Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć Paolo Bacigalupi 7,9
![Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/80000/80294/352x500.jpg)
Swego czasu sporo sobie obiecywałem po lekturze tej książki. Niestety, różowo nie jest.
Owszem, "Nakręcana dziewczyna" jest dobra, świetnie splata świeże trendy katastroficzne, ale ma sporo mankamentów, o których pisałem już w opinii zamieszczonej przy samodzielnym wydaniu powieści.
Zawartość książki stanowi - oprócz powieści - 11 opowiadań, które są jednak mocno nierówne. Te rzeczywiście dobre, to tytułowa "Pompa nr 6", z nowojorskim technikiem próbującym utrzymać w ruchu maszyny w przepompowni ścieków - w realiach degeneracji umysłowej społeczeństwa i rozpadania się reliktów dogorywającej cywilizacji (samochodów dawno już nie ma, budynki się sypią, na ulicach koczują stada parzących się trogli, czyli ludzi niepokojąco bliskich wyglądem i zachowaniem małpom). Pozostałe dwa doskonałe teksty to "Człowiek z żółtą kartą", który był pierwotnym zalążkiem konceptu "Nakręcanej dziewczyny" (pozbawiony majątku Chińczyk walczy z biedakami o kęs strawy na ulicach przeludnionego Bangkoku),oraz "Kaloriarz", osadzony w tych samych realiach, czyli świecie bez ropy naftowej, prądu i zwierząt, z genetycznie tworzonymi zbożami, na obrót którymi wydawane są licencje, tyle że dziejący się w Ameryce Północnej.
Spore wrażenie wywierają też - głównie skalą kataklizmu i przedstawieniem realiów - "Paszo", o mozolnym odbudowywaniu upadłej cywilizacji, z mnichami niosącymi w lud wiedzę z dawnych ksiąg, a także "Łowca tamaryszków", z Suszą Stulecia i zamykaniem rzek w rury, zawiadowane przez bogate korporacje, nie zamierzające dzielić się wodą z biedakami.
Reszta w mniejszym lub większym stopniu irytuje. Trzy teksty zostały obliczone na szokowanie amerykańskiego czytelnika: "Maleńkie ofiary", z oczyszczaniem organizmów przyszłych matek z toksyn, przeprowadzanym poprzez krótkoterminową ciążę (w pewnym momencie płód, już całkiem spory, jest widowiskowo usuwany i wrzucany do zsypu),"Regulator", ze światem nieśmiertelnych, wśród których zdarzają się kobiety odstawiające rejuwę i decydujące się rodzić dzieci (regulator wówczas jedzie do takiej matki i nonsensownie wielką spluwą rozchlapuje gówniarza po ścianach),w końcu "Fletka", z posuniętym do absurdu systemem niewolniczym opartym na rządach celebrytów, w którym dokonuje się dość niemądrych operacji plastycznych na ubezwłasnowolnionych dzieciach.
Z kolei "Ludzie piasku i popiołu" to bardziej groteska, z ludźmi żrącymi błoto i śmieci, bo praktycznie nic innego na Ziemi już nie zostało, tyle że autor dorzucił jako oś fabuły normalnego psa, który wpada w ręce bohaterów. Skąd niby się tam mógł wziąć i jakim cudem osiągnął dojrzałość, skoro zwykłe zwierzęta wymarły, a kontakt ze skażoną glebą jest dla psa wyniszczający, podobnie jak picie wody pełnej detergentów i ropy naftowej? No miało być zabawnie. I trochę nie wyszło, bo na to, co się tam wyprawia z tym psem, to trzeba mieć nieco mocniejszy żołądek.
Odrębna sprawa to "Kieszeń pełna dharmy", opowiadanie, które trudno posądzić o jakąkolwiek sensowną puentę, oraz "Miękki", tekst umieszczony tu prawem kaduka, pozbawiony choćby grama fantastyki. Ot, facet zabił żonę i... tyle. Serio.
Innymi słowy - niby jest tu trochę fajnych rzeczy, ale ogólnie książkę uważam za rozczarowującą.