-
ArtykułySherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
-
ArtykułyDostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3
-
ArtykułyMagda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1
-
ArtykułyLos zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2021-06-08
2020-06-10
Opowiadanie na wattpadzie to jedno, a książka wydana w papierze i sprzedawana czytelnikom, jako pełnoprawny produkt to zupełnie, co innego. O ile w tym pierwszym przypadku da się przymknąć oko na bardzo wiele rzeczy, o tyle nie działa to w tym drugim. Moja przygoda z cieniem pierwszy raz miała miejsce kilka dobrych lat temu, kiedy czytałam go na wattpadzie. Nie było to nic wybitnego, jak na tę platformę przystało, ale spędziłam kilka dość ciekawych godzin i nawet wspominam to, jako dość emocjonalną lekturę. Tu historia by się zakończyła, gdybym nagle kilka tygodni temu nie natknęła się na Cienia na empik go. Czytając jego opis skojarzyłam, że kiedyś czytałam coś podobnego. Później zaświtało, że to nie było coś podobnego, a dokładnie ta historia i postanowiłam sprawdzić, jak po tych kilku latach prezentuje się to w formie wydanej. I tu pojawia się problem. Już po przeczytaniu 10% miałam zaznaczone dziesiątki absurdalnych zwrotów (bohaterka "zaciągnęła nosem"? zastanawiała się, jaką bohater ma "liczbę wieku"?, papierowych dialogów, które nigdy nie przeszłyby w prawdziwym życiu (21 letni chłopak mówi do 19 letniej koleżanki, z którą pracują w lokalu na per panno, nie ironicznie), dziur logicznych i powtórzeń. Wszystkie te rzeczy były ewidentne do wyłapania przez korektę i redakcje, dlatego już na tym etapie wiedziałam, że coś tu nie gra. Tu po prostu nie było korekty i redakcji, ponieważ jest to książka wydana w self-publishingu. Sądzę, że czytelnik powinien być ostrzegany przed tym dużymi literami, kiedy może te pozycje znaleźć w proponowanych na empiku i otrzymać kota w worku, niesprawdzonego przez nikogo. Nie chcę powiedzieć, że było to złe, gdy czytałam to będąc w gimnazjum na wattpadzie podobało mi się, tylko teraz widząc to, jako wydaną książkę spodziewałam się wyższego poziomu, a musiałam irytować się głupimi błędami na każdej stronie. Żeby nie było, że tylko narzekam tu ewidentnie widać progres, jaki zrobiła autorka na przestrzeni tej książki. Im dalej w powieść tym styl pisania staje się naturalniejszy, błędów występuje mniej, a ja nie muszę już nawet zgrzytać zębami. To mogłoby być naprawdę coś dobrego gdyby przysiadło przed tym kilku ludzi znających się i podciągnęło niedoskonałości.
Opowiadanie na wattpadzie to jedno, a książka wydana w papierze i sprzedawana czytelnikom, jako pełnoprawny produkt to zupełnie, co innego. O ile w tym pierwszym przypadku da się przymknąć oko na bardzo wiele rzeczy, o tyle nie działa to w tym drugim. Moja przygoda z cieniem pierwszy raz miała miejsce kilka dobrych lat temu, kiedy czytałam go na wattpadzie. Nie było to nic...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-24
2018-12-21
2018-12-14
Szczerze mówiąc jestem rozczarowana! Po wybitnej pierwszej i jeszcze lepszej drugiej części niestety poziom stopniowo spadał. Spodziewałam się przynajmniej mocnego uderzenia na koniec i szczęki zbieranej z podłogi, a to zupełnie nie zrobiło na mnie wrażenia. Nie mówię w żadnym wypadku, że jest to zła książka, bo nie jest. Po prostu Pani Aveyard kiedyś zachwyciła mnie burzą emocji jaką we mnie wywoływała, powodując że Szklany miecz był pierwszą książką dla której zawaliłam całą noc. Kiedy zastanawiałam się co poszło nie tak przychodziły mi od razu do głowy sceny z poprzednich części które wstrząsnęły mną tak, że pamiętam je do dziś... a tu no cóż nie było tego. Jedyne co wpływało na moje uczucia to niespójności fabularne i krótkowzroczność postaci, co powodowało jedynie przewracanie oczami. Nie jest to najgorsza książka 2018 roku, ale z pewnością największe rozczarowanie i to mnie trochę boli... a zapowiadało się tak dobrze.
Szczerze mówiąc jestem rozczarowana! Po wybitnej pierwszej i jeszcze lepszej drugiej części niestety poziom stopniowo spadał. Spodziewałam się przynajmniej mocnego uderzenia na koniec i szczęki zbieranej z podłogi, a to zupełnie nie zrobiło na mnie wrażenia. Nie mówię w żadnym wypadku, że jest to zła książka, bo nie jest. Po prostu Pani Aveyard kiedyś zachwyciła mnie burzą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-03
2018-11-24
2018-11-22
2018-11-18
2018-11-07
2018-11-04
2018-11-03
2018-10-22
2018-10-15
2018-10-12
2018-09-22
2018-08-17
2018-07-29
2018-08-12
Moja relacja z tą książką jest skomplikowana i długa. Zaczęła się już kilka dobrych lat temu, kiedy zaraz po premierze się od niej odbiłam. Wtedy stwierdziłam, że kiedyś dam jej drugą szansę i przyszedł na to czas. Sądzę, że problemem mogło być wtedy to, że opis tej książki nie odzwierciedla, o czym ona jest. To nie jest historia o licealistach rozwiązujących sprawę zaginięcia miliardera, to nawet nie jest nastoletni romans. To opowieść o mierzeniu się z nerwicą natręctw i problemami z własną psychiką. Właśnie ta część tej opowieści trafiała do mnie najbardziej, pomogła mi zrozumieć moje własne zachowania i poznać temat OCD. Jednak poza tym bardzo wartościowym wątkiem, opartym swoją drogą w dużej mierze na osobistych przeżyciach autora, reszta niestety nie powala. Zarówno przyjaźń, relacje z matką, jak i podejście do związków jest bardzo dziwne. Nie mogłam znieść Daisy, przyjaciółki głównej bohaterki, a ich relacja wydawała mi się niezrozumiała. Daisy jest dziewczyną, która ciągle gada, usta jej się dosłownie nie zamykają, a jednocześnie wytyka głównej bohaterce, że ta jej nie zapytała nigdy, jaki zawód mają jej rodzice, bo jest zbyt samolubna i zapatrzona w siebie. To była bardzo męcząca kontra do filozoficznych i spokojnych rozmów między Azą i Davisem. Podsumowując jest kilka cytatów, do których mogę wracać, ale samą fabułę raczej zapomnę za tydzień.
"Każdy może na ciebie spojrzeć, lecz spotkanie kogoś, kto widzi ten sam świat co ty, jest zjawiskiem dość rzadkim."
Moja relacja z tą książką jest skomplikowana i długa. Zaczęła się już kilka dobrych lat temu, kiedy zaraz po premierze się od niej odbiłam. Wtedy stwierdziłam, że kiedyś dam jej drugą szansę i przyszedł na to czas. Sądzę, że problemem mogło być wtedy to, że opis tej książki nie odzwierciedla, o czym ona jest. To nie jest historia o licealistach rozwiązujących sprawę...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to