-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać3
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać4
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński25
Biblioteczka
2024
2024
Sporo rzeczy o przemyśle mięsnym i nabiałowym już wiedziałam, ale jednak natężenie okrucieństwa porażające. Podoba mi się, że autor stara się uwzględnić różne punkty widzenia, rozmawia z aktywistami, z naukowcami, ale stara się usłyszeć też głos drugiej strony, choć ta druga strona często nie chce rozmawiać. Ważna i potrzebna książka, biorąc pod uwagę, że nieraz nawet inteligentni i wykształceni ludzie wydają się myśleć, że mięso bierze się z supermarketu, a krowy dają mleko ot tak, po prostu, żeby człowiek miał co wlać do kawusi albo do płatków. W książce możemy przeczytać m.in. co się robi, żeby kury (i to nawet te z chowu niby ekologicznego) nie dziobały się nawzajem, co się robi z męskim potomstwem kur niosek, jak wygląda inseminacja krowy (spoiler: słowo "gwałt" jest jak najbardziej na miejscu) i co się dzieje z produktami ubocznymi (będącymi stworzeniami posiadającymi układ nerwowy, ale producenci wolą o tym nie pamiętać, ważne, by się odbyło jak najwięcej cykli produkcyjnych) tejże inseminacji i czym jest tzw. przyłów. To wiedza, która boli, ale zdecydowanie warto.
Sporo rzeczy o przemyśle mięsnym i nabiałowym już wiedziałam, ale jednak natężenie okrucieństwa porażające. Podoba mi się, że autor stara się uwzględnić różne punkty widzenia, rozmawia z aktywistami, z naukowcami, ale stara się usłyszeć też głos drugiej strony, choć ta druga strona często nie chce rozmawiać. Ważna i potrzebna książka, biorąc pod uwagę, że nieraz nawet...
więcej mniej Pokaż mimo to2024
Książka chyba miała być reportażem, ale przypomina bardziej publicystykę, bo autor nawet nie próbuje być obiektywny, momentami można odnieść wrażenie, że chce wbić czytelnikowi swój punkt widzenia łopatą do głowy. Jako feministka powinnam być zachwycona narracją zapoczątkowaną przez Ostałowską, a doszlifowaną przez Tochmana, o tym, jak to społeczeństwo widziałoby główną bohaterkę w kuchni, a ona z tej kuchni wyszła i wkroczyła do mieszkania na warszawskiej Białołęce, ale, no nic nie poradzę, nie zachwyca. Tym bardziej, że przykłady narracji medialnej podane przez autorów, np. krzykliwe tytuły w prasie, skupiają się raczej na młodym wieku całej trójki sprawców, niż na tym, że sprawczynią jest kobieta. Nie jestem pewna też, czy akurat ta sprawa jest najlepszym przykładem tego, jak niehumanitarną karą jest dożywocie. Tochman pisze wręcz, że to kara śmierci rozłożona na raty, a tymczasem Osa wyszła na wolność będąc zaledwie po czterdziestce. Jeszcze kawał życia przed nią, czego nie da się powiedzieć o Joli Brzozowskiej. Na pewno warto jednak przyjrzeć się temu, co nie tylko sam autor, ale też osoby eksperckie, z którymi rozmawiał, mówią na temat dożywocia - np. że dożywocie to w istocie kara eliminacyjna, mająca być substytutem kary śmierci, że dożywocie psuje istotę resocjalizacji, bo żeby kogoś zresocjalizować, potrzebny jest cel, a w sytuacji, gdy istnieje spore prawdopodobieństwo, że osoba umrze za kratami, żadnego celu nie ma. To ważne, zwłaszcza biorąc pod uwagę niedawne zaostrzenie kodeksu karnego, w tym wprowadzenie bez możliwości warunkowego zwolnienia. I że biorąc pod uwagę stres, jakość opieki medycznej etc, wiele osób nie dożywa nawet tego czasu, kiedy prawo pozwala starać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Jak już tu ktoś słusznie napisał, warto przeczytać, nawet po to, żeby się finalnie z Tochmanem nie zgodzić.
Książka chyba miała być reportażem, ale przypomina bardziej publicystykę, bo autor nawet nie próbuje być obiektywny, momentami można odnieść wrażenie, że chce wbić czytelnikowi swój punkt widzenia łopatą do głowy. Jako feministka powinnam być zachwycona narracją zapoczątkowaną przez Ostałowską, a doszlifowaną przez Tochmana, o tym, jak to społeczeństwo widziałoby główną...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
Ciekawa lektura, widać, że autor niemal dosłownie zjadł zęby na włoskiej kulturze i że pała sympatią do tego narodu, ale jest to raczej taka miłość “pomimo, że”, a nie “dlatego, że”. Widzimy w książce np. Jak bardzo dla Włochów ważne jest jedzenie, dowiadujemy się np., że to właśnie we Włoszech powstał ruch slow food (w odpowiedzi na budowę McDonald’sa obok Schodów Hiszpańskich), a w miejscowości Bra obok Turynu jest nawet uniwersytet slow foodu. Autor jednak zdecydowanie wykracza poza lukrowany wizerunek radosnych, otwartych i kochających życie Włochów, wskazując, że, paradoksalnie, mimo pozornej otwartości, Włosi są jednym z najbardziej nieufnych narodów w Europie, widzimy też, jak ważną rolę u Włochów odgrywają pozory i konwenanse, co ma m.in. implikacje dla tego, jak postrzegane we Włoszech są osoby z niepełnosprawnościami. Widać też nieszablonowy tok myślenia autora - widzimy np. Jaki jest związek między stosunkiem Włochów do ruchu drogowego a ich stosunkiem do czegoś takiego jak prawda obiektywna (spoiler: po włosku jest jedno słowo oznaczające “prawdę” i “wersję”). Bardzo cenna lektura dla wszystkich, którzy wybierają się do Włoch lub po prostu chcą się dowiedzieć więcej o tym kraju.
Ciekawa lektura, widać, że autor niemal dosłownie zjadł zęby na włoskiej kulturze i że pała sympatią do tego narodu, ale jest to raczej taka miłość “pomimo, że”, a nie “dlatego, że”. Widzimy w książce np. Jak bardzo dla Włochów ważne jest jedzenie, dowiadujemy się np., że to właśnie we Włoszech powstał ruch slow food (w odpowiedzi na budowę McDonald’sa obok Schodów...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-29
Ciekawa i wciągająca, napisana z dużym wyczuciem, widać, że autor stara się trzymać z daleka od stereotypów, a zarazem nie idzie nadmiernie w poprawność polityczną, nie pokazuje jedynie kolorowego wizerunku Afryki rodem z folderów dla turystów. Rozdział o konflikcie między plemionami Kikuyu i Kalendżin w Kenii, który czytałam jeszcze przed tegorocznymi wyborami parlamentarnymi w Polsce, brzmi dziwnie znajomo - zwłaszcza opowieść o tym, jak to sąsiedzi z dwóch zwaśnionych plemion znają się i lubią, a równocześnie w przestrzeni publicznej panuje nienawiść między tymi plemionami, podsycana przez polityków. Bardzo ciekawy jest też rozdział o RPA, które aspiruje do bycia, nawiązując do wypowiedzi Desmonda Tutu, "rainbow nation", narodem opartym na różnorodności i tolerancji, a jednak nadal może się zdarzyć, że np. dziewczyna zostaje wyrzucona z domu za to, że spotyka się z czarnoskórym chłopakiem. Ciekawy jest też wątek AIDS i to, że jest mnóstwo infrastruktury przystosowanej do leczenia osób z AIDS, a równocześnie inne groźne choroby są ignorowane. Czytając o tym leczeniu osób z AIDS zastanawiałam się, jak to jest z profilaktyką, bo w końcu lepiej zapobiegać niż leczyć, ale chyba nie najlepiej, skoro nawet politycy potrafią wierzyć, że umycie się po stosunku zapobiega zakażeniu. Warto też się przyjrzeć temu, jak Rosiak nie zostawia suchej nitki na pomocy humanitarnej - pieniądze płynące z zachodu nieraz wspomagają lokalnych watażków i przyczyniają się do różnych złych rzeczy, jak np. w przypadku Etiopii deportacje. Nie łudzę się oczywiście, że zapamiętałam wszystko co ważne i na pewno nieraz jeszcze wrócę do tej książki. Dla wszystkich zainteresowanych Afryką absolutny must-read!
Ciekawa i wciągająca, napisana z dużym wyczuciem, widać, że autor stara się trzymać z daleka od stereotypów, a zarazem nie idzie nadmiernie w poprawność polityczną, nie pokazuje jedynie kolorowego wizerunku Afryki rodem z folderów dla turystów. Rozdział o konflikcie między plemionami Kikuyu i Kalendżin w Kenii, który czytałam jeszcze przed tegorocznymi wyborami...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
Dużo opowieści i dużo autorów, więc wiadomo, że jedne przemówiły do mnie bardziej, a inne mniej. Szczególnie zapadł mi w pamięć tekst o plemieniu Himba, z którego możemy się dowiedzieć np. czy konserwatyzm wyklucza istnienie otwartych związków (spoiler: niekoniecznie) i czy edukacja zawsze jest przepustką do lepszego świata (spoiler: również niekoniecznie). Ciężko też przejść obojętnie obok tekstu o losach albinosów w Tanzanii i o tym, jak rozmaite zabobony panujące w społeczeństwie nieraz ściągają na nich śmierć - szczególnie paradoksalne wydało mi się połączenie tradycji z nowoczesnością, tzn przesąd, że pokropienie taśmy w fabryce krwią albinosa zapewnia sprawniejszą produkcję, a także straszna sytuacja kobiet-albinosek, które, gdy znajdą czarnoskórego męża, nie mogą być pewne, że ten nie zamierza ich sprzedać na "części". W połączeniu z ogólnym parciem na posiadanie rodziny tworzy się z tego naprawdę niezły koszmar. Ciekawy też był tekst Jagielskiego na temat Thomasa Sankary, pierwszego prezydenta Burkina Faso. Przydałby się nam taki prezydent, chociaż ciężko stwierdzić, ile w tym wszystkim prawdy, a ile legendy, Jagielski nie podaje bowiem żadnych źródeł, a, jak już ktoś tutaj słusznie zauważył, raczej mało prawdopodobne, by usłyszał aż tak szczegółową opowieść od mieszkańców "kraju prawych ludzi". Ciekawa była też opowieść Izy Klementowskiej o pozostałościach kolonializmu w Mozambiku, zwłaszcza o tym, jak ścierają się perspektywy Portugalczyków i mieszkańców Mozambiku - widać było, że zostawienie cmentarza przez Portugalczyków po dekolonizacji musiało być niezrozumiałe dla Mozambijczyków, dla których tak ważne jest czczenie przodków. Ciekawy i wielowątkowy zbiór reportaży, polecam.
Dużo opowieści i dużo autorów, więc wiadomo, że jedne przemówiły do mnie bardziej, a inne mniej. Szczególnie zapadł mi w pamięć tekst o plemieniu Himba, z którego możemy się dowiedzieć np. czy konserwatyzm wyklucza istnienie otwartych związków (spoiler: niekoniecznie) i czy edukacja zawsze jest przepustką do lepszego świata (spoiler: również niekoniecznie). Ciężko też...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-07
Bardzo ciekawa lektura, chociaż nie powiem, żeby jakoś bardzo mnie zaskoczyła, raczej pokrywa się z moimi wcześniejszymi hipotezami i domysłami na temat zjawiska incelstwa. Dobrze pokazuje złożoność zjawiska - wśród bohaterów książki nie brak zarówno mizoginów oddających się specyficznym rozrywkom typu umawianie się z "p0lkami", po czym nieprzychodzenie na spotkania i wysyłanie im obelg, jak i po prostu smutnych, nieszczęśliwych chłopaków, którzy, jak prawie każdy, chcą po prostu kochać i być kochani. W opowieściach bohaterów książki przewija się paradoks - wiele osób uważa, że incele są samotni, bo mają mizoginiczne, pełne normalizacji przemocy poglądy (i, nie oszukujmy się, w przypadku niektórych jest to prawda), a jednocześnie bardzo wielu różnych "bad boyom" żadne incelstwo nie grozi, bo wiele kobiet wydaje się wierzyć, że "łobuz kocha najmocniej". Bardzo ciekawy jest też wątek whitepillu, paradoksalnie, mimo ogólnie przykrej tematyki książki, wątek, który wnosi jakąś nadzieję i optymizm. Nie do końca do mnie przemawia struktura tej książki, bo czasami miałam wrażenie, że opowieść bohatera historii się urywa, po czym wskakują autorki ze swoimi dywagacjami. Dywagacje autorek oczywiście bardzo ciekawe, poparte badaniami i (co powinno być standardem, ale niestety nie jest) przypisami do nich, np. kwestia częstego przeszacowywania aktywności seksualnej wśród rówieśników, czy krytyka esencjalistycznego przekazu dotyczącego psychologii ewolucyjnej ma tutaj ogromne znaczenie. Myślę jednak, że lepiej by było, gdyby autorki napisały dłuższy wstęp i dłuższe posłowie, a w samych historiach oddały głos bohaterom.
Bardzo ciekawa lektura, chociaż nie powiem, żeby jakoś bardzo mnie zaskoczyła, raczej pokrywa się z moimi wcześniejszymi hipotezami i domysłami na temat zjawiska incelstwa. Dobrze pokazuje złożoność zjawiska - wśród bohaterów książki nie brak zarówno mizoginów oddających się specyficznym rozrywkom typu umawianie się z "p0lkami", po czym nieprzychodzenie na spotkania i...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
Będzie długo i emocjonalnie, ale trudno… Siedzę od ładnych paru lat w psychologii sądowej, więc już naprawdę z niejednym okrucieństwem się zetknęłam, a jednak po lekturze tej książki poczułam się jak przekręcona przez maszynkę do mięsa. Oczywiście, że kwestia imigracji nie jest prosta, ale w głowie mi się nie mieści, jak ktokolwiek może usprawiedliwiać to, co się dzieje… Chłopak z Jemenu chory na białaczkę śpiący w szałasie w lesie, straż graniczna wywożąca ludzi ze szpitala z powrotem za drut kolczasty, i tak długo jeszcze by można wymieniać. Autor stara się zrozumieć różne perspektywy, udało mu się nawet zrobić dwa wywiady ze strażnikami. Aż dziwne, że w XXI wieku jeszcze ktokolwiek jest w stanie się usprawiedliwiać twierdząc, że on “tylko wykonywał rozkazy”. Podoba mi się, że autor stara się być obiektywny, na ile to jest możliwe, np. lekarka pomagająca ludziom na granicy przyznała, że niektórzy strażnicy przymykali oko na jej działalność. Swoją drogą, ja rozumiem, że jak ktoś np.ma na utrzymaniu trójkę dzieci, to nie może tak po prostu rzucić roboty, ale na jakim świecie my żyjemy, że niewywiezienie człowieka do lasu w minusowej temperaturze urasta do rangi jakiegoś szlachetnego czynu? Podoba mi się też, że książka nie jest nadmiernie wygładzona i ugrzeczniona, jedna z osób mówi, jak radzi sobie z tą sytuacją przez czarny humor, a osoby chcące przekroczyć granicę nie są przedstawiane wyłącznie jako biedne niewiniątka, książka nie kryje, że np. część z nich potrafi być roszczeniowa. No i bardzo przemówiła do mnie perspektywa Joanny Pawluśkiewicz, która słusznie zauważa, że nie można myśleć o ratowaniu ludzi bez myślenia o przyrodzie, zwłaszcza, że np. brak dostępu do wody jest jednym z istotnych problemów, który sprawia, że w krajach Globalnego Południa coraz trudniej jest żyć… Cóż, jak widać, zdecydowanie nie jest to lektura na poprawę nastroju w długi, jesienny wieczór, z drugiej strony, budujące jest jednak społeczeństwo obywatelskie, które widzimy na Podlasiu. Jestem pełna podziwu dla pomagających. Książka pokazuje więc bardzo różne wymiary ludzkiej natury. Jak śpiewał Kaczmarski, “w nas jest raj, piekło i do obu szlaki”.
Będzie długo i emocjonalnie, ale trudno… Siedzę od ładnych paru lat w psychologii sądowej, więc już naprawdę z niejednym okrucieństwem się zetknęłam, a jednak po lekturze tej książki poczułam się jak przekręcona przez maszynkę do mięsa. Oczywiście, że kwestia imigracji nie jest prosta, ale w głowie mi się nie mieści, jak ktokolwiek może usprawiedliwiać to, co się dzieje…...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-21
Mam mieszane uczucia wobec tej książki. Biorąc pod uwagę, że autorka miała do dyspozycji tylko 5 stron aktu oskarżenia, podczas, kiedy sam akt ma 789 stron, a akta sprawy mają ponad 500 tomów, to dane, które mamy w tej książce, z konieczności są dosyć dziurawe. Mam wrażenie, że jednak trochę autorka za bardzo idzie w wybielanie Roberta J., no bo skoro głównym źródłem informacji są rodzice Roberta, to nic dziwnego, że starają się przedstawić go w pozytywnym świetle. No i zgadzam się z tym, co ktoś tu wcześniej napisał - że prawie niczego się z tej książki nie dowiadujemy o ofierze. Muszę jednak przyznać, że książka rzetelnie i ciekawie wypunktowuje braki, jakie miały miejsce w śledztwie dotyczącym tej wstrząsającej sprawy i braki polskiego wymiaru sprawiedliwości w ogóle. Jednym z głównych dowodów było badanie włosa znalezionego w łazience u Roberta, ale nie DNA, tylko struktury włosa i porównanie ze strukturą włosa Katarzyny, a to pozwala jedynie na identyfikację grupową, nie indywidualną. Podobnie z porównywaniem owadów znalezionych na szczątkach z owadami znalezionymi w piwnicy u Roberta. No i opinie biegłych, w tym najbardziej znanego polskiego seksuologa, który na podstawie samych zwłok, jeszcze przed wytypowaniem sprawcy, był w stanie wyczytać z tychże zwłok niemal wszystko, łącznie ze stanem edukacji seksualnej w domu sprawcy... No prawie jak jasnowidz. Zresztą najsłynniejszy polski jasnowidz też się w książce pojawia - jego wizja zaowocowała rysunkiem budynku, którego to budynku następnie przez wiele miesięcy poszukiwano i nawet małopolski konserwator zabytków brał w tym udział. I jeszcze wisienka na torcie w postaci śladów na duszy ludzkiej i teorii impresjonistycznej (jeśli na czyjejś duszy jest dużo plam, to ten ktoś jest sprawcą - no z takim argumentem nie śmiem polemizować) pana policjanta z Archiwum X. Jako psycholożka akademicka mam niezły ubaw z tego, chociaż tak naprawdę nie ma się z czego śmiać, skoro takie „teorie” mają wpływ na wyroki polskich sądów. Czy rzeczywiście został skazany niewinny człowiek? Cóż, mam nadzieję, że kiedyś się to wyjaśni.
Mam mieszane uczucia wobec tej książki. Biorąc pod uwagę, że autorka miała do dyspozycji tylko 5 stron aktu oskarżenia, podczas, kiedy sam akt ma 789 stron, a akta sprawy mają ponad 500 tomów, to dane, które mamy w tej książce, z konieczności są dosyć dziurawe. Mam wrażenie, że jednak trochę autorka za bardzo idzie w wybielanie Roberta J., no bo skoro głównym źródłem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-07-21
Ciekawa i wciągająca, pochłonęłam w jeden wieczór. Są tu sprawy kryminalne, znane i mniej znane: śmierć Magdaleny Żuk, zaginięcie Brunona Muschalika, zabójstwo Darii Roźmiarek. Ciekawe reportaże kryminalne, chociaż jeśli chodzi o misję społeczną tej książki, deklarowaną przez autorów na początku, jestem dosyć sceptyczna - autorzy twierdzą, że książka pokazuje, że trzeba być ostrożnym i się ubezpieczać, a przecież spora część z tych historii to po prostu nieszczęśliwe wypadki, które mogły się zdarzyć wszędzie. Co np.takiego mogła zrobić Daria, żeby nie trafić na typa, który ją udusił, bo nie reagowała na jego zaloty? W Czechowicach-Dziedzicach zdarzyło się przecież coś podobnego, a dziewczyna, która zginęła z rąk takiego zwyrola, szła właśnie na egzamin. To może najlepiej nie wychodzić z domu? Oh wait, w domu przecież też się zdarzają wypadki. Oczywiście wybierając się w podróż, ubezpieczać się trzeba, z tym ani trochę nie polemizuję. Niektóre historie, np. historia zaginięcia Danuty i Marka w wąwozie Samaria, których prawdopodobnie dałoby się uratować, gdyby przewodnik nie kłamał, przez co policja szukała zaginionych w niewłaściwym miejscu, pokazują, że wakacje all-inclusive niekoniecznie muszą być bezpieczniejsze niż samodzielna podróż. Gdybym miała jednak wyciągać jakieś przesłanie z tej książki, to główny wniosek brzmiałby: umiesz liczyć, licz na siebie.
Ciekawa i wciągająca, pochłonęłam w jeden wieczór. Są tu sprawy kryminalne, znane i mniej znane: śmierć Magdaleny Żuk, zaginięcie Brunona Muschalika, zabójstwo Darii Roźmiarek. Ciekawe reportaże kryminalne, chociaż jeśli chodzi o misję społeczną tej książki, deklarowaną przez autorów na początku, jestem dosyć sceptyczna - autorzy twierdzą, że książka pokazuje, że trzeba być...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
Mam wrażenie, że jednak “My, trans” Jaconia miało większą siłę rażenia, ale może to dlatego, że Jacoń był pierwszy, a może dlatego, że ma transpłciowe dziecko, więc po prostu widać było w jego książce to zaangażowanie emocjonalne. Jednak “Ciała obce” też mi się podobały, historie są bardzo różnorodne, pokazują transpłciowość z perspektywy samych osób trans, ale także ich rodziców, partnerów, przyjaciół. Ciekawe jest też to, że część osób, będąc trans, nie miała właściwie żadnej dysforii, a była też transkobieta, która nie była w stanie nawet wyrzucić śmieci bez makijażu i zrezygnowała z wymarzonego kierunku - historii, bo wydał jej się zbyt męski. Trochę szkoda, że temat powiązania niebinarności i autyzmu był ukazany tylko przez pryzmat historii Kaia, a raczej jego siostry, która całe życie była w jego cieniu, bo dostawała dużo mniej uwagi. Przydałaby się historia opowiedziana przez samą osobę niebinarną i autystyczną. Każdy reportaż kończy się krótkimi opisami różnych zjawisk związanych z transpłciowością - opisami w większości jednak dosyć banalnymi, choć może dzięki temu można tę książkę polecić komuś, dla kogo ten temat jest kompletną nowością. No i nie zachwycił mnie opis zjawiska detranzycji, który wyjaśnia tylko tyle, że detranzycją nie ma się co przejmować, bo to bardzo rzadkie zjawisko. No owszem, rzadkie, ale jednak ten temat też by się przydało trochę szerzej uwzględnić, a nie zamiatać go pod dywan, bo póki co jedynym głosem na temat detranzycji na polskim podwórku jest głos znanego aktywisty anty-trans.
Mam wrażenie, że jednak “My, trans” Jaconia miało większą siłę rażenia, ale może to dlatego, że Jacoń był pierwszy, a może dlatego, że ma transpłciowe dziecko, więc po prostu widać było w jego książce to zaangażowanie emocjonalne. Jednak “Ciała obce” też mi się podobały, historie są bardzo różnorodne, pokazują transpłciowość z perspektywy samych osób trans, ale także ich...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-10
Trochę się zdziwiłam, że autorzy zatytułowali książkę słowem na “p”, obecnie uznawanym raczej za przestarzałe i stygmatyzujące, ale czytelnik szybko się orientuje, dlaczego taki tytuł - na początku jedna z bohaterek wyjaśnia, że żenująca jest dla niej ta feministyczna narracja o “pracy seksualnej”, tak, jakby neutralne określenie miało sprawić, że ta praca jest pozbawiona przemocy, chorób i wielu innych problemów. Narracja jest zupełnie inna, niż np. w “Bez wstydu” Rogaskiej, znacznie bardziej mroczna, chociaż “Bez wstydu” też nie przedstawia lukrowanego obrazu pracy seksualnej. Momentami wręcz miałam wrażenie, że autorzy są nastawieni na szokowanie i sensację. Czytając historię “pięciominutówki” Bianki miałam deja vu, myśląc o ofiarach Krystka z Wejherowa - podobny schemat, też uboga dziewczyna z małego miasteczka wpada w łapy alfonsa. Porażające są wątki przemocy seksualnej, np. dziewczyna, która tłumaczy swojego faceta, że przecież wcale jej nie zgwałcił, bo jak miał ją zapytać o zdanie, skoro była nieprzytomna, czy dziewczyna, która mówi, że gdyby miała zgłaszać każdy gwałt (chociaż ona tego gwałtem nie nazywa), to musiałaby iść na policję co tydzień. Mocna i wciągająca książka.
Trochę się zdziwiłam, że autorzy zatytułowali książkę słowem na “p”, obecnie uznawanym raczej za przestarzałe i stygmatyzujące, ale czytelnik szybko się orientuje, dlaczego taki tytuł - na początku jedna z bohaterek wyjaśnia, że żenująca jest dla niej ta feministyczna narracja o “pracy seksualnej”, tak, jakby neutralne określenie miało sprawić, że ta praca jest pozbawiona...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
Ciekawe i nieoczywiste sprawy, nieprzemielone przez media. Podobał mi się wątek tajemniczych samobójstw (“samobójstw”?) marynarzy. Bardzo ciekawy jest reportaż o pacyfikacji wsi białoruskich przez żołnierzy wyklętych. Ważna rzecz, zwłaszcza w czasach pisowskiej propagandy. Ciekawe są też opowieści o “propagandzie szeptanej” - jest to niezła przestroga przed tym, do czego mogą prowadzić wszelkie autorytaryzmy, nie ważne, czy z prawa, czy z lewa. Porządne reportaż sądowe, które pięknie pokazują, że starożytni mieli rację twierdząc, że historia jest nauczycielką życia.
Ciekawe i nieoczywiste sprawy, nieprzemielone przez media. Podobał mi się wątek tajemniczych samobójstw (“samobójstw”?) marynarzy. Bardzo ciekawy jest reportaż o pacyfikacji wsi białoruskich przez żołnierzy wyklętych. Ważna rzecz, zwłaszcza w czasach pisowskiej propagandy. Ciekawe są też opowieści o “propagandzie szeptanej” - jest to niezła przestroga przed tym, do czego...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
Miałam (i nadal mam) pilniejsze lektury niż “Bez wstydu”, ale po tym, jak pewna wybitna publicystka nazwała autorkę “prosutenerską aktywistką”, nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności. Zresztą na miejscu sutenerów stwierdziłabym, że marna aktywistka z tej autorki, bo gloryfikacji najstarszego zawodu świata ani trochę w tej książce nie widzę. Np. historia Natalii poraża i można ją uznać wręcz za przestrogę przed pójściem tą drogą. Książka pokazuje, że kobiety pracujące seksualnie są bardziej zwyczajne niż mogłoby się wydawać - duża część bohaterek naprawdę się jakoś szczególnie niczym nie wyróżniała, tylko po prostu pewnego dnia znalazła się na skraju finansowej przepaści. Książka pięknie obnaża hipokryzję społeczeństwa, ot np. poczynając od kolegi autorki, który stwierdził, że autorka, decydując się na obserwację uczestniczącą w klubie go-go, niby chciała coś napisać, a tak naprawdę chciała się skurwić (moim zdaniem więcej ta wypowiedź mówi o nim, niż o autorce). Książka daje do myślenia i nie pozostawia obojętną. Polecam.
Miałam (i nadal mam) pilniejsze lektury niż “Bez wstydu”, ale po tym, jak pewna wybitna publicystka nazwała autorkę “prosutenerską aktywistką”, nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności. Zresztą na miejscu sutenerów stwierdziłabym, że marna aktywistka z tej autorki, bo gloryfikacji najstarszego zawodu świata ani trochę w tej książce nie widzę. Np. historia Natalii poraża i...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
Mocna i wciągająca lektura. Niektóre fragmenty są porażające, np. O przeniesieniu księdza Loranca (sic! Wojtyła jako kardynał przenosił pedofili do innych parafii) do parafii w Kiczorze, czy o tym, jak JPII, na wypowiedź dziecka o tym, że ksiądz je molestuje, obiecał że będzie się za nie modlił. Wytyczne biskupa Degrengollado (no dobra, wiem, że Degollado) o tym, że nie można źle mówić o Legionie Chrystusa, przywodzą na myśl mafię. Autor nie kryje się z tym, że jest raczej antyklerykalny, ale stara się krytycznie podchodzić do źródeł. Polecam, chociaż podejrzewam, że do osób, którym by się najbardziej ta książka przydała, i tak ona nie przemówi.
Mocna i wciągająca lektura. Niektóre fragmenty są porażające, np. O przeniesieniu księdza Loranca (sic! Wojtyła jako kardynał przenosił pedofili do innych parafii) do parafii w Kiczorze, czy o tym, jak JPII, na wypowiedź dziecka o tym, że ksiądz je molestuje, obiecał że będzie się za nie modlił. Wytyczne biskupa Degrengollado (no dobra, wiem, że Degollado) o tym, że nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
Bardzo ważna i potrzebna książka. Przedstawia pełne spektrum przemocy w rodzinie, od gaslightingu aż po skrajne przypadki, jak np. zmuszanie dziecka do prostytucji. Autor powołuje się na badania, chociaż zdarzają się pewne nieścisłości, jak np. wzmianka o "psychopatach czyli ludziach o osobowości nieprawidłowej". Autor sięga do patriarchalnych przekonań leżących nieraz u podstaw przemocy, a jednocześnie przedstawia też wstrząsający przypadek, kiedy to mężczyzna jest ofiarą, a kobieta sprawczynią. Jest też wzmianka o specyfice przemocy w związkach jednopłciowych. Na końcu autor zamieszcza informacje, gdzie można szukać pomocy, gdy dotyka nas przemoc. Ważna i potrzebna książka dla wszystkich z jakichkolwiek przyczyn zainteresowanych tematyką przemocy w rodzinie.
Bardzo ważna i potrzebna książka. Przedstawia pełne spektrum przemocy w rodzinie, od gaslightingu aż po skrajne przypadki, jak np. zmuszanie dziecka do prostytucji. Autor powołuje się na badania, chociaż zdarzają się pewne nieścisłości, jak np. wzmianka o "psychopatach czyli ludziach o osobowości nieprawidłowej". Autor sięga do patriarchalnych przekonań leżących nieraz u...
więcej mniej Pokaż mimo toGdy chciałam sprawdzić, co się stało z don Wasylem, jednym z lekarzy skazanych w aferze "łowców skór", trafiłam na artykuł o teoriach spiskowych, które okazały się prawdą. Rzeczywiście, sprawa "łowców skór" brzmi trochę jak teoria spiskowa, i to taka z tych bardziej szalonych. Tym bardziej doceniam, że gdy autor książki i jego kolega z redakcji "Gazety Wyborczej" 20 lat temu dostali anonimowy list na temat układów pracowników pogotowia z pracownikami domów pogrzebowych, potraktowali sprawę poważnie. Widać to i w książce Patory, jestem pełna podziwu dla ogromnego researchu, jaki wykonali Patora i Stelmasiak, narażając się środowisku lekarzy. W książce wspaniale widać , jak stopniowo odwrażliwiamy się na zło - afera łowców skór zaczęła się przecież, mogłoby się wydawać, całkiem niewinnie: u progu transformacji właściciel jednego z łódzkich zakładów pogrzebowych po prostu odpowiedział na potrzebę społeczeństwa - poprosił kolegów z pogotowia, aby za skrzynkę wódki powiedzieli mu, gdzie na terenie Łodzi doszło do zgonów, dzięki czemu rodziny zmarłych nie musiały czekać długich godzin na przyjazd państwowego transportu. Dopiero potem zamiast wódki pojawiły się pieniądze, potem ekipy pogotowia zaczęły wstępować na hamburgera w drodze do pacjentów, tak, by pacjent zdążył umrzeć w domu, a nie w szpitalu, aż w końcu... pseudonimy "doktor Ebrantil" czy "doktor Potasik" mówią same za siebie. I jeszcze ten powtarzający się do znudzenia argument "przecież wszyscy tak robili". Tak tak, bo handel "skórami" wcale nie był marginalnym zjawiskiem, a w dodatku miał miejsce nie tylko w Łodzi. Jestem w szoku, że don Wasyl i inni lekarze odpowiadali za narażenie zdrowia, a nie za zabójstwo, przecież wiedzieli, co się dzieje i również czerpali z tego korzyści... Ważna i potrzebna książka. Polecam.
Gdy chciałam sprawdzić, co się stało z don Wasylem, jednym z lekarzy skazanych w aferze "łowców skór", trafiłam na artykuł o teoriach spiskowych, które okazały się prawdą. Rzeczywiście, sprawa "łowców skór" brzmi trochę jak teoria spiskowa, i to taka z tych bardziej szalonych. Tym bardziej doceniam, że gdy autor książki i jego kolega z redakcji "Gazety Wyborczej" 20...
więcej mniej Pokaż mimo toCiekawa i wciągająca, pozwala lepiej zrozumieć, to co się dzieje za naszą wschodnią granicą i to, jak historia ZSRR wpływa na kształt współczesnej Rosji. Pozwala spojrzeć na sprawę z różnych perspektyw, pozwala np. wejść w buty Rosjan mieszkających w nierosyjskich republikach radzieckich, którzy najpierw byli obywatelami wielkiego mocarstwa, a pod koniec 1991 roku nagle obudzili się jako imigranci we własnym kraju. Wątek wywieszenia flagi z okazji urodzin Tarasa Szewczenki i związanego z tym procesu porażający, a jednocześnie nie tak całkiem egzotyczny, biorąc pod uwagę polskie realia. Ważna książka i, choć powstała na długo przed inwazją w lutym 2022, nadal aktualna.
Ciekawa i wciągająca, pozwala lepiej zrozumieć, to co się dzieje za naszą wschodnią granicą i to, jak historia ZSRR wpływa na kształt współczesnej Rosji. Pozwala spojrzeć na sprawę z różnych perspektyw, pozwala np. wejść w buty Rosjan mieszkających w nierosyjskich republikach radzieckich, którzy najpierw byli obywatelami wielkiego mocarstwa, a pod koniec 1991 roku nagle...
więcej mniej Pokaż mimo toNastolatki wykorzystane przez Krystka, oprócz tego, że były ładne, łączyło też to, że często były z niezbyt zamożnych rodzin i z niezbyt dobrą sytuacją w domu. A przede wszystkim spora część z nich była jeszcze dziećmi! Ale oczywiście i tak znajdą się mędrcy (np. adwokat Krystka), które będą twierdzić, że gówniary same się pakowały w kłopoty. Znowu dotykamy wierzchołka góry lodowej, bo Krystek wykorzystał aż 33 nastolatki (miał rozmach prawie jak Weinstein! cóż, jaki kraj, taki Weinstein...), a ilu takich "Krystków" chodzi cały czas wolno? Straszne jest też to, że Krystek też długo chodził wolno i trudno się pozbyć wrażenia, że Anaid nie popełniłaby samobójstwa, gdyby 10 lat wcześniej policjantka nie sugerowała innej zgwałconej dziewczynce, że jest winna (np. tego, że śledztwo się nie uda, bo uprała ubrania, które miała na sobie w momencie gwałtu), co doprowadziło do wycofania zeznań. Wydarzenia są poukładane i opisane w taki sposób, że czyta się tę książkę jak wciągający kryminał, nie tracąc jednocześnie z oczu, że stoi za tym prawdziwa ludzka tragedia. Chociaż przyznam, że mój entuzjazm trochę opadł, gdy dowiedziałam się z wypowiedzi Głuchowskiego, w reakcji na zarzuty autora konkurencyjnej książki, Mikołaja Podolskiego, że książka jest w 70% prawdą, a w 30% fikcją. Ale czyta się świetnie.
Nastolatki wykorzystane przez Krystka, oprócz tego, że były ładne, łączyło też to, że często były z niezbyt zamożnych rodzin i z niezbyt dobrą sytuacją w domu. A przede wszystkim spora część z nich była jeszcze dziećmi! Ale oczywiście i tak znajdą się mędrcy (np. adwokat Krystka), które będą twierdzić, że gówniary same się pakowały w kłopoty. Znowu dotykamy wierzchołka góry...
więcej mniej Pokaż mimo to2022
Bardzo ciekawa próba zrozumienia, skąd się wzięły prześladowania albinosów, trwające od lat w Afryce subsaharyjskiej. Jedna z hipotez jest taka, że albinosi swoim istnieniem podważają zero-jedynkowy podział na dobrych-czarnych i złych-białych. Książka przykra i momentami dość męcząca, czytałam ją przez prawie miesiąc, ale nie żałuję, że dobrnęłam do końca. Przykre i porażające historie ludzi, którzy niczym nie zawinili, po prostu urodzili się z "niewłaściwym" kolorem skóry. Widać wyraźnie rolę pradawnych wierzeń i rozmaitych czarowników i "uzdrowicieli" podtrzymujących te wierzenia. Widzimy jak obrońcy tradycyjnych wierzeń radzą sobie z dysonansem poznawczym - np. gdy matka jednego z bohaterów, albinosa-aktywisty Kusekwy choruje, bo (według owych wierzeń) czarownica rzuca na nią urok, lud zabija rzekomą "czarownicę" bo matka ma od tego wyzdrowieć, a gdy jednak matka umiera to... to i tak wina czarownic (a nie np, tego że może trzeba było poszukać lekarza zamiast rzucać się w pogoń za czarownicą)! Myliliby się jednak ci, którzy pomyśleliby, że dzięki białemu, "cywilizowanemu" człowiekowi sytuacja się poprawiła. Tym bardziej, że mamy np. wzmiankę o księdzu, który miał swój udział w zaginięciu nastoletniego albinosa, a przy okazji mamy też to i owo o wpływie kolonizacji na środowisko, np dowiadujemy się, czym się skończyło posadzenie hiacynta zwanego "pięknym niebieskim złem" i rozmożenie latesa nilowego w Jeziorze Wiktorii. Ciekawy, choć smutny obraz współczesnej (choć trudno w to uwierzyć!) Tanzanii.
Bardzo ciekawa próba zrozumienia, skąd się wzięły prześladowania albinosów, trwające od lat w Afryce subsaharyjskiej. Jedna z hipotez jest taka, że albinosi swoim istnieniem podważają zero-jedynkowy podział na dobrych-czarnych i złych-białych. Książka przykra i momentami dość męcząca, czytałam ją przez prawie miesiąc, ale nie żałuję, że dobrnęłam do końca. Przykre i...
więcej Pokaż mimo to