-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant6
Biblioteczka
2021-05-16
2021-02-07
2021-02-08
6,5/10
Powtórzyłem lekturę "Jądra ciemności", ponieważ nie pamiętałem zakończenia, nawet nie byłem pewien, czy je dokończyłem. Pozwoliło mi to utwierdzić się w przekonaniu, że to opowiadanie Conrada wyjątkowo źle się zestarzało. Otóż "Jądro ciemności" dotyczy tematyki ważnej i być może szokującej, ale ważnej i szokującej wyłącznie pod koniec XIX wieku, u szczytu kolonializmu. Obecnie ani nie wzbudza większych emocji, ani nie daje poczucia z obcowania rzekomym arcydziełem. Prosta metafora ciemności, symbolizm postaci dobrej i złej, trochę dosadnych obrazów kolonializmu, wątek podróży - to wszystko. Byłoby znacznie lepiej, gdyby Conrad lepiej rozwinął postać Kurtza - choć być może celowo nie chciał o nim więcej mówić, by pozostawić go osnutego w tajemnicy. Czyta się dobrze, chyba nawet warto znać, ale nie robi większego wrażenia.
6,5/10
Powtórzyłem lekturę "Jądra ciemności", ponieważ nie pamiętałem zakończenia, nawet nie byłem pewien, czy je dokończyłem. Pozwoliło mi to utwierdzić się w przekonaniu, że to opowiadanie Conrada wyjątkowo źle się zestarzało. Otóż "Jądro ciemności" dotyczy tematyki ważnej i być może szokującej, ale ważnej i szokującej wyłącznie pod koniec XIX wieku, u szczytu...
2021-02-07
7,5/10
Sięgnąłem ponownie po "Cierpienia młodego Wertera" po części dlatego, że jej znajomość przydała mi się w pracy rocznej z oświecenia, a mało pamiętałem szczegółów. Potraktowałem to też jako wstęp do planowanego dalszego zapoznawania się z dziełami Goethego. Samej powieści nie trzeba przedstawiać, historia Wertera znana jest każdemu, tak jak jej ogromny wpływ na literaturę epoki romantyzmu oraz pokolenie przesadnie uczuciowych młodzieńców, których kilku nawet popełniło samobójstwo odtwarzające śmierć bohatera powieści.
Czasami mam wrażenie, że jestem jedyną osobą na ziemi, której podobał się "Werter". Zwykle jego płaczliwość i rozwlekłość listów doprowadza do szału polskich licealistów. Werter rzeczywiście nie budzi w czytelnikowi większej sympatii, jeśli sam nie jest nieszczęśliwie zakochanym młodzieńcem. Ale mimo wszystko uznawałem tę powieść Goethego za niezwykle przyjemną książkę za sprawą prostej i łatwej do śledzenia fabuły oraz pewnemu sentymentalnemu urokowi, któremu ulegam. Po prostu lubię XVIII-wieczny sentymentalizm i XIX-wieczny romantyzm.
Często zapomina się o wymowie społecznej i autobiografizmie "Cierpień młodego Wertera". Historia trójkąta miłosnego Werter-Lota-Albert jest w wielu miejscach identyczna z historią młodzieńczej miłości Goethego. Wahlheim jest wzorowane na Witzlarze, w którym z narzeczonym mieszkała Charlotta Buff, obiekt westchnień poety, u której w domu często bywał. Tak samo jak Goethe Werter jest mieszczaninem wrażliwym na nierówności społeczne, któremu zamknięto drogę do salonów. Tak samo byli zafascynowani Homerem i pieśniami Osjana. Podobieństwa można wymieniać.
Ciężko oskarżać Goethego o zły wpływ na młodzież i apologię samobójstwa, skoro powieść została napisana w celu autoterapii, poradzenia sobie z nieszczęśliwie ulokowanym uczuciem oraz samobójstwie bliskiego przyjaciela, które autor literacko odtworzył na ostatnich kartach "Wertera". Nie jest to wybitna powieść, ale sprawnie łączy w sobie cały charakter nurtu sentymentalnego. Jej popularność wynika przede wszystkim z tego, że chyba pierwszy raz tematem literatury stała się miłość nieodwzajemniona. Co prawda, pojawiały się wcześniej postacie mężczyzn pragnących zawładnąć kobietą, ale byli to bohaterowie negatywni. Inaczej rzecz ma się z Werterem.
7,5/10
Sięgnąłem ponownie po "Cierpienia młodego Wertera" po części dlatego, że jej znajomość przydała mi się w pracy rocznej z oświecenia, a mało pamiętałem szczegółów. Potraktowałem to też jako wstęp do planowanego dalszego zapoznawania się z dziełami Goethego. Samej powieści nie trzeba przedstawiać, historia Wertera znana jest każdemu, tak jak jej ogromny wpływ na...
2021-02-07
10/10
Tak, zostałem ferdydurkistą! Tę lekturę szkolną darzyłem swego czasu szczególną nienawiścią i uznawałem za najgorszą rzecz z całego języka polskiego. Na drugim miejscu była "Zbrodnia i kara". Najwyraźniej zmądrzałem, bowiem po latach "Ferdydurke" mnie zachwycił już od pierwszych stron, choć wciąż byłem dość chłodno nastawiony do perspektywy jej przeczytania.
Powieść Gombrowicza jest doskonała pod praktycznie każdym względem, zwłaszcza jeśli chodzi o błyskotliwą zabawę słowem. Skąd te wszystkie pupy, mordy, gwałty, łydki i jeszcze raz pupy? Sądzę, że jest to związane z Formą, o której Gombrowicz obszernie mówi w którymś z pierwszych rozdziałów "Ferdydurke". Poprzez nagminnie używanie słów kojarzących się nieprzyzwoicie (ale nie na tyle, by być uznawane za wulgarne) autor pokazuje, że nawet coś niezbyt wzniosłego w owej Formie może być sztuką, czymś stawianym na piedestale. Liczy się to, co chce się osiągnąć. I Gombrowiczowi właśnie udaje się osiągnąć swój cel - udowadnia, że nawet łamiąc wszelkie dotychczasowe zasady, można stworzyć arcydzieło.
"Ferdydurke" sprawnie działa też jako satyra na międzywojenną Polskę okresu rządów Sanacji i polskość ogólnie. Mamy tu krytykę systemu edukacji wraz z promowanymi przez szkołę narodowymi świętościami (m.in. Gałkiewicz i słynna scena o zachwycaniu się Słowackim) i szkoły jako mikrospołeczności ze swoimi własnymi tarciami (pojedynek na miny i gwałt przez uszy) w pierwszej części. Potem satyrę na dom mieszczański, w którym toczy się ciągła walka nowoczesności ze staroświeckością. Później zaś krytykę dworu ziemiańskiego, ostoję zacofania, zbytku i wyzysku.
To, czym "Ferdydurke" mnie też zachwyciło to humor - jest go naprawdę sporo. Właściwie cała książka jest niewiarygodnie zabawna i wciągająca. Bawiłem się przy niej wyśmienicie, kilka razy wybuchając śmiechem lub się szczerząc głupkowato przy przewracaniu kolejnych stron. Groteskowość wydarzeń czy używanych w narracji słów jest wręcz porażająca. Posługiwanie się nonsensem, lekkim surrealizmem i absurdem Gombrowicz opanował w stopniu mistrzowskim.
Pod wieloma względami powieść Gombrowicza przypomina mi "Proces" Kafki, tylko w znacznie jaśniejszych barwach. Kafka miał ogromny wpływ na literaturę, który widać moim zdaniem także u Gombrowicza, ale to jednak ten polski awangardzista stworzył znacznie wspanialszą, bardziej interesującą i bardziej przyjemną powieść. Coś wspaniałego.
10/10
Tak, zostałem ferdydurkistą! Tę lekturę szkolną darzyłem swego czasu szczególną nienawiścią i uznawałem za najgorszą rzecz z całego języka polskiego. Na drugim miejscu była "Zbrodnia i kara". Najwyraźniej zmądrzałem, bowiem po latach "Ferdydurke" mnie zachwycił już od pierwszych stron, choć wciąż byłem dość chłodno nastawiony do perspektywy jej przeczytania.
Powieść...
2021-02-07
10/10
Od czego w ogóle zacząć? "Lalki" nie trzeba nikomu przedstawiać, jesteśmy nią niezmiennie od dekad "katowani" w liceum, w czasie gorączkowych przygotowań do matury z języka polskiego. Czy fakt, że akurat "Lalka" średnio co dwa lata pojawia się w temacie wypracowania maturalnego jest jakąś chorą fanaberią i przejawem ślepego uwielbienia osób pracujących w Centralnej Komisji Egzaminacyjnej oraz w ogóle polskiej oświacie? Oczywiście, że nie! Ta książka jest po prostu tak dobra, że bezdyskusyjnie powinna być zaliczana do kanonu literatury światowej obok "Anny Kareniny", "Nędzników" czy "Czarodziejskiej góry".
Po pierwsze, zachwycająca jest łatwość, z jaką nawet urodzony na przełomie XX i XXI wieku 17-letni dzieciak (którym byłem gdy pierwszy raz zaczytywałem się w "Lalce") może się utożsamić z 45-letnim kupcem galanteryjnym z drugiej połowy XIX wieku. Stanisław Wokulski jest w genialny sposób autentycznie skonstruowaną postacią - trudny życiorys, ciągłe rozdarcie, marzycielskie dążenia, rozterki uczuciowe, niekierowanie się podziałami społecznymi i rasowymi, rozumienie problemów społecznych, głębokie i obrazowe przemyślenia filozoficzne, a w końcu popadanie w głęboką depresję i rozgoryczenie porządkiem świata. Śmiało można powiedzieć, że "Lalka" jest pierwszą polską powieścią psychologiczną i na pewno jedną z najlepszych w tym gatunku. Ale nie tylko Wokulski jest tak dobrze skonstruowaną postacią, bo równie wspaniale wykreowana jest panna Izabela (rozdział wprowadzający ją do fabuły, w którym Prus perfekcyjnie opisuje charakter Łęckiej bez bezpośredniego nazywania jej cech charakteru, to jeden z najlepszych momentów w literaturze). Zawsze będę miał problem z oceną jej niejednoznacznego charakteru, gdyż z jednej strony jest ona kobietą próżną i zepsutą, z drugiej dzieckiem swojej epoki i arystokratycznego wychowania.
Dotyczy to także wielu innych postaci - naiwny próżniak Łęcki, ogarnięta histerią i paranoją Krzeszowska, żyjący w zupełnie innym świecie baron Krzeszowski, zdziadziały Rzecki, demoniczny Starski, marzycielski i leniwy zarazem Ochocki, przemądrzały i ironiczny Szuman, poczciwy Suzin... nie wspominając już o Wąsowskiej, prototypie skrajnej feministki (bo emancypantka to słowo za słabe). Oczywiście na potrzeby tej marnej recenzji spłaszczyłem charaktery tych wszystkich niebywałych postaci, których decyzje, zachowania, drobne gesty i reakcje, a nawet niezwykle różnorodne (często zmieniające się w czasie) poglądy są tak cholernie autentyczne, że ciężko uwierzyć że są one tylko wytworem bardzo ludzkiej imaginacji Bolesława Prusa.
Wszystkie te postaci składają się na mozaikowy, całkowicie pełny (mimo zastosowania mowy ezopowej tam, gdzie cenzura kneblowała pióro Prusa) obraz społeczeństwa i epoki popowstaniowej w Królestwie Polskim. Budują go także zawarte w "Lalce" niezliczone, ciągle ścierające się idee i poglądy - kapitalizm, socjalizm, nihilizm, egzystencjalizm, darwinizm, feminizm, konserwatyzm, liberalizm, ateizm, katolicyzm, patriotyzm, kosmopolityzm, a w końcu pozytywizm i romantyzm. Te wszystkie -izmu są tu żywo obecne, razem z ambicją, marzycielstwem, bowaryzmem, próżniactwem, pracowitością, idealizmem, cynizmem, chciwością i całą gamą uczuć i postać życiowych. Każdy znajdzie tu coś dla siebie - ja przy powtórnej lekturze najbardziej zwróciłem uwagę nie tylko na stany psychiczne Wokulskiego, ale także na to, jakim ostrym ostrzem była "Lalka" skierowanym w stronę arystokracji, przedstawionej w niezwykle złym świetle. Arcydzieło Prusa odczytuję właśnie przede wszystkim jako krytykę społeczną i porządku XIX-wiecznego świata, krytykę wszelkich podziałów społecznych, nierówności ze względu na płeć, rasę i majątek, a także więzów jakim były dla ówczesnych ludzi konwenanse. Topos theatrum mundi, ciągłego grania ról i nakładania masek, ludzi-marionetek w rękach fatum - to wszystko tu jest.
Nie waham się nazwać "Lalki" także pierwszą współczesną polską powieścią, bo wciąż jest szalenie uniwersalna i po prostu poczytna, ale także otwiera nowy rozdział w historii polskiej literatury, ponieważ przed tą powieścią Prusa mieliśmy jedynie dzieła teraz dość archaiczne i szybko starzejące się, takie jak "Trylogia", albo zbyt mocno zakorzenione w swoich czasach, jak "Dziady". Natomiast po "Lalce" - masę dzieł już o charakterze bardziej współczesnym. "Lalka" ma także masę innych zalet - jest najzupełniej w świecie wspaniale napisaną książką. Przez jej tekst się po prostu płynie, a każdy wątek jest równy pod względem ważności i jakości. Rzadko trafiają się w niej momenty nieco nudniejsze od tak świetnych epizodów jak pobyt w Paryżu i próżniactwo w Zasławku (swoista parodia rajskości siedziby szlacheckiej z "Pana Tadeusza"), proces o tytułową lalkę, rozmowa Izabeli z Florentyną, wizyta Łęckiej w sklepie Wokulskiego, ich spotkanie w Łazienkach, scena pierwszego obiadu u Łęckich, wyścigi konne, pojedynek z Krzeszowskim, sugestywna scena wagonowa czy cały przygnębiający i najdłuższy w powieści rozdział "Dusza w letargu".
Podoba mi się także drobiazgowość w charakteryzowaniu ówczesnej rzeczywistości, w tym tej materialnej, umiejscawiania akcji w bardzo namacalnych i konkretnych miejscach (ta warszawskość powieści, ale też niepozorne Skierniewice), wśród drogich sprzętów domowych, aluzji do innych dzieł literackich, sztuki, muzyki, dzieł filozoficznych i wydarzeń historycznych, także tych, o których dzisiaj byśmy nie pamiętali, gdyby nie powieść Prusa (bo kto dziś kojarzyłby postać Napoleona IV, pokój san-stefański lub wojnę bułgarską?). Prawie wszystko, co dotyczy literackiego świata "Lalki", przez te wszystkie lata od jej wydania stało się ikoniczne, ponieważ my, Polacy, jesteśmy przesiąknięci "Lalki" do cna. I paradoksalnie ta polskość "Lalki" (mimo jej uniwersalności) sprawia, że jest tak niedoceniana na świecie, choć i tak jest najbardziej znaną za granicą polską powieścią.
Pełne i skończone arcydzieło literatury polskiej i światowej, to trzeba powiedzieć.
10/10
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOd czego w ogóle zacząć? "Lalki" nie trzeba nikomu przedstawiać, jesteśmy nią niezmiennie od dekad "katowani" w liceum, w czasie gorączkowych przygotowań do matury z języka polskiego. Czy fakt, że akurat "Lalka" średnio co dwa lata pojawia się w temacie wypracowania maturalnego jest jakąś chorą fanaberią i przejawem ślepego uwielbienia osób pracujących w Centralnej...