-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2021-04-09
2021-02-14
2021-02-09
2021-02-08
8,5/10
Popularność "Niebezpiecznych związków" współcześnie odżyła po nakręconej w 1988 hollywoodzkiej ekranizacji, ale już w schyłkowych latach ancien regime'u ta epistolarna powieść święciła triumfy czytelnicze dzięki skandalowi, który otaczał jej wydanie, podobnie jak to było dwie dekady wcześniej gdy ukazała się "Nowa Heloiza" Rousseau, której jedyne literackie dzieło Laclosa jest swoistym demonicznym odpowiednikiem.
Powieść opowiada o intrydze, której autorką była przedwcześnie owdowiała markiza de Merteuil - jej postać wyraźnie antycypuje wszystkie diaboliczne kobiety z twórczości Witkacego lub fammes fatales z czarnych kryminałów i filmów Davida Lyncha. Urażona duma markizy, która zostaje niespodziewanie porzucona przez swojego obecnego kochanka na rzecz obiecującego dlań małżeństwa z panną de Volanges, każe jej zemścić się na mężczyźnie poprzez zszarganie reputacji jego młodej wybranki. Do wykonania tego dzieła markiza wybiera ma dokonać słynnego bon vivanta i swojego dawnego kochanka, czyli wicehrabiego de Valmonta. Ten jednak woli zająć się zdobywaniem względów zamężnej prezydentowej de Tourvel, która ku jego frustracji usilnie zapiera się rękoma i nogami przed jego urokiem. Tymczasem panna de Volanges, jeszcze niedoświadczona w grze miłosnej, zaczyna się podkochiwać w równie młodym kawalerze Danceny'm, regularnym gościu w salonie matki. Wkrótce jednak Valmonta i Merteuil połączy pewna wspólnota interesów, więc uwodziciel postanawia pomóc markizie w jej chytrym planie. Nagrodą dla Valmonta i zwieńczeniem całej intrygi będzie upojna noc w sypialni markizy. Oto "Niebezpieczne związki".
Trzeba przyznać, że intryga w "Niebezpiecznych związkach" jest naprawdę fenomenalna, skonstruowana z niezwykłym wyczuciem i poprowadzona z prawdziwą werwą, a jej śledzenie z łatwością porwie praktycznie każdego. Fabuła rozpisana na ok. 175 listów różnych zaangażowanych w ową intrygę, w większości osób wprost spektakularnie kierowanych przez markizę i Valmonta. Postaci może nie są jakoś wybitnie skonstruowane, ale jak na czas powstania powieści jest pod tym względem bardzo dobrze. Ponadto autor wyraźnie zarysowuje pewien morał płynący z całego dzieła - należy uważać, komu się ufa i powierza własne sekrety, a także rodzice i opiekunowie powinni mieć więcej baczenia na własnych pupilów, ponieważ podłość, naiwność i pobłażliwość występujące obok siebie prędzej czy później doprowadzą do druzgocącej tragedii.
8,5/10
Popularność "Niebezpiecznych związków" współcześnie odżyła po nakręconej w 1988 hollywoodzkiej ekranizacji, ale już w schyłkowych latach ancien regime'u ta epistolarna powieść święciła triumfy czytelnicze dzięki skandalowi, który otaczał jej wydanie, podobnie jak to było dwie dekady wcześniej gdy ukazała się "Nowa Heloiza" Rousseau, której jedyne literackie dzieło...
2021-02-07
7,5/10
Sięgnąłem ponownie po "Cierpienia młodego Wertera" po części dlatego, że jej znajomość przydała mi się w pracy rocznej z oświecenia, a mało pamiętałem szczegółów. Potraktowałem to też jako wstęp do planowanego dalszego zapoznawania się z dziełami Goethego. Samej powieści nie trzeba przedstawiać, historia Wertera znana jest każdemu, tak jak jej ogromny wpływ na literaturę epoki romantyzmu oraz pokolenie przesadnie uczuciowych młodzieńców, których kilku nawet popełniło samobójstwo odtwarzające śmierć bohatera powieści.
Czasami mam wrażenie, że jestem jedyną osobą na ziemi, której podobał się "Werter". Zwykle jego płaczliwość i rozwlekłość listów doprowadza do szału polskich licealistów. Werter rzeczywiście nie budzi w czytelnikowi większej sympatii, jeśli sam nie jest nieszczęśliwie zakochanym młodzieńcem. Ale mimo wszystko uznawałem tę powieść Goethego za niezwykle przyjemną książkę za sprawą prostej i łatwej do śledzenia fabuły oraz pewnemu sentymentalnemu urokowi, któremu ulegam. Po prostu lubię XVIII-wieczny sentymentalizm i XIX-wieczny romantyzm.
Często zapomina się o wymowie społecznej i autobiografizmie "Cierpień młodego Wertera". Historia trójkąta miłosnego Werter-Lota-Albert jest w wielu miejscach identyczna z historią młodzieńczej miłości Goethego. Wahlheim jest wzorowane na Witzlarze, w którym z narzeczonym mieszkała Charlotta Buff, obiekt westchnień poety, u której w domu często bywał. Tak samo jak Goethe Werter jest mieszczaninem wrażliwym na nierówności społeczne, któremu zamknięto drogę do salonów. Tak samo byli zafascynowani Homerem i pieśniami Osjana. Podobieństwa można wymieniać.
Ciężko oskarżać Goethego o zły wpływ na młodzież i apologię samobójstwa, skoro powieść została napisana w celu autoterapii, poradzenia sobie z nieszczęśliwie ulokowanym uczuciem oraz samobójstwie bliskiego przyjaciela, które autor literacko odtworzył na ostatnich kartach "Wertera". Nie jest to wybitna powieść, ale sprawnie łączy w sobie cały charakter nurtu sentymentalnego. Jej popularność wynika przede wszystkim z tego, że chyba pierwszy raz tematem literatury stała się miłość nieodwzajemniona. Co prawda, pojawiały się wcześniej postacie mężczyzn pragnących zawładnąć kobietą, ale byli to bohaterowie negatywni. Inaczej rzecz ma się z Werterem.
7,5/10
Sięgnąłem ponownie po "Cierpienia młodego Wertera" po części dlatego, że jej znajomość przydała mi się w pracy rocznej z oświecenia, a mało pamiętałem szczegółów. Potraktowałem to też jako wstęp do planowanego dalszego zapoznawania się z dziełami Goethego. Samej powieści nie trzeba przedstawiać, historia Wertera znana jest każdemu, tak jak jej ogromny wpływ na...
9/10
Zacznę od frazesu - ukryte za dość zagadkowym tytułem "Bez dogmatu" stoi w bardzo głębokim cieniu "Trylogii" i pozostałych powieści przygodowo-historycznych, z których zasłynął Sienkiewicz. Słyszałem jednak różne pochwalne opinie i zachwycone głosy, często należące do osób nie uważających się za entuzjastów popularniejszej strony twórczości Sienkiewicza, więc bardzo wysoko wywindowało to, razem z zachęcającym opisem fabuły, moje zaciekawienie i chęć zapoznania się z tą książki.Na szczęście mogę powiedzieć, że zbudowane w ten sposób wręcz ogromne oczekiwania wobec "Bez dogmatu" zostały w pełni spełnione. Nie sądziłem, że będę aż tak zachwycony i usatysfakcjonowany lekturą, ponieważ przewidywałem, że raczej się rozczaruję gdy będę tyle oczekiwał od autora "Trylogii".
Właściwie nie przepadam za formą epistolarną lub powieści-dziennika, ale Sienkiewicz wykorzystał ją do tego, w czym najlepiej się sprawdza, czyli tworzeniu bardzo złożonego i niejednoznacznego portretu psychologicznego. Na łamach "Bez dogmatu" poznajemy Leona Płoszowskiego, pozbawionego celu życiowego dekadenta, będącego zarówno dzieckiem swojej epoki (i dziedzicem bajecznej fortuny, dzięki której może swoje prowadzić bezproduktywne życie), jak i przedstawicielem bardzo uniwersalnego typu osobowościowego - niepozbawionego inteligencji i uroku egoisty. Zastosowany tutaj wysublimowany, wzniosły i przemyślany styl literacki Sienkiewicza świetnie współgra z kreowanym portretem charakterologicznym Leona, którego poznajemy jego własnymi oczami, bowiem sam bohater stara się w swoim dzienniku dokonać autoanalizy. Powieść sprawia wrażenie napisanej bardzo autentycznym językiem, którym mógłby posługiwać się ówczesny człowiek wykształcony i oczytany, o czym świadczy też ilość bardzo interesujących, nawet jeśli nierewolucyjnych, przemyśleń na temat literatury (zwłaszcza Hamleta, z którym Leon zdaje się utożsamiać). I tak jak to się dzieje zawsze w najlepszych powieściach psychologicznych, czytelnik po prostu rozumie głównego bohatera, mimo że potępia jego działania, którymi krzywdzi nie tylko otoczenie, ale też siebie.
"Bez dogmatu" zapewnia w pierwszej kolejności doznań estetycznych, ale współczesny czytelnik będzie też w stanie wyciągnąć dla siebie także niezbyt odkrywcze i głębokie, ale wciąż interesujące, rozważania Leona na temat ludzkiej natury, a z tym garść złotych myśli i zaskakująco aktualnych obserwacji na temat relacji damsko-męski. Uderzyło mnie zwłaszcza ciągłe analizowanie najmniejszych gestów i zachowań Anielki, rozpaczliwe poszukiwanie najmniejszego "dowodu" na jej odwzajemnione uczucie, a także sama miłość faktycznie granicząca z nienawiścią. Fabuła "Bez dogmatu" jest ściśle pretekstowa, służąca Sienkiewiczowi przede wszystkim do prezentowania kolejnych stanów psychicznych bohatera, zwłaszcza pogłębiającego się chorobliwego i niszczącego uczucia do Anielki. Nie dzieje się tu za wiele, ale nie jest też nudno. Oprócz dobrze prowadzonego romansu mamy tu chociażby epizod z wyścigami konnymi i wiele innych drobnych elementów, które przypominają, że rzecz dzieje się wśród zamożnej arystokracji końca XIX wieku. A warstwa psychologiczno-społeczna jest wciąż tak szalenie aktualna, że bardzo łatwo o tym zapomnieć. Rozwój wypadków, choć powolny, jest zwłaszcza w pewnym momencie bardzo interesujące i zapowiada, że patowa sytuacja pomiędzy bohaterami zostanie rozwiązana w niesztampowy sposób. Niestety zakończenie wydaje się być napisane na kolanie, tak jakby Sienkiewicz poszedł po najmniejszej linii oporu. Po prostu poszedł w zupełnie nieoczekiwaną sztampę. Jest to jedyny prawdziwie rozczarowujący element powieści, na szczęście nieprzysłaniający tego, jak dobre było to co się działo wcześniej.
Jakbym miał krótko opisać "Bez dogmatu", to byłoby zderzenie dwóch literackich światów znanych z daleko popularniejszych powieści powieści. Nieszczęśliwy romans prowadzący do skrajnego rozstroju psychicznego i oczywiście forma epistolarna nasuwają mi jasne skojarzenia z "Cierpieniami młodego Wertera", natomiast wspaniały styl literacki, głęboki portret psychologiczny, pożądanie nieznajdujące ujścia i pewna złowroga aura przywodzą na myśl "Lolitę". Powieść czyta się dość wolno z powodu języka, ale nie odejmuje to przyjemności z lektury. Szczerze polecam, zwłaszcza krytykom Sienkiewicza, uznającym go jedynie za przecenianego i podrzędnego pisarza XIX-wiecznych bestsellerów. Samym "Bez dogmatu" udowodnił, że jest bardzo wszechstronnym i elastycznym pisarzem, który w kostiumie historycznym po prostu czuł się najlepiej, nawet jeśli nie jest to najlepsze oblicze jego twórczości.
9/10
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZacznę od frazesu - ukryte za dość zagadkowym tytułem "Bez dogmatu" stoi w bardzo głębokim cieniu "Trylogii" i pozostałych powieści przygodowo-historycznych, z których zasłynął Sienkiewicz. Słyszałem jednak różne pochwalne opinie i zachwycone głosy, często należące do osób nie uważających się za entuzjastów popularniejszej strony twórczości Sienkiewicza, więc bardzo...