-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać110
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik2
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2015-04-23
2015-04-23
Nie lubię zabierać się za książki gdy jest na nie szał, wszyscy je czytają. Czuję się tak jakbym czytała bo jest to modne. Ale po tą lekturę sięgnęłam. Szukałam tego wydania prawie pół roku. Znalazłam nareszcie w Empiku daleko ode mnie. Ale mam!
"Frakcja ponad krwią."
Strasznie się degustowałam czytając tę książkę z myślą, że aż tak jest porównywana do "Igrzysk śmierci", które uwielbiam. Zastanawiałam się kto w ogóle na to wpadł. Jasne fabuła jest podobna, chodzi o to samo ale to i trylogia autorstwa Suzanne Collins to dwa różne światy.
"Spokój jest ograniczeniem."
Autorka ma dość przyjemny styl pisania. I choć jest to jej debiut literacki, jej dzieło czyta się łatwo, szybko i miło. Ale ma też trochę błędów językowych. Czasem musiałam przeczytać jedno zdanie kilka razy żeby je dobrze zrozumieć i nie zawsze dochodziłam do tego. Tris jest dość ciekawą postacią, wie czego chce i jak się zachować. Irytuje mnie jej koleżanka Christina oraz wredny, przedstawiciel Nieustraszonych - Eric. Za to Cztery mnie zauroczył. Jego postać podobała mi się od początku, a im bardziej rosły jego uczucia do Beatrice tym bardziej skradał moje serce.
"Jestem Niezgodna. I nie można mnie kontrolować."
Ogólnie książka wywarła na mnie dobre wrażenie. I choć akcja późno się zaczęła to szybko przeczytałam tę pozycję. Nie zgadzam się co do porównania co do "Igrzysk śmierci" to jest to dobra książka. Lubię tematykę dystopijną więc "Niezgodna" miała u mnie plusy od samego początku. Polecam ją fanom twórczości Collins lecz nie bierzcie sobie do serca porównań na okładce, czytajcie ją jako coś nowego, innego a na pewno wam się spodoba.
Nie lubię zabierać się za książki gdy jest na nie szał, wszyscy je czytają. Czuję się tak jakbym czytała bo jest to modne. Ale po tą lekturę sięgnęłam. Szukałam tego wydania prawie pół roku. Znalazłam nareszcie w Empiku daleko ode mnie. Ale mam!
"Frakcja ponad krwią."
Strasznie się degustowałam czytając tę książkę z myślą, że aż tak jest porównywana do...
UWAGA! Mogą wystąpić delikatne spoilery z Niezgodnej!
Tris straciła prawie wszystko. Jej rodzice umarli, a jej życie nie przypomina ani trochę dawnego. Wszyscy szykują się do wojny. Ona jednak nie wie po czyjej stornie stanąć i jaką frakcję bronić. Cały czas walczy z poczuciem winy, pustką i stratą. I chodź zmaga się w wieloma dylematami, wie że musi ocalić tych, których kocha. I jest Niegodzona i nie można jej kontrolować!
Pierwszy tom bardzo mi się podobał. I mimo, że wszędzie był porównywany do Igrzysk ja uważałam inaczej. Może poza kilkoma szczegółami. Cały czas była akcja, coś się działo. A tu.... Głównym wątkiem jest kłótnia między Tris a Cztery. Nie widziałam tu żadnej akcji, książka mnie nudziła i męczyła. Zbuntowana to zdecydowanie gorsza kontynuacja.
Jak w pierwszym tomie miałam wielu ulubionych bohaterów, to tu jedynym chyba był Eric. Ale i tak nie pamiętam jak potoczył się jego los. W sumie to z tej lektury nie pamiętam nic, prócz irytującej Tris. Naprawdę. Co do Czwórki. Przystojny idiota, który znosi humorki swojej dziewczyny, ale sam im nie zapobiega. Co do reszty postaci.... po co ich tam tylu?! Są zbędni, nie da się zapamiętać kto jest kim i po czyjej stronie stoją. Do tego doszło kilka, kilkanaście nowych, a raczej cała banda bezfrakcyjnych. Wydaje mi się, że autorka nie miała do końca pomysłu na książkę i zapchała dziury kolejnymi, bezbarwnymi postaciami.
Całe tło historii, świat i pomysł na fabułę był jednym wielkim KLUMPEM! Wszystko to było płaskie, bezbarwne i niezwykle proste, wręcz nudne! "Akcja" działa się w tylu miejscach, że momentami nie widziałam gdzie dokładnie jesteśmy. I jeszcze jedno... po co na siłę się tam pchają ?! Nie lepiej usiąść, pomyśleć, zaplanować a później atakować? Autorka zepsuła pomysł na genialną historię. Sądzę, że mogła ją świetnie dalej pociągnąć...
Powiem tak... książki nie polecam. Nie wiem dlaczego ona się komuś podoba, no ale gusta są różne. Książka jest płytka, bez wyrazu i nudna. Nic już z niej nie pamiętam, a przeczytałam ja dwa tygodnie temu. Szkoda na nią czasu i pieniędzy. Nie wiem czy wybiorę się do kina na ekranizację i czy sięgnę po kolejny tom. A nawet jeśli to znajdę sobie gdzieś pdfa i poczytam na tablecie. Bo za tą cenę mogę przeczytać coś zdecydowanie bardziej interesującego.
Nie wiem nawet jak ta recenzja wygląda i czy to w ogóle jest recenzja, ale nie mam siły nad nią już siedzieć. Chcę zapomnieć już o tej książce, a szczególnie o bohaterach. JEDEN WIELKI KLUMP!
UWAGA! Mogą wystąpić delikatne spoilery z Niezgodnej!
Tris straciła prawie wszystko. Jej rodzice umarli, a jej życie nie przypomina ani trochę dawnego. Wszyscy szykują się do wojny. Ona jednak nie wie po czyjej stornie stanąć i jaką frakcję bronić. Cały czas walczy z poczuciem winy, pustką i stratą. I chodź zmaga się w wieloma dylematami, wie że musi ocalić tych, których...
Zupełnie mnie nie wciągnęła. Męczyłam się wręcz przy niej. Postacie są płytkie i bez charakteru. Szkoda na nią czasu.
Zupełnie mnie nie wciągnęła. Męczyłam się wręcz przy niej. Postacie są płytkie i bez charakteru. Szkoda na nią czasu.
Pokaż mimo to
Przez ostatni tydzień miałam mało czasu. Co chwilę coś do roboty. Zaczęłam czytać Podpalaczkę, męczyłam ją przez cztery dni i dotarłam do połowy. Stwierdziłam, że zrobię sobie przerwę i zacznę czytać coś ze współpracy z wydawnictwem MUZA. Padło na Zabójczy księżyc. Nie wiem dlaczego. Spodobała mi się okładka oraz opis i przede wszystkim tytuł. Więc czemu nie ? Zapowiadało się całkiem coś nowego, innego. I nie zawiodłam się.
Gujaareh to nie jest zwykłe miasto, to miasto snów. Króluje w nim bogini Hananji - córka Śniącej Luny i Słońca. Panuje tu spokój i harmonia, a to dzięki trzem ścieżkom - Dawcy, Nauczyciele, Wartownicy i Zbieracze. Ehiru - Zbieracz - dostaje zlecenia. Ma zebrać sny od pewnej kobiety. Zostaje wciągnięty w spisek, który może zaszkodzić nie tylko jemu. Wybiera się wraz ze swoim praktykantem Nijirim oraz Sunandi do Kisui szukać rozwiązania tegoż problemu.
Zabójczy księżyc to fantastyka jakiej jeszcze nie czytałam. Zawiera wiele elementów z mitologii nie tylko egipskiej. Świat jest przedstawiony niezwykle ciekawie, barwnie i szczegółowo. Mądrości i cytaty zaczynające każdy następny rozdział sprawiają, że nie możesz nie przeczytać. Książka napisana jest łatwym językiem, chodź na początku nazwy i imiona mogą się mylić (podziękujmy autorce za słowniczek). Myślę, że książka ta spodoba się nie tylko miłośnikowi fantastyki ale i każdemu innemu czytelnikowi. Jest to miła odskocznia od fabuł powtarzających się w większości książek - mam oczywiście na myśli wampiry, anioły itp. Szczerze polecam sięgnięcie po tą lekturę.
Przez ostatni tydzień miałam mało czasu. Co chwilę coś do roboty. Zaczęłam czytać Podpalaczkę, męczyłam ją przez cztery dni i dotarłam do połowy. Stwierdziłam, że zrobię sobie przerwę i zacznę czytać coś ze współpracy z wydawnictwem MUZA. Padło na Zabójczy księżyc. Nie wiem dlaczego. Spodobała mi się okładka oraz opis i przede wszystkim tytuł. Więc czemu nie ? Zapowiadało...
więcej mniej Pokaż mimo toZupełnie nie dla mnie. Oczekiwałam całkowicie czegoś innego. Strasznie się wynudziłam.
Zupełnie nie dla mnie. Oczekiwałam całkowicie czegoś innego. Strasznie się wynudziłam.
Pokaż mimo to
Pierwszy raz spotkałam się z tego typu książką. Zakon, średniowiecze, dwory magnackie - to zdecydowanie nie mój klimat, i już teraz to wiem. Nudziła mnie, nie chciało mi się jej czytać. Pierwszy raz spotkałam się też z tą autorką i mimo tego, że książka nie wpadła mi do gustu to uważam, że wykonała dobrą robotę.
Luca Vero to młodzieniec, który od lat służy w klasztorze. Jest niezwykle inteligentny i dociekliwy, co przysparza mu wielu kłopotów. Pewnie prędzej czy później trafiłby na stos, ale pomógł mu Inkwizytor. Wysłał go na niezwykle odpowiedzialną misję - zbadać co jest powodem niepokoju i dziwnych sytuacji w kobiecym zakonie.W między czasie w zamku Lucretili umiera jego Pan, osierocając córkę Izoldę i syna Giorgio. Rozpacz dziewczyny potęguje fakt, że ojciec na łożu śmierci zmienił swoją ostatnią wolę przez co cały spadek odziedziczy Giorgio, a ona zaś ma do wyboru poślubić odrażającego księcia lub spędzić życie w klasztorze.
Szczerze to nie wiem co powiedzieć o tej książce. Nigdy podobnych nie czytałam i nawet nie mogę porównać. Autorka posługiwała się w marę prostym i zrozumiałym językiem. Idealnie stworzyła tło tej historii, dobrze wpasowała także bohaterów. Byli oni na tyle prawdopodobni, że mogli żyć na prawdę. Młody chłopak ze zdolnościami do nauki. Dziewczyna, której umiera ojciec a jego wolą jest ślub z wybranym księciem lub klasztor. Jak najbardziej normalne jak na wiek XV.
Jednak było w niej coś co mnie w ogóle nie przyciąga. Tak jak w książkach fantasy jest ten dreszczyk, ta nienormalność, ta akcja, to tu tego mi brakowało. Jak dla mnie zbyt normalne. Postacie też nie przypadły mi do gustu. Mimo iż były realne, to zbyt płytkie i proste. Autorka mogła bardziej rozwinąć ich przedstawienie czy charakter. Zraziłam się to tak bardzo wychwalanej autorki. Nie wiem czy tylko w tej książce jej fach opadł, czy po prostu jest przeceniana. Sięgnę w niedalekiej przyszłości po inną i wtedy zobaczymy na czym polega jej fenomen.
Jak już mówiłam książka nie jest zła, tylko zupełnie nie w moim stylu. Pisana jest prostym zrozumiałym językiem. Jeśli lubisz tego typu powieści sięgaj śmiało, będzie idealna dla Ciebie. Jednak jeśli nie przepadasz za nimi tak jak ja, to nawet nie myśl o sięgnięciu po nią, szkoda twoich nerwów. Nie wiem czy sięgnę po kolejne części serii Zakon Ciemności. Może kiedyś, gdy najdzie mnie ochota... może.
Pierwszy raz spotkałam się z tego typu książką. Zakon, średniowiecze, dwory magnackie - to zdecydowanie nie mój klimat, i już teraz to wiem. Nudziła mnie, nie chciało mi się jej czytać. Pierwszy raz spotkałam się też z tą autorką i mimo tego, że książka nie wpadła mi do gustu to uważam, że wykonała dobrą robotę.
Luca Vero to młodzieniec, który od lat służy w klasztorze....
Minęły dwa tygodnie a ja nadal nie umiem się otrząsnąć po tej lekturze. Za każdym razem gdy kończę książkę Greena czuje tak pustkę, niedosyt, ale jednocześnie spełnienie i szczęście. A to co się dzieje podczas czytania, te emocje są nie do opisania. Jednocześnie go nienawidzę i kocham, mam ochotę zabić ale nie wiem co bym zrobiła gdyby brakło mi jego książek. Z ręka na sercu mogę powiedzieć, ze John Green jest moim ulubionym autorem, a Szukając Alaski ulubiona jego książka.
Miles stwierdzi ze jego życie jest do niczego. Nic się w nim nie dzieje, nie miał przyjaciół, a jego jedyne hobby to zapamiętywanie ostatnich slow znanych ludzi. Postanowił zmienić swoje życie i wyruszyć w poszukiwaniu Wielkiego Być Może. Dlatego postanowił wyjechać do szkoły z internatem daleko od miejsca zamieszkania.
Miejsce to może nie przypomina szkoły jego marzeń, ale cóż. Już jest za późno. Miles dzieli pokój z Pułkownikiem, który już pierwszego nie nadal mu przezwisko - Klucha. Chłopcy bez problemow się zaprzyjaźniają. Tego samego dnia Klucha poznaje Alaskę Young. Dziewczynę o szmaragdowych oczach i idealnej sylwetce. A niech to Miles się zakochał. Ale czy uda mu się zdobyć serce dziewczyny?
Przy każdej pozycji tego autora zachwycam się postaciami. Tym jak zostały wykreowane. Jednak w tym przypadku są one cholernie dobre! Przepraszam musiałam użyć tego słowa. Zostały stworzone tak idealnie, ze bez problemu można je sobie wyobrazić, zżyć z nimi i zapamiętać na zawsze.
Szukając Alaski to pierwsza powieść pana Zielonego, ale mam wrażenie, ze najlepsza. Najbardziej dopracowana, najbardziej prawdziwa. Mam wrażenie, ze starał się jak najlepiej napisać ta powieść by zadebiutować na książkowym rynku, gdzie książek dla młodzieży nie brakuje. I udało mu się.
Czas spędzony przy tej pozycji nie był stracony. Pfu jak w ogóle można tak mówić. To była czyta przyjemność. Można przy niej się chwile zatrzymać i pomyśleć o życiu, tak jak robią to bohaterowie. Nie jest to banalna książka i zdecydowanie warta uwagi.
Minęły dwa tygodnie a ja nadal nie umiem się otrząsnąć po tej lekturze. Za każdym razem gdy kończę książkę Greena czuje tak pustkę, niedosyt, ale jednocześnie spełnienie i szczęście. A to co się dzieje podczas czytania, te emocje są nie do opisania. Jednocześnie go nienawidzę i kocham, mam ochotę zabić ale nie wiem co bym zrobiła gdyby brakło mi jego książek. Z ręka na...
więcej Pokaż mimo to