-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik230
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Biblioteczka
2024-03
2024-03
Joanna Jax to już marka. Pisarka, wielka pasjonatka historii, potrafi dzielić się swoją wiedzą w bardzo przystępny sposób. Śledząc wciągającą fabułę nawet nie zauważamy, jak wiele dowiadujemy się o okresie historycznym, w którym rozgrywa się akcja. Nie inaczej jest tym razem. Joanna Jax pasjonująco opowiada o koloniach niemieckich w Afryce, pierwszych obozach pracy na tym kontynencie, zagładzie ludów Herero i Namaqua, pisze także o Berlinie podzielonym na 4 strefy okupacyjne po wojnie i o warunkach, w jakich żyła wówczas ludność cywilna. Warstwa historyczna jest perfekcyjne zriserczowana. W warstwie fabularnej śledzimy losy trojga bohaterów: brytyjskiego oficera wywiadu, niemieckiego policjanta i tajemniczej kobiety. Jest wielka miłość, są pościgi, sekrety i ukryte skarby. Sensacja, przygoda, romans. Idealne połączenie w prozie gatunkowej. Zaskoczeniem dla czytelniczek i czytelników Joanny Jax może być forma. Pisarka najczęściej prowadzi narrację w sposób klasyczny, linearny. Tym razem jednak postawiła na retrospekcje i przeplatanie planów czasowych. Według mnie to duży plus. Otrzymujemy bardzo ciekawą mozaikę, złożoną z różnych czasów i przestrzeni, od razu możemy dostrzec powiązania między wydarzeniami oraz ich konsekwencje polityczne i społeczne. Dla wielbicielek/li prozy sensacyjnej w lekkim wydaniu oraz pasjonatek/ów historii.
Joanna Jax to już marka. Pisarka, wielka pasjonatka historii, potrafi dzielić się swoją wiedzą w bardzo przystępny sposób. Śledząc wciągającą fabułę nawet nie zauważamy, jak wiele dowiadujemy się o okresie historycznym, w którym rozgrywa się akcja. Nie inaczej jest tym razem. Joanna Jax pasjonująco opowiada o koloniach niemieckich w Afryce, pierwszych obozach pracy na tym...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03
Rewelacyjny thriller psychologiczny, napisany w duchu domestic noir, ale wykraczający poza ramy gatunkowe. Pełen zagadek i zwrotów akcji, dotykający poważnych problemów społecznych, wpływu mediów społecznościowych na młodych ludzi, konfliktów na linii rodzice - dzieci, kryzysów psychicznych dzieci i młodzieży, dramatów rodzinnych. Intrygę bardzo autor pokomplikował, ale w pełni nad nią panuje do samego końca. Finał mnie mocno zaskoczył. Co dla mnie bardzo ważne, był prawdopodobny, dobrze umotywowany, mocno osadzony zarówno w fabule, jak i psychologii postaci. Na uwagę zasługuje także język, który jest jednocześnie prosty i obrazowy. Autor operuje ciekawymi metaforami i porównaniami. Ma także słuch językowy, co pomogło mu stworzyć żywe, naturalne dialogi.
Rewelacyjny thriller psychologiczny, napisany w duchu domestic noir, ale wykraczający poza ramy gatunkowe. Pełen zagadek i zwrotów akcji, dotykający poważnych problemów społecznych, wpływu mediów społecznościowych na młodych ludzi, konfliktów na linii rodzice - dzieci, kryzysów psychicznych dzieci i młodzieży, dramatów rodzinnych. Intrygę bardzo autor pokomplikował, ale w...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02
Książka o sile opowieści, o mitach, w których wzrastamy i które zapładniają naszą wyobraźnię. O niesprawiedliwości społecznej i o buntownikach, którzy chcą czegoś więcej ponad to, co oferuje im świat. Piękna, baśniowa, w formie nawiązująca do średniowiecznej tradycji ustnego przekazu opowieści. Język płynie, ma rytm i melodię języka potocznego. Pióro Anny Brzezińskiej sprawia, że wyobraźnia czytelnika pracuje na wysokich obrotach, ewokując zapachy, dźwięki i obrazy ze średniowiecznego miasta. Dla osób, które lubią, gdy forma i język zwracają na siebie uwagę i stają się równie ważne jak fabuła.
Książka o sile opowieści, o mitach, w których wzrastamy i które zapładniają naszą wyobraźnię. O niesprawiedliwości społecznej i o buntownikach, którzy chcą czegoś więcej ponad to, co oferuje im świat. Piękna, baśniowa, w formie nawiązująca do średniowiecznej tradycji ustnego przekazu opowieści. Język płynie, ma rytm i melodię języka potocznego. Pióro Anny Brzezińskiej...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-12
Mam niedosyt. Chciałabym z panią Teresą poprzebywać trochę dłużej. Kilka wątków aż prosi się o rozwinięcie i pogłębienie tematu,. Ale ogólnie była to bardzo przyjemna lektura, przełamująca stereotypy na temat starości, dającą nadzieję, że nawet z najtrudniejszej sytuacji jest jakieś wyjście.
Mam niedosyt. Chciałabym z panią Teresą poprzebywać trochę dłużej. Kilka wątków aż prosi się o rozwinięcie i pogłębienie tematu,. Ale ogólnie była to bardzo przyjemna lektura, przełamująca stereotypy na temat starości, dającą nadzieję, że nawet z najtrudniejszej sytuacji jest jakieś wyjście.
Pokaż mimo to2024-02-06
O tym , jak żyjemy pozorami. O tym, jak nie umiemy ze sobą rozmawiać. O tym, jak kłamiemy, bo tak nam jest wygodniej. O tym, jak nieszczerzy jesteśmy nawet wobec siebie samych. Smutne i śmieszne, jak to u Tomine'a.
O tym , jak żyjemy pozorami. O tym, jak nie umiemy ze sobą rozmawiać. O tym, jak kłamiemy, bo tak nam jest wygodniej. O tym, jak nieszczerzy jesteśmy nawet wobec siebie samych. Smutne i śmieszne, jak to u Tomine'a.
Pokaż mimo to2024-02-12
Na początku był zachwyt. Obrazy jak z ekspresjonistycznego kina. Kontrasty bieli i czerni, ciemności i jasności. Sytuacja bohatera jak z horroru - samotny człowiek na pustej drodze w gęstym, nocnym lesie. Zagubiony, nie rozumiejący, jak się tutaj znalazł i dlaczego nie umie znaleźć drogi powrotnej. I nagle na końcu drogi pojawia się jaśniejąca postać. Pierwsze strony mocno podziałały na moją wyobraźnię. Charakterystyczny styl Jona Fosse’go i stosowany przez niego sposób narracji (strumień świadomości) potęgował poczucie zagubienia i niepokoju.
Niestety tę atmosferę, która była atutem, niszczy sam autor, nieustannie podstawiając nam pod nos odpowiedzi na pytania, których nawet nie chcieliśmy zadać. Wolałabym się zastanawiać, poszukiwać, mieć wątpliwości. Chciałabym, żeby mi pisarz zaufał, a nie podpowiadał. Fosse mnoży nawiązania do innych dzieł kultury i popkultury, i robi to w tak oczywisty sposób, żebyśmy nie mieli wątpliwości. Ciemny las z Dantego, bohater jak z Becketta, sytuacja jak ze średniowiecznego moralitetu. I jeszcze popkulturowa wizja umierania z tunelem i jasnością, czekająca na końcu.
Ckliwy finał sprawił, że poczułam się równie zagubiona jak bohater. Czy ja czegoś nie wyłapałam? Może zgubiłam jakieś sensy? Nie wiem. “Drugie imię” podziałało na mnie hipnotycznie, wpadłam tę powieść i byłam zachwycona, ile daje możliwości czytelnikowi, z iloma pytaniami go zostawia. “Białość” to duże rozczarowanie.
Na początku był zachwyt. Obrazy jak z ekspresjonistycznego kina. Kontrasty bieli i czerni, ciemności i jasności. Sytuacja bohatera jak z horroru - samotny człowiek na pustej drodze w gęstym, nocnym lesie. Zagubiony, nie rozumiejący, jak się tutaj znalazł i dlaczego nie umie znaleźć drogi powrotnej. I nagle na końcu drogi pojawia się jaśniejąca postać. Pierwsze strony mocno...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-09
Pierwszy raz się spotkałam z taką formą powieści graficznej. "Śmiech i śmierć" to zbiór komiksowych nowel, a nie jedna opowieść.
Łączy je kondycja głównych bohaterów. To przeciętniacy, może nawet przegrywy, śmieszni, ale też bardzo odważni w walce o szczęście, o marzenia, o spełnienie. Niewiele o nich wiemy, obserwujemy tylko wycinek ich życia. Czasami autor kończy opowieść wyraźną puentą, a czasami mamy wrażenie jakbyśmy wychodzili w trakcie historii.
Adrian Tomine poruszająco i bezpretensjonalnie opowiada o międzyludzkich relacjach - rodziców z dziećmi, małżonków, świeżo zakochanych. Obraz i tekst wspaniale się tutaj uzupełniają. Co jest trudne do wypowiedzenia, dopowiada kadr. Każda nowela otrzymuje swój własny graficzny charakter, ale zachowujący styl autora. Ilustracje bywają nieoczywiste, metaforyczne, może nawet poetyckie. Zachwyt!
Pierwszy raz się spotkałam z taką formą powieści graficznej. "Śmiech i śmierć" to zbiór komiksowych nowel, a nie jedna opowieść.
Łączy je kondycja głównych bohaterów. To przeciętniacy, może nawet przegrywy, śmieszni, ale też bardzo odważni w walce o szczęście, o marzenia, o spełnienie. Niewiele o nich wiemy, obserwujemy tylko wycinek ich życia. Czasami autor kończy...
2024-02
Zaczęło się obiecująco. Ksiądz z małego miasteczka zmaga się z dylematem, czy zdradzić tajemnicę spowiedzi, podczas której otrzymał informację o porwaniu chłopca z pobliskiego domu dziecka. Potem dochodzi sprawa Rejestru Przestępców na Tle Seksualnych, z kolejnym stawianymi przez pisarza pytaniami, czy to moralne, by dane wrażliwe przestępców były powszechnie dostępne?
Ale im dalej w las, tym miałam coraz więcej wątpliwości. Odrzucały mnie naturalistyczne opisy zbrodni - czy były jakoś uzasadnione fabularnie, czy były potrzebne? Moim zdaniem nie.
Po drugie - autora poniosła fantazja w opisie śledztwa i policyjnych procedur. Bohaterowie działają często na granicy prawa, błyskawicznie otrzymują wyniki badań, popełniają idiotyczne błędy.
I trzeci znak zapytania - kreacja głównego bohatera. Nie mogę zbyt wiele zdradzić, ale nie zgadzam się na manipulację, jakiej dopuścił się autor, sugerując, że osoby z doświadczeniem przemocy seksualnej, same tę przemoc będą stosować. Nie chcę też współczuć oprawcy, którego autor usprawiedliwia traumami z przeszłości.
Zaczęło się obiecująco. Ksiądz z małego miasteczka zmaga się z dylematem, czy zdradzić tajemnicę spowiedzi, podczas której otrzymał informację o porwaniu chłopca z pobliskiego domu dziecka. Potem dochodzi sprawa Rejestru Przestępców na Tle Seksualnych, z kolejnym stawianymi przez pisarza pytaniami, czy to moralne, by dane wrażliwe przestępców były powszechnie dostępne?
Ale...
2024-02
Poruszająca i napisana z wielkim szacunkiem dla prawdy historycznej opowieść o dylematach, wątpliwościach i wyborach, przed którymi stawali ludzie w trudnych czasach 80. w Polsce.
Sabina Waszut nie ocenia swoich bohaterów. Dba, by ukazywać rzeczywistość z różnych perspektyw. Głównymi bohaterkami powieści są dwie pielęgniarki pracujące w Centralnym Szpitalu Klinicznym w Katowicach. Jedna z nich ma męża milicjanta, druga górnika, pracującego w kopalni Wujek. Są postaci zaangażowane w Solidarność i takie, które współpracują z bezpieką. Zwykli ludzie, wplątani w komunistyczny system. Wykreowani z dbałością o psychologiczne prawdopodobieństwo, barwni, niejednoznaczni, po prostu ludzcy. To właśnie ich oczami patrzymy na smutną, szarą rzeczywistość wczesnych lat 80. W sklepach puste półki, w szpitalach brak leków, w mediach propaganda, w kopalniach strajki, a w ludziach lęk o najbliższych i o przyszłość. Ale jest także nadzieja i jakiś rodzaj pocieszenia, które ludzie czerpali z pontyfikatu Jana Pawła II (wówczas wizerunek papieża był jeszcze nieskażony skandalami pedofilskimi).
Sabina Waszut opisuje codzienność lat 80. ze wielką starannością. Elementów tej rzeczywistości, takie jak trabant, kawiarnie Hortexu, radiowy serial Matysiakowie, czy długie kolejki, nie traktuje jak rekwizyty, dekoracje czy gadżety. Nie wpycha ich nachalnie czytelnikom przed oczy, by uprawdopodobnić fabułę (co czasami się zdarza w książkach o lata 80 i 90). Stanowią one spójny z innymi warstwami powieści obraz świata, w którym żyją bohaterowie. Bardzo cenię u Sabiny Waszut tę pieczołowitość, sięgając po jej książki, wiem, że w fabule nie będzie żadnych rys czy pęknięć, że wszystkie puzzle będą siebie pasować.
"Sztuczny miód" to opowieść o tym, że nawet w takich okropnych czasach warto wybaczać, warto szukać porozumienia i odbudowywać zniszczone międzyludzkie relacje. Człowiek stojący po drugiej strony barykady ma swoją opowieść, ma swoje powody, ma ludzi, których kocha. Czasami wystarczy jedno spojrzenie w oczy, jeden gest, jedno słowo.
Poruszająca i napisana z wielkim szacunkiem dla prawdy historycznej opowieść o dylematach, wątpliwościach i wyborach, przed którymi stawali ludzie w trudnych czasach 80. w Polsce.
Sabina Waszut nie ocenia swoich bohaterów. Dba, by ukazywać rzeczywistość z różnych perspektyw. Głównymi bohaterkami powieści są dwie pielęgniarki pracujące w Centralnym Szpitalu Klinicznym w...
Powieść petarda! Zaczyna się jak Sex Education, a kończy jak Tarantino.
Na początku mamy wrażenie, że czytamy typową opowieść o dorastaniu i chłopięcej przyjaźni. Beto, Moco, Carlos i Manu, uczniowie jezuickiej szkoły w Limie, zachowują się jak zwykli nastolatkowie - wymieniają się sprośnymi żartami, rozmawiają o seksie, dziewczynach i oczywiście narzekają na szkołę, szczególnie na pannę Pringlin, nauczycielkę wychowania według wartości.
Poczucie obcowania z powieścią o beztroskim dzieciństwie szybko ustępuje jednak wrażeniu rosnącego niepokoju. Bo chłopcy w swoich sztubackich żartach wobec panny Pringlin stają się coraz bardziej okrutni. Coraz częściej jako czytelnicy słyszymy także wybuchy bomb, docierają do nas informacje o ofiarach zamachów terrorystycznych czy ulicznych strzelanin. Rzecz dzieje się bowiem w Peru lat 90. ubiegłego wieku w czasie wojny domowej. Chłopcy dorastają w świecie, w którym konflikty rozwiązuje się siłą. Wydaje im się więc naturalne, że sprawę z nauczycielką również siłą trzeba zakończyć. I odtąd fabuła zaczyna być tak nieprzewidywalna, jak tylko nieprzewidywalni mogą być nastoletni chłopcy, nabuzowani hormonami, wyobraźnią ukształtowaną przez filmy klasy b i toksyczne wzorce męskości.
Autor wybrał niezwykle atrakcyjną dla czytelników konstrukcję powieści. Wydarzenia obserwujemy bowiem z perspektywy każdego z chłopców. Ten czterogłos dynamizuje fabułę i przykuwa uwagę czytelnika. Jestem przekonana, że Santiago Roncagliolo będzie się musiał tłumaczyć za niejedną zarwaną noc, przeoczony przystanek, czy spóźnienie do pracy. “Noc szpilek” bywa także bardzo śmieszna, trzeba jednak zaznaczyć, że to humor raczej sprośny (mamy przecież do czynienia z nastolatkami, którzy nieustannie myślą o seksie) oraz czarny, osuwający się w stronę makabrycznej groteski jak filmach Quentina Tarantino.
Ale Santiago Roncagliolo oferuje nam nie tylko rozrywkę. Autor analizuje zjawisko toksycznej męskości. Przygląda się zachowaniom i emocjom chłopców, którzy panicznie boją się, że ktoś podważy ich męskość. Ten lęk napędza coraz bardziej irracjonalne i niebezpieczne działania. Pisarz oskarża patriarchat o kształtowanie wzorców, które nie pozwalają mężczyznom przyznać się do słabości, choroby czy wątpliwości. W konsekwencji nie potrafią na czas poprosić o pomoc, niszczą siebie i najbliższych.
To nie koniec ciekawych refleksji, zawartych w “Nocy szpilek”. Mamy tutaj także wątek dojrzewania do coming outu, przejmującą opowieść o żałobie, a w tle burzliwą współczesną historię Peru. I wreszcie to, za co jeszcze bardziej polubiłam tę książkę - odwołania do filmów lat 80 i 90. XX w. (kto jeszcze pamięta “Goonies”?)
Jednym słowem: Koniecznie!
Powieść petarda! Zaczyna się jak Sex Education, a kończy jak Tarantino.
Na początku mamy wrażenie, że czytamy typową opowieść o dorastaniu i chłopięcej przyjaźni. Beto, Moco, Carlos i Manu, uczniowie jezuickiej szkoły w Limie, zachowują się jak zwykli nastolatkowie - wymieniają się sprośnymi żartami, rozmawiają o seksie, dziewczynach i oczywiście narzekają na szkołę,...
2023
Najlepsza powieść, jaką przeczytałam w 2023. Książka, która przyniosła mi najwięcej przyjemności, satysfakcji i czytelniczego spełnienia.
„Toń” działa na wielu poziomach, i jako porywająca powieść historyczno-obyczajowa z rewelacyjnie wykreowanymi, pełnowymiarowymi postaciami (Janka dołącza do grona moich ulubionych bohaterek, a przy wątku Maxa spłakałam się jak bóbr), i jako utwór, będący głęboką refleksją nad kwestiami skomplikowanej tożsamości ludności Prus Wschodnich, i wreszcie jako książka o współczesnym kryzysie migracyjnym.
Ishbel Szatrawska pisze o poczuciu pograniczności i tymczasowości mieszkańców dzisiejszych Warmii i Mazur, którym Wielka Historia, w postaci II wojny światowej, nagle kazała odpowiedzieć na pytanie: kim jesteście? Do kogo należycie? A odpowiedź: "Jesteśmy tutejsi i należymy do tej ziemi" jej nie zadowalała. Pisze o wielkiej krzywdzie autochtonów, którzy zmuszeni byli opuścić ukochane miejsca, wybudowane przez siebie domu, pracę, z którą byli silniej związani (och, Max!) Pisze o krzywdzie przesiedleńców, takich jak Janka, którzy przybyli na te tereny po 1945 r., budujących swoje życie od nowa z łatką odmieńców i obcych.
Pisarka buduje paralelę między drugowojennymi uchodźcami a imigrantami koczującymi dziś w lasach na pograniczu polsko-białoruskim. Jedni i drudzy są ofiarami bezwzględnej polityki i wojen wywoływanych gdzieś na górze, skazanymi na wieczną wędrówkę, na wieczną tymczasowość i wyobcowanie.
Łącznikiem między współczesnymi i historycznymi wątkami powieści jest dom, który przechodził z rąk do rąk, tak jak ziemie, na których stał. Mimo wszystko dawał schronienie i poczucie bezpieczeństwa wszystkim, bez względu na język, jakim się posługiwali czy narodowość wpisaną w dokumentach.
Ishbel Szatrawska do opowiedzenia tych historii wybrała język prosty, nie stawiający oporu, ale jednak potoczysty, pozwalający od razu zanurzyć się w opowieści, podążać za bohaterami, z drżeniem serca czytać o ich losach.
Wspaniała powieść!
Najlepsza powieść, jaką przeczytałam w 2023. Książka, która przyniosła mi najwięcej przyjemności, satysfakcji i czytelniczego spełnienia.
„Toń” działa na wielu poziomach, i jako porywająca powieść historyczno-obyczajowa z rewelacyjnie wykreowanymi, pełnowymiarowymi postaciami (Janka dołącza do grona moich ulubionych bohaterek, a przy wątku Maxa spłakałam się jak bóbr), i...
To książka o życiu i o wszystkim, co się w życiu zazwyczaj zdarza: o miłości, śmierci, żałobie, o traumie, o wychodzeniu z traumy, o upadku i wstawaniu z kolan. Fosse w tej skromnej objętościowo książce opisał całe spektrum ludzkiego doświadczenia. Narracja, ignorująca znaki przestankowe, płynie, meandruje, zawraca. Główny bohater opowiada o sobie i swoim życiu, gubiąc się w dygresjach, wracając do raz opowiedzianej historii, by przedstawić ją nieco inaczej, coś dopowiedzieć. Jedno wspomnienie ewokuje kolejne wspomnienie, jedna myśl prowadzi do następnej. Ta opowieść nigdy się nie zatrzymuje. Tak jak życie. Nie ma kropek. Bo kropka to koniec. A życie Aslego jeszcze trwa.
Jestem pod ogromnym wrażeniem prozy Jona Fosse'go. Jej lektura wymaga szczególnej uważności. Pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi. Czy Asle malarz i Asle alkoholik to ta sama osoba? Czy bohater jest jeden, a pozostałe postaci to różne jego wcielenia z przeszłości albo różne części osobowości? Dlaczego znaczące dla bohatera przedmioty mają kolor brązowy? Jaką rolę odgrywa ten kolor?
To książka, o której chce się myśleć i rozmawiać.
To książka o życiu i o wszystkim, co się w życiu zazwyczaj zdarza: o miłości, śmierci, żałobie, o traumie, o wychodzeniu z traumy, o upadku i wstawaniu z kolan. Fosse w tej skromnej objętościowo książce opisał całe spektrum ludzkiego doświadczenia. Narracja, ignorująca znaki przestankowe, płynie, meandruje, zawraca. Główny bohater opowiada o sobie i swoim życiu, gubiąc się...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
Wielkie oskarżenie toksycznych wzorców męskości, które blokują mężczyzn w wyrażaniu emocji, dzielenia się swoimi uczuciami, bycia serdecznymi i czułymi, i które przekazywane są z pokolenia na pokolenie. A ich konsekwencją są np. alkoholizm czy depresja. Jakub Żulczyk sięga po ramy kryminału, by opowiedzieć o tym jak maczyzm i patriarchat niszczy samych mężczyzn i ich najbliższych. Pisarz bardzo wiarygodnie oddaje sposób, w jaki alkoholik postrzega rzeczywistość - jawa miesza się tu z pijackimi omami i wizjami, które w obrazowaniu mają charakter apokaliptyczny (czerwone niebo, rzeka jak smoła, miasto czarne i puste)
Ważnym wątkiem jest afera reprywatyzacyjna w Warszawie - autor staje po stronie ofiar - ludzi wykluczonych, chorych, starych, oskarżając państwo o to, że zamiast wesprzeć najsłabszych, chroniło ich krzywdzicieli.
Porywająca narracja sprawia, że czujemy, jakbyśmy weszli w skórę i głowę głównego bohatera, jego świat nas pochłania i obezwładnia. Język, jak zwykle u Żulczyka potoczysty, niby prosty, ale jednak pełen zaskakujących porównań, działających na wyobraźnię metafor.
Bardzo satysfakcjonująca lektura.
Wielkie oskarżenie toksycznych wzorców męskości, które blokują mężczyzn w wyrażaniu emocji, dzielenia się swoimi uczuciami, bycia serdecznymi i czułymi, i które przekazywane są z pokolenia na pokolenie. A ich konsekwencją są np. alkoholizm czy depresja. Jakub Żulczyk sięga po ramy kryminału, by opowiedzieć o tym jak maczyzm i patriarchat niszczy samych mężczyzn i ich...
więcej mniej Pokaż mimo toThriller dla tych, którzy lubią jak wiele się dzieje, lubią być zaskakiwani i mogą sobie pozwolić na zarwaną noc. Autorka doskonale wie, jakie sztuczki zastosować, by czytelnik nie mógł oderwać się od lektury. Historia znanego aktora z tzw. fejmem, który zostaje wplątany w tragiczny w skutkach wypadek samochodowy, poznajemy z kilku perspektyw. Która przedstawia prawdę? Kto w tej historii kłamie? Może aktor, który przecież jest zawodowym kłamcą? Poza angażującą, wciągająca fabułą znajdziesz tu sporo refleksji o kosztach celebryckiej sławy.
Thriller dla tych, którzy lubią jak wiele się dzieje, lubią być zaskakiwani i mogą sobie pozwolić na zarwaną noc. Autorka doskonale wie, jakie sztuczki zastosować, by czytelnik nie mógł oderwać się od lektury. Historia znanego aktora z tzw. fejmem, który zostaje wplątany w tragiczny w skutkach wypadek samochodowy, poznajemy z kilku perspektyw. Która przedstawia prawdę? Kto...
więcej mniej Pokaż mimo toThrillery, w którym nic nie jest oczywiste, a tajemnicę odkrywamy niespiesznie, krok po kroku. Zaczyna się od zniknięcia nastolatki - dziewczyna wchodzi w mgłę, a lokalna legenda głosi, że ten kto w nią wejdzie, nigdy już nie wróci. Ktoś jednak wraca. Pewnego dnia z mgły wyłania się mężczyzna, który nie zna swojej tożsamości. Gęsta, osaczająca, pochłaniająca mgła podbija tajemniczy nastrój tej powieści. Po lekturze zostajemy z pytaniem - czy zawsze warto znać prawdę?
Thrillery, w którym nic nie jest oczywiste, a tajemnicę odkrywamy niespiesznie, krok po kroku. Zaczyna się od zniknięcia nastolatki - dziewczyna wchodzi w mgłę, a lokalna legenda głosi, że ten kto w nią wejdzie, nigdy już nie wróci. Ktoś jednak wraca. Pewnego dnia z mgły wyłania się mężczyzna, który nie zna swojej tożsamości. Gęsta, osaczająca, pochłaniająca mgła podbija...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
Książka dla wielbicieli i wielbicielek kameralnych opowieści, w których występuje niewielu bohaterów, a akcja ogranicza się do kilku wątków i lokalizacji. Największy nacisk położony jest tu na zbudowanie klaustrofobicznej atmosfery i przekazanie czytelnikom emocji głównego bohatera, który jest pisarzem kryminałów i w wyniku wypadku stracił wzrok. Po wyjściu ze szpitala zaczyna mieć wątpliwości, czy kobieta, która z nim mieszka i opiekuje się nim, jest jego świeżo poślubioną żoną. Świetna rozrywka, ale też w głębszej warstwie opowieść o bezwarunkowej miłości, poświęceniu i wypartej traumie.
Książka dla wielbicieli i wielbicielek kameralnych opowieści, w których występuje niewielu bohaterów, a akcja ogranicza się do kilku wątków i lokalizacji. Największy nacisk położony jest tu na zbudowanie klaustrofobicznej atmosfery i przekazanie czytelnikom emocji głównego bohatera, który jest pisarzem kryminałów i w wyniku wypadku stracił wzrok. Po wyjściu ze szpitala...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
Druga książka norweskiej pisarki wydana w Polsce traktuje o wściekłości i frustracji kobiet, przygniecionych ilością oczekiwań, które muszą codziennie spełniać. 33-letnia Britt była tresowana od dzieciństwa do bycia grzeczną, miłą, posłuszną i choć dostrzegała niesprawiedliwość i podwójne standardy w traktowaniu chłopców i dziewczynek, to dusiła w sobie gniew. Była wściekła na siebie, że jest wściekła. Porównywała się do koleżanek, które zdawały się nie dostrzegać tych nierówności i śmiały się z zaczepek, głupich komentarzy kolegów. Im była starsza tym bardziej odcinała się od swoich emocji, tym bardziej dusiła gniew, który wynikał teraz z braku partnerstwa w związku, problemów wychowawczych z córką, czy poczucia, bycia niewystarczająco dobrą matką, pracownicą, żoną, w ogóle kobietą. Aż wreszcie nie wytrzymała i wybuchła podczas rodzinno-przyjacielskich wakacji, na które wcale nie chciała jechać. Jej rodzina i przyjaciele, widząc jej gniew, przeżywają szok. Tylko jedna osoba jej kibicuje - Nico przyjaciółka męża. I ten wątek nieoczywistej przyjaźni najbardziej mnie w tej powieści zainteresował. Bo Strømsborg porusza tutaj temat siostrzeństwa i wsparcia, jakie kobiety mogłyby sobie udzielać, gdyby tylko uwolniły się od męskiego spojrzenia i społecznych oczekiwań.
Autorka pisze także o wstydzie, który jest nieodłącznym elementem kobiecego doświadczenia. Bo kobiety zawstydzane są niemal na każdym kroku. Kiedy tak jak Britt okażą wściekłość, nazywane są histeryczkami. Kiedy ubiorą krótką sukienkę, są wyzywające i wulgarne, kiedy przeklną, są karcone - że kobietom nie wypada. Patriarchat, zawstydzając kobiety, trzyma je w ryzach. Te, które decydują się na bunt, płaca pewna cenę. Dla niektórych zbyt wysoka za nowe życie.
Strømsborg rozbija mit norweskiej równości, która być może funkcjonuje w prawnych paragrafach, ale w społeczeństwie bywa różnie. To było dla mnie duże zaskoczenie - jeśli chodzi o mentalność w kwestiach partnerstwa w relacji, równości płci, to Norwegowie niewiele się od nas różnią (ale piszę to tylko na podstawie lektury).
Fajnie, że książki Strømsborg mają tak przystępna formę, ale jedna rzecz, wynikająca z tej przystępności mi jednak przeszkadzała. Pisarka niepotrzebnie wielokrotnie powtarza te same wnioski i refleksje, które tylko raz wypowiedziane i raz napisane, miałyby moim zdaniem większą moc. A o moc właśnie, odzyskiwanie siły, przejmowanie kontroli nad swoim życiem toczy się przecież cała ta gra.
Druga książka norweskiej pisarki wydana w Polsce traktuje o wściekłości i frustracji kobiet, przygniecionych ilością oczekiwań, które muszą codziennie spełniać. 33-letnia Britt była tresowana od dzieciństwa do bycia grzeczną, miłą, posłuszną i choć dostrzegała niesprawiedliwość i podwójne standardy w traktowaniu chłopców i dziewczynek, to dusiła w sobie gniew. Była wściekła...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bohaterki obu wydanych w Polsce powieści Linn Strømsborg są mi bardzo bliskie. Rozumiem ich rozterki, ich ból, rozczarowania, ich wściekłość. Jestem autorce wdzięczna, że pisze o sprawach i problemach kobiet w sposób tak szczery. Bliższa jest mi bezimienne bohaterka książki "Nigdy nigdy nigdy". Dzięki Linn Strømsborg i wydawnictwu Art Rage na polskim rynku wreszcie pojawiła się powieść, która podejmuje temat chcianej i świadomej bezdzietności. Zastanawiam się nad trafnością w tym kontekście słowa "bezdzietność", bo ono zakłada poczucie jakiegoś braku, a bohaterka książki takiego braku nie odczuwa. Nigdy nie chciała mieć dzieci, bo dla niej oznaczałoby to rezygnację z części siebie, utratę wolności i prawa do decydowania tylko za siebie i o sobie. Wbrew opinii otoczenia, uważała, że szczęścia i spełnienia można także doświadczyć bez potomstwa. Strømsborg przedstawia z czym mierzą się kobiety niedzietne (chyba to słowo jest bardziej trafne), jak są oceniane przez społeczeństwo, w którym wciąż pokutuje przekonanie, że w instynkt macierzyński leży w naturze każdej kobiety i że zaprzeczanie temu instynktowi je unieszczęśliwi. Nie wspominając już o argumentach typu:
"a kto ci szklankę wody poda na starość". Pokazuje także daleki od cukierkowego i reklamowego, obraz macierzyństwa i tacierzyństwa. Wychowanie dzieci nie prowadzi prostą droga do szczęścia i spełnienia. Podobnie jak świadomy, “chciany” brak potomstwa nie stanowi gwarancji fajnego życia.
Strømsborg pisze także o tym, jak decyzja
o nieposiadaniu dzieci wpływa na związek, kiedy jedno z partnerów jednak marzy o potomstwie. Jakie napięcia to powoduje? Jakie wewnętrzne rozdarcie między miłością do najbliższej osoby a pragnieniem, które z nią nie zostanie zaspokojone? Ten wątek najbardziej mnie poruszył - tak bardzo samotni i zagubieni byli główna bohaterka i jej parter, postawieni przed decyzją, co dalej z ich relacją.
Bohaterki obu wydanych w Polsce powieści Linn Strømsborg są mi bardzo bliskie. Rozumiem ich rozterki, ich ból, rozczarowania, ich wściekłość. Jestem autorce wdzięczna, że pisze o sprawach i problemach kobiet w sposób tak szczery. Bliższa jest mi bezimienne bohaterka książki "Nigdy nigdy nigdy". Dzięki Linn Strømsborg i wydawnictwu Art Rage na polskim rynku wreszcie pojawiła...
więcej mniej Pokaż mimo to
Sąsiednie kolory to powieść na wskroś “małecka”. Od sposobu kreacji świata, przez dobór bohaterów i tematów, po styl opowieści. W świecie najnowszej książki Małeckiego granica między żywymi i umarłymi, baśnią a rzeczywistością jest płynna. Krystian, stolarz, jeden z bohaterów "Sąsiednich kolorów", widzi "zupełnych", jak nazywa zmarłych, i porozumiewa się z nimi - są naturalnym elementem jego rzeczywistości. Jak mityczny Charon przeprawia ich na drugą stronę i zapisuje imiona oraz rodzaj śmierci w specjalnym niebieskim zeszycie. Córki Krystiana Pola i Misia postrzegają rzeczywistość na sposób baśniowy. Głęboko wierzą, że wyprawiając się do pełnego niebezpieczeństw lasu, w którym mieszka Diabeł, zdołają spełnić marzenia rodziców o kolejnym dziecku - tym razem chłopcu. Nad tym na poły magicznym, na poły rzeczywistym światem unoszą się pszczoły, których symbolika związana jest ze śmiercią - w starożytnej Grecji wizerunki pszczół pojawiały się na nagrobkach, a miodem balsamowano zwłoki.
Jakub Małecki wykreował w “Sąsiednich kolorach” całą galerię ciekawych postaci. O Krystianie i jego córkach napisałam powyżej. Ale jest także Regina - żona Krystiana, która stanowi dla niego oparcie i kotwiczy go w rzeczywistości. Jest Alina, tracąca pamięć matka Krystiana, która tylko przez kilka godzin dziennie jest sobą i której zostało już tylko jedno wspomnienie. Jest lekarz Stein, zalecający wszystkim kurację tańcem, jest Kaśka - dziewczyna, którą spotkała wielka krzywda i która szuka sprawiedliwości. Jest Mikołaj, uważający siebie za ostatniego tchórza. Jest Szalona Leokadia, walcząca z kormoranami i są wreszcie mieszkający w lesie Diabeł i Bóg. Wszyscy żyją w Kole w 1926 r. I wszyscy są równoprawnymi bohaterami tej opowieści. Ich losy są ze sobą splecione, a decyzja jednej czy jednego wpływa na losy pozostałych. Łączy ich także to, że boją się życia, wolą trwać w wygodnych, bezpiecznych schematach niż porwać się na jakąś zmianę. Większość bohaterów przeżywa również rodzaj melancholii, smutku, niektórzy doświadczyli traumy lub żałoby. Dziś powiedzielibyśmy, że znaleźli się w kryzysie psychicznym. Nie potrafią nazwać tego, co się z nimi dzieje i radzą sobie z emocjami inaczej niż zalecaliby współcześni psychiatrzy czy psychoterapeuci, ale ich smutek jest taki sam jak nasz, współczesny. W tym sensie książka Małeckiego okazuje się bardzo aktualna.
W języku widać pracę, jaką pisarz włożył w oczyszczenie tej powieści z wszystkiego co zbędne. Język jest wycyzelowany, oszczędny, ale jednocześnie tworzy bogate sensy i piękne metafory. Czyta się “Sąsiednie kolory” z dużą przyjemnością.
Przyjemność sprawia również odkrywanie kolejnych warstw powieści. Bo to nie tylko opowieść o śmierci, żałobie, splecionych ludzkich losach. Znajdziemy w niej także refleksję nad pamięcią, czasem, relacjami między ojcem a synem, niesprawiedliwością, prawdą i kłamstwem. “Małeckość” w najlepszym wydaniu
Sąsiednie kolory to powieść na wskroś “małecka”. Od sposobu kreacji świata, przez dobór bohaterów i tematów, po styl opowieści. W świecie najnowszej książki Małeckiego granica między żywymi i umarłymi, baśnią a rzeczywistością jest płynna. Krystian, stolarz, jeden z bohaterów "Sąsiednich kolorów", widzi "zupełnych", jak nazywa zmarłych, i porozumiewa się z nimi - są...
więcej mniej Pokaż mimo to
Joanna Jax to już marka. Pisarka, wielka pasjonatka historii, potrafi dzielić się swoją wiedzą w bardzo przystępny sposób. Śledząc wciągającą fabułę nawet nie zauważamy, jak wiele dowiadujemy się o okresie historycznym, w którym rozgrywa się akcja. Nie inaczej jest tym razem. Joanna Jax pasjonująco opowiada o koloniach niemieckich w Afryce, pierwszych obozach pracy na tym kontynencie, zagładzie ludów Herero i Namaqua, pisze także o Berlinie podzielonym na 4 strefy okupacyjne po wojnie i o warunkach, w jakich żyła wówczas ludność cywilna. Warstwa historyczna jest perfekcyjne zriserczowana. W warstwie fabularnej śledzimy losy trojga bohaterów: brytyjskiego oficera wywiadu, niemieckiego policjanta i tajemniczej kobiety. Jest wielka miłość, są pościgi, sekrety i ukryte skarby. Sensacja, przygoda, romans. Idealne połączenie w prozie gatunkowej. Zaskoczeniem dla czytelniczek i czytelników Joanny Jax może być forma. Pisarka
najczęściej prowadzi narrację w sposób klasyczny, linearny. Tym razem jednak postawiła na retrospekcje i przeplatanie planów czasowych. Według mnie to duży plus. Otrzymujemy bardzo ciekawą mozaikę, złożoną z różnych czasów i przestrzeni, od razu możemy dostrzec powiązania między wydarzeniami oraz ich konsekwencje polityczne i społeczne. Dla wielbicielek/li prozy sensacyjnej w lekkim wydaniu oraz pasjonatek/ów historii.
Joanna Jax to już marka. Pisarka, wielka pasjonatka historii, potrafi dzielić się swoją wiedzą w bardzo przystępny sposób. Śledząc wciągającą fabułę nawet nie zauważamy, jak wiele dowiadujemy się o okresie historycznym, w którym rozgrywa się akcja. Nie inaczej jest tym razem. Joanna Jax pasjonująco opowiada o koloniach niemieckich w Afryce, pierwszych obozach pracy na tym...
więcej Pokaż mimo to