-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2023-12-26
2023-12-30
2023-12-30
2023-12-30
2023-12-26
2023-12-26
„Nasza prywatna gra” to powieść, na którą trafiłam przez przypadek, przeglądając nowości na Legimi. Opis bardzo mnie zaintrygował, więc od razu siadłam do czytania. Nie miałam wobec tej książki żadnych oczekiwań, bowiem to było moje pierwsze spotkanie z Autorką i tak naprawdę nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Czy książka dała radę? I tak i nie. Wprawdzie dostałam wszystko, czego oczekuję od tego gatunku, lecz z drugiej strony czuję również ogromny niedosyt. Ale po kolei.
„Nasza prywatna gra” to historia Bianki, która zjawia się w rodzinnym Nasielsku, aby odwiedzić grób matki. Wieczorem prowadzi zajęcia w szkole językowej, lecz nie wraca już do domu. Budzi się za to związana w ciasnym i dusznym piwniczym pomieszczeniu. Nie potrafi zrozumieć, dlaczego się tam znalazła, nie wie również, kto mógłby za tym stać. Wie jedynie, że jej oprawca skrywa się za przerażającą maską i nie ma wobec niej dobrych zamiarów. Mąż i ojciec Bianki próbują odnaleźć dziewczynę na własną rękę. Wszystko zaczyna się komplikować, gdy jej przeszłość cichutko zapuka do ich drzwi. Przeszłość, która skrywa wiele tajemnic. I wiele złego.
„Nasza prywatna gra” to zdecydowanie fajnie skonstruowany thriller, z przemyślaną i spójną fabułą, nasączoną wieloma zaskakującymi wątkami jak i zwrotami akcji. Autorka bardzo umiejętnie manipuluje czytelnikiem, przez co do samego końca ciężko rozgryźć, kto tak naprawdę stoi za porwaniem głównej bohaterki, więc finał jak najbardziej zalicza się do tych zdumiewających i nieoczywistych. Tajemnice, sekrety rodzinne, walka z chorobą psychiczną, mroczna otchłań porwania, dylematy, intrygi, oraz skomplikowane relacje międzyludzkie, także stanowią tutaj smaczny kąsek. To książka, w której króluje duszny i psychodeliczny klimat, nasączony przerażonym oddechem Bianki, więzionej w ciasnych murach klaustrofobicznej piwnicy. Także jak widać, książka daje radę. Ale też nie do końca. Cała ta historia została przedstawiona z perspektywy kilku bohaterów, i o ile uwielbiam taki zabieg w literaturze, o tyle tutaj totalnie się to nie sprawdziło. Nie twierdzę - ci bohaterowie potrafią nieźle namącić w głowie, jeśli chodzi o rozwiązanie sprawy porwania, lecz sama ich kreacja pozostawia wiele do życzenia. Tutaj każda osobowość jest nijaka. Nie wyróżnia się niczym szczególnym. Autorka serwuje nam minimum. Stawia na ogromny minimalizm, nie tylko w opisach postaci, ale również i samych dialogach, czy pobocznych, ale i znaczących wątkach. Sam styl pisania Autorki również nie przypadł mi do gustu. Jak dla mnie był zbyt prosty. Momentami nawet banalny i trochę bezbarwny. Niestety, ale w moim odczuciu książka wiele przez to traci.
Podsumowując: „Nasza prywatna gra” nie jest najlepszym thrillerem na świecie, lecz również nie można zaliczyć go do tych najgorszych. Patrząc na całokształt- to była po prostu całkiem w porządku historia - prosta, bardzo oszczędna w tekście, ale w jakiś sposób ciekawa, angażująca, mroczna i przede wszystkim - nieprzewidywalna. Posiadająca wiele wad, jak i wiele zalet. W sumie ciężka do ocenienia. Krótkie rozdziały powodują, ze książkę czyta się naprawdę błyskawicznie, więc jeśli ktoś ma ochotę na szybką lekturę - jak najbardziej polecam.
„Nasza prywatna gra” to powieść, na którą trafiłam przez przypadek, przeglądając nowości na Legimi. Opis bardzo mnie zaintrygował, więc od razu siadłam do czytania. Nie miałam wobec tej książki żadnych oczekiwań, bowiem to było moje pierwsze spotkanie z Autorką i tak naprawdę nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Czy książka dała radę? I tak i nie. Wprawdzie dostałam...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-01
„Wrzask” to historia, która podzieliła czytelników. Po tylu pozytywnych recenzjach postanowiłam w końcu po nią sięgnąć i wyrobić sobie własną opinię. W tej powieści czytelnik poznaje Larysę - bezwzględną reporterkę, zmagająca się z demonami przeszłości, bardzo charakterystyczną osobowością, która wpada na trop sadystycznego sponsora, mężczyzny płacącego studentkom za brutalny seks. Drugim bohaterem powieści jest Bruno, ekscentryczny policjant również z bagażem traumatycznych doświadczeń, próbujący rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci pewnej młodej dziewczyny. Jak się okazuje, obie te sprawy mają drugie dno, a losy dwójki bohaterów niespodziewanie się ze sobą połączą. Przed Larysą i Brunem trudne zadanie, a odnalezienie człowieka, który oficjalnie nie istnieje, okaże się dla nich mroczną i przerażającą przeprawą.
„Wrzask” to pierwsza część całkiem dobrze zapowiadającej się serii. Wprawdzie ciężko mi było się wgryźć w początek, jednak im dalej, tym ciekawość całą sprawą, jak i losem bohaterów wyjątkowo mnie wkręciła i zaintrygowała. Autorka na kartkach tej powieści kreśli niesamowicie wyraziste i pełne polotu osobowości, silne i temperamentne charaktery nadające tej historii pazura. Czytelnik nie zawsze jest w stanie zrozumieć ich wybory i poczynania, przez co momentami ta kreacja staje się lekko przerysowana, lecz patrząc na całokształt, poszło to w całkiem dobrym kierunku, a sympatia względem bohaterów zaostrza się z każdą przeczytaną stroną. Sam wątek kryminalny również spełnia oczekiwania. Sponsoring, przemoc i traumatyczne wydarzenia, czy przeżycia to tematy, które zawsze będą przyciągać czytelnika. Takich tytułów na rynku jest masa, lecz większość z nich powstaje na jedno kopyto. We „wrzasku” Autorka daje radę pociągnąć ten temat, zaskakując nieszablonową i oryginalną intrygą, której finał pozostawia czytelnika z jedną, wielką niewiadomą. Cała otoczka śledztwa dwójki bohaterów wciąga w swoje sidła, choć nie ukrywam - momentami irytował mnie fakt pojawiających się niewiadomo skąd poszlak, pozbawionych analizy i głębszego wytłumaczenia. Lubię, kiedy bohaterowie główkują nad sprawą wciągając w to samego czytelnika. Tutaj początek podrozdziału rozpoczynał się mniejszą, bądź większą wskazówką, za którą podążali bohaterowie i brak właśnie tego, jak na to wpadli i skąd się to wzięło, potrafi trochę rozczarować.
Podsumowując, „Wrzask” to na fajna, prosto, ale i świetnie napisana, w pewnych momentach zaskakująca i intrygująca powieść, którą na pewno warto polecić! Ta historia ma w sobie lepsze i gorsze fragmenty, ale jako całość wyszła z tego dość przystępna lektura. Jednak czegoś mi w tym wszystkim zabrakło. Fajnie się bawiłam podczas czytania, lecz nie czułam tego efektu „wow” charakterystycznego dla kryminału. Niemniej uważam, że to książka warta uwagi, bowiem Autorka porusza ważne tematy, które nadal stanowią ogromny problem tego świata.
„Wrzask” to historia, która podzieliła czytelników. Po tylu pozytywnych recenzjach postanowiłam w końcu po nią sięgnąć i wyrobić sobie własną opinię. W tej powieści czytelnik poznaje Larysę - bezwzględną reporterkę, zmagająca się z demonami przeszłości, bardzo charakterystyczną osobowością, która wpada na trop sadystycznego sponsora, mężczyzny płacącego studentkom za...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-02
2022-04-15
Historia ta skupia się na kilku bohaterach. Pierwszymi z nich, jest pewna para - Tomasz i Paulina, którzy próbują zażegnać konflikt, jaki wkradł się do ich związku. Sylwester, drugi ważny bohater tej powieści to 45-letni, szanowany biznesmen, ukrywający bliskość ze swoją… kochanką. Karol i Filip natomiast, to złodzieje, którzy wpadli na genialny pomysł rabunku jubilera. Niestety, na ich drodze staje Grzegorz- policjant, który musi nieźle się postarać, aby w końcu zostać zauważonym w pracy. Na skutek dziwnego zbiegu okoliczności, drogi wszystkich tych bohaterów krzyżują się na wrocławskim rondzie, gdzie dochodzi do pewnego incydentu. Cała szóstka trafia do szpitala, na oddział chirurgii urazowo-ortopedycznej. I to właśnie w tym miejscu zaczyna się prawdziwa zabawa i przygoda.
„Szpital na peryferiach” to moje pierwsze spotkanie z Autorką i muszę przyznać, że naprawdę całkiem udane. Historia ta skupia się na kilku osobowościach, w dość zabawny i przyjemny sposób. Na początku niełatwo było mi się wgryźć w tę historię ze względu na licznych - ale i swoją drogą świetnie wykreowanych - bohaterów. Ciężko było mi się połapać, kto jest kim. Na szczęście ten chaos nie trwa wiecznie, bowiem wszystko w pewnym momencie wskakuje na odpowiedni tor i staje się bardziej przejrzyste. Historia ta zalicza się do tych lekkich i mało wymagających lektur - zapewnia niepohamowane napady śmiechu, mnóstwo komicznych (i trochę naciąganych, ale kto na to patrzy, w końcu to komedia) sytuacji, gwarantujących niemałą rozrywkę. Wartka, nieprzewidywalna, oraz zaskakująca akcja, także stanowią nieodłączny element tej książki, od której ciężko się oderwać. Powieść tę czyta się naprawdę błyskawicznie, a świetnie poprowadzona fabuła nadaje jej fajnego charakteru. To była sympatyczna, przystępna, dość oryginalna i przemyślana historia, z masą życiowych refleksji, dających sporo do myślenia. Dawno nie czytałam książki, która została napisana w tak ciekawy i pocieszny sposób. Przez całą powieść poczynania głównych bohaterów zapewniają czytelnikowi totalną odskocznię i odprężenie, oczywiście jeśli podejdzie się do tego wszystkiego z przymróżeniem oka, jak zaznacza nawet sama autorka w prologu. Historia ta ma zapewnić radość i właśnie to dostałam. Raczej długo nie będę o niej pamiętać, ale mimo wszystko polecam! „Szpital na peryferiach” to idealna książka na poprawę nastroju, oraz tak zwane „odmóżdżenie”. Na pewno sięgnę po inne książki tej autorki.
Historia ta skupia się na kilku bohaterach. Pierwszymi z nich, jest pewna para - Tomasz i Paulina, którzy próbują zażegnać konflikt, jaki wkradł się do ich związku. Sylwester, drugi ważny bohater tej powieści to 45-letni, szanowany biznesmen, ukrywający bliskość ze swoją… kochanką. Karol i Filip natomiast, to złodzieje, którzy wpadli na genialny pomysł rabunku jubilera....
więcej mniej Pokaż mimo to2022-02-16
„Bridgertonowie” to historia, której nie miałam w planach. Takie młodzieżowe historie zdecydowanie nie są dla mnie. Lecz motyw historyczny, jak i zachwyt mojej przyjaciółki nad serialem, skusiły mnie do tego, aby sięgnąć po pierwszy tom tego cyklu. Czy żałuje? Nie. Czy jestem zachwycona? Też nie. Książka ta znalazła się gdzieś pośrodku mojego literackiego świata. Nie była zła, ale też daleko jej do ideału.
W tej historii poznajemy Daphne Bridgerton, uroczą i młodą dziewczynę, która jak najszybciej musi znaleźć sobie męża. Niestety, główna bohaterka nie ma szczęścia w miłości, większość kandydatów traktuje ją jak przyjaciółkę, a wszyscy zalotnicy totalnie nie są w jej guście. Młoda dama pragnie oświadczyn z miłości, a nie przymusu. Wierzy, że w końcu trafi na odpowiedniego człowieka. Simon natomiast, to istne przeciwieństwo Daphne. Młody książę nie ma zamiaru się ożenić, nie chce również zakładać rodziny. Problem w tym, że nie potrafi odpędzić się od matek, których córki są aktualnie na wydaniu. Wpada więc na genialny pomysł - zawiera umowę z Daphne. Umowa ta polega na udawaniu pary i ma przynieść korzyść dla obu stron. Dla Simona ma to być szansa na uwolnienie się od innych dziewczyn, a Daphne zyska tym krokiem większą ilość adoratorów. Bo skoro adoruje ją sam książę, to świadczy o jej wyjątkowości, prawda?
„Bridgertonowie” to historia, której akcja rozgrywa się w 1813 roku, w Londynie. Autorka wyśmienicie oddała klimat tamtych czasów, nie tylko poprzez opisy kreślące panujące wtedy zasady, ale i same dialogi. Czytelnik podczas czytania ma wrażenie, że cofa się w czasie i ma to naprawdę swój urok. Czuć przez to pewną fascynację, czuć ten klimat. Coś cudownego. Kolejnym plusem jest świetna kreacja bohaterów. Simon i Daphne to dwie świetnie nakreślone osobowości, pełne polotu, postaci z krwi i kości, dwa zupełnie odmienne charaktery, których dialogi i poczynania zapewniają niemałą zabawę i lekki uśmiech na twarzy. Podobał mi się tutaj również motyw przyjaźni, jak i rodzinnych relacji. I to chyba jedyne plusy, jakie przychodzą mi na myśl. Sama fabuła nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym. Nie ma w niej nic oryginalnego. Ot, mamy przed sobą typowy romans historyczny, gdzie jesteśmy świadkami bankietów, przyjęć, plotek, skandali, pomówień, jak i rodzącej się miłości, która spotyka na swojej drodze kilka przeszkód. Historia przewidywalna, trochę cukierkowa, zwykła, bez większych fajerwerków, ale ma w sobie jakąś siłę przyciągania, przez co całkiem przyjemnie się ją czyta!
„Bridgertonowie” to na swój sposób ciekawa i wciągająca lektura, przy której można miło spędzić czas, oczywiście jeśli nie ma się zbyt wygórowanych oczekiwań. Całkiem miło się bawiłam podczas czytania, trochę się pośmiałam, na niektórych fragmentach trochę się nudziłam, ale jeśli miałabym oceniać całość: było ok. Całkiem fajna rozrywka.
„Bridgertonowie” to historia, której nie miałam w planach. Takie młodzieżowe historie zdecydowanie nie są dla mnie. Lecz motyw historyczny, jak i zachwyt mojej przyjaciółki nad serialem, skusiły mnie do tego, aby sięgnąć po pierwszy tom tego cyklu. Czy żałuje? Nie. Czy jestem zachwycona? Też nie. Książka ta znalazła się gdzieś pośrodku mojego literackiego świata. Nie była...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-30
2021-12-28
2021-12-28
2021-08-27
„Sekret mojego męża” to moje pierwsze spotkanie z Autorką. Z tego co pamiętam, ten tytuł miał swój czas i był niejednokrotnie polecany. Sprawa ucichła, więc zabrałam się do czytania. I szczerze powiem, że nie wiem co mam myśleć o tym tytule.
W tej historii poznamy trzy bohaterki, trzy różnorodne historie, które z biegiem czasu połączą się w jedność. Główne skrzypce gra tutaj Cecilia, oddana matka i żona, postępująca zawsze właściwie i uczciwie. Do czasu, aż na strychu, wśród starych dokumentów znajduje zaadresowany do siebie list od swojego męża, który może otworzyć dopiero po jego śmierci. John-Paul nadal żyje, więc Cecilia chce uszanować jego prośbę. Jednak ciekawość jest silniejsza. Co znajduje się w tym liście? Jaki sekret skrywa mąż Cecilli?
„Sekret mojego męża” to książka, która potrafi zaintrygować już od pierwszych stron. Historia ta została przedstawiona z perspektywy trzech kobiet, co okazało się naprawdę świetnym pomysłem, bowiem naprzemienna narracja wprowadza pewną aurę tajemniczości, przez co czytelnik niemalże przez całą powieść, zastanawia się, co takiego połączy ze sobą wszystkie te bohaterki. Kreacja postaci jak najbardziej spełnia oczekiwania, a wątek obyczajowy każdej z nich nie tylko wciąga, ale i intryguje. Tym bardziej, że w tej powieści każda z kobiet zmaga się z zupełnie innymi problemami, czy powracającymi jak bumerang demonami przeszłości. Pod tym względem historia potrafi naprawdę zaciekawić, raz za razem wciągając czytelnika w wir pewnych wydarzeń. Lecz niestety nadchodzi moment, gdzie to wszystko rozpada się jak domek z kart, a wypracowany z początku potencjał gubi się gdzieś po drodze. Ta potrafi rozczarować. Autorka zbacza na nieodpowiednią drogę i zbyt szybko odkrywa przed czytelnikiem wszystkie karty, przez co w połowie powieści, thriller psychologiczny przestaje być thrillerem. No niestety, nie tego oczekuje się od tego gatunku. Patrząc zatem na całokształt „Sekret mojego męża” to powieść bardziej obyczajowa, skupiająca się na człowieku, jego problemach, życiu codziennym i wydarzeniach z przeszłości, które potrafią zburzyć poukładane dotychczas życie. Historia ta idealnie pokazuje, jak umysł człowieka reaguje na różne i niespodziewane sytuacje. W tej powieści każdy bohater skrywa pewne tajemnice, zmierza się z innymi dylematami, czy samą egzystencją. Samotność, żałoba, oraz strata, również nie są tutaj pojęciami obcymi. Bardzo dobrze oddany motyw winy i pokuty za popełnione błędy, potrafi zmusić do pewnych refleksji i zastanowić się, czy aby na pewno dobrze znamy swoich bliskich? Czy faktycznie każda bliska nam osoba jest z nami w stu procentach szczera? Cóż, ta historia dobitnie udowadnia, że każdy ukrywa w sobie mniejsze, bądź większe sekrety.
Koniec końców „sekret mojego męża” to całkiem fajna książka, z dobrze oddaną głębią psychologiczną i problemami dnia codziennego, z jakimi zmaga się większa cześć populacji. Jednak fabularnie czegoś mi w tym wszystkim zabrakło. Nie twierdzę, życie głównych bohaterów potrafi wciągnąć, pojawiają się momenty, gdzie czytelnik nie jest w stanie oderwać sie od czytania, lecz później coś pęka. Akcja stoi w miejscu, a przegadane i w kółko powtarzające sie wątki nużą i odbierają całą fascynację tą powieścią, a napięcie i dreszczyk emocji ulatnia się bezpowrotnie, choć nie ukrywam - końcówka mimo wszystko potrafi zaskoczyć. Tak czy inaczej całkiem miło spędziłam czas przy tej książce. Jeśli macie ochotę na coś lekkiego, bardziej obyczajowego z tajemnicą w tle, albo zaczynacie dopiero przygodę z thrillerem, polecam ten tytuł. Starzy wyjadacze tego gatunku niestety nie znajdą tutaj niczego nadzwyczajnego, lecz na nudne, deszczowe popołudnia książka spełni swoje zadanie. Nie było źle, ale mogło być lepiej.
„Sekret mojego męża” to moje pierwsze spotkanie z Autorką. Z tego co pamiętam, ten tytuł miał swój czas i był niejednokrotnie polecany. Sprawa ucichła, więc zabrałam się do czytania. I szczerze powiem, że nie wiem co mam myśleć o tym tytule.
W tej historii poznamy trzy bohaterki, trzy różnorodne historie, które z biegiem czasu połączą się w jedność. Główne skrzypce gra...
2021-08-06
„Później” to moje trzecie spotkanie z Kingiem.
Pierwszy strzał padł na „instytut”, który bardzo mi się podobał. Drugim podejściem było „To”, całkiem fajna historia, aczkolwiek lekko męcząca. Do „później” podeszłam bez większych oczekiwań, to miała być po prostu lektura, która przybliży mnie do twórczości i pióra tego podziwianego przez wszystkich Autora. Może jestem inna, ale mnie King po raz kolejny nie zachwycił tak, jakbym tego chciała.
Na kartkach tej powieści czytelnik spotka się z Jamiem, chłopcem, który od najmłodszych lat widzi zmarłych. I na tym można zakończyć opis fabuły, co by uniknąć spojlerów. Sam pomysł okazał się naprawdę super, sam fakt widzenia zmarłych przyprawia o gęsią skórkę, tworząc przy tym lekko groteskowy i w jakiś sposób przerażający klimat. Historia ta została opowiedziana z perspektywy małego chłopca/nastolatka, co okazało się strzałem w dziesiątkę, bowiem czytelnik bardzo precyzyjnie wchodzi w głąb jego psychiki, ukradkiem obserwując jego wewnętrzną walkę, wszystkie myśli, analizy i uczucia nim kierujące. Przez to książka potrafi w wielu momentach rozśmieszyć, jak i rozczulić, a także przyprawić o szybsze bicie serca. Cała koncepcja książki jak najbardziej spełnia oczekiwania, choć nie ukrywam - czegoś mi w tym zabrakło. King operuje niesamowitym piórem, gdzie każde jego słowo potrafi przyciągać do siebie jak magnes. W jego wykonaniu nawet rozwodzenie się nad papierem toaletowym byłoby czymś fantastycznym i wciągającym. Bez względu na to, o czym pisze - czytelnik zatraca się w każdym jego słowie. Pióro Autora to niebywała uczta literacka dla miłośnika książki. To nie podlega żadnej dyskusji. I mimo, że akcja w książce toczy się powolnym, niemalże nieruchomym rytmem, ta opowieść ma w sobie „to coś”, co nie pozwala oderwać się od czytania, więc odłożenie jej w połowie staje się całkowicie niemożliwe, bowiem King wie, jak pisać. Jednak jeśli miałabym patrzeć szerzej - brakowało mi w tym większego dynamizmu i większych zwrotów akcji, powiewu grozy, charakterystycznego dla tego Autora. Motyw zderzenia się z duchami już sam w sobie jest czymś upiornym, lecz liczyłam na coś więcej. Koniec końców dobrze się bawiłam podczas czytania, King czaruje każdym słowem, ukazując przy tym świetnie wykreowanego bohatera, z którym niejeden czytelnik załapie nić sympatii i porozumienia. I z jednej strony to była na swój sposób interesująca oraz intrygująca książka, a z drugiej - nie była na tyle świetna, żeby ze wszystkich stron polecać ją dalej. Miło spędziłam przy niej czas, aczkolwiek daleko mi do pełnego zachwytu. To zdecydowanie powieść na nudne i deszczowe popołudnie, kiedy ma się ochotę na coś fajnego, dobrze napisanego i lekkiego zarazem.
„Później” to moje trzecie spotkanie z Kingiem.
Pierwszy strzał padł na „instytut”, który bardzo mi się podobał. Drugim podejściem było „To”, całkiem fajna historia, aczkolwiek lekko męcząca. Do „później” podeszłam bez większych oczekiwań, to miała być po prostu lektura, która przybliży mnie do twórczości i pióra tego podziwianego przez wszystkich Autora. Może jestem inna,...
2021-07-05
„Fatalne kłamstwo” to historia, która podzieliła czytelników. Po tylu pozytywnych opiniach spodziewałam się czegoś naprawdę świetnego i zaskakującego, a dostałam bardziej lekką, niezbyt nadzwyczajną i w pewnym sensie schematyczną powieść, która potrafi wciągnąć, lecz nie wyróżnia się niczym szczególnym. Określenie tej historii mianem thrillera psychologicznego jest tutaj lekkim niedopowiedzeniem, bowiem w moim odczuciu to bardziej powieść obyczajowa z thrillerem w tle, co oczywiście wcale nie jest złe, lecz fani gatunku mogą poczuć lekki zawód. Na kartkach tej powieści czytelnik pozna trzy przyjaciółki - Beth, Megan i Joanne, które zawarły pakt przyjaźni na londyńskim uniwersytecie. Pomimo wielu dzielących ich różnic, kobiety są w stanie zrobić dla siebie niemal wszystko, zgodziły się nawet zachować między sobą coś, co wydarzyło się pewnej wstrząsającej nocy. Teraz są po czterdziestce, każda z nich żyje własnym życiem, spełnia się zawodowo, zmaga się z zupełnie innymi problemami, jednak tajemnica sprzed dwudziestu lat nadal wisi w powietrzu. Wszystko zaczyna się sypać w momencie, gdy Megan postanawia wyjawić swojej narzeczonej prawdę o tamtej nieszczęśliwej nocy. Ta szczerość pociągnie za sobą karuzelę wydarzeń, która zniszczy życie nie tylko Megan, ale i jej przyjaciółek. Brzmi intrygująco? Zapewniam, że tak właśnie jest, jednak tylko do pewnego momentu. Niestety. Autorka w tej powieści tworzy bardzo wyraziste postaci, nietuzinkowe i różnorodne osobowości, zmagające się nie tylko z demonami przeszłości, ale i problemami dnia codziennego, więc wątek obyczajowy potrafi zaintrygować i w jakiś sposób wzbudzić zainteresowanie, choć nie ukrywam - momentami czuć również lekką monotonnie i znużenie, czytając w kółko jedno i to samo. Tytułowe kłamstwo zostało za to przedstawione po mistrzowsku! Autorka bardzo wyraźnie kreśli wątek nieuczciwości i dobitnie udowadnia, do czego prowadzi na pozór małe i niewinne oszustwo, oraz konsekwencje z niego płynące. „Fatalne kłamstwo” to lekka, trochę przewidywalna, ale w jakiś sposób interesująca powieść, bazująca na fragmentach przyjaźni, nieufności, problemach życiowych, czy dylematach. Książkę czyta się szybko i całkiem przyjemnie, życie trzech przyjaciółek potrafi zaintrygować, momentami nawet zaskoczyć, jednak czegoś mi w tym wszystkim zabrakło. Spodziewałam się większych zwrotów akcji i dynamizmu, czegoś mocnego i mniej przewidywalnego. Zakończenie ratuje tę powieść, bowiem nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, jednak oceniając całość, wyszła z tego dość średnia historia, która nadaje się do szybkiego przeczytania i zapomnienia. Niemniej jednak polecam. Po wielu pozytywnych recenzjach widać, że „fatalne kłamstwo” znalazło swoich miłośników, więc może i Ty znajdziesz się w tym gronie.
„Fatalne kłamstwo” to historia, która podzieliła czytelników. Po tylu pozytywnych opiniach spodziewałam się czegoś naprawdę świetnego i zaskakującego, a dostałam bardziej lekką, niezbyt nadzwyczajną i w pewnym sensie schematyczną powieść, która potrafi wciągnąć, lecz nie wyróżnia się niczym szczególnym. Określenie tej historii mianem thrillera psychologicznego jest tutaj...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-11
„Inna” to kolejna książka Maxa Czornyja, która zaintrygowała mnie opisem, chociaż nie ukrywam - trochę się jej bałam, bowiem z Autorem łączy mnie relacja hate-love, więc nie wiedziałam czego dokładnie mam się spodziewać. Na szczęście historia okazała się całkiem ok, nie zalicza się do najlepszych thrillerów, z jakimi miałam styczność, jednak miło spędziłam przy niej czas. Cała koncepcja książki bardzo przypadła mi do gustu. W tej historii czytelnik pozna Mikołaja - który po przebudzeniu nie pamięta niczego poza swoim imieniem i nazwiskiem. Żeby było jeszcze ciekawiej, mężczyzna odnajduje w piwnicy skrępowaną kobietę. Zaczyna walkę z samym sobą. Czy to możliwe, że jest porywaczem? A może sadystycznym psychopatą? Natomiast kilka rezydencji dalej Gabriela Kraus czeka na powrót swojej córki do domu. Jednak podświadomie czuje i wie, że stało się coś złego. Czy jej przypuszczenia mogą okazać się prawdziwe?
„Inna” to historia, która wciąga już od pierwszych stron, gdzie czytelnik obserwuje z boku wewnętrzny monolog mężczyzny, który stracił pamięć. Ten motyw bardzo przypadł mi do gustu. Autor bardzo precyzyjnie ukazuje obraz osoby walczącej nie tylko z samym sobą, ale i swoim umysłem. Ta wizja okazała się nie tylko intrygująca, ale i przerażająca. Jak cała postać Mikołaja, bowiem człowiek ten pomimo ciężkiego przeżycia, wykazuje również psychopatyczne i rozpaczliwe odruchy, trzymające w ogromnym napięciu, wywołując przy tym lekkie przerażenie i momenty zaskoczenia. Kreacja tej postaci bardzo mnie zadowoliła. To samo tyczy się Gabrielli - nieidealnej kobiety i matki, która z ogromną determinacją próbuje odnaleźć swoją córkę. Gabriella przeprowadza czytelnika przez poszukiwania zaginionej, wracając również wspomnieniami do swojej przeszłości i pewnych traumatycznych wydarzeń. W połączeniu tych dwóch wątków wyszła z tego ciekawa i oryginalna całość. Akcja w książce rozgrywa się raczej niespiesznie, nie znajdziemy tutaj niewiadomo jak dużych zwrotów akcji - przez co książka trochę traci, bowiem większy dynamizm uczyniłby ją lepszą, jednak ta zabawa psychologiczna potrafi to w jakiś sposób wynagrodzić. Finał również. O ile podejrzewałam jak to się skończy, o tyle nie do końca wszystko przewidziałam, więc zakończenie jak najbardziej okazało się zaskakujące, choć nie ukrywam - mogło być bardziej rozbudowane. Tak czy inaczej, książkę polecam. To powolna, lekka, mało skomplikowana, trochę przewidywalna, ale w jakiś sposób wciągająca i nietypowa historia, od której momentami nie można się oderwać. Ta powieść ma w sobie lepsze i gorsze momenty, jednak całościowo wypadła dobrze. Krótkie rozdziały i lekkie pióro Autora powodują, że książkę czyta się bardzo szybko, więc zdecydowanie jest to powieść na jeden nudny, deszczowy wieczór.
„Inna” to kolejna książka Maxa Czornyja, która zaintrygowała mnie opisem, chociaż nie ukrywam - trochę się jej bałam, bowiem z Autorem łączy mnie relacja hate-love, więc nie wiedziałam czego dokładnie mam się spodziewać. Na szczęście historia okazała się całkiem ok, nie zalicza się do najlepszych thrillerów, z jakimi miałam styczność, jednak miło spędziłam przy niej czas....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-26
Pozycji Stephena Kinga chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. To moje drugie spotkanie z Autorem. Po świetnym „instytucie” stwierdziłam, że chcę więcej Kinga w swoim życiu! I chyba jak na początek trochę źle wybrałam, bowiem ta pozycja nie do końca spełniła moje oczekiwania. „To” to historia 6 chłopców i jednej dziewczynki - grupy nieszczęśliwców pozbawionych akceptacji ze strony otoczenia , którzy pewnego gorącego lata, kiedy jeszcze Eisenhower był prezydentem, znaleźli się w samym sercu upiornego koszmaru (str.152). Po ponad dwudziestu latach grupa przyjaciół wraca do Derry, rodzinnego miasteczka, aby zwalczyć TO, zabijającego dzieci. Złożona przed laty przysięga zmusza ich do stawienia czoła nie tylko przeszłości, ale również teraźniejszości, jak i przyszłości. Czy całej paczce przyjaciół uda się pokonać to zło?
„To” to historia, która wciągnęła mnie w swoje sidła już od pierwszych stron, jednak im dalej w las, tym było coraz gorzej! Nie twierdzę, że to zła książka, wręcz przeciwnie - to bardzo dobra powieść patrząc pod kątem kreacji świata jak i jego bohaterów. King operuje nie tylko świetnym piórem, ale również skupia się na każdym, chociażby najmniejszym szczególe, przez co świat, jaki tworzy staje się niemalże namacalny i strasznie realny. Czytając, ma się wrażenie, że Derry to miejsce, które zna się na wylot, a każdy bohater wykreowany z niebywałą starannością staje się naszym najlepszym kumplem. Te opisy przeszły moje najśmielsze oczekiwania. O tych ludziach na pewno nigdy nie zapomnę. Śmiało mogę przyznać, że nie znam żadnego innego Autora, który z taką precyzją tworzyłby swoje powieści, skupiając się niemalże na każdym najdrobniejszym elemencie. Jestem również pod wielkim wrażeniem tego, jak King płynnie przeskakuje z jednej ramy czasowej w drugą. Ta precyzja jest naprawdę godna podziwu. Jego warsztat literacki i krąg jaki tworzy to coś wybitnego, coś, czego nie można ocenić w skali od jednego do dziesięciu, bowiem ta dziesiątka w tym przypadku to za mało. Jednak patrząc na całość, fabularnie ta historia nie do końca dała radę. O ile lubię takie powolne powieści, o tyle ta mnie po prostu zmęczyła. Spędziłam z tą cegiełką cały tydzień, a mam wrażenie, jakbym czytała ją dobry miesiąc. To nie tak, że powieść jest nudna, bo to nieprawda! Po prostu w niektórych momentach te opisy i powtórzenia zaczynają nużyć. Tego było aż za dużo. Wprawdzie powieść zawiera wiele pochłaniających i ciekawych fragmentów, lecz tych przegadanych wątków także nie brakuje. Przez to książka staje się w moim odczuciu bardzo nierówna.
„To” to niezła cegiełka, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Poza potworem zabijającym dzieci, Autor porusza wiele ważnych i codziennych tematów. W tej powieści spotkamy się z trudnym dzieciństwem, brakiem akceptacji, przemocą domową, wyśmiewaniem i poniżaniem drugiego człowieka. Zaobserwujemy, jak okropne potrafi być dziecko dla swojego rówieśnika, tylko dlatego, że ten nie spełnia jego oczekiwań. Pierwsze miłości, toksyczne relacje, śmierć, ból, poniżenie i trud dorosłości nie są tutaj pojęciami obcymi. Znajdzie się także chwila na uśmiech i melancholijny powrót do młodości. Historia ta ma lepsze i gorsze momenty, czuć w niej lekki dreszczyk emocji, choć nie ukrywam, jak na powieść grozy spodziewałam się większego strachu i emocji. Niemniej, książkę polecam, wierzę, że znajdą się osoby, które całkowicie dadzą się jej uwieść. Gdyby z tej powieści wycięto jakieś trzysta stron, również zaliczyłabym się do tego grona. Ale wyszło jak wyszło. Tak czy inaczej oceniam na 6 - za styl, świetne pióro i oryginalność.
Pozycji Stephena Kinga chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. To moje drugie spotkanie z Autorem. Po świetnym „instytucie” stwierdziłam, że chcę więcej Kinga w swoim życiu! I chyba jak na początek trochę źle wybrałam, bowiem ta pozycja nie do końca spełniła moje oczekiwania. „To” to historia 6 chłopców i jednej dziewczynki - grupy nieszczęśliwców pozbawionych akceptacji ze...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-25
„Szukając siebie” to historia Aleksa, młodego i szczęśliwego chłopaka, pełnego marzeń i uśmiechu na twarzy. Jednak pewnej nocy życie głównego bohatera diametralnie się zmienia, a dzień, który miał być dla niego najszczęśliwszym dniem w życiu, staje się największym koszmarem. Aleks po tej nocy ma tylko jedno marzenie - cofnąć czas i zapobiec katastrofie, która wywróciła jego życie do góry nogami. Jednak nie wszystkie marzenia można spełnić...
„Szukając siebie” to książka, którą miałam w planach podczytywać na zmianę z Kingiem. Wyszło tak, że połknęłam ją na jednym posiedzeniu. Pozycja ta objętościowo nie jest wcale gruba, jednak to, co jest w niej zawarte potrafi dotknąć i wciągnąć w swoje sidła. „Szukając siebie” to emocjonująca i do bólu przejmująca historia. Temat, jaki porusza Autor potrafi dotknąć najczulszych punktów, wywołując przy tym strumień łez. Kiedy wyobraziłam sobie, że to, co spotyka Aleksa, może spotkać i mnie, popłakałam się jak małe dziecko. Motyw przewodni powieści ewidentnie zagrał na moich uczuciach. Jednak to za mało. Ta historia miałaby naprawdę ogromny potencjał, gdyby została bardziej dopracowana. Język jakim posługuje się Autor pozostawia wiele do życzenia. Wprawdzie jest bardzo prosty, przez co książkę czyta się w miarę szybko, jednak jak dla mnie to bardziej minus, aniżeli plus. Lubię, kiedy w powieściach wszystko gra pod względem stylistycznym. Tutaj ciągle coś mi zgrzytało. Brakowało mi także głębszego rozwinięcia niektórych wątków, oraz dialogów. W tej powieści ciągle coś się dzieje, nie ma w niej czasu na nudę, ale przeskakiwanie z jednej, nie do końca rozwiniętej kwestii do tej drugiej, pozostawia pewien niedosyt. To samo tyczy się bohaterów - o ile postać Aleksa została wykreowana dość dobrze i zgrabnie, o tyle pozostali bohaterowie zostali zepchnięci na dalszy plan. Niby są, ale tak naprawdę ich nie ma. Myślę, że gdyby Bartłomiej Batroszyński bardziej rozbudował tę powieść, oraz w większym stopniu skupił się na pobocznych opisach (które moim zdaniem również są potrzebne) ta historia byłaby naprawdę świetna i oceniałbym ją zdecydowanie wyżej. Niemniej jednak książkę polecam, bowiem naprawdę potrafi chwycić za serce i pozostawić pewną bliznę, zmuszając przy tym do kilku refleksji. Wierzę, że kolejny tom będzie bardziej dopracowany. Czekam aż trafi w moje ręce, bo jestem bardzo ciekawa dalszych przygód Aleksa. Jak na debiut było dobrze!
„Szukając siebie” to historia Aleksa, młodego i szczęśliwego chłopaka, pełnego marzeń i uśmiechu na twarzy. Jednak pewnej nocy życie głównego bohatera diametralnie się zmienia, a dzień, który miał być dla niego najszczęśliwszym dniem w życiu, staje się największym koszmarem. Aleks po tej nocy ma tylko jedno marzenie - cofnąć czas i zapobiec katastrofie, która wywróciła jego...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-14
Dzieciństwo to chyba najlepszy okres każdego człowieka. Miło jest wracać do pięknych i cennych wspomnień, delektując się tym minionym czasem. Bo w dorosłym życiu tylko to nam właśnie pozostało. Jednak nie każdy może pochwalić się cudownym wspomnieniem dzieciństwa, co swoją drogą jest bardzo przykre i smutne. Są osoby, które w latach młodości nie zaznały szczęścia i uśmiechu. Osoby, które tego dzieciństwa tak naprawdę nigdy nie miały. Tak jak Jakob i Moïse, postacie fikcyjne, ale ukazujące realne życie niejednego dziecka...
„Dzieci żółtej gwiazdy” to historia dwóch braci, którzy podczas wojny przebywają u ciotki w Paryżu. Rodzice chłopców zostawiają ich pod opieką krewnej, a sami uciekają w świat, aby znaleźć bezpieczną przystań dla swojej rodziny. Przerażająca obława krzyżuje ich plany. Francuska żandarmeria pod rozkazami nazistów aresztuje chłopców i zabiera ich do miejsca, gdzie przetrzymywane są tysiące francuskich Żydów. Jakob i Moïse wiedzą, że aby przeżyć, muszą uciekać i odnaleźć rodziców. Ich jedyną wskazówką są listy wysłane z południa Francji. Czy chłopcom uda się dotrzeć do rodziców, kiedy nad Francją szaleje burza strzałów i bomb? Jaką drogę będą musieli przejść, aby ich odzyskać?
„Dzieci żółtej gwiazdy” to książka, z którą mam mały problem. To poruszająca i emocjonująca powieść, nakreślająca obraz wojny oczami dziecka, co było dobrym posunięciem ze strony Autora stosując tę formę narracji, bo jak wiadomo, dzieci inaczej widzą świat, a wszystkie niebezpieczeństwa pojawiające się na ich drodze traktują bardziej jako zabawę, aniżeli zagrożenie. Autor przedstawił to dość zgrabnie i intrygująco, choć ta naiwność potrafiła momentami nużyć, a pojawiające się absurdy trochę zniechęcały do dalszego czytania. Na kartkach tej powieści czuć lekką abstrakcję, i mimo, że fikcja literacka rządzi się swoimi prawami to jednak przerysowanie pewnych wątków potrafi bardzo wadzić podczas czytania, bowiem każdy czytelnik wymaga nawet od fikcji jakiegoś realnego zaczepienia, a tutaj nie do końca to wyszło. Wprawdzie ta historia mogła niewątpliwie się wydarzyć, zresztą, niektóre sytuacje zawarte w powieści faktycznie miały miejsce, niemniej w niektórych fragmentach ten scenariusz wydaje się mało prawdopodobny i lekko absurdalny. Nie było tego na szczęście zbyt dużo, ale mimo wszystko pozostał ten lekki niedosyt. Trochę szkoda, bo jednak II WŚ to żaden wymysł, a zdarzenie autentyczne. Ta historia bywa momentami także bardzo nierówna. Są takie fragmenty, gdzie czytelnik siedzi i niemalże połyka stronę za stroną, ale są i takie, gdzie pojawia się monotonność i lekkie znużenie. Plusem jest na pewno dobre zobrazowanie przebiegu wojny we Francji, jak i kreacja bohaterów. Historia napisana jest bardzo prostym i zrozumiałym językiem, więc czyta się ją dość szybko, co też jest plusem, aniżeli minusem. To dobra pozycja dla młodszej młodzieży, jako wprowadzenie do tematyki wojennej, czy dla osób zaczynających przygodę z tym gatunkiem. Książka opiera się w dużej mierze na wędrówce chłopców, ich przygodach, przemyśleniach, tęsknocie, życiowych przeszkodach czy ludziach pojawiających się na ich drodze, a jak łatwo się domyśleć - nie każdy z nich ma dobre intencje. Więc w tej historii ciagle coś się dzieje. Jest wesoło, smutno, emocjonująco, gorzko, czuć czasami nawet ten dreszczyk emocji, ale i lekki powiew senności. Niestety. Bracia Stein skradli moje serce, jednak cała powieść nie do końca.. Zabrakło mi realności, a cukierkowe fragmenty nie zawsze w takich historiach się sprawdzają. Jednak patrząc na całokształt, książka okazała się całkiem ok, oczywiście jeśli podchodzimy do niej bez większych wymagań. Nie twierdzę, że to zła pozycja, ale czytałam już w życiu o wiele lepsze książki z motywem II WŚ. Mimo wszystko polecam przeczytać. Wierzę, że znajdą się osoby, którym ta książka przypadnie do gustu. Po „kołysance z Auschwitz” (która swoją droga bardzo mi się podobała) od tego samego Autora, spodziewałam się po prostu czegoś lepszego. Taka książka 5.5/10. Ale podnoszę do 6 za ładne wydanie.
Dzieciństwo to chyba najlepszy okres każdego człowieka. Miło jest wracać do pięknych i cennych wspomnień, delektując się tym minionym czasem. Bo w dorosłym życiu tylko to nam właśnie pozostało. Jednak nie każdy może pochwalić się cudownym wspomnieniem dzieciństwa, co swoją drogą jest bardzo przykre i smutne. Są osoby, które w latach młodości nie zaznały szczęścia i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki, która ma ogromny związek z pisaniem, bowiem dotyczy nikogo innego, jak pisarza, a właściwie pisarki, ukrywającej się pod pseudonimem- Maud Dixon. Maud to kobieta żyjąca w całkowitym odosobnieniu, samotna, tajemnicza. Nie udziela wywiadów, nie wstawia nigdzie swoich zdjęć, nie pokazuje się publicznie, nie spotyka się ze swoimi fanami, którzy ciągle zadają sobie pytanie „kim ona jest?”Takimi właśnie poczynaniami zapewnia sobie pełną anonimowość. Trochę dziwna sprawa, prawda? Jeszcze dziwniejsze jest to, że pewnego dnia postanawia znaleźć sobie asystentkę. Na tę ofertę natrafia Florence Darrow, która od zawsze chciała być sławną pisarką. Jak Maud Dixon. Więc jak łatwo można się spodziewać - dziewczyna bez wahania zgadza się na tę propozycję. I właśnie w tym momencie zaczyna się ich wspólna, kręta i tragiczna przygoda, która wywróci do góry nogami życie nie tylko Maud, ale i Florence. Wypadek samochodowy zmieni wszystko…
„Pozorantka” to kolejna pozycja, z którą mam problem i totalnie nie wiem, co mam o niej myśleć. Z jednej strony dostałam całkiem poprawny i nieschematyczny thriller, a z drugiej, patrząc na całokształt- nie znalazłam w nim nic odkrywczego. Pierwsza połowa książki niestety strasznie mnie wynudziła. Był nawet moment, gdzie chciałam ją porzucić, ale koniec końców tego nie zrobiłam. I w sumie cieszę się z tego powodu, bowiem druga połowa nabiera tempa i w końcu coś zaczyna się dziać. Pojawia się akcja, momenty zaskoczenia, jak i niemała dezorientacja. To zdecydowanie ratuje tę historię. Kolejnym plusem jest kreacja bohaterek. Autorka wykreowała dwie osobowości, które ciężko polubić, lecz moim zdaniem stanowi to największy atut tej książki. Czytelnik przez całą powieść analizuje umysły obu kobiet, zmagając się z przy tym z ich obłudą, intrygami, oraz oszustwami, które niejednokrotnie potrafią zaskoczyć. Bohaterki prowadzą grę nie tylko między sobą, ale i samym czytelnikiem. Ten zabieg powoduje, że praktycznie do samego końca ciężko jest rozgryźć ich intencje, oraz zamiary. „Pozorantka” to historia przede wszystkim o kłamstwach, manipulacjach, ogromnej determinacji, zazdrości i nienawiści. Historia ukazująca najgorszą i najmroczniejszą stronę człowieka. Tę, która przejdzie po trupach do celu, tylko po to, aby zabrać Ci to, co Cię uszczęśliwia. Zrobi wszystko, aby pozbawić Cię marzeń i wszystkich rzeczy, na które tak długo i ciężko pracowałeś. To książka o podłych zachowaniach i nieszczerych uśmiechach. Historia, która zmusza do refleksji, oraz w jakiś sposób ostrzega przed tym, jakich jednostek ludzkich warto omijać w swoim życiu. To opowieść, która potrafi zaciekawić, oraz wciągnąć w toksyczny świat, jaki się w niej toczy. Książka o marzeniach, samotności, zawiści, skomplikowanych relacjach międzyludzkich, popełnionych błędach oraz demonach przeszłości, które powracają do naszych głównych bohaterek jak bumerang. Sam finał także daje radę, chociaż nie ukrywam - niektóre wątki okazały się być lekko przewidywalne, a także pod wieloma aspektami - trochę nierealne. Koniec końców „Pozorantka” to całkiem przyjemna książka, z fajnym motywem, którą można przeczytać. Gdyby nie ten nudny początek i kilka przekoloryzowanych fragmentów, wyszłaby z tego naprawdę fantastyczna i na maksa angażująca lektura. A tak okazała się być po prostu dobra. Bez szału, bez rewelacji. Rewelacja pojawiała się tylko fragmentami. A przecież nie o to chodzi w tym gatunku, prawda?
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki, która ma ogromny związek z pisaniem, bowiem dotyczy nikogo innego, jak pisarza, a właściwie pisarki, ukrywającej się pod pseudonimem- Maud Dixon. Maud to kobieta żyjąca w całkowitym odosobnieniu, samotna, tajemnicza. Nie udziela wywiadów, nie wstawia nigdzie swoich zdjęć, nie pokazuje się publicznie, nie spotyka się ze swoimi...
więcej Pokaż mimo to