rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Przerost formy nad treścią. Czyta się szybko i lekko, często z uśmiechem. Podoba mi się podejście autora do wychowania dzieci, może jego tezy nie są mocno odkrywcze, ale dość fajnie usystematyzowane. Spodziewałem się jednak trochę więcej wartości merytorycznej, której jak na 250 stron jest w mojej opinii za mało.

Przerost formy nad treścią. Czyta się szybko i lekko, często z uśmiechem. Podoba mi się podejście autora do wychowania dzieci, może jego tezy nie są mocno odkrywcze, ale dość fajnie usystematyzowane. Spodziewałem się jednak trochę więcej wartości merytorycznej, której jak na 250 stron jest w mojej opinii za mało.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie rozumiem dlaczego "Przedwiośnie" uchodzi za jedno z ważniejszych dzieł literatury polskiej i wciskanie jest (było?) jakie lektura szkolna. Cezary Baryka to rozkapryszony i irytujący młody człowiek, miotający się w swoich poglądach i uczuciach. Akcja w Nawłoci przeradza się w może nawet ciekawe, ale niezbyt wartościowe romansidło, które swój ostatni akt rozgrywa na końcu książki. Trzecia część ("Wiatr od wschodu") po prostu nudna.

Więc skąd to przekonanie, że "Przedwiośnie" wielką powieścią jest? Czy chodzi o powtarzane tysiąckroć hasło, że to powrót Polski jest najważniejszy, że może nie jest idealna, że wiele przemian zachodzi za wolno, ale spokojnie, potrzeba czasu i wszystko naprawimy, ułożymy i będzie tu kraj mlekiem i miodem płynący? Czy o wizję szklanych domów, raju na ziemi, supernowoczesnego państwa, które jest tylko iluzją? Troszkę to naciąganie.

Czytało się różnie. Były momenty wciągające, natomiast przez część opisów ciężko było przebrnąć. Ostatecznie w mojej ocenie książka średnia.

Nie rozumiem dlaczego "Przedwiośnie" uchodzi za jedno z ważniejszych dzieł literatury polskiej i wciskanie jest (było?) jakie lektura szkolna. Cezary Baryka to rozkapryszony i irytujący młody człowiek, miotający się w swoich poglądach i uczuciach. Akcja w Nawłoci przeradza się w może nawet ciekawe, ale niezbyt wartościowe romansidło, które swój ostatni akt rozgrywa na końcu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na "Sklepy Cynamonowe" natrafiłem nieco przypadkowo w formie audiobooka, nie mając wcześniej żadnej wiedzy na temat twórczości Brunona Schulza i zupełnie nie wiedząc, czego mogę się spodziewać. Pierwsze odczucie było negatywne - brak akcji i spójnej fabuły sprawiały, że bardzo ciężko było wciągnąć się w słuchanie. Z drugiej stronu w utworze tym było coś wciągającego, coś intrygującego, co sprawiło, że nie tylko słuchałem dalej, ale i starałem się robić to w coraz większym skupieniu, wielokrotnie powtarzając fragmenty, by lepiej zrozumieć ich treść.

Schulz oferuje coś wyjątkowego. Opowiadania, w których świat rzeczywisty miesza się z nierzeczywistym, wydarzenia realne przechodzą w strefę marzeń sennych, obrazy w jednym momencie istnieją, a w drugim rozpływają się lub przekształcają w coś zupełnie innego. Jest to jakby zbiór wspomnień wczesnego dzieciństwa, wydarzenia prawdziwe i wyśnione mieszają się ze sobą, ale zarówno jedne, jak i drugie mają wpływ na kształtowanie się osobowości człowieka, a po latach nie są możliwe do rozdzielenia.

Bardzo specyficzna jest przy tym forma utworu. Rozbudowane metafory, bogata symbolika, nawiązania biblijne i mitologiczne, skomplikowany i trudny dla współczesnego czytelnika język. Nie jest to łatwa lektura, jednak daje poczucie obcowania ze sztuką wyższą, wejścia na wyższy poziom artyzmu, który niekoniecznie musi być liniowy, prosty i zrozumiały.

Tak samo prosta nie jest ocena tego dzieła. Wystawiona nota nie jest w żadnym wypadku miarą artystycznej wartości utworu, a raczej sumą subiektywnych odczuć. I tak z jednej strony "Sklepy Cynamonowe" mocno mnie wymęczyły i początkowo odrzuciły, z drugiej - było w nich coś intrygującego, pociągającego, nietypowego i arstystycznego. Na pewno są warte poznania.

Na "Sklepy Cynamonowe" natrafiłem nieco przypadkowo w formie audiobooka, nie mając wcześniej żadnej wiedzy na temat twórczości Brunona Schulza i zupełnie nie wiedząc, czego mogę się spodziewać. Pierwsze odczucie było negatywne - brak akcji i spójnej fabuły sprawiały, że bardzo ciężko było wciągnąć się w słuchanie. Z drugiej stronu w utworze tym było coś wciągającego, coś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Już po przeczytaniu kilku pierwszych stron odniosłem wrażenie, że będzie to bardzo dobra opowieść, a po lekturze całości wrażenie zamieniło się w pewność. Grzesiuk opowiada o pięciu latach spędzonych w niemieckich obozach koncentracyjnych, ale jest to opowieść zupełnie inna niż jakiekolwiek znane mi do tej pory relacje poruszające tę tematykę. Próżno szukać tu typowego polskiego umartwiania się, użalania nad swoim losem, wylewania rzewnych łez nad biednymi więźniami, których spotyka przecież tyle okrucieństwa, tyle niesprawiedliwości, tyle zła.

Autor wielokrotnie przyznaje, że przetrwał w obozie dzięki swojemu charakterowi cwaniaka z warszawskiej ulicy, pozytywnie podchodzącemu do otaczającej go rzeczywistości (jaka by nie była), a jednocześnie działającemu ze sprytem i czujnością dzikiego zwierzęcia. W taki też sposób pisze swoją opowieść – ciekawie, wciągająco, a momentami nawet humorystycznie. Skupia się na faktach, wydarzeniach i anegdotach, a nie na uczuciach czy rozterkach wewnętrznych. Było bicie? Było, ale udało się, że nie za mocne. Było mocne? Ale i tak się udało, bo przecież mogli zabić. Bili w twarz, aż więzień upadnie? No to trzeba nauczyć się upadać zanim w zasadzie się jeszcze dostało. Przy wyjściu stoi kapo bijących wszystkich jak popadnie? To trzeba wyjść oknem.

Grzesiuk porusza wiele aspektów życia obozowego, których nikt inny się nie tykał – bo u nas temat wojny to temat poważny, temat patosu i zadumy, więc powinno się opowiadać o cierpieniu i tragedii a nie o przekłuwaniu wrzodów na tyłku, sikaniu do buta, „wyjechaniu” innemu więźniowi „z główki”, czy organizowaniu jedzenia z kupy odpadków i śmietnika SS. To jakoś tak nie przystoi, nie powinno się tak mówić – trzeba się zadumać i żałować.

Dzięki temu „Pięć lat kacetu” to opowieść jedyna i niepowtarzalna. Do tego napisana prostym, niewyszukanym językiem, co dodatkowo sprawia, że przyjemnie się ją czyta. Szczerze polecam wszystkim, którzy chcieliby spojrzeć na tematykę obozów koncentracyjnych w zupełnie inny sposób, niż przedstawia się to w szkole, w mediach czy na kolejnych rocznicowych obchodach.

Już po przeczytaniu kilku pierwszych stron odniosłem wrażenie, że będzie to bardzo dobra opowieść, a po lekturze całości wrażenie zamieniło się w pewność. Grzesiuk opowiada o pięciu latach spędzonych w niemieckich obozach koncentracyjnych, ale jest to opowieść zupełnie inna niż jakiekolwiek znane mi do tej pory relacje poruszające tę tematykę. Próżno szukać tu typowego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Alternatywna wersja historii drugiej wojny światowej, w której to Niemcy i Japonia znajdują się w obozie zwycięzców i dzielą świat na swoje strefy wpływów. Europa staje się jednym wielkim państwem nazistowskim, Słowianie zostają wygnani gdzieś na Kaukaz, a Stany Zjednoczone (analogicznie do tego, co w rzeczywistości stało się z Trzecią Rzeszą) zostają podzielone na obszary, kontrolowane przez zwycięskie mocarstwa. To świat wielkiego postępu technicznego, superszybkich samolotów i podboju kosmosu, ale również świat prześladowań rasowych, tropienia Żydów i eksterminacji ludności Afryki, świat bezpardonowej walki o władzę w kręgach nazistowskich. Nie ma żelaznej kurtyny, jest za to szorstka przyjaźń między zwycięskimi mocarstwami i wiszącą w powietrzu groźba ostatecznego zniszczenia świata w związku ze spodziewanymi działaniami wojennymi Rzeszy.

Taka wizja świata przedstawiona w "Człowieku...". Akcja została osadzona głównie na zachodnim wybrzeżu Ameryki, gdzie miejscowa ludność - chociaż podbita przez Japończyków - wiedzie w miarę normalne i dostatnie życie. Choć pewnie dla amerykańskiego czytelnika wizja doznawanych ze strony zaborcy upokorzeń jest nie do przyjęcia, to z naszej perspektywy kraju pamiętającego 45 lat pod butem Związku Sowieckiego los obywateli Stanów Zjednoczonych pod rządami Japończyków nie wydaje się czymś szczególnie strasznym. W przeciwieństwie do tego, co spotyka ludzi, znajdujących się pod nazistowskim panowaniem.

Dick w ciekawy sposób zbudował kilka osobnych, jednak mających stykowe punkty wątków. Poznajemy zatem losy zakamuflowanego Żyda produkującego biżuterię, jego byłej żony, właściciela sklepu w San Francisco, szefa japońskiej misji handlowej i niemieckiego agenta Abwehry. Punktem wspólnym dla wszystkich jest powieść "Utyje szarańcza" przedstawiająca inną wizję historii.

Inną, czyli prawdziwą, czyli taką, jaka powinna być. Bo świat, w którym Dick osadził swoich bohaterów, świat zła i okropieństwa, jest nierealny, nie do przyjęcia. Jest tak samo nieprawdziwy, jak masowo produkowane "antyki" chętnie skupowane przez Japończyków. Taki świat nie może istnieć.

Alternatywna wersja historii drugiej wojny światowej, w której to Niemcy i Japonia znajdują się w obozie zwycięzców i dzielą świat na swoje strefy wpływów. Europa staje się jednym wielkim państwem nazistowskim, Słowianie zostają wygnani gdzieś na Kaukaz, a Stany Zjednoczone (analogicznie do tego, co w rzeczywistości stało się z Trzecią Rzeszą) zostają podzielone na obszary,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka stanowi dodatek do napisanego 30 lat wcześniej "Nowego Wspaniałego Świata", wyjaśniającą, w jaki sposób mechanizmy, panujące w ówczesnym systemie politycznym popychają świat w kierunku spełnienia jego wizji. Świetne i trafne rozdziały dotyczące propagandy, reklamy oraz psychologii tłumu, inne w świetle obecnej wiedzy nietrafione lub nieaktualne (chociażby ten o przekazie podprogowym). Nie do końca przekonuje mnie również recepta Huxleya na rozwiązanie problemów - o ile zgadzam się z przeciwdziałaniem wszechzorganizowaniu, o tyle autor zbyt mocno demonizuje przeludnienie. Mimo to książka zdecydowanie warta uwagi i przemyślenia.

Książka stanowi dodatek do napisanego 30 lat wcześniej "Nowego Wspaniałego Świata", wyjaśniającą, w jaki sposób mechanizmy, panujące w ówczesnym systemie politycznym popychają świat w kierunku spełnienia jego wizji. Świetne i trafne rozdziały dotyczące propagandy, reklamy oraz psychologii tłumu, inne w świetle obecnej wiedzy nietrafione lub nieaktualne (chociażby ten o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść o zagładzie ludzkości na własne życzenie. Genialny "wynalazek", który doprowadza cywilizację ludzką do największego rozkwitu w pewnym momencie wymyka się spod kontroli i staje się czynnikiem destrukcyjnym, doprowadzającym świat do zagłady. Ludzkość sama przygotowuje sznur na swoją szyję, a gdy orientuje się, że zamierzają ją na nim powiesić, zamiast przeciwdziałać, dopomaga w zaciskaniu pętli.

Książka, którą bardzo dobrze się czyta. Bardzo wyraźne nawiązania do rozwijającego się w Niemczech nazizmu, przy okazji sporo wstawek, wyśmiewających tę ideologię (płazy aryjskie). A poza tym wiele innych motywów humorystycznych. Całość trochę przypomina mi "Kocią kołyskę" Vonneguta - wesoła książka o zagładzie ludzkości.

Powieść o zagładzie ludzkości na własne życzenie. Genialny "wynalazek", który doprowadza cywilizację ludzką do największego rozkwitu w pewnym momencie wymyka się spod kontroli i staje się czynnikiem destrukcyjnym, doprowadzającym świat do zagłady. Ludzkość sama przygotowuje sznur na swoją szyję, a gdy orientuje się, że zamierzają ją na nim powiesić, zamiast przeciwdziałać,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To zdecydowanie jedna z najlepszych książek, które do tej pory czytałem. Mimo że napisana ponad sto lat temu, to przesłanie pozostaje jak najbardziej aktualne.

Jack London w mistrzowski sposób pokazuje zakłamanie klasy wyższej, która, szczycąc się przewagą intelektualną nad motłochem, w rzeczywistości jest bardziej godna pogardy. To banda klakierów, podążająca jedynie za tym, co uznane i popularne, brzydząca się wszelkimi postawami nieszablonowymi, wyrywającymi się z uznanego schematu. Piękne jest to, co podoba się autorytetom, wartość człowieka ocenia się na podstawie uznania, jakim jest darzony przez innych.

Po drugiej stronie barykady stoi Martin Eden, obdarzony wyjątkowym talentem i inteligencją człowiek z klasy robotniczej, zwykły marynarz. Początkowo traktujący burżuazję jako klasę półbogów pod wpływem miłości stara się doścignąć ludzi tej klasy, by przekonać się na koniec, że ci półbogowie to raczej półgłówki, powtarzający utarte schematy. Banda błaznów bez własnej opinii i własnego gustu.

Na przykładzie Martina widać, że granice możliwości człowieka leżą tam, gdzie je sobie sam postawi. Nie ma przepaści nie do przejścia, nie ma rzeczy nie do zrobienia. Należy podążać do celu nie oglądając się na opinie innych, którzy - nieraz w dobrej wierze - próbują odciągać od jego osiągnięcia.

Książka Londona to wyraźna pochwała indywidualizmu, która świetnie pasuje również do obecnych czasów. Masy ludzi, którzy głosują na kandydatów, prowadzących w sondażach, bez względu na głoszone przez nich poglądy. Pojawiające się gwiazdki telewizyjne, znane tylko z tego, że są znane. Możemy dołączyć się do chóru klakierów i być jak książkowa burżuazja, albo zostać Martinem, samodzielnie oceniającym rzeczywistość.

To zdecydowanie jedna z najlepszych książek, które do tej pory czytałem. Mimo że napisana ponad sto lat temu, to przesłanie pozostaje jak najbardziej aktualne.

Jack London w mistrzowski sposób pokazuje zakłamanie klasy wyższej, która, szczycąc się przewagą intelektualną nad motłochem, w rzeczywistości jest bardziej godna pogardy. To banda klakierów, podążająca jedynie za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka porusza bardzo ciekawy wątek historii Polski, który w mainstreamie jest tematem tabu. Warto przeczytać.

Książka porusza bardzo ciekawy wątek historii Polski, który w mainstreamie jest tematem tabu. Warto przeczytać.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeżeli chcecie się zdenerwować, to polecam tą książkę. Autor pokazuje, w jaki sposób aparat urzędniczy przejada i marnotrawi horrendalne kwoty, płacone przez nas w podatkach, ile musimy dopłacać do nietrafionych inwestycji. Polecam zwłaszcza osobom, które twierdzą, że to pracodawca ich łupi i wyzyskuje - zobaczycie, kto tak naprawdę kradnie wasze wypracowane pieniądze, w dodatku czyniąc to w majestacie prawa.

Jeżeli chcecie się zdenerwować, to polecam tą książkę. Autor pokazuje, w jaki sposób aparat urzędniczy przejada i marnotrawi horrendalne kwoty, płacone przez nas w podatkach, ile musimy dopłacać do nietrafionych inwestycji. Polecam zwłaszcza osobom, które twierdzą, że to pracodawca ich łupi i wyzyskuje - zobaczycie, kto tak naprawdę kradnie wasze wypracowane pieniądze, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka mocno mnie wymęczyła. W miarę ciekawa fabuła, jednak ubrana w naukowy język, który momentami był nie do przełknięcia. Trzeba było sporo się nagłowić, żeby niektóre rzeczy zrozumieć. A może po prostu za mądra książka dla mnie ;)

Ta książka mocno mnie wymęczyła. W miarę ciekawa fabuła, jednak ubrana w naukowy język, który momentami był nie do przełknięcia. Trzeba było sporo się nagłowić, żeby niektóre rzeczy zrozumieć. A może po prostu za mądra książka dla mnie ;)

Pokaż mimo to