Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Lubicie książki z motywem podróży w czasie? To jest moja druga książka tego typu, ale przyznaję, że temat jest niezwykle fascynujący. Dlatego też „Klątwa Kani" wydała mi się czymś, z czym koniecznie chciałam się zapoznać. A jak się ta nasza wspólna podróż zakończyła?

Szczerze mówiąc, co chwilę miałam inne odczucia. Irytowała mnie postać głównej bohaterki, Reginy, chociaż tak naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego. Chyba po prostu coś między nami nie zagrało. Natomiast postacie poboczne, które stały się jej towarzyszami wzbudzili we mnie sympatię i z zainteresowaniem śledziłam ich losy. Z jednej strony pomysł, by główną bohaterkę wyrzucić kilkaset lat wstecz i to wprost w objęcia piratów, o których czytałam głównie w bajkach, było świetnym posunięciem. Jednak były momenty, w których zwyczajnie się nudziłam. Na szczęście nie trwało to nigdy zbyt długo. Autorka dozuje nam sekrety. Sprawia, że snujemy mnóstwo domysłów, przez co znajdujemy się na granicy jawy i snu, zastanawiając się, co jest prawdą, a co ułudą. Ta nieoczywistość jest tutaj czymś, bez czego ta historia nie byłaby tak atrakcyjna. Niewątpliwie, nie można jej odmówić oryginalności i pewnego, magicznego uroku.

Po tylu pochlebnych opiniach na jej temat spodziewałam się jednak czegoś więcej. Ma jednak w sobie to coś, co mnie do niej przyciąga i chociaż nie wywołała we mnie zbyt wielu emocji, to z przyjemnością przekonam się, co jeszcze odkryją Gina i Markus. I gdzie tym razem zaniesie ich klątwa kani.

Książkę otrzymałam dzięki współpracy z Wydawnictwem Mięta.

Lubicie książki z motywem podróży w czasie? To jest moja druga książka tego typu, ale przyznaję, że temat jest niezwykle fascynujący. Dlatego też „Klątwa Kani" wydała mi się czymś, z czym koniecznie chciałam się zapoznać. A jak się ta nasza wspólna podróż zakończyła?

Szczerze mówiąc, co chwilę miałam inne odczucia. Irytowała mnie postać głównej bohaterki, Reginy, chociaż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubicie romanse young adult? Ja lubię, ale traktuje je zazwyczaj jako przyjemny przerywnik pomiędzy kryminałami i thrillerami, dlatego też nie mam co do tego gatunku zbyt wygórowanych oczekiwań. Ot, historia jakich wiele, która nie zostanie ze mną na długo ani nie wniesie do mojego życia niczego poza przyjemnością z czytania. Czy tak było w tym przypadku?

Oj, jakże się myliłam. „Znienawidzony" to książka, którą czytałam nawet w nocy. Wszystko po to, by przekonać się jak potoczą się dalsze losy Dani i Gage'a. Chociaż, przyznaję, że z początku miałam mieszane uczucia co do tych dwojga. Dani odbierałam jako typową szarą myszkę, która na pewno zakocha się w chłopaku, w którym cnotą nie grzeszy, a raczej grzeszy, ale w zupełnie inny sposób i z wieloma innymi grzesznicami. Również motyw, w którym miasteczkiem „rządzi" grupa młodych i silnych przystojniaków jest dosyć znany i początkowo byłam lekko znudzona powtarzalnością. Postanowiłam jednak dać szansę tej historii że względu na przedstawioną w „Znienawidzonych" rodzinę, która, już na pierwszy rzut oka, wydaje się skrywać dużo więcej niż zwykłe zespucie, tak często kojarzone z bogaczami.

Mimo, że byłam zaskoczona kierunkiem, w jakim podążała relacja głównych bohaterów, to poza tym, znajdziemy też bardzo intrygujący wątek sensacyjny, a wręcz kryminalny. Czytając, wiedziałam, że niebezpieczeństwo nadejdzie, ale kompletnie nie spodziewałam się, z której strony. To towarzyszące mi napięcie sprawiło, że z żalem odkładałam tę książkę i czekałam z niecierpliwością na chwilę, kiedy będę mogła do niej powrócić.

„Znienawidzony" to dla mnie zaskakująco wciągająca książka, którą serdecznie Wam polecam. A ja z wytęsknieniem będę wyglądać kolejnego tomu, w którym będę mogła jeszcze bliżej poznać Wyrzutków z West Emerald.

Książkę otrzymałam dzięki współpracy z Wydawnictwem Ale.

Lubicie romanse young adult? Ja lubię, ale traktuje je zazwyczaj jako przyjemny przerywnik pomiędzy kryminałami i thrillerami, dlatego też nie mam co do tego gatunku zbyt wygórowanych oczekiwań. Ot, historia jakich wiele, która nie zostanie ze mną na długo ani nie wniesie do mojego życia niczego poza przyjemnością z czytania. Czy tak było w tym przypadku?

Oj, jakże się...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wielka księga wierszy. Abecadło rymów Marcin Bruchnalski, Julian Tuwim
Ocena 8,9
Wielka księga ... Marcin Bruchnalski,...

Na półkach:

Od pierwszych tygodni staram się wszczepić moim dzieciom pasję do czytania i chyba jestem na dobrej drodze, bo mój starszak spędza ze swoimi książeczkami sporo czasu w ciągu dnia. Wiadomo, geny po mamusi 😅. Również najnowszy nabytek wzbudził jego zainteresowanie.

Szczerze mówiąc, ciężko jest znaleźć ładne wydanie tych wierszy. To jednak wydanie od Wydawnictwa Papillon spodobało się zarówno mi, jak i synkowi, a przypuszczam, że niedługo zainteresuje także małą księżniczkę. A dlaczego warto sięgnąć po tę akurat książkę?

Przede wszystkim dla treści. Wierszy Tuwima jest sporo, jednak często powtarzane są tylko te najbardziej znane, a przeglądając tę książkę, znalazłam też i takie, które po raz pierwszy czytałam dopiero z Leosiem. Po drugie, czcionka. Duże litery z pewnością ułatwią sprawę, gdy będziemy uczyć się z maluchami czytać, a i dziadkom pomoże zająć czas wnukom. Po trzecie, grafika. Kolorowe, proste obrazki, które przyciągają wzrok malucha nie tylko wzbudzają zainteresowanie, ale jest to również coś, co można śmiało wykorzystać przy rozwijaniu mowy (np. wskazywanie poszczególnych rzeczy, czy zwierząt, nazywanie obrazków, naśladowanie odgłosów, wcielanie się w postacie). I ostatnia rzecz, wykonanie. Chyba każdy rodzic przyzna mi rację, że twarda oprawa spisuje się doskonale z kontakcie z ciekawymi świata dziećmi. No i nie tak łatwo wyrwać jest strony, gdy są one przyszyte 😅. Jedyny minus jaki zauważyłam to format. Dla tych najmłodszych jest on nieco za duży. Tak więc oglądanie książeczki, póki co, wygodniejsze jest z osobą dorosłą lub starszymi dziećmi.

Książkę otrzymałam dzięki współpracy z Wydawnictwem Papillon.

Od pierwszych tygodni staram się wszczepić moim dzieciom pasję do czytania i chyba jestem na dobrej drodze, bo mój starszak spędza ze swoimi książeczkami sporo czasu w ciągu dnia. Wiadomo, geny po mamusi 😅. Również najnowszy nabytek wzbudził jego zainteresowanie.

Szczerze mówiąc, ciężko jest znaleźć ładne wydanie tych wierszy. To jednak wydanie od Wydawnictwa Papillon...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Czasami mam wrażenie, że moje życie to pasmo nieszczęść. Wszyscy, którzy są mi bliscy, prędzej czy później ode mnie odchodzą. Samotna kobieta bez stałej pracy i z nieprzepracowanymi traumami. Można by rzec, klapa na całego, ale... Moje życie zmienia się z chwilą, w której otrzymałam tajemniczą przesyłkę. Jestem Emily i zapraszam Was w pełną sekretów i emocji podróż do przeszłości, która okaże się bardzo skomplikowana."

Dlaczego sięgnęłam po tę książkę? Chyba nie będę jedyną osobą, którą skusiła okładka. Ta skojarzyła mi się z czasami wojennymi, a od czasu do czasu lubię sięgać po takie historie. Jest jednak zawsze to ryzyko, że w kolejnej powieści nie znajdę nic nowego, bo takich książek na rynku jest wiele, a motyw wojny i miłości jest czymś, co wiele pisarzy lubi umieszczać w swoich opowieściach. Tak więc zaskoczyć czytelnika nie jest łatwo, a czy tu się to udało?

Pierwsze zaskoczenie, i to pozytywne, to sposób, w jaki książka jest napisana. Sprawia on, że czyta się ją bardzo szybko, z zainteresowaniem i przyjemnością. Autorka zachowuje idealny balans pomiędzy teraźniejszością i przeszłością. Nie czujemy się w żaden sposób przytłoczeni wojennymi realiami tamtych czasów (chociaż o nich też tu przeczytamy), tylko skupiamy się na relacjach międzyludzkich, nie tylko tych miłosnych, ale też przyjacielskich i rodzicielskich. Kolejny plus to kreacja bohaterów. Do większości osób zapałałam dużą sympatią, jednak to Emily i Margaret stały się bliskie memu sercu i to właśnie dzięki nim, ta historia nabiera kolorów i magnetyzmu, który nie pozwala oderwać się od książki. No i spodobał mi się pomysł na fabułę, w której podróżujemy drogą przebytą przez obraz, namalowany przez tajemniczego mężczyznę, którego tożsamość jest skrywana od wielu lat. A im więcej do odkrycia, tym większa frajda z czytania.

Niestety, mimo pozytywnego odbioru tej książki, nie poczułam większych emocji. Jednak „A gdy znów się spotkamy" może nie porwie Waszych serc i nie sprawi, że z emocji nie będziecie mogli spać, ale z pewnością będzie przyjemnym oderwaniem od codzienności. 

Książkę otrzymałam dzięki współpracy z Wydawnictwem Świat Książki i nakanapie.pl

„Czasami mam wrażenie, że moje życie to pasmo nieszczęść. Wszyscy, którzy są mi bliscy, prędzej czy później ode mnie odchodzą. Samotna kobieta bez stałej pracy i z nieprzepracowanymi traumami. Można by rzec, klapa na całego, ale... Moje życie zmienia się z chwilą, w której otrzymałam tajemniczą przesyłkę. Jestem Emily i zapraszam Was w pełną sekretów i emocji podróż do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Macie takie miejsce, do którego z chęcią wracacie? Swoją bezpieczną przystań, która pozwala Wam zebrać myśli i uporządkować ważne sprawy? Kiedyś wydawało mi się, że takim miejscem jest dom, który dzielę z Jackiem. Chociaż chyba tak do końca nigdy w to nie wierzyłam. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że tracę już nadzieję na to, że może być lepiej. A może nie? Może czas na zmiany? Tylko jak to zrobić tak, by nikogo nie martwić? To chyba najwyższa pora, by ponownie odwiedzić mój azyl. Jestem Melania i zapraszam Was do Przystani Śpiących Wiatrów."

Ach, co to była za cudowna historia! A tak właściwie nie jedna, a kilka. Każda o wyjątkowej kobiecie, których losy splatają się, tworząc wspaniały obraz, świadczący o tym, że kobieta to faktycznie wielka siła. I chociaż niektóre opowieści w tej książce sięgają dziesiątki lat wstecz, to myślę, że poruszane tematy są jak najbardziej współczesne. Bo przecież przemoc wobec kobiet jest niestety nadal aktualna, a wyrwanie się z toksycznego związku jest nie lada wyczynem, któremu ciężko podołać bez pomocy bliskich nam osób.

Po przeczytaniu tej książki mam w głowie tyle myśli i tyle emocji, które ciężko jest uporządkować i przekazać Wam to, jak bardzo ta powieść mi się spodobała. No i te Bieszczady, które od dawna są moim marzeniem. Napiszę więc krótko, a Was gorąco zachęcam do lektury, bo odkrywanie tajemnic razem z Melanią i jej rodzeństwem to fascynująca przygoda.

„Schody do lata" to absolutnie zachwycająca powieść, której nie chce się kończyć. Charakterni bohaterowie, w których każdy znajdzie choć cząstkę siebie, sekrety, które odkrywamy z wypiekami na twarzy, a co najważniejsze fabuła, która wciąga od samego początku i od której nie sposób się oderwać. Cieszę się, że będą kolejne tomy tej serii, bo czuję ogromny niedosyt i trudno byłoby mi się żegnać z tak ciekawymi postaciami, których dialogi wielokrotnie wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Gorąco polecam Wam obie książki z serii „Przystań śpiących wiatrów". Będą Państwo zadowoleni. 😅❤️

Książkę otrzymałam dzięki współpracy z Wydawnictwem W.A.B.

„Macie takie miejsce, do którego z chęcią wracacie? Swoją bezpieczną przystań, która pozwala Wam zebrać myśli i uporządkować ważne sprawy? Kiedyś wydawało mi się, że takim miejscem jest dom, który dzielę z Jackiem. Chociaż chyba tak do końca nigdy w to nie wierzyłam. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że tracę już nadzieję na to, że może być lepiej. A może nie? Może czas na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Jestem Tommy. Powiecie, zwyczajne imię dla zwyczajnego chłopaka, ale nawet nie wiecie, jak bardzo się mylicie. Gdy każde dziecko, a nawet i niektórzy dorośli, czekają na swoje urodziny, ja każdego roku, przeklinam ten dzień i modlę się, żeby czas się zatrzymał. Powiecie, kolejny rok, kolejna szansa, ale czy można mówić o szansie, jeśli wszyscy o Tobie zapominają? I nie chodzi mi tylko o brak kontaktu. To totalny brak wspomnień na mój temat u wszystkich, nawet tych, na których mi zależy. Nic. Zero. Pustka. Jakbym nigdy nie istniał. Czy da się z tym pogodzić? A może uda się odmienić mój los?"

Cóż mogę powiedzieć o tej książce? Nietuzinkowa fabuła, ciekawi bohaterowie i wiele emocji to przepis na wspaniałą opowieść. I taka właśnie jest. Ta historia ma w sobie magnetyzm, który przyciągał mnie jak pszczołę do miodu. Nie byłam w stanie się jej oprzeć. Wykorzystywałam każdą okazję, by zatopić się w lekturze i zgłębić fascynujący przypadek, jakim jest Tommy Llevellyn. Mimo swojej, dość sporej objętości, dosłownie pochłonęłam tę książkę. Czytanie jej było dla mnie cudownym, magicznym i odświeżającym doświadczeniem. Jedynym minusem było to, że za szybko się skończyła.

Mogłabym zachwalać „Każdy rok Tommy'ego Llevellyna" jeszcze bardzo długo, ale nie zrobię tego, bo chcę, byście i Wy mogli przeżyć tę historię jak ja, z pozytywnym zaskoczeniem i zachwytem. Tak więc za dużo nie mogę Wam zdradzić. Powiem krótko, czytajcie, bo naprawdę warto. W końcu nie tak łatwo mnie zachwycić, a tutaj się to udało. I być może bliscy Tommy'ego znowu o nim zapomną, a on sam będzie musiał odbudować swój świat na nowo, ale w mojej pamięci na pewno zostanie on na długo. Polecam!

Książkę otrzymałam dzięki współpracy z Wydawnictwem Ale.

„Jestem Tommy. Powiecie, zwyczajne imię dla zwyczajnego chłopaka, ale nawet nie wiecie, jak bardzo się mylicie. Gdy każde dziecko, a nawet i niektórzy dorośli, czekają na swoje urodziny, ja każdego roku, przeklinam ten dzień i modlę się, żeby czas się zatrzymał. Powiecie, kolejny rok, kolejna szansa, ale czy można mówić o szansie, jeśli wszyscy o Tobie zapominają? I nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mówią, że miłość nie ma ograniczeń. Szczególnie tych wiekowych. W końcu nigdy nie jest za późno na zmiany. Czasami jednak nie wychodzą one na dobre, tym bardziej jeśli w grę wchodzą duże pieniądze. A przekonał się o tym Horst Miler, jeden z bohaterów tej intrygującej historii. Co ma wspólnego jego związek z napadem na konwojentów? I czy niezamieszkała przez nikogo wyspa faktycznie jest bezpiecznym miejscem? O tym dowiecie się, czytając „Wyspę łotrów".

A jakie jest moje zdanie na temat tej książki? Cóż, szczerze mówiąc, zmieniało się ono kilkukrotnie podczas czytania. Raz byłam zachwycona klimatem, który stworzył autor i barwnymi bohaterami, którzy skrywają nie jedną tajemnice. Z drugiej zaś strony były momenty, które zwyczajnie mnie nudziły. Jak na kryminał, tej porywającej akcji było tutaj bardzo mało. Przez większość książki przebrnęłam dość obojętnie. Nie poczułam większych emocji, a niektóre fragmenty strasznie mi się dłużyły. Tak naprawdę dopiero przy końcu akcja nabrała tempa, a mój umysł się rozbudził. Tym razem nie udało się mnie zaskoczyć, nie było też zwrotów akcji, które przewróciłyby moje myślenie, ale po przekroczeniu połowy tej książki, wróciło moje zainteresowanie i z przyjemnością śledziłam dalszy ciąg. Plusem jest też pomysł na fabułę i to w jaki sposób, autor połączył dwa, pozornie niezwiązane ze sobą wątki.

W moim odczuciu jest to po prostu dobra książka, która czyta się łatwo, szybko i przyjemnie. Nie przyprawiła mnie o szybsze bicie serca, ani nie dostarczyła szczególnych wrażeń, ale bardzo podobał mi się motyw wyspy, która stała się ogniwem łączącym wszystkie najciekawsze wydarzenia. I gdyby nie to wolne tempo i niektóre fragmenty, rozbudowane nieco na siłę, to byłaby to naprawdę świetna historia. Jednak to tylko moje zdanie, a być może Was ta książka pochłonie bez reszty. 😉 Niestety ja jestem trochę rozczarowana.

Książkę otrzymałam dzięki współpracy z Wydawnictwem Muza.

Mówią, że miłość nie ma ograniczeń. Szczególnie tych wiekowych. W końcu nigdy nie jest za późno na zmiany. Czasami jednak nie wychodzą one na dobre, tym bardziej jeśli w grę wchodzą duże pieniądze. A przekonał się o tym Horst Miler, jeden z bohaterów tej intrygującej historii. Co ma wspólnego jego związek z napadem na konwojentów? I czy niezamieszkała przez nikogo wyspa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ona to malarka, on podróżuje po świecie. Oboje oddani swoim pasjom i sobie nawzajem. Z biegiem lat w ich życiu coś się dzieje, relacja tych Marianny i Maćka zaczyna się zmieniać, a ich drogi powoli rozchodzą się. Czy siła przyjaźni przyciągnie ich do siebie na nowo?

„Róża wiatrów" to romans, który wzbudził moją ciekawość już od pierwszych stron. Bardzo polubiłam bohaterów tej historii, a to dzięki realistycznemu ich przedstawieniu. Widzimy ich uczucia, motywy, którymi się kierują w swoich zachowaniach, przez co z łatwością możemy postawić się w ich sytuacji i przeżywać razem z nimi wzloty i upadki. Dużym plusem jest także to, że autorka, zamiast na fizyczności, skupia się bardziej na psychice i emocjach. W końcu to one odgrywają największą rolę.

Niestety są znalazłam też pewne niedociągnięcia. Momentami pojawiał się lekki chaos. Nie było wyraźnego odcięcia między przeszłością a teraźniejszością przez co nieraz musiałam się bardziej skupić. Podobnie sprawa ma się z pobocznymi wątkami. Miałam wrażenie, że niektóre nie zostały do końca wyjaśnione, a niektóre pojawiały się tylko po to, by zaraz zniknąć. Wielka szkoda, bo są tutaj tematyce, które mnie zainteresowały i z chęcią poczytałabym o nich nieco więcej. Irytował mnie też związek Ady i pewnego jegomościa, którego imienia Wam nie zdradzę, który był trochę przesłodzony i wyidealizowany, a jest to para z dużym potencjałem i gdyby tylko zmienić parę rzeczy, z pewnością dodałaby tej opowieści wyrazistości.

„Róża wiatrów" to nie tylko opowieść o miłość. To książka o samotności w tłumie i szukaniu własnego szczęścia. Czytało mi się ją naprawdę dobrze i gdyby tylko wprowadzić drobne poprawki, poruszyłaby mnie w o wiele większym stopniu. Nie znaczy to jednak, że nie pojawiły się tu emocje. Smutek i wzruszenie to główni towarzysze mojej podróży z Marianną i Maciejem, ale brakło mi nieco głębi, przez którą mogłabym ocenić tę historię naprawdę wysoko. Z ogromną przyjemnością jednak chętnie sięgnę po kolejne książki autorki, bo jej styl pisania i pomysły zasługują na uwagę. 😊

Książka ze współpracy z Wydawnictwem Najlepsze i autorką.

Ona to malarka, on podróżuje po świecie. Oboje oddani swoim pasjom i sobie nawzajem. Z biegiem lat w ich życiu coś się dzieje, relacja tych Marianny i Maćka zaczyna się zmieniać, a ich drogi powoli rozchodzą się. Czy siła przyjaźni przyciągnie ich do siebie na nowo?

„Róża wiatrów" to romans, który wzbudził moją ciekawość już od pierwszych stron. Bardzo polubiłam bohaterów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kto z Was uważa, że umie kłamać? Ja się do tego kompletnie nie nadaje. Widać po mnie wszystkie emocje, a zazwyczaj chce mi się po prostu przy tym śmiać 🫣.

Za to znam kogoś, kto kłamstwa wykrywa nim ktokolwiek zdąży mrugnąć okiem. Alicja Mort - bohaterka najnowszej książki Bartosza Szczygielskiego, którego książki bardzo lubię. Nie było więc innej opcji niż poznanie sekretów, które wychodzą na jaw podczas sprawy o morderstwo małego dziecka, którego miała dokonać jej rodzona matka. Czy jest to prawda, czy jednak manipulacja?

„Asymetria" to książka, która miała dla mnie w swoje wzloty i upadki. Zaczęło się ekscytująco i jednocześnie przerażająco. Bo jak inaczej mówić, gdy w grę wchodzi zbrodnia dokonana przez rodzica na bezbronnym dziecku? Po takim początku spodziewałam się, że każdy kolejny rozdział będzie wzbudzać we mnie jeszcze większe emocje i zainteresowanie. Zdarzały się jednak momenty, w których nieco się nudziłam. Na szczęście nie trwały one długo. Autor podrzuca nam kolejne wątki i tropy, które rozbudziły na nowo moją ciekawość. Szczególnie, jeśli chodzi o zakończenie, które sprawiło, że cała historia nabrała nowego, jeszcze bardziej fascynującego wymiaru.

W tej książce nie znajdziecie wartkiej akcji, gdzie tajemnica goni tajemnice. Autor stawia na wolniejsze tempo i sferę psychologiczną, która, przyznaję, jest bardzo dobrze przedstawiona. Lubię, gdy w kryminałach o thrillerach dużo się dzieje, i tutaj trochę mi brakło tej nutki ekscytacji. Mamy za to inne walory, tj. wyrazista postać głównej bohaterki, powroty do przeszłości, które często mieszały mi w głowie i tajemnice, których odkrywanie było dla mnie prawdziwą przyjemnością. Z pewnością przeczytam kolejne książki z serii o Alicji Mort, bo zapowiada się naprawdę dobrze. A Wam polecam poznać losy tej charakternej kobiety, która czyta ludzi jak z otwartej księgi.

Książkę otrzymałam dzięki współpracy recenzenckiej z Wydawnictwem Czwarta Strona Kryminału.

Kto z Was uważa, że umie kłamać? Ja się do tego kompletnie nie nadaje. Widać po mnie wszystkie emocje, a zazwyczaj chce mi się po prostu przy tym śmiać 🫣.

Za to znam kogoś, kto kłamstwa wykrywa nim ktokolwiek zdąży mrugnąć okiem. Alicja Mort - bohaterka najnowszej książki Bartosza Szczygielskiego, którego książki bardzo lubię. Nie było więc innej opcji niż poznanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jaki był Wasz ulubiony przedmiot w szkole? Moimi były przede wszystkim języki, zarówno nasz ojczysty, jak i obce. Jednak przy książce, o której Wam dzisiaj opowiem, przypomniała mi się historia. I szczerze mówiąc, nie wspominam tych lekcji zbyt dobrze. Nauka na pamięć dat, opisywanie wydarzeń, jakbym słuchała streszczenia podręcznika, żadnych dodatkowych form, które pozwoliłyby na przyswojenie tych ważnych informacji... Jednym słowem - nuda.

Na szczęście są takie książki, jak „Sztuczny miód". Oczywiście nie jest to książka, z której będziemy się uczyć o historii naszego kraju, ale książka, która wzbudzi zainteresowanie, co pewnie dla ludzi zrażonych nudnymi lekcjami historii nie jest łatwe, tematem Śląska, Solidarności i czasach, gdzie rządziła komuna. I chociaż miałam podstawową wiedzę o tym, co działo się, w zasadzie jeszcze tak niedawno, to właśnie dopiero po lekturze tej książki poczułam chęć, by dowiedzieć się czegoś więcej, sięgnąć głębiej.

„Sztuczny miód" to nie tylko opowieść o trudach życia codziennego. To przede wszystkim opowieść o relacjach łączących ludzi. Pokazuje, jak ważne jest wsparcie rodziny i jak silna jest prawdziwa przyjaźń. Pokazuje temat, który jest aktualny po dziś dzień, czyli jak manipulacja wpływa na rozłam społeczeństwa. Jak sprawia, że sąsiad, z którym żyjemy tyle lat pod jednym dachem, staje się wrogiem, bo stoi po przeciwnej stronie barykady.

Ta książka ma w sobie wiele emocji. Narastające napięcie, „prawdziwi" bohaterowie i ważna część naszej historii. To wszystko sprawia, że książka momentami wzrusza, a momentami wywołuje złość. I chociaż wydawało mi się z początku, że nie znajdę w niej nic zaskakującego, to z każdą kolejną stroną wyciągałam się w świat Basi i Maryli i nie chciałam się z nimi rozstawać. A już zupełnie nie spodziewałam się tego, że pod koniec kompletnie się rozkleję. Czytajcie, bo nie zajmie Wam to dużo czasu, a książka jest naprawdę wartościowa.

Książkę otrzymałam dzięki współpracy z Wydawnictwem W.A.B.

Jaki był Wasz ulubiony przedmiot w szkole? Moimi były przede wszystkim języki, zarówno nasz ojczysty, jak i obce. Jednak przy książce, o której Wam dzisiaj opowiem, przypomniała mi się historia. I szczerze mówiąc, nie wspominam tych lekcji zbyt dobrze. Nauka na pamięć dat, opisywanie wydarzeń, jakbym słuchała streszczenia podręcznika, żadnych dodatkowych form, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Karnawał już się skończył, ale zawsze zostają wspomnienia, prawda? Wspomnienia towarzyszą także Amelii, ale nie należą one do gatunku tych, do których z chęcią wracamy. Są przerażające i mimo upływu 20 lat nadal żywe. Czy po tylu latach mogą w końcu poczuć się bezpiecznie, czy Czarci Ostrów przypomni o sobie w najgorszy z możliwych sposobów?

Zawsze z przyjemnością sięgam po książki Alicji Sinickiej, bo to jedna z autorek, która świetnie buduje napięcie i potrafi zwieść czytelnika na manowce. Tym razem jednak czułam nie tylko niepokój, ale i prawdziwy strach. Podobał mi się sposób, w jaki autorka scala wydarzenia z przeszłości z czasem rzeczywistym. Stopniowo dawkuje nam informacje, które z każdym kolejnym rozdziałem są coraz mroczniejsze. Odcięta od cywilizacji wysepka, która miała być cichym i spokojnym miejscem na imprezę, okazuje się także idealnym miejscem dla tajemniczego mordercy w masce. Wiedziałam, że zakończenie mnie zaskoczy, bo do tego przyzwyczaiła mnie już autorka, jednak na to, co tutaj się zadziało nie wpadłabym w ogóle. Nie byłam nawet bliska rozwiązania zagadki. To świadczy tylko o tym, jak niezwykłą wyobraźnię posiada Alicja Sinicka, a swoje pomysły przedstawia czytelnikom w taki sposób, że nie możemy oderwać się od lektury.

„Karnawał" to książka, w której przeżywamy emocje razem z bohaterami, odkrywamy tajemnicze miejsca, a demony przeszłości pokażą swoje mroczne oblicze. To thriller, o którym tak łatwo nie zapomnicie, a bal maskowy już nigdy nie będzie taki sam, jak w naszych wspomnieniach. Serdecznie polecam.

Książkę otrzymałam dzięki współpracy z Wydawnictwem WAB.

Karnawał już się skończył, ale zawsze zostają wspomnienia, prawda? Wspomnienia towarzyszą także Amelii, ale nie należą one do gatunku tych, do których z chęcią wracamy. Są przerażające i mimo upływu 20 lat nadal żywe. Czy po tylu latach mogą w końcu poczuć się bezpiecznie, czy Czarci Ostrów przypomni o sobie w najgorszy z możliwych sposobów?

Zawsze z przyjemnością sięgam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jaka cechę charakteru, bądź wyglądu uważacie u siebie za najatrakcyjniejszą?

Ja sama zaczęłam doceniać się dopiero krótko przed 30tką. To chyba taki wiek, w którym zaczynamy sobie pewne sprawy układać w głowie i uświadamiamy sobie, w jakim kierunku chcemy iść, jeśli chodzi o dalsze życie. Tak przynajmniej jest w moim wypadku. A jak było w przypadku Hannah, czy też może Natalii?

Jeśli mowa o bohaterach książki, to nie mogę nie wspomnieć o dość nietypowym, ale jakże ciekawym doborze. Stateczna kobieta po rozwodzie, które swoje w życiu przeszła i młody mężczyzna, który tak naprawdę dopiero rozpoczyna przygodę, jaką jest dorosłe życie. Co da im przypadkowe spotkanie i jedna noc, w której mogą być kim tylko chcą i nie martwić się niezręcznością dnia następnego?

„Zanim odejdziesz" to książka, przy której naprawdę odpoczęłam. Podobało mi się to, że mimo tego, iż jest to romans, poczułam pewien powiew świeżości. Różnica wieku, sztuka, zakazana miłość, sensualność i liczne zakręty, które napotykają na swojej drodze bohaterowie sprawiają, że sięgałam po tę historię z ogromną przyjemnością i wyczekiwaniem.

Nie odczułam tutaj wielkich emocji, momentami byłam nawet nieco zirytowana postępowaniem Natalii i Mateusza. Sama raczej potępiam niektóre wybory, których dokonali, ale lepsze uczucie zdenerwowania niż nuda, prawda? W końcu nie każdy romans nie musi być poruszający i wzruszający, a autorka pokazała nam nieco inne oblicze miłości dwojga osób i sposób, w jaki to przedstawiła bardzo mi się podobał. Znajdą się tutaj także poważniejsze tematy i dylematy, które lubią uprzykrzać życie i tak też było i tutaj.

Ta książka nie skradła mojego serca, nie utkwiła mi w pamięci, ale przypomniała o czymś ważnym. O tym, że czytanie ma sprawiać radość i to uczucie towarzyszyło mi podczas lektury „Zanim odejdziesz". Jeśli więc i Wy chcecie oderwać się trochę od rzeczywistości, poznać ciekawych bohaterów i zatracić się w ich niecodziennej historii, ta książka będzie idealna dla Was.

Książkę otrzymałam dzięki współpracy z wydawnictwem Ale.

Jaka cechę charakteru, bądź wyglądu uważacie u siebie za najatrakcyjniejszą?

Ja sama zaczęłam doceniać się dopiero krótko przed 30tką. To chyba taki wiek, w którym zaczynamy sobie pewne sprawy układać w głowie i uświadamiamy sobie, w jakim kierunku chcemy iść, jeśli chodzi o dalsze życie. Tak przynajmniej jest w moim wypadku. A jak było w przypadku Hannah, czy też może...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubicie próbować nowych rzeczy, czy wolicie to, co znane i lubiane? Szczerze mówiąc sama nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, jeśli chodzi o życie w ogóle, ale jedno wiem na pewno, w thrillerach i kryminałach lubię zaskoczenia, a utarte schematy nie za bardzo mi pasują.

Po przeczytaniu „Pomocy domowej" stwierdziłam, że kolejna część też musi być u mnie. Niestety to, co zachwyciło mnie w pierwszym części, w drugim stało się czymś, przez co musiałam obniżyć swoją ocenę. A to dlatego, że schemat i kierunek, w którym podąża fabuła były mi już znane i tutaj żadnych specjalnych zaskoczeń nie napotkałam. Przez co nie czułam tego dreszczyku emocji i niepokoju, którego tak szukam w książkach tego gatunku.

Ale...

Jeśli szukacie dobrego thrillera, który Was zaskoczy, „Pomoc domowa. Sekret" będzie idealnym wyborem. Paradoks? Trochę tak. Już jednak tłumaczę dlaczego. Mimo tego, że tempo akcji nie jest zawrotne, jesteśmy w stanie wyczuć, że coś się zbliża. Zaczynamy od prologu, który uświadamia nam, że dojdzie do zbrodni. Nieświadomi jesteśmy jednak tego, kto będzie ofiarą, kto katem i jak do tego wszystkiego doszło. Każdy z bohaterów wzbudza inne emocje i każdy jest na swój sposób ciekawy i wyjątkowy. No i mamy Millie, która, gdy tylko zauważy, że dobro kobiety jest zagrożone, jest w stanie zrobić o wiele więcej niż przeciętny człowiek. Jak się okazuje, również dom państwa Garricków odkryje przed nami nie jeden sekret.

Przeczytałam tę książkę bardzo szybko i sklamałabym, gdybym powiedziała, że mi się nie podobała. Wartka akcja, wyraziści bohaterowie i sekrety, które stopniowo wychodzą na jaw... To wszystko było niezwykle intrygujące i wciągające. Autorce udało się mnie nawet w pewnym momencie zaskoczyć, ale... To wszystko poznałam już w pierwszej części, przez to większości domyśliłam się już na samym początku i zakończenie też nie było dla mnie takim szokiem. Książka sama w sobie, bez znajomości poprzedniego tomu, jest naprawdę bardzo dobra. I gdyby nie to, że tak wiele było podobieństw, oceniłabym ją naprawdę wysoko. Jeśli jednak macie przeczytać którąś z nich, to polecam Wam właśnie tę.

Książkę otrzymałam dzięki współpracy z wydawnictwem Czwarta Strona Kryminału.

Lubicie próbować nowych rzeczy, czy wolicie to, co znane i lubiane? Szczerze mówiąc sama nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, jeśli chodzi o życie w ogóle, ale jedno wiem na pewno, w thrillerach i kryminałach lubię zaskoczenia, a utarte schematy nie za bardzo mi pasują.

Po przeczytaniu „Pomocy domowej" stwierdziłam, że kolejna część też musi być u mnie. Niestety to, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mobilna biblioteka i dobrane specjalnie pod nasze preferencje książki z dostawą pod same drzwi... Co o tym sądzicie? Przydałaby Wam się taka?

Dzisiaj mam dla Was recenzję ciekawej książki. Ciekawej ze względu na pracę głównej bohaterki i jej nietypowy kolor skóry. Szczerze mówiąc, musiałam sprawdzić, czy to, co pisze autorka ma jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości, a właściwie bardziej w przeszłości i z zaskoczeniem odkryłam, że faktycznie u niektórych ludzi występuje wyjątkowy, bo niebieski kolor skóry, a obwoźne biblioteki były programem rządowym, w którym prym wiodły kobiety. A nie było to łatwe zadanie, bo dotarcie do niektórych miejsc wymagało niekiedy sprytu, siły, odwagi i ogromnej determinacji. Brzmi ciekawie? Mnie ten temat zainteresował na tyle, że szukałam dodatkowych informacji. A to wszystko dzięki „Pod niebo za ostatnią górę".

Ta książka wywołała we mnie mieszane uczucia. Z początku miałam trudności z zagłębieniem się w jej treść i czytałam z lekkim znużeniem. Na szczęście to zaczęło się zmieniać i odkrywałam coraz więcej fascynujących wątków, które zachęcały do dalszego poznawania młodziutkiej Cussy Carter, ostatniej z „niebieskich ludzi".

To opowieść, w której radość miesza się ze smutkiem. Historia o wykluczeniu, biedzie, samotności, ale również o miłości i pasji, jaką jest czytanie książek, czyli coś bliskie mojemu, jak i wielu z Was, sercu. Widać tutaj ogrom pracy, jaki włożyła autorka w napisanie tej książki. Pisanie oparte na faktach zawsze jest pewnym ryzykiem, czy zostanie przedstawiona prawdziwa istota problemu. Tutaj jednak udało się to w 100%, a dodatkowym urozmaiceniem jest główna bohaterka i jej życie, pełne wzlotów i upadków. Ujęła mnie swoją waleczną postawą i chęcią zapewnienia ludziom odrobiny radości, mimo tego, że większość ludzi ignorowała lub wręcz potępiała ją ze względu na kolor skóry.

„Pod niebo za ostatnią górę" to książka, w którą trzeba się „wgryźć". Mimo powolnej akcji, cieszę się, że dałam jej szansę. Dzięki temu odkryłam, że to poruszająca lektura, która niejednokrotnie wzruszała mnie do łez i wzbudziła zainteresowanie poruszanymi tematami. Polecam.

Książkę otrzymałam dzięki współpracy z Wydawnictwem Muza.

Mobilna biblioteka i dobrane specjalnie pod nasze preferencje książki z dostawą pod same drzwi... Co o tym sądzicie? Przydałaby Wam się taka?

Dzisiaj mam dla Was recenzję ciekawej książki. Ciekawej ze względu na pracę głównej bohaterki i jej nietypowy kolor skóry. Szczerze mówiąc, musiałam sprawdzić, czy to, co pisze autorka ma jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Należycie do osób, które długo chowają w sobie urazę, czy jednak szybko wybaczacie?

Co jeśli krzywdy sięgają wczesnego dzieciństwa? Jeśli dotykają najczulszej strefy naszego życia? Sprawiają, że nawet w tłumie ludzi czujemy się samotni, a nasze poczucie własnej wartości jest przez to tak niskie, że trudno uwierzyć nam, że ktoś może odkryć w nas coś wyjątkowego? Co, jeśli brakuje nam rodzinnego ciepła? Co, jeśli brakuje nam poczucia bezpieczeństwa? Wreszcie, co, jeśli brakuje nam tej bezwarunkowej miłości, która łączy rodziców i ich dzieci? Czy da się to naprawić, czy jednak na pewne rzeczy jest już za późno?

Każdy z nas idzie przez życie z pewnym bagażem doświadczeń. Czasami są one budujące, a czasami wręcz przygniatające. Mamy wspomnienia, do których wracamy z przyjemnością i sentymentem i takie, o których wolelibyśmy zapomnieć. Jednak te związane z rodziną i naszym dzieciństwem mają największy wpływ na nasze życie i to właśnie one w dużej mierze kształtują naszą osobowość.

„Zupełnie inny cud" to właśnie książka o trudnych relacjach rodzinnych, ale nie tylko. To historia wybaczenia i afirmacji życia. Bo, jak zauważa autorka, każdy z nas ma za co dziękować. I to właśnie na tej wdzięczności warto się skupić zamiast pielęgnować stare urazy, a wtedy, być może, wydarzy się coś, na co czekaliśmy latami. Czasami cudom wystarczy tylko lekko pomóc. I tych codziennych cudów właśnie Wam życzę ❤️.

I chociaż nie zżyłam się zbytnio z bohaterami tej opowieści, to polecam ją Wam ze względu na wartości płynące z tej historii. Mam nadzieję, że ta niespieszna, ale interesująca i bogata w refleksje książka będzie i dla Was umileniem zimowych wieczorów.

Należycie do osób, które długo chowają w sobie urazę, czy jednak szybko wybaczacie?

Co jeśli krzywdy sięgają wczesnego dzieciństwa? Jeśli dotykają najczulszej strefy naszego życia? Sprawiają, że nawet w tłumie ludzi czujemy się samotni, a nasze poczucie własnej wartości jest przez to tak niskie, że trudno uwierzyć nam, że ktoś może odkryć w nas coś wyjątkowego? Co, jeśli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chociaż grudzień u mnie to głównie świąteczne pozycje, lubię je sobie przeplatać nieco innymi treściami. Dlatego zdecydowałam się na „Trylogię gdańską".

„W objęciach nazisty" nie można nazwać łatwą lekturą, tak jak rok 1939, w którym rozgrywa się akcja. Szczerzenie propagandy, widmo wojny i dwójka młodych ludzi, którzy nie chcą pogodzić się z otaczającą ich rzeczywistością.

To nie tylko literatura wojenna. To także opowieść o szukaniu miłości, bronieniu swoich przekonań i walce o szczęście. Szczerze mówiąc, nie byłam zaskoczona tym, w jakim kierunku potoczyła się fabuła, jednak nie przeszkadzało mi to w czerpaniu przyjemności z czytania. Chociaż nie. To złe słowo. Emocje, które towarzyszyły mi podczas lektury z pewnością nie były przyjemne. Były momenty przygnębienia, strachu, złości, nienawiści i wzruszeń. Losy bohaterów, z każdą przeczytaną stroną, stawały mi się bliższe. Szczególnie poruszył mnie wątek, w którym to małe dzieci są ofiarami bezdusznych i okrutnych prześladowań. Wciągnęła mnie także w rozwijającą się relację Neli i Iwa. Autorka w emocjonalny i przejmujący sposób przedstawia przedwojenną, brutalną rzeczywistość, w której nie brakuje jednak miejsca na miłość. Dzięki temu ta historia nabiera kolorytu, któremu trudno było mi się oprzeć.

Serdecznie polecam, jeśli chcecie zatracić się w lekturze, nieco dalszej od świątecznych klimatów.

Książkę otrzymałam dzięki współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska.

Chociaż grudzień u mnie to głównie świąteczne pozycje, lubię je sobie przeplatać nieco innymi treściami. Dlatego zdecydowałam się na „Trylogię gdańską".

„W objęciach nazisty" nie można nazwać łatwą lekturą, tak jak rok 1939, w którym rozgrywa się akcja. Szczerzenie propagandy, widmo wojny i dwójka młodych ludzi, którzy nie chcą pogodzić się z otaczającą ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są tacy autorzy, po których twórczość sięgam w ciemno i są takie książki, które zachwycają od pierwszej do ostatniej strony. Skłaniają do myślenia, rozbudzają wyobraźnię, czarują słowem i wywołują emocje, które zostają z nami jeszcze długo po przeczytaniu ostatniej strony.

Tak było w przypadku „Na domowym froncie". To książka, która porusza temat, w dalszym ciągu mało znany, jakim jest Zespół Stresu Pourazowego. I chociaż sama słyszałam już o PTSD, to sposób, w jaki przedstawiła go autorka jest wstrząsający, ale wiele też rozjaśnia w tej kwestii. Ciekawym rozwiązaniem było tutaj pokazanie problemu, z którymi zmagają się żołnierze i ludzie po traumach z punktu widzenia kobiety. Kobiety, która próbuje pogodzić życie żony, matki córek, przyjaciółki i twardego wojownika, który śmiało stawia czoło wszelkim przeciwnościom, a dla ratowania swoich bliskich jest gotów na najwyższe poświęcenie.

„Na domowym froncie" to trudna podróż dwojga ludzi i ich bliskich, którzy muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości. To historia, w której nie brakuje emocji. Problemy, z którymi mierzą się bohaterowie stają się nam bliskie, mimo tego, że niektóre z nich dotyczą tylko niewielkiej części populacji. Opowieść o odwadze, poświęceniu, stracie i niełatwych relacjach rodzinnych. Podczas czytania, moje serce wielokrotnie pękało na pół. Łzy wzruszenia zalewały oczy, a pojawiające się uczucia były zaskakująco prawdziwe tak, jak i bohaterowie.

Najnowsza książka Kristin Hannah to poruszająca opowieść, pełna głębi, dojrzałości i ogromnego ładunku emocjonalnego. Chociaż tematyka wojenna nie jest czymś, po co często sięgam, to sposób, w jaki autorka przedstawia doświadczenia i rozterki żołnierzy zasługuje na uznanie. Gorąco polecam, choć nie jest to łatwa lektura. Sama kilka razy miałam ochotę ją odłożyć, bo trudno było mi poradzić sobie z uczuciami, które się pojawiały. Ciekawość jednak zwyciężyła i powracałam do niej w każdej wolnej chwili. Czytajcie, bo to naprawdę wartościową i wiele wnosząca do naszego życia książka.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

Są tacy autorzy, po których twórczość sięgam w ciemno i są takie książki, które zachwycają od pierwszej do ostatniej strony. Skłaniają do myślenia, rozbudzają wyobraźnię, czarują słowem i wywołują emocje, które zostają z nami jeszcze długo po przeczytaniu ostatniej strony.

Tak było w przypadku „Na domowym froncie". To książka, która porusza temat, w dalszym ciągu mało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czym jest szczęście? Czy jest to niespieszny poranek z ciepłą kawą w ulubionym kubku? Czy jest to stabilna sytuacja finansowa, dzięki której nie martwimy się i przyszłość? Czy jest to zdrowie, dzięki któremu mamy silę. Czy jest to spełnianie naszych marzeń i oddawanie się swoim pasjom? Czy jest to czas z bliskimi? Czy jest to uśmiech naszego dziecka, który rozjaśnia najstraszliwszy mrok? Czy jest to miłość, bo chyba nie ma osoby, która nie chciałaby kochać i być kochaną? Ile osób, tyle definicji.

Moim zdaniem, szczęście zależy od tak wielu czynników, że trudno jest określić czym tak naprawdę jest. Wszystko zależy od sytuacji, w której się znajdujemy, od wieku, od naszych potrzeb. To, co dla innych jest szczęściem, dla drugich może być przekleństwem. Każdy z nas jednak zasługuje na to, by to uczucie poznać.

Przekonać się o tym mogą Roma i Marcelina. Dwie kobiety, dwa różne pokolenia, dwa różne bagaże doświadczeń i dwie różne drogi, którymi podążają. Jednak jest coś, co je łączy: dążenie do szczęścia, mimo wielu trudności, które muszą pokonać. Czy w końcu im się to uda?

„Zasłużyć na szczęście" to książka z dużym ładunkiem emocjonalnym. Prowadzi nas przez zakręty losu, pokazując dramaty i prawdziwe problemy, które mogą spotkać wielu z nas. Dotykają też trudnej kwestii, jaką jest macierzyństwo. Dlaczego trudne? Bo związane z ciężkimi decyzjami, wyrzeczeniami i mnóstwem komplikacji, z którymi próbują poradzić sobie nasze bohaterki. I chociaż wiele z ich wyborów wydawać się może niezrozumiałe, to warto poznać ich całą historię, by właściwie ocenić ich zachowanie.

„Zasłużyć na szczęście" to książka przepełniona emocjami. Dylematy, z którymi borykają się Roma i Marcelina wywołują skrajne uczucia, od wzruszenia, smutku, do złości i irytacji. To jednak tylko dodaje wartości tej opowieści i sprawia, że chcemy ciężko się od niej oderwać. Nie znajdziemy tutaj wartkiej akcji, ale sposób, w jaki autorka przedstawia nam poszczególne wydarzenia podsyca nasze zainteresowanie i wywołuje szybsze bicie serca.

Klimat zdecydowanie nie jest typowo świąteczny, ale Wigilia jest tutaj początkiem i końcem. Klamrą, która spina wszystko w przejmującą i wartościową historię. I tak jak ten bożonarodzeniowy czas, skłania nas do wielu przemyśleń i chociażby dlatego warto ją przeczytać właśnie teraz.

Książkę otrzymałam dzięki współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka

Czym jest szczęście? Czy jest to niespieszny poranek z ciepłą kawą w ulubionym kubku? Czy jest to stabilna sytuacja finansowa, dzięki której nie martwimy się i przyszłość? Czy jest to zdrowie, dzięki któremu mamy silę. Czy jest to spełnianie naszych marzeń i oddawanie się swoim pasjom? Czy jest to czas z bliskimi? Czy jest to uśmiech naszego dziecka, który rozjaśnia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szczerze mówiąc, do tej książki podchodziłam z pewną dozą niepewności. Nie czuję klimatu rockowych zespołów i bałam się, że historia, w której to właśnie zespół Dirty Birds gra główną rolę, będzie mnie nieco nużyć. Skusiło mi jednak to, że jest to kolejna książka @annagorna.autorka , a ja już jakiś czas temu słyszałam wiele dobrego o jej twórczości. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne.

„Głośniej" to dość duży wachlarz osobowości, których spotkanie budzi ukryte pragnienia i daje ujście skumulowanym przez lata emocjom. Autorka tworzy interesującą sieć tajemnic. Tworzy bohaterów, którzy skrywają nieco mroczniejsze oblicze, a odkrywanie pobudek ich zachowań staje się do czytelnika wciągającą zabawą. Podobało mi się to, że stopniowo odsłaniamy kolejne karty, napięcie powoli rośnie, a tropy skręcają w różną stronę, by zaskoczyć nas rozwiązaniem, które cały czas było w zasięgu naszych myśli. Ogromną zaletą są też retrospekcje, które pozwalają nam zgłębić motywy głównych bohaterów i odkryć kolejne, intrygujące wątki.

Akcja jednak była dla mnie nieco rozwleczona. Miałam wrażenie, że wszystkie większe emocje pokazały się dopiero na sam koniec. I chociaż czytało mi się ją bardzo dobrze, to ten wyczekiwany przez mnie "efekt wow" gdzieś się zgubił. Niespodziewane zakończenie to jednak za mało, by książka została w mojej pamięci na dłużej.

Książkę otrzymałam dzięki akcji recenzenckiej organizowanej przez lubimyczytac.pl i Wydawnictwo Czwarta Strona Kryminału.

Szczerze mówiąc, do tej książki podchodziłam z pewną dozą niepewności. Nie czuję klimatu rockowych zespołów i bałam się, że historia, w której to właśnie zespół Dirty Birds gra główną rolę, będzie mnie nieco nużyć. Skusiło mi jednak to, że jest to kolejna książka @annagorna.autorka , a ja już jakiś czas temu słyszałam wiele dobrego o jej twórczości. Na szczęście moje obawy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Cud na zamówienie" to losy kilku bohaterów. Każdy z nich to osobna historia, każdy z nich mierzy się z innymi problemami, ale każdy z nich potrzebuje również tej magii, którą najłatwiej odnaleźć właśnie w Wigilię.

Podoba mi się sposób, w jaki autorka przedstawia poszczególne postacie i trudy, z którymi się zmagają. Nie jest to w żaden sposób przerysowane, a ich kłopoty są bardzo realne i mogą dotknąć każdego z nas, przez co czujemy bliższą więź z postaciami. Podczas czytania towarzyszyła mi cała gama emocji, począwszy od współczucia i zdenerwowania, skończywszy na wzruszeniu i chwilach refleksji. Refleksji nad tym, że w życiu często kierujemy się złudnymi wyobrażeniami na czyjś temat. Lubimy, gdy białe jest białe, a czarne jest czarne, jednak często zapominamy o tym, że życie to głównie odcienie szarości i czasami potrzeba trochę wysiłku, by poznać człowieka takim, jakim jest w głębi duszy. Łatwo przychodzi nam skreślanie kogoś, „bo jest zlośliwy", „bo jest zadufany w sobie", „bo jego wygląd nieco różni się od naszego wyobrażenia normalności", „bo ma inny status społeczny", a przecież każdy z nas pragnie tego samego - być szczęśliwym. Dlatego też moje serce skradła Mila, ale nie powiem Wam dokładnie z jakiego powodu 😉.

„Cud na zamówienie" to opowieść, która otuli w chłodne, zimowe wieczory. Dostarczy nam odrobiny świątecznej magii i, mimo niełatwych problemów, z którymi borykają się nasi bohaterowie, sprawi, że po jej przeczytaniu nasze serca napełnią się ciepłem i nadzieją. To książka, którą przeczytałam bardzo szybko i z przyjemnością, jednak, pomimo tego, że jest ciekawie napisana, raczej nie zostanie w mojej na dłużej. Oceniam ją jednak dość wysoko, bo jest idealna na ten przedświąteczny czas 🎄.

Książkę otrzymałam dzięki współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska.

„Cud na zamówienie" to losy kilku bohaterów. Każdy z nich to osobna historia, każdy z nich mierzy się z innymi problemami, ale każdy z nich potrzebuje również tej magii, którą najłatwiej odnaleźć właśnie w Wigilię.

Podoba mi się sposób, w jaki autorka przedstawia poszczególne postacie i trudy, z którymi się zmagają. Nie jest to w żaden sposób przerysowane, a ich kłopoty...

więcej Pokaż mimo to