rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

⭐️⭐️⭐️⭐️/5
“Wolę się z Tobq kłócić niż robić cokolwiek innego bez Ciebie.”

Kolejna powieść, kolejne wiedźmy. A co za tym idzie, jest to kolejna odsłona polowań na czarownice. Zastanawia mnie, jakim cudem autorzy nadal znajdują pomysły, by wszystko to przedstawiać w coraz to inny sposób, skoro tematy były wałkowane tyle razy, że naprawdę ciężko jest zaprezentować coś oryginalnego. Autorce poniekąd się to udało. Poniekąd, ponieważ całość trochę przypominała mi przeczytane niedawno “Bliźniacze korony”. W obu książkach pojawia się “Dobry Dowódca” - mężczyzna, który ‘wyswobodził’ ludzkość od czarownic. Dodatkowo ukazany jest fakt, że magia ma swoją cenę, lecz w przypadku “Szkarłatnej Ćmy” ceną tą jest krew, a nie roślinność czy piasek.

Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to podzielenie rozdziałów. Pisane są one naprzemiennie z perspektywy Rune oraz Gideona, dzięki czemu czytelnik ma większą wiedzę niż sami bohaterowie. Ja lubię dużo wiedzieć, stąd dla mnie jest to plus 🙈 Natomiast całość była dość przewidywalna. Czytając wzmiankę o mocnych perfumach jednej z postaci, która pojawiała się kilkukrotnie, szybko nabrałam podejrzeń, które okazały się słuszne. Według mnie bylo także za mało chemii między Rune a Gideonem. Liczyłam na mocny i dobrze rozwinięty motyw enemies to lovers, lecz tutaj wszystko działo się za szybko i za mało intensywnie. Chwilowe zaloty, a nagle wielkie uczucie, które narodziło się niewiadomo kiedy. Osobiście jestem fanką slow burn romance, więc dla mnie to za wiele. Mam nadzieję, że w kontynuacji będzie wyglądać to lepiej, ponieważ zamierzam po nią sięgnąć 🫡
*collab*

⭐️⭐️⭐️⭐️/5
“Wolę się z Tobq kłócić niż robić cokolwiek innego bez Ciebie.”

Kolejna powieść, kolejne wiedźmy. A co za tym idzie, jest to kolejna odsłona polowań na czarownice. Zastanawia mnie, jakim cudem autorzy nadal znajdują pomysły, by wszystko to przedstawiać w coraz to inny sposób, skoro tematy były wałkowane tyle razy, że naprawdę ciężko jest zaprezentować coś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

✨/5
“Nie rozumiesz. Ja naprawdę zamierzam urządzić tu piekło, aby Cię stąd wydostać.”

Ostatni tom serii, której recenzentką jestem od samego początku. Przyjmując propozycję wydawnictwa, by wyrazić swoją opinię o pierwszym tomie, nie miałam pojęcia jak bliscy staną mi się przyjaciele z Gold Coast. Nie przypuszczałam także, jak wielu z nich przyjdzie mi pożegnać podczas tej czterotomowej wędrówki. Mimo iż przygoda z nimi trwała około rok, to sądzę że ich historia na zawsze ze mną zostanie. Aż ciężko mi uwierzyć, że to już koniec.

Zacznę od tego, że spodziewałam się happy endu - oczywiście jak zawsze, tym bardziej jeśli chodzi o serie, które naprawdę mnie wciągnęły, a bohaterowie musieli przejść bardzo trudną drogę, mierząc się z wieloma stratami. I tutaj spoiler oraz ostrzeżenie w jednym: nie ma szczęśliwego zakończenia. Nadal zastanawiam się, jakim cudem autorka stwierdziła, że podeptanie serc wszystkich czytelników jest dobrym pomysłem (proszę się nie obrażać, nadal Cię uwielbiam). Przez to w randomowych momentach dnia wracam myślami do całej historii, zastanawiając się, co można byłoby w niej zmienić, by zakończenie mogło wyglądać inaczej - a przynajmniej mniej brutalnie. Serce kraja mi się także na myśl o biednym Tony’m, którego darzyłam dużą sympatią. Reszta bohaterów trochę mniej mnie obeszła. Sam Max, którego na początku uwielbiałam, zaczął troszkę działać mi na nerwy swoim brakiem dojrzałości, ale przechodziło mi to od razu, gdy przypominałam sobie przez co musiał kiedyś przejść. Jedyny plus jest taki, że mimo kolejnych trupów, w których liczeniu już dawno się pogubiłam, większość przyjaciół dotrwała do końca. Mam nadzieję, że oznacza to happy end chociaż dla nich. Nie obraziłabym się jednak za jakiś dodatek lub kolejną książkę, pokrótce opisującą ich dalsze losy po kilku latach od zakończenia Dreadful.

W skrócie powiem tak: moje serce jest roztrzaskane na milion kawałków, ale niczego nie żałuję.
*collab*

✨/5
“Nie rozumiesz. Ja naprawdę zamierzam urządzić tu piekło, aby Cię stąd wydostać.”

Ostatni tom serii, której recenzentką jestem od samego początku. Przyjmując propozycję wydawnictwa, by wyrazić swoją opinię o pierwszym tomie, nie miałam pojęcia jak bliscy staną mi się przyjaciele z Gold Coast. Nie przypuszczałam także, jak wielu z nich przyjdzie mi pożegnać podczas tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐️⭐️⭐️⭐️/5
„Gdybyś była kwiatem, to na pewno niezapominajką. One też często są niezauważane.”

Odnośnie tej pozycji mam mieszane uczucia.
Zapowiadało się bardzo ciekawie, nawet sam opis jedynie zachęcał, budząc ciekawość i nie zdradzając wielu szczegółów. A prawdę mówiąc, wiele współczesnych książek posiada w opisach z tyłu okładki wiele spoilerów, co według mnie nie jest dużą wadą, lecz wielu czytelnikom przeszkadza. Ja z kolei zawsze czytam ostatnią stronę każdej pozycji jeszcze przed jej rozpoczęciem. That’s my guilty pleasure 🫡
Tutaj natomiast lekki zarys fabuły: na tyle mały, by okazał się intrygujący, pozostawiając dostatecznie dużo dla wyobraźni.

Początek książki również okazał się zagadkowy, a im dalej w las, tym więcej zagadek się pojawiało. Niestety nadal mam wrażenie, że nie wszystkie zostały wyjaśnione lub przynajmniej ja wyjaśnień tych nie przyswoiłam. Momentami im więcej czytałam, tym mniej rozumiałam 🙈
Zdaję sobie sprawę z tego, że autorka nie mogła odkryć wszystkich kart w pierwszym tomie, by zostawić coś na kolejne, dlatego ciekawi mnie jak finalnie wszystkie sprawy zostaną rozwiązane. Szczególnie relacja Quinna oraz Matildy, bo widzę tu naprawdę dobry motyw enemies to lovers, przynajmniej połowicznego. Może zostało to rozwinięte trochę za szybko, lecz zakończenie pozostawia spore pole manewru. Przywodzi mi to na myśl trochę Romeo i Julię - nielubiące się rodziny, uczucie rodzące się między ich dziećmi. Główną różnicą jest to, że póki co nikt nie umarł 🙈
Kolejna kwestia to sprawa ojca chłopaka. Liczę na to, że będzie to coś spektakularnego 🫡
Podsumowując: ciekawa historia z dużym potencjałem, szczególnie dla fanów enemies to lovers. Nie wciągnęła mnie od samego początku, lecz dałam się porwać gdzieś koło połowy - dalej popłynęło bardzo szybko. Czekam na kolejny tom!
*collab*

⭐️⭐️⭐️⭐️/5
„Gdybyś była kwiatem, to na pewno niezapominajką. One też często są niezauważane.”

Odnośnie tej pozycji mam mieszane uczucia.
Zapowiadało się bardzo ciekawie, nawet sam opis jedynie zachęcał, budząc ciekawość i nie zdradzając wielu szczegółów. A prawdę mówiąc, wiele współczesnych książek posiada w opisach z tyłu okładki wiele spoilerów, co według mnie nie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐️⭐️⭐️⭐️/5
„Miłość oznacza, że jest się przy sobie zawsze, niezależnie od wszystkiego.”

Nie miałam zbyt wielkich oczekiwań. Bazując na opisie, książka wydawała mi się lekką lekturą, w sam raz do szybkiego przeczytania pomiędzy fantastycznymi książkami - lubię sobie w ten sposób przeplatać książki, by nie siedzieć w samej fantastyce, bo później ciężko mi się przerzucić na cokolwiek innego 🙈 W każdym razie dzięki takiemu podejściu się nie rozczarowałam. Ta pozycja jest naprawdę przyjemna, lecz momentami także smutna i trudna. Papierowy rollercoaster.

Zacznę od tego, co mi się nie podobało. Nie są to poważne kwestie, lecz mnie troszkę uwierały.
Po pierwsze, rozwinięcie relacji między Lianem a Serene. Na początku dziewczyna jest w związku z Cameronem, lecz stosunkowo szybko w oko wpada jej drugi chłopak. I dla mnie jest to główny minus - gdy postać będąca w związku nagle zaczyna umawiać się z kimś innym, jeszcze przed zerwaniem. Jasne, Cameron nie został przedstawiony jako idealny kandydat na drugą połówkę, lecz mimo to należała mu się szczerość. Nic więc dziwnego, że się zdenerwował, widząc swoją dziewczynę z innym facetem. Mimo to nie usprawiedliwia to tego, czego dopuścił się później.
Druga rzecz to zakończenie. Pozostawiło we mnie pewien niedosyt, szczególnie w kwestii dalszych planów Liana oraz zdrowia matki Serene. W przypadku dziewczyny, wszystko natomiast zostało wyjaśnione.
Poza tymi dwoma minusami, nie mam do czego się przyczepić. Książka zwraca uwagę na to, jak nowotwór wpływa na ludzkie życie. I nie mam tutaj na myśli jedynie osób, które cierpią na tą chorobę, ale także wszystkich z ich otoczenia. Pojawia się także motyw toksycznych przyjaciół, braku akceptacji rówieśników, presji wywieranej przez rodziców. Dzięki temu otwiera oczy na wiele spraw, które mogłyby wydawać się normalne lub z powiatu niekrzywdzące.
Pozycja zdecydowanie warta uwagi.
*collab*

⭐️⭐️⭐️⭐️/5
„Miłość oznacza, że jest się przy sobie zawsze, niezależnie od wszystkiego.”

Nie miałam zbyt wielkich oczekiwań. Bazując na opisie, książka wydawała mi się lekką lekturą, w sam raz do szybkiego przeczytania pomiędzy fantastycznymi książkami - lubię sobie w ten sposób przeplatać książki, by nie siedzieć w samej fantastyce, bo później ciężko mi się przerzucić na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️/5
„Nie wszyscy mają smutną historię, Charlie, a nawet jeśli mają, to niczego nie usprawiedliwia.”

O tej książce nie da się powiedzieć złego słowa. Podeszłam do niej sceptycznie, jak do wszystkiego, co jest z jakiegoś powodu popularne, lecz tym razem wcale się nie zawiodłam.
Ta piękna okładka skrywa jeszcze piękniejsze wnętrze - o ile jest to możliwe. Totalna gratka dla okładkowych srok: minimalistyczna, lecz rzucająca się w oczy jasnym, żywym kolorem. Nie zapominajmy także o barwionych brzegach! Wygląda po prostu cudownie 🤩

Całość pisana jest w formie listów do nieznajomego przyjaciela, dzięki czemu pozycję tą czyta się naprawdę ekspresowo. Nie wiadomo, w którym momencie z piątej strony robi się pięćdziesiąta piąta, a chwilę później dociera się do tej ostatniej. Szybka, lecz bardzo poruszająca, a zarazem pouczająca lektura. Otworzyła mi oczy na wiele kwestii, na które dotychczas nie zwracałam uwagi - i domyślam się, że nie tylko ja. Mimo że żadnej z postaci nie poznajemy osobiście, jedynie poprzez opisy Charliego, to są oni na tyle dobrze przedstawieni, że ma się wrażenie jakby znało się ich naprawdę. Prawdziwą sympatię obudzili we mnie Sam, Patrick oraz Bill. Wszyscy oni traktowali Charliego naprawdę serdecznie, a swoim zachowaniem w pełni zasłużyli na nazwanie się jego przyjaciółmi.

Najważniejsze jest to, że każdy z tej książki wyciągnie inny morał. Śmiem przypuszczać, że gdy po raz kolejny po nią sięgnę pozycję, a jestem święcie przekonana, że taki czas nastąpi, wyciągnę z niej inną lekcję niż po przeczytaniu jej po raz pierwszy. Natomiast sam Charlie pokazuje nam, że popełnianie błędów jest nieodłączną częścią życia, a naszym zdaniem jest ich akceptacja. Można poradzić sobie ze wszystkim, trzeba tylko chcieć.
*collab*

⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️/5
„Nie wszyscy mają smutną historię, Charlie, a nawet jeśli mają, to niczego nie usprawiedliwia.”

O tej książce nie da się powiedzieć złego słowa. Podeszłam do niej sceptycznie, jak do wszystkiego, co jest z jakiegoś powodu popularne, lecz tym razem wcale się nie zawiodłam.
Ta piękna okładka skrywa jeszcze piękniejsze wnętrze - o ile jest to możliwe. Totalna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️/5
„(..) i uśmiechnął się bezczelnie. Tak, jak to uwielbiałam. Jakby okradł noc z jej uroku i udawał, że to nieprawda, podczas gdy jego dusza migotała milionem gwiazd.”

Ta seria wciągnęła mnie już od pierwszego tomu, a sama autorka przywróciła wiarę w polskie powieści. Zazwyczaj stronię od książek Polaków, i mam ku temu dobre powody, ale po twórczość Ohanki sięgam bez wahania! I co najważniejsze, wciąga mnie bez reszty.

Po raz kolejny zaskoczył mnie rozwój postaci. Effie stała się silną główną bohaterką, która w końcu potrafi zawalczyć o swoje. Da się zauważyć, że wydarzenia z drugiej części bardzo ją zmieniły, odciskając się na jej psychice i prześladując w realnym świecie, lecz według mnie zmiana ta to duży plus. Dziewczyna z szarej myszki stała się bardziej pewna siebie, odporna na manipulacje. W końcu też zaczyna przeglądać na oczy w kwestii mężczyzn! Jej relacje z Risky także ulegają poprawieniu, co było miłym zaskoczeniem. A biorąc pod uwagę fakt, że w paczce oprócz bandy chłopaków zostały tylko one, przyda im się żeński sojusz. Bo to, że Luke znowu zgrywa bohatera i ma wszystkich gdzieś, a także zachowuje się jak dupek, w żadnym stopniu mnie nie zaskoczyło. Z każdym kolejnym tomem zaczynam lubić go coraz mniej, mimo że od początku nie darzyłam go zbyt wielką sympatią.

Największym zaskoczeniem było pojawienie się wcześniej zmarłej postaci. Najpierw uważałam to za absurd, lecz wątek ten został tak pięknie wyjaśniony i wpleciony w fabułę, że moje obawy okazały się bezpodstawne. Aż sama zastanawiam się, jak mogłam zwątpić w kreatywność autorki 🙈
I na koniec coś, co uważam za absolutnie cudowne: rozwój relacji Effie oraz Tony’ego. Na początku się nienawidzili, później przeszli w akceptację i coś na kształt milczącego sojuszu, aż w końcu stali się przyjaciółmi. Naprawdę super obserwowało się tą zmianę w ich zachowaniu względem siebie. Liczę na więcej!
*collab*

⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️/5
„(..) i uśmiechnął się bezczelnie. Tak, jak to uwielbiałam. Jakby okradł noc z jej uroku i udawał, że to nieprawda, podczas gdy jego dusza migotała milionem gwiazd.”

Ta seria wciągnęła mnie już od pierwszego tomu, a sama autorka przywróciła wiarę w polskie powieści. Zazwyczaj stronię od książek Polaków, i mam ku temu dobre powody, ale po twórczość Ohanki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️/5
„Za każdym razem, kiedy zabijasz, czujesz niedosyt. Musisz działać coraz lepiej. One muszą być lepsze.”

Pani Barnes bardzo mnie zaskoczyła tą książką. Przeczytałam całą serię The Inheritance Games oraz The Brothers Hawthorne, więc poniekąd jestem zaznajomiona z jej stylem pisania. Tak przynajmniej myślałam, lecz ta pozycja to coś zupełnie innego. Przenosi ona fascynację autorki na punkcie zagadek na zupełnie inny poziom, co jest zarówno fascynujące, jak i irytujące. Jednak w pozytywny sposób, bowiem żadnych tajemnic z książki nie da się przedwcześnie odgadnąć, dzięki czemu nie pozostawiają niedosytu. Dotąd myślałam, że kryminały nie są dla mnie, ale chyba byłam błędzie. Jeśli wszystkie książki z tego gatunku pisane są w tak świetny sposób, to będę sięgać po nie częściej.

Tym razem główną bohaterką jest Cassie - dziewczyna z niespotykanym talentem do odgadywania życia oraz pragnień ludzi, tylko dzięki obserwacjom. Nic więc dziwnego, że w pewnym momencie zaczyna interesować się nią FBI, które postanawia wcielić ją do swojej tajnej grupy utalentowanej młodzieży. Należą do niej nastolatkowie o różnych umiejętnościach, których zadaniem jest rozwiązywanie spraw kryminalnych sprzed lat. Wśród nich jest Michael, który bezbłędnie odczytuje emocje; Dean, który jest profilerem jak Cassie; Lia potrafiąca odróżnić kłamstwo od prawdy, oraz Sloane - spec od rachunków prawdopodobieństwa oraz liczb. Grupa wybitnie utalentowanych młodych ludzi, wydawałoby się że wręcz nadludzi, lecz zaraz po pojawieniu się Cassie muszą stawić czoła sprawie, która przerasta wszystkich. Tym bardziej, że dotyczy ona bezpośrednio samej dziewczyny. A także może mieć związek z nierozwiązaną sprawa jej matki.

Tą pozycję można przeczytać dosłownie w kilka godzin z dwóch względów: po pierwsze, ma stosunkowo mało stron, a po drugie - wciąga bezgranicznie. Autorka przeszła samą siebie, a mi nie pozostaje nic innego jak czekać na kolejny tom!
*collab*

⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️/5
„Za każdym razem, kiedy zabijasz, czujesz niedosyt. Musisz działać coraz lepiej. One muszą być lepsze.”

Pani Barnes bardzo mnie zaskoczyła tą książką. Przeczytałam całą serię The Inheritance Games oraz The Brothers Hawthorne, więc poniekąd jestem zaznajomiona z jej stylem pisania. Tak przynajmniej myślałam, lecz ta pozycja to coś zupełnie innego. Przenosi...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bliźniacze korony Catherine Doyle, Katherine Webber
Ocena 8,0
Bliźniacze korony Catherine Doyle, Ka...

Na półkach:

⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️/5
„-Złapiesz mnie, jeśli spadnę?
-Nie, ale pomacham ci, gdy będziesz leciała.”

Wow. Po prostu, wow. Czarownice to zdecydowanie jeden z moich ulubionych motywów w książkach, zaraz po smokach. Czytałam już tyle różnych wersji przedstawiających wiedźmy, że bardzo ciężko jest zaskoczyć mnie czymś nowym. Cóż, tym autorkom się to udało! Podzielenie magii na kilka części to sprytny, niespotykany zabieg. Rzucający zaklęcia, uzdrowiciele, wojownicy. Moce tak różne, a jednak ze sobą połączone. Bliźniaczki, wychowywane w zupełnie różnych środowiskach, a jedyne co je łączy to chęć posiadania korony. Dodajmy do tego szczyptę magii oraz polujące na czarownice królestwa, a otrzymamy cudowną książkę. Takie właśnie są „Bliźniacze korony” 👑

Rose to typowa księżniczka - lubiąca się stroić, przyzwyczajona do wygód, lecz znająca swoje przeznaczenie. Z Wren łączy ją tylko ta ostatnia cecha, druga z sióstr bowiem dorastała na odludziu, gdyż tylko w taki sposób ona oraz jej podobni mogli przeżyć - dlatego jej celem jest zdobycie korony, a dzięki temu zapewnienie czarownicom bezpiecznego powrotu na swoje ziemie. Podmiana księżniczek to ciekawy pomysł, którego potencjał został w pełni wykorzystany. Zachowania dziewczyn jednak tak się różniły, że wręcz niemożliwe było, by nikt w pałacu nie zwrócił na to uwagi przez tak długi czas, a mimo to tak właśnie się stało. Oczywiście oprócz Tora, ochroniarza księcia Ansela, który miał Wren na oku. Obserwowanie jej wziął sobie do serca chyba aż za bardzo, co dodawało powieści trochę pikanterii. Zakazany owoc zawsze przyciąga największe zainteresowanie, a motyw ten przyciąga wielu czytelników.
Było kilka zwrotów akcji, szczególnie pod koniec powieści, lecz kilka z nich było do przewidzenia. Mimo to zaskoczyło mnie samo zakończenie, sugerujące kontynuację losów bliźniaczych księżniczek. I już teraz mówię przyznać, iż z przyjemnością sięgnę po drugi tom.
*collab*

⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️/5
„-Złapiesz mnie, jeśli spadnę?
-Nie, ale pomacham ci, gdy będziesz leciała.”

Wow. Po prostu, wow. Czarownice to zdecydowanie jeden z moich ulubionych motywów w książkach, zaraz po smokach. Czytałam już tyle różnych wersji przedstawiających wiedźmy, że bardzo ciężko jest zaskoczyć mnie czymś nowym. Cóż, tym autorkom się to udało! Podzielenie magii na kilka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐️/5

Jeśli chodzi o popularne książki, wokół których pojawia się duży szum w dość krótkim czasie, staram się nie mieć żadnych oczekiwań. A przede wszystkim staram się nie poświęcać zbyt wielkiej uwagi na opinie o nich, by móc ukształtować swoją własną w obiektywny sposób. Tak samo było także w tym przypadku.

O tej książce dowiedziałam się jeszcze przed jej wydaniem, oczywiście z Ig. Obserwuję Oliwię i czasem zdarza mi się wyświetlić jej stories, więc wiedziałam że zaczęła pisać powieść na Wattpadzie, a później padła decyzja o jej wydaniu. Widząc zamieszanie, jakie spowodowało to wśród czytelników, postanowiłam dać tej książce szansę. I niestety bardzo się zawiodłam. Nawet ciężko napisać mi recenzję, ponieważ odpadłam jakoś w okolicach 120 strony. Należę do osób, które starają się doczytać książkę, nawet gdy jest ona kiepska, bo zawsze istnieje szansa iż znajdzie się w niej coś pozytywnego. W tym przypadku po prostu nie dałam rady tego zrobić.

Wszystko napisane jest w dość chaotyczny sposób, ale to się zdarza - z reguły później wszystko się stabilizuje. Gorszym problemem było dla mnie absurdalne i naciągane zachowanie bohaterów. Dziewczyna straciła w wypadku chłopaka, syn trafił do szpitala i leży w śpiączce. Ona decyduje się odwiedzić go w szpitalu, ale tam niechcący ktoś oblewa ją kawą. Rozmawiają dosłownie z 10min, gdy ona nagle stwierdza, że w sumie czas odwiedzin już minął więc równie dobrze może wrócić do domu. Coś tu nie zagrało z upływem czasu. Kolejna sytuacja: szef proponuje jej nocleg, ona się zgadza, piją wino, po czym w środku nocy dzwoni do faceta poznanego zaledwie dwa dni wcześniej, by po nią przyjechał i chętnie zostaje u niego na noc. Jakby kurczę, niby faktycznie ten szef ją podrywał, ale dał jej oddzielną sypialnię i nie próbował się do niej przystawiać ani nic z tych rzeczy. A ona wolała przenocować u zupełnie nieznajomego mężczyzny, bo tam czuła się bezpieczniej. To wszystko było tak naciągane, że finalnie odpuściłam i nie mam zamiaru wracać do tej lektury, bo zupełnie nie trafiła w mój gust. Natomiast samej autorce życzę wielu sukcesów i gratuluję wydania książki!
*collab*

⭐️/5

Jeśli chodzi o popularne książki, wokół których pojawia się duży szum w dość krótkim czasie, staram się nie mieć żadnych oczekiwań. A przede wszystkim staram się nie poświęcać zbyt wielkiej uwagi na opinie o nich, by móc ukształtować swoją własną w obiektywny sposób. Tak samo było także w tym przypadku.

O tej książce dowiedziałam się jeszcze przed jej wydaniem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️/5
„Ty jesteś moim problemem. I chciałbym go rozwiązać.”

No i doczekałam się - trzeci, i zarazem ostatni tom Dunbridge Academy. Czy koniec nadszedł za szybko? Zdecydowanie. Czy liczę na to, że autorka doda chociaż jedną książkę, opisując losy bohaterów na studiach? Jak najbardziej. Czytając książki z tej serii mam wrażenie, że to taki trochę Hogwart dla mugoli. Cudowny kampus, internat, rodzinna atmosfera, wymykanie się po nocach. Wszystko to sprawia, że najchętniej cofnęłabym się w czasie o kilka lat i złożyła papiery do takiej szkoły. Aż zatęskniło mi się za byciem licealistką 🙈

Tym razem główną bohaterką jest Olive, która na końcu drugiego tomu stała się ofiarą pożaru. Pojawia się także nowy uczeń, Colin, który w tajemniczych okolicznościach przenosi się ze szkoły w Nowym Yorku właśnie do Szkocji. Jeszcze ciekawszym czyni go fakt, że przenosi się on dopiero w połowie roku szkolnego. Chłopak za główny cel stawia sobie powrót do rodziny, przez co zachowuje się wręcz arogancko - cos a’la Ward, którego mieliśmy okazję poznać bliżej w drugim tomie. Livy i Colin szybko zaczynają się nienawidzić, głównym powodem jest szantaż, lecz mimo to coś ich do siebie ciągnie. I jejku, rozwój ich relacji jest tak cudownie opisany, że przez autorkę nie wiem już, czy wolę strangers, friends czy enemies to lovers. Pewnym jest tylko to, że pani Sprinz odnajduje się w tworzeniu każdych typów relacji. Po raz kolejny poruszane są ważne kwestie, które dają do myślenia. Szczególnie gdy opisywane są z dwóch perspektyw - osoby, której dotyczą, a także osób „postronnych”. Ukazane są prawdziwe oblicza traumy, problemów w rodzinie, braku akceptacji, skutki wygórowanych ambicji. Chciałabym napisać o tej pozycji dużo więcej, ale niestety ogranicza mnie limit znaków. Nie mniej jednak całym sercem polecam całą serię DA, lecz jeśli o mnie chodzi, to ta trzecia wydaje się najlepsza!
*collab*

⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️/5
„Ty jesteś moim problemem. I chciałbym go rozwiązać.”

No i doczekałam się - trzeci, i zarazem ostatni tom Dunbridge Academy. Czy koniec nadszedł za szybko? Zdecydowanie. Czy liczę na to, że autorka doda chociaż jedną książkę, opisując losy bohaterów na studiach? Jak najbardziej. Czytając książki z tej serii mam wrażenie, że to taki trochę Hogwart dla mugoli....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐️⭐️⭐️,5/5
„Życzę Ci całego świata, bo na nic mniejszego nie zasługujesz.”

Coś mi tu po prostu nie zagrało, choć zapowiadało się naprawdę ciekawie. Nie mogłam do końca wkręcić się w akcję, której jak dla mnie było trochę za mało. Miała być wielka przygoda, a okazało się to porównywalne do spaceru po okolicy. Postacie nie wzbudziły we mnie większej sympatii, nawet główną bohaterkę tylko tolerowałam. Jedynie książę Morkot wywołał we mnie cokolwiek: mianowicie był to żal, bo wszyscy traktowali go jako półgłówka - ale prawdę mówiąc, momentami mieli ku temu powody.
Za mało emocji między bohaterami, za mało napięcia i przede wszystkim, za mało akcji. Można powiedzieć, że jedynie magii było pod dostatkiem.

Magia w przedstawionym przez autorkę świecie nie jest niczym niezwykłym, lecz po prostu niemodnym i niepraktycznym, ogólnie nieczęsto używanym, ponieważ wierzy się iż magiczne rozwiązania jedynie bardziej komplikują życie. Z takim podejściem w książkach jak dotąd się nie spotkałam, za co duży plus. Aurelia odbywa coś w rodzaju stażu w piekarni po tym, jak musiała zrezygnować ze szkoły, bo jej rodziców nie było stać na jej opłacenie. Tam też dziewczyna uczyła się posługiwania magią, co porzuciła po opuszczeniu szkoły. Nagle w jej życiu pojawia się Iliana, łowczyni głów, ponownie wciągając dziewczynę w magiczny świat. Oprócz nich jest także Kad, młoda trollka zafascynowana światem ludzi, oraz wyżej wspomniany książę Morkot, którego trzy dziewczyny ratują z opresji. Okazuje się, że księciu grozi niebezpieczeństwo, jednak wątek ten nie jest tak fascynujący, jak mogłoby się wydawać. Oczywiście obecny jest także wątek romantyczny, razem ze swoimi wzlotami oraz upadkami.
Naprawdę ciężko mi ustosunkować się w związku z tą książką. Przeczytałam ją w całości, lecz wątpię bym kiedykolwiek chciała do niej wrócić. Poprawna, nic więcej.
*collab*

⭐️⭐️⭐️,5/5
„Życzę Ci całego świata, bo na nic mniejszego nie zasługujesz.”

Coś mi tu po prostu nie zagrało, choć zapowiadało się naprawdę ciekawie. Nie mogłam do końca wkręcić się w akcję, której jak dla mnie było trochę za mało. Miała być wielka przygoda, a okazało się to porównywalne do spaceru po okolicy. Postacie nie wzbudziły we mnie większej sympatii, nawet główną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️/5
“Znowu to słowo. Już raz, w swoich majakach, nazwał ją aniołem, i teraz chyba wreszcie zrozumiała, co miał na myśli.”

Cała akcja zaczyna się o krok wcześniej, niż zakończyła się poprzednia część. Jeszcze raz mamy możliwość spojrzenia na bal, tym razem oczami księcia Kamrana - od tego momentu akcja nie zwalnia ani na chwilę. Śmierć króla Zaala uruchomiła ciąg wydarzeń, których nikt nie jest w stanie zatrzymać. Sam książę bardzo się zmienia, zarówno w kwestii psychiki, jak i wizualnie. Nie można się dziwić, iż zaczyna mieć wątpliwości w kwestii Alizeh, która finalnie faktycznie wzięła udział w obaleniu króla. Mimo że Kamran to fajny facet, jestem na tyle zapoznana z twórczością autorki, iż nie zapałałam do niego większą sympatią. Pani Mafi często w pierwszej kolejności daje czytelnikom na przynętę super bruneta, by później przedstawić dużo bardziej super blondyna - tak też było w tym przypadku. Cyrus pojawił się pod koniec pierwszej części, ale w tej w końcu możemy dowiedzieć się więcej na jego temat. Spotkaliście się z informacją, iż jest to drugi Aaron Warner? To stwierdzenie wcale nie jest przesadzone. Ale wracając do naszego księcia oraz króla… główna różnica między nimi jest taka, że Kamran to facet mający vibe “muszę chronić Alizeh”, a Cyrus dosłownie zrzuca ją z urwiska, wiedząc że sobie poradzi.
Co do głównej bohaterki, przez większość czasu zastanawia się ona nad swoim życiem i dalszym postępowaniem. Z jednej strony ma słuszność, ale w jednej kwestii nie mogę się zgodzić z jej wahaniem: każda kobieta od razu przyjęłaby propozycję małżeństwa z królem Tulanu. Mam więc nadzieję, że w trzecim tomie będzie wesele 💒

Podsumowując, jest to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku, i bardzo ciężko będzie ją pobić w tej kwestii. Przeczytałam ją w jedną noc, więc wcale nie przesadzam twierdząc, iż wciąga. Kolejny raz autorka utwierdziła mnie w przekonaniu, iż jest królową współczesnej fantastyki 👑
*collab*

⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️/5
“Znowu to słowo. Już raz, w swoich majakach, nazwał ją aniołem, i teraz chyba wreszcie zrozumiała, co miał na myśli.”

Cała akcja zaczyna się o krok wcześniej, niż zakończyła się poprzednia część. Jeszcze raz mamy możliwość spojrzenia na bal, tym razem oczami księcia Kamrana - od tego momentu akcja nie zwalnia ani na chwilę. Śmierć króla Zaala uruchomiła ciąg...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️/5
„Kiedy patrzę w bezkresne niebo, czuję lekkość. Wydaje mi się, że jestem tylko marnym pyłkiem w ogromnym wszechświecie. To lekcja pokory.”

Nadszedł czas, by zarówno pochwalić się, jak i wyrazić swoją opinię na temat mojego patronatu ✨ Z reguły rzadko sięgam po romanse, lecz ten zdecydowanie podbił moje serce - możliwe, że Pianek miał z tym coś wspólnego 🐐 Jest tylko jedna rzecz, która trochę mnie zirytowała, lecz o tym opowiem w dalszej części postu.

Wszystko zaczyna się od pomyłki telefonicznej, a właściwie sms’owej. Delia jest przekonana, że wiadomość pochodzi od jej brata, Zach - że pisze do klienta. Gdy pomyłka finalnie zostaje wyjaśniona, dwójka bohaterów nie urywa ze sobą kontaktu. Wręcz przeciwnie, zaczynają nawiązywać bliższą relację, wymieniając się szczegółami z życia codziennego. Czy rozsądniej byłoby puścić w niepamięć tą pomyłkę i nie przywiązywać do niej uwagi? Prawdopodobnie tak, na szczęście jednak bohaterowie podejmują inną decyzję. Dzięki temu ich rozmowy zapewniają czytelnikowi super rozrywkę, pełną sarkazmu, humoru oraz flirtu. Stosunkowo szybko dochodzi do spotkania tej dwójki, według mnie może troszkę za szybko, lecz nie wpływa to na niekorzyść fabuły. Nadal pojawia się sporo rozmów sms’owych, które stanowią znaczną część powieści, przez co bardzo szybko się ją czyta. Oczywiście pojawia się także sytuacja, która wpływa negatywnie na stosunki pomiędzy Delią i Zachem. I tutaj jedna rzecz mi nie podpasowała, mianowicie zachowanie Zacha. Oskarżony o haniebny czyn, mógł spróbować go wyjaśnić, a nie obrazić się i czekać, aż wszystko samo się rozwiąże. Tym bardziej, że wszystkie dowody wskazywały na jego winę. Na miejscu Delii pierwsza nie wyciągnęłabym do niego ręki. Dobrze jednak, że bohaterka to zrobiła - w przeciwnym razie Pianek nie miałby mamy ani rodzeństwa.
I ostatnie zdanie, które powinno zwrócić Waszą uwagę: w książce istotną rolę odgrywają małe kózki! Czy może być coś bardziej uroczego?
*collab*

⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️/5
„Kiedy patrzę w bezkresne niebo, czuję lekkość. Wydaje mi się, że jestem tylko marnym pyłkiem w ogromnym wszechświecie. To lekcja pokory.”

Nadszedł czas, by zarówno pochwalić się, jak i wyrazić swoją opinię na temat mojego patronatu ✨ Z reguły rzadko sięgam po romanse, lecz ten zdecydowanie podbił moje serce - możliwe, że Pianek miał z tym coś wspólnego 🐐...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐⭐⭐⭐⭐/5
"Mam wrażenie, że jego ramiona to jedyna rzecz, która podtrzymuje i spaja połamane kawałki mnie. Nie chcę, żeby kiedykolwiek mnie puścił."

Cóż mogę powiedzieć: ta książka jest po prostu trudna. I nie w takim sensie, że ciężko przez nią przebrnąć, bo czytając od rozdziału do rozdziału w pewnym momencie zorientowałam się, że ich ilość zmniejsza się w zastraszającym tempie, a do końca powieści ubywa ich jeszcze szybciej. Przeczytanie jej w jeden dzień nie stanowi problemu - większym jest próba oderwania się od niej, gdy już zaczęło się czytać. Mówiąc o trudności, chodzi mi bardziej o kwestie, które porusza. W realny sposób pokazuje, jak jeden incydent może mieć wpływ zarówno na życie, jak i psychikę osoby, której dotyczy, a także na jej najbliższe otoczenie. Nie jest cukierkowo, a czarno-biało. Brutalnie szczerze.

Zarówno dla Eden, jak i jej rodziców oraz brata, Kevin był nie tylko przyjacielem, lecz wręcz członkiem rodziny. Od wielu lat przebywał w ich domu, uczestnicząc w codziennym życiu. Kto by się więc spodziewał, że ktoś taki może skrzywdzić członka rodziny, którą zna od podszewki? I to w jeden z najgorszych sposobów - gwałt. Po tym wydarzeniu życie Eden zmienia się bezpowrotnie. Dziewczyna przechodzi przez wszystkie stadia, które zazwyczaj przeżywają osoby w żałobie: najpierw wyparcie tego, co się stało. Następnie wszechogarniająca złość, skierowana do wszystkich, nawet samej siebie. Obserwując rozwój życia Eden, do głowy wciąż przychodziło mi jedno słowo „autodestrukcja”. Sięganie po wszelkie używki, a nawet bliskość fizyczną z przypadkowymi osobami, urywanie kontaktów z dotąd bliskimi osobami. Takie połączenie łatwo może doprowadzić do zniszczenia życia, a dziewczyna radzi sobie z tym całkiem nieźle. Finalnie przyszedł na szczęście ostatni etap: akceptacja. O nim nie powiem nic, by uniknąć spoilerów.
Książka ta, a głównie jej bohaterka, przywodzi mi na myśl feniksa: ptak spala się, by stać się kupką popiołu, lecz to właśnie z niej rodzi się ponownie - tym razem silniejszy.
*collab*
 

⭐⭐⭐⭐⭐/5
"Mam wrażenie, że jego ramiona to jedyna rzecz, która podtrzymuje i spaja połamane kawałki mnie. Nie chcę, żeby kiedykolwiek mnie puścił."

Cóż mogę powiedzieć: ta książka jest po prostu trudna. I nie w takim sensie, że ciężko przez nią przebrnąć, bo czytając od rozdziału do rozdziału w pewnym momencie zorientowałam się, że ich ilość zmniejsza się w zastraszającym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐⭐⭐⭐⭐/5
"Ucząc się kochać inną osobę, zaczyna się kochać świat. I samego siebie, co być może jest jeszcze trudniejsze."

Mam absolutną słabość do mitologii greckiej. Ostatnio modne stały się wszelkie retellingi, w tym te bazujące na greckich mitach, dzięki czemu jestem w niebie jeśli chodzi o literaturę trafiającą w mój gust. Dlatego też ta pozycja jest dla mnie strzałem w dziesiątkę. Tym bardziej, że historia ta okazuje się kompatybilna z "Klitajmestrą", którą miałam okazję niedawno przeczytać i ciekawie ją dopełnia.

Psyche od dziecka słyszy, że pokona potwora, którego lękają się nawet bogowie. Właśnie w tym celu jest szkolona, lecz lata mijają, a potwora nie widać. Pewnego dnia zostaje porwana przez wiatr, porzucona w obcym domu z informacją, iż od teraz będzie mieszkać tu ze swoim mężem. Doprawdy niecodzienna sytuacja, a każdy słysząc coś takiego popukałby się w czoło i wrócił do domu. Psyche jednak postanawia poczekać na męża, a następnie atakuje go pogrzebaczem - brawa za kreatywność. Mężczyzna przedstawia się jako Kupidyn, pomniejszy z bogów, i wyjaśnia że mogą spotykać się jedynie w nocy, bo ciąży na nich klątwa. W skrócie, nie mogą spojrzeć sobie w oczy. Jako czytelnicy mamy dostęp do punktu widzenia obu postaci, gdyż rozdziały na przemian pisane są z ich perspektywy, dzięki czemu wiemy o jaką klątwę chodzi - na szczęście, bo 'Kupidyn' nie udziela zbyt wielu informacji na ten temat swojej małżonce. Otóż mężczyzna to tak naprawdę Eros, a przypadkiem padł on ofiarą klątwy samej Afrodyty: dała mu ona zaklętą strzałę przeznaczoną dla Psyche. Po trafieniu nią dziewczyna miała zakochać się w pierwszym mężczyźnie, którego zobaczy, lecz stracić go gdy tylko ich oczy się spotkają. Pech (lub przeznaczenie) chciał, że strzałą ukłuł się Eros i w taki sposób zakochał się w niedoszłej ofierze. Przez jakiś czas chce on odwrócić klątwę, lecz para jest razem dosyć szczęśliwa. Przynajmniej dopóki Psyche nie ulega pokusie i zakrada się do sypialni z zapaloną świecą. Ten moment sprawia, że dalsze wspólne życie małżeństwa staje pod znakiem zapytania. Pojawia się wielu bogów, pozornie niemożliwych wyzwań oraz zagrożeń. To po prostu historia, od której wręcz nie można się oderwać. Absolutny must read, szczególnie dla fanów greckich mitów.
*Collab*

⭐⭐⭐⭐⭐/5
"Ucząc się kochać inną osobę, zaczyna się kochać świat. I samego siebie, co być może jest jeszcze trudniejsze."

Mam absolutną słabość do mitologii greckiej. Ostatnio modne stały się wszelkie retellingi, w tym te bazujące na greckich mitach, dzięki czemu jestem w niebie jeśli chodzi o literaturę trafiającą w mój gust. Dlatego też ta pozycja jest dla mnie strzałem w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐⭐⭐⭐⭐/5
"Ty jesteś mój, a ja Twoja. Nasz los jest zapisany w gwiazdach."

Jednym z wstydliwych faktów jest to, że było to moje drugie podejście do tej książki. Pierwsze było zaraz po jej pierwszej premierze, gdy po zakończeniu czytania Igrzysk Śmierci wybrałam się do biblioteki, by uzupełnić zapas pozycji do poczytania. I tak, mimo kilkukrotnego oglądania filmów, książki przeczytałam dopiero kilka lat temu. Natomiast pierwsze podejście do "Ballady ptaków i węży" okazało się niewypałem. Chciałam dać jej drugą szansę, dlatego przyjęłam propozycję wydawnictwa, by zrecenzować tą książkę. I mimo tego, że byłam do niej sceptycznie nastawiona, bardzo cieszę się, że zdecydowałam się przeczytać ją ponownie. Nawet mimo tego, że zakończenie mnie nie usatysfakcjonowało.

Głównym bohaterem jest Coriolanus Snow, znany nam wszystkim prezydent z 'Igrzysk Śmierci'. Tym razem jednak akcja rozgrywa się za czasów jego młodości, co stanowi ciekawe urozmaicenie. Mimo początkowej niechęci do tej postaci, w pewnym momencie zdobyła ona moją sympatię. Nie trwało to zbyt długo, lecz momentami młody Snow naprawdę dał się lubić. Z biegiem czasu jego decyzje zaczynały być dla mnie pozbawione sensu, przez co niechęć wróciła. Ważny dla fabuły jest także fakt, że mają miejsce dokładnie dziesiąte Głodowe Igrzyska, podczas których chłopakowi przypada rola mentora. Ma on zamiar wykorzystać ją, by ratować podupadły ród Snow'ów. Dzięki temu, że czytelnik ma wgląd w życie tej rodziny, decyzja nie powinna nikogo dziwić. Ledwo opłacane rachunki, stare ubrania, częsty brak pożywienia. Wszystko to sprawia, że wygrana w igrzyskach także dla Corio stanowi kwestię życia lub śmierci. W udziale przypada mu jednak dziewczyna z Dwunastki, więc jego szansa na wygraną nie wydaje się duża. Lucy Gray ma jednak coś, co pomaga jej zyskać przychylność ludzi: urok osobisty, upór oraz niesamowity głos. Zwycięstwo przestaje wyglądać jak marzenie, a zaczyna być realne. Jednak rola mentora nie jest wcale tak łatwa, jak początkowo się wydawało. Szczególnie, gdy w grę zaczynają wchodzić uczucia, które są sprzeczne z pierwotnie obranym celem i mogą wszystko skomplikować.
*Collab*

⭐⭐⭐⭐⭐/5
"Ty jesteś mój, a ja Twoja. Nasz los jest zapisany w gwiazdach."

Jednym z wstydliwych faktów jest to, że było to moje drugie podejście do tej książki. Pierwsze było zaraz po jej pierwszej premierze, gdy po zakończeniu czytania Igrzysk Śmierci wybrałam się do biblioteki, by uzupełnić zapas pozycji do poczytania. I tak, mimo kilkukrotnego oglądania filmów, książki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐⭐⭐⭐⭐/5
"Nie uważam, żeby na miłość się zasługiwało. Nie na tym to polega. Miłość to otwarcie serc, a nie dokonywanie osadów."

Czekałam na tą książkę od momentu gdy skończyłam czytać pierwszy tom. Zakończył się on tak niespodziewanie, że oczywistym wydawał się fakt sięgnięcia po kontynuację losów Brie. Czy warto było tyle czekać? Odpowiedź może być tylko jedna: TAK. Tym razem akcja pędzi jeszcze szybciej, pojawiają się nowi sprzymierzeńcy, starzy wrogowie i dużo miłosnego napięcia 🫣

Abriella, związana elfią więzią z Sebastianem, odkrywa że została przez niego oszukana i ucieka z pałacu. Tylko gdzie ma szukać teraz schronienia, skoro wszyscy ją okłamywali i zależało im jedynie na koronie oraz mocy, którą dysponowała? Powrót do świata ludzi także nie wchodzi w grę, skoro dziewczyna stała się jednym z elfów. Przypadek sprawia jednak, że na jej drodze pojawia się nowy sprzymierzeniec. Przyjmując jego pomoc, Brie ponownie wpada w sam środek wydarzeń rozgrywających się o losy królestwa, w międzyczasie ucząc się umiejętnie korzystać ze swoich mocy oraz próbując ponownie zaufać Finnowi, jednocześnie stale odczuwając emocje Sebastiana. Nasza bohaterka ponownie utyka w trójkącie miłosnym, lecz tym razem wydaje się zdecydowana. I tutaj w końcu pojawia się przebłysk shipu, na który miałam nadzieję od pierwszej części. Spodziewałam się tego, ale i tak zostałam w tej kwestii pozytywnie zaskoczona. Mimo że wrogowie na pierwszy rzut oka pozostają tacy sami, to jednak ciągle pojawiają się nowe niebezpieczeństwa. Bardzo podobało mi się ukazanie kolejnego z elfich królestw, a także jego problemów: próby odzyskania dzieci z obozów królowej Jasnego Dworu, odszukiwanie ich rodzin. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to zakończenie. Niby satysfakcjonujące, ale bez rewelacji - skończyło się, zanim na dobre się zaczęło. Kwestia dosłownie kilku stron, a miałam nadzieję że dylogia zostanie zakończona w jakiś bardziej spektakularny sposób. Troszkę naciągane też wydało mi się 'dziedzictwo' Brie, ale jako że w miarę logicznie wyjaśniało ono wszystkie aspekty fabuły, to udało mi się je zaakceptować.
*Collab*

⭐⭐⭐⭐⭐/5
"Nie uważam, żeby na miłość się zasługiwało. Nie na tym to polega. Miłość to otwarcie serc, a nie dokonywanie osadów."

Czekałam na tą książkę od momentu gdy skończyłam czytać pierwszy tom. Zakończył się on tak niespodziewanie, że oczywistym wydawał się fakt sięgnięcia po kontynuację losów Brie. Czy warto było tyle czekać? Odpowiedź może być tylko jedna: TAK. Tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐⭐⭐⭐⭐/5
"Bezwarunkowa miłość psów jest nie do przecenienia."

Słowem wstępu, nie oczekiwałam od tej książki zbyt wiele. Byłam jej bardzo ciekawa, ale starałam się nie oczekiwać zbyt wiele, by w razie czego się nie rozczarować. Po raz pierwszy jednak przypuszczam, że jakiekolwiek wymagania postawiłabym tej książce przed jej przeczytaniem, spełniłaby ona je wszystkie!

Mamy tutaj do czynienia z klasycznym dla horrorów początkiem: rodzina przeprowadza się do starego, lecz wyremontowanego domu, by zacząć od nowa. Ważne jest to, że już na początku robotnicy zachowują się dziwnie, wybiegają z domu o określonej godzinie, a także zabraniają komukolwiek wchodzenia do piwnicy. Brzmi znajomo, prawda? Nawet ja, która stronię od oglądania horrorów, dobrze znam ten schemat. I oczywiście przeczucie się sprawdza, bowiem w nowym domu czeka na mieszkańców wiele niespodzianek. Znikające przedmioty, drzwi które same się otwierają oraz zamykają, odgłosy kroków. Jednak większość z tych rzeczy zdaje się zauważać jedynie Marigold. Mało tego, jej przyrodnia siostra opowiada o swojej nowej przyjaciółce, która uważa posiadłość za swoją. Z uwagi na przeszłość, Marigold nie mówi o tych wydarzeniach nikomu z wyjątkiem swojej przyjaciółki oraz nowego znajomego, Yusefa. Między tą dwójką zaczyna się także coś dziać, a przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie, i czekałam na rozwój tej relacji. Pomimo potencjału, nie została ona jednak zbyt daleko poprowadzona, ale nie czułam się rozczarowana. Właściwie to raczej mile zaskoczona, jako że finalnie relacja tej dwójki została wykreowana w świetny, odświeżający sposób. Podobnie sprawa wygląda z wyjaśnieniem wszystkich paranormalnych wydarzeń rozgrywających się w domu - niby miałam swoje przypuszczenia, ale nie byłam nawet blisko odgadnięcia zagadki. Samo zakończenie satysfakcjonujące, choć nie wszystkie wątki zostały doprowadzone do końca - a skrótowo można byłoby to zrobić, dopisując kilka rozdziałów. Dlatego tutaj pojawia się pytanie, czy autorka planuje kontynuować tą historię, czy pozostawić czytelnika z pewnym niedosytem? Jakkolwiek brzmi odpowiedź, ja czuję się w pełni usatysfakcjonowana, lecz zdecydowanie sięgnęłabym po kolejny tom.
*Collab*

⭐⭐⭐⭐⭐/5
"Bezwarunkowa miłość psów jest nie do przecenienia."

Słowem wstępu, nie oczekiwałam od tej książki zbyt wiele. Byłam jej bardzo ciekawa, ale starałam się nie oczekiwać zbyt wiele, by w razie czego się nie rozczarować. Po raz pierwszy jednak przypuszczam, że jakiekolwiek wymagania postawiłabym tej książce przed jej przeczytaniem, spełniłaby ona je wszystkie!

Mamy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐⭐⭐,5/5
"Może nadal bylibyśmy razem, gdyby poświęcał mi tyle samo czasu, co wyborowi herbaty."

Wampiry pojawiają się w tylu książkach, że pokazanie ich w jakiś nowy, ciekawy sposób praktycznie graniczy z cudem. Tym bardziej, że jest to motyw wykorzystywany w literaturze już od wielu, wielu lat. Sama przebrnęłam przez kilkanaście młodzieżówek o takiej tematyce i myślałam, że nic mnie już w tej kwestii nie zaskoczy. Otóż myliłam się.

Celem Dakoty jest dostanie się na medycynę i ułożenie sobie życia, by nigdy więcej nie martwić się o pieniądze. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że jej ojciec zmarł, a przez to matka popadła w alkoholizm i ciężko im jest wiązać koniec z końcem. Dziewczyna ma na swojej głowie cały dom oraz opłaty, więc można wyobrazić sobie jak jest jej ciężko, szczególnie gdy dodamy do tego masę nauki do szkoły. Mimo to zgadza się ona na udzielanie korepetycji Henry'emy, który proponuje całkiem rozsądną stawkę będącą w stanie załatać dziury w budżecie Dakoty. Ojciec chłopaka jest dyrektorem Krvinosu, firmy produkującej innowacyjne urządzenia wykonujące badania krwi. Dzięki temu ich rodzina jest zamożna, a Henry może pozwolić sobie na korepetytorkę. Jakiś czas później w tajemniczych okolicznościach ginie nauczyciel przyrody, a zaraz po tym w szkole pojawia się nowa uczennica - kuzynka Henry'ego. I tu na jaw wychodzi fakt, że cała ich rodzina jest wampirami. Niezbyt było to zaskakujące, szczególnie biorąc pod uwagę fakt iż sama główna bohaterka kilkukrotnie zwraca uwagę na zimne dłonie swojego ucznia, co mi przywodziło na myśl sytuację ze "Zmierzchu". Ale nie tylko to przypominało mi słynną serię o wampirach z Forks. Henry odmawia spożywania krwi, podobnie jak Cullenowie, lecz w odróżnieniu od nich chłopak wcale nie chce się pożywiać.
Ogólnie książka dosyć mnie zaciekawiła, ale nie na tyle by pochłonąć ją na raz. Właściwie to długo nie mogłam przez nią przebrnąć, całość mi się dłużyła i przez to nie bawiłam się aż tak dobrze podczas czytania tej pozycji. Nie mniej jednak historia z potencjałem.
*Collab*

⭐⭐⭐,5/5
"Może nadal bylibyśmy razem, gdyby poświęcał mi tyle samo czasu, co wyborowi herbaty."

Wampiry pojawiają się w tylu książkach, że pokazanie ich w jakiś nowy, ciekawy sposób praktycznie graniczy z cudem. Tym bardziej, że jest to motyw wykorzystywany w literaturze już od wielu, wielu lat. Sama przebrnęłam przez kilkanaście młodzieżówek o takiej tematyce i myślałam,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

⭐⭐⭐⭐,5/5

Uwielbiam całą serię TIG, dlatego sięgnięcie po ten tom było obowiązkowe. Tym bardziej, iż nie dość że poznajemy dalsze losy bohaterów, to tym razem z perspektywy dwóch Hawthorne'ów. Z pewnością ciekawym doświadczeniem było spoglądanie na wszystko ich oczami, ale nie wciągnęło mnie to aż tak, jak poprzednie tomy opowiadane przez Avery. Pojawiały się także momenty, gdy miałam ochotę pominąć kilka stron - czasem tej pokusie ulegałam. Nie mniej jednak całość jest interesująca i patrząc na zakończenie, spodziewam się jeszcze jednego tomu.
Wszyscy, którzy czytali TIG wiedzą, że Hawthorne'owie uwielbiają wyzwania. Tym razem dwaj z nich dostają swoje własne misje. Grayson rusza na pomoc przyrodnim siostrom, co z okazuje się dużo bardziej wymagającym zadaniem, niż przypuszczał. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że zostaje on zmuszony do wyboru, w którym żadna opcja nie jest dobra: albo będzie chronić Avery, tym samym zdradzając przyrodnie siostry, lub wyzna całą prawdę siostrom, pogrążając dziewczynę. Wybór wydaje się trudny, lecz Grayson dobrze wie co musi zrobić - na wplątywanie się w pułapki emocjonalne nie ma w jego życiu miejsca. Początkowo tą historię czytało mi się z mniejszą przyjemnością niż losy Jamesona, lecz mniej więcej od połowy książki bardziej się w nią wciągnęłam. Grayson zyskał także moje uznanie, zachowując rozsądek nawet w najbardziej zagmatwanych sytuacjach. Jego opanowanie zasługuje na jakieś wyróżnienie. Postać Gigi skojarzyła mi się natomiast z Xandrem, dlatego od razu zyskała moją sympatię.
Jameson, razem z Avery, zostaje wciągnięty przez swojego biologicznego ojca do londyńskiej jaskini hazardu. Muszą oni nie tylko zdobyć zaproszenie do wielkiej gry, w której nagrodę stanowi najwyższa stawka, lecz także ją wygrać. Zadanie wydaje się niemożliwe, ale warto pamiętać, że dla Jamesona nie ma rzeczy niemożliwych, dlatego też tą historię od początku do końca czyta się jednym tchem. Czytając te przeplatające się historie, można dostrzec zarówno podobieństwa, jak i różnice między braćmi. A zaręczam, że jednych i drugich jest sporo.
Ta książka to po prostu rollercoaster w okładce, dlatego zdecydowanie polecam!
*Collab*

⭐⭐⭐⭐,5/5

Uwielbiam całą serię TIG, dlatego sięgnięcie po ten tom było obowiązkowe. Tym bardziej, iż nie dość że poznajemy dalsze losy bohaterów, to tym razem z perspektywy dwóch Hawthorne'ów. Z pewnością ciekawym doświadczeniem było spoglądanie na wszystko ich oczami, ale nie wciągnęło mnie to aż tak, jak poprzednie tomy opowiadane przez Avery. Pojawiały się także momenty,...

więcej Pokaż mimo to