-
Artykuły
Sherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1 -
Artykuły
Dostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3 -
Artykuły
Magda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1 -
Artykuły
Los zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2018-10-02
2023-08-06
Z powieściami Katarzyny Michalak mam tak, że do tej pory nie mogłam ich czytać bez przewracania oczami z irytacji. Zaczęłam, więc przyświecać mi myśl, że czas wyczytać jej książki i się po prostu ich pozbyć. Postanowiłam zacząć od serii „Sklepik z niespodzianką” i powiem Wam, że to była prawdziwa niespodzianka.
Bogusia Leszczyńska wraca do Polski z pracy na emigracji w Holandii. Zamierza w Warszawie otworzyć kwiaciarnie za zarobione pieniądze. Przypadkiem jednak trafia do miasteczka Pogodna, które znajduje się nad Bałtykiem. Z miejsca zakochuje się w niewielkiej kamieniczce, którą wynajmuje od razu i otwiera „Sklepik z niespodzianką”, gdzie oprócz sprzedaży tzw. Kurzułapek, czyli wszystkich tych rzeczy, które stawiamy do ozdoby na meblach, a one łapią tylko kurz, serwuje również najlepszą gorącą czekoladę oraz ciasta w całym mieście. Tu poznaje Adelę – łamaczkę męskich serc, Lidkę – panią weterynarz marzącą o rodzinie, Konstancję – tap madl oraz Stasię – cudowną staruszkę. Czy w Pogodnej Bogusia pozna smak upragnionej miłości?
Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, gdy zaczęłam czytać „Sklepik z niespodzianką”. Wcale mi to nie przypominało twórczości Katarzyny Michalak. Kilka razy nawet sprawdziłam okładkę czy to faktycznie jej imię i nazwisko tam widnieje. Bohaterowie nie byli tacy sztuczni, wręcz przeciwnie czułam w nich i w ich problemach realność. Nie przewracałam z irytacji oczami. Byłam wręcz ciekawa, co się wydarzy i jak zakończy się pierwszy tom.
Bogusia jest młodą kobietą, której serce najpierw bije szybciej dla malarza Igora, a potem w jej życiu pojawia się Bartek Potocki oraz Wiktor Potocki – jego ojciec. I nie myślcie, że autorka zrobiła nam tu trójkąt, gdzie Bogusia biega raz do Bartka, a raz do jego ojca. Katarzyna Michalak zrobiła to w sposób dobry i bardzo mnie to zaskoczyło.
Na dodatek to zakończenie! Uwierzcie mi, że tego kompletnie się nie spodziewałam. No musiałam sięgnąć po kolejny tom, bo pojawienie się TEJ postaci w końcówce kompletnie mnie zaskoczyło.
Podsumowując mocno mnie zaskoczyła ta książka, ale na szczęście na plus.
"Gdy kogoś kochasz, nie przeliczasz tej miłości na uczynki. Nie licytujesz: ja dałam tyle, ty dałeś tyle. Po prostu... ofiarowujesz, nie myśląc o zapłacie." ~ Katarzyna Michalak, Sklepik z niespodzianką. Bogusia, Warszawa 2011, s. 132.
Z powieściami Katarzyny Michalak mam tak, że do tej pory nie mogłam ich czytać bez przewracania oczami z irytacji. Zaczęłam, więc przyświecać mi myśl, że czas wyczytać jej książki i się po prostu ich pozbyć. Postanowiłam zacząć od serii „Sklepik z niespodzianką” i powiem Wam, że to była prawdziwa niespodzianka.
Bogusia Leszczyńska wraca do Polski z pracy na emigracji w...
2023-08-09
Po tym jak zakończyła się pierwsza część „Sklepiku z niespodzianką” wiedziałam, że od razu muszę przeczytać następny tom. Dobrze, że byłam na to przygotowana, bo pierwszy tom przeczytałam na wyjeździe, ale drugi czekał sobie bezpiecznie w walizce. Byłam ciekawa, jakie przygody są przygotowane do Adeli.
Bogusia dochodzi do siebie po tym jak Anna Potocka wróciła do żywych. Ale to Adela wysuwa nam się na pierwszy plan. Adela jest radną Pogodnej i pracuje, jako księgowa. W mieście uchodzi, jako femme fatale. Nie wiele osób wie, a w zasadzie nikt nie wie, co sprawiło, że nie była taka zawsze. Stała się taka z powodu nieszczęśliwej miłości z lat nastoletnich. Jednak życie ma dla niej jeszcze jedną niespodziankę. Czy Adela się podda? Czy Bogusia zapomni o Wiktorze?
Sama Adela nie miała łatwego życia. Najstarsza z rodzeństwa nigdy nie czuła, że ma wystarczająco dużo uwagi rodziców. Zawsze musiała być opiekunką swoich sióstr i braci, a kiedy zaczęła odnosić sukcesy zawodowe poczuła się, że rodzina mieszkająca na drugim końcu Polski traktuje ją, jako sponsora. Na dodatek życie miłosne Adeli to kompletna porażka. Od czasów licealnych, gdy ulokowała uczucia w nieodpowiednim chłopaku jest niedostępna dla mężczyzn i nie interesują ją związki prowadzące do założenia rodziny. Nie znaczy to, że Adela o tym nie marzy. Jest to postać bardzo smutna, bo na zewnątrz wydaje się, że wszystko ma, a w środku czuje pustkę i samotność, którą próbuje zabić kolejnymi randkami czy sesjami Rady Miasta Pogodna.
Kurczę, ten tom zdecydowanie utrzymał poziom poprzedniego. Nie spodziewałam się tego. Podobało mi się w tej książce, że mimo tego, iż Adela miała być wiodącą postacią to jednak ciągle wiedzieliśmy jak radzi sobie Bogusia z sytuacją z Wiktorem i Anną.
Podobała mi się ta część. Doceniam też, że autorka porusza trudne społecznie tematy. Zawsze to jest u mnie duży plus, bo może to pomóc komuś, kto czyta daną powieść. Na dodatek to zakończenie ponownie było zaskakujące!
"Owszem, każdy z nas wcześniej czy później dozna szoku, uzmysławiając sobie, że życie to nie bajka, a ludzie to nie dobre wróżki i prawi książęta. Trudne przeżycia i tragedie, których musimy doświadczyć, z jednych czynią zgorzkniałych malkontentów, innych popychają ku wódzi i narkotykom, jeszcze inni popadają w marazm i depresję. Jednak szczęśliwcy obdarzeni duszą dziecka otrząsają się z porażek, tak właśnie jak dziecko, które robiąc pierwsze kroki, upada, płacze, podnosi się i znowu próbuje - tylko dlatego, że nikt dziecku nie powiedział: "Możesz się poddać! Po co próbujesz? To bez sensu! Tylko sprawi ci ból!". Tak, wstaje i idzie dalej. Istota o duszy dziecka przełknie łzy, zniesie ból i... z nową wiarą, nową nadzieją i tą samą radością rozpocznie życie od nowa, naiwnie ufając, że tym razem się uda." ~ Katarzyna Michalak, Sklepik z niespodzianką. Adela, Warszawa 2012, s.251.
Po tym jak zakończyła się pierwsza część „Sklepiku z niespodzianką” wiedziałam, że od razu muszę przeczytać następny tom. Dobrze, że byłam na to przygotowana, bo pierwszy tom przeczytałam na wyjeździe, ale drugi czekał sobie bezpiecznie w walizce. Byłam ciekawa, jakie przygody są przygotowane do Adeli.
Bogusia dochodzi do siebie po tym jak Anna Potocka wróciła do żywych....
2023-08-17
Zaczynając ostatni tom „Sklepiku z niespodzianką” prosiłam tylko o to, aby nie był on gorszy od poprzednich, ponieważ bałam się powrotu stylu autorki, którego nie lubię.
Lidka jest szanowaną i lubianą w Pogodnej panią Weterynarz. Nikt jednak nie wie, że ta kobieta nie jest szczęśliwa w małżeństwie, a na dodatek nie może spełnić swojego największego marzenia, jakim jest zostanie matką. W momencie, gdy widzi nieszczęśliwe dziecko decyduje się na desperacki krok. Krok, który może kosztować ją wolność. Na dodatek frustracja z powodu niespełnionego marzenia zmienia ją w osobę, która bezmyślnie rani innych. Czy Lidka odnajdzie brakujące szczęście?
W każdym tomie autorka przybliżyła nam przeszłość konkretnej postaci. To pozwala czytelnikowi poznać je lepiej i zrozumieć motywy ich zachowań. Poznając życie Lidki, a już zwłaszcza jej dzieciństwo było mi jej bardzo szkoda. Żadne dziecko nie powinno przeżyć tego, co ona i czuć się tak jak Lidka. Nie oznacza to jednak, że popieram to jak zachowywała się od połowy poprzedniej książki. Uważam, że zbyt mocno zamknęła się w sobie i nie chciała dopuścić swoich przyjaciółek do siebie, które nigdy jej źle nie oceniały.
Podkreślę również w tej recenzji, że bardzo podoba mi się to, że autorka nie skupia się w danej części tylko i wyłącznie na tytułowej bohaterce tylko na pozostałych również i wiemy, co dzieje się w ich życiu i jak sobie radzą. Dzięki temu wiemy, że Bogusi ciągle czeka na Wiktora, który uciekł do Australii, a Adela zmaga się z kryzysem podjętych przez siebie decyzji.
Wracając do Wiktora – autorka bardzo sprytnie i ładnie zrobiła z niego postać o dwóch twarzach. Podobało mi się to i bardzo mnie to zaskoczyło, bo nie było to takie oczywiste.
W tym tomie widziałam pewne próby absurdu, czułam go odrobinę, ale naprawdę odczuwałam tylko trochę irytacji, bo jeszcze wszystko było pod bardzo dużą kontrolą. Doceniam tę serią za to, że po pierwsze trochę złagodziła moje podejście do twórczości Katarzyny Michalak, a po drugie porusza ważne tematy dla społeczeństwa i może tym komuś pomóc.
Ocena ciut niższa, ale dobrze oceniam ten tom i spędziłam dobrze czytając go, a pod koniec nawet się odrobinę wzruszyłam.
"Ludzki umysł jest łaskawy, wyrzuca z pamięci wspomnienia i widoki, z jakimi nie moglibyśmy żyć." ~ Katarzyna Michalak, Sklepik z niespodzianką. Lidka, Warszawa 2013, s. 79.
Zaczynając ostatni tom „Sklepiku z niespodzianką” prosiłam tylko o to, aby nie był on gorszy od poprzednich, ponieważ bałam się powrotu stylu autorki, którego nie lubię.
Lidka jest szanowaną i lubianą w Pogodnej panią Weterynarz. Nikt jednak nie wie, że ta kobieta nie jest szczęśliwa w małżeństwie, a na dodatek nie może spełnić swojego największego marzenia, jakim jest...
2021-09-19
Po “Motylku” bez chwili zastanowienia sięgnęłam po “Więcej czerwieni”. Myślę, że przy każdej książce z serii o Lipowie będę się trochę bała, że Katarzyna Puzyńska straci umiejętność balansowania między wątkami obyczajowymi a kryminałem. W “Motylku” udało się to autorce, a jak było w “Więcej czerwieni”?
W Lipowie nastało upalne lat, a w zasadzie jego końcówka. Od makabrycznych wydarzeń, które miały miejsce zimą w Lipowie nie działo się nic nadzwyczajnego. Nastało monotonia nie tylko w życiu zawodowym aspiranta Daniela Podgórskiego, ale również w życiu prywatnym. Co prawda jemu to nie przeszkadza, ale jego ukochana Weronika zaczyna mieć wątpliwości, co do ich związku. Aspirant nie ma zbytnio czasu na analizę, bo w okolicach Lipowa zostały zamordowane dwie kobiety. Morderca również brutalnie okaleczył zwłoki ofiar. Wiele wskazuje na seryjnego mordercę. Daniel Podgórski zostaje dołączony do ekipy śledczej, której dowodzi Klementyna Kopp. Rozpoczyna się walka z czasem, aby uchronić kolejną kobietę przed śmiercią. Kto morduje? Co kryje w sobie leniwe Lipowo? Czyje tajemnice tym razem wypłynęły na wierzch?
Muszę przyznać, że zastanawiałam się mocno jak Katarzyna Puzyńska rozwinie kolejny tom o Lipowie. Lipowo nie jest wielkim miastem - w końcu to wieś, więc miałam wrażenie, że pole manewru jest raczej mocno ograniczone. Na szczęście to nie ja odpowiadałam za akcję w “Więcej czerwieni”, a Katarzyna Puzyńska, która spisała się kolejny raz na medal. To w jaki sposób autorka opisała całą intrygę sprawiło, że pokiwałam głową z uznaniem, bo znowu nie mogłam wytypować mordercy, ale za to szybciej niż policjanci znalazłam jedno nawiązanie, które zostawił morderca.
Znowu bałam się, że wątek obyczajowy związany z relacją Daniela i Weronii przysłoni śledztwo, ale znowu autorka pokazała, że umie znajdować balans między tymi elementami. W żaden sposób nie czułam się przytłoczona którymkolwiek elementem układanki. Co prawda dało się zauważyć, że Katarzyna Puzyńska trochę bardziej odsłoniła nam komisarz Klementyną Kopp. Miałam nawet wrażenie, że sama Klementyna jest w szoku, że autorka, aż tak bardzo odsłoniła jej myśli i uczucia. Śmiem stwierdzić, że komisarz nie bardzo się ten zabieg podobał ;).
Ogromnie byłam ciekawa czy w tej części będzie coś więcej o postaci, którą bardzo znienawidziłam już od pierwszych jej zdań w “Motylku”. Mówię tu o Pawle Kamińskim, którego najchętniej wyrzuciłabym z policji na cztery litery. Niestety autorka nie umieściła go w “Więcej czerwieni”, co uważam za minus, bo chociaż nie lubiłam tej postaci to uważam, że samej powieści dodaje sporo smaczków. Można nie lubić kogoś bardziej niż mordercy? Można!
“Więcej czerwieni” to bardzo dobry kryminał. Naprawdę nie sądziłam, że aż tak polubię pióro Katarzyny Puzyńskiej. Muszę koniecznie sprawdzić czy autorka utrzyma poziom przez kolejne tomy.
Po “Motylku” bez chwili zastanowienia sięgnęłam po “Więcej czerwieni”. Myślę, że przy każdej książce z serii o Lipowie będę się trochę bała, że Katarzyna Puzyńska straci umiejętność balansowania między wątkami obyczajowymi a kryminałem. W “Motylku” udało się to autorce, a jak było w “Więcej czerwieni”?
W Lipowie nastało upalne lat, a w zasadzie jego końcówka. Od...
2021-10-10
Zastanawiałam się czy w serii Lipowo znajdzie się tom, który spodoba mi się bardziej niż pozostałe. Na ten moment na prowadzenie wysuwa się część numer 3 czyli “Trzydziesta pierwsza”.
W Lipowie nastał grudzień, świąteczny nastrój wisi w powietrzu. Mieszkańcy Lipowa jednak nie do końca umieją cieszyć się z tego czasu. Spowodowane jest to powrotem do ich wsi mordercy. Do wsi ma wrócić sprawca pożaru sprzed 15 lat, a którym życie straciła trójka policjantów w tym ojcowie Daniela Podgórskiego oraz Pawła Kamińskiego. Na dodatek to nie jest jedyne zmartwienie stróżów prawa w Lipowie. W ich wsi znienacka pojawia się rodzeństwo ze Szwecji, które grozi jednemu z mieszkańców. Do całości dodajemy badacza sekty, która trzydzieści lat temu miała swoją siedzibę w okolicach wsi, a w której zbiorowe samobójstwo popełniło trzydzieści dorosłych osób. Te święta w Lipowie z pewnością nie będą spokojne.
Ogień zapłonął ponownie. W Lipowie wybucha pożar, a podejrzenie pada na Tytusa - człowieka, który został oskarżony o podpalenie piętnaście lat temu. Czy Tytus byłby tak bezwzględny żeby zabić swojego młodszego brata? Na dodatek w osadzie obok Lipowa, gdzie siedzibę kilkadziesiąt lat temu miała sekta zostaje odnalezione ciało, a w zasadzie kości przez Jerzego Gralla (badacza sekty). Według Jerzego ciało nie mogło należeć do żadnej z ofiar grupowego samobójstwa, bo wtedy życie odebrało sobie 30 dorosłych osób plus niewiadoma liczba dzieci, ponieważ najmłodsi nie byli spisywani przez przywódcę sekty. Po wykonaniu odpowiednich badań szkieletu okazuje się, że zmarła jest doskonale znana mieszkańcom Lipowa i wcale nie zginęła tak jak wszyscy myśleli… Katarzyna Puzyńska kolejny raz stworzyła historię, gdzie nic nie było jasne do ostatnich stron powieści.
Lipowo to mała wieś, a autorka bardzo dobrze ukazuje specyfikę takiego miejsca. Powrót mordercy w rodzinne strony to pokazuje. Wrogość, nienawiść do powracającego. Spluwanie na jego widok, a także wściekłość na system sprawiedliwości, że zgadza się na wcześniejsze wyjście podpalacza. Bardzo dobrze, że autorka nie pozostawia warstwy społecznej samej sobie, bo to dodaje książce dużo więcej realizmu.
Katarzyna Puzyńska z rozmysłem wplata przeszłość do teraźniejszości. Lawiruje, myli czytelnika by na końcu dać mu coś co wbije go w fotel. Dla czytającego przybliżenie pożaru sprzed 15 lat to duży pozytyw, bo dzięki temu jeszcze bardziej można poczuć więź z bohaterami z teraźniejszości. Zrozumieć ich ból oraz niechęć do powracającego mordercy oraz walkę o to, aby jako policjanci nie dopuścić do linczu na byłym więźniu.
“Trzydziesta pierwsza” to część, która do tej pory podobała mi się najbardziej. Miała w sobie wiele rozwiązanych tajemnic, a motyw sekty dodawał jej mroku i tajemniczości.
Zastanawiałam się czy w serii Lipowo znajdzie się tom, który spodoba mi się bardziej niż pozostałe. Na ten moment na prowadzenie wysuwa się część numer 3 czyli “Trzydziesta pierwsza”.
W Lipowie nastał grudzień, świąteczny nastrój wisi w powietrzu. Mieszkańcy Lipowa jednak nie do końca umieją cieszyć się z tego czasu. Spowodowane jest to powrotem do ich wsi mordercy. Do wsi...
2021-10-23
Jak do tej pory seria “Lipowo” mnie nie rozczarowała. Utrzymuje swój poziom. Wątki prywatne naszych bohaterów nie dominują, a do tej pory kryminalne sprawy są naprawdę wciągające.
„Z jednym wyjątkiem” to czwarty tom powieści, który rozpoczyna się wioną 2014 roku w Lipowie. Wydawałoby się, że budząca się do życia przyroda zwiastuje spokój. Niestety nic bardziej mylnego. W okolicach Lipowa umiera kwiaciarka. Kobieta była już podeszłym wieku, więc nie wydaje się to niczym dziwnym. Jednak ratowniczka medyczna z karetki pogotowia upiera się, że na miejsce śmierci powinna zostać wezwana policja. Okazuje się, że pracowniczka pogotowia miała rację. Kwiaciarkę zamordowano. Dochodzenie prowadzi Daniel Podgórski oraz Klementyna Kopp. Co zrobiła starsza pani, że ktoś ją zamordował? Sprawy nie ułatwia wytatuowany na piersi denatki trudny do odczytania napis. Jak to wszystko łączy się z historią dójki młodych ludzi sprzed ponad stu lat?
Muszę przyznać, że „Z jednym wyjątkiem” do tej pory było słabszą powieścią z serii „Lipowo”, ale nie jakoś bardzo. Po prostu podobało mi się odrobine mniej niż poprzedni tom. Kolejny raz uważam, że sprawy prywatne bohaterów nie przyćmiły wątku kryminalnego. To, co mnie bardziej się nie podobało to zachowanie Klementyny Kopp. W poprzednich tomach była to postać, która była dziwna, a w zasadzie inna, ale lubiłam ją. Z kolei tutaj była arogancka, miała gdzieś zdanie współpracowników. Była bardzo nieprzyjemna. Ignorowała każde odmienne zdanie od jej. Miałam wrażenie, że Klementyna po prostu straciła panowanie nie tylko nad sobą, ale również nad życiem i byciem policjantką. Momenty z Klementyną czytało mi się zdecydowanie najtrudniej, bo moja irytacja sięgała zenitu. Liczę, że w kolejnym tomie wróci stara, dobra Kopp.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego jak autorka kolejny raz połączyła ze sobą przeszłość i teraźniejszość. Bardzo mi się to podobało. Wydaje się, że nie da się połączyć rozgrywki szachowej z 1850 roku z teraźniejszością i jej wpływem na wydarzenia w Lipowie. Dla Kasi Puzyńskiej nie ma rzeczy niemożliwej. Udowodniła to w tym tomie.
Oceniam niżej, a to ze względu na okropne zachowanie Klementyny, które strasznie utrudniało czytanie i psuło przyjemność z rozrywki.
Jak do tej pory seria “Lipowo” mnie nie rozczarowała. Utrzymuje swój poziom. Wątki prywatne naszych bohaterów nie dominują, a do tej pory kryminalne sprawy są naprawdę wciągające.
„Z jednym wyjątkiem” to czwarty tom powieści, który rozpoczyna się wioną 2014 roku w Lipowie. Wydawałoby się, że budząca się do życia przyroda zwiastuje spokój. Niestety nic bardziej mylnego. W...
2021-12-29
Zastanawiałam się czy kiedyś nadejdzie moment, że nie będę chciała sięgnąć po kolejny tom o policjantach z Lipowa. Mam nadzieję, że nie, bo po kilku tomach mogę spokojnie powiedzieć, że to jest dobra, polska seria kryminalna, co mnie bardzo cieszy.
Z powodu cięć budżetowych komisariat policji w Lipowie ma zostać zamknięty, a pracujący tam funkcjonariusze przeniesieni do Komendy Powiatowej w Brodnicy. Klementyna Kopp nie zamierza do tego dopuścić. Wraz z Danielem Podgórskim oraz Emilią Strzałkowską podejmują się rozwiązania sprawy z 1984 roku, gdzie bez śladu zostali zamordowani dwaj mężczyźni. Zostały po nich tylko zakrwawione ubrania oraz dwa wampirze zęby. W Utopcach ludzie dalej wierzą w to, że na ich ziemi został pochowany Wampir. Co tak naprawdę stało się w Utopcach w 1984 roku?
Co ja mogę powiedzieć? Przede wszystkim: OMG! Jakie to było dobre. Uważam, że „Utopce” to do tej pory najlepszy tom z całego cyklu. Podobało mi się w nim wszystko. Dwutorowa akcja: przeszłość ze zniknięciem bez śladu dwójki mężczyzn oraz teraźniejszość, gdzie troje policjantów próbuje rozwikłać tę sprawę. Sama sprawa kryminalna to bardzo dobrze skonstruowana historia. Ponownie do samego końca źle obstawiałam mordercę z 1984 roku. Muszę przyznać, że trudno mnie było oderwać od lektury tej książki.
Jeśli sądziłam, że tylko część kryminalna będzie tutaj na 10 to byłam w błędzie. Wątki obyczajowe oraz życie prywatne bohaterów to była tylko wisienka na torcie. Klementyna Kopp ponownie grała mi na nerwach, ale w tym tomie autorka skupiła się na wyjaśnieniach oraz głębszej analizie. Co się zaś tyczy Daniela Podgórskiego to bardzo on stracił w moich oczach i nic go nie usprawiedliwia. Uważam, że postąpił karygodnie i wcale mu nie współczułam. Nie miał podstaw, żeby zrobić to, co zrobił. Brakowało mu jaj na poważną rozmowę i wybrał łatwiejszą drogę.
Puzyńska kolejny raz udowodniła, że umie opisać małą społeczność. Opisała jej zasady i wyzwania, ale przede wszystkim pokazała jak funkcjonuje cały jej mechanizm. „Utopce” to z pewnością jeden z lepszych kryminałów, które czytałam w swoim życiu.
Zastanawiałam się czy kiedyś nadejdzie moment, że nie będę chciała sięgnąć po kolejny tom o policjantach z Lipowa. Mam nadzieję, że nie, bo po kilku tomach mogę spokojnie powiedzieć, że to jest dobra, polska seria kryminalna, co mnie bardzo cieszy.
Z powodu cięć budżetowych komisariat policji w Lipowie ma zostać zamknięty, a pracujący tam funkcjonariusze przeniesieni do...
2022-01-10
Biorąc się za “Łaskuna” bałam się jego rozmiarów. Ma prawie 900 stron. Zastanawiałam się czy autorce uda się utrzymać równy poziom przez całą książkę. Po “Utopcach” miałam wysokie oczekiwania.
Była narzeczona Daniela Podgórskiego - Weronika oraz jej przyjaciółka Wiera odnajdują w domu byłego sędziego makabryczną postać, która składa się z rozczłonkowanych zwłok sędziego i nieznanej kobiety. Podczas przeszukiwania miejsca znalezienia zwłok śledczy odnajdują dowód, który obciąża Daniela Podgórskiego. Mężczyzna twierdzi, że jest niewinny. Tylko dlaczego ucieka? Co łączyło policjanta z ofiarami?
Początek “Łaskuna” czytało mi się wyśmienicie. Możliwe, że był to efekt doskonałej poprzedniej części jaką były “Utopce”. Niestety później nastąpiło to czego się obawiałam po gabarytach książki. W pewnym momencie zaczęłam czuć, że książka jest zbyt mocno przedłużana. Na szczęście po pewnym czasie ponownie zostałam wciągnięta przez akcję.
Muszę powiedzieć, że zachowanie Daniela Podgórskiego w poprzedniej części mnie rozczarowało, ale to co autorka zrobiła z nim w tym tomie wywołało u mnie złość. Daniel zapowiadał się na policjanta z w miarę poukładanym życiem rodzinnym. Niestety Katarzyna Puzyńska postanowiła zrobić z niego typowe policjanta z policji kryminalnej - Podgórski przeniósł się do wydziału kryminalnego w Brodnicy. Bardzo mnie to zdenerwowało, ponieważ w literaturze jest już duża ilość takich policjantów.
Kolejną postacią, która zdecydowanie działała mi na nerwy była Emilia Strzałkowska. Początkowo uważałam ją za bardzo dobrą policjantkę. W tym tomie jednak zbyt mocno próbowała udowodnić, że jest równa mężczyznom. Miałam wrażenie, że robiła to, bo chciała w jakiś sposób ukarać się za to, co zaszło w poprzednim tomie. Miałam ogromnę ochotę nią potrząsnąć i powiedzieć, żeby przestała być samolubną osobą i pomyślała o kimś więcej. Bylam na nią taka złą, że pod koniec nie czułam żalu na to, co się stało. Oczywiście trzymałam kciuki za inne rozwiązanie i nie życzyłam jej takich przeżyć, ale przeczuwałam, że mogło się to tak skończyć.
“Łaskun” to objętościowo bardzo ciężka książka i może zniechęcać do czytania, ale zapewniam Was, że Katarzyna Puzyńska doskonale się spisała. Ponownie odnalazła równowagę pomiędzy sprawą kryminalną, a wątkiem obyczajowym. Nie czułam się przytłoczona żadną ze stref. “Łaskun” to też ciekawa analiza psychologiczna mordercy. Uważam, że jest to jedna z lepszych części o “Lipowie”.
Biorąc się za “Łaskuna” bałam się jego rozmiarów. Ma prawie 900 stron. Zastanawiałam się czy autorce uda się utrzymać równy poziom przez całą książkę. Po “Utopcach” miałam wysokie oczekiwania.
Była narzeczona Daniela Podgórskiego - Weronika oraz jej przyjaciółka Wiera odnajdują w domu byłego sędziego makabryczną postać, która składa się z rozczłonkowanych zwłok sędziego i...
2022-01-31
Nie do końca wiem, co pióro Katarzyny Puzyńskiej ma w sobie, ale po przeczytaniu siódmego tomu o Lipowie nie czuję się znudzona i nie mam irytujących myśli, że przede mną jeszcze kilka tomów.
Daniel, Emilia oraz Weronika starają się odnaleźć zaginioną Klementynę Kopp. Była policjantka zaginęła, gdy jechała do swojej rodzinnej miejscowości - Złociny. Jak się okazuje nigdy tam nie dotarła. W Złocinach dzieją się różne dziwne rzeczy. Kto maluje graffiti z czarną szubienicą? Kto podrzuca martwe kosy? Co z tym wszystkim wspólnego miała Klementyna i morderstwo sprzed 2 lat? Jak to wszystko łączy się z egzekucją dokonaną nad jeziorem Bachotek w 1939 roku?
Naprawdę cierpię czytając to jakim człowiekiem i policjantem stał się Daniel Podgórski. Nie mogę się pogodzić z tym jak potoczyło się jego życie i do jakiego punktu go to doprowadziło. Próżno szukać w nim ułożonego i miłego policjanta z pierwszych tomów. Teraz jest bardziej mroczny i bezwzględny. Pozbył się zbędnych kilogramów, jego sylwetka nabrała więcej masy mięśniowej. O ile zmiany wyglądowe nie bolą mnie bardzo, to o tyle zmiana charakteru już jest dla mnie trudna do zaakceptowania. Robią z Daniela typowego literackiego gliniarza, który będzie topił swoje smutki w alkoholu lub innych używkach, a podczas swojej pracy nie do końca będzie przestrzegał reguł prawnych.
Zostawmy już to jak została zniszczona moim zdaniem postać Podgórskiego (chociaż wiem, że ta przemiana znajdzie swoich zwolenników). Skupmy się na chwilę na fabule, która moim zdaniem ponownie jest bardzo dobra. Tym razem skupia się jeszcze bardziej na życiu prywatnym bohaterów - nie tylko Daniela czy Emilii i ich dramacie z poprzedniego tomu, ale przede wszystkim lepiej poznajemy przeszłość Klementyny. Katarzyna Puzyńska uchyliła nam rąbka tajemnicy już w części “Więcej czerwieni”, a teraz rzuca jeszcze więcej światła na to, co wpłynęło na Klementynę i sprawiło, że stała się taka jaka jest.
Muszę przyznać, że autorka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, bo to jak powiązała zniknięcie Klementyny z morderstwem z roku 2014 i egzekucją z 1939 roku - to czapki z głów. Naprawdę uważam, że jest to jedna z lepiej skonstruowanych intryg kryminalnych. Z każdym tomem mam wrażenie, że już lepiej się nie da napisać, ale z każdą kolejną częścią Puzyńska pokazuje mi, że byłam w błędzie.
Gdyby nie to, co stało się z Danielem Podgórskim to pewnie dałabym maksymalną ocenę. Niestety policjant za bardzo mnie denerwował i nie godzę się z tym co się z nim stało.
Nie do końca wiem, co pióro Katarzyny Puzyńskiej ma w sobie, ale po przeczytaniu siódmego tomu o Lipowie nie czuję się znudzona i nie mam irytujących myśli, że przede mną jeszcze kilka tomów.
Daniel, Emilia oraz Weronika starają się odnaleźć zaginioną Klementynę Kopp. Była policjantka zaginęła, gdy jechała do swojej rodzinnej miejscowości - Złociny. Jak się okazuje nigdy...
2022-03-27
Lubię serię o Lipowie, ale z każdym kolejnym tomem, mam coraz większe obawy, że format się wyczerpał albo że autorce zacznie brakować pomysłów. W “Czarnych narcyzach” coś mi nie zagrało.
W Brodnicy mają się odbyć obchody Święta Policji. Daniel Podgórski nie może jednak z dumą uczestniczyć w tym dniu, bo po wydarzeniach z “Domu czwartego” został wydalony z policji. Na dodatek komuś bardzo zależy, aby zapomniał o ciałach trójki bezdomnych przy których znaleziono wahadełka. Sprawa wydaje się łączyć z niewielkim domem, który mieści się w Diabelcu, który według miejscowych jest opętany przez diabła. Daniel łączy siły z emerytowaną komisarz Klementyną Kopp, bo istnieje szansa, że komuś zalezało na wyrzuceniu Daniela z policji - odkrycie prawdy może przywrócić go do służby.
Kolejny tom, gdzie muszę znosić pijanego i rozgoryczonego Daniela Pogórskiego. Naprawdę nie mogę się pogodzić z tym kim się stał za sprawą Katarzyny Puzyńskiej. Z pewnością to wpłynęło na mój odbiór, bo tęsknię za Danielem z początków serii, gdzie był policjantem z powołania. Ten jest po prostu typowym gliną z masą kłopotów i nieuporządkowanym życiem prywatnym.
Sama sprawa kryminalna również mnie nie porwała jak w poprzednich tomach. Nie mogę jednak odmówić planu i pomysłu autorce. Po prostu uważam, że brakowało czegoś, co będzie to wszystko łączyło w jeszcze lepszą całość. Może zmęczył mnie już trójkąt pomiędzy Danielem, Emilią oraz Weroniką? Wiem, że to nie jest sprawa kryminalna, ale to zaczyna przypominać jakąś telenowelę.
Sama nie wiem do końca, co mi nie pasowało, ale myślę, że mogę wymienić trzy rzeczy, które składają się w całość.
Daniel stał się osobą bardzo trudną we współpracy i w czytaniu. Nie takiego Daniela polubiłam.
Sprawa kryminalna, która nie do końca mi podpasowała i nie zapadła mi mocno w pamięć, bo po trzech tygodniach od przeczytania książki muszę się dobrze wysilić, aby przypomnieć sobie szczegóły.
Trójkąt miłosny, który trwa już zdecydowanie za długo.
Lekkie pióro autorki sprawiało, że dobrze się czytało i szybko, ale mam przeczucie, że coś kończy się w Lipowie.
Lubię serię o Lipowie, ale z każdym kolejnym tomem, mam coraz większe obawy, że format się wyczerpał albo że autorce zacznie brakować pomysłów. W “Czarnych narcyzach” coś mi nie zagrało.
W Brodnicy mają się odbyć obchody Święta Policji. Daniel Podgórski nie może jednak z dumą uczestniczyć w tym dniu, bo po wydarzeniach z “Domu czwartego” został wydalony z policji. Na...
2022-03-30
Dziewiąty tom o Lipowie to książka licząca ponad 800 stron, a moim zdaniem wcale nie byłoby tragedii gdyby liczyła 600 stron.
Berenika miała już na swoim koncie ucieczki z domu. Tym razem jednak nie wydaje się to być zwykłą ucieczką z domu. Na dodatek w odległym kilkadziesiąt kilometrów szpitalu psychiatrycznym zostaje zabita pacjentka, którą poznaliśmy w poprzednim tomie. Jak obie sprawy łączą się z naczelnikiem wydziału kryminalnego w Brodnicy? Czy Daniel w końcu zdecyduje się na uporządkowanie swojego życia?
Jeśli mam być szczera to do samej sprawy kryminalnej trudno mi mieć coś do zarzucenia oprócz tego, że była zbyt mocno rozwleczona. To do czego muszę się doczepić to brak konsekwencji w zachowaniu bohaterów. Weronika jak na psychologa jest bardzo mało przewidująca. Na dodatek nie uczy się na własnych błędach. Gdy pojawia się jej dawna miłość to mimo, że ją skrzywdził i cały czas powtarza, że się go boi to lgnie do niego, a potem zdziwiona, że chciał ją jednak skrzywdzić.
Kolejną postacią, którą przestałam lubić jest Emilia. Najpierw zarzeka się, że po stracie córki, którą miała z Danielem Podgórskim w poprzednich tomach nie chce mieć z mężczyzną nic wspólnego i że go nie kocha. W tym tomie mamy zmianę w jej zachowaniu o 180 stopni i nagle policjantka chce być z Danielem i posuwa się do szczeniackiego zachowania rodem z liceum. Naprawdę byłam zniesmaczona jej zachowaniem.
O Danielu nie mam siły już pisać. Dla mnie jest to postać, która została zepsuta przez autorkę kilka tomów temu i jestem zmęczona tym, że co chwila próbuje odbudować swoje życie i zmienia zdanie jak rękawiczki. Nie wiem już, który raz z kolei podejmuje decyzję o tym, z kim chce być w związku. Naprawdę ciężko mi się to czytało.
Postanowiłam, że przeczytam tomy Lipowa, które mam w domu, czyli do “Martwca”, ale kolejnych części już nie zamierzam kupować. Moim zdaniem kończy się stare i dobre Lipowo i zaczyna telenowela, a to mi się nie podoba.
Dziewiąty tom o Lipowie to książka licząca ponad 800 stron, a moim zdaniem wcale nie byłoby tragedii gdyby liczyła 600 stron.
Berenika miała już na swoim koncie ucieczki z domu. Tym razem jednak nie wydaje się to być zwykłą ucieczką z domu. Na dodatek w odległym kilkadziesiąt kilometrów szpitalu psychiatrycznym zostaje zabita pacjentka, którą poznaliśmy w poprzednim tomie....
2022-04-15
“Rodzanice”, czyli dziesiąty tom sagi o Lipowie. Muszę przyznać, że odczuwam znużenie już serią, chociaż przeplatam ją innymi książkami. Jestem coraz bardziej pewna, że stare dobre Lipowo się kończy.
Rodzanice - mała wieś obok Lipowa. Wieś jest naprawdę mała, bo zamieszkana tylko przez 3 rodziny. Na dodatek zbliża się krwawy księżyc, a na zamarzniętym jeziorze znaleziono ciało zamordowanej dziewczyny. Tego samego dnia również umiera dziennikarka, a tuż po tym bez śladu znika Klementyna Kopp. Co wspólnego ma emerytowana policjantka ze zmarłą dziennikarką? Czy istnieje wilkołak, o którym wszyscy mówią?
Zastanawiam się ile zła pomieści jeszcze Lipowo i okolice wioski? Zaczynam dochodzić do wniosku, którego bałam się na samym początku mojej przygody z Lipowem, że nawet jak na fikcję literacką to za dużo zła jest w tak małym miejscu.
Czułam też ogromny zawód kiedy czytałam o Danielu. Wydawało się, że w “Norze” zdecydował się na jedną kobietę, ale niestety mężczyźnie znowu się odmieniło. To bardzo denerwujące, bo w poprzedniej części, aż biła od niego pewność, a teraz nawet okazywał zazdrość, że kobieta z którą nie jest umawia się z innym na seks. Swoją drogą wybór tej kobiety jest naprawdę zaskakujący i uważam, że kompletnie do niej nie pasuje.
Dodatkowo Weronika, która jest psychologiem, a popełnia błędy, które z pewnością odradzałaby swoich pacjentom. Ciągle pcha się w kłopoty oraz uporczywie walczy o Daniela, który o kilku tomów nie zalicza się już do grona świetnych partii o którą warto rywalizować. Jestem w szoku, że mimo tego, że ją zdradził jak poprzedni mąż to dalej go chciała. Popełniała błędy i najgorsze, że nie wyciągała z nich wniosków.
Podsumowując bo nie chce mi się więcej pisać na temat Lipowa. Ta seria ciągnie się zdecydowanie za długo. Uważam, że autorce zaczyna brakować pomysłów kryminalnych i tego jak je zgrabnie łączyć i musi dodawać coraz więcej dramatów w życiu prywatnym bohaterów.
“Rodzanice”, czyli dziesiąty tom sagi o Lipowie. Muszę przyznać, że odczuwam znużenie już serią, chociaż przeplatam ją innymi książkami. Jestem coraz bardziej pewna, że stare dobre Lipowo się kończy.
Rodzanice - mała wieś obok Lipowa. Wieś jest naprawdę mała, bo zamieszkana tylko przez 3 rodziny. Na dodatek zbliża się krwawy księżyc, a na zamarzniętym jeziorze znaleziono...
2022-04-23
Coraz bliżej końca mojej przygody z czytaniem “Lipowa”. Nie będę ukrywać, że cieszę się z tego faktu, bo byłoby to kłamstwo. Ja nie mogę się wręcz doczekać, aż pożegnam tę serię.
We Wnykach jest stary dwór pod lasem. Wszyscy wierzą, że kto go odwiedzi to umrze. Przypadkiem trafia tam Weronika Podgórska, a na dodatek wkrótce tam wróci i to nie sama. Kilka kilometrów dalej ginie pewna staruszka, a przy jej ciele przyłapano Klementynę Kopp. To utrudnia sprawę udowodnienia jej niewinności, bo przecież już jest powiązana z jednym morderstwem. Daniel Podgórski próbuje rozwiązać sprawę śmierci staruszki oraz dowieść niewinności Klementyny Kopp. Co robi w Lipowie prywatny detektyw? Kto zginie? A najważniejsze jest kto zabija?
I co ja mogę powiedzieć o tym tomie? Kryminalnie zaczyna robić się średnio, bo wyciągane sprawy są bardzo dziwne i można nawet pokusić się o stwierdzenie, że nieprawdopodobne. Na dodatek trójkąt miłosny, w który uwikłany jest Daniel Podgórski robi się po prostu nudny. Ileż można czytać o jego dylematach? Ileż można czytać jego rozterki? Na dodatek Emilia robiąca z siebie cierpiętnicę. Uważam, że to już bardzo dużo, ale wiecie, że autorce było mało? To wyobraźcie sobie, że dodała do tego kolejne absurdalne zachowanie Weroniki, która nie popisała się jako psycholog. Jej zachowanie było typowe dla manipulatorki. Grała na najczulszych strunach. Miałam ochotę wyciągnąć ją z książki i wytargać za te rude kudły, aby w końcu przejrzał na oczy i zrozumiala jakie błędy popełnia.
Z tomu na tom każdy kolejny czyta się coraz gorzej. Ja nie jestem w stanie powstrzymać irytacji. Wiecie, że wątek kryminalny dałoby się jeszcze obronić, bo w sumie to ciągnie się od poprzedniej części, ale te zawirowania obyczajowe stają się po prostu niesamowicie nudne. Autorka próbowała zakończyć ten tom mocnym bum, ale gdyby nie to, że miałam kolejne tomy to pewnie na tym etapie moja przygoda z Lipowem by się zakończyła.
Coraz bliżej końca mojej przygody z czytaniem “Lipowa”. Nie będę ukrywać, że cieszę się z tego faktu, bo byłoby to kłamstwo. Ja nie mogę się wręcz doczekać, aż pożegnam tę serię.
We Wnykach jest stary dwór pod lasem. Wszyscy wierzą, że kto go odwiedzi to umrze. Przypadkiem trafia tam Weronika Podgórska, a na dodatek wkrótce tam wróci i to nie sama. Kilka kilometrów dalej...
2022-05-15
Poprzedni tom Lipowa skończył się takim zwrotem akcji, który dla wielu był czymś wow, a dla mnie to było po prostu reanimowanie trupa. Bardzo zimnego trupa. “Śreżoga” bardzo przerażałą mnie swoim gabarytem, bo skoro cieńsze tomy już mnie nudziły to, co dopiero taki grubasek?
Emilia nie żyje od dwóch lat. Daniel Podgórski nie może sobie poradzić z wyrzutami sumienia, że to z powodu jego decyzji ukochana kobieta popełniła samobójstwo. Podczas prowadzenia śledztwa w sprawie śmierci młodej dziewczyny Daniel dowiaduje się, że śmierć Emilii to wcale nie było samobójstwo. Jego dochodzenie w tej sprawie brnie w bardzo niebezpieczne rejony. Na dodatek oprócz trupa młodej dziewczyny pojawiają się kolejne. Czy w okolicach Lipowa pojawił się seryjny morderca?
No muszę przyznać, że w tym tomie autorka popłynęła i to mocno. Trup ściele się gęsto, a morderców w finalnym rozrachunku jest więcej niż normalne zapotrzebowanie w powieści kryminalnej. Kolejny raz w serii pojawia się skorumpowany gliniarz. Nie wiem, który to z kolei, ale ja po prostu ze znudzenia przewróciłam oczami. Zbyt często pojawia się motyw nielojalnego policjanta w Lipowie. Ja rozumiem, że tacy też są, ale jak na Lipowo i okolice kolejny to przekroczenie normy. Oczywiście, że można to tłumaczyć, że w małych o to łatwiej, bo zarobki, bo coś tam. Mnie to jednak nie przekonuje. Jest to kolejny dowód na to, że autorce brakuje pomysłów na serię.
Strefa prywatna bohaterów zaczyna być coraz bardziej nieprawdopodobna. Weronika nie uczy się na własnych błędach jeśli chodzi o partnerów życiowych. Naprawdę nie mogłam już o tym czytać. Na dodatek wybór imienia dla dziecka to totalna fikcja literacka, aż parsknęłam śmiechem, gdy to przeczytałam. Jedyne co doceniam przy tej postaci to poruszenie tematu depresji poporodowej, który w naszym kraju jest marginalizowany.
Naprawdę cieszę się, że został mi już ostatni tom Lipowa. Nie planuję czytać nowszych. Ta seria powinna zakończyć się 3-4 tomy temu.
Poprzedni tom Lipowa skończył się takim zwrotem akcji, który dla wielu był czymś wow, a dla mnie to było po prostu reanimowanie trupa. Bardzo zimnego trupa. “Śreżoga” bardzo przerażałą mnie swoim gabarytem, bo skoro cieńsze tomy już mnie nudziły to, co dopiero taki grubasek?
Emilia nie żyje od dwóch lat. Daniel Podgórski nie może sobie poradzić z wyrzutami sumienia, że to z...
2022-05-22
“Martwiec” to kolejna próba reanimacji trupa, jakim jest Lipowo. Czy jest lepiej niż było w „Śreżodze”? Niewiele lepiej, ale lepiej. Jednak to kolejny raz potwierdza moją teorię, że tu już nie ma, co nas zaskoczyć.
Pewnego lutowego dnia lokalny autobus wyrusza w trasę, ale nigdy nie dociera na miejsce. Po kilku dniach wraca jedna z podróżnych, ale kompletnie nic nie pamięta. Gdy po wielu miesiącach fragmenty układanki zaczynają wracać na swoje miejsce zostaje zamordowana. Jej matka po pogrzebie jest przekonana, że córka została pochowana żywcem i próbuje rozkopać grób. Gdy ten zostaje otworzony okazuje się, że coś może być na rzeczy. Jak śmierć dziewczyny łączy się ze śmiercią brata, którego zamordowano rok wcześniej, ale głowę odnaleziono dopiero teraz? Obie sprawy próbuje rozwiązać Daniel Podgórski.
Czy można przerysować postaci jeszcze bardziej niż zrobiła to autorka „Lipowa”? Od dłuższego czasu obserwowałam, co zrobiła z matką Daniela Podgórskiego – Marią, która kiedyś była normalną starszą panią słynącą ze swoich wypieków w całym Lipowie. W ostatnich tomach najchętniej nakarmiłaby każdego, kogo napotka na swojej drodze, bo zawsze ma przy sobie coś słodkiego. Na dodatek stała się strasznie infantylna, a wcześniej taka nie była. Naprawdę smutno mi się to czytało i wzmagało to moją irytację.
Niestety to, co mnie uderza już od dłuższego czasu to fakt, że seria przestała być o policjantach. Teraz głównie skupia się na prywatnym śledztwie Klementyny Kopp, której towarzyszy Weronika, Maria oraz Malwina. Na dodatek ta grupa bez problemu przesłuchuje ludzi, ogląda miejsca zbrodni itp. A co z policją? Jak możemy mówić o policji skoro o ekipie z Lipowa nic nie słychać, a w Brodnicy albo wszyscy skorumpowani albo nie żyją?
Dla mnie to jest definitywny koniec serii o „Lipowie”. Dodam jeszcze, że zakończenie tomu właśnie nawet to sugerowało, że więcej książek nie będzie, a potem wydano „Żadanice”, której nie planuję przeczytać.
“Martwiec” to kolejna próba reanimacji trupa, jakim jest Lipowo. Czy jest lepiej niż było w „Śreżodze”? Niewiele lepiej, ale lepiej. Jednak to kolejny raz potwierdza moją teorię, że tu już nie ma, co nas zaskoczyć.
Pewnego lutowego dnia lokalny autobus wyrusza w trasę, ale nigdy nie dociera na miejsce. Po kilku dniach wraca jedna z podróżnych, ale kompletnie nic nie...
2021-09-10
Mam wrażenie, że wszyscy już czytali serię “Lipowo” Katarzyny Puzyńskiej. W końcu i na mnie przyszedł czas. To czego najbardziej się obawiałam to, że wątki obyczajowe przysłonią sprawę kryminalną. Czy moje obawy były słuszne?
Mała wieś, o której można mówić, że została zapomniana przez świat. Jednak to właśnie w takiej wsi o nazwie Lipowo w mroźny, zimowy poranek zostaje znalezione ciało zakonnicy. Początkowo wszystko wskazuje na to, że kobieta została potrącona przez samochód, a sprawca uciekł z miejsca wypadku. Jednak po sekcji zwłok wychodzi na jaw, że zakonnica brutalnie zamordowana. Kilka dni później zostaje znalezione ciało kolejnej kobiety. Policjanci z małego komisariatu w Lipowie pod dowództwem Daniela Podgórskiego rozpoczynają walkę z czasem. Muszą znaleźć mordercę zanim zginie kolejna kobieta. Do śledztwa zostaje również przydzielona kontrowersyjnie wyglądająca Klementyna Kopp z Wydziału Kryminalnego Komendy w Brodnicy. Śledztwo ujawnia tajemnicę nie tylko ofiar, ale również mieszkańców Lipowa. Wieś wcale nie jest tak idealna jak mogłoby się wydawać…
Muszę Wam powiedzieć, że jestem w szoku. “Motylek” naprawdę bardzo przypadł mi do gustu. Początek książki był troszkę leniwy, mało zachęcający do czytania, ale gdy akcja zaczęła wkraczać na odpowiednie tory to nie mogłam się oderwać od książki. Miałam wtedy bardzo trudny okres w czytaniu i nie mogłam przeczytać więcej niż 50 stron, a przy tej lekturze dałam radę nawet około 200 stron przy jednym posiedzeniu. Bardzo mnie to ucieszyło, bo pokonałam blokadę czytelniczą.
W “Motylku” mamy w zasadzie jednego głównego bohatera, którym jest Daniel Podgórski. Obok niego są dwie postaci żeńskie, które są ważne, ale moim zdaniem to jednak Daniel jest główną osią. Pierwszą kobietą jest Weronika, która przyjechała z Warszawy, aby lizać rany po nieudanym małżeństwie. Kupiła niewielki dworek i planuje w Lipowie otworzyć stadninę koni. Wraz z upływem powieści pojawia się Klementyna Kopp. Komisarz z wieloletnim doświadczeniem i ogromnymi sukcesami zawodowymi. Myślałam, że nie przypadnie mi do gustu, ale stało się jednak inaczej. Ogromnie mnie cieszy, że Daniel nie został stereotypowym gliną, którego zniszczyło życie. To przełamanie schematu to główna zaleta tej książki. Byłam ogromnie zmęczona czytaniem o gliniarzach, którzy byli zniszczeni alkoholem, narkotykami czy mieli nieudane życie rodzinne. To naprawdę przyjemna odskocznia.
Sama historia kryminalna była niesamowicie ciekawa. Uważam, że autorka bardzo dobrze to wszystko sobie zaplanowała i połączyła w jedną, spójną calość. Połączenie przeszłości z teraźniejszością oraz wplatanie wątków obyczajowych do powieści sprawiło, że bardzo trudno było mi wytypować mordercę i muszę przyznać, że nie udało mi się to nawet jeden raz. Zazwyczaj kiedy czytam kryminały staram się typować mordercę wraz z rozwojem akcji i często zdarza się, że w którymś momencie trafiam, a później wraz z kolejnymi wydarzeniami zmieniam zdanie. Tu nawet przez jedną stronę tak nie było. Tu zostałam zaskoczona i osobiście nie wpadłabym na to, że to ta osoba jest mordercą.
Podsumowując: Katarzyna Puzyńska bardzo dobrze połączyła wątek kryminalny z wątkami obyczajowymi. Kilka z nich bardzo mnie zainteresowało i liczę na ich rozwinięcie w kolejnych tomach. Bardzo się cieszę, że w końcu postanowiłam rozpocząć przygodę z twórczością Katarzyny Puzyńskiej.
Mam wrażenie, że wszyscy już czytali serię “Lipowo” Katarzyny Puzyńskiej. W końcu i na mnie przyszedł czas. To czego najbardziej się obawiałam to, że wątki obyczajowe przysłonią sprawę kryminalną. Czy moje obawy były słuszne?
Mała wieś, o której można mówić, że została zapomniana przez świat. Jednak to właśnie w takiej wsi o nazwie Lipowo w mroźny, zimowy poranek zostaje...
2023-05-08
Liczyłam na to, że kolejny tom "Rodziny Monet" będzie zdecydowanie lepszy. Spodziewałam się cudu, który nie nastąpił, a było wręcz gorzej. Ilość westchnięć nad zachowaniem Hailie zdecydowanie przekroczyła dopuszczalną normę.
Hailie wybiera się na wakacje do Tajlandii wraz z trójką braci: Dylanem, Shanem oraz Tonym. Nie spodziewa się, że na prywatnej wyspie czeka na nią ktoś jeszcze. Dlaczego Hailie jest tak ważna dla tej osoby? Jakie tajemnice skrywali przed nią bracia? Czy w końcu Hailie dostanie odrobinę swobody?
Hailie zaczęła w poprzedniej części cierpieć na zaburzenia odżywiania. Jest to całkowicie usprawiedliwione: w końcu straciła matkę, zmieniła kraj zamieszkania, wiec nowa rzeczywistość mogła ją przytłoczyć. O ile w pierwszej części nie miałam z tym problemu, bo autorka była konsekwentna w tym założeniu, tak w drugim tomie przyłapałam ją, że raz Hailie je dwie marne sałatki i gofra przez cały dzień, aby potem przeczytać, że zajadała się cały wyjazd do Tajlandii sałatką z mango lub też zjadła wystawna kolację składającą się z kilku dań. To jak w końcu jest? Ma zaburzenia odżywiania cały czas czy tylko jak autorka sobie przypomni?
Dobrze by było gdyby autorka przykładała uwagę do zasad panujących w Wielkiej Brytanii, np. zasad ruchu drogowego. Nie jest on prawostronny, a lewostronny. Uważam, że skoro Hailie tak mocno podkreśla swoją miłość do Wielkiej Brytanii to nie pomyliłaby zasad ruchu drogowego.
Takich kwiatków pewnie jest więcej, ale te dwa bardzo mocno zapadły mi w pamięć. Uważam, że Hailie nie wyciąga wniosków z popełnionych przez siebie błędów. Momentami popada ze skrajności w skrajność. Najpierw nie mówi Vincentowi, że ktoś chce od niej przysługi, a przy kolejnej akcji wpada do jego gabinetu nie zważając na to, że jej brat może prowadzić interesy.
Właśnie interesy... O ile wiele jestem w stanie zrozumieć to fakt, że w książce dla nastolatków jest miejsce na pochwalanie mafii jest dla mnie nie dopuszczalne. Bogactwo braci można było inaczej wyjaśnić. Nie rozumiem czemu wydawnictwa nie pojmują, że wpływają na młode umysły. Często te umysły nie są w stanie odróżnić tego, co dobre, a co nie, bo nie są jeszcze w pełni ukształtowane.
Jedyne, co pozytywne można wynieść z tej książki to pojęcie rodziny, która dla braci Monet jest bardzo ważna. Jednak to za mało. Ta bezkarna przemoc, nadmierna troska o Hailie, która jest wręcz chora (owszem czasami słuszna, ale bracia Monet wykrywają zagrożenie niczym pies tropiący zwierzynę - co jest po prostu nierealne).
Niestety słaba te część. Czytadło bez przekazu, a nawet z bardzo negatywnym przekazem.
Liczyłam na to, że kolejny tom "Rodziny Monet" będzie zdecydowanie lepszy. Spodziewałam się cudu, który nie nastąpił, a było wręcz gorzej. Ilość westchnięć nad zachowaniem Hailie zdecydowanie przekroczyła dopuszczalną normę.
Hailie wybiera się na wakacje do Tajlandii wraz z trójką braci: Dylanem, Shanem oraz Tonym. Nie spodziewa się, że na prywatnej wyspie czeka na nią...
2023-04-29
Wiecie czego nie lubię najbardziej na świecie? Jak mi coś wyskakuje z lodówki. Właśnie tak było z "Rodziną Monet". Tik Tok, Instagram czy Facebook aż kipiały od tej serii. Z reguły jestem asertywna i umiem się takim akcjom oprzeć, ale nie tym razem. Potrzebowałam czegoś na tak zwane odmóżdżenie. Życie codzienne tak mnie przytłoczyło, że wydawało mi się, że "Rodzina Monet" chociaż na chwilę oderwie mnie od świata realnego.
Hailie Monet w wieku lat czternastu (prawie piętnastu) w wypadku samochodowym straciła dwie najważniejsze osoby: matkę i babkę. Myśląc, że trafi do rodziny zastępczej - nagle dowiaduje się, że trafi do Stanów Zjednoczonych, a konkretnie do Pensylwanii. Do willi pełnej luksusów, gdzie mieszka piątka jej starszych braci, o których nie miała najmniejszego pojęcia. Nastolatka nagle zostaje otoczona: Vincentem, Willem, Dylane, Shanem oraz Tonym. Nie są do niej przychylnie nastawieni, a już z pewnością nie zamierzają się z nią cackać. Jednak przepych, luksus i najlepsze liceum w stanie nie zastąpią Hailie milosci i ciepła do których przywykła w Anglii. Jej bracia są skryci i zdystansowani, a na dodatek mają sporo mrocznych sekretów.
Ustalmy coś już na samym początku. "Rodzina Monet" to nie jest literatura idealna. Spełniła swoje zadanie - oderwała moje myśli od rzeczywistości. Nie znaczy to jednak, że nie zauważyłam jej wad. Po pierwsze książka pokazuje, że mając pieniądze można pozwolić sobie na agresję. Jeden z braci Hailie prawie zrobił miazgę z innego ucznia na szkolnym dziedzińcu i nie miał z tego powodu żadnych nieprzyjemności. Innym razem katują brata koleżanki Hailie na oczach jego siostry i nikt im nic nie robi. Co więcej nakazują osiemnastolatkowi opuścić stan, a ten bez słowa to robi. Dosłownie jakby bracia Monet byli rodziną królewską. To tylko dwie takie sytuacje, które przytoczyłam, ale w książce jest ich zdecydowanie więcej.
Na dodatek bracia Monet są bardzo sztuczni. Vincent zachowuje się jak król. W zasadzie próżno szukać u niego uśmiechu. Dylan i Tony to mięśniacy pozbawieni jakichkolwiek uczuć. Jedynie Will i Shane są znośni i w miarę umieją traktować Hailie - ale i to jest wymuszone.
Ta książka jest po prostu mało realna w dzisiejszych czasach, a chłonne umysły młodych ludzi nie zawsze są w stanie odróżnić dobre zachowania od złych. Dla mnie ta książka pokazuje, że mając ogromne pieniądze to można wszystko.
Boli mnie to, że autorka mając ciekawą historie rodziców Hailie nie opowiedziała nam o miej. Jak się poznali? Jakim cudem ktoś taki jak ojciec chłopaków spojrzał na matkę Hailie? Czemu nie utrzymywał kontaktów z córką, ale dał jej swoje nazwisko? Mam nadzieję, że więcej wyjaśni się podczas czytania drugiego tomu tej serii.
To, że Hailie zachowywała się jak rozkapryszona beksa to byłam w stanie zrozumieć. Straciła matkę i bakę, musiała opuścić rodzinny kraj - to wszystko zaważyło na poczuciu jej bezpieczeństwa, a na dodatek rodzina Monet okazała się mało bezpiecznym schronieniem.
Daję 6 gwiazdek, o nawet dobrze się czyta, ale kolejna część musi mnie bardziej powalić na kolana i nie może być pisana na kolanie.
Wiecie czego nie lubię najbardziej na świecie? Jak mi coś wyskakuje z lodówki. Właśnie tak było z "Rodziną Monet". Tik Tok, Instagram czy Facebook aż kipiały od tej serii. Z reguły jestem asertywna i umiem się takim akcjom oprzeć, ale nie tym razem. Potrzebowałam czegoś na tak zwane odmóżdżenie. Życie codzienne tak mnie przytłoczyło, że wydawało mi się, że "Rodzina...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-11-30
Ostatni tom serii "After". Nawet nie wiecie jaką ulgę poczułam biorąc go do ręki. Oczywiście bardzo nie lubię czytać odgrzewanych kotletów, a właśnie do takich zaliczam książki, które są pisane dokładnie o tym samym, co poprzednie tomy tylko z innej perspektywy.
Hardin od zawsze miał problemy z kontrolowaniem swoich emocji i wyrażaniem uczuć. Wychowywany w domu, gdzie rządził alkohol stracił nadzieję, że uczucia mogą istnieć. przed Tessą nie szanował kobiet (na początku ich relacji również tego nie robił), a imiona kolejnych dziewczyn zlewały się w jedno. Tessa miała być jedną z takich dziewczyn. Nie przewidział jednego, że może ona uznać go kogoś, kogo warto pokochać...
Myślałam, że przeczytanie części z perspektywy Hardina bardzo ułatwi mi zrozumienie tej postaci i to dlaczego przez wiele tomów zachowywał się w taki a nie inny sposób. Niestety tak się nie stało. Wręcz przeciwnie. Doszłam do wniosku, że nikt nie ponosi odpowiedzialności za jego zachowanie. To wina Hardina. Mimo koszmaru jakim było zycie z jego ojcem alkoholikiem i tym, co spotkało jego matkę mógł być innym człowiekiem. Jego mama kochała go całym sercem i okazywała mu to. To on zamknął się na uczucia i zaczął podążać mroczną stroną życia. Miał wiele szans, żeby być innym człowiekiem - zarówno nim poznał Tessę, jak i również gdy ją znał. To on podejmował decyzję kierując się swoim własnym kodeksem moralnym, który pozostawiał wiele do życzenia.
Autorka postanowiła pokazać też pokazać historię innych bohaterów, ale to było bez sensu i brakowało temu wszystkiemu konsekwencji. Mówili jedno, a robili drugie.
Nudziło mnie czytanie drugi raz tego samego. Wszystko czego się dowiedzieliśmy z poprzedni tomów tutaj było powtórzone tylko z perspektywy Hardina. Miałam wrażenie, że autorka chciała na siłę go nam wybielić. Jednak jeśli ktoś nie polubił Hardina od samego początku (jak ja) to tym bardziej nie polubi go po "Before". Dlaczego? Bo Hardin nie jest dobrą postacią. Jest zły, ale tylko dlatego, że sam odtrącił miłość matki. Nikt w niego nie wlewał na siłę alkoholu ani nie wpychał do łóżek tych wszystkich dziewczyn.
Krótko mówiąc: "Before" jak dla mnie jest skokiem na kasę fanów tej serii. Nie wnosi nic nowego do serii i jest odgrzewanym koteletem.
Jak dobrze, że to już koniec...
Ostatni tom serii "After". Nawet nie wiecie jaką ulgę poczułam biorąc go do ręki. Oczywiście bardzo nie lubię czytać odgrzewanych kotletów, a właśnie do takich zaliczam książki, które są pisane dokładnie o tym samym, co poprzednie tomy tylko z innej perspektywy.
Hardin od zawsze miał problemy z kontrolowaniem swoich emocji i wyrażaniem uczuć. Wychowywany w domu, gdzie...
Seria „The Last Regret” od pierwszych stron skradła moje serce, dlatego bardzo uważnie wypatruję zapowiedzi by nie przegapić kolejnych tomów. Gdy wydana została trzecia część to wiedziałam, że kwestią czasu będzie, aż ją przeczytam.
Tym razem lepiej poznamy historię basisty The Last Regret Milesa, który rozstał się z ukochaną Allie, gdy jego zespół był u szczytu sławy. Jednak, od kiedy poznał Kacey od razu poczuł, że jest między nimi chemia, która ich do siebie przyciąga. Czy przeszłość, która ciągnęła za sobą dziewczyna z Albuquerque będzie dla nich przeszkodą? Czy Miles zdoła zdobyć zaufanie Kacey?
Bardzo cieszyłam się na myśl, że przeczytam kolejny tom o paczce z Pittsburgha, jednak po około stu stronach czułam się lekko rozczarowana rozwlekłą akcją. Autorka przyzwyczaiła mnie już do bardziej spiesznej akcji w swoich książkach. Na dodatek przeszłość Kacey w jej opowieściach została – dla mnie – mocno spłaszczona. Wiem jak to jest być ofiarą prześladowania w szkole i bardzo dużo uwagi przykładam do tego wątku w książkach. Tu on bardzo mi się nie spodobał ze względu na to, że został spłaszczony i pokazany bardzo słabo.
W poprzednich tomach serii był moment, że czytelnik nie wiedział, jak się skończy książka. Taki moment BUM!, gdzie serce na moment przestaje bić. Tu tego zabrakło, a jeśli był to go przeoczyłam. Brakowało mi tego tupnięcia, które wbiłoby mnie w fotel. Bardziej jestem rozczarowana niż zaskoczona tą częścią. Była nijaka, gdyby to ona zaczynała serię to po dalsze tomy bym nie sięgnęła. Jest zdecydowanie najsłabszy pod względem fabuły, bo styl autorki jest podobny do tego z tomu drugiego.
Możliwe, że gdyby historia Kacey byłaby opisana dokładniej, a nie została streszczona w pół strony byłoby to bardziej wciągające, bo nawet jak dla mnie byłej ofiary przemocy w szkole ta historia była płytka, ale rozumiałam, co czuła potem w relacjach międzyludzkich Kacey, ale dla czytelnika, który tego nie przeżył w szkole takie spłycenie tak ważnego problemu może być mało wciągające.
Czy polecam? Jeśli bardzo Was ciekawi, co działo się u The Last Regret to owszem przeczytajcie, ale jeśli już poprzednie tomy Was rozczarowały lub trochę zawiodły to tego nie ruszajcie, bo nie zmieni on magicznie Waszego myślenia.
"Na życie wcale nie składały się sekundy, minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące, lata... Na życie składały się doświadczenia. Te złe i te dobre. Tak już po prostu było." ~ Anna Bellon, Zaufaj mi, Kraków 2018, s. 94.
Seria „The Last Regret” od pierwszych stron skradła moje serce, dlatego bardzo uważnie wypatruję zapowiedzi by nie przegapić kolejnych tomów. Gdy wydana została trzecia część to wiedziałam, że kwestią czasu będzie, aż ją przeczytam.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTym razem lepiej poznamy historię basisty The Last Regret Milesa, który rozstał się z ukochaną Allie, gdy jego zespół był u szczytu sławy....