Na początku nie mogłam się połapać, o co chodzi w tym przed, po, przed przed i myślałam że to wpłynie na nieznaczne obniżenie oceny, jednak koniec książki pokazał że nie mogę dać nic poniżej 10. Książka świetna, pomysł znakomity. Nie spodziewałam się takiego zakończenia i jestem mile zaskoczona. Na pewno kiedyś do niej jeszcze wrócę.
Po „Białym dymie” (który delikatnie mówiąc mnie zawiódł) sięgnęłam po nią. Fabuła była totalnie inna. Jednoczenie okazało się, że mimo tego wiele te dwie książki łączy. Ogarnęły mnie podobne uczucia czytając je. Bezradność, uderzanie głową w ścianę, monotonność, kręcenie się w kółko.
Główne bohaterki tych dwóch książek. Dążą do czegoś co dla reszty ich otoczenia jest absurdalne, dorośli są bezużyteczni (nie widzą problemy, ich próby pomocy mijają się z celem).
Wiedziałam, że to książka YA ,ale nie spodziewałam się, że przez dużą cześć bohaterki będą 14 latkami liczyłam, że będzie to taki throwback/wspomnienie, szybko nastąpi przeskok w czasie, co się nie stało przynajmniej nie tak szybko jak na to liczyłam.
Denerwowały mnie wsteczne przeskoki w czasie (które czyniły je jeszcze młodszymi) te ciągle w te i wew te.
W tej części jest wiele dowodów już nawet nie poszlak, że życie Monday nie było takim jakim mogło się wydawać osobom postronnym. Przypomina mi to trochę
książki które czytałam jako dziecko gdzie przewijały się poważne tematy, ale oczami dziecka. Było to jednak o wiele bardziej dyskretne. W związku z tym łatwo było domyślić się przebiegu wydarzeń i losów Monday.
Plus jaki widzę to zwrócenie uwagi na problem z którego nie zdawałam sobie sprawy.
Problem znieczulicy ludzkiej na krzywdę drugiego człowieka jest obecny nie trzeba długo szukać przykładów i u nas (sytuacja z zimy 2023 z Andrychowa) i choć historia przedstawiona w książce jest fikcyjna, takie tragiczne zdarzenia którym można było zapobiec dzieją się na prawdę .