-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać3
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać4
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński25
Biblioteczka
2022-12-26
2022-09-05
2021-12-10
2021-10-05
2021-05-27
2020-11-01
2020-01-18
Alternatywna wersja historii drugiej wojny światowej, w której to Niemcy i Japonia znajdują się w obozie zwycięzców i dzielą świat na swoje strefy wpływów. Europa staje się jednym wielkim państwem nazistowskim, Słowianie zostają wygnani gdzieś na Kaukaz, a Stany Zjednoczone (analogicznie do tego, co w rzeczywistości stało się z Trzecią Rzeszą) zostają podzielone na obszary, kontrolowane przez zwycięskie mocarstwa. To świat wielkiego postępu technicznego, superszybkich samolotów i podboju kosmosu, ale również świat prześladowań rasowych, tropienia Żydów i eksterminacji ludności Afryki, świat bezpardonowej walki o władzę w kręgach nazistowskich. Nie ma żelaznej kurtyny, jest za to szorstka przyjaźń między zwycięskimi mocarstwami i wiszącą w powietrzu groźba ostatecznego zniszczenia świata w związku ze spodziewanymi działaniami wojennymi Rzeszy.
Taka wizja świata przedstawiona w "Człowieku...". Akcja została osadzona głównie na zachodnim wybrzeżu Ameryki, gdzie miejscowa ludność - chociaż podbita przez Japończyków - wiedzie w miarę normalne i dostatnie życie. Choć pewnie dla amerykańskiego czytelnika wizja doznawanych ze strony zaborcy upokorzeń jest nie do przyjęcia, to z naszej perspektywy kraju pamiętającego 45 lat pod butem Związku Sowieckiego los obywateli Stanów Zjednoczonych pod rządami Japończyków nie wydaje się czymś szczególnie strasznym. W przeciwieństwie do tego, co spotyka ludzi, znajdujących się pod nazistowskim panowaniem.
Dick w ciekawy sposób zbudował kilka osobnych, jednak mających stykowe punkty wątków. Poznajemy zatem losy zakamuflowanego Żyda produkującego biżuterię, jego byłej żony, właściciela sklepu w San Francisco, szefa japońskiej misji handlowej i niemieckiego agenta Abwehry. Punktem wspólnym dla wszystkich jest powieść "Utyje szarańcza" przedstawiająca inną wizję historii.
Inną, czyli prawdziwą, czyli taką, jaka powinna być. Bo świat, w którym Dick osadził swoich bohaterów, świat zła i okropieństwa, jest nierealny, nie do przyjęcia. Jest tak samo nieprawdziwy, jak masowo produkowane "antyki" chętnie skupowane przez Japończyków. Taki świat nie może istnieć.
Alternatywna wersja historii drugiej wojny światowej, w której to Niemcy i Japonia znajdują się w obozie zwycięzców i dzielą świat na swoje strefy wpływów. Europa staje się jednym wielkim państwem nazistowskim, Słowianie zostają wygnani gdzieś na Kaukaz, a Stany Zjednoczone (analogicznie do tego, co w rzeczywistości stało się z Trzecią Rzeszą) zostają podzielone na obszary,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-03
Książka stanowi dodatek do napisanego 30 lat wcześniej "Nowego Wspaniałego Świata", wyjaśniającą, w jaki sposób mechanizmy, panujące w ówczesnym systemie politycznym popychają świat w kierunku spełnienia jego wizji. Świetne i trafne rozdziały dotyczące propagandy, reklamy oraz psychologii tłumu, inne w świetle obecnej wiedzy nietrafione lub nieaktualne (chociażby ten o przekazie podprogowym). Nie do końca przekonuje mnie również recepta Huxleya na rozwiązanie problemów - o ile zgadzam się z przeciwdziałaniem wszechzorganizowaniu, o tyle autor zbyt mocno demonizuje przeludnienie. Mimo to książka zdecydowanie warta uwagi i przemyślenia.
Książka stanowi dodatek do napisanego 30 lat wcześniej "Nowego Wspaniałego Świata", wyjaśniającą, w jaki sposób mechanizmy, panujące w ówczesnym systemie politycznym popychają świat w kierunku spełnienia jego wizji. Świetne i trafne rozdziały dotyczące propagandy, reklamy oraz psychologii tłumu, inne w świetle obecnej wiedzy nietrafione lub nieaktualne (chociażby ten o...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-09-28
2019-03-09
2016-12-03
To zdecydowanie jedna z najlepszych książek, które do tej pory czytałem. Mimo że napisana ponad sto lat temu, to przesłanie pozostaje jak najbardziej aktualne.
Jack London w mistrzowski sposób pokazuje zakłamanie klasy wyższej, która, szczycąc się przewagą intelektualną nad motłochem, w rzeczywistości jest bardziej godna pogardy. To banda klakierów, podążająca jedynie za tym, co uznane i popularne, brzydząca się wszelkimi postawami nieszablonowymi, wyrywającymi się z uznanego schematu. Piękne jest to, co podoba się autorytetom, wartość człowieka ocenia się na podstawie uznania, jakim jest darzony przez innych.
Po drugiej stronie barykady stoi Martin Eden, obdarzony wyjątkowym talentem i inteligencją człowiek z klasy robotniczej, zwykły marynarz. Początkowo traktujący burżuazję jako klasę półbogów pod wpływem miłości stara się doścignąć ludzi tej klasy, by przekonać się na koniec, że ci półbogowie to raczej półgłówki, powtarzający utarte schematy. Banda błaznów bez własnej opinii i własnego gustu.
Na przykładzie Martina widać, że granice możliwości człowieka leżą tam, gdzie je sobie sam postawi. Nie ma przepaści nie do przejścia, nie ma rzeczy nie do zrobienia. Należy podążać do celu nie oglądając się na opinie innych, którzy - nieraz w dobrej wierze - próbują odciągać od jego osiągnięcia.
Książka Londona to wyraźna pochwała indywidualizmu, która świetnie pasuje również do obecnych czasów. Masy ludzi, którzy głosują na kandydatów, prowadzących w sondażach, bez względu na głoszone przez nich poglądy. Pojawiające się gwiazdki telewizyjne, znane tylko z tego, że są znane. Możemy dołączyć się do chóru klakierów i być jak książkowa burżuazja, albo zostać Martinem, samodzielnie oceniającym rzeczywistość.
To zdecydowanie jedna z najlepszych książek, które do tej pory czytałem. Mimo że napisana ponad sto lat temu, to przesłanie pozostaje jak najbardziej aktualne.
Jack London w mistrzowski sposób pokazuje zakłamanie klasy wyższej, która, szczycąc się przewagą intelektualną nad motłochem, w rzeczywistości jest bardziej godna pogardy. To banda klakierów, podążająca jedynie za...
2016-05-29
2016-05-07
2016-01-26
2016-01-02
2015-12-21
Już po przeczytaniu kilku pierwszych stron odniosłem wrażenie, że będzie to bardzo dobra opowieść, a po lekturze całości wrażenie zamieniło się w pewność. Grzesiuk opowiada o pięciu latach spędzonych w niemieckich obozach koncentracyjnych, ale jest to opowieść zupełnie inna niż jakiekolwiek znane mi do tej pory relacje poruszające tę tematykę. Próżno szukać tu typowego polskiego umartwiania się, użalania nad swoim losem, wylewania rzewnych łez nad biednymi więźniami, których spotyka przecież tyle okrucieństwa, tyle niesprawiedliwości, tyle zła.
Autor wielokrotnie przyznaje, że przetrwał w obozie dzięki swojemu charakterowi cwaniaka z warszawskiej ulicy, pozytywnie podchodzącemu do otaczającej go rzeczywistości (jaka by nie była), a jednocześnie działającemu ze sprytem i czujnością dzikiego zwierzęcia. W taki też sposób pisze swoją opowieść – ciekawie, wciągająco, a momentami nawet humorystycznie. Skupia się na faktach, wydarzeniach i anegdotach, a nie na uczuciach czy rozterkach wewnętrznych. Było bicie? Było, ale udało się, że nie za mocne. Było mocne? Ale i tak się udało, bo przecież mogli zabić. Bili w twarz, aż więzień upadnie? No to trzeba nauczyć się upadać zanim w zasadzie się jeszcze dostało. Przy wyjściu stoi kapo bijących wszystkich jak popadnie? To trzeba wyjść oknem.
Grzesiuk porusza wiele aspektów życia obozowego, których nikt inny się nie tykał – bo u nas temat wojny to temat poważny, temat patosu i zadumy, więc powinno się opowiadać o cierpieniu i tragedii a nie o przekłuwaniu wrzodów na tyłku, sikaniu do buta, „wyjechaniu” innemu więźniowi „z główki”, czy organizowaniu jedzenia z kupy odpadków i śmietnika SS. To jakoś tak nie przystoi, nie powinno się tak mówić – trzeba się zadumać i żałować.
Dzięki temu „Pięć lat kacetu” to opowieść jedyna i niepowtarzalna. Do tego napisana prostym, niewyszukanym językiem, co dodatkowo sprawia, że przyjemnie się ją czyta. Szczerze polecam wszystkim, którzy chcieliby spojrzeć na tematykę obozów koncentracyjnych w zupełnie inny sposób, niż przedstawia się to w szkole, w mediach czy na kolejnych rocznicowych obchodach.
Już po przeczytaniu kilku pierwszych stron odniosłem wrażenie, że będzie to bardzo dobra opowieść, a po lekturze całości wrażenie zamieniło się w pewność. Grzesiuk opowiada o pięciu latach spędzonych w niemieckich obozach koncentracyjnych, ale jest to opowieść zupełnie inna niż jakiekolwiek znane mi do tej pory relacje poruszające tę tematykę. Próżno szukać tu typowego...
więcej Pokaż mimo to