Edyta Prusinowska to blogerka zajmująca się modą, urodą i stylem życia. Pisała opowiadania od najmłodszych lat. Dziś jej blogi śledzą rzesze fanów, a jej kanał na Youtube subskrybują tysiące użytkowników.http://bit.ly/3gqwRvO
"Krew, która nas dzieli" to idealny współczesny odpowiednik wszystkich "wampirzych klasyków". Wampiry, tajemnice, miłość - to wszystko znajdziecie w tej książce. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom, ponieważ końcówka pierwszego nie rozwiązała problemu bohaterów, tylko dołożyła kolejny zwrot akcji!
Nie ocenia się książki po okładce. Każdy to kiedyś słyszał. Nie zawsze się to sprawdza, jednak w tym przypadku to powiedzenie ma dużo sensu. Wygląd książki jest zniewalający, obiecuje coś wyjątkowego, ale nic wyjątkowego tu nie ma.
Okej, czyta się to całkiem całkiem. Myślę, że dla młodszego czytelnika to będzie wciągająca przygoda. Fakt, dość dużo się tu dzieje, ale dla każdego, kto przeczytał więcej niż kilkanaście książek fabuła zdecydowanie może okazać się zbyt prosta, przewidywalna, a wręcz naiwna. Nie brak tu ciekawych wątków, ale zwykle zostają one skopane przez różne rozwiązania przeczące wszelkiej logice, a jeśli pojawia się jakieś zaskoczenie, to tylko dlatego, że Autorka na dany problem znajduje rozwiązanie, o którym wcześniej nie było mowy (zwykle jakaś nowa wampirza moc etc.)
Główna bohaterka przez większość czasu jest irytująca, a niestety to głównie z jej perspektywy prowadzona jest fabuła. Drugą perspektywą jest ta Henry'ego. On wydaje się sympatyczniejszy, za to inteligancją nie grzeszy. Ciekawą postacią jest Lucy, choć nie podobają mi się jej dalsze losy, ale główną nagrodę za osobowość zgarnia Erin, zaskakująco dobrze napisana postać, a wyróżnienie wędruje do ojca Henry'ego.
A więc Autorka umie dobrze pisać i mam nadzieję, że jeszcze się rozwinie. Ale tu musiałaby się pozbyć czegoś, co pogrzebało tę książkę trzy metry pod ziemią. Po co w momentach największego napięcia pisać zdania w stylu "to co zrobiłam było błędem, ale o tym miałam dowiedzieć się później"? Naprawdę? Spoilerowanie fabuły własnej powieści na kartach tejże powieści?
Nie wiem. Nie było to kompletnie beznadziejne, ale dobre też nie było. Może spodobałoby się trzynastoletniej mnie.