-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
2017-04-17
2017-04-17
Ludzkość od zawsze czegoś poszukuje… Najczęściej tym czymś jest sens wszystkiego… Przyjmuje on różne postaci… często zwany jest świętym Graalem… Nie inaczej jest z królikami… Kiedyś ich życie było nad wyraz proste. Do czasu. Pewnego dnia odkryły bowiem Niebieską Marchewkę. Niestety bardzo szybko się gdzieś zapodziała i od tego momentu króliki nie ustają w poszukiwaniu swego niebieskiego, świętego Graala, zabierając przy okazji małych czytelników na niezwykłą wyprawę poprzez czas i historię.
Razem z szalonymi królikami, które najbardziej na świecie pragną odnaleźć mityczną Niebieską Marchewkę mały czytelnik dowie się sporo o historii ludzkości, odbędzie ciekawą i pełną humoru podróż od czasów prehistorycznych, gdy na Ziemi mieszkały jeszcze dinozaury, poprzez starożytny Egipt, w którym zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu piramidy, antyczny Rzym pełen gladiatorów, czasy królów i dzielnych rycerzy, wielkie zamorskie podróże i równie wielkie geograficzne odkrycia, podbój dzikiego zachodu wypełnionego kowbojami i Indianami, rewolucję przemysłową, wojny aż po podbój kosmosu włącznie. A towarzyszyć mu będą niezwykli króliczy przyjaciele.
W poszukiwaniu Niebieskiej Marchewki, której autorem jest Sebastien Telleschi to książka do czytania, opowiadania, poszukiwania i okrywania. To wypełniona po brzegi szczegółami, opowiedziana w dowcipny sposób historia ludzkości, która bawi i uczy jednocześnie. Z tą książką nie da się nudzić. Po pierwsze ciekawe i pozytywne historie, które choć trochę przybliżają młodemu czytelnikowi jak to z tą ludzkością było. Okazuje się, że o historii można pisać tak, by dziecko ani przez chwilę nie poczuło znużenia, zapragnęło dowiedzieć się więcej i w dodatku, by uśmiech nie schodził z jego ust. Po drugie świetna zabawa w wyszukiwanie ukrytej niebieskiej marchewki oraz ćwiczenie cierpliwości i spostrzegawczości. Znalezienie ukrytej niebieskiej marchewki nie jest łatwe. Szukanie jej zaś jest nad wyraz ciekawe. Po trzecie czerpanie pełnymi garściami z barwnych, pełnych szczegółów, mega pozytywnych ilustracji zamieszczonych na sporych rozmiarów stronach. To wszystko znajdziemy w książce W poszukiwaniu Niebieskiej Marchewki. Warto po nią sięgnąć wraz z dzieckiem.
Ludzkość od zawsze czegoś poszukuje… Najczęściej tym czymś jest sens wszystkiego… Przyjmuje on różne postaci… często zwany jest świętym Graalem… Nie inaczej jest z królikami… Kiedyś ich życie było nad wyraz proste. Do czasu. Pewnego dnia odkryły bowiem Niebieską Marchewkę. Niestety bardzo szybko się gdzieś zapodziała i od tego momentu króliki nie ustają w poszukiwaniu swego...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-17
Są takie książki dla dzieci, które skierowane są przede wszystkim do dziecięcego czytelnika. To go bawią, go też uczą. To jemu dają przykład. To dla nich stworzony jest morał. Są też książki, które są skierowane i do dziecka i do jego rodzica. Ba… można odnieść wrażenie, że nawet do rodzica trochę jakby bardziej. I tak jest właśnie w książce Szopięta autorstwa Ewy Kozyry-Pawlak.
Była sobie raz rodzina, rodzina szopów praczy. Była mama szop, tata szop i były dzieci szopięta praczęta. Dnie całe spędzali rodzice szopy na praniu i sprzątaniu. Porządek i czystość były dla nich najważniejsze. Dbali rzecz jasna o swe małe szopięta… by były zawsze czyste i najedzone. Nie to jednak było dla małych szopów najważniejsze. Najbardziej bowiem chciały się bawić. Mogły oczywiście bawić się ze sobą. Dzieciom szopom zależało jednak też na tym, by to rodzice choć trochę się z nimi pobawili i to nie zważając, że mogą się wszyscy przy zabawie pobrudzić. I tak wszystkim mijał czas. Aż razu pewnego w pobliżu szopiego domu pojawiła się lisica. Spryciula porwała szopie dzieci. Chciała z nich bowiem zrobić darmowe pomoce domowe. W końcu to szopy pracze, prawda? Nie miała z nich jednak pożytku ni trochę, bo szpięta najlepiej się tylko brudziły. O żadnym sprzątaniu nie mogło być mowy. Gdy zaś szopi rodzice spostrzegli, że ich dzieci zaginęły, wpadli w rozpacz. Przestało być ważne pranie i porządek. Najważniejsze zaś stało się, by odzyskać maluchy. Bo cóż jest w życiu rodzica ważniejszego?
Zakończenia bajki Szopięta nie trzeba zdradzać. Wystarczy wspomnieć, że zakończyła się szczęśliwie. A najwięcej nauki z przygody wynieśli szopi rodzice. I chyba właśnie czytający dzieciom bajkę rodzice powinni z niej wynieść jak najwięcej… A przede wszystkim to, że nie ma nic cenniejszego niż czas spędzany, poświęcany własnemu dziecku. W dzisiejszych czasach wszyscy jesteśmy zabiegani. Rodzice chyba najbardziej. Dom, praca, przedszkole, szkoła, zajęcia dodatkowe… Całe mnóstwo obowiązków… I właśnie praca, która po prostu pożera czas. Plus dorzuciłabym do tego nowe technologie, które po prostu czas nam wszystkim pochłaniają. I w pewnym momencie zapominamy o tym, co w życiu jest najważniejsze. Nie praca… świat bez nas nie spadnie z hukiem w otchłań niebytu. Nie facebook, twitter czy inne zjadacze minut i godzin. Ważny jest czas spędzony w rodzinnym gronie. Ważna jest zabawa z dzieckiem. Ważne jest uczenie go świata. Bo kto, jak nie my? Tego zresztą warto też nauczyć swoje dziecko. Warto nauczyć rozróżniania, co ma sens, jest wartościowe, a co po latach, patrząc z perspektywy, zaliczymy do dni straconych w sposób bezsensowny bezpowrotnie.
Szopięta to książka nie tylko mądra i wartościowa poprzez zawarty w opowieści morał. To również książka po prostu ładna, można by rzecz, że wręcz urocza. Ilustracje są z jednej strony bardzo proste, a dzięki temu przystępne w odbiorze dla małego czytelnika. Z drugiej zaś są niezwykłe, gdyż wykonane niespotykaną zbyt często, o ile w ogóle, techniką. Ilustracje to zdjęcia obrazków stworzonych z kawałków materiału. Widać wyraźnie poszczególne fragmenty, niemal namacalna jest faktura, uroku dodają postrzępione niteczki. Po prostu śliczne.
Książka do czytania, oglądania i przemyślenia. Szopięta… Polecam.
Są takie książki dla dzieci, które skierowane są przede wszystkim do dziecięcego czytelnika. To go bawią, go też uczą. To jemu dają przykład. To dla nich stworzony jest morał. Są też książki, które są skierowane i do dziecka i do jego rodzica. Ba… można odnieść wrażenie, że nawet do rodzica trochę jakby bardziej. I tak jest właśnie w książce Szopięta autorstwa Ewy...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-17
Kiedy za oknem szaro, buro, zimo i ponuro, warto wybrać się w podróż, nawet jeśli miałaby to być wyłącznie podróż palcem po mapie. Warto odwiedzić ciekawe, dotąd nieznane miejsca. Warto o świecie, jego najdalszych, a nawet najbliższych zakątkach, dowiedzieć się czegoś nowego, z całą pewnością również ciekawego. Warto w taką podróż udać się również z dzieckiem. Warto pokazać mu piękny i bardzo interesujący świat, nawet jeśli właśnie siedzimy na swej własnej, prywatnej kanapie a za oknem pada listopadowy deszcz bądź prószy pierwszy śnieg.
By podróż była ciekawa, pasjonująca i rozwijająca, warto mieć do tego ciekawą mapę. Nie może być to jednak zwykła mapa jakich w atłasach znaleźć można wiele. By podróż była interesująca dla naszego dziecka, dawała mu sporo dziecięcej radości i pozytywnie wpływała na jego rozwój, wzbogaciła jego wiedzę, musi być to mapa idealnie dopasowana do jego poznawczych potrzeb.
Dziś chcę zatem zaproponować Wam mapę i podróż dookoła świata, które zostały stworzone z myślą o młodych, żądnych przygód podróżnikach. Za tę niezwykłą podróż odpowiedzialna jest Nikola Kucharska, której książka Podróż dookoła świata. Północ-południe. Wschód-zachód ukazała się niedawno nakładem Wydawnictwa Nasza Księgarnia.
Podróż dookoła świata. Północ-południe. Wschód-zachód to wciągająca podróż palcem po mapie, poprzez kontynenty, morza, oceany, rzeki… To ogromna ilość informacji, które przyswajamy podczas dwóch wypraw wzdłuż i wszerz świata, w które ruszają dwie sympatyczne rodziny, główni bohaterowie tej niezwykłej książki. Jedna z nich podróżuje z północy na południe. To podróżnicy, którzy nie boją się ryzyka i prawdziwej przygody. Wraz z nimi w podróż ruszamy zaczynając przygodę z książką od jej pierwszej strony. Gdy zaś odwrócimy książkę i zaczniemy wertować strony od tyłu, poznamy sympatyczną rodzinkę, która woli bardziej zorganizowane wycieczki. Z nią świat poznamy podróżując ze wschodu na zachód.
Podróż dookoła świata. Północ-południe. Wschód-zachód to książka do oglądania, czytania (ma formę komiksu) i dyskutowania. Młodzi podróżnicy wraz z jej bohaterami poznają nie tylko świat od strony geograficznej czy przyrodniczej, zagłębiają się również w kulturę odwiedzanych miejsc czy dowiadują się wielu ciekawostek z historii danych terenów czy mieszkających tam ludzi. Informacji jest po prostu mnóstwo. Forma przekazu jest zaś dość prosta i niejednokrotnie okraszona dowcipem. Na kartach książki odnajdziemy również sporo zadań do wykonania, które z pewnością mocno zaabsorbują młodych odkrywców.
Wydana w twardej oprawie, pozwalająca oglądać świat w sposób tradycyjny – strona po stronie, jak również dająca możliwość rozłożenia i stworzenia długiej mapy, do oglądania na przykład na podłodze książka Podróż dookoła świata. Północ-południe. Wschód-zachód to spora dawka wiedzy jak i wyśmienitej zabawy. Nie jest to jednak książka dla dzieci najmłodszych. Jej forma, szata graficzna i ogromna ilość informacji najlepiej sprawdzi się u dzieci co najmniej 6-7 letnich. Polecam.
Kiedy za oknem szaro, buro, zimo i ponuro, warto wybrać się w podróż, nawet jeśli miałaby to być wyłącznie podróż palcem po mapie. Warto odwiedzić ciekawe, dotąd nieznane miejsca. Warto o świecie, jego najdalszych, a nawet najbliższych zakątkach, dowiedzieć się czegoś nowego, z całą pewnością również ciekawego. Warto w taką podróż udać się również z dzieckiem. Warto pokazać...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-25
Świat narzędzi jest nad wyraz fascynujący, zwłaszcza gdy jest się młodym człowiekiem a otaczający nas świat jest pełen tajemnic nieodkrytych i frapujących przedmiotów, które tylko czekają na sprawdzenie, do czego służą, jak się ich używa i jak często mogą dać świetną zabawę, nawet dziecku i nawet wtedy, gdy jest ono po prostu obserwatorem działań dorosłych.
Jeśli Twoje dziecko patrzy jak zaczarowane na młotek, piłę czy wiertarkę to książka Opowiem ci, mamo, co robią narzędzia, do której ilustracje stworzył Daniel de Latour, zaś do rysunków wiersze napisała Izabela Mikrut, jest w sam raz dla niego. Pełna zabawnych, barwnych i ciekawych ilustracji a także równie wesołych rymowanych wierszyków książka zabiera dziecko w fascynującą podróż do świata narzędzi, których w książce Opowiem ci, mamo, co robią narzędzia jest po prostu bez liku. Znajdziemy tu narzędzia zamieszkujące domowy warsztat jak choćby obcęgi, które marzą o podboju kosmosu czy drut stalowy, który jest drutem mocno zaczytanym. Razem z motyką czy wiertarką dzieci podziałają na podwórku. Wkrętak czy pistolet na farbę zabierze młodego odkrywcę do warsztatu samochodowego. Paca, wiadro i kielnia zabiorą się zaś za ciężką pracę przy ocieplaniu domu. Na tym jednak praca narzędzi wcale się nie kończy. Nieustannie mają bowiem mnóstwo do roboty i to w dodatku w wielu miejscach, często wręcz niezwykłych. Jest to oczywiście powodem ogromnej ich radości i wspaniałej zabawy.
Niemniej Opowiem ci, mamo, co robią narzędzia to nie tylko pogodne, zabawne wiersze i radosne, ciekawe dla młodego czytelnika ilustracje. To też moc fantastycznej zabawy, która kryje się w zadaniach, które młody czytelnik ma do wykonania. Stoi przed nim bowiem wyzwanie polegające na pomocy łopatce, która zagubiła się wraz z kolegami pod ziemią czy też odnalezienie aż 20 różnic pomiędzy tylko z pozoru identycznymi skrzynkami na narzędzia. Zadania te są w sam raz dostosowane do poziomu spostrzegawczości czy umiejętności logicznego myślenia małego odkrywcy. Sprawią radość i poczucie dobrze wykonanego zadania.
Jeśli zatem wraz z dzieckiem zastanawiacie się co robią narzędzia i do czego służą, chcecie radośnie i pożytecznie spędzić czas to książka Opowiem ci, mamo, co robią narzędzia jest idealnym do tego… narzędziem. Polecam.
Świat narzędzi jest nad wyraz fascynujący, zwłaszcza gdy jest się młodym człowiekiem a otaczający nas świat jest pełen tajemnic nieodkrytych i frapujących przedmiotów, które tylko czekają na sprawdzenie, do czego służą, jak się ich używa i jak często mogą dać świetną zabawę, nawet dziecku i nawet wtedy, gdy jest ono po prostu obserwatorem działań dorosłych.
Jeśli Twoje...
2016-09-25
Z początkiem września, zaledwie trzy tygodnie temu, rozpoczął się kolejny rok szkolny. Szkoły zapełniły się uczniami. Przedszkola zaś powitały w swych progach przedszkolaków. Dla części dzieciaków jest to kolejny rok edukacji przedszkolnej. Dla części zaś przedszkole to zupełna nowość, coś zupełnie nieznanego. Dla trzy czy czterolatka przedszkole to świat nieodkryty, który może odrobinę nawet przerażać. Wiadomo przecież, że nieznane budzi zaciekawienie, może jednak napawać odrobinę lękiem, zwłaszcza gdy z nieznanym ma zmierzyć się młody człowiek.
Warto zatem dziecko w adaptacji przedszkolnej wspomóc. Warto podsunąć mu książkę, która nie tylko pokaże, że strach ma tylko wielkie oczy, ale i da mu sporo radości i zabawy. Warto zatem sięgnąć po książkę Rok w przedszkolu, której autorem jest Przemysław Liput. Książka ta, to dwanaście barwnych i pełnych uśmiechu rozkładówek, z których młody czytelnik dowie się jak wygląda rok szkolny, miesiąc po miesiącu spędzone w przedszkolu. To zabawa połączona z nauką.
Naszemu dziecku towarzyszyć będą pogodne, rozgadane i pełne energii przedszkolaki czyli m.in. bliźniaczki Julka i Zuzia, Maks, który najbardziej interesuje się dinozaurami czy Aleks, który najbardziej lubi przebywać w domu, ale mimo to lubi przedszkole, w którym otuchy dodaje mu poduszka bezpieczeństwa i siostra Tosia. Oprócz nich do przedszkola chodzi również gromadka innych, radosnych przedszkolaków. Nad całym zaś roześmianym towarzystwem pieczę sprawuje pani Ania, wychowawczyni a także pan Marcel czyli przedszkolna złota rączka, któremu w pracy towarzyszy pies Bazyl. Przedszkolaki pod czujnym okiem swoich opiekunów w przedszkolu spędzają czas radośnie na zabawie i nauce. Czeka je pasowanie na przedszkolaka, zabawa w Halloween, Święto Niepodległości, przygotowania do Bożego Narodzenia czy m.in. Dzień Babci i Dziadka.
Rok w przedszkolu to nie tylko zapoznanie dziecka z tym, co czeka je w przedszkolu. To mnóstwo zabawy, która pomoże w rozwoju dziecięcej spostrzegawczości czy rozwinie umiejętność opowiadania. Przypadnie zatem do gustu nie tylko maluchom rozpoczynającym czy dopiero mającym przed sobą edukację przedszkolną, ale i tym, które doskonale znają przedszkole i już w jego murach z radością spędzają czas ucząc się i bawiąc. Polecam.
Z początkiem września, zaledwie trzy tygodnie temu, rozpoczął się kolejny rok szkolny. Szkoły zapełniły się uczniami. Przedszkola zaś powitały w swych progach przedszkolaków. Dla części dzieciaków jest to kolejny rok edukacji przedszkolnej. Dla części zaś przedszkole to zupełna nowość, coś zupełnie nieznanego. Dla trzy czy czterolatka przedszkole to świat nieodkryty, który...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-15
Nauka mowy to jeden z najważniejszych etapów rozwoju każdego człowieka. Każdy rodzic z niecierpliwością oczekuje pierwszych słów swego potomka. Pierwsze mama i tata …. nawet wcześniejsze gaworzenie każdy rodzic uważa za coś wspaniałego. Z czasem zasób słownictwa naszych dzieci się poszerza. Pojedyncze słowa zmieniają się w zdania. Najpierw proste, z czasem coraz bardziej złożone. Jako rodzice zaczynamy się coraz dokładniej wsłuchiwać w każde słowo i analizować czy nasze dziecko w sposób prawidłowy wymawia wszystkie głoski, zwłaszcza że język polski do najłatwiejszych języków nie należy.
Jeśli zastanawiamy się bądź mamy wątpliwości czy sztuka prawidłowej wymowy głosek nie jest obca naszemu dziecku, to warto sięgnąć po książkę Zeszytowy trening mowy czyli ćwiczenia logopedyczne dla dzieci autorstwa Marty Galewskiej-Kustry z ilustracjami Joanny Kłos. To publikacja skierowana do rodziców i ich dzieci, która stanowi również świetne wsparcie dla pracy logopedów, pedagogów i nauczycieli pracujących z dziećmi.
Zeszytowy trening mowy czyli ćwiczenia logopedyczne dla dzieci to zawarte na kilkudziesięciu stronach ćwiczenia logopedyczne podzielone pod względem wieku dziecka i stopnia trudności zadania. Ćwiczenia skierowane są do dzieci w wieku czterech i pięciu lat. Mają sprawdzić prawidłowość wymawiania przez dziecko takich głosek jak m.ni. k, g, l, ś, ź, ć, dż, s, z, c, dz, sz czy ż czyli tych, których wymowa może w rozwoju mowy dziecka sprawiać i sprawia szczególną trudność.
Zeszytowy trening mowy czyli ćwiczenia logopedyczne dla dzieci to ćwiczenia logopedyczne, które z pewnością zaciekawią dzieci, rozbawią je i sprawią, że praca nad prawidłową wymową będzie prawdziwą przyjemnością. Ćwiczenia zaproponowane przez autorkę to zabawa i nauka, które w równym stopniu angażują dzieci i ich rodziców. Mama czy tata stają się koordynatorem zabawy a dzieci jej radosnym wykonawcą. Każde ćwiczenie zawiera również wskazówki dla rodzica, jak w sposób prawidłowy powinno ono przebiegać, na co zwrócić uwagę i co powinno rodzica niepokoić a także skłonić go do wizyty wraz z dzieckiem u logopedy.
Zeszytowy trening mowy czyli ćwiczenia logopedyczne dla dzieci to książka, która powinna przypaść do gustu zarówno dzieciom, jak i ich rodzicom. Rodzicom pozwoli na kontrolę czy rozwój wymowy dziecka przebiega w sposób prawidłowy. Dziecku zaś da mnóstwo dobrej, radosnej i ciekawej zabawy a także zapewni dobrze spędzony czas z rodzicami. Z pewnością będę z książki jeszcze wielokrotnie korzystać wraz z moimi synami. Polecam.
Nauka mowy to jeden z najważniejszych etapów rozwoju każdego człowieka. Każdy rodzic z niecierpliwością oczekuje pierwszych słów swego potomka. Pierwsze mama i tata …. nawet wcześniejsze gaworzenie każdy rodzic uważa za coś wspaniałego. Z czasem zasób słownictwa naszych dzieci się poszerza. Pojedyncze słowa zmieniają się w zdania. Najpierw proste, z czasem coraz bardziej...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-09-16
Sporo ostatnio czytam mojemu synkowi książek i coraz więcej czytam wraz z nim. Wybiera książeczkę a ja zamieniam się w maszynę do czytania, mój synek w maszynkę do słuchania. Czasem bardziej aktywnie włącza się w czytanie. Komentuje obrazki, zaczyna sam układać do nich historie. Do tej pory wśród czytanych przez nas książek nie było polskich legend. Zmieniło się to za sprawą książki Legendy polskie dla dzieci w obrazkach autorstwa Nikoli Kucharskej.
Legenda o Warsie i Sawie, o Piaście i postrzyżynach Ziemowita, o Bazyliszku, o Piernikach Toruńskich, o Księciu Popielu i myszach, o Złotej kaczce, w końcu o Smoku Wawelskim to opowieści znane mi od wczesnego dzieciństwa. Kiedyś miałam nawet nagrane część z nich na winylowej płycie i z uporem maniaka słuchałam je raz za razem. Cieszę się zatem, że i mój synek oprócz wszystkich tych pięknych bajek bardziej lub mniej światowych może poznać piękne, polskie legendy.
Nikola Kucharska opowiada je zaś w formie bardzo przystępnej dla młodego czytelnika, ograniczając do minimum ich okrucieństwo i dramatyzm. Pozostaje przede wszystkim ciekawa historia, osadzona w rodzimych klimatach, mądre przesłanie, pozostają ważne dla dziecięcego rozwoju emocjonalnego wartości. Jest ciekawa historia i bardzo dobra zabawa. Każda z historii jest bardzo zwięźle opowiedziana, w prosty, przystępny dla dziecka sposób a następnie zaczyna się moc zabawy, bo kolejne strony książki odkrywają kolejne historie, których snucie należy zarówno do dziecka jak i rodzica. Dziecko wodząc po kolejnych krokach na planszach staje się bajarzem, opowiada historię samo od nowa lub razem z rodzicem, utrwala sobie usłyszaną wcześniej treść, może również coś od siebie dodać. Legenda ożywa, staje się ruchoma, zależna od dziecięcej spostrzegawczości a także fantazji. Do mnie i synka bardzo ta książka przemawia, działa na wyobraźnię i cieszy oczy. Polecam.
Sporo ostatnio czytam mojemu synkowi książek i coraz więcej czytam wraz z nim. Wybiera książeczkę a ja zamieniam się w maszynę do czytania, mój synek w maszynkę do słuchania. Czasem bardziej aktywnie włącza się w czytanie. Komentuje obrazki, zaczyna sam układać do nich historie. Do tej pory wśród czytanych przez nas książek nie było polskich legend. Zmieniło się to za...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-09-16
Po ogromnym sukcesie jaki stanowiła seria Poczytaj mi mamo przyszła pora na wskrzeszenie i oddanie w ręce kolejnych pokoleń serii, która swą świetność przeżywała wiele lat temu. Historie opowiedziane pod szyldem Moje książeczki, bo o tej serii tu mowa, po raz pierwszy ujrzały światło dzienne w końcu lat 50 XX w. Wtedy to czarny kot w czerwonych butach po raz pierwszy zawładnął dziecięcą wyobraźnią. Czy i teraz jest w stanie nieść radość i mądrość kolejnym pokoleniom dzieciaków?
Moje książeczki. Księga pierwsza odpowiadają na to pytanie w sposób jednoznaczny. Historie, które pobudzały wyobraźnię najpierw naszych rodziców, potem naszą i uczyły nas sporo, niosąc ze sobą uniwersalne, ponadczasowe wartości, nie straciły wraz z upływem czasu niczego i są znakomitą propozycją dla naszych dzieci i wnuków pierwszych swych czytelników.
W pierwszej części tej serii przeczytamy my i nasze dzieci o spełniających się marzeniach w opowieści o Koniczynie pana Floriana, o walce z własnymi słabościami w historii o Podróży w nieznane, o radości bycia i życia w bajce O wesołej Ludwiczce, o niezwykłym życiu zwykłego psa w Prawie wszystkie przygody Zuzanny, o dobrym zachowaniu w Zajączku z rozbitego lusterka, o sile przyjaźni i dobrych uczynkach w opowieści o Wielkim wyścigu oraz tym, co najcenniejsze w Złotym koszyczku.
Wszystkie te bajki i opowiastki napisane pięknym językiem mówią o wartościach, których czas się zwyczajnie nie ima i które nawet po wielu latach pozostają nadal aktualne. To opowieści niosące ze sobą ciekawą i jednocześnie mądrą i pouczającą treść. Historie niezwykłe i bardziej codzienne powinny młodemu czytelnikowi przypaść do gustu, pobudzić jego fantazję a także dać lekcję tego, co w życiu jest ważne, jak należy postępować i czego się wystrzegać. Nie sposób też nie wspomnieć o ilustracjach. To wersje oryginalne, pozbawione współczesnego lukru i słodyczy. To powrót do przeszłości w bardzo dobrym stylu, tak innym niż współczesny i może właśnie dzięki temu jeszcze mocniej przemawiającym do dziecięcej wyobraźni. Warto na tę serię zwrócić uwagę. Polecam.
Po ogromnym sukcesie jaki stanowiła seria Poczytaj mi mamo przyszła pora na wskrzeszenie i oddanie w ręce kolejnych pokoleń serii, która swą świetność przeżywała wiele lat temu. Historie opowiedziane pod szyldem Moje książeczki, bo o tej serii tu mowa, po raz pierwszy ujrzały światło dzienne w końcu lat 50 XX w. Wtedy to czarny kot w czerwonych butach po raz pierwszy...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-20
Pan Tygrys żył sobie do niedawna w mieście. Jego życie było w pełni ustabilizowane, przewidywalne i aż nazbyt uprzejme. Chodził ubrany, na dwóch łapach, zajmował mieszkanie jak każdy. Pewnego dnia jednak całe to jego ułożone życie zaczęło go mocno uwierać. Postanowił coś z tym zrobić. Pierwszym krokiem był powrót do typowego dla tygrysów oglądania świata z pozycji czterech łap. Już to wzbudziło podejrzenie i niepokój innych zwierzęcych, ucywilizowanych mieszkańców miasta. Pan Tygrys nie poprzestał jednak na tym. Poszedł o wiele dalej … zupełnie zdziczał i zamieszkał w dziczy. Początkowo poczuł szczęście… Później dopadła go tęsknota. Gdy zaś postanowił wrócić do swego miasta i przyjaciół, z radością odkrył, że świat w końcu wrócił do normy i wszystkie dzikie zwierzęta stały się w końcu … dzikie.
Pan Tygrys dziczeje to kolejna po Dzieci to koszmarne zwierzątka domowe książka Peter’a Brown’a, którą wraz z synkiem dane nam było przeczytać. To pełna dowcipu opowieść o tym, że nie warto zmieniać swej natury, nie warto udawać kogoś innego byleby tylko kogoś zadowolić, spełnić pokładane w nas nadzieje, spełnić oczekiwania. To mądra opowiastka dla najmłodszych, że nie zawsze to, co uważają inni jest dla nas samych najlepsze i nie warto zawsze postępować tak, jak chce tego tłum. Warto być sobą, spełniać swe marzenia, jednocześnie nie krzywdząc innych. To książka dająca do myślenia i dzieciom i ich rodzicom. Napisana w prosty, przystępny a do tego zabawny sposób rozbawi nasze pociechy i sporo je nauczy. My, rodzice powinniśmy sobie też wziąć ją mocno do serca i nie realizować na siłę w naszych dzieciach nas samych a pozwolić im dokonywać nawet tych najmniejszych wyborów. Polecam.
Pan Tygrys żył sobie do niedawna w mieście. Jego życie było w pełni ustabilizowane, przewidywalne i aż nazbyt uprzejme. Chodził ubrany, na dwóch łapach, zajmował mieszkanie jak każdy. Pewnego dnia jednak całe to jego ułożone życie zaczęło go mocno uwierać. Postanowił coś z tym zrobić. Pierwszym krokiem był powrót do typowego dla tygrysów oglądania świata z pozycji czterech...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08-20
Mucha Fefe to mucha jakich wiele … Nie wróć. Ta jednak jest niezwykła, nosi bowiem muszkę. Taka z niej elegantka. A w dodatku mucha Fefe podbija po prostu świat. Jest to multispecjalistka. Jest strażaczką, wygrała kiedyś wyścig z samolotem, uwielbia jazdę samochodem, och … bywa zakochana i na randki chodzi do kina, ujeżdża groźnego psa, biega w maratonach, lata balonem, no i pięknie śpiewa. W dodatku Fefe chodzi do przedszkola i uwielbia łasuchować. Ale czy to wszystko prawda? Czy jedna mała mucha w muszce może aż tyle? A może to tylko dobry sen muchy Fefe?
Z muchą na luzie ćwiczymy buzie czyli zabawy logopedyczne dla dzieci autorstwa Marty Galewskiej-Kustry, z pięknymi i dowcipnymi ilustracjami Joanny Kłos to książka, która przypadnie do gustu zarówno dzieciom, jak i ich rodzicom. To zabawna historyjka o przygodach niezwykłej-zwykłej muchy, która bawi, pobudza wyobraźnię i pomaga dzieciom i ich rodzicom w pracy nad aparatem artykulacyjnym. Praca nad aparatem artykulacyjnym czyli praca nad odpowiednimi ruchami narządów artykulacyjnych jest bowiem pierwszym krokiem na drodze do prawidłowej wymowy. Zanim dziecko zacznie pracę nad prawidłową wymową poszczególnych głosek, musi przede wszystkim ćwiczyć ruchomość tych narządów. Wówczas daje to zadowalający efekt w postaci prawidłowej wymowy.
Książeczka uczy poprzez zabawę. Każdej nowej przygodzie muchy Fefe towarzyszą zadania przeznaczone zarówno dla dzieci, jak i ich rodziców, które w prosty i przyjemny dla naszych maluchów sposób pomogą im w usprawnieniu aparatu mowy. To bardzo pomocna i jednocześnie zabawna oraz pouczająca książka. W dodatku piękne i dowcipne ilustracje bardzo podnoszą jej atrakcyjność. Nasze dzieci będą po prostu zachwycone i nawet nie odczują jak ważną i sporą pracę do tego wykonują. Zdecydowanie polecam Z muchą na luzie ćwiczymy buzie czyli zabawy logopedyczne dla dzieci.
Mucha Fefe to mucha jakich wiele … Nie wróć. Ta jednak jest niezwykła, nosi bowiem muszkę. Taka z niej elegantka. A w dodatku mucha Fefe podbija po prostu świat. Jest to multispecjalistka. Jest strażaczką, wygrała kiedyś wyścig z samolotem, uwielbia jazdę samochodem, och … bywa zakochana i na randki chodzi do kina, ujeżdża groźnego psa, biega w maratonach, lata balonem, no...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-07-15
Kot w butach, Czerwony Kapturek, Śpiąca królewna? Któż z nas nie zna tych bajek z dzieciństwa? A pamiętacie, kto jest autorem ich wszystkich? … Hmmm… Ja też nie pamiętałam. Otóż twórcą tych znanych nam od dawna opowieści jest Charles Perrault, francuski prozaik i poeta, tworzący w odległym nam XVII wieku. Jak pewnie wiecie, żadna z tych opowieści nie była początkowo przeznaczona dla uszu najmłodszych. Było w nich mnóstwo erotyzmu i przemocy. Jednak stały się one tak szybko popularne, że w końcu doczekały się również interpretacji bardziej łagodnej, skierowanej do odbiorcy małoletniego, napełniła je ludowa mądrość właśnie do takiego młodego człowieka skierowana, która miała dawać przykład, uczyć, naprowadzać na właściwe ścieżki życiowe, nieść przestrogę. I dzięki temu bajki Charles’a Perrault’a na dobre zagościły w światowym kanonie klasyki dla dzieci i młodzieży.
W takiej też postaci poznawaliśmy bajki Charles’a Perrault’a w dzieciństwie, a teraz wraz z nowym ich wydaniem, w którym adaptacji bajek dokonała Jolanta Sztuczyńska, zaś barwne, lecz nie mdło słodkie, a właśnie z charakterem i smakiem ilustracje wykonała Anna Sędziwy, możemy przekazać naszym dzieciom. Bajek jest dziewięć. Są te znane wszystkim, wręcz kultowe jak te wymienione przeze mnie wcześniej i jak choćby Kopciuszek. Są też ciut mniej znane, albo bardziej przeze mnie zapomniane, jak Ośla Skórka czy Wróżki. Bajki są barwne językowo, pełne mądrości życiowej, nauki dla najmłodszych. Opowiedziane są ciekawie, tajemnica nie jest od razu odkryta. Język bajek, prosty i plastyczny, bez trudu dociera do młodego czytelnika. Mój synek, choć jeszcze ciut na nie za mały, słuchał ich z przyjemnością. Bajki są mądre, interesująco opowiedziane, przykuwają dziecięcą uwagę. A do tego niebanalne ilustracje, które dopełniają całości.
Z pewnością będziemy jeszcze wielokrotnie do Bajek Charles’a Perrault’a powracać. Jeśli zaś zastanawiacie się nad książkowym prezentem dla dziecka, to właśnie ta książka nadaje się znakomicie. Ciekawa klasyka w eleganckim i trwałym opakowaniu. Polecam.
Kot w butach, Czerwony Kapturek, Śpiąca królewna? Któż z nas nie zna tych bajek z dzieciństwa? A pamiętacie, kto jest autorem ich wszystkich? … Hmmm… Ja też nie pamiętałam. Otóż twórcą tych znanych nam od dawna opowieści jest Charles Perrault, francuski prozaik i poeta, tworzący w odległym nam XVII wieku. Jak pewnie wiecie, żadna z tych opowieści nie była początkowo...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-06-03
W mieście mieszka lub tylko bywa spora liczba ciekawych ludzi. Jest Klotylda, która swe imię otrzymała po babci. Klotylda jest artystką a na co dzień uczy w szkole plastyki. Jest Amrit, który od lat prowadzi sklep z warzywami. Jest Wiesław, który jest lekarzem a jego żona pracuje jako stewardesa. Jest Piotrek i jego pies Pankracy. Są po prostu nierozłączni. Jest Yao Ming, który przyjechał z Chin. Mnóstwo tu ludzi. Każdy z nich jest inny, ma inne zainteresowania, inne zajęcia czy inną pracę.
Samo miasto ma bardzo zmienne oblicze. Zmienia się wraz ze zmianą pór roku, ba każdego miesiąca staje się miejscem trochę innym niż miesiąc wcześniej. Inaczej wygląda rano, inaczej wieczorem, inaczej, gdy świeci słońce, inaczej, gdy pada deszcz czy śnieg. Miasto w śniegu, wiosennej zieleni czy szkarłacie jesieni jest piękne i bardzo ciekawe. Tak wiele się w nim dzieje, tak wiele się zmienia.
W książce Rok w mieście Katarzyna Bogucka zabiera małego czytelnika w niezwykle barwną i wciągającą podróż po mieście z 12 różnymi obliczami. Zabawy jest tu co nie miara. W mieście bowiem tak wiele się dzieje, zmienia. To świetna wymówka by uczyć się snucia opowieści o mieście i jego mieszkańcach, by ćwiczyć spostrzegawczość, rozwijać umiejętność logicznego myślenia i wyciągania celnych wniosków. Z tą książką, niemal pozbawioną słów, nie sposób się nudzić a gdy już poznamy wszystkie twarze tego niezwykłego świata czeka nas i nasze dziecko gra w odnajdywanie miejskich nieprawdopodobnych sytuacji. Polecam.
W mieście mieszka lub tylko bywa spora liczba ciekawych ludzi. Jest Klotylda, która swe imię otrzymała po babci. Klotylda jest artystką a na co dzień uczy w szkole plastyki. Jest Amrit, który od lat prowadzi sklep z warzywami. Jest Wiesław, który jest lekarzem a jego żona pracuje jako stewardesa. Jest Piotrek i jego pies Pankracy. Są po prostu nierozłączni. Jest Yao Ming,...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-05-17
Jak ważne są książki w życiu dziecka? Moim i nie tylko moim zdaniem znaczenia literatury w życiu małego a potem młodego człowieka nie da się przecenić. Książki rozwijają, uczą, pobudzają wyobraźnię… w końcu stają się wiernymi przyjaciółmi, u których zawsze można znaleźć pociechę. Najpierw to my, rodzice czytamy naszym dzieciom. Z czasem kierowane wpajanym przez nas zamiłowaniem do książek dzieciaki zaczynają swoją własną przygodę ze światem liter, słów, zdań… (W wersji najbardziej pożądanej i optymalnej. Bo chyba przymus edukacyjny nie daje dzieciom aż tyle radości z czytania… w każdym razie pewnie nie na początku… czasem nigdy… niestety…) W każdym razie dzieci z czasem przechodzą od fazy bycia słuchaczami i oglądaczami książek do fazy bycia czytelnikami… Nim to jednak nastąpi muszą nauczyć się czytać….
A jak nauczyć nasze dziecko czytać? Z pewnością bardzo pomocną stanie się w tym procesie edukacyjnym książka Beaty Ostrowickiej Poczytam ci mamo. Elementarz. Książka ta to zbiór tekstów, które mówią o codziennych przygodach bohaterów bliskich każdemu z dzieci. To dzieciaki takie jak nasze, z typowymi dla swego wieku perypetiami, radościami i drobnymi smutkami. Sprawia to, że teksty stają się bliskie naszym dzieciom i pozwalają im się z małymi bohaterami i ich przygodami utożsamiać. Również zastosowane w nich słownictwo nie powinno sprawić trudności w ich zrozumieniu. To historyjki zabawne, z nutą refleksji, przemawiające do dziecięcej wyobraźni.
Poczytam ci mamo. Elementarz została podzielona na trzy części, co odpowiada trzem etapom nauki czytania. Pierwszy etap to czytanie globalne i ilustracyjne przedstawienie bohaterów i ich świata. Kolejny to teksty tworzone zgodnie z zasadą „tak się czyta, jak się pisze”. Trzeci zaś to teksty tworzone zgodnie z zasadą „tak się czyta, a tak się pisze”. Zostało to w sposób szczegółowy i dość obrazowy przedstawione we wstępie do niniejszej książki.
Moim zdaniem Poczytam ci mamo. Elementarz to lektura, która z pewnością stanie się świetnym materiałem do nauki czytania, da dziecku mnóstwom czytelniczej frajdy i sprawi, że książki będą w życiu młodego człowieka bardzo ważnym elementem. Polecam.
Jak ważne są książki w życiu dziecka? Moim i nie tylko moim zdaniem znaczenia literatury w życiu małego a potem młodego człowieka nie da się przecenić. Książki rozwijają, uczą, pobudzają wyobraźnię… w końcu stają się wiernymi przyjaciółmi, u których zawsze można znaleźć pociechę. Najpierw to my, rodzice czytamy naszym dzieciom. Z czasem kierowane wpajanym przez nas...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-05-01
Marysia to rezolutna dziewczynka. Bardzo lubi odgrywać scenki z udziałem księżniczek, dzielnych rycerzy i smoków. Sama jednak nigdy nie chce wcielać się w rolę przerażonej, czekającej na ratunek z rąk dzielnego śmiałka księżniczki. Marysia zdecydowanie bardziej woli być smokiem i pożerać kolejnych dzielnych rycerzy, pozostawiając po sobie … i po nich … kolejne kościotrupki. Dziwi się mama, dziwi się tata, najbardziej chyba jednak dziwi się babcia, że jej śliczna wnuczka nie chce być piękną niewiastą czekającą w wieży na ratunek… Nie dziwi się za to dziadek … a właściwie cieszy się z przydzielonej roli, bo w końcu może sobie spokojnie odpoczywać na dywanie i smacznie chrapać. A dlaczego Marysia nie chce być księżniczką?
Bo smoki są mądre … a księżniczki tylko ładne… i mają bardzo nudne zajęcia … Gdy jednak Marysia w końcu odkrywa, że również jest ładna, wówczas postanawia, że koniec z byciem smokiem … Od teraz Marysia będzie … A zresztą … sami się przekonajcie.
Grzegorz Kasdepke to pisarz, który nie zawiódł do tej pory ani mnie ani mojego dziecka. Na jego książki i ich bohaterów zawsze możemy liczyć, bo nas rozbawią, zaciekawią i czegoś dobrego i potrzebnego nauczą. I tak jest i tym razem. A ja nie chcę być księżniczką to książka mądra, pokazująca właśnie, że inteligencja, mądrość są najważniejsze i nawet jeśli ma się śliczną buzię, to nie trzeba od razu uważać się za pępek świata, u którego stóp leży ów cały świat. To książka nafaszerowana potężną dawką humoru, który z pewnością przypadnie do gustu i dzieciom i ich rodzicom. Opowieść jest prosta, zabawna, z elementem zaskoczenia, w pełni zrozumiała dla młodego czytelnika. Kolejnym jej atutem, który po prostu przykuł do niej mojego syna, są wspaniałe, barwne, po prostu piękne i do tego niepozbawione humoru ilustracje. Całość zaś zamknięta została w twardej, wytrzymałej oprawie. Mój syn nie może się od lektury oderwać … A przecież to książka o księżniczce … nie … bardziej o mądrym smoku.
Marysia to rezolutna dziewczynka. Bardzo lubi odgrywać scenki z udziałem księżniczek, dzielnych rycerzy i smoków. Sama jednak nigdy nie chce wcielać się w rolę przerażonej, czekającej na ratunek z rąk dzielnego śmiałka księżniczki. Marysia zdecydowanie bardziej woli być smokiem i pożerać kolejnych dzielnych rycerzy, pozostawiając po sobie … i po nich … kolejne kościotrupki....
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-04
Czy istnieje dziecko, które w którymś momencie nie poprosi swego rodzica o zwierzątko? Pół biedy jeśli chodzi o psa, kota, chomika, tchórzofretkę, króliczka miniaturkę, świnkę morską czy rybki. Po przemyśleniu sprawy, rozważeniu wszystkich za i przeciw, gdy wiek dziecka na to pozwala a my godzimy się z powiększeniem naszego stada domowego o kolejnego członka, można się na psa, kota, chomika, itd. zgodzić. Często jest to przecież decyzją dobrą, pozytywnie wpływa na rozwój dziecka, uczy odpowiedzialności, empatii, systematyczności, organizacji. Co jednak, gdy dziecko prosi np. o zabranie z lasu wiewiórki, sarenki, niedźwiedzia brunatnego … ok. może niedźwiadka brunatnego albo choćby żaby z pobliskiego stawu? Jak wyperswadować dziecku zwierzątko?
Wtedy w ramach działań mających na celu wyperswadowanie naszemu dziecku takiego nierozsądnego kaprysu, możemy podsunąć mu książkę Dzieci to koszmarne zwierzątka domowe autorstwa Petera Browna. To zabawna i bardzo pouczająca historia o niedźwiedzicy Lusi, która pewnego dnia znalazła w lesie przeuroczego chłopca, którego nazwała Piskacz i postanowiła zabrać do swego niedźwiedziego domu. Piskacz miał zostać jej ukochanym zwierzątkiem domowym. Jak to jednak bywa z dzikimi stworzeniami znalezionymi w lesie, sprawa okazała się nadzwyczaj skomplikowana….
Przyznać muszę, że prosta historyjka, oparta na klasycznym odwróceniu ról, podziałała na moją wyobraźnię. Powinna również przekonać kiedyś mojego synka. Moim zdaniem to doskonała pomoc w trudnej przecież rozmowie z dzieckiem, gdzie racjonalne argumenty zazwyczaj nie przynoszą pożądanego rezultatu.
Książeczka powinna młodemu czytelnikowi przypaść do gustu. Niewiele w niej treści, lecz to co można w niej przeczytać, zdecydowanie pobudza dziecięcą fantazję i wyobraźnię. Rodzi też sporo śmiechu. Uśmiech na dziecięcej twarzy powinny również wywołać bardzo dowcipne i ładne w swej prostocie ilustracje.
Dzieci to koszmarne zwierzątka domowe to książka zabawna, mądra i bardzo przydatna, w dodatku pięknie i solidnie wykonana. Polecam.
Czy istnieje dziecko, które w którymś momencie nie poprosi swego rodzica o zwierzątko? Pół biedy jeśli chodzi o psa, kota, chomika, tchórzofretkę, króliczka miniaturkę, świnkę morską czy rybki. Po przemyśleniu sprawy, rozważeniu wszystkich za i przeciw, gdy wiek dziecka na to pozwala a my godzimy się z powiększeniem naszego stada domowego o kolejnego członka, można się na...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-16
Z dziećmi o uczuciach należy rozmawiać i nieważne jest, czy mowa tu o uczuciach pozytywnych czy negatywnych. Młody człowiek często nie rozumie tego, co czuje, tym bardziej ma niejednokrotnie problem z nazwaniem swych uczuć. A uczuć nie należy w sobie tłamsić, zwłaszcza tych negatywnych, trzeba się też nauczyć jak je wyrażać, by przy okazji nie zrobić krzywdy drugiej osobie. A jak rozpocząć dialog z dzieckiem o uczuciach? Możemy wspomóc się książką, która nie tylko jest skarbnicą wiedzy, lecz również daje moc literackiej frajdy naszemu dziecku. Jedną z takich właśnie książek jest Kocha, lubi, szanuje… czyli jeszcze o uczuciach autorstwa Grzegorza Ksadepke, którego książki szturmem zdobywają dziecięce serca i uznanie w oczach rodziców.
W Kocha, lubi, szanuje… czyli jeszcze o uczuciach grupa przedszkolaków pod opieką Pani Miłki wkracza w niezwykle barwny i bogaty świat uczuć. Wśród uczuć, które płynnie komponują się z radosną opowieścią o przedszkolnych perypetiach grupy dzieciaków i ich opiekunów, są miłość, nienawiść, pogarda, strach, smutek, poczucie winy i szczęście. Autor zgrabnie snuje okraszoną sporą dawką humoru historię przedszkolaków, która mogłaby być udziałem każdego z młodych czytelników. Wyraźnie wskazuje jakie akurat uczucia targają rozbrykaną gawiedzią. Nie poprzestaje jednak na ukazaniu danego uczucia. Każdy rozdział kończy się bowiem krótkim zdefiniowaniem danego uczucia, w dodatku napisanym językiem, który bez trudu trafi do dziecięcego czytelnika. Autor zawarł również rady zarówno dla dzieci jak i ich rodziców, jak w danej sytuacji dziecko może się czuć i jak sobie właśnie z tym uczuciem poradzić. To garść dobrych rad, które z pewnością wiele razy znajdą zastosowanie.
Nie sposób nie wspomnieć również o tym, jak ładna i starannie wykonana jest ta książka. Barwne i ładne ilustracje autorstwa Marcina Piwowarskiego przyciągają wzrok i dziecka i rodzica, a mocna, tekturowa okładka sprawia, że małe rączki jeszcze przez długi czas będą trzymać ją w swym władaniu.
Kocha, lubi, szanuje… czyli jeszcze o uczuciach to książka mądra, potrzebna i budząca, zarówno treścią jak i stroną wizualną, zachwyt dorosłych oraz dzieci. Polecam.
Z dziećmi o uczuciach należy rozmawiać i nieważne jest, czy mowa tu o uczuciach pozytywnych czy negatywnych. Młody człowiek często nie rozumie tego, co czuje, tym bardziej ma niejednokrotnie problem z nazwaniem swych uczuć. A uczuć nie należy w sobie tłamsić, zwłaszcza tych negatywnych, trzeba się też nauczyć jak je wyrażać, by przy okazji nie zrobić krzywdy drugiej osobie....
więcej mniej Pokaż mimo to2015-01-22
Kolejna książka z serii Opowiem ci, mamo, co robią… tym razem zabiera młodego czytelnika do świata pełnego wody, wodnych roślin i wodnych stworzonek, wśród których zdecydowany prym wiodą żaby i różni jej kuzyni i kuzynki. Z książki tej bowiem nasze dzieciaki dowiedzą się jaka jest różnica między żabą, ropuchą, rzekotką, grzebiuszką czy kumakiem. O każdym z tych płazów można powiedzieć wiele, a każda z informacji na ten temat jest bardzo interesująca.
Opowiem ci, mamo, co robią żaby to bardzo ciekawa dla młodego czytelnika książka, z której o wodnym świecie może dowiedzieć się naprawdę wiele. Przeczyta tu sporo nie tylko o żabach, ale też o innych wodnych stworzeniach takich jak rurecznik, chruścik czy topik. A wiedza przekazywana jest w książce w sposób przystępny i z pewnością spotka się ze sporym zainteresowaniem i entuzjazmem ze strony naszych dzieci.
Ciekawą treść, której wierszowaną część stworzył Marcin Brykczyński, przekazaną na grubych, sztywnych i bardzo poręcznych dla małych rączek stronach, świetnie uzupełniają pogodne i dowcipne ilustracje, za które odpowiada Katarzyna Bajerowicz (odpowiedzialna również za książkowe ciekawostki).
Opowiem ci, mamo, co robią żaby to mnóstwo ciekawej treści, przekazanej w zabawny, pełen humoru sposób. Oprócz sporej dawki informacji o wodnym świecie, znajdziemy tu również instrukcję jak metodą origami zrobić własną, skaczącą żabkę. Tu również możemy pograć wraz z naszym dzieckiem … o ile nam na to pozwoli… w żabkową grę planszową.
Opowiem ci, mamo, co robią żaby jest dedykowana dzieciom w wieku od 2 do 6 lat i więcej. Szczerze mówiąc, może ona rosnąć wraz z naszym dzieckiem. Młodsze ucieszą barwne ilustracje, starsze rozsmakuje się w sporej dawce wiedzy.
Kolejna książka z serii Opowiem ci, mamo, co robią… tym razem zabiera młodego czytelnika do świata pełnego wody, wodnych roślin i wodnych stworzonek, wśród których zdecydowany prym wiodą żaby i różni jej kuzyni i kuzynki. Z książki tej bowiem nasze dzieciaki dowiedzą się jaka jest różnica między żabą, ropuchą, rzekotką, grzebiuszką czy kumakiem. O każdym z tych płazów można...
więcej mniej Pokaż mimo to
O tym jak wielką wartością są podróże, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Dzięki podróżom poznajemy świat, nowych ludzi, poszerzają horyzonty. Staram się podróżować jak najczęściej. Podróże są nieodzowną częścią mojego życia, czymś bez czego nie wyobrażam sobie bycia w pełni szczęśliwą. Podróże są moją wielką pasją. Nią zaś staram się zarazić moich synów i jak na razie idzie mi to całkiem dobrze.
Wspaniale jest podróżować. Wiadomo jednak, że potrzeba na to sporych nakładów finansowych i mnóstwa czasu, a nimi nie każdy może dysponować w sposób nieograniczony. Najczęściej dalsze podróże to wyjazdy wakacyjne, raz, góra dwa razy do roku. Kto jednak powiedział, że by podróżować, trzeba od razu wyjeżdżać daleko? Jednym z fajniejszych sposobów na dalekie wojaże, nawet gdy akurat nigdzie się nie wybieramy, są podróże palcem po mapie. Cieszą one bardzo małych odkrywców, zwłaszcza, gdy do poznawania nowych, nieznanych dotąd miejsc służy im ciekawa książka.
Jedną z nich jest Atlas Miast, autorstwa Martina Haake, który ukazał się właśnie nakładem Wydawnictwa Nasza Księgarnia. To pięknie wydany przewodnik dla najmłodszych, dzięki któremu dzieci będą mogły lepiej poznać aż 30 miast rozsianych po całym świecie, a pośród nich m.in. Lizbonę, Barcelonę, Londyn, Montreal, Toronto, Nowy Jork, Tokio czy Warszawę. Atlas Miast to przepięknie wydana książka, pełna barw, bardzo ciekawych i przyciągających wzrok ilustracji oraz sporej ilości wiedzy na temat prezentowanych miejsc.
W książce Atlas Miast każdemu z prezentowanych miejsc poświęcono dwie strony. Znajdziemy na nich krótką informację o odwiedzanym mieście, w tym nazwę kraju, w którym się ono znajduje, liczbę zamieszkujących miasto mieszkańców, język, którym się oni posługują. Pośród sporej ilości ilustracji, które przedstawiają charakterystyczne symbole danego miasta dzieci przeczytają (lub usłyszą z ust rodziców) wiele ciekawostek na temat słynnych mieszkańców odwiedzanej metropolii, odwiedzą znane budynki, ośrodki kultury a nawet poznają najbardziej dla danego miasta charakterystyczne zwierzęta. Przy okazji zaś wykonają całkiem sporą ilość zadań na spostrzegawczość.
Atlas Miast to książka do czytania, oglądania i opowiadania. To doskonały sposób na aktywne, mądre i jednocześnie pełne humoru spędzenie czasu z dzieckiem. Polecam.
O tym jak wielką wartością są podróże, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Dzięki podróżom poznajemy świat, nowych ludzi, poszerzają horyzonty. Staram się podróżować jak najczęściej. Podróże są nieodzowną częścią mojego życia, czymś bez czego nie wyobrażam sobie bycia w pełni szczęśliwą. Podróże są moją wielką pasją. Nią zaś staram się zarazić moich synów i jak na razie...
więcej Pokaż mimo to