-
Artykuły
Sherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1 -
Artykuły
Dostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant2 -
Artykuły
Magda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1 -
Artykuły
Los zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2022-01-10
2022-01-31
Nie do końca wiem, co pióro Katarzyny Puzyńskiej ma w sobie, ale po przeczytaniu siódmego tomu o Lipowie nie czuję się znudzona i nie mam irytujących myśli, że przede mną jeszcze kilka tomów.
Daniel, Emilia oraz Weronika starają się odnaleźć zaginioną Klementynę Kopp. Była policjantka zaginęła, gdy jechała do swojej rodzinnej miejscowości - Złociny. Jak się okazuje nigdy tam nie dotarła. W Złocinach dzieją się różne dziwne rzeczy. Kto maluje graffiti z czarną szubienicą? Kto podrzuca martwe kosy? Co z tym wszystkim wspólnego miała Klementyna i morderstwo sprzed 2 lat? Jak to wszystko łączy się z egzekucją dokonaną nad jeziorem Bachotek w 1939 roku?
Naprawdę cierpię czytając to jakim człowiekiem i policjantem stał się Daniel Podgórski. Nie mogę się pogodzić z tym jak potoczyło się jego życie i do jakiego punktu go to doprowadziło. Próżno szukać w nim ułożonego i miłego policjanta z pierwszych tomów. Teraz jest bardziej mroczny i bezwzględny. Pozbył się zbędnych kilogramów, jego sylwetka nabrała więcej masy mięśniowej. O ile zmiany wyglądowe nie bolą mnie bardzo, to o tyle zmiana charakteru już jest dla mnie trudna do zaakceptowania. Robią z Daniela typowego literackiego gliniarza, który będzie topił swoje smutki w alkoholu lub innych używkach, a podczas swojej pracy nie do końca będzie przestrzegał reguł prawnych.
Zostawmy już to jak została zniszczona moim zdaniem postać Podgórskiego (chociaż wiem, że ta przemiana znajdzie swoich zwolenników). Skupmy się na chwilę na fabule, która moim zdaniem ponownie jest bardzo dobra. Tym razem skupia się jeszcze bardziej na życiu prywatnym bohaterów - nie tylko Daniela czy Emilii i ich dramacie z poprzedniego tomu, ale przede wszystkim lepiej poznajemy przeszłość Klementyny. Katarzyna Puzyńska uchyliła nam rąbka tajemnicy już w części “Więcej czerwieni”, a teraz rzuca jeszcze więcej światła na to, co wpłynęło na Klementynę i sprawiło, że stała się taka jaka jest.
Muszę przyznać, że autorka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, bo to jak powiązała zniknięcie Klementyny z morderstwem z roku 2014 i egzekucją z 1939 roku - to czapki z głów. Naprawdę uważam, że jest to jedna z lepiej skonstruowanych intryg kryminalnych. Z każdym tomem mam wrażenie, że już lepiej się nie da napisać, ale z każdą kolejną częścią Puzyńska pokazuje mi, że byłam w błędzie.
Gdyby nie to, co stało się z Danielem Podgórskim to pewnie dałabym maksymalną ocenę. Niestety policjant za bardzo mnie denerwował i nie godzę się z tym co się z nim stało.
Nie do końca wiem, co pióro Katarzyny Puzyńskiej ma w sobie, ale po przeczytaniu siódmego tomu o Lipowie nie czuję się znudzona i nie mam irytujących myśli, że przede mną jeszcze kilka tomów.
Daniel, Emilia oraz Weronika starają się odnaleźć zaginioną Klementynę Kopp. Była policjantka zaginęła, gdy jechała do swojej rodzinnej miejscowości - Złociny. Jak się okazuje nigdy...
2022-03-27
Lubię serię o Lipowie, ale z każdym kolejnym tomem, mam coraz większe obawy, że format się wyczerpał albo że autorce zacznie brakować pomysłów. W “Czarnych narcyzach” coś mi nie zagrało.
W Brodnicy mają się odbyć obchody Święta Policji. Daniel Podgórski nie może jednak z dumą uczestniczyć w tym dniu, bo po wydarzeniach z “Domu czwartego” został wydalony z policji. Na dodatek komuś bardzo zależy, aby zapomniał o ciałach trójki bezdomnych przy których znaleziono wahadełka. Sprawa wydaje się łączyć z niewielkim domem, który mieści się w Diabelcu, który według miejscowych jest opętany przez diabła. Daniel łączy siły z emerytowaną komisarz Klementyną Kopp, bo istnieje szansa, że komuś zalezało na wyrzuceniu Daniela z policji - odkrycie prawdy może przywrócić go do służby.
Kolejny tom, gdzie muszę znosić pijanego i rozgoryczonego Daniela Pogórskiego. Naprawdę nie mogę się pogodzić z tym kim się stał za sprawą Katarzyny Puzyńskiej. Z pewnością to wpłynęło na mój odbiór, bo tęsknię za Danielem z początków serii, gdzie był policjantem z powołania. Ten jest po prostu typowym gliną z masą kłopotów i nieuporządkowanym życiem prywatnym.
Sama sprawa kryminalna również mnie nie porwała jak w poprzednich tomach. Nie mogę jednak odmówić planu i pomysłu autorce. Po prostu uważam, że brakowało czegoś, co będzie to wszystko łączyło w jeszcze lepszą całość. Może zmęczył mnie już trójkąt pomiędzy Danielem, Emilią oraz Weroniką? Wiem, że to nie jest sprawa kryminalna, ale to zaczyna przypominać jakąś telenowelę.
Sama nie wiem do końca, co mi nie pasowało, ale myślę, że mogę wymienić trzy rzeczy, które składają się w całość.
Daniel stał się osobą bardzo trudną we współpracy i w czytaniu. Nie takiego Daniela polubiłam.
Sprawa kryminalna, która nie do końca mi podpasowała i nie zapadła mi mocno w pamięć, bo po trzech tygodniach od przeczytania książki muszę się dobrze wysilić, aby przypomnieć sobie szczegóły.
Trójkąt miłosny, który trwa już zdecydowanie za długo.
Lekkie pióro autorki sprawiało, że dobrze się czytało i szybko, ale mam przeczucie, że coś kończy się w Lipowie.
Lubię serię o Lipowie, ale z każdym kolejnym tomem, mam coraz większe obawy, że format się wyczerpał albo że autorce zacznie brakować pomysłów. W “Czarnych narcyzach” coś mi nie zagrało.
W Brodnicy mają się odbyć obchody Święta Policji. Daniel Podgórski nie może jednak z dumą uczestniczyć w tym dniu, bo po wydarzeniach z “Domu czwartego” został wydalony z policji. Na...
2022-03-30
Dziewiąty tom o Lipowie to książka licząca ponad 800 stron, a moim zdaniem wcale nie byłoby tragedii gdyby liczyła 600 stron.
Berenika miała już na swoim koncie ucieczki z domu. Tym razem jednak nie wydaje się to być zwykłą ucieczką z domu. Na dodatek w odległym kilkadziesiąt kilometrów szpitalu psychiatrycznym zostaje zabita pacjentka, którą poznaliśmy w poprzednim tomie. Jak obie sprawy łączą się z naczelnikiem wydziału kryminalnego w Brodnicy? Czy Daniel w końcu zdecyduje się na uporządkowanie swojego życia?
Jeśli mam być szczera to do samej sprawy kryminalnej trudno mi mieć coś do zarzucenia oprócz tego, że była zbyt mocno rozwleczona. To do czego muszę się doczepić to brak konsekwencji w zachowaniu bohaterów. Weronika jak na psychologa jest bardzo mało przewidująca. Na dodatek nie uczy się na własnych błędach. Gdy pojawia się jej dawna miłość to mimo, że ją skrzywdził i cały czas powtarza, że się go boi to lgnie do niego, a potem zdziwiona, że chciał ją jednak skrzywdzić.
Kolejną postacią, którą przestałam lubić jest Emilia. Najpierw zarzeka się, że po stracie córki, którą miała z Danielem Podgórskim w poprzednich tomach nie chce mieć z mężczyzną nic wspólnego i że go nie kocha. W tym tomie mamy zmianę w jej zachowaniu o 180 stopni i nagle policjantka chce być z Danielem i posuwa się do szczeniackiego zachowania rodem z liceum. Naprawdę byłam zniesmaczona jej zachowaniem.
O Danielu nie mam siły już pisać. Dla mnie jest to postać, która została zepsuta przez autorkę kilka tomów temu i jestem zmęczona tym, że co chwila próbuje odbudować swoje życie i zmienia zdanie jak rękawiczki. Nie wiem już, który raz z kolei podejmuje decyzję o tym, z kim chce być w związku. Naprawdę ciężko mi się to czytało.
Postanowiłam, że przeczytam tomy Lipowa, które mam w domu, czyli do “Martwca”, ale kolejnych części już nie zamierzam kupować. Moim zdaniem kończy się stare i dobre Lipowo i zaczyna telenowela, a to mi się nie podoba.
Dziewiąty tom o Lipowie to książka licząca ponad 800 stron, a moim zdaniem wcale nie byłoby tragedii gdyby liczyła 600 stron.
Berenika miała już na swoim koncie ucieczki z domu. Tym razem jednak nie wydaje się to być zwykłą ucieczką z domu. Na dodatek w odległym kilkadziesiąt kilometrów szpitalu psychiatrycznym zostaje zabita pacjentka, którą poznaliśmy w poprzednim tomie....
2022-04-15
“Rodzanice”, czyli dziesiąty tom sagi o Lipowie. Muszę przyznać, że odczuwam znużenie już serią, chociaż przeplatam ją innymi książkami. Jestem coraz bardziej pewna, że stare dobre Lipowo się kończy.
Rodzanice - mała wieś obok Lipowa. Wieś jest naprawdę mała, bo zamieszkana tylko przez 3 rodziny. Na dodatek zbliża się krwawy księżyc, a na zamarzniętym jeziorze znaleziono ciało zamordowanej dziewczyny. Tego samego dnia również umiera dziennikarka, a tuż po tym bez śladu znika Klementyna Kopp. Co wspólnego ma emerytowana policjantka ze zmarłą dziennikarką? Czy istnieje wilkołak, o którym wszyscy mówią?
Zastanawiam się ile zła pomieści jeszcze Lipowo i okolice wioski? Zaczynam dochodzić do wniosku, którego bałam się na samym początku mojej przygody z Lipowem, że nawet jak na fikcję literacką to za dużo zła jest w tak małym miejscu.
Czułam też ogromny zawód kiedy czytałam o Danielu. Wydawało się, że w “Norze” zdecydował się na jedną kobietę, ale niestety mężczyźnie znowu się odmieniło. To bardzo denerwujące, bo w poprzedniej części, aż biła od niego pewność, a teraz nawet okazywał zazdrość, że kobieta z którą nie jest umawia się z innym na seks. Swoją drogą wybór tej kobiety jest naprawdę zaskakujący i uważam, że kompletnie do niej nie pasuje.
Dodatkowo Weronika, która jest psychologiem, a popełnia błędy, które z pewnością odradzałaby swoich pacjentom. Ciągle pcha się w kłopoty oraz uporczywie walczy o Daniela, który o kilku tomów nie zalicza się już do grona świetnych partii o którą warto rywalizować. Jestem w szoku, że mimo tego, że ją zdradził jak poprzedni mąż to dalej go chciała. Popełniała błędy i najgorsze, że nie wyciągała z nich wniosków.
Podsumowując bo nie chce mi się więcej pisać na temat Lipowa. Ta seria ciągnie się zdecydowanie za długo. Uważam, że autorce zaczyna brakować pomysłów kryminalnych i tego jak je zgrabnie łączyć i musi dodawać coraz więcej dramatów w życiu prywatnym bohaterów.
“Rodzanice”, czyli dziesiąty tom sagi o Lipowie. Muszę przyznać, że odczuwam znużenie już serią, chociaż przeplatam ją innymi książkami. Jestem coraz bardziej pewna, że stare dobre Lipowo się kończy.
Rodzanice - mała wieś obok Lipowa. Wieś jest naprawdę mała, bo zamieszkana tylko przez 3 rodziny. Na dodatek zbliża się krwawy księżyc, a na zamarzniętym jeziorze znaleziono...
2022-04-23
Coraz bliżej końca mojej przygody z czytaniem “Lipowa”. Nie będę ukrywać, że cieszę się z tego faktu, bo byłoby to kłamstwo. Ja nie mogę się wręcz doczekać, aż pożegnam tę serię.
We Wnykach jest stary dwór pod lasem. Wszyscy wierzą, że kto go odwiedzi to umrze. Przypadkiem trafia tam Weronika Podgórska, a na dodatek wkrótce tam wróci i to nie sama. Kilka kilometrów dalej ginie pewna staruszka, a przy jej ciele przyłapano Klementynę Kopp. To utrudnia sprawę udowodnienia jej niewinności, bo przecież już jest powiązana z jednym morderstwem. Daniel Podgórski próbuje rozwiązać sprawę śmierci staruszki oraz dowieść niewinności Klementyny Kopp. Co robi w Lipowie prywatny detektyw? Kto zginie? A najważniejsze jest kto zabija?
I co ja mogę powiedzieć o tym tomie? Kryminalnie zaczyna robić się średnio, bo wyciągane sprawy są bardzo dziwne i można nawet pokusić się o stwierdzenie, że nieprawdopodobne. Na dodatek trójkąt miłosny, w który uwikłany jest Daniel Podgórski robi się po prostu nudny. Ileż można czytać o jego dylematach? Ileż można czytać jego rozterki? Na dodatek Emilia robiąca z siebie cierpiętnicę. Uważam, że to już bardzo dużo, ale wiecie, że autorce było mało? To wyobraźcie sobie, że dodała do tego kolejne absurdalne zachowanie Weroniki, która nie popisała się jako psycholog. Jej zachowanie było typowe dla manipulatorki. Grała na najczulszych strunach. Miałam ochotę wyciągnąć ją z książki i wytargać za te rude kudły, aby w końcu przejrzał na oczy i zrozumiala jakie błędy popełnia.
Z tomu na tom każdy kolejny czyta się coraz gorzej. Ja nie jestem w stanie powstrzymać irytacji. Wiecie, że wątek kryminalny dałoby się jeszcze obronić, bo w sumie to ciągnie się od poprzedniej części, ale te zawirowania obyczajowe stają się po prostu niesamowicie nudne. Autorka próbowała zakończyć ten tom mocnym bum, ale gdyby nie to, że miałam kolejne tomy to pewnie na tym etapie moja przygoda z Lipowem by się zakończyła.
Coraz bliżej końca mojej przygody z czytaniem “Lipowa”. Nie będę ukrywać, że cieszę się z tego faktu, bo byłoby to kłamstwo. Ja nie mogę się wręcz doczekać, aż pożegnam tę serię.
We Wnykach jest stary dwór pod lasem. Wszyscy wierzą, że kto go odwiedzi to umrze. Przypadkiem trafia tam Weronika Podgórska, a na dodatek wkrótce tam wróci i to nie sama. Kilka kilometrów dalej...
2022-05-15
Poprzedni tom Lipowa skończył się takim zwrotem akcji, który dla wielu był czymś wow, a dla mnie to było po prostu reanimowanie trupa. Bardzo zimnego trupa. “Śreżoga” bardzo przerażałą mnie swoim gabarytem, bo skoro cieńsze tomy już mnie nudziły to, co dopiero taki grubasek?
Emilia nie żyje od dwóch lat. Daniel Podgórski nie może sobie poradzić z wyrzutami sumienia, że to z powodu jego decyzji ukochana kobieta popełniła samobójstwo. Podczas prowadzenia śledztwa w sprawie śmierci młodej dziewczyny Daniel dowiaduje się, że śmierć Emilii to wcale nie było samobójstwo. Jego dochodzenie w tej sprawie brnie w bardzo niebezpieczne rejony. Na dodatek oprócz trupa młodej dziewczyny pojawiają się kolejne. Czy w okolicach Lipowa pojawił się seryjny morderca?
No muszę przyznać, że w tym tomie autorka popłynęła i to mocno. Trup ściele się gęsto, a morderców w finalnym rozrachunku jest więcej niż normalne zapotrzebowanie w powieści kryminalnej. Kolejny raz w serii pojawia się skorumpowany gliniarz. Nie wiem, który to z kolei, ale ja po prostu ze znudzenia przewróciłam oczami. Zbyt często pojawia się motyw nielojalnego policjanta w Lipowie. Ja rozumiem, że tacy też są, ale jak na Lipowo i okolice kolejny to przekroczenie normy. Oczywiście, że można to tłumaczyć, że w małych o to łatwiej, bo zarobki, bo coś tam. Mnie to jednak nie przekonuje. Jest to kolejny dowód na to, że autorce brakuje pomysłów na serię.
Strefa prywatna bohaterów zaczyna być coraz bardziej nieprawdopodobna. Weronika nie uczy się na własnych błędach jeśli chodzi o partnerów życiowych. Naprawdę nie mogłam już o tym czytać. Na dodatek wybór imienia dla dziecka to totalna fikcja literacka, aż parsknęłam śmiechem, gdy to przeczytałam. Jedyne co doceniam przy tej postaci to poruszenie tematu depresji poporodowej, który w naszym kraju jest marginalizowany.
Naprawdę cieszę się, że został mi już ostatni tom Lipowa. Nie planuję czytać nowszych. Ta seria powinna zakończyć się 3-4 tomy temu.
Poprzedni tom Lipowa skończył się takim zwrotem akcji, który dla wielu był czymś wow, a dla mnie to było po prostu reanimowanie trupa. Bardzo zimnego trupa. “Śreżoga” bardzo przerażałą mnie swoim gabarytem, bo skoro cieńsze tomy już mnie nudziły to, co dopiero taki grubasek?
Emilia nie żyje od dwóch lat. Daniel Podgórski nie może sobie poradzić z wyrzutami sumienia, że to z...
2022-05-22
“Martwiec” to kolejna próba reanimacji trupa, jakim jest Lipowo. Czy jest lepiej niż było w „Śreżodze”? Niewiele lepiej, ale lepiej. Jednak to kolejny raz potwierdza moją teorię, że tu już nie ma, co nas zaskoczyć.
Pewnego lutowego dnia lokalny autobus wyrusza w trasę, ale nigdy nie dociera na miejsce. Po kilku dniach wraca jedna z podróżnych, ale kompletnie nic nie pamięta. Gdy po wielu miesiącach fragmenty układanki zaczynają wracać na swoje miejsce zostaje zamordowana. Jej matka po pogrzebie jest przekonana, że córka została pochowana żywcem i próbuje rozkopać grób. Gdy ten zostaje otworzony okazuje się, że coś może być na rzeczy. Jak śmierć dziewczyny łączy się ze śmiercią brata, którego zamordowano rok wcześniej, ale głowę odnaleziono dopiero teraz? Obie sprawy próbuje rozwiązać Daniel Podgórski.
Czy można przerysować postaci jeszcze bardziej niż zrobiła to autorka „Lipowa”? Od dłuższego czasu obserwowałam, co zrobiła z matką Daniela Podgórskiego – Marią, która kiedyś była normalną starszą panią słynącą ze swoich wypieków w całym Lipowie. W ostatnich tomach najchętniej nakarmiłaby każdego, kogo napotka na swojej drodze, bo zawsze ma przy sobie coś słodkiego. Na dodatek stała się strasznie infantylna, a wcześniej taka nie była. Naprawdę smutno mi się to czytało i wzmagało to moją irytację.
Niestety to, co mnie uderza już od dłuższego czasu to fakt, że seria przestała być o policjantach. Teraz głównie skupia się na prywatnym śledztwie Klementyny Kopp, której towarzyszy Weronika, Maria oraz Malwina. Na dodatek ta grupa bez problemu przesłuchuje ludzi, ogląda miejsca zbrodni itp. A co z policją? Jak możemy mówić o policji skoro o ekipie z Lipowa nic nie słychać, a w Brodnicy albo wszyscy skorumpowani albo nie żyją?
Dla mnie to jest definitywny koniec serii o „Lipowie”. Dodam jeszcze, że zakończenie tomu właśnie nawet to sugerowało, że więcej książek nie będzie, a potem wydano „Żadanice”, której nie planuję przeczytać.
“Martwiec” to kolejna próba reanimacji trupa, jakim jest Lipowo. Czy jest lepiej niż było w „Śreżodze”? Niewiele lepiej, ale lepiej. Jednak to kolejny raz potwierdza moją teorię, że tu już nie ma, co nas zaskoczyć.
Pewnego lutowego dnia lokalny autobus wyrusza w trasę, ale nigdy nie dociera na miejsce. Po kilku dniach wraca jedna z podróżnych, ale kompletnie nic nie...
2022-08-31
Uwielbiam powieści historyczne. Sięgam po nie bez zastanowienia i często nie patrzę na autora. Z twórczością Małgorzaty Garkowskiej wcześniej się nie spotkałam, więc to będzie mój debiut z jej powieścią.
1946 rok. Wojna się zakończyła, więc Michalina wraca do rodzinnego Płocka. Razem z nią jest jej córeczka Julia. Liczy na to, że w domu rodzinnym uda się jej zapomnieć o konspiracyjnej działalności i okrucieństwach wojny, których doświadczyła. Niestety w tworzącej się dopiero Polsce Ludowej nie jest to do końca takie proste - można nawet rzecz niemożliwe. Czy Michalinie uda się odnaleźć ojca Julki? Jaką cenę będzie musiała za to zapłacić? Czy przystojny lekarz uratuje serce Michaliny? Czy osiągną spokój o jakim marzyli przez cała wojnę?
Nie do końca porwał mnie styl autorki. Byłam nawet przekonana, że jest to jej literacki debiut. Po krótkim śledztwie okazało się, że jestem w błędzie. Autorka ma za sobą kilka książek, więc nie wiem czemu tak trudno czytało mi się tę powieść. Uważam, że historia jest ciekawa.
Polska próbuje podnieść się z kolan po wyniszczającej II wojnie światowej. Czas nie jest łatwy, bo władze w Polsce przejęli komuniści, który za wszelką cenę chcą dorwać osoby współpracujące z Armią Krajową. Tak naprawdę Polska jest podzielona. Z jednej strony zwolennicy socjalizmu, a z drugiej opozycja w postaci Armii Krajowej, która nie może pogodzić się z tym, że podczas konferencji w Jałcie Polska została oddana pod "opiekę" Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich.
W tym burzliwym czasie Michalina próbuje odnaleźć ojca Julki, który jest partyzantem i ukrywa się przed nowymi władzami. Michalina musi robić to bardzo ostrożnie, aby nie wzbudzić swoją osobą niepotrzebnego zainteresowania. Pewne decyzje Michaliny były niezrozumiałe, ale z drugiej strony czy my wiemy jak my postąpilibyśmy w danej sytuacji?
"Wybór matki" to historia, która pokazuje, że pewne wybory mogą budzić moralny sprzeciw, ale czasami są jednymi jakie mamy. Osobiście nigdy nie oceniam decyzji jakie mamy podejmowali ludzie w Polsce Ludowej. Nigdy nie wiadomo czy nie byli do tego zmuszeni lub też zastraszeni.
Końcówka książki wskazuje na to, że może być drugi tom. Czy przeczytam? Nie wiem. Mam opory, bo trochę nie podpasował mi styl autorki, jakby okres PRL nie do końca jej pasował i nie czuła się w nim pewnie.
Uwielbiam powieści historyczne. Sięgam po nie bez zastanowienia i często nie patrzę na autora. Z twórczością Małgorzaty Garkowskiej wcześniej się nie spotkałam, więc to będzie mój debiut z jej powieścią.
1946 rok. Wojna się zakończyła, więc Michalina wraca do rodzinnego Płocka. Razem z nią jest jej córeczka Julia. Liczy na to, że w domu rodzinnym uda się jej zapomnieć o...
2022-11-01
Uwielbiam podcasty kryminalne. Książki również, ale czytam ich bardzo mało. Głównie te, które wyszły spod piór Johna Glatt. Jego “Rodzina z domu obok” to był bardzo dobry reportaż kryminalny Dlatego bez zastanowienia sięgnęłam po “Idealnego tatę”.
Chris Watts miał idealną rodzinę. Żonę Shanann oraz dwie cudowne córeczki Belle i Celeste. Pewnego dnia, a dokładnie 13 sierpnia 2018 roku koleżanka odwiozła Shanann do domu - wtedy jeszcze nie wiedziała, że widzi ją żywą po raz ostatni. Dzień później zostaje zgłoszone zaginięcie kobiety oraz dwóch córeczek. Chris w mediach błaga o pomoc w odnalezieniu rodziny wiedząc, że już nigdy ich nie zobaczy. Kilkanaście godzin po łamiących serce apelach Chris przyznaje się do zamordowania żony oraz córeczek. Co doprowadziło Chris Wattsa do tego, aby z idealnego ojca stać się mordercą bez serca?
“Idealny tata” to książka, która pokazuje jak pozornie normalny człowiek może dopuścić się najgorszej zbrodni na świecie. Chris zachował się jak normalny mąż i ojciec. Z zewnątrz nic nie wskazywało na to, że w jego rodzinie są jakieś problemy. Shanann wciąż wrzucała do sieci filmiki dotyczące ich wspólnego życia, które dla odbiorcy nie miało wad. Jednak to za zamkniętymi drzwiami odbywało się najgorsze i nie mam tu na myśli przemocy fizycznej.
Shanann rządziła rodziną. To one podejmowała decyzję. Chris od zawsze był cichy i spokojny. Tak przedstawia go rodzina. Nigdy też nie sprawiał żadnych problemów, gdy był dzieckiem czy nastolatkiem. Bardzo się cieszył na życie z Shanann oraz gdy rodziły się ich córki. Nic nie wskazywało na to, że Chris ma w sobie mroczną stronę. Dało się odczuć jednak, że czuje się zmęczony tym życiem na pokaz, że Shanonn upublicznia ich życie oraz, że wydaje więcej pieniędzy niż mają.
Odnosiłam wrażenie, że autor trochę zbyt mocno wybiela Chrisa. Dlaczego uważa, że to właśnie rodzice mężczyzny ponieśli największą stratę? Przecież ich syn żył. Siedział w więzieniu, ale żył. Natomiast rodzina Shanann straciłą córkę. Już nigdy jej nie zobaczą ani nie przytulą, ani nie usłyszą jej głosu. Chris w swojej zbrodni był okrutny. Nie miał skrupułów. Chciał zacząć nowe życie, a jego obecna rodzina mu to uniemożliwiła. Shanann była toksyczna i mogła mu utrudniać rozpoczęcie nowego rozdziału. Jednak nie trzeba było zabijać jej ani ich córek. Można to było wszystko rozwiązać inaczej.
W tej książce nie dostaniemy odpowiedzi na to dlaczego Chris zabił żonę i córki. Sam Chris nigdy nie odpowiedział na to pytanie. MOże sam nie wie, co był impulsem? Wiadomo jedno: nie ważne, co powie jego matka to Chris nie jest ofiarą. Ofiarami są Shanann, Bella oraz Celeste. Chris miał wybór i podjął najgorsza decyzję z możliwych.
Uwielbiam podcasty kryminalne. Książki również, ale czytam ich bardzo mało. Głównie te, które wyszły spod piór Johna Glatt. Jego “Rodzina z domu obok” to był bardzo dobry reportaż kryminalny Dlatego bez zastanowienia sięgnęłam po “Idealnego tatę”.
Chris Watts miał idealną rodzinę. Żonę Shanann oraz dwie cudowne córeczki Belle i Celeste. Pewnego dnia, a dokładnie 13...
2022-11-30
Ostatni tom serii "After". Nawet nie wiecie jaką ulgę poczułam biorąc go do ręki. Oczywiście bardzo nie lubię czytać odgrzewanych kotletów, a właśnie do takich zaliczam książki, które są pisane dokładnie o tym samym, co poprzednie tomy tylko z innej perspektywy.
Hardin od zawsze miał problemy z kontrolowaniem swoich emocji i wyrażaniem uczuć. Wychowywany w domu, gdzie rządził alkohol stracił nadzieję, że uczucia mogą istnieć. przed Tessą nie szanował kobiet (na początku ich relacji również tego nie robił), a imiona kolejnych dziewczyn zlewały się w jedno. Tessa miała być jedną z takich dziewczyn. Nie przewidział jednego, że może ona uznać go kogoś, kogo warto pokochać...
Myślałam, że przeczytanie części z perspektywy Hardina bardzo ułatwi mi zrozumienie tej postaci i to dlaczego przez wiele tomów zachowywał się w taki a nie inny sposób. Niestety tak się nie stało. Wręcz przeciwnie. Doszłam do wniosku, że nikt nie ponosi odpowiedzialności za jego zachowanie. To wina Hardina. Mimo koszmaru jakim było zycie z jego ojcem alkoholikiem i tym, co spotkało jego matkę mógł być innym człowiekiem. Jego mama kochała go całym sercem i okazywała mu to. To on zamknął się na uczucia i zaczął podążać mroczną stroną życia. Miał wiele szans, żeby być innym człowiekiem - zarówno nim poznał Tessę, jak i również gdy ją znał. To on podejmował decyzję kierując się swoim własnym kodeksem moralnym, który pozostawiał wiele do życzenia.
Autorka postanowiła pokazać też pokazać historię innych bohaterów, ale to było bez sensu i brakowało temu wszystkiemu konsekwencji. Mówili jedno, a robili drugie.
Nudziło mnie czytanie drugi raz tego samego. Wszystko czego się dowiedzieliśmy z poprzedni tomów tutaj było powtórzone tylko z perspektywy Hardina. Miałam wrażenie, że autorka chciała na siłę go nam wybielić. Jednak jeśli ktoś nie polubił Hardina od samego początku (jak ja) to tym bardziej nie polubi go po "Before". Dlaczego? Bo Hardin nie jest dobrą postacią. Jest zły, ale tylko dlatego, że sam odtrącił miłość matki. Nikt w niego nie wlewał na siłę alkoholu ani nie wpychał do łóżek tych wszystkich dziewczyn.
Krótko mówiąc: "Before" jak dla mnie jest skokiem na kasę fanów tej serii. Nie wnosi nic nowego do serii i jest odgrzewanym koteletem.
Jak dobrze, że to już koniec...
Ostatni tom serii "After". Nawet nie wiecie jaką ulgę poczułam biorąc go do ręki. Oczywiście bardzo nie lubię czytać odgrzewanych kotletów, a właśnie do takich zaliczam książki, które są pisane dokładnie o tym samym, co poprzednie tomy tylko z innej perspektywy.
Hardin od zawsze miał problemy z kontrolowaniem swoich emocji i wyrażaniem uczuć. Wychowywany w domu, gdzie...
2022-02-16
Od ponad roku jestem fanką podcastów kryminalnych. Mam kilka ulubionych, których słucham regularnie. Po “Rodzinę z domu obok” sięgnęłam, ponieważ wydawnictwo Filia na swoim profilu na IG wstawiło jedno zdjęcie, które mnie zainteresowało, a gdy znalazłam książkę na Legimi nic nie mogło mnie powstrzymać przed czytaniem.
Najbardziej wstrząsające w tej książce, że okrutny los który spotkał dwanaścioro dzieci był stworzony im przez ich własnych rodziców. Przez osoby, które powinny ich chronić. Wydawałoby się, że Louis i David to normalne małżeństwo. Niestety to tylko wrażenie. Tak naprawdę zgotowali własnym dzieciom piekło. Głodzili je, karali za najmniejsze przewinienie, przykuwali do łóżek, pozwalali się kąpać raz w roku. Dzieci mogły jeść tylko za zgodą rodziców i to porcje, które wcale nie zaspokajały ich głodu. To wszystko było tak przerażające, że czytanie tej książki sprawiało mi trudność.
Kolejną rzeczą, która budziła mój strach to fakt, że nikt nie zgłosił tego do odpowiednich instytucji. To jest przerażające, bo było wiele sygnałów - mniejszych lub większych - że w tej rodzinie dzieje się coś złego. Gdy najstarsza córka Trupinów chodziła do pierwszych klas szkoły podstawowej brudna, śmierdząca i kompletnie nieprzystosowana do życia społecznego to wtedy nauczyciele powinni zgłosić to odpowiednim służbom.
A sąsiedzi? W każdym miejscu, w którym mieszkali sąsiedzi zauważali, że z tą rodziną jest coś nie tak. Czasami widzieli, że dzieci chodzą w rzędzie całą noc, unikają kontaktów z rówieśnikami. A ci co przejmowali po Trupinach domy? Domy pełne smrodu, fekaliów leżących wszędzie. Nikt nie uznał tego za dziwne? Po prostu wszyscy ci ludzie woleli tego nie widzieć, nie chcieli. Uważali, że to nie jest ich sprawa, a tak naprawdę to była sprawa wszystkich. Tam, gdzie ma miejsce przemoc jest to sprawa wszystkich, którzy coś zauważą.
Nie mam pojęcia, co kierowało Louis i Davidem, że tak traktowali swoje dzieci. Religia? Jaka? Która? Problemy z dzieciństwa? Była przecież molestowana przez swojego dziadka, ale umiała chronić przed tym swoje siostry. Dlaczego, więc zgotowała piekło na ziemi własnym dzieciom, które nosiła pod sercem? Myślę że bestialstwa nie da się niczym wyjaśnić.
Od ponad roku jestem fanką podcastów kryminalnych. Mam kilka ulubionych, których słucham regularnie. Po “Rodzinę z domu obok” sięgnęłam, ponieważ wydawnictwo Filia na swoim profilu na IG wstawiło jedno zdjęcie, które mnie zainteresowało, a gdy znalazłam książkę na Legimi nic nie mogło mnie powstrzymać przed czytaniem.
Najbardziej wstrząsające w tej książce, że okrutny los...
2022-11-24
Czwarty tom "After", a ja przed zaczęciem zastanawiałam się, co jeszcze może wydarzyć się w związku Tessy i Hardina. Anna Todd pokazała nam już tyle ich rozstań i zejść, że myślałam, że więcej się nie da. A jednak się myliłam...
Hardin dowiedział się bardzo ważnych informacji na temat swojej rodziny. Te informacje nim wstrząsnęły i sprawiły, że do żywych wrócił Hardin, którego Tessa w życiu nie chciałaby poznać. Dziewczyna zaczyna rozumieć, że chociaż kocha chłopaka nad życie to dla własnego dobra musi go zostawić. Czy jej decyzja podziała na Hardina jak kubeł zimnej wody? A może to ostateczne rozstanie pary?
Tessa w końcu podjęła rozsądną decyzję. Po tym jak Hardin potraktował ją w Londynie postanowiła zakończyć ten związek. Uważam, że postąpiła słusznie i powinna to zrobić już minimum dwa tomy temu. Chociaż z jednaj strony ją rozumiem, bo sama podobnie jak ona potrafię walczyć o związek do utraty sił, ale to czego nauczyłam się - to, że najważniejsze są miłość i szacunek do własnej osoby. Tessa bardzo długo tego w sobie nie miała i kibicowałam jej, aby w końcu to odnalazła.
Wydawało się, że podjęcie decyzji zajęło Tessie kilka lat, a tak naprawdę to wszystko trwało około 8 miesięcy. Działo się wszystko podczas jednego roku akademickiego. Tessa i Hardin mieli więcej kłótni i dramatów w tym czasie niż pary z wieloletnim stażem. Czy wyciągnęli z tego wnioski? Nie. Tessa i Hardin popełniali, co chwila te same błędy.
Dopiero w tym tomie bohaterowie zaczęli dojrzewać, ale widać to dopiero w końcówce - w epilogu. Dlatego ta seria tak bardzo mnie irytowała. Hardin zmienił się dopiero na końcu i była to zmiana o 180 stopni. A gdzie jakieś zmiany w trakcie? Próby wyeliminowania złych nawyków?
Nic nie zmieni mojego zdania na temat tej serii. Uważam, że jest zła i toksyczna. Pokazuje bardzo zły związek, który potem może przerodzić się w coś dobrego. Szczerze? To tylko książka, która z rzeczywistością nie ma nic wspólnego.
Pozostała ostatnia część...
Czwarty tom "After", a ja przed zaczęciem zastanawiałam się, co jeszcze może wydarzyć się w związku Tessy i Hardina. Anna Todd pokazała nam już tyle ich rozstań i zejść, że myślałam, że więcej się nie da. A jednak się myliłam...
Hardin dowiedział się bardzo ważnych informacji na temat swojej rodziny. Te informacje nim wstrząsnęły i sprawiły, że do żywych wrócił Hardin,...
2022-11-15
"Ocal mnie" to najgrubsza część całej serii. Liczy sobie ponad 800 stron. Zastanawiałam się ile razy autorka złączy i rozdzieli naszych bohaterów ponownie.
Tessa wybaczyła Hardinowi kłamstwo i to, że na początku była dla niego zakładem. Jednak teraz to ona ma przed nim tajemnicę. Jest o krok od zrealizowania swojego marzenia karierowego. Ma okazję pracować w Seattle i to w wydawnictwie. Problemem jest tylko Hardin, który nie chce za żadne skarby świata się tam przeprowadzić. Hardin nie zamierza stracić Tessy kolejny raz, więc zamierza dopuścić się każdego chwytu, aby zatrzymać dziewczynę przy sobie.
Od dłuższego czasu w książce mamy do czynienia z trójkątem miłosnym w osobach" Zed-Tessa-Hardin. Tessa biegnie do Zeda, gdy tylko Hardin ją zrani, a to doprowadza Scotta do szału i najchętniej zabiłby Zeda. Jest to już przewidywalne od kilku tomów. Już wiedziałam, że gdy tylko w związku głównych bohaterów zrobi się za spokojnie to autorka do akcji wprowadzi Zeda. Rozumiałam Tessę, że nie chce się zgodzić na to, aby Hardin wybierał jej znajomych. Chłopak musiał się jednak nauczyć, że nie może kontrolować dziewczyny. Oprócz tego koniecznie musiał się nauczyć kontrolować swoje emocje, bo mogło to też doprowadzić do poważnych problemów. I umówmy się: chciałam, aby w końcu poniósł odpowiedzialność za swoje czyny. Może to by go czegoś nauczyło. Niepokoiło mnie zachowanie Tessy w tej sytuacji. Była gotowa zrobić wszystko, aby Hardin nie poniósł odpowiedzialności za to, co zrobił. To pokazuje jak bardzo była nim zaślepiona.
Dlaczego dałam tej książce 3 gwiazdki, gdy poprzednim dałam 2? Tę część czytało mi się dużo lepiej, a już zwłaszcza fragmenty, gdy Tessa była daleko od Hardina. Plusem jest również dołożenie wątku alkoholowo-narkotykowego, a także ukazanie jakie zagrożenia mogą płynąć z imprez, gdy nie będziemy pilnować swoich drinków. Nawet nasi "przyjaciele" mogą chcieć wbić nam nóż w plecy.
Muszę przyznać, że naiwność Tessy rośnie z każdym tomem. Hardin chciał zniszczyć jej szansę na realizację marzenia zawodowego. Kolejny raz posunął się do paskudnej rzeczy, a ona to wszystko w końcu mu wybaczyła. Nie wiem jak bardzo można nie szanować siebie samej. Hardin nie pozwalał jej na realizację marzeń nie dlatego, że były nielegalne. On po prostu był egoistą. Chciał mieć ją tylko dla siebie. Zamknąć w czterech ścianach, aby nikt na nią nie spojrzał.
Nie wiem czemu ta seria stała się takim hitem. Dla mnie to jest straszna książka, cała seria jest okropna. Pokazuje jak się nie traktować w związku. Nie wierzę w te drobne zmiany Hardina. Tacy jak on nigdy się nie zmieniają.
Jeszcze 2 tomy...
"Ocal mnie" to najgrubsza część całej serii. Liczy sobie ponad 800 stron. Zastanawiałam się ile razy autorka złączy i rozdzieli naszych bohaterów ponownie.
Tessa wybaczyła Hardinowi kłamstwo i to, że na początku była dla niego zakładem. Jednak teraz to ona ma przed nim tajemnicę. Jest o krok od zrealizowania swojego marzenia karierowego. Ma okazję pracować w Seattle i to w...
2022-10-23
Drugi tom "After" to była dla mnie droga przez mękę. Jeśli uważałam, że w poprzednim tomie Tess była naiwna - tak w tym z przykrością muszę stwierdzić, że jest po prostu głupia.
Pod koniec pierwszego tomu Tessa dowiedziała się, że dla Hardina była tylko zakładem. Przestała wierzyć w jego słowa i uczucia. Zapragnęła, żeby zniknął z jej życia na zawsze. Postanawia rzucić się w wir pracy, którą załatwił jej ojciec Hardina. Tessa wie, że Hardin nie zamierza jej odpuścić. Zrobi wszystko, aby odzyskać dziewczynę. Mamy teraz dwa pytania: czy Tessa jest w stanie mu wybaczyć? Czy Hardin jest w stanie się zmienić?
Oj Tessa, Tessa... Po przeczytaniu drugiego tomu "After" wiem, że dla tej bohaterki nie ma już ratunku. Po tym, co wyszło w poprzedniej części na miejscu Tessy w życiu nie spojrzałabym na Hardina. To było straszne. Okazał kompletny brak szacunku. Nie uszanował jej jako kobiety - zrobił z niej przedmiot, trofeum, które może zdobyć. Potem jeszcze próbował to wszystko przed nią ukryć. To było bardzo szczeniackie zachowanie.
Tessa również okazała brak szacunku dla własnej osoby. Jak po czymś taki mogła rozważać powrót do Hardina? Czy nawet próbę rozmowę z nim? Wykorzystał ją, zranił i okłamywał. Kolejnym minusem Tessy jest jej łasość na uwagę mężczyzn. Z pewnością wynika to z braku ojca w jej życiu. Wystarczyło tylko, że jakiś chłopak powiedział jej coś miłego, a ona już mu uwierzyła i ufała. Na dodatek nie umiała przestać angażować rodziny Hardinga w ich problemy. Gdy tylko coś się między nimi złego działo to ona od razu biegła do przyrodniego brata Hardina. Miałam wrażenie, że oczekuje od tej rodziny, że zapanuje nad nim, aby w końcu zaczął się zachowywać jak idealny chłopak. Tessa jednak zapomniała, że wiedziała jaki Scott jest od samego początku. On jej nie oszukiwał, nie udawał przed nią, że jest kimś innym.
Tessa działała bardzo pod wpływem impulsu. Wystarczyło, że coś usłyszała, a już wyciągała wnioski i robiła głupie rzeczy, których w tym tomie ma sporo na swoim koncie.
Seria "After" to idealny przykład jakiego związku unikać. To seria czerwonych flag, która powinny nas odstraszyć od partnera/partnerki.
Drugi tom "After" to była dla mnie droga przez mękę. Jeśli uważałam, że w poprzednim tomie Tess była naiwna - tak w tym z przykrością muszę stwierdzić, że jest po prostu głupia.
Pod koniec pierwszego tomu Tessa dowiedziała się, że dla Hardina była tylko zakładem. Przestała wierzyć w jego słowa i uczucia. Zapragnęła, żeby zniknął z jej życia na zawsze. Postanawia rzucić się...
2022-09-18
Pewnie gdybym przeczytała serię "After", gdy tylko ją zakupiłam to przypuszczam, że mogłabym ja pokochać. Jednak czytałam ją jako trzydziestoletnia kobieta i uznałam ją za złą, a wręcz toksyczną.
Tessa Young rozpoczyna studia na WCU. Jest bardzo uporządkowaną dziewczyną, która ma chłopaka o imieniu Noah. Tessa jest zawsze przygotowana do zajęć i nigdy niczego nie zawaliła. Zaczynając studenckie życie poznała Hardina Scotta i od tego momentu nic w jej życiu nie jest takie jakim było. Hardin zdaje się nie mieć nic wspólnego z Noah, a w zasadzie jest jego całkowitym przeciwieństwem. Jest zbuntowany i arogancki i zły na cały świat. Jednak to on budzi w Tessie uczucia, których nigdy dotąd nie poznała...
Dałam tej książce szansę. Przez około 200 stron nawet nie oceniałam. Potem niestety im dalej w las tym gorzej. Podejrzewam, że autorka chciała pokazać jak Tessa odkrywa swoje drugie i mniej grzeczne oblicze. Do tej pory była pod wpływem swojej despotycznej matki, która idealnym wyglądem chciała zatuszować problemy rodzinne. Chciała, aby jej córka miała lepsze życie ni ona. Dlatego popychała córkę w ramiona Noah, który reprezentował zupełnie inny świat niż Hardin. Początkowo Tessa się z nią zgadza i realizuje ich plan: odpowiedni chłopak, odpowiednie studia oraz stopnie, a potem wymarzona praca i rodzina. Wszystko niweczy poznanie Hardina, który budzi w Tessie nowe oblicze. Dziewczyna łamie swoje postanowienia jedno za drugim i to nim mrugnie. Było to męczące, bo tyle razy ile miała nie pójść na kolejną imprezę bractwa do którego należał Hardin nie da się zliczyć nawet na palcach obu rąk.
Hardin ją przyciąga, bo reprezentuje zupełnie inny świat niż ten znany Tessie. Pozwala jej odkryć jakie jest jej ciało i co sprawia jej przyjemność. Jednak nie wierzę w tę miłość. Nie wierzę w to, że Tessa mogła szanować samą siebie po tym jak potraktowała Noah. Przestanie bycia wiernym sobie, swoim zasadom czy innym - to skreśla dla mnie bohatera od razu. Zdrada swoich postanowień, które na dodatek ranią drugiego człowieka jest czymś strasznym. Zachowanie Tessy pokazywało jak bardzo jej niedojrzałą - mimo, że stwierdzone wszędzie było, że jest inaczej. Łatwo było nią manipulować i dostosować do swoich potrzeb. Hardin zrobił to bez problemu, a Tessa była na pstryknięcie jego palców.
Nie jest to dobra książka. Hardin ma swój system wartości nie szanuje Tessy. Ta z kolei wie, że chłopak zachowuje się skandalicznie w stosunku do niej skandalicznie, a i tak do niego wracała. Hardin chciał ją zamknąć w złotej klatce, odciąć od ludzi, a ona mu wszystko wybaczała. Ta relacja była toksyczna od samego początku. Toksyczna dla Tess, która na siłę próbowała wierzyć, że Hardin dla niej się zmieni.
No nic, przede mną jeszcze 4 tomy...
Pewnie gdybym przeczytała serię "After", gdy tylko ją zakupiłam to przypuszczam, że mogłabym ja pokochać. Jednak czytałam ją jako trzydziestoletnia kobieta i uznałam ją za złą, a wręcz toksyczną.
Tessa Young rozpoczyna studia na WCU. Jest bardzo uporządkowaną dziewczyną, która ma chłopaka o imieniu Noah. Tessa jest zawsze przygotowana do zajęć i nigdy niczego nie zawaliła....
2022-09-14
Damian Werner dziesięć lat temu stracił narzeczoną i od tego czasu jego życie nie przypomina w niczym tego, które prowadził przed uprowadzeniem ukochanej. Śledztwo prowadzone przez policję prowadzi donikąd. Pewnego dnia jednak trafia na ślad ukochanej - ktoś zamieścił jej zdjęcie na jednym z profili spotted, szukając kobiety. Początkowo myśli, że to tylko przypadkowe podobieństwo, ale gdy zostaje wgrane drugie zdjęcie, które on sam zrobił jej na kilka dni przed zaginięciem i którego nigdy nikomu nie pokazywał - jest gotowy uwierzyć, że Ewa żyje. Tylko dlaczego ujawnia się dopiero teraz?
Przyznaję, że “Nieodnaleziona” mnie zainteresowała. Byłam do niej dość sceptycznie nastawiona, bo seria z Komisarzem Forstem mnie bardziej zniechęciła do twórczości Mroza niż zachęciła. Nie oznacza to jednak, że “Nieodnaleziona” nie ma wad. Znając trochę twórczość Remigiusza Mroza na każdej ze stron oczekiwałam zwrotu akcji, który byłby wręcz nieprawdopodobny. Długo go nie było, ale to nie uśpiło mojej czujności. W końcu pod koniec, gdy wyjaśniała się cała sprawa odnalazłam dobrze mi znanego autora. Całe wyjaśnienie sprawy było momentami absurdalne.
Nawet jeśli do zakończenia dodamy kobietę, która próbowała uciec przed przemocą domową to nie uwierzę, że taka intryga byłaby możliwa. Warto jednak zaznaczyć, że Mróz poruszył w swojej powieści dwa bardzo ważne aspekty. Jednym z nich jest właśnie przemoc domowa. Autor w Posłowiu przyznał, że to właśnie statystyki dotyczące przemocy wobec kobiet skłoniły go do napisania tej powieści. Mogę nie zgadzać się z wiarygodnością akcji, że jest to wszystko mało prawdopodobne. Muszę przyznać za to, że Remigiusz Mróz jest bardzo popularnym autorem i bardzo dobrze, że w swoich książkach porusza tak ważne tematy społeczne. Pokazuje, że przemoc domowa zawsze jest zła i że nie ma dla niej żadnego usprawiedliwienia. Drugim aspektem jest kwestia zaginięć i jak niewiele osób udaje się odnaleźć.
Wiem, że kobieta, która chce uciec od swojego oprawcy jest gotowa na wiele, ale tutaj nieprawdopodobnych akcji i ich przebiegów było zdecydowanie zbyt dużo na końcówce. Nie mogę jednak odmówić autorowi, że udało się mną kręcić wiele razy. Do samego końca nie spodziewałam się kto jest dobry, a kto jest zły w tej książce. Po drugi tom w wersji papierowej nie sięgnę. Jeśli już to sięgnę po audiobooka za jakiś czas.
Damian Werner dziesięć lat temu stracił narzeczoną i od tego czasu jego życie nie przypomina w niczym tego, które prowadził przed uprowadzeniem ukochanej. Śledztwo prowadzone przez policję prowadzi donikąd. Pewnego dnia jednak trafia na ślad ukochanej - ktoś zamieścił jej zdjęcie na jednym z profili spotted, szukając kobiety. Początkowo myśli, że to tylko przypadkowe...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-08-05
Po nowości od Magdaleny Witkiewicz sięgam bez zastanowienia. Gdy tylko zostały wydane “Listy pisane szeptem” od razu pobrałam je na czytnik i zaczęłam czytać.
“Listy pisane szeptem” to opowieść o małżeństwie, które jest ze sobą wiele lat. Odchowało już dwójkę dzieci. W pogoni za pieniądzem, a także podczas wychowywania dzieci zapomnieli jak bardzo się kiedyś kochali i jak ważni dla siebie byli. Niestety Karolina i Sławek, mimo większej ilości czasu jaki posiadają, gdy ich dzieci wyprowadziły się z domu rodzinnego nie umieją ze sobą rozmawiać. Uciekają w wirtualny świat, gdzie zawsze jest ktoś kto wysłucha/przeczyta ich “Listów pisanych szeptem”.
Jest to zupełnie inna powieść Magdaleny Witkiewicz niż ta, które do tej pory czytałam. Z pewnością skłania do refleksji. Często po wielu latach związku zaczyna panować w nim rutyna. Partnerzy pochłonięci przez obowiązki domowe, dzieci zapominają o sobie i że to oni w tym związku są najważniejsi, bo to od nich zaczęła się rodzina. Sławek i Karolina o tym zapomnieli. Na dodatek rozpoczęli życia w sieci, gdzie pisali swoje listy szeptem… Jest to też, dobry przykład, że w sieci, w tym wirtualnym świecie łatwo się zapomnieć, a przez to zwierzyć kompletnie obcemu człowiekowi. Może to doprowadzić do dwóch scenariuszy. Pierwszy to gdzie wzajemna fascynacja i zwierzenia nie wychodzą poza świat wirtualny. Jest też jednak ten drugi scenariusz, gdzie taka znajomość przenosi się do rzeczywistości. Wszystko jednak zależy od nas samych.
Należy pamiętać, że nikt z nas nie umie czytać w myślach. Nie umiemy przewidzieć czego chce od nas druga strona. Najważniejsze to rozmawiać i słuchać tego, co jest do nas mówione. To trudne i czasami bolesne, ale bez tego związek nie przetrwa w tych czasach, gdzie tak wiele pokus i zagrożeń.
“Listy pisane szeptem” to bardzo wartościowa książka, ale zupełnie inna od tych wszystkich, które do tej pory czytałam autorki. Myślę, że skierowana jest do dojrzałego czytelnika, który ma za sobą już pewien bagaż doświadczeń.
Nie uważam tej książki za złą - chociaż przewidziałam zakończenie i to co się wydarzy. Mnie po prostu nie urzekła. Doceniam jej przesłanie i to co niesie, bo w pełni się z nim zgadzam. Uważam, że rozmowa i komunikacja w związku to podstawa. Nie mogę się jednak oprzeć wrażenie, że była trochę za bardzo opisowa, brakowało mi odrobiny więcej dialogów…
Po nowości od Magdaleny Witkiewicz sięgam bez zastanowienia. Gdy tylko zostały wydane “Listy pisane szeptem” od razu pobrałam je na czytnik i zaczęłam czytać.
“Listy pisane szeptem” to opowieść o małżeństwie, które jest ze sobą wiele lat. Odchowało już dwójkę dzieci. W pogoni za pieniądzem, a także podczas wychowywania dzieci zapomnieli jak bardzo się kiedyś kochali i jak...
2022-08-05
Słyszałam wiele dobrego o twórczości Kena Folleta. Postanowiłam sprawdzić czy to prawda, że jest mistrzem powieści szpiegowskich. A jak zaczynać przygodę z nowym autorem to tylko od jego najsłynniejszej powieści “Igła”
Rok 1944. Cały świat od kilku lat pogrążony jest w II wojnie światowej. Alianci szykują się do inwazji. Ich plan to sprytnie uknuta mistyfikacja, która w żaden sposób nie może przedostać się do Niemiec, do Hitlera. III Rzesza od swoich szpiegów dostaje raporty, że lądowanie nastąpi w Calais. Jednak Niemcy nie wiedzą, że ich szpiedzy w Wielkiej Brytanii zostali wyłapani, a ich meldunki są częścią starannie zaplanowanej akcji dezinformacyjne, jakiej dotąd nie widział świat. Jest jednak jeden Niemiecki szpieg, który przejrzał plany aliantów. Igła, bo tak brzmi jego pseudonim próbuje dotrzeć do Rzeszy, aby przed samym Fuhrerem zdać raport i zapobiec klęsce Niemiec w wojnie.
Lubię książki dziejące się w czasach II wojny światowej, więc chętnie sięgnęłam po “Igłę” na dodatek bardzo spodobał mi się opis. Początkowo trudno było mi się połapać o jakim bohaterze pisał autor. W pewnym momencie jednak wszystko się ułożyło w głowie. Muszę przyznać, że książkę czytało mi się dobrze, ale nie porwała mnie tak jak oczekiwałam. Końcówka była bardzo emocjonująca i nie mogłam oderwać się od lektury. Jednak to nie wystarczyło, abym bardzo wysoko oceniła książkę.
Autor dodał do swojej powieści wątek romantyczny. Czy potrzebny? To jest dość trudne pytanie. Mam wrażenie, że autorowi nie chodziło o to, aby ten wątek tak po prostu sobie był. Dla mnie przede wszystkim autor chciał pokazać, że wypadek może zniszczyć najbardziej udane małżeństwo, a co dopiero mówić o tym nieudanym? Lucy wraz z mężem inwalidą oraz synkiem zamieszkiwali malutką wysepkę. Zdani tylko na siebie powinni w zasadzie być dla siebie wsparciem, ale z powodu tragedii jaka ich dotknęłą tuż po zawarciu małżeństwa blisko są wtedy, gdy leżą obok siebie w nocy. Ken Follet w bardzo dobry sposób pokazał jak nieudane małżeństwo popycha kobietę w stronę innego mężczyzny. Na szczęście Lucy wiedziała, co robić, gdy zorientowała się kim jest i jak niebezpieczny jest tajemniczy mężczyzna wyrzucony przez sztorm na brzeg wyspy.
Jeśli chodzi o aspekt fabuły i jej akcji to początkowo trudno o wciągnięcie. Dopiero, gdy akcja przenosi się na maleńką wyspę wtedy można zacząć czytać książkę z przyśpieszonym biciem serca, ale też to serce nie bije bardzo mocno.
W 1978 (w Polsce 1981), gdy książka została wydana postać Lucy mogła budzić podziw jako silnej kobiety i dziwić czytelnika. Dla mnie to nie było zaskoczeniem. Czytałam tę książkę po 43 latach od jej wydania, gdzie czasy zmieniły się zdecydowanie. Uznałam jej postawę za coś całkowicie normalnego. Nie da się nie zauważyć, że autor w pewnych kwestiach, np. pościgu za Igłą policjanci i odpowiednie służby bardzo szybko trafiały na ślad poszukiwanego - poszedł na łatwiznę.
Mimo wszystko uważam, że książka jak na pierwsze spotkanie z autorem wypadła dobrze i nie żałuję, że przeczytałam. Sięgnę po inne tego autora, bo wydaje mi się, że mogą być lepsze od Igły.
Słyszałam wiele dobrego o twórczości Kena Folleta. Postanowiłam sprawdzić czy to prawda, że jest mistrzem powieści szpiegowskich. A jak zaczynać przygodę z nowym autorem to tylko od jego najsłynniejszej powieści “Igła”
Rok 1944. Cały świat od kilku lat pogrążony jest w II wojnie światowej. Alianci szykują się do inwazji. Ich plan to sprytnie uknuta mistyfikacja, która w...
2022-12-12
W grudniu sięgam po książki z motywem świąteczno-zimowym. Chcę poczuć klimat świąt, więc oprócz książek słucham świątecznych piosenek czy też oglądam świąteczne filmy. W tym roku postanowiłam zacząć od książki “It’s snowtime” Anity Chrząszcz. Czy to był strzał w dziesiątkę?
Kornelia jest pisarką, ale od kilku miesięcy ma poważny zastój i nie napisała ani strony. Jednak to nie jest jedyny jej problem. Otóż przyłapała chłopaka na zdradzie i dostała propozycję luźnego związku (uroczo i nowocześnie). W związku z zaistniałą sytuacją musiała przenieść się d domku na odludziu, gdzie śnieg ciągle sypie. Musi też oddać konspekt powieści, aby nie skończyć pod mostem z powodu braku pieniędzy na opłaty. Realizacja tego wszystkiego nie jest prosta, bo problemy nie znikają bez magicznej różdżki, a Kornelia nie ukończyła Hogwartu, więc jej nie ma.
Muszę przyznać, że już dawno nie trafiłam na książkę, która bawiłaby mnie od pierwszych stron tak jak “It’s snowtime”. Naprawdę humor Kornelii to było zdecydowanie coś co trafiło w mój gust. Muszę przyznać, że była to powieść z potencjałem i będąc już w połowie byłam gotowa wystawić jej ocenę 8/10. Jednak wstrzymałam emocje i bardzo dobrze zrobiłam.
Myślałam, że wiem jak książka się skończy, ale autorka poszła zupełnie inną drogą, co mnie zdecydowanie rozczarowało. Było to nijakie i wcale nie pasowało do tego, co autorka przekazywała nam przez całą książk. Miałam uczucie jakby przez 340 stron dmuchała balon, aby potem gwałtownie spuścić z niego powietrze.
W pewnym momencie nawet słowne utarczki Korneli i jej przyjaciela Kamila zaczynały nudzić i były powtarzalne, a historia zaczęła tracić na akcji. Uważam, że autorka nie znalazła równowagi. Przechyliła szalę tylko w jedną stronę, gdzie ironia i sarkazm wypływały wręcz z garnka.
Bardzo mi też szkoda zakończenia, bo mnie rozczarowało. Autorka budowała napięcie między bohaterami i nagle nic. O il początek zapowiadał się na strzał w dziesiątkę o tyle pozostała część książki ostudziła mój entuzjazm. Jak na debiut to jest to bardzo poprawna książka. Oby w kolejnych autorka umiała zachować dystans między ironią a normalnymi dialogami.
W grudniu sięgam po książki z motywem świąteczno-zimowym. Chcę poczuć klimat świąt, więc oprócz książek słucham świątecznych piosenek czy też oglądam świąteczne filmy. W tym roku postanowiłam zacząć od książki “It’s snowtime” Anity Chrząszcz. Czy to był strzał w dziesiątkę?
Kornelia jest pisarką, ale od kilku miesięcy ma poważny zastój i nie napisała ani strony. Jednak to...
Biorąc się za “Łaskuna” bałam się jego rozmiarów. Ma prawie 900 stron. Zastanawiałam się czy autorce uda się utrzymać równy poziom przez całą książkę. Po “Utopcach” miałam wysokie oczekiwania.
Była narzeczona Daniela Podgórskiego - Weronika oraz jej przyjaciółka Wiera odnajdują w domu byłego sędziego makabryczną postać, która składa się z rozczłonkowanych zwłok sędziego i nieznanej kobiety. Podczas przeszukiwania miejsca znalezienia zwłok śledczy odnajdują dowód, który obciąża Daniela Podgórskiego. Mężczyzna twierdzi, że jest niewinny. Tylko dlaczego ucieka? Co łączyło policjanta z ofiarami?
Początek “Łaskuna” czytało mi się wyśmienicie. Możliwe, że był to efekt doskonałej poprzedniej części jaką były “Utopce”. Niestety później nastąpiło to czego się obawiałam po gabarytach książki. W pewnym momencie zaczęłam czuć, że książka jest zbyt mocno przedłużana. Na szczęście po pewnym czasie ponownie zostałam wciągnięta przez akcję.
Muszę powiedzieć, że zachowanie Daniela Podgórskiego w poprzedniej części mnie rozczarowało, ale to co autorka zrobiła z nim w tym tomie wywołało u mnie złość. Daniel zapowiadał się na policjanta z w miarę poukładanym życiem rodzinnym. Niestety Katarzyna Puzyńska postanowiła zrobić z niego typowe policjanta z policji kryminalnej - Podgórski przeniósł się do wydziału kryminalnego w Brodnicy. Bardzo mnie to zdenerwowało, ponieważ w literaturze jest już duża ilość takich policjantów.
Kolejną postacią, która zdecydowanie działała mi na nerwy była Emilia Strzałkowska. Początkowo uważałam ją za bardzo dobrą policjantkę. W tym tomie jednak zbyt mocno próbowała udowodnić, że jest równa mężczyznom. Miałam wrażenie, że robiła to, bo chciała w jakiś sposób ukarać się za to, co zaszło w poprzednim tomie. Miałam ogromnę ochotę nią potrząsnąć i powiedzieć, żeby przestała być samolubną osobą i pomyślała o kimś więcej. Bylam na nią taka złą, że pod koniec nie czułam żalu na to, co się stało. Oczywiście trzymałam kciuki za inne rozwiązanie i nie życzyłam jej takich przeżyć, ale przeczuwałam, że mogło się to tak skończyć.
“Łaskun” to objętościowo bardzo ciężka książka i może zniechęcać do czytania, ale zapewniam Was, że Katarzyna Puzyńska doskonale się spisała. Ponownie odnalazła równowagę pomiędzy sprawą kryminalną, a wątkiem obyczajowym. Nie czułam się przytłoczona żadną ze stref. “Łaskun” to też ciekawa analiza psychologiczna mordercy. Uważam, że jest to jedna z lepszych części o “Lipowie”.
Biorąc się za “Łaskuna” bałam się jego rozmiarów. Ma prawie 900 stron. Zastanawiałam się czy autorce uda się utrzymać równy poziom przez całą książkę. Po “Utopcach” miałam wysokie oczekiwania.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toByła narzeczona Daniela Podgórskiego - Weronika oraz jej przyjaciółka Wiera odnajdują w domu byłego sędziego makabryczną postać, która składa się z rozczłonkowanych zwłok sędziego i...