-
Artykuły
Sherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1 -
Artykuły
Dostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3 -
Artykuły
Magda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1 -
Artykuły
Los zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2023-06-15
2023-05-08
Liczyłam na to, że kolejny tom "Rodziny Monet" będzie zdecydowanie lepszy. Spodziewałam się cudu, który nie nastąpił, a było wręcz gorzej. Ilość westchnięć nad zachowaniem Hailie zdecydowanie przekroczyła dopuszczalną normę.
Hailie wybiera się na wakacje do Tajlandii wraz z trójką braci: Dylanem, Shanem oraz Tonym. Nie spodziewa się, że na prywatnej wyspie czeka na nią ktoś jeszcze. Dlaczego Hailie jest tak ważna dla tej osoby? Jakie tajemnice skrywali przed nią bracia? Czy w końcu Hailie dostanie odrobinę swobody?
Hailie zaczęła w poprzedniej części cierpieć na zaburzenia odżywiania. Jest to całkowicie usprawiedliwione: w końcu straciła matkę, zmieniła kraj zamieszkania, wiec nowa rzeczywistość mogła ją przytłoczyć. O ile w pierwszej części nie miałam z tym problemu, bo autorka była konsekwentna w tym założeniu, tak w drugim tomie przyłapałam ją, że raz Hailie je dwie marne sałatki i gofra przez cały dzień, aby potem przeczytać, że zajadała się cały wyjazd do Tajlandii sałatką z mango lub też zjadła wystawna kolację składającą się z kilku dań. To jak w końcu jest? Ma zaburzenia odżywiania cały czas czy tylko jak autorka sobie przypomni?
Dobrze by było gdyby autorka przykładała uwagę do zasad panujących w Wielkiej Brytanii, np. zasad ruchu drogowego. Nie jest on prawostronny, a lewostronny. Uważam, że skoro Hailie tak mocno podkreśla swoją miłość do Wielkiej Brytanii to nie pomyliłaby zasad ruchu drogowego.
Takich kwiatków pewnie jest więcej, ale te dwa bardzo mocno zapadły mi w pamięć. Uważam, że Hailie nie wyciąga wniosków z popełnionych przez siebie błędów. Momentami popada ze skrajności w skrajność. Najpierw nie mówi Vincentowi, że ktoś chce od niej przysługi, a przy kolejnej akcji wpada do jego gabinetu nie zważając na to, że jej brat może prowadzić interesy.
Właśnie interesy... O ile wiele jestem w stanie zrozumieć to fakt, że w książce dla nastolatków jest miejsce na pochwalanie mafii jest dla mnie nie dopuszczalne. Bogactwo braci można było inaczej wyjaśnić. Nie rozumiem czemu wydawnictwa nie pojmują, że wpływają na młode umysły. Często te umysły nie są w stanie odróżnić tego, co dobre, a co nie, bo nie są jeszcze w pełni ukształtowane.
Jedyne, co pozytywne można wynieść z tej książki to pojęcie rodziny, która dla braci Monet jest bardzo ważna. Jednak to za mało. Ta bezkarna przemoc, nadmierna troska o Hailie, która jest wręcz chora (owszem czasami słuszna, ale bracia Monet wykrywają zagrożenie niczym pies tropiący zwierzynę - co jest po prostu nierealne).
Niestety słaba te część. Czytadło bez przekazu, a nawet z bardzo negatywnym przekazem.
Liczyłam na to, że kolejny tom "Rodziny Monet" będzie zdecydowanie lepszy. Spodziewałam się cudu, który nie nastąpił, a było wręcz gorzej. Ilość westchnięć nad zachowaniem Hailie zdecydowanie przekroczyła dopuszczalną normę.
Hailie wybiera się na wakacje do Tajlandii wraz z trójką braci: Dylanem, Shanem oraz Tonym. Nie spodziewa się, że na prywatnej wyspie czeka na nią...
2023-04-29
Wiecie czego nie lubię najbardziej na świecie? Jak mi coś wyskakuje z lodówki. Właśnie tak było z "Rodziną Monet". Tik Tok, Instagram czy Facebook aż kipiały od tej serii. Z reguły jestem asertywna i umiem się takim akcjom oprzeć, ale nie tym razem. Potrzebowałam czegoś na tak zwane odmóżdżenie. Życie codzienne tak mnie przytłoczyło, że wydawało mi się, że "Rodzina Monet" chociaż na chwilę oderwie mnie od świata realnego.
Hailie Monet w wieku lat czternastu (prawie piętnastu) w wypadku samochodowym straciła dwie najważniejsze osoby: matkę i babkę. Myśląc, że trafi do rodziny zastępczej - nagle dowiaduje się, że trafi do Stanów Zjednoczonych, a konkretnie do Pensylwanii. Do willi pełnej luksusów, gdzie mieszka piątka jej starszych braci, o których nie miała najmniejszego pojęcia. Nastolatka nagle zostaje otoczona: Vincentem, Willem, Dylane, Shanem oraz Tonym. Nie są do niej przychylnie nastawieni, a już z pewnością nie zamierzają się z nią cackać. Jednak przepych, luksus i najlepsze liceum w stanie nie zastąpią Hailie milosci i ciepła do których przywykła w Anglii. Jej bracia są skryci i zdystansowani, a na dodatek mają sporo mrocznych sekretów.
Ustalmy coś już na samym początku. "Rodzina Monet" to nie jest literatura idealna. Spełniła swoje zadanie - oderwała moje myśli od rzeczywistości. Nie znaczy to jednak, że nie zauważyłam jej wad. Po pierwsze książka pokazuje, że mając pieniądze można pozwolić sobie na agresję. Jeden z braci Hailie prawie zrobił miazgę z innego ucznia na szkolnym dziedzińcu i nie miał z tego powodu żadnych nieprzyjemności. Innym razem katują brata koleżanki Hailie na oczach jego siostry i nikt im nic nie robi. Co więcej nakazują osiemnastolatkowi opuścić stan, a ten bez słowa to robi. Dosłownie jakby bracia Monet byli rodziną królewską. To tylko dwie takie sytuacje, które przytoczyłam, ale w książce jest ich zdecydowanie więcej.
Na dodatek bracia Monet są bardzo sztuczni. Vincent zachowuje się jak król. W zasadzie próżno szukać u niego uśmiechu. Dylan i Tony to mięśniacy pozbawieni jakichkolwiek uczuć. Jedynie Will i Shane są znośni i w miarę umieją traktować Hailie - ale i to jest wymuszone.
Ta książka jest po prostu mało realna w dzisiejszych czasach, a chłonne umysły młodych ludzi nie zawsze są w stanie odróżnić dobre zachowania od złych. Dla mnie ta książka pokazuje, że mając ogromne pieniądze to można wszystko.
Boli mnie to, że autorka mając ciekawą historie rodziców Hailie nie opowiedziała nam o miej. Jak się poznali? Jakim cudem ktoś taki jak ojciec chłopaków spojrzał na matkę Hailie? Czemu nie utrzymywał kontaktów z córką, ale dał jej swoje nazwisko? Mam nadzieję, że więcej wyjaśni się podczas czytania drugiego tomu tej serii.
To, że Hailie zachowywała się jak rozkapryszona beksa to byłam w stanie zrozumieć. Straciła matkę i bakę, musiała opuścić rodzinny kraj - to wszystko zaważyło na poczuciu jej bezpieczeństwa, a na dodatek rodzina Monet okazała się mało bezpiecznym schronieniem.
Daję 6 gwiazdek, o nawet dobrze się czyta, ale kolejna część musi mnie bardziej powalić na kolana i nie może być pisana na kolanie.
Wiecie czego nie lubię najbardziej na świecie? Jak mi coś wyskakuje z lodówki. Właśnie tak było z "Rodziną Monet". Tik Tok, Instagram czy Facebook aż kipiały od tej serii. Z reguły jestem asertywna i umiem się takim akcjom oprzeć, ale nie tym razem. Potrzebowałam czegoś na tak zwane odmóżdżenie. Życie codzienne tak mnie przytłoczyło, że wydawało mi się, że "Rodzina...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Sama nie wiem, czemu sobie to robię i brnę w serię „Rodzina Monet”. To jest takie guilty pleasure, więc pewnie przeczytam tę serię do końca. Nim jednak dotrę do „Perełki” zrobię sobie kilka tygodni przerwy.
Hailie ledwo uszła z życiem. Ktoś ewidentnie chce skrzywdzić braci Monet i doskonale wie, że najskuteczniej zrobi to krzywdząc Hailie – Królewnę Monet. W związku z tym Vincent wysyła ją na prywatną wyspę, gdzie ma się spotkać z ojcem oraz poznać innych członków swojej rodziny. Czy to uchroni Hailie przed utratą życia? Czy bracia Monet dadzą nastolatce trochę więcej luzu?
Naprawdę nie rozumiem fenomenu „Rodziny Monet”. Ta seria jest absurdalna, ale już nawet nie w braku realności leży problem. Problemem jest Hailie i to jak ona się zachowuje. Momentami jest wręcz lekkomyślna, aby po chwili wykazywać się dojrzałością. Na dodatek irytują mnie Dylan, Tony i Shane. Hailie nie może mieć nawet kolegów, bo od razu są podejrzenia, że to skończy się seksem. Natomiast im wolno zaliczać panienkę za panienką. Niby tacy wyedukowaniu, a Shane już zapomniał, że w poprzednim tomie bał się (chciałam napisać dosadniej, ale nie mogę), że wpadł z dziewczyną, którą traktował jak zabawkę. Brakuje mi tu konsekwencji. Na dodatek Vincent nie widzi nic złego w zachowaniu chłopaków. A jak widzi to nic im nie mówi, bo…? Właśnie, bo co? Bo facet z brzuchem nie wróci?
Dodanie dodatkowej osoby z rodziny Monet miało uratować akcję. Dla mnie tylko pogrążyło. O ile rozumiem, że powiedzenie Hailie o ojcu było ryzykowane to o tej osobie mogli już spokojnie Hailie powiedzieć. Bracia Hailie ciągle trzymają ją pod kloszem, a potem się dziwią, że dziewczyna dostając szansę wykorzystuje ją do granic możliwości, a często te granice przekracza. Do tej pory nie miała, aż tak restrykcyjnego życia.
Sytuacja pod koniec książki jest dla mnie trudna do zrozumienia. Jak ktoś mógł tak be zauważenia wejść do elitarnej, prywatnej szkoły? Gdzie jest konsekwencja? To zaczyna zakrawać o absurd.
Muszę odpocząć od tej serii. Nie rozumiem zachwytów nad nią. Gdyby nie zachowanie Hailie pod koniec dałabym tej książce tylko dwie gwiazdki.
Sama nie wiem, czemu sobie to robię i brnę w serię „Rodzina Monet”. To jest takie guilty pleasure, więc pewnie przeczytam tę serię do końca. Nim jednak dotrę do „Perełki” zrobię sobie kilka tygodni przerwy.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toHailie ledwo uszła z życiem. Ktoś ewidentnie chce skrzywdzić braci Monet i doskonale wie, że najskuteczniej zrobi to krzywdząc Hailie – Królewnę Monet. W związku z tym...