliśmy przy poprzedniej części. Ostre kanty Roberta trochę się wygładzą, chociaż nadal (całe szczęście) zostanie jego szorstka mrukliwość. Ale nie martwcie się, będą również żywsze momenty, tajne akcje wymagające brawury. Krysia nie tylko będzie musiała być dobrze wychowaną panną, ale również silną kobietą, która potrafi zawalczyć o to, co kocha. I wybrać między KILKOMA adoratorami!

Dla fanów początkowych tomów serii napiszę, że znajdą tutaj też dużo rozdziałów dotyczących Antoniego i Émilie. Oj, miałam niekiedy ochotę przyłożyć Antoniemu w twarz! A dlaczego? Przekonajcie się sami! To i tak nic, w porównaniu z inną postacią, wobec której żywiłam o wiele gorsze zamiary... Nie ma co, ta część wywołała we mnie dużo emocji! I chociaż patrząc na cykl jako całość nadal moim ulubionym tomem pozostaje "Skazaniec i panna", to uważam że ten finał jest takim zakończeniem, o jakim mogliśmy marzyć. Uwielbiam Sagę Napoleońską i teraz mogę tylko czekać, co nowego Autorka dla nas wymyśli.

Wielka odwaga, wielka miłość, a do tego niesamowity klimat początków XIX wieku i wojen napoleońskich w tle. Co powiecie na takie motywy? Mnie urzekły już w pierwszym tomie Sagi Napoleońskiej Joanny Wtulich! A teraz... Teraz doczekałam się ostatniego tomu. To zawsze wzruszający moment, kiedy zdążysz przywiązać się do bohaterów po kilku częściach i wiesz, że na tym wspólna...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Aurora: Pożoga Amie Kaufman, Jay Kristoff
Ocena 8,0
Aurora: Pożoga Amie Kaufman, Jay K...

Na półkach: , ,

"Przy­cią­ga­nie to wię­cej niż słowa.
Mi­łość to kro­pla w oce­anie tego, co do niej czuję.
Mi­łość to rap­tem jedno słoń­ce na nie­bie peł­nym gwiazd".

Luty to miesiąc najbardziej kojarzony chyba z Walentynkami. I dokładnie w tym czasie czytałam "Aurorę. Pożogę" Amie Kaufman i Jaya Kristoffa (drugi tom genialnego cyklu sci-fi), gdzie są jedne z najcudowniejszych tekstów miłosnych, jakie czytałam. No zobaczcie ten cytat powyżej! Kaliis to ma gadane!

Wracając do książki, żebyście nie myśleli - druga część to nie jest cudowna sielanka wśród kwiatków i same romantyczne gesty. Chociaż znajdziecie tam momenty na pięknej ukwieconej łące, to właściwie powiedziałabym, że nasi ulubieni bohaterowie mają tutaj totalnie przechlapane. Od pierwszych stron czytałam w napięciu, nie mogąc uwierzyć, jak trudne stało się życie drużyny 312 Legionu Aurory. I tak jak w pierwszej części Kal przejął niemal monopol na moją hiper-sympatię, tak tutaj rozbudowane wątki sprawiły, że na równi uwielbiałam czytać historię z perspektywy Finiana, Tylera, Scarlett i oczywiście Aurory. Nawet chyba bardziej mnie wciągnął Fin i Tyler! Dowiadujemy się tutaj takich rzeczy! Mogę Wam powiedzieć, że wszystko toczy się w ten sposób, że tylko coraz bardziej zanurzacie się w ten świat i przeżywacie wydarzenia całym sobą. Zakończenie zaś... Och! Cóż to było za zakończenie! Chyba najlepszą rekomendacją jest tutaj fakt, że jak tylko zamknęłam książkę po przeczytania ostatniej strony, włączyłam apkę Empiku i zamówiłam trzeci tom. Od razu! To mówi samo za siebie, prawda?
Kocham ten cykl całym sercem!

"Przy­cią­ga­nie to wię­cej niż słowa.
Mi­łość to kro­pla w oce­anie tego, co do niej czuję.
Mi­łość to rap­tem jedno słoń­ce na nie­bie peł­nym gwiazd".

Luty to miesiąc najbardziej kojarzony chyba z Walentynkami. I dokładnie w tym czasie czytałam "Aurorę. Pożogę" Amie Kaufman i Jaya Kristoffa (drugi tom genialnego cyklu sci-fi), gdzie są jedne z najcudowniejszych tekstów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Od pierwszych stron zachłysnęłam się zachwytem nad postacią Warkocz, ale też nad tym przedziwnym światem, w którym przyszło jej żyć. Sanderson, mam takie wrażenie, z każdym kolejnym pomysłem przechodzi samego siebie. Od razu też uderzył mnie humor powieści, który jest w głównej mierze zasługą wyjątkowego narratora - nie zdradzę, kim on jest, ale powiem tylko, że będziecie zadowoleni.
Co jest ciekawe, dużą część książki czytałam w małych partiach, po kilkanaście, czasem kilkadziesiąt stron. W każdym takim dziennym fragmencie zaznaczałam cały ogrom cytatów, gdyż znajdziecie tu masę budujących zdań, zabawnych momentów czy takich, które dają do myślenia. I właśnie dlatego, kiedy już czułam, że potrzebuję sobie to w głowie poukładać, odkładałam książkę na bok, pozostając myślami w jej świecie. Tak potrafią na nas działać najlepsze historie.
W przebiegu fabuły było tak dużo niesamowitych momentów! Kilka mocno mnie zaskoczyło - finalna akcja wybiła mnie z kapci! No i wątek romantyczny tak słodki, jak nie u Sandersona. Jak na początek Tajnych Projektów, jestem bardzo usatysfakcjonowana!

Od pierwszych stron zachłysnęłam się zachwytem nad postacią Warkocz, ale też nad tym przedziwnym światem, w którym przyszło jej żyć. Sanderson, mam takie wrażenie, z każdym kolejnym pomysłem przechodzi samego siebie. Od razu też uderzył mnie humor powieści, który jest w głównej mierze zasługą wyjątkowego narratora - nie zdradzę, kim on jest, ale powiem tylko, że będziecie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ile razy mieliście takie namacalne wrażenie, że książka była za krótka? I niekoniecznie chodzi o ilość stron, bo to poczucie raczej ma większy związek z fabułą, tak mi się przynajmniej zdaję.
"Nieskończone nici", drugi tom "Utkanego Królestwa" Tahereh Mafi, najzwyczajniej w świecie pochłonęłam. Nie mogłam się doczekać, by poznać dalsze losy Alizeh i Kamrana, którzy skradli moje serce w pierwszej części. I tak jak wspomniałam wyżej, miałam właśnie wrażenie, że ta książka była za krótka i pozostawiła mnie z uczuciem niedosytu. Zdecydowanie tak bym to nazwała.
Jednak sama treść - podobało mi się wszystko, znowu. Jak zawsze u Mafi. Alizeh poznaje nowe miejsce i nowe postacie, szczególnie tego jednego łotra, Cyrusa. I właściwie na poznawaniu go się jej część kończy, jest to poprowadzone drobiazgowo, emocjonalnie. U Kamrana mamy za to zamiar działania i jego część jest takim do tego przygotowaniem. Typowo dla tej serii mamy piękne opisy myśli i uczuć, na co moje serce nie pozostało głuche. Autorka pięknie tka tą materią, poruszając czytelników i zapadając im pięknymi zdaniami w pamięć. Ale tak czy siak, czekam teraz jeszcze bardziej na kolejny tom, na właściwą akcję po przygotowaniu, jakim zdała mi się ta część. Oj, czekam tak bardzo! Czyją rękę przyjmie Alizeh, jak to się skończy?! Tak bardzo chcę to wiedzieć!

Ile razy mieliście takie namacalne wrażenie, że książka była za krótka? I niekoniecznie chodzi o ilość stron, bo to poczucie raczej ma większy związek z fabułą, tak mi się przynajmniej zdaję.
"Nieskończone nici", drugi tom "Utkanego Królestwa" Tahereh Mafi, najzwyczajniej w świecie pochłonęłam. Nie mogłam się doczekać, by poznać dalsze losy Alizeh i Kamrana, którzy skradli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Czwarte skrzydło" od pierwszych stron mnie wciągnęło. Violet jest interesującą postacią ze zdecydowanie interesującą rodziną (choć niekoniecznie w pozytywnym sensie). Pomimo tego, że całe życie przygotowywana była do innej roli, jest zmuszona wstąpić do Kwadrantu Jeźdźców, gdzie duża część rekrutów traci życie. A główna bohaterka nie jest najsilniejszą postacią, jaką możecie spotkać...
Nawiasem mówiąc, koncepcja różnych dróg życiowych i ich odmienności jest świetna! To, jak Violet miała pod górkę... O takich przygodach lubię czytać! Mamy do tego ciekawe postacie męskie - przyjaciel z dzieciństwa, który ma objąć nad nią pieczę, a także odwieczny wróg rodziny... Odkrywane tajemnice. I pomimo tego, że może zdarzyło się kilka momentów, którym coś można zarzucić, dla mnie ta historia była porywająca i czytałam ją z dużą przyjemnością. Były momenty, które mnie zaskoczyły, a także takie, które mnie rozczuliły. Z niecierpliwością czekam premiery drugiego tomu, tym bardziej, że po zapowiedziach wydaje się, że jej szata graficzna będzie jeszcze bardziej powalająca!

"Czwarte skrzydło" od pierwszych stron mnie wciągnęło. Violet jest interesującą postacią ze zdecydowanie interesującą rodziną (choć niekoniecznie w pozytywnym sensie). Pomimo tego, że całe życie przygotowywana była do innej roli, jest zmuszona wstąpić do Kwadrantu Jeźdźców, gdzie duża część rekrutów traci życie. A główna bohaterka nie jest najsilniejszą postacią, jaką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy miłość to iluzja? Czy jednak może przynieść coś dobrego? Na to pytanie odpowiedzą sobie bohaterowie książki Nishy Sharma. Słysząc kilka pozytywnych opinii i mając ochotę na lekki romans postanowiłam wziąć się za tę powieść, kiedy tylko pojawiła się na Legimi. Jest to nie tylko historia o indyjskiej społeczności w USA, ale równocześnie współczesny romans na motywach szekspirowskiego "Poskromienia złośnicy". I przyznaję, że czytało mi się go miło, to lekka i przyjemna lektura. Podobało mi się podejście Prema i jego zgrzyty z Kareeną, w ogóle ich perypetie. Było zabawnie. Ale też nie powiem, że czułam wielkie wow, zachowanie Kareeny mnie niekiedy irytowało, jej rodzina to jakaś masakra i nie mogłam znieść, że tak daje im sobą pomiatać... Albo trzymała się zawzięcie swoich przekonań w duchu "ważniejsze są słowa, a nie czyny" - to odnosi się szczególnie do jednego momentu, ale no ręce mi wtedy opadły. Dlatego daję jej 6/10 gwiazdek, bo nie jest to zła książka i nie żałuję, że ją przeczytałam, ale raczej do niej nie wrócę.

Czy miłość to iluzja? Czy jednak może przynieść coś dobrego? Na to pytanie odpowiedzą sobie bohaterowie książki Nishy Sharma. Słysząc kilka pozytywnych opinii i mając ochotę na lekki romans postanowiłam wziąć się za tę powieść, kiedy tylko pojawiła się na Legimi. Jest to nie tylko historia o indyjskiej społeczności w USA, ale równocześnie współczesny romans na motywach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wracamy do Bielin! Znacie to niesamowite uczucie, kiedy ponownie zanurzamy się w świat znanej od dawna serii? Człowiek czuje się jak w domu.

Moja przygoda z serią Kwiat Paproci zaczęła się 8 lat temu! Od samego pierwszego tomu, "Szeptuchy", pokochałam jej bohaterów i alternatywny świat stworzony przez Katarzynę B. Miszczuk. W "Mszczuju" poznajemy następne koleje losu Jarogniewy w czasach jej młodości (to trzecia część opowiadająca o niej, po "Jadze" i "Gniewie"). I jeeej, ten tom był rewelacyjny! Doprawdy nie mam się do czego przyczepić. Dostałam wszystko to, co w Kwiecie Paproci kocham - niepowtarzalny klimat Bielin, nietuzinkowych bohaterów i na dokładkę Swarożyca ;) Ale to nie wszystko. W tej części miałam wrażenie, że Jaga była bardziej dojrzała (i nie, nie straciła przez to na swoim ciętym humorze). Jednak jej relacje z Mszczujem czy Swarożycem miały inny poziom rozwagi, nieobce jej były wyrzuty sumienia czy miejscami lekkie zgorzknienie. Czuć, że główna postać, ale też styl autorki ewoluuje.
Sama fabuła dała mi pełno frajdy. Zima stulecia, dziwne wydarzenia, nowi bohaterowie (a może powinnam raczej napisać istoty? I stwory?). Nie będę Wam spojlerować o kogo chodzi, ale zapewniam, że nie będziecie się mogli od książki oderwać - ja tak miałam! Książkę zaczęłam w samym dniu premiery, 17 stycznia, a skończyłam już dwa dni później - w czasie, gdy wszystko inne czytałam po 30 stron dziennie. I co najlepsze, chociaż myślałam, że "Mszczuj" będzie zakończeniem historii Jagi, to całe szczęście tak nie jest! I sprawia mi to ogromną radość, gdyż kocham wracać do Bielin!

Wracamy do Bielin! Znacie to niesamowite uczucie, kiedy ponownie zanurzamy się w świat znanej od dawna serii? Człowiek czuje się jak w domu.

Moja przygoda z serią Kwiat Paproci zaczęła się 8 lat temu! Od samego pierwszego tomu, "Szeptuchy", pokochałam jej bohaterów i alternatywny świat stworzony przez Katarzynę B. Miszczuk. W "Mszczuju" poznajemy następne koleje losu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pierwsza część Króla Kruków zrobiła na mnie ogromne wrażenie i totalnie wpasowała się w moje gusta. Po niej Ronan był moim ulubieńcem, chociaż polubiłam bardzo całą ekipę Kruczych Chłopców wraz z Blue. A jak było w tym tomie? Mamy okazję poznać tu bliżej Ronana i jego niesamowitą historię. Duszny letni klimat i tajemnice, które kryją bohaterowie. Jest wiele momentów w ciemnych barwach, częściej w tym tomie można poczuć przygnębienie czy smutek, niż uśmiechnąć się do dziejących się wydarzeń. Każdy próbuje znaleźć swoją drogę, zrozumieć rolę, jaką odgrywa w tym wszystkim. I wiecie co mnie zaskoczyło? Przy tym, jak czekałam na opowieść o Ronanie, w dużej części rozczarował mnie swoimi decyzjami i zdecydowanie większą sympatią w tym tomie darzyłam Gansey'a. Jednak nie oznacza to, że książka mnie rozczarowała, gdyż podobają mi się tego typu zabiegi. Postacie ewoluują na naszych oczach; kiedy skończyłam "The Dream Thieves" żaden z bohaterów nie był taki sam, jak pod koniec tomu pierwszego. Maggie Stiefvater niesamowicie ich kreuje, to mój ulubiony element jej pisarstwa. A potrafi też tworzyć zapierające dech w piersi wydarzenia, niesamowity klimat, magiczny, a jednocześnie taki namacalny. I to wszystko tu znalazłam. Znów jestem oczarowana!

Pierwsza część Króla Kruków zrobiła na mnie ogromne wrażenie i totalnie wpasowała się w moje gusta. Po niej Ronan był moim ulubieńcem, chociaż polubiłam bardzo całą ekipę Kruczych Chłopców wraz z Blue. A jak było w tym tomie? Mamy okazję poznać tu bliżej Ronana i jego niesamowitą historię. Duszny letni klimat i tajemnice, które kryją bohaterowie. Jest wiele momentów w...

więcej Pokaż mimo to