-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2013-05-07
2013-05-30
2013-05-20
2013-06-21
2013-09-22
Powiem Wam jakie będzie moje najlepsze wspomnienie z lektury "Wielkiego Gatsby`ego". A będzie to moment, kiedy nieświadoma tego wykrzyknęłam z oburzeniem - "CO!?" Właśnie takich chwil się nie zapomina... Właśnie to sprawi, że tę cieniutką książeczkę będę wspominać tak ciepło.
Pewnie macie sąsiadów? No chyba, że mieszkacie na kompletnym odludziu. A może ten sąsiad jest - bogaty, skrywający tajemnice, z niewyjaśnioną przeszłością? Czy zabił człowieka? Zagadki. Zagadki. Jak Nick Carraway stań się zwierzchnikiem sekretów pana Gatsby.
Mam mętlik w głowie. Zastanawiam się, zastanawiam się czy aby na pewno dobrze czytałam tę książkę. Czy wyniosłam z niej odpowiednie wartości i czy... Zastanawiam się. Wydaje mi się jakby "czegoś" brakowało. I to "coś" ma odkryć czytelnik. W tym wypadku "ja"...
Słyszeliście o tym żeby oszczędzać słowa?
Słyszeliście o tym żeby oszczędzać wyrazy?
Słyszeliście o tym żeby oszczędzać myśli?
A... słyszeliście o tym żeby...
... żeby...
brakowało liter?
I taki jest "Wielki Gatsby"
Niezdefiniowany.
I.
Nieodkryty.
Nie wiem.
Co mam mówić.
Nie wiem.
Co mam pisać.
Nie wiem.
Co mam myśleć.
Nie wiem.
Więc, zostawcie mnie w spokoju.
"I tak oto dążymy naprzód, kierując łodzie pod prąd, który nieustannie znosi nas w przeszłość."
Ciekawa jestem, czy ona go naprawdę kochała?
Powiem Wam jakie będzie moje najlepsze wspomnienie z lektury "Wielkiego Gatsby`ego". A będzie to moment, kiedy nieświadoma tego wykrzyknęłam z oburzeniem - "CO!?" Właśnie takich chwil się nie zapomina... Właśnie to sprawi, że tę cieniutką książeczkę będę wspominać tak ciepło.
Pewnie macie sąsiadów? No chyba, że mieszkacie na kompletnym odludziu. A może ten sąsiad jest -...
2013-10-18
Jaka piękna okładka. Rzeczywiście. Ta książka drze serce na kawałki.
Co można napisać o książce, która ma zaledwie 80 stron? Czy można w nich zmieścić wszystko to co trzeba, a nawet więcej niżby to było możliwe? Oczywiście, że się da!
Oskar ma dziesięć lat. Jest chory. Ma raka. Wie, że niedługo umrze.
Jak przeżyć całe życie w dwanaście dni?
"Codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy."
"Oskar i Pani Róża" jest jak sen. Zaczyna się niespodziewanie, tylko po to, żeby tak samo niespodziewanie się skończyć. Żeby uciec. Schować się. I nie wrócić nigdy więcej. Ale ile wnosi! Całe życie wywraca do góry nogami.
"Zapominamy, że życie jest kruche, delikatne, że nie trwa wiecznie. Zachowujemy się wszyscy, jak byśmy byli nieśmiertelni."
Jeszcze nie czytałam takiej książki. Ból, rozpacz, wisielczy humor. Dobija czasami. Są łzy, jest śmiech. Wiara w Boga, przedstawiona troszkę inaczej. Bardziej zrozumiale. Oskar pisał listy do Boga. Nie wiedział na jaki adres je wysłać. I pozostaje jeszcze ciocia Róża. Chciałabym posłuchać jej opowieści.
Powiedzieć, że ta powieść jest dobra, jest zbrodnią, ona jest niezwykła wręcz. Nie pozwala siebie odłożyć nawet na króciutki moment. Każe czytać i czytać, i czytać. Aż do końca. Każda strona jest przepełniona wszystkim tym, co najważniejsze w życiu. Wszystkim tym, czego każdy z nas szuka.
Przecież każdy z nas szuka nieistniejących odpowiedzi na nurtujące pytania.
"Tylko Bóg ma prawo mnie obudzić."
Jaka piękna okładka. Rzeczywiście. Ta książka drze serce na kawałki.
Co można napisać o książce, która ma zaledwie 80 stron? Czy można w nich zmieścić wszystko to co trzeba, a nawet więcej niżby to było możliwe? Oczywiście, że się da!
Oskar ma dziesięć lat. Jest chory. Ma raka. Wie, że niedługo umrze.
Jak przeżyć całe życie w dwanaście dni?
"Codziennie patrz na świat,...
2014-01-26
Jesteśmy tacy sami, a jednak inni
Wyobraź to sobie.
Po dwóch stronach ogrodzenia.
Oddzieleni drucianą siatką.
A wokół szaleje wojna.
Dwóch chłopców.
Poznają się przypadkiem. Jakie to dziwne spotkanie! Ale też niesamowite, bo całkowicie odmienia ich życie.
Urodzili się tego samego roku, miesiąca, dnia.
Są prawie tacy sami, a jednak inni.
Jestem JA. I jest ON.
Bruno i Szmul.
Co ich różni?
"Kropka, z której się zrobił punkt, z którego się zrobiła plama, z której się zrobiła sylwetka, z której się zrobił chłopiec."
Chłopiec w pasiastej piżamie. Beznadziejny Przypadek. Niedostępny Zawsze Bez Wyjątku. Furia.
Okno. Okno na świat. Za oknem jest inaczej. Za oknem świat nie jest tak bezpieczny. Straszny czasami. Nawet bardzo. Dom, nieważne jaki, jest bezpieczny. Ale coś przyciąga, coś popycha, wygania z domu, żeby odkryć ten drugi świat.
Co zobaczyli za oknem?
Myślę, że ta książka, mimo iż skierowana głównie do dzieci - jest trudna. Trudna. Napisana prosto, na temat, bez zbędnych upiększeń. Autor część tej historii jakby ukrył, schował przed światem. I tak nic to nie da. Każdy to drugie dno zauważy.
Odpowiednia ilość lekkości przykrywa wszystko jak puchowa kołdra.
Powieść idealna na pewno nie jest. Ma wady. Ma usterki. Niedoskonałości. Ale podczas czytania się ich nie zauważa, a to dobrze, naprawdę dobrze. Poza tym wkurzyłam się, bo porządna korekta na pewno by nie zaszkodziła. Wiecie jak to drażni?
Oczywiście polecam. Warto się na chwilę zatrzymać. Nie mam słów, nie mam wyrazów, aby pisać. A zakończenie, wszystkie nasze myśli wywraca do góry nogami.
Jesteśmy tacy sami, a jednak inni
Wyobraź to sobie.
Po dwóch stronach ogrodzenia.
Oddzieleni drucianą siatką.
A wokół szaleje wojna.
Dwóch chłopców.
Poznają się przypadkiem. Jakie to dziwne spotkanie! Ale też niesamowite, bo całkowicie odmienia ich życie.
Urodzili się tego samego roku, miesiąca, dnia.
Są prawie tacy sami, a jednak inni.
Jestem JA. I jest ON.
Bruno i...
2014-03-29
Dzisiaj będzie inaczej.
Dzisiaj użyję tylko znikomej ilości słów.
Dzisiaj przedstawię Wam książkę:
krótką;
pełną cudownych ilustracji;
napakowaną prawdami życiowymi;
pełną tego wszystkiego o czym na co dzień się nie myśli;
rozkazującą się na chwilkę zatrzymać;
pytającą co przedstawia tamta akwarelka;
zasypaną różnymi planetami.
Czy trzeba do niej dorosnąć?
Hm.
Kłóciłabym się.
Powiedziałabym, że więcej zrozumie z niej młody niż dorosły.
Bo wszyscy dorośli doszukują się nieprawdy w prawdzie, a dzieci przyjmują ją bez zająknięcia.
Choć bez wątpienia.
Trzeba przeczytać chociaż parę razy.
W tych momentach życia kiedy przez nie przedziera się huragan.
Aby "Mały Książę" mógł wszystko uspokoić.
Wtedy będzie najlepszy, najlepiej rozumiany.
Może nich za rekomendację wystarczy Wam to, że ja nie chcę dorosnąć.
I nie zamierzam tu przytaczać pięknych cytatów. Zamierzam je wszystkie zapamiętać poprzez ciągłe wracanie do fragmentów; poprzez odkrywanie tej książeczki na nowo.
Dzisiaj będzie inaczej.
Dzisiaj użyję tylko znikomej ilości słów.
Dzisiaj przedstawię Wam książkę:
krótką;
pełną cudownych ilustracji;
napakowaną prawdami życiowymi;
pełną tego wszystkiego o czym na co dzień się nie myśli;
rozkazującą się na chwilkę zatrzymać;
pytającą co przedstawia tamta akwarelka;
zasypaną różnymi planetami.
Czy trzeba do niej dorosnąć?
Hm....
2014-04-09
(Starałam się nie spoilerować, ale jak przez przypadek powiedziałam za dużo to przepraszam!)
"Ignite, my love. Ignite."
O tak.
Nadal marzę, że uda mi się ukraść styl Mafi, wykorzystać go do własnych celów, a potem jej go oddać, nienadającego się już do niczego.
Rozpadam się widząc pierwsze zdanie.
"I am an hourglass."
Wtedy zaczyna zżerać mnie zazdrość. Tak duża, tak mocna, wręcz nie do opisania.
Dlaczego?
Dlaczego ja nie mogę tak pisać?
"My bones, my blood, my brain freeze in place, seizing in some kind of sudden, uncontrollable paralysis that spreads through me so quickly I can`t seem to breathe. I`m wheezing in deep, strained inhalations, and the walls won`t stop swaying in front of me."
I znowu. Znowu. Znowu!
Mafi, jak możesz!?
"I grieve nothing. I take everything."
I po raz kolejny zastanawia mnie co takiego kryje się w tych słowach. Każde z nich wydaje się idealnie dopasowane, idealnie wczepione i złożone w zdanie. A razem one wszystkie tworzą niemal... muzykę. Nieziemską melodię. Cała książka to jeden wielki dźwięk, tak głośny, że niemal może rozsadzić uszy. Zatykam je, przykrywam rękami, i kręcę kręcę kręcę głową. A myśli, tak, one tańczą w alei po prawej stronie, gdzie zawsze świeci słońce.
"Stop.
Stop time.
Stop the world."
Tak właśnie się stało. Przepadłam. Odpłynęłam na jakimś nieznanym mi statku i wrócę dopiero gdy skończę czytać. Albo nie. Wrócę dopiero wtedy gdy zdołam się otrząsnąć po tej emocjonalnej bombie. Wrócę kiedy już będę gotowa. Kiedy nacieszę się naiwnością tej historii, jej cudownym szczęśliwym zakończeniem i całym wymiarem tej rozbrajającej bajeczki. "I think (...) my heart is going to explode."
Szkoda tylko, że autorka poszła na łatwiznę. Ruszyła najprostszą, najłatwiejszą drogą. Bo fani chcieli. Krzyczeli. A większość czytelników posiadających szósty zmysł wiedziała jak to się skończy. Wymarzyła sobie swój własny przecudowny koniec, a teraz oczekują tylko oficjalnego potwierdzenia swoich domysłów. Kochani, chciałabym Wam powiedzieć coś więcej, ale... NIE POWIEM. Jednak z drugiej strony. Czy to nie było zaplanowane od pierwszej części? Czy czasem Mafi nie zwodziła nas wszystkich żeby później nimi wstrząsnąć, chwycić za serce i i i nie oddać go go go już nigdy więcej? Klucza do rozwiązania tej zagadki poszukajcie sami. Nie wiem czy wolicie spacerować, biegać, tańczyć, śpiewać, skakać czy też po prostu odpoczywać, ale zapewniam, że TU każdy znajdzie coś dla siebie. Kochani, od czego jest wyobraźnia?
Już od dawna nie czytałam tak wyśmienitej książki. Tak pysznej. Po skończeniu jej coś we mnie poszło z dymem. Spaliło się. "And something inside of me shatters." Nie mam pojęcia jak to odzyskać. Mogę próbować kartkowania tysiąca innych powieści, oglądania tysiąca filmów i rozszyfrowywania tysiąca innych zagadek, ale wiem, że to nie będzie to samo.
Bohaterzy ulegli diametralnej przemianie. Julia, Adam i... Warner nie są już tymi samymi postaciami, którymi mogli się wydawać w pierwszej części. W "Ignite me" możemy poznać o nich całą prawdę, zrozumieć ich działania i tok myślenia. Sama Julia bierze się w garść, staje się silna, wierzy, że osiągnie swój cel i... walczy na wszelkie możliwe sposoby. Natomiast Adam, więc on... eee, jest idiotą, choć to i tak mało powiedziane. Jest kompletnym debilem, ciotą i marną imitacją pingwina. Nienawidzę go tak bardzo, że każdy fragment, w którym występuje podnosi mi ciśnienie. Jejciu, najgorsza, najbardziej mdła i irytująca postać z jaką spotkałam się w literaturze. Fuj! Ale Warner, tu już jest o niebo (dwa nieba!) lepiej. Autorka poświeciła mu masę czasu, widać wyraźnie, że w kreację jego charakteru włożyła dużo wysiłku. Jeśli możliwe jest zakochanie się w bohaterze literackim, to ja właśnie się zakochałam.
Ach, zapomniałam wspomnieć o tym, że w tej części brakuje skreśleń. Brakuje ich, bo Julia już wie czego chce. Podjęła decyzję i nie tłumi w sobie myśli, nie ukrywa ich sama przed sobą. Teraz głośno krzyczy. Nie zamierza przestać.
"- You know - he whispers, his lips at my ear - the whole world will be coming for us now.
I lean back. Look into in eyes.
- I can`t wait to watch them try."
Przepraszam, ale nie jestem w stanie pisać dalej. Mafi ukradła mój osobisty słownik.
(Starałam się nie spoilerować, ale jak przez przypadek powiedziałam za dużo to przepraszam!)
"Ignite, my love. Ignite."
O tak.
Nadal marzę, że uda mi się ukraść styl Mafi, wykorzystać go do własnych celów, a potem jej go oddać, nienadającego się już do niczego.
Rozpadam się widząc pierwsze zdanie.
"I am an hourglass."
Wtedy zaczyna zżerać mnie zazdrość. Tak duża, tak...
Muszę to powiedzieć - pierwsza część sprawiła, że zniknęłam na jakiś czas z naszego świata i przeniosłam się do ETAP - u. Tak więc pierwszy tom był wprost arcydziełem a temu jednak `czegoś` zabrakło. Mimo to książka była bardzo dobra i podobała mi się, spokojnie mogę dać jej dziewięć na dziesięć.
Trzy miesiące
po Apokalipsie.
Życie w ETAP – ie staje się,
coraz trudniejsze.
Zapasy jedzenia właśnie się kończą...
Nadchodzi pora GŁODU.
Ciemność również odczuwa przeraźliwy głód.
Chce się nasycić. Zawładnąć ETAP – em.
Opanowuje kolejne umysły, przejmuje kontrolę.
W Perdido Beach rozpoczyna się walka o władzę.
Zdesperowane dzieciaki stają naprzeciw siebie.
Pojawia się strach.
Czy ktokolwiek zdoła jeszcze opanować wymykającą się
spod kontroli sytuację?
Pod każdym względem ta książka jest bardzo dobra ale mi zabrakło tu czegoś, co było w pierwszej części. To chyba będzie ta świeżość kiedy to poznajemy bohaterów i początek ich wielkiej przygody.
Autor wzbogaca serię w wiele nowych interesujących wątków oraz postaci, które odegrają szczególną rolę na dalszych stronach. Nowe wyjaśnienia dotyczące tego co dzieje się w ETAP – ie i wiele, wiele więcej. Nie będę psuć wam przyjemności czytania i nic więcej nie zdradzę.
Dopiero gdy przeczytałam Fazę drugą - Głód uświadomiłam sobie jak bardzo irytuje mnie jeden z głównych bohaterów – Sam. Niby ma swoją osobowość, charakter, widać, że to przemyślana postać a jednak dla mnie był nudny i jakby zbyt (nie wiem czy to odpowiednie określenie) idealny. Większość ludzi słuchała i bała się go ale też znalazły się osoby przeciwne jego działaniom i dzięki wielkie, że tak się stało bo nie zniosłabym tego jak ciągle jest w centrum zainteresowania. Bo Sam to, Sam tamto... Co do reszty to raczej nie mam zarzutów.
„Nikt nie jest wobec ciebie lojalny – stwierdziła. (...) Jest tylko jedna osoba, której naprawdę na tobie zależy.
- Ty?
Nie odpowiedziała.”
Caine i Diana to postacie, które naprawdę potrafiły zaskoczyć mnie swoim postępowaniem. To oni stanowili główny napęd a bez nich byłoby bardzo nudno.
„Tego dnia uświadomił sobie podstawową prawdę: inni nie mogą cię usidlić, usidlić może cię tylko własny strach. Sprzeciwisz się, to wygrasz.”
Słyszałam, że seria GONE ma tendencję spadkową i boję się, żeby nie okazało się to prawdą. Fazę trzecią - Kłamstwa mam już wypożyczoną z biblioteki, stoi na półce i czeka aż się za nią zabiorę, mam tylko nadzieję że po przeczytaniu części trzeciej będę w pełni usatysfakcjonowana.
Na koniec chciałam wypowiedzieć się na temat okładki. Bardzo mi się n i e p o d o b a!
http://kinga42.blogspot.com/2013/05/gone-znikneli-faza-druga-god-michael.html
Muszę to powiedzieć - pierwsza część sprawiła, że zniknęłam na jakiś czas z naszego świata i przeniosłam się do ETAP - u. Tak więc pierwszy tom był wprost arcydziełem a temu jednak `czegoś` zabrakło. Mimo to książka była bardzo dobra i podobała mi się, spokojnie mogę dać jej dziewięć na dziesięć.
więcej Pokaż mimo toTrzy miesiące
po Apokalipsie.
Życie w ETAP – ie staje się,
coraz...