Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

„Nie chciała zostać czarnym charakterem, ale kiedy człowiek przez całe życie wypatruje słońca, w końcu zaczyna tęsknić za deszczem”, czyli klasyki animacji przerobione na książkę.

Asystentka złoczyńcy to pierwszy tom serii o tym samym tytule autorstwa Hannah Nicole Maehrer. Jest to debiut literacki tej autorki. Do zapoznania się z jej twórczością zachęcił mnie opis — liczyłam na lekturę, która pozwoli oderwać mi się od problemów życia codziennego, przy której nie będę musiała zbyt dużo myśleć. Czy Asystentce złoczyńcy to się udało?

ASYSTENT POSZUKIWANY: Znany, wysokiej rangi złoczyńca poszukuje lojalnego, rozważnego asystenta. Nieokreślone obowiązki biurowe, pomoc w kreowaniu przypadkowego chaosu, terroru i innych mrocznych rzeczy. Dyskrecja obowiązkowa. Doskonałe benefity.
Evie Sage ma na utrzymaniu całą rodzinę, stałe zatrudnienie jest więc w jej sytuacji wręcz niezbędne. Nic więc dziwnego, że przyjmuje ofertę pracy od najniebezpieczniejszego złoczyńcy w całym królestwie Rennedawn… tym bardziej że szef – mimo wybuchowego temperamentu – jest wyjątkowo seksownym facetem.
Mija czas, a Evie przyzwyczaja się do zwisających z sufitu odciętych głów, zwłok na biurku i wdeptywania w zabłąkane gałki oczne w najmniej spodziewanych miejscach. Sielanka nie trwa jednak długo – dziewczyna zaczyna podejrzewać, że wielkiemu złoczyńcy grozi jeszcze większe niebezpieczeństwo. Asystentka Złego postanawia dowiedzieć się, kto sabotuje jego działania, i odpłacić sprawcy pięknym za nadobne. Jest gotowa zrobić naprawdę wszystko, by rozwiązać zagadkę… nawet jeśli będzie to wymagało od niej pewnych poświęceń…

Owszem, jest to książka napisana przyjemnym, plastycznym językiem z ciętym i czarnym poczuciem humoru. Asystentka złoczyńcy to opowieść porównywana do znanych filmów animowanych takich jak Zaplątani czy też Shrek. Jest podobnie skonstruowana i można zauważyć, że Hannah Nicole Maehrer wzorowała się na klasykach animacji (sama we wstępie wspomniała o rodzicach, którzy opowiadali jej bajki). Książka wciąga od pierwszych stron i pochłania baśniowym światem. Jednak fabuła jest dosyć przewidywalna, a akcja toczy się dosyć monotonnie. Moim zdaniem całość jest nieco za długa (książka liczy sobie ponad 500 stron — spokojnie można byłoby ją skrócić do 300 stron i niewiele by ona na tym straciła). Główna bohaterka jest naiwna, niedojrzała, roztrzepana i niewinna. Czasami jej zachowanie może irytować. Cała opowieść skupia się głównie na relacji Evie ze Złym i ich przypadkowym spotkaniom oraz dogryzaniu sobie.

Szkoda, że autorka nie pokusiła się bardziej rozbudować tutaj stronę magiczną swojego świata. Niewiele wiemy o funkcjonowaniu królestwa, magicznych stworzeniach czy też o samej magii. Nie wiemy właściwie też, dlaczego Zły jest zły (za mało jest scen, byśmy mogli wywnioskować, że jest on wcieleniem diabła). Jeśli przymrużymy oko na kilka tych kilka wad, to możemy miło spędzić czas z tą książką.

To jedna z tych pozycji, podczas których nie trzeba wiele myśleć. Szybko się ją czyta. Nie jest to nic oryginalnego, ale nada się na comfort reading. Historia urocza, nieco głupiutka, w stylu bajek Disneya. Asystentka złoczyńcy to początek serii. Jestem ciekawa, co autorka zaserwuje nam w drugim tomie. Jeśli szukacie książki na relaks, to ta na pewno się sprawdzi.

„Nie chciała zostać czarnym charakterem, ale kiedy człowiek przez całe życie wypatruje słońca, w końcu zaczyna tęsknić za deszczem”, czyli klasyki animacji przerobione na książkę.

Asystentka złoczyńcy to pierwszy tom serii o tym samym tytule autorstwa Hannah Nicole Maehrer. Jest to debiut literacki tej autorki. Do zapoznania się z jej twórczością zachęcił mnie opis —...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Nie mogę zabrać ci twoich dni, życia i słońca. Jestem szczęściarzem, że mam twoje noce, to musi mi wystarczyć”, czyli finał dylogii o warszawskich wampirach.

Małgorzata Wilk debiutowała w tamtym roku z książką Noce za nocami. To była dla jedna z moich ulubionych powieści 2023 roku, dlatego nie wahałam się przed sięgnięciem po Noce aż po wieczność.

Kiedy Ruta została asystentką Nikifora, nie spodziewała się, że książę wampirów okaże się aż tak… wkurzający. Uroczy krwiopijca w różowych botkach i ze stadem psiaków u boku ma też mroczną stronę – w nadnaturalnym świecie znany jest jako potężny władca, który rządzi twardą ręką i nie boi się wymierzać sprawiedliwości według własnych zasad. Ruta zaczyna wątpić, czy jej miejsce jest u boku księcia, ale wtedy Nikifor znika, a wszystkie ślady prowadzą do pełnych niebezpieczeństw Włoch.
Ruta postanawia uratować szefa, ale takiej misji nie da się wykonać w pojedynkę. Do Florencji udaje się wraz z oddanym przyjacielem Feliksem i jego ukochanym, zrzędliwym wampirem Fryderykiem. Żeby odkryć, co się stało z Nikiforem, drużyna z Warszawy będzie musiała pokonać wiele przeciwności. Prócz toskańskich wampirów i skomplikowanej krwiopijczej polityki na przeszkodzie staną im też… własne uczucia.
We Włoszech każde z nich będzie zmuszone zmierzyć się z pytaniem, którego dotąd bali się sobie zadać: Co ich czeka, jeśli wspólne noce nie będą trwały aż po wieczność?

Akcja Nocy aż po wieczność przenosi nas cztery lata do przodu od wydarzeń znanych nam z Nocy za nocami. Poznajemy tutaj asystentkę Nikifora, Rutę, która jest milczącym cieniem swojego szefa. Nie wyróżnia się niczym i właściwie nie miała w planach pozostawać z księciem wampirów na długo. Z drugiej strony mamy Nikifora, który udaje się do Florencji i słuch po nim zanika. Nasza warszawska grupka musi teraz zjednoczyć siły, by odnaleźć swojego przyjaciela. Powraca główna para z poprzedniej książki — Felix oraz Fryderyk. Nasi bohaterowie muszą zachować czujność, ponieważ mieszkańcy Florencji nie należą do najłatwiejszych towarzyszy.

Noce aż po wieczność to urocza, ciepła i typowo młodzieżowa historia, która umili wam kilka wieczorów. Dla mnie jest to kolejna książka na mojej liście comfort book. Nie raz wywołała u mnie uśmiech i naprawdę z przyjemnością czytałam kolejne rozdziały. Polubiłam wykreowanych przez autorkę bohaterów już od pierwszego tomu. Akcja toczy się dosyć spokojnie, a sam język autorki sprawia, że książkę czyta się błyskawicznie. Napięcie rośnie z każdą kolejną stroną. Praktycznie do samego końca nie wiemy, gdzie tak naprawdę jest Nikifor.

Noce aż po wieczność to dobra kontynuacji Nocy za nocami. Jest to także świetne zakończenie tej dylogii. Będzie to jedna z moich ulubionych serii. Jeśli szukacie lekkiej i niezobowiązującej lektury, która sprawi, że nie raz się uśmiechniecie, to Noce aż po wieczność sprawdzą się idealnie. Jestem szalenie ciekawa kolejnych książek Małgorzaty Wilk, ponieważ autorka ma wielki potencjał i mam nadzieję, że wkrótce dostaniemy jej kolejną powieść.

„Nie mogę zabrać ci twoich dni, życia i słońca. Jestem szczęściarzem, że mam twoje noce, to musi mi wystarczyć”, czyli finał dylogii o warszawskich wampirach.

Małgorzata Wilk debiutowała w tamtym roku z książką Noce za nocami. To była dla jedna z moich ulubionych powieści 2023 roku, dlatego nie wahałam się przed sięgnięciem po Noce aż po wieczność.

Kiedy Ruta została...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Ludzie chcą czytać o ludziach – i z doświadczenia wiem, że z reguły przeskakują opisowe akapity”, czyli nietypowa narracja pośród intrygujących bohaterów.

Alex Michaelides to autor znany z takich bestselerowych powieści jak Pacjentka czy też Boginie. Dla mnie jest to drugie spotkanie (po Boginiach) z tym autorem. Do książki przekonał mnie opis, który zwiastował ciekawą opowieść o morderstwie.

Lana Farrar, osamotniona gwiazda filmowa, która chwile sławy ma już za sobą, zaprasza najbliższych przyjaciół na weekend na swoją prywatną grecką wyspę. Ale stare przyjaźnie skrywają gwałtowne namiętności i urazy czające się tuż pod powierzchnią… Za czterdzieści osiem godzin jedno z nich będzie martwe... A to dopiero początek.

Furia to powieść, która porusza dosyć oklepany schemat. Mamy grupę osób, która zostaje zamknięta w jednym miejscu (tutaj jest to wyspa) i wkrótce jedna z nich ginie. Ktoś z tej grupy jest mordercą. Czytałam wiele książek z podobną fabułą, więc byłam ciekawa czy autor dorzuci coś oryginalnego do tego schematu. Pierwszym, co od razu atakuje czytelnika, to sposób narracji. Eliot, narrator, zwraca się bezpośrednio do nas, do czytelników. Opowiada nam historię, zadaje pytania i zmusza do refleksji. Na pewno nie każdemu przypadnie taka forma do gustu. Ja muszę przyznać, że momentami mnie to irytowało, a sam sposób opowiadania Eliota był trochę nudny. Opis mówi nam, że może to być także historia miłosna. Jednak nie uświadczycie tutaj schematycznego romansu.

Całość przypomina mi trochę sztukę teatralną, co nawet idealnie pasuje do bohaterów, ponieważ są oni aktorami, którzy grają nie tylko w filmach, ale i też w życiu prywatnym. Bohaterowie są dosyć niejednoznaczni, nie możemy im ufać. Pełni skrajnych emocji i psychopatycznej osobowości. Autor manipuluje czytelnikiem do samego końca historii, wprowadzając liczne fałszywe tropy i zwroty akcji.

Alex Michaelides potrafi zaintrygować czytelnika specyficzną fabułą, która przypomina melodramat. Znajdziecie tutaj także sporo filozoficznych przemyśleń. Mam problem z tą książką. Z jednej strony wciągnęła mnie, a z drugiej były momenty, które mnie irytowały. Nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy mi się podobała, czy też nie. Myślę, że najlepiej samemu przekonać się, czy to coś dla was.

„Ludzie chcą czytać o ludziach – i z doświadczenia wiem, że z reguły przeskakują opisowe akapity”, czyli nietypowa narracja pośród intrygujących bohaterów.

Alex Michaelides to autor znany z takich bestselerowych powieści jak Pacjentka czy też Boginie. Dla mnie jest to drugie spotkanie (po Boginiach) z tym autorem. Do książki przekonał mnie opis, który zwiastował ciekawą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Jutro o wschodzie słońca już mnie tutaj nie będzie”, czyli pierwsza księga nowej serii Marah Woolf.

Marah Woolf to autorka kilkunastu książek. Miałam okazją poznać się z nią przy pierwszym tomie Iskry bogów — Nie Kochaj mnie. Do książki przekonał mnie opis, który zwiastował ciekawą powieść fantasy. Sięgając po nią liczyłam, że będzie to lekka i niezobowiązująca lektura.

Magia zniknie, jeśli zakujemy ją w kajdany.
Przed ponad dwunastoma laty rodzina Valei została zamordowana, od tego czasu wiccanka mieszka wśród ludzi z dala od Ardealu. Niczego jednak bardziej nie pragnie, niż wrócić do ojczyzny i dowiedzieć się, co stało się tamtej nocy, gdy jej życie brutalnie runęło w gruzach. Kiedy teraz zostaje zamordowana inna wiccanka, dziadek Valei zgadza się wreszcie na powrót Valei, bo dziewczyna ma rzadki dar i widzi wspomnienia innych, nawet zmarłych.
Wkrótce po jej przyjeździe do ojczyzny okazuje się, że tkwi w zawiłej plątaninie kłamstw, intryg i zdrad. W Ardealu bowiem od wieków trwa wojna między wiccanami, strzygami i królową czarownic, a zakończy się dopiero wówczas, kiedy dwa z trzech ludów zostaną doszczętnie zgładzone.
Mroczna, romantyczna, magiczna i pełna sekretów historia o wiedźmach, strzygach i obdarzonej wyjątkowymi darem dziewczynie, która widzi wspomnienia innych, zarówno żywych, jak i zmarłych.

Znak i omen to powieść młodzieżowa, w której wiccani, czarownice i strzygi żyją obok siebie. Oprócz tego w świecie wykreowanym przez autorkę znajdziecie również inne złowieszcze bestie — duchy czy też upiory. Sporo tego do ogarnięcia — magia jest tutaj dosyć trudną i nieokiełznaną dziedziną. Muszę przyznać, że ilość informacji, jaka spada na czytelnika, jest ogromna i można poczuć się przytłoczonym. Autorka chce nam jak najlepiej przedstawić swój świat, ale czasami było to za dużo na raz. Nasza główna bohaterka jest wiccanką, która ukrywa się wśród ludzi. Jednak pewne wydarzenia zmuszają ją do powrotu do ojczyzny.

Zostajemy wrzuceni w sam środek wojny międzygatunkowej — pomiędzy strzygami, wiccanami i czarownicami. Znajdziecie tutaj także wiele intryg politycznych i skomplikowane relacje oraz makabrycznych zbrodni, a także bohaterów, którzy nie boją się podejmować ryzyka. Mimo że całość jest raczej dosyć szablonowa i możemy przewidzieć, co dalej się wydarzy, to książkę czyta z zaciekawianiem (z przymrużeniem oka na niektóre stereotypowe zagrania i potyczki słowne). Język jest lekki, dzięki czemu powieść czyta się dosyć szybko — mimo jej objętości (liczy ona ponad 500 stron).

Wielkim plusem tej książki jest jej bogato rozbudowany świat, gdzie pełno różnorodności. Całość jest ciekawie przedstawiona i naprawdę łatwo sobie wyobrazić, to co autora chciała nam przekazać. Myślę, że to świetna pozycja dla osób, które dopiero zaczynają swoją drogę z fantastyką, ale i ci zaprawieni w boju także znajdą tutaj coś dla siebie. Zakończenie spowodowało, że jestem ciekawa następnego tomu. Znak i omen to lekka i przyjemna powieść młodzieżowa z intrygującymi bohaterami, którzy mierzy się z trudnościami życia. Sama książka zbiera praktycznie same pozytywne opinie, więc warto przekonać czy to wasza bajka.

„Jutro o wschodzie słońca już mnie tutaj nie będzie”, czyli pierwsza księga nowej serii Marah Woolf.

Marah Woolf to autorka kilkunastu książek. Miałam okazją poznać się z nią przy pierwszym tomie Iskry bogów — Nie Kochaj mnie. Do książki przekonał mnie opis, który zwiastował ciekawą powieść fantasy. Sięgając po nią liczyłam, że będzie to lekka i niezobowiązująca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„— Czasami ofiary stanowią substytut — zawyrokował w końcu Dean. - Jestem żonaty, ale nigdy nie uszłoby mi na sucho zabójstwo żony, dlatego morduję dziwki i udaję, że to ona. Umiera moje dziecko i odtąd każdego malucha w czapce z daszkiem traktuję jak swojego”, czyli młodzieżowy kryminał.

Genialne umysły to pierwszy tom serii The Naturals autorstwa Jennifer Lynn Barnes, którą możecie kojarzyć ze słynnej serii The Inheritance Games. To zaskakująco krótka książka — liczy sobie 300 stron, ale sam opis jest intrygujący. Lubię, gdy w powieści możemy motyw rozwiązywania zagadek. Jak wypada w tej sprawie The Naturals?

Siedemnastoletnia Cassie ma naturalne zdolności w rozczytywaniu ludzi. Łącząc najdrobniejsze szczegóły, potrafi powiedzieć kim jesteś i czego pragniesz. Jednak nigdy nie traktowała tej umiejętności poważnie. Aż do momentu, gdy FBI zapukało do jej drzwi: zainicjowali tajny program wykorzystujący wyjątkowych nastolatków do rozwiązywania znanych niewyjaśnionych spraw kryminalnych, i Cassie jest im potrzebna.
Cassie nie zdaje sobie sprawy, że grozi jej większe ryzyko niż stawienie czoła kilku niewyjaśnionym zabójstwom, zwłaszcza gdy musi zamieszkać z grupą nastolatków, których umiejętności są równie nietypowe jak jej własne. Sarkastyczny, zamożny Michael ma talent w odczytywaniu emocji, którego używa, by przeniknąć do głowy Cassie – i nie tylko. Ponury Dean dzieli z Cassie dar profilowania, ale trzyma ją na dystans.
Wkrótce staje się jasne, że nikt w programie Naturalsi nie jest tym, za kogo się podaje. A gdy pojawia się nowy morderca, niebezpieczeństwo jest bliżej, niż kiedykolwiek mogła sobie wyobrazić Cassie. Uwięzieni w śmiertelnej grze w kotka i myszkę z mordercą, Naturalsi będą musieli wykorzystać wszystkie swoje umiejętności, by po prostu przetrwać.

Książka pierwotnie ukazała się 11 lat temu, więc niektóre rzeczy i wątki już nam — czytelnikom — mogły się przejeść. Zauważyłam także wiele podobieństw do The Inheritance Games w zakresie tworzenia postaci. Trójkąt miłosny zupełnie mi tutaj nie pasuje i mam nadzieję, że autorka w kolejnych tomach z niego zrezygnuje. Całe szczęście, że Jennifer Lynn Barnes aż tak bardzo nie skupia się na wątku romantycznym, ponieważ kompletnie nie czuć chemii pomiędzy tymi bohaterami. Ciekawym aspektem jest możliwość poznania perspektywy mordercy, która trzyma w napięciu do samego końca. Autorka umiejętnie manipuluje czytelnikiem, wprowadzając nowe tropy, które mają tylko za zadania nas zmylić.

Genialne umysły to książka, której akcja toczy się wokół poznawania sposobu myślenia mordercy. Zanurzymy się w świecie pełnym intryg, gdzie nie tak łatwo odnaleźć winnego. Szkoda, że tak mało wiemy o Naturalsach — autorka nie dostarczyła nam zbyt wiele informacji o tym programie. Może w kolejnych tomach wspomni o nich coś więcej.

Genialne umysły to pierwszy z czterech tomów serii The Naturals. Tę książkę mogę polecić młodzieży, ale dla starych wyjadaczy kryminałów może być nieco zbyt przewidywalna. To właściwie jest wprowadzenie do serii i mam nadzieję, że kolejne tomy wciągną mnie bardziej. Książkę czyta się błyskawicznie — jest to lektura na raz (liczy ona 300 stron).

„— Czasami ofiary stanowią substytut — zawyrokował w końcu Dean. - Jestem żonaty, ale nigdy nie uszłoby mi na sucho zabójstwo żony, dlatego morduję dziwki i udaję, że to ona. Umiera moje dziecko i odtąd każdego malucha w czapce z daszkiem traktuję jak swojego”, czyli młodzieżowy kryminał.

Genialne umysły to pierwszy tom serii The Naturals autorstwa Jennifer Lynn Barnes,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Aleks, chciałabym ci powiedzieć, że z czasem będzie łatwiej, ale możliwe, że już nigdy nie zapełnisz tej pustki. Wierzę, że w pewnym momencie nauczysz się z tym żyć”, czyli green flag pośród książek.

Bliźniaczy płomień to literacki debiut Maksa Kuznowicza, którego w Instagramowym świecie możecie kojarzyć jako bookovicz. Sięgnęłam po tę książkę, szukając pozycji, która pozwoli oderwać mi myśli od problemów życia codziennego. Opis zwiastował dobrą powieść młodzieżową z ciekawie wykreowanymi bohaterami.

Życie Daikiego wywraca się do góry nogami po tym, jak w centrum Paryża ginie jego chłopak. Rok później osiemnastolatek powoli wychodzi na prostą, pomaga w restauracji rodziców i spędza czas z przyjaciółmi. Jedna noc sprawia, że budzą się w nim głęboko skrywane umiejętności: czuje, słyszy i widzi więcej.
W tym samym czasie do miasta przyjeżdża Aleks z Hope – suczką rasy border collie. Po stracie bliskich szuka świeżego startu. Oprócz miłości do literatury i kuchni roślinnej chłopak ma jeszcze dwie umiejętności – skrywania prawdziwych emocji i komunikowania się z Hope.
Co się stanie, gdy serce Daikiego zacznie się budzić po przebytej traumie, a Aleks odkryje, że może pozwolić sobie na wrażliwość?

Styl autora jest lekki i młodzieżowy (ale nie przesadzony), więc książkę naprawdę szybko się czyta. Historię śledzimy z dwóch perspektyw — naszych głównych bohaterów — Aleksa oraz Daikiego. Mimo że jest to powieść młodzieżowa, to Maks Kuznowicz porusza w niej trudne tematy, o których wciąż mówi się za mało. Mamy tutaj bohatera w spektrum autyzmu (nie przypominam sobie, abym ostatnio natknęła się na tę chorobę w przeczytanych książkach), co samo w sobie jest oryginalne i dobrze przedstawione — pozwoliło mi to choć trochę zrozumieć jak wygląda świat ich oczami. Bliźniaczy płomień to opowieść o radzeniu sobie ze stratą, przeżywaniu żałoby i szukaniu sensu w swoim życiu. Ukazuje, że warto szukać pomocy, gdy sami już nie dajemy rady.

To powieść, którą śmiało mogę zakwalifikować do mojej listy comfort books. Wzajemny szacunek bez względu na wszystko, wielka przyjaźń, bezpieczna przystań i miłość, która powoli rozwija się między chłopakami — te wątki sprawiają, że cała ta historia to wielki green flag. Nie zabrakło tutaj także skrajnych emocji — często tych także negatywnych. Warto też wspomnieć o relacji Aleksa z Hope (suczką rasy border collie) — skradła ona moje serce od pierwszych stron (tak, uwielbiam psy!). Wielokrotnie ich rozmowy sprawiły, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Sam pomysł na tytułowy wątek bliźniaczych dusz został ciekawie przedstawiony. Dla mnie dodatkowym smaczkiem były nawiązania do kultury azjatyckiej czy też liczne wtrącenia po japońsku — lubię i interesuję się Azją.

Bliźniaczy płomień to komfortowy debiut literacki (zupełnie nie czuć, że autor dopiero stawia pierwsze kroki) o bohaterach, którzy mierzą się z wieloma problemami. To opowieść, która zmusza do refleksji, ale jednocześnie jest ciepła i daje nadzieję na lepszą przyszłość. Postacie są realistycznie i łatwo można się z nimi utożsamiać. Jeśli szukacie książki, która pozwoli oderwać się problemów, to Bliźniaczy płomień na pewno dostarczy wam kilka godzin dobrej rozrywki. Ja już wypatruję kolejnych opowieści spod pióra Maksa Kuznowicza. Ma on potencjał i mam nadzieję, że nie będziemy musieli długo czekać na jego kolejne powieści.

„Aleks, chciałabym ci powiedzieć, że z czasem będzie łatwiej, ale możliwe, że już nigdy nie zapełnisz tej pustki. Wierzę, że w pewnym momencie nauczysz się z tym żyć”, czyli green flag pośród książek.

Bliźniaczy płomień to literacki debiut Maksa Kuznowicza, którego w Instagramowym świecie możecie kojarzyć jako bookovicz. Sięgnęłam po tę książkę, szukając pozycji, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„[…] skoro ich własnym rodzicom nie zależało na nich wystarczająco mocno, żeby ich zatrzymać, to kto będzie chciał ich w niebie?”, czyli przerażająca wizja przyszłości.

Neal Shusterman to autor, którego książki odkryłam w tamtym roku. Bestsellerowa seria Kosiarze to jedne z moich ulubionych książek 2023 roku. Jeśli jeszcze ich nie czytaliście — to polecam na nie zerknąć. Teraz przyszedł czas na najnowszą książkę tego autora, czyli Podzieleni, pierwszy tom nowej serii. Powieść została pięknie wydana — okładka bardzo mi się podoba — w twardej oprawie.

Troje nastolatków walczy o przetrwanie i o siebie nawzajem… Po długiej i krwawej drugiej wojnie domowej armie zwolenników życia i tych opowiadających się za wyborem doszły do porozumienia i uchwalono „Ustawę za życiem”. Chroniła ona ludzką egzystencję od chwili poczęcia do trzynastego roku życia. Jednak między trzynastymi a osiemnastymi urodzinami rodzic mógł zdecydować o „rozszczepieniu” swojego dziecka, czyli podzieleniu na narządy i części, które przekazywano do przeszczepu. Ten proces według władz państwa gwarantował zdrowie społeczeństwa, a także bezpieczeństwo. Osobniki niechciane lub sprawiające kłopoty były eliminowane, jednak formalnie nie umierały.

Connor się buntował, więc rodzice podpisali zlecenie rozszczepienia. Mieszkająca w domu dziecka Risa została wysłana do ośrodka transplantacyjnego ze względu na cięcia budżetowe. A Lev, dziesiąte dziecko w religinej rodzinie, już od urodzenia miał zostać poświęcony w ofierze. Kiedy tej trójce udaje się uciec z transportu, rodzi się w nich nadzieja, że jeszcze nie wszystko stracone. Muszą tylko przetrwać do swoich osiemnastych urodzin. To bardzo długo, jeśli ten czas mają spędzić w ukryciu…

Świat wykreowany w tej książce jest naprawdę brutalny i myślę, że nikt z nas nie chciałby w takim żyć. Shusterman opowiada historię, w której rodzic może zdecydować o rozszczepieniu swojego dziecka (między 13 rokiem, a 18 rokiem życia), czyli podzieleniu na narządy i części, które przekazywano do przeszczepu. Osoby niechciane i takie, które sprawiały problemy, były eliminowane (ale nie umierały). Nie da się pozostać obojętnym na przedstawiane historie. Sam opis rozczepiania jest naprawdę trudny do czytania. Książka wywołuje wiele skrajnych emocji — jednak głównie jest to smutek i przygnębienie. Całość jest oryginalna, a im dalej wchodzimy w ten świat, tym uczucie niepokoju narasta.

Historię śledzimy z wielu perspektyw, dzięki czemu poznajemy różny punkt widzenia. Obserwujemy, z czym zmaga się młodzież i jak reagują na to dorośli. Temat, jaki autor podejmuje, zmusza do refleksji i mimo że jest to książka młodzieżowa, to przedstawia lęki dzisiejszej społeczności. Klimat wciąga od pierwszych stron, a napięcie nie opuszcza nas do ostatniej kartki. Jest to mocna opowieść, podejmująca trudne tematy. Różnorodność bohaterów przedstawia skomplikowany świat wykreowany przez Shustermana.

Bardzo lubię dystopijne opowieści i nie wahałam się przed sięgnięciem po Podzielonych. To naprawdę kawał dobrej historii z oryginalnymi bohaterami i niepokojącym światem, jaki ich otacza. Podzieleni to książka o ciągłej walce o przetrwanie. To mroczna wizja przyszłości, gdzie dorośli są pozbawieni empatii. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli długo czekać na kolejne tomy. Podzieleni to opowieść warta uwagi.

„[…] skoro ich własnym rodzicom nie zależało na nich wystarczająco mocno, żeby ich zatrzymać, to kto będzie chciał ich w niebie?”, czyli przerażająca wizja przyszłości.

Neal Shusterman to autor, którego książki odkryłam w tamtym roku. Bestsellerowa seria Kosiarze to jedne z moich ulubionych książek 2023 roku. Jeśli jeszcze ich nie czytaliście — to polecam na nie zerknąć....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Spojrzenie w przeszłość na odniesione rany i próba przebadania ich budują charakter osoby i stanowią siłę napędową jej działań”, czyli koreański bestseller.

Nietuzinkowy sklep całodobowy to już kolejna książka z literatury azjatyckiej, którą miałam ostatnio okazję przeczytać. Tym razem jest to koreański bestseller.

Na jednej z mało uczęszczanych uliczek Seulu można natknąć się na niepozorny sklep całodobowy. Taki, do którego wpada się tylko na chwilę, by wziąć na wynos kimbap i buteleczkę soju.
Pewnego dnia właścicielka, pani Yeom, odzyskuje cenną zgubę dzięki pomocy pewnego bezdomnego mężczyzny. Poruszona jego losem postanawia zatrudnić go w sklepie.
Wielki jak niedźwiedź Dokko z początku nie wzbudza zaufania. Nie wiadomo skąd się wziął, cierpi na amnezję, ma problemy z mówieniem. Ale to jego obecność sprawia, że w życiu pracowników i klientów sklepu zaczynają dziać się niezwykłe rzeczy…
Młoda dziewczyna zyskuje odwagę, by zrobić krok dalej. Zapracowany ojciec przestaje topić smutki w alkoholu. Zagubiona matka odnajduje nić porozumienia z synem.
Bo czasem jedna iskra dobra wystarczy, aby odmienić życie wielu osób.
Urzekająca i ciepła historia, która udowadnia, że choć nie wszystkie błędy można naprawić, to każdy z nas zasługuje na drugą szansę.

Kim Ho-Yeon (김호연) stworzył opowieść, która opowiada o zwykłych ludziach, którzy na co dzień borykają się z wieloma trudnościami. Zmusza ona do refleksji i zastanowienia się, co tak naprawdę jest dla nas ważne. To nie jest książka, w której akcja pędzi niczym rollercoaster. Tutaj raczej skupiamy się bohaterach, których łączy ten tytułowy sklep całodobowy. Dla jednych jest miejscem pracy, dla drugich inspiracją czy też bezpieczną przystanią. To książka, która daje nadzieję na lepsze jutro. Jest niezwykle ciepła i ukazuje, że każdy zasługuje na drugą szansę — na naprawienie swoich błędów.

Dla wielu osób ta książka może wydawać się po prostu nudna. Jednak nie jest to pozycja, gdzie z kartek będzie biła akcja i fajerwerki. To spokojna opowieść o życiu. To powieść, przy której zastanawiamy się nad sensem naszego życia i przemyślenia tego, jak traktujemy innych. Autor przedstawia historie kilku bohaterów — takich, którzy nie mają rodziny, tych, których zboczyli z prawej drogi, zagubionych i przygnębionych. A sklep całodobowy przynosi im, to co właśnie w danej chwili dla nich najcenniejsze — zrozumienie.

Literatura azjatycka jest specyficzna, więc na pewno nie każdemu Nietuzinkowy sklep całodobowy przypadnie do gustu. Kim Ho-Yeon ma na swoim koncie już kilka książek, ale to właśnie ta stała się koreańskim bestsellerem, sprzedając się w 1,5 miliona egzemplarzy (w samej Korei). Myślę, że warto dać jej szansę, nawet jeśli na co dzień nie czytacie takich książek.

„Spojrzenie w przeszłość na odniesione rany i próba przebadania ich budują charakter osoby i stanowią siłę napędową jej działań”, czyli koreański bestseller.

Nietuzinkowy sklep całodobowy to już kolejna książka z literatury azjatyckiej, którą miałam ostatnio okazję przeczytać. Tym razem jest to koreański bestseller.

Na jednej z mało uczęszczanych uliczek Seulu można...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Nie po to przy śledztwie pracuje kilka osób, by wyłącznie jedna ślęczała nad sprawą”, czyli obiecujący debiut kryminalny.

Po Czarnego Żałobnika sięgnęłam głównie ze względu na ciekawy opis, zwiastujący makabryczny kryminał. Jest to debiut literacki Mai Opiłki, która prywatnie pracuje w Prokuraturze Okręgowej, więc ma doświadczenie w różnych kryminalnych sprawach. Byłam ciekawa, jak wypadnie jej książka.

Skąpana w blasku słońca Warszawa zaczyna tonąć w mroku czarnego żałobnika… Komisarz Adam Kruger i prokurator Alicja Ostrowska stają w szranki z wyjątkowo brutalnym sprawcą. Sprawcą, który upodobał sobie odbieranie życia ofiarom, wykorzystując średniowieczne metody tortur. Morderca wydaje się sterować dochodzeniem, kreując własną grę. Porzuca zwłoki na placach zabaw, a przy ciałach zostawia znak, swój podpis – czarnego motyla rusałkę żałobnik. Z przeszłości ofiar wylewa się niewierność oraz zazdrość. A każde z nich łączy postać terapeutki specjalizującej się w terapii małżeństw. Misternie skonstruowana intryga, błędne koło wzajemnych relacji, bezpodstawne podejrzenia i błędy oceny.
Czy Kruger i Ostrowska, których doganiają demony własnej przeszłości, zdołają odstawić na bok wzajemne niesnaski, by rozwikłać tę skomplikowaną rozgrywkę, zanim kolejna ofiara stanie się pionkiem na tej krwawej szachownicy?
Zanurz się w mrocznym labiryncie ludzkich relacji, gdzie zemsta przeplata się z niewiernością, tworząc intrygującą układankę.

Już sam prolog utwierdził mnie w przekonaniu, że będzie to mroczna opowieść. To dosyć pogmatwana historia, która wymaga większego zaangażowania od czytelnika — łatwo coś przegapić. W Warszawie dochodzi do serii makabrycznych zbrodni, które łączy pewien motyl. Tu poznajemy naszą ekipę śledczą. Na pierwszy plan wysuwa się duet Adam Kruger (komisarz) oraz Alicja Ostrowska (prokurator). Autorka do samego końca wodzi czytelnika za nos i próbuje chaosem ukryć swoje motywy. Widać, że całość jest dosyć dobrze przemyślana, a wątki trzymają się logiki. Wykorzystując średniowieczne metody tortur, Opiłka stworzyła nietuzinkowy klimat, który trzyma w napięciu do ostatniej strony.

Akcja toczy się dosyć dynamicznie — nie ma miejsca na nudę, ciągle coś się dzieje, odkrywamy kolejne tropy. Lektura wciąga od pierwszych stron, a zainteresowanie nie spada do ostatniej kartki. Jedyne co mnie zaczynało irytować w pewnym momencie to ilość wulgaryzmów. Wiem, że w ten sposób zapewne autorka chciała pokazać emocje, jakie towarzyszą naszym bohaterom, jednak im ich więcej, tym coraz bardziej mnie to raziło.

Muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona tą książką. Nie spodziewałam się, że ten debiut tak mnie wciągnie. W ogóle nie widać, że Maja Opiłka dopiero rozpoczyna swoją drogę w świcie kryminałów. Autorka stworzyła ciekawą opowieść kryminalną, która trzyma w napięciu. Myślę, że warto zainteresować się tym nazwiskiem. Obyśmy nie musieli długo czekać na kolejną książkę tej autorki (a może i kontynuację Czarnego Żałobnika?).

„Nie po to przy śledztwie pracuje kilka osób, by wyłącznie jedna ślęczała nad sprawą”, czyli obiecujący debiut kryminalny.

Po Czarnego Żałobnika sięgnęłam głównie ze względu na ciekawy opis, zwiastujący makabryczny kryminał. Jest to debiut literacki Mai Opiłki, która prywatnie pracuje w Prokuraturze Okręgowej, więc ma doświadczenie w różnych kryminalnych sprawach. Byłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Może i nie wypada mówić źle o zmarłych, ale jemu się akurat należy”, czyli specyficzna literatura azjatycka.

Literatura azjatycka jest specyficzna i nie każdemu przypadnie do gustu. Ja od jakiegoś czasu zaczytuję się w niej i lubię odkrywać kolejne powieści. Są to książki, które wymagają większego zaangażowania do czytelnika. Widząc w zapowiedziach Sny umarłych, wiedziałam, że się na nią skuszę.

Tae-gyeong dowiaduje się, że jego kolega z liceum zginął w wypadku samochodowym. Problem w tym, że bohater otrzymuje tę wiadomość od samego denata, który bezpardonowo wprasza się do jego snu, aby poprosić o niewygodną przysługę. Za zmarłym kolegą, który z czasem zaczyna ingerować także w inne sfery jego życia, ciągnie się szereg niedomkniętych spraw z przeszłości. Widmo (z) lat młodzieńczych, już nie samo, a w towarzystwie smutnej, milczącej kobiety, co noc podsuwa Tae-gyeongowi nowe elementy układanki o feralnym dniu swojej śmierci.
„Sny umarłych” to opowieść o władzy pieniądza, przemocy oraz wstydliwych sekretach, odciskających się lepką, oleistą plamą na sumieniu tych, którzy smutne wspomnienia próbują zostawić za sobą.

Bora Chung to południowokoreańska autorka, która tłumaczy współczesną literaturę polską na język koreański. Jest także wykładowcą na Yonsei University (fani k-dram na pewno kojarzą budynek, ponieważ pojawiał się w wielu serialach). Autorka swoją opowieść oparła na prawdziwych wydarzeniach, ukazując brutalność świata, jaki nas otacza. Mimo że książka napisana jest prostym językiem, to nie jest łatwa do czytania. Sam sposób prowadzenia narracji może nieco wyrywać z rytmu. Historię śledzimy z dwóch perspektyw – Tae-gyonga, który wraca do rodzinnej miejscowości, gdzie bierze udział w pogrzebie dawnego kolegi, oraz Seong-yeon, dziewczyny, która opowiada swoją historię, ale i jednocześnie mówi o Tae-gyongu. Na początku na prawdę można nieco się zagubić w tych perspektywach.

Sny umarłych to połączenie fantastyki z mistycyzmem. Świat zmarłych przedstawiony jest tak dobrze, że tworzy on dosyć przerażający klimat. Nie znajdziecie tutaj wartkiej akcji czy wybuchów niczym z filmów sensacyjnych. Całość może wydawać się dziwaczna i mocno pokręcona, ale autorka w posłowiu nieco wyjaśnia, co chciała przekazać. Bora Chung ukazuje w swojej książce brutalność, przemoc fizyczną, znęcanie się. Nie boi się podejmować trudnych tematów. Ta surrealistyczna opowieść pozbawiona jest większych opisów postaci, czy też miejsc akcji.

Sny umarłych to książka, która na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Myślę, że to dobra lektura dla tych, którzy już kiedyś zetknęli się z literaturą azjatycką, ponieważ jest ona dosyć specyficzna i może wydawać się dziwaczna. Mnie ta powieść wciągnęła i z każdą kolejną stroną napawała coraz większym niepokojem. Na pewno sięgnę po kolejne książki tej autorki.

„Może i nie wypada mówić źle o zmarłych, ale jemu się akurat należy”, czyli specyficzna literatura azjatycka.

Literatura azjatycka jest specyficzna i nie każdemu przypadnie do gustu. Ja od jakiegoś czasu zaczytuję się w niej i lubię odkrywać kolejne powieści. Są to książki, które wymagają większego zaangażowania do czytelnika. Widząc w zapowiedziach Sny umarłych,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Czasem czujemy coś, czego wcale nie chcemy, ale to nic złego. Każda emocja jest na swój sposób dobra i nie pojawia się przypadkowo”, czyli dziewczyna, która bała się umrzeć i chłopak, który pragnął śmierci.

Po Swallow sięgnęłam spontanicznie – szukałam czegoś, co pozwoli oderwać mi się od cięższych historii, czegoś, przy czym nie będę musiała za dużo myśleć. Mój wybór padł na debiut Aleksandry Muraszki. Autorki dla mnie kompletnie nieznanej. Sama książka to niezła cegiełka — liczy sobie prawie 600 stron. Czy spełniła ona moje wymagania?

Dziewczyna, która bała się umrzeć. I chłopak, który pragnął śmierci.
Haelyn prowadzi spokojne życie. Kiedy inni spędzają wolny czas w głośnym klubie, ona woli zaszyć się w pokoju z książką w ręce. Wciąż dręczona przez bolesne wspomnienia, nie potrafi odnaleźć się w szarej rzeczywistości. Aż do dnia, w którym zupełnie przypadkiem – a może dzięki przeznaczeniu? – na jej drodze staje on.
Rion nie boi się niczego. Zwłaszcza śmierci. Z tą ostatnią ma zresztą dość bliski kontakt. Uwięziony w jednej chwili, która zmieniła wszystko, nie jest w stanie żyć jak dawniej. A wtedy los stawia go przed dziewczyną z wytatuowaną na nadgarstku jaskółką. Czy to spotkanie przyniesie mu nadzieję, czy zgubę?

To książka przeznaczona dla czytelników powyżej 16 roku życia (według wydawcy). Nie jest to łatwa lektura — zawiera liczne wspomnienia o próbach samobójczych, opisy ataków paniki czy też zmaganie się z depresją. Dlatego myślę, że faktycznie jest to opowieść dla nieco starszej młodzieży. Sama historia dosyć szybko wciąga. Jest napisana lekkim i prostym językiem, dzięki czemu szybko się ją czyta. Nie wymaga od czytelnika większego zaangażowania, a jednak podejmuje trudne tematy, o których często głośno się nie mówi. Akcja nie pędzi tutaj niczym rollercoaster, raczej skupiamy się na emocjach bohaterów i problemach, z którymi walczą niż na wybuchowej fabule.

Były momenty, gdzie przewracałam oczami na zachowania bohaterów. Nieco irytował mnie upór Riona i jego zachowaniem oraz niektóre słowa, które wypowiadał. Miałam problem z nim przez większość książki. Nie polubiłam go. Jego relacja z Haelyn jest dziecinna i niezdrowa. Sięgając po tę książkę, myślałam, że będzie to jednotomowa opowieść i teraz zastanawiam się, o czym będą kolejne tomy. Myślę, że ta książka jest trochę za długa — pełno w niej zapychaczy akcji, które nic nie wnosiły do relacji głównych bohaterów.

Swallow to dla mnie książka, która pozwoliła mi się oderwać od problemów życia codziennego. To powieść lekko przegadana. Zdecydowanie dla starszej młodzieży (ze względu na tematykę i pewne sytuacje). Widziałam wiele pozytywnych recenzji tej powieści (na lubimyczytać.pl ma 8,4 gwiazdek), więc myślę, że warto samemu przeczytać i przekonać się, czy to coś dla was.

„Czasem czujemy coś, czego wcale nie chcemy, ale to nic złego. Każda emocja jest na swój sposób dobra i nie pojawia się przypadkowo”, czyli dziewczyna, która bała się umrzeć i chłopak, który pragnął śmierci.

Po Swallow sięgnęłam spontanicznie – szukałam czegoś, co pozwoli oderwać mi się od cięższych historii, czegoś, przy czym nie będę musiała za dużo myśleć. Mój wybór...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„A ja poszłam swoją drogą, lżejsza o jedną buteleczkę digoksyny”, czyli powrót bestsellera.

Freida McFadden to autorka wielu książek. Dla mnie to drugie spotkanie z jej twórczością — wcześniej czytałam Zamknięte drzwi, którą dobrze wspominam. Sekret to drugi tom serii z Millie Calloway, która kilka miesięcy temu podbiła bookstagram. Ja nie czytałam pierwszego tomu i przed lekturą drugiego przejrzałam jedynie kilka recenzji Pomocy domowej.

Nowa pomoc domowa w penthousie Douglasa Garricka ma jeden zakaz. Nie może zaglądać do sypialni, w której przebywa obłożnie chora żona pracodawcy. Mille woli dostosować się do tej zasady, nie ryzykować utraty posady. Ma przecież sekret, który musi zachować.
Skupia się na swych zadaniach – sprzątaniu luksusowego apartamentu, gotowaniu wymyślnych posiłków w lśniącej kuchni. W ciszy robi swoje, aż dostanie to, czego chce.
Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie odgłos płaczu pani Garrick. I fakt, że nikt nigdy jej nie widuje. W przeciwieństwie do śladów krwi na koszulach nocnych, które pomoc domowa znajduje podczas prania. Przejęta Millie w końcu puka do drzwi sypialni. A gdy te lekko się uchylają, widzi coś, co odmienia wszystko.

Po wielu fantastycznych opiniach nastawiałam się na trzymający w napięciu thriller. Początek jednak nieco ochłodził moje oczekiwania. Akcja toczy się dosyć spokojnie. Jednak im dalej, tym coraz bardziej pochłonęła mnie fabuła. Autorka zręcznie manipuluje czytelnikiem, rzucając mu pod nogi liczne kłamstwa i intrygi, które zwodzą za nos. Należy się skupić, ponieważ sama opowieść jest dosyć skomplikowana i łatwo można coś przegapić. Jednym z minusów tej książki jest jej główna bohaterka — Millie. Ta kobieta jest naprawdę irytująca. A do tego jej naiwność nie ma granic. Działa irracjonalnie, a jej przemyślenia są niekiedy zbędne i zapychają akcję. Wątek romansowy jest tutaj zupełnie niepotrzebny i wielokrotnie przewracałam oczami, gdy się pojawiał.

Mimo że historia opiera się na motywach, które każdemu fanowi thrillerów są już dobrze znane, to autorka ratuje się nieprzewidywalnymi twistami fabularnymi. Książkę czyta się błyskawicznie. To praktycznie lektura na jeden dłuższy wieczór. Nie jest to może coś oryginalnego, ale dostarczy wam kilka godzin rozrywki.

Sekret to thriller psychologicznych jakich wiele na naszym rynku. Pierwsza część odniosła wielki sukces (kiedyś muszę po nią sięgnąć), a drugi tom zbiera mieszane opinie. Dla mnie to książka, przy której spędziłam miło czas. Bez większych fajerwerków, ale i nie nudziłam się. Myślę, że świetnie się sprawdzi dla osób, które próbują swoich sił w tym gatunku. Lekka, niezobowiązująca opowieść, która potrafi wciągnąć czytelnika. Nie czytałam pierwszego tomu i mimo to udało mi się ogarnąć, o co chodzi w Sekrecie, dlatego możecie spokojnie czytać bez znajomości poprzedniej książki.

„A ja poszłam swoją drogą, lżejsza o jedną buteleczkę digoksyny”, czyli powrót bestsellera.

Freida McFadden to autorka wielu książek. Dla mnie to drugie spotkanie z jej twórczością — wcześniej czytałam Zamknięte drzwi, którą dobrze wspominam. Sekret to drugi tom serii z Millie Calloway, która kilka miesięcy temu podbiła bookstagram. Ja nie czytałam pierwszego tomu i przed...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„[...] właśnie osiągnęłam zupełnie nowy poziom w swoim egoizmem, ale to nie byli pierwsi zmarli, których miałam żegnać”, czyli utracony potencjał.

Dosyć szybko dostaliśmy kontynuację Mistic, czyli pierwszego tomu serii Stypendium pentagramu. Był to debiut autorki. Mnie do tej lektury przekonał opis, który zwiastował ciekawą powieść fantasy. Książkę możecie kojarzyć jeszcze z Wattpada, gdzie pierwotnie była publikowana. Teraz przyszedł czas na jej kontynuację, czyli Córkę Eshell. Jak wypadł drugi tom?

Po przerwie świątecznej Mistic wraca do szkoły. W Dirvenly High wciąż panuje zamieszanie po ostatnich wydarzeniach, część budynków zosta­ła zniszczona. Już od jakiegoś czasu Mistic nie czuje się dobrze, mdleje, męczą ją krwotoki z nosa. Jednak najbardziej nie daje jej spokoju to, co Sam powiedział o jej siostrze.
Na terenie szkoły dochodzi do zabójstwa jednej z uczennic. Mistic i jej przyjaciele chcą jak najszybciej dowiedzieć się, kto za tym stoi. Tym bar­dziej że zostają odkryte kolejne ciała, a do liceum przybywają przedsta­wiciele łowców.
Mistic dokonuje niepokojącego odkrycia: okazuje się, że nikt – nawet jej rodzice – zdaje się nie pamiętać o Carol. Jakby jej siostra nigdy nie istniała.
Spełnia się najgorszy scenariusz: dziewczyna bę­dzie musiała zejść do Podziemia. Sama. Może liczyć najwyżej na pomoc kogoś stamtąd. Pytanie tylko, czy będzie mogła temu komuś zaufać. I to w kwestii życia i śmierci.

Córka Eshell wypada decydowanie dużo słabiej niż pierwszy tom. Dirvenly High to miejsce, w którym toczy się akcja tej książki. To szkoła, która kryje w sobie wiele tajemnic. To tam uczniowie uczą się sztuk walki, a nasza główna bohaterka nadal próbuje znaleźć swoją siostrę. Pierwszy tom zaciekawił mnie swoim klimatem i pomysłem na fabułę i, mimo że był przewidywalny, to czytało mi się go z przyjemnością. W Córce Eshell na każdym kroku widać niedociągnięcia zarówno fabularne, jak i w kwestii postaci. Relacje pomiędzy bohaterami przedstawione po macoszemu. Bohaterowie momentalnie zmieniają swoje charaktery tak, by pasowały do danej sytuacji. Wątki romantyczne ciągnięte na siłę i żaden z nich nie ma tutaj większego sensu.

Zupełnie czegoś innego oczekiwałam po tej książce. Pierwszy tom wyglądał naprawdę przyzwoicie, a tutaj jest jeden wielki chaos. Jakby autorka śpieszyła się i nie do końca wiedziała jak pokierować tą historią. Irytowali mnie bohaterowie (o Elizabeth nawet nie wspomnę), podejmują głupie decyzje. Mistic odcina się od przyjaciół i działa na własną rękę.

Aneta Swoboda miała naprawdę ciekawy pomysł na fabułę, ale w tym tomie jest za bardzo chaotycznie, aby dać się porwać tej historii. Podczas czytania miałam wrażenie, jakby pierwszy tom był napisany przez kogoś innego. Ta część wygląda, jakby była debiutem, a przecież Mistic prezentowała się o wiele lepiej. Czegoś tutaj zabrakło. Córka Eshell jest książką nieprzemyślaną i mam wrażenie pisaną na szybko. Pojawiają się liczne błędy fabularne, co odbiera frajdę z odkrywania świata wykreowanego przez autorkę. Zapewne dostaniemy kontynuację i mam nadzieję, że tam z powrotem zobaczy autorkę na takim poziomie co w Mistic. Książka zbiera sporo pozytywnym recenzji, więc myślę, że najlepiej samemu przekonać się, czy jest to lektura dla Was. Córka Eshell jest kontynuacją Mistic, więc najpierw radzę sięgnąć po pierwszy tom.

„[...] właśnie osiągnęłam zupełnie nowy poziom w swoim egoizmem, ale to nie byli pierwsi zmarli, których miałam żegnać”, czyli utracony potencjał.

Dosyć szybko dostaliśmy kontynuację Mistic, czyli pierwszego tomu serii Stypendium pentagramu. Był to debiut autorki. Mnie do tej lektury przekonał opis, który zwiastował ciekawą powieść fantasy. Książkę możecie kojarzyć jeszcze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Woda to wielka pleciuga. Informacje przekazywane są od kropli do wodospadu, od strumyczka do morza. Nic nie może powstrzymać plotek docierających do wodnego bóstwa”, czyli powieść drogi w wydaniu fantasy.

Bogobójczyni to książka, którą wielokrotnie widziałam na bookstagramie. Jej okładka przyciąga wzrok, a sama pozycja jest reklamowana jako idealna dla fanów Wiedźmina czy też The Last of Us. Myślę, że wiele osób ma ją już za sobą. Ja skusiłam się na nią ze względu na opis, który zwiastował dobrą powieść fantasy.

W krainie, w której król zabronił oddawania czci bogom i nakazał wyplenienie wszelkich bóstw, bogobójcy mają pełne ręce roboty. Nie wszystkim podoba się taki stan rzeczy. Elogast, weteran wielkiej bitwy z bogami i przyjaciel monarchy, porzucił stan rycerski, żeby wieść spokojne życie w ustronnym miejscu i zapomnieć o wojennych koszmarach. Przeznaczenie pokrzyżuje mu jednak te plany - Elogast znowu będzie musiał chwycić za miecz.
Mieczem włada także Kissen, znamienita bogobójczyni, u której profesjonalizm przeplata się z osobistymi urazami wobec bóstw i ich wyznawców. Ich losy połączą się za sprawą pewnej dziewczynki, dziedziczki wysokiego rodu, która straciła dom i bliskich. Cała trójka wyruszy na pełną niebezpieczeństw wyprawę w towarzystwie bożka o zwierzęcych kształtach...

Bogobójczyni to historia czterech bohaterów, którzy wyruszają w podróż. Jednak każdy z nich ma inny cel. Opowieść poznajmy z perspektywy różnych osób — Elogast, Kissen, Inara oraz Skediceth – dzięki czemu możemy poznać różny punkt widzenia. Niestety relacje pomiędzy nimi są wykreowane nieco sztucznie i nielogicznie — raz się nienawidzą, a za chwilę troszczą się o siebie. Sam wątek romantyczny zupełnie niedopracowany i niepotrzebny. Wielkim plusem jest za to świat stworzony przez Hannah Kaner, dzięki fantastycznym, kwiecistym opisom możemy go sobie świetnie zobrazować. Stworzyła ona kulturę, politykę oraz religię i myślę, że przydałby się słowniczek na końcu książki wyjaśniający pewne kwestie (czasami zapominałam, o czym autorka pisze).

Bogobójczyni to opowieść z motywem podróży, gdzie losy naszych bohaterów niespodziewanie się przeplatają. Sama historia wciąga, ale jednak są momenty, podczas których akcja nieco stopuje. Robi się wręcz nieco nudna. Mam wrażenie, że niektóre wątki są rozwleczone, przez co cała książka ma lepsze i gorsze momenty. Zauważyłam wiele podobieństw pomiędzy tą książką a Wiedźminem. Niektóre postacie można szybko dopasować do bohaterów Sapkowskiego. Nie wiem, czy to dobry zabieg.

Podsumowując, Bogobójczyni to lekka powieść fantasy. Świetnie się sprawdzi dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z fantastyką. Ciekawie został przedstawiony tutaj motyw bóstw. Warto pamiętać, że jest to debiut literacki autorki, a sama Bogobójczyni to wstęp do serii. Jestem ciekawa, jak dalej Hannah Kaner rozwinie swój świat. Myślę, że sięgnę po kolejny tom mimo kilku zgrzytów w tej opowieści.

„Woda to wielka pleciuga. Informacje przekazywane są od kropli do wodospadu, od strumyczka do morza. Nic nie może powstrzymać plotek docierających do wodnego bóstwa”, czyli powieść drogi w wydaniu fantasy.

Bogobójczyni to książka, którą wielokrotnie widziałam na bookstagramie. Jej okładka przyciąga wzrok, a sama pozycja jest reklamowana jako idealna dla fanów Wiedźmina czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Kiedy dryfuje się w środku nocy całkiem samemu w oceanie, nawet niewielkie światło jest jak różnica między życiem i śmiercią”, czyli Remigiusz Mróz w nietypowym wydaniu.

W takim wydaniu Remigiusza Mroza się zupełnie nie spodziewałam. Autor zazwyczaj pisze kryminały czy też thrillery, a teraz oddał w ręce czytelników powieść młodzieżową. To było spore zaskoczenie, które spowodowało, że naprawdę chciałam sprawdzić, jak odnajdzie się ten autor w takim gatunku.

Jak wiele może zmienić jedna, zapomniana kaseta magnetofonowa?
Aspen Wakefield była pewna, że jest przygotowana na wszystko, co los rzuci jej pod nogi w pierwszym dniu college’u. Myliła się. Przez rozpędzoną półciężarówkę, która wbiła się w jej samochód, straciła nie tylko matkę, ale także wszystko, na co dotychczas pracowała.
Obudziwszy się w szpitalu, zobaczyła obcego chłopaka siedzącego przy jej łóżku. Nigdy wcześniej go nie widziała, nie miała pojęcia, kim jest, co robi w jej sali ani kto pozwolił mu przy niej czuwać. Jedno było dla Aspen pewne. Grayson Joyce wyglądał jak problem tylko czekający na to, by się zdarzyć.

Inne tonacje ciszy to opowieść o Aspen i Graysonie. Pierwotnie napisana dekadę temu. Czuć, że jest to jedna z pierwszych książek tego autora. Cała historia jest nieco nierealna, ale autorowi świetnie udało się oddać zagubienie nastolatków, którzy wkraczają powoli w dorosłe życie. Książka skupia się głównie na wątkach obyczajowych (ale mamy tutaj także nutkę kryminału). Akcja jak na Mroza toczy się dosyć powoli. Skupia się on na emocjach, jakie towarzyszą głównym bohaterom. Język jest tutaj bardzo młodzieżowy i chwilami wydawało mi się, że Mróz na siłę próbuje być „cool”.

Autor podejmuje w swojej historii trudne tematy takie jak depresja czy myśli samobójcze. Oprócz tego ten charakterystyczny sarkazm Mroza pojawia się w dialogach bohaterów. Całość czyta się błyskawicznie. Napisana lekkim i młodzieżowym językiem, dzięki czemu nie wymaga większego zaangażowania od czytelnika. Zakończenie tego tomu na pewno złamało serce wielu osobom. Nie dostaliśmy odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytania, co zwiastuje, że dostaniemy kolejny tom. Myślę, że z ciekawości sięgnę po niego.

Inne tonacje ciszy to książka z ciekawym tłem muzycznym. Playlisty do tej książki znajdziecie na profilu Mroza w aplikacji Spotify. Nie spodziewałam się, że autor napisze powieść w takim klimacie. Nie jest to może coś oryginalnego, ale przyjemnie mi się ją czytało. Sprawdzi się, jeśli chcecie odpocząć od cięższych książek. Dostarczy wam kilku godzin dobrej rozrywki

„Kiedy dryfuje się w środku nocy całkiem samemu w oceanie, nawet niewielkie światło jest jak różnica między życiem i śmiercią”, czyli Remigiusz Mróz w nietypowym wydaniu.

W takim wydaniu Remigiusza Mroza się zupełnie nie spodziewałam. Autor zazwyczaj pisze kryminały czy też thrillery, a teraz oddał w ręce czytelników powieść młodzieżową. To było spore zaskoczenie, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Próbujesz zaleczyć rany, ale tylko je rozgrzebujesz. Veritas odium parit. Prawda rodzi nienawiść”, czyli świetny powrót szwedzkiego duetu śledczych.

Memoria to drugi tom cyklu Rekke & Vargas. Davida Lagercrantz możecie kojarzyć jako autora kontynuacji Millenium Stiega Larssona. Dwa lata temu miałam przyjemność czytać pierwszy tom tego cyklu — Człowiek, który wyszedł z mroku. Była to dla mnie jedna z najlepszych książek 2022 roku, dlatego nie wahałam się przed sięgnięciem po kolejną część. Miałam również dosyć wysokie oczekiwania.

Do profesora psychologii Hansa Rekkego i policjantki Micaeli Vargas zgłasza się mężczyzna – Samuel Lidman. Twierdzi on, że na zdjęciu zrobionym przez znajomego w Wenecji widnieje w tle jego nieżyjąca żona Claire. Oficjalnie kobieta, która przez całe zawodowe życie pertraktowała z biznesowymi gigantami, czternaście lat temu zniknęła bez śladu, by kilka miesięcy później spłonąć w pożarze cysterny w Hiszpanii.
Duet śledczych podejmuje się wyjaśnienia zagadki tym chętniej, że Rekke zauważa na zdjęciu parę znaczących szczegółów. Świadczą one nie tylko o tym, że kobieta żyje, ale jest w ogromnym niebezpieczeństwie. Profesor uświadamia sobie również, że pewne wydarzenia z jego przeszłości mogą mieć coś wspólnego z zaginięciem Claire i wcale nie były dziełem przypadku…
"Memoria" to druga część trylogii Lagercrantza, autora powieści kryminalnych bijących rekordy popularności na całym świecie. W swoich książkach ukazuje największe bolączki współczesnego świata: gwałtownie postępujące rozwarstwienie społeczne, kiepską edukację, niestabilną sytuację polityczną i wzbierający w ludziach gniew, który domaga się ujścia.

Memoria to kryminał, w którym wraca duet śledczych znany z pierwszej części, czyli psycholog Hans Rekke oraz policjantka Micaela Vargas. Nasi bohaterowie otrzymują sprawę zaginięcie Clarie Lidman, żony biznesmana Samuela Lidmana. Mąż był pewien, że jego ukochana zginęła w pożarze cysterny 14 lat temu. Jednak gdy wszedł w posiadanie zdjęcia, na którym znajduje się kobieta łudząco podobna do Clarie, postanawia ją odnaleźć. Tutaj wkracza nasz duet, który będzie miał do rozwiązania nie lada zagadkę i nie raz wpadną w niebezpieczne kręgi. Oprócz głównej sprawy poznajemy także trochę życia prywatnego głównych bohaterów.

Memoria to opowieść o tym, że od przeszłości nie da się uciekać. Zawsze nas ona dogoni. Autor nie boi się podejmować trudnych tematów — uzależnienie, zaburzenia odżywiania, problemy rodzinne i żałoba. Oprócz tego nie zabraknie tutaj także wątków politycznych, zemsty i manipulacji z każdej strony. Książka wymaga większego zaangażowania i skupienia od czytelnika. Mamy tutaj naprawdę dużo wątków, dlatego należy uważnie czytać, by się później nie pogubić w akcji.

Historia jest pełna tajemnic i sekretów, które powoli będziemy odkrywać. Akcja jest dynamiczna — ciągle coś się dzieje i nie ma czasu na nudę. Ten szwedzki kryminał na pewno przypadnie do gustu fanom skandynawskich zbrodni. Posiada mroczny i ciężki klimat oraz ciekawych bohaterów, którzy za wszelką cenę będą próbowali rozwiązać sprawę i znaleźć winnego. Memoria to bardzo dobra kontynuacja cyklu. Myślę, że możecie po nią sięgnąć bez znajomości pierwszego tomu. Jednak ja naprawdę polecam rozpocząć swoją przygodę z tą serią od Człowieka, który wyszedł z mroku. Warto poznać tych bohaterów. Memoria spełniła moje oczekiwania i już wypatruję kolejnych tomów.

„Próbujesz zaleczyć rany, ale tylko je rozgrzebujesz. Veritas odium parit. Prawda rodzi nienawiść”, czyli świetny powrót szwedzkiego duetu śledczych.

Memoria to drugi tom cyklu Rekke & Vargas. Davida Lagercrantz możecie kojarzyć jako autora kontynuacji Millenium Stiega Larssona. Dwa lata temu miałam przyjemność czytać pierwszy tom tego cyklu — Człowiek, który wyszedł z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„W końcu uświadamiasz sobie, że cokolwiek zrobisz, koniec jest nieunikniony”, czyli ciekawy opis i rozczarowujący środek.

Klub przyciągnął mnie do siebie swoim naprawdę intrygującym opisem. Nastawiałam się na ciekawy thriller w świecie show-biznesu, luksusu oraz celebrytów. Właśnie to zwiastował opis książki. Czy dostałam to, czego oczekiwałam?

Każdy dałby się zabić, by dołączyć do kolektywu klubów dla celebrytów rozsianych po całym świecie, w których bogaci i sławni mogą ostro imprezować, a następnie odpoczywać w pięciogwiazdkowych apartamentach, z dala od wścibskich oczu fanów i mediów.
Najbardziej spektakularnym z nich jest Island Home – pilnie strzeżony, ultraluksusowy kurort u wybrzeży Anglii. Każdy pragnie dostać zaproszenie na jego trzydniową imprezę inauguracyjną.
Ale za kulisami przedsięwzięcia napięcie sięga zenitu: wymagający i kosztowny projekt doprowadził dyrektora generalnego i jego zespół do granic możliwości. Wszyscy mają coś do ukrycia – i to jeszcze zanim piękni ludzie z brzydkimi sekretami pojawią się na wyspie.
W miarę jak sprawy stają się coraz bardziej zatrważające, a liczba martwych ciał rośnie, niektórzy członkowie Island Home zaczną żałować, że znaleźli się na liście gości.

Chyba za wiele oczekiwałam od tej opowieści. Klub to miejsce tylko dla wybranych. To synonim luksusowych imprez, różnorodnych aktywności, a to wszystko jest zagwarantowane stuprocentową dyskrecją. To tam bawią się celebryci, którzy chcą uciec od oczu fanów. Każdy pragnie dostać zaproszenie na taką imprezę. Wszystko to trwa do czasu, aż dochodzi do morderstwa. Muszę przyznać, że przeczytanie tej książki zajęło mi trochę czasu — i nie ma to nic wspólnego z językiem czy z długością książki. Tam po prostu niewiele się dzieje, co mnie strasznie nudziło. Brak dynamicznej akcji, rozwlekłe opisy (strasznie dużo szczegółowych opisów tego kurortu), brak jakichkolwiek emocji, a o napięciu już nawet nie wspomnę.

Przez większość część Klubu nic ciekawego się nie dzieje. Dopiero ostatnie sto stron przynosi jakąś akcję. Wybijały mnie również z fabuły rozdziały typu „Ciąg dalszy ze strony 156” — artykuł jednego z czasopism jest rozrzucony na kilka rozdziałów. Powodowało to zamieszanie i niejednokrotnie musiałam się cofać, aby zrozumieć ten ciąg dalszy. W ogóle w książce panuje straszny chaos. Wątki przeplatają się bez większego sensu. Autorzy mieli ciekawy pomysł, ale wykonanie zupełnie im nie wyszło.

Klub to zdecydowanie książka przegadana, rozwlekła i nudna. Duża ilość zbędnych opisów (dialogów jest tutaj naprawdę mało) powoduje znużenie, a brak napięcia i chaos fabularny rozczarowują. Opis tej książki jest intrygujący i przyciąga do siebie. Jednak dla mnie było to spore rozczarowanie.

„W końcu uświadamiasz sobie, że cokolwiek zrobisz, koniec jest nieunikniony”, czyli ciekawy opis i rozczarowujący środek.

Klub przyciągnął mnie do siebie swoim naprawdę intrygującym opisem. Nastawiałam się na ciekawy thriller w świecie show-biznesu, luksusu oraz celebrytów. Właśnie to zwiastował opis książki. Czy dostałam to, czego oczekiwałam?

Każdy dałby się zabić, by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„— Władza to iluzja. [...] Ona istnieje, bo w nią wierzymy. Królowie i królowe — i tak, książęta — mają władzę, bo im ją dajemy.
—Ale ją dajemy. A śmierć to nie iluzja”, czyli Cassandra Clare w nowym wydaniu.

Strażnik miecza to pierwszy tom serii Sword Catcher. Cassandra Clare to autorka wielu książek takich jak Dary Anioła, Diabelskie maszyny czy też Mroczne intrygi. Ja po raz pierwszy sięgnęłam po jej twórczość w gimnazjum, więc już kilka lat temu. Wtedy przeczytałam trzy pierwsze tomy Darów Anioła. Kolejne jakoś mnie już nie zainteresowały. Potem długo nie miałam okazji by sięgnąć po jej twórczość. Teraz zainteresowała mnie jej najnowsza powieść — Strażnik miecza, która rozpoczyna nową serię. Jej oprawa przyciąga wzrok.

Zakazana miłość, niebezpieczna magia i mroczne sekrety, które mogą zmienić świat.
W tętniącym życiem mieście-państwie Castellane bogatych szlachciców i zdeprawowanych przestępców łączy jedno: dążenie do bogactwa, władzy i rozrywek. Zabrany z sierocińca Kel zostaje Strażnikiem Mieczna, sobowtórem następcy tronu Conora Aureliana. Wychowuje się u boku księcia, ćwiczy sztuki walki, uczy się tajników rządzenia państwem, ale Kel wie, że jego przeznaczeniem jest umrzeć za księcia. Żadna inna przyszłość nie jest możliwa…
Lin Caster pochodzi z małej społeczności Ashkarów, której członkowie mają magiczne zdolności. Wkrótce Lin i Kel zbliżają się do siebie, wciągnięci w sieć utkaną przez tajemniczego Króla Szmaciarza. Kiedy wkraczają do podziemnego świata intryg i mroku, odkrywają potężny spisek, który może doprowadzić do upadku królestwa…

Książkę poleca George R. R. Martin (Gra o tron) czy też Leigh Bardugo (Szóstka wron). Strażnik miecza to niezła cegiełka — liczy ona ponad 700 stron, więc przeczytanie jej wymaga nieco więcej czasu. Muszę przyznać, że początek mnie nie wciągnął. Śmiało mogę powiedzieć, że nudziłam się. Dalej jest nieco lepiej, ale rozwlekłe opisy powodowały, że akcja znowu robiła się mozolna. Strażnik miecza to opowieść o władzy, intrygach, zakazanej miłości i różnicach w społeczeństwie. Możemy zaobserwować dyskryminację ze względu na płeć. Autorka stworzyła całkiem nowy świat magiczny, gdzie poznajemy różnorodnych bohaterów i obserwujemy ich rozwój.

Książka dla mnie jest za długa. To nie jest historia na ponad 700 stron. Gdyby ją trochę skrócić to niewiele by ona straciła, a nawet myślę, że lepiej by to wpłynęło na dynamiczność akcji. Sporo w niej zapychaczy i szczegółowych opisów, a także wyjaśnień autorki. Cała ta powieść wydaje mi się dosyć długim wstępem do właściwej akcji. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach będzie się dziać coś więcej. Odnoszę wrażenie, że Strażnik miecza nie jest do końca przemyślany i dopracowany. Za dużo rozwodzenia się nad zbędnymi tematami, a za mało właściwej akcji. Zabrało mi tutaj tego czegoś, co by sprawiło, że nie mogłabym się od niej oderwać.

Świat przedstawiony przez Cassandrę Clare jest ciekawy i na pewno ma jeszcze wiele do opowiedzenia. Strażnik miecza to taki prolog tej serii. Bohaterowie zachowują się dosyć dziecinnie i stereotypowo. Mimo to jestem ciekawa, jak dalej potoczą się ich losy. Liczę, że kolejny tom będzie miał bardziej dynamiczną akcję, ponieważ naprawdę szkoda tego potencjału.

„— Władza to iluzja. [...] Ona istnieje, bo w nią wierzymy. Królowie i królowe — i tak, książęta — mają władzę, bo im ją dajemy.
—Ale ją dajemy. A śmierć to nie iluzja”, czyli Cassandra Clare w nowym wydaniu.

Strażnik miecza to pierwszy tom serii Sword Catcher. Cassandra Clare to autorka wielu książek takich jak Dary Anioła, Diabelskie maszyny czy też Mroczne intrygi. Ja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Czym jest bóg bez wyznawców? Robię to, by pomóc ludziom, jednak jeśli przy okazji uda się odebrać moc bogom, jeśli zmusi to Olimp i Ocean do zmiany na lepsze? Cóż, doskonale”, czyli kiepski retelling mitu o Persefonie i Hadesie.

Po Grirl, Goddess, Queen sięgnęłam głównie przez wątek mitologii greckiej, którą od lat uwielbiam. Byłam ciekawa tego retellingu mitu o Persefonie i Hadesie. Dla Bea Fitzgerald to debiut literacki. Książkę polecają Cosmopolitan (Najlepsza książka lipca 2023 roku) czy też Telegraph, więc miałam spore oczekiwania.

Zbuntowana, młoda bogini i narcystyczny władca piekieł, który swoją dumę musi schować do kieszeni. Bo bogini ma plan…
Brawurowy i zaskakujący retelling jednego z najpopularniejszych greckich mitów!
Tysiące lat temu bogowie skłamali, twierdząc, że Persefona była tylko pionkiem w ich politycznej grze. Że Hades porwał ją i zmusił do małżeństwa. Że rozpacz Demeter spustoszyła Ziemię.
To tylko mit. Prawdziwa historia jest o wiele ciekawsza!
Persefona wcale nie została porwana do świata umarłych – sama skoczyła w czeluść Hadesu. Nie miała bowiem zamiaru poślubić samolubnego, narcystycznego boga, bardziej zakochanego w sobie niż w niej. Zawitała do jego królestwa tylko po to, by zawrzeć pewien układ.
Teraz musi jedynie przekonać irytująco seksownego, aroganckiego i bardzo nieuprzejmego władcę zaświatów, by zgodził się na jej plan. Plan, który wstrząśnie Olimpem!

Autorka opowiada nam historię Kory (córki Demeter i Zeusa). Myślę, że oryginał wszyscy znamy. Autora postanowiła odświeżyć ten mit i nadać mu nieco nowoczesności. Jednak nie do końca przypadło mi to gustu. Największy problem mam z bohaterami — Hades zupełnie nie pasuje mi na tak ugodowego, jak został tutaj przedstawiony — jako taka ciamajda. Persefona zaś jako ta silna, jednocześnie będąc samolubną i skupioną tylko na własnych problemach kobietą. Całość ich relacji można określić jako slow-burn. Powoli nawiązuje się między nimi nić porozumienia. Akcja dosyć często dłużyła mi się i odkładam książkę na jakiś czas (przez co coraz trudniej mi się do niej wracało). Brakowało mi dynamiki, czegoś, co by mnie od niej przyciągało. Oprócz tego wielokrotnie przewracałam oczami na niektóre sytuacje.

Pomysł na fabułę był naprawdę dobry, jednak wykonanie nieco kuleje. Pojawiło się wiele pytań, na które nie dostaliśmy odpowiedzi, a także liczne błędy logiczne. Całość dla mnie za bardzo na siłę przerobiona na wersję młodzieżową — wulgaryzmy, alkohol i denne żarty o seksie. Strasznie irytował mnie język autorki. Zarówno główni bohaterowie, jak i poboczni wykreowani po macoszemu. Żadnego z nich nie polubiłam. Książka jest zdecydowanie za długa — liczy prawie 500 stron, przez co pojawia się wiele zapychaczy akcji. Myślę, że za dużo od niej oczekiwałam. Widziałam wiele pozytywnych opinii i nastawiałam się na dobry retelling mitu. Niestety, rozczarowała mnie.

„Czym jest bóg bez wyznawców? Robię to, by pomóc ludziom, jednak jeśli przy okazji uda się odebrać moc bogom, jeśli zmusi to Olimp i Ocean do zmiany na lepsze? Cóż, doskonale”, czyli kiepski retelling mitu o Persefonie i Hadesie.

Po Grirl, Goddess, Queen sięgnęłam głównie przez wątek mitologii greckiej, którą od lat uwielbiam. Byłam ciekawa tego retellingu mitu o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Pauza tak brzemienna, że doczekuje się rozwiązania, pochłania własne potomstwo, po czym kolejny raz pęcznieje nowym życiem”, czyli jedna z najdziwniejszych książek, jakie przeczytałam.

Po Króliczka sięgnęłam po przeczytaniu wielu świetny recenzji z zagranicy. Wszyscy się tą książką zachwycali. Sam opis również mnie zaciekawił i zwiastował oryginalną historię. U nas w kraju natomiast widziałam skrajne oceny, dlatego postanowiła sama przekonać się, czy to powieść dla mnie.

Samantha jest outsiderką. Woli spędzać czas w swojej mrocznej wyobraźni niż w towarzystwie ludzi. Studiuje na Warren – w najbardziej nowatorskiej i eksperymentalnej szkole pisania w kraju. Wszystko tutaj wykracza poza gatunek, nie tylko literacko. Gardzi przeintelektualizowaną grupą samozwańczych poetek, składającą się z kilku nieznośnie bogatych dziewcząt, które określają się wzajemnie Króliczkami.
Sytuacja zmienia się, gdy Samantha otrzymuje od Króliczków osobliwe zaproszenie. Zostaje wciągnięta w ich kręgi, porzucając tym samym nie tylko swoje dotychczasowe poglądy, ale i jedyną przyjaciółkę, Avę. Dziewczyna zanurza się coraz głębiej w mglisty i jednocześnie przesłodzony świat Króliczków, zaczynając brać udział w rytualnych warsztatach, a granice rzeczywistości i absurdu zaczynają się zacierać.

Mam problem z tą książką. Nie jestem w stanie określić czy to historia dla mnie i czy mogę ją polecić. Początek tej opowieści naprawdę mnie wciągnął, ale im dalej wchodziłam w świat wykreowany przez Monę Awad, tym mniej rozumiałam, o czym czytam. Główna bohaterka niesamowicie mnie irytowała. To jedna z najdziwniejszych książek przeczytanych przeze mnie. Całość jest naprawdę dosyć surrealistyczna i odjechana. Nadal zastanawiam się, co się tutaj wydarzyło.

Sam styl książki był dla mnie ciężki i czytało mi się ją dosyć długo (muszę przyznać, że co jakiś czas ją odkładałam i sięgam po coś innego). Zapis dialogów to istna wyliczanka — raz w cudzysłowie, raz z półpauzą. Fabuła jest chaotyczna. Im dalej, tym ciężej połapać się, co jest retrospekcją, a co rzeczywistością. Tajemniczy i psychodeliczny klimat jest tutaj wielkim plusem, jednak cała reszta to istne pomieszanie z poplątaniem.

Nie rozumiem Króliczka. To chyba idealnie podsumowuje moje odczucia względem tej książki. Nadal zastanawiam się, o czym właściwie jest ta powieść, co autorka chciała przekazać i jaki jest jej właściwie sens. Myślę, że to jedna z tych historii, w których albo się zakochacie, albo ją znienawidzicie. Najlepiej samemu przekonać się, czy jest to coś dla was.

„Pauza tak brzemienna, że doczekuje się rozwiązania, pochłania własne potomstwo, po czym kolejny raz pęcznieje nowym życiem”, czyli jedna z najdziwniejszych książek, jakie przeczytałam.

Po Króliczka sięgnęłam po przeczytaniu wielu świetny recenzji z zagranicy. Wszyscy się tą książką zachwycali. Sam opis również mnie zaciekawił i zwiastował oryginalną historię. U nas w...

więcej Pokaż mimo to