-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
„Klątwa kani” mignęła mi w zapowiedziach, ale jakoś niespecjalnie zachęciła mnie swoim opisem. A jednak, pochłonęłam ją w dwa dni, dostarczyła mi świetnej rozrywki i jeszcze długo potem zajmowała moje myśli. Co więcej, wybrałam ją na prezent dla bliskiej mi osoby ze starszego pokolenia. Jak sobie pomyślę, że mogłam pominąć tę historię w gąszczu innych nowości, aż robi mi się smutno...
Do tej pory Hel kojarzył mi się jedynie ze słynnym autobusem linii 666. Po tej lekturze – nieodwołalnie z legendą o drugim, zatopionym Helu, tajemniczym ptaku którego klątwa dotyka ludzi z bursztynowymi oczami, podróżami w czasie i... piratami!
Choć przeważnie unikam książek, których akcja dzieje się w przeszłości, tutaj bez problemu dałam się wciągnąć w wir wydarzeń. A to głównie przez postać głównej bohaterki, ambitnej influencerki, z którą naprawdę nietrudno jest się utożsamić. Wyróżnia ją jednak jeden ważny szczegół – Gina jeździ na wózku. Straciła władzę w nogach podczas tragicznego wypadku, w którym życie straciła jej matka.
Dlatego unika Helu jak diabeł święconej wody. A przynajmniej stara się unikać, ale nie da się wiecznie uciekać od złych wspomnień. Po namowach przyjaciół postanawia wziąć udział w wycieczce łodzią, która kończy się dość niespodziewanym atakiem dzikiego ptaka i kąpielą w Bałtyku.
Wyobraźcie więc sobie jej zdziwienie, gdy wynurza się z wody w zupełnie innym miejscu i czasie. W okolicy nigdzie nie widać łódki jej przyjaciół, a uprzejmy jegomość informuje ją ze wylądowała w roku 1397. Co więcej – może znów chodzić! Wszystko brzmi jak dziwny i nierealny sen, który bardzo szybko okazuje się nową rzeczywistością, z jaką przyjdzie się mierzyć naszej bohaterce. Czy poradzi sobie w tych niebezpiecznych czasach? Czy pozwoli sobie ulec uczuciom do nieznanego pirata? Czy rozgryzie klątwę kani?
To lektura trzymająca w napięciu, a równocześnie przynosząca sporo słodyczy w postaci Witalijskiego pirata, któremu naprawdę łatwo oddać swoje serce. Każdy rozdział rozpoczyna wspomnienie związane z matką bohaterki – jedne miłe, inne przykre, ale każde niezwykle cenne, o czym dowiadujemy się z biegiem stron. Jej naciski na znajomość kultury, języka i historii regionu szybko nabierają zupełnie nowego znaczenia i pozwalają Ginie, a wraz z nią i nam, odnaleźć się w dawnych realiach.
Choć nie jest to wcale proste i Gina przez swoje lekkomyślne czyny wciąż pakuje się w coraz to nowe kłopoty. Przyznaję – serce zamierało mi w piersi, gdy uświadamiałam sobie jakie mogą być ich konsekwencje w tych niesprzyjających kobietom czasach, gdzie bojaźń boża stawała na równi z wierzeniami w morzyce, szalińca i morzkulce, a posądzenie o czary i służbę demonom mogło mieć bardzo przykre skutki.
Jeśli szukacie książki pełnej napięcia i tajemnic, z nutką romantyzmu, ale bez gorszących scen, ukazującej nieznane oblicze popularnej nadmorskiej miejscowości, próbującej pogodzić współczesność ze średniowiecznymi realiami, ze szczerą bohaterką, która mogłaby być każdym z nas i akcją porywająca jak Bałtyckie prądy – koniecznie sięgnijcie po „Klątwę kani”. Podróże w czasie, słowiańskie legendy i piraci – mi więcej do szczęścia nie trzeba, jestem totalnie i nieodwołalnie kupiona i z utęsknieniem będę wypatrywać kontynuacji tej historii!
„Klątwa kani” mignęła mi w zapowiedziach, ale jakoś niespecjalnie zachęciła mnie swoim opisem. A jednak, pochłonęłam ją w dwa dni, dostarczyła mi świetnej rozrywki i jeszcze długo potem zajmowała moje myśli. Co więcej, wybrałam ją na prezent dla bliskiej mi osoby ze starszego pokolenia. Jak sobie pomyślę, że mogłam pominąć tę historię w gąszczu innych nowości, aż robi mi...
więcej mniej Pokaż mimo to
Od tej lektury minął już sporo ponad tydzień, a ja wciąż wracam myślami, do wszystkiego co wydarzyło się na tych 539 stronach. Świat wykreowany przez autorkę pochłonął mnie bez reszty – równocześnie świeży i dziwnie znajmy, zawładnął na dobre moim umysłem i zmusił go do niewyobrażalnego wysiłku, by choć spróbować przewidzieć, co się zaraz wydarzy. I wiecie co? Poległam! 🙆♀️
W każdej zapowiedzi i recenzji widziałam zachwyty nad zwrotami akcji i ich liczbą. Czy były? Były! Nie jestem w stanie ich zliczyć! A ze wszystkich spodziewałam się może z jednego, a i tak nie w pełni. W tej książce każdy rozdział kończyłam z niedowierzaniem lub zapalająca się lampką "o, to będzie ważne!" 🤔
Historia Val, brutalnie zamordowanej księżniczki Ita, która po śmierci powraca do żywych jako mściciel, porywa już od pierwszych stron. Czytelnik dosłownie wsiąka w ten niebezpieczny i skomplikowany świat i razem z główną bohaterką stara się w nim jakoś odnaleźć. Pośród magii, z którą wcześniej nie miała do czynienia, vekonów czekających na wypełnienie i droso, których musi wyeliminować, nasza bohaterka próbuje dowiedzieć się, jak znalazła się w tej zwariowanej sytuacji. Jak doszło do tego, że umarła na swoim balu zaręczynowym? Dlaczego z ręki aż tylu bliskich jej osób? Czym sobie zasłużyła na taki okrutny los? 💔
Początkowo trudno było mi się przyzwyczaić do języka i trzecioosobowej narracji z miejscowym przełamywaniem czwartej ściany. Charakterystyczne dla fantastyki, osobliwe słownictwo i nazwy też nie ułatwiały mi zadania, ale umiejętnie powtarzane w treści, tak by się nie pogubić, okazały się nie takie trudne do zapamiętania. Doceniam zabieg uczenia się tego wszystkiego wraz z główną bohaterką, przez co w rezultacie w ekspresowym tempie dałam się porwać tej przygodzie.
Duży plus również za wydźwięk feministyczny całej książki i subtelne poruszenie problemu nierówności w postrzeganiu płci. Jednak całą robotę robią tu dobrze wykreowane postaci, z których każda musi coś poświęcić i nie daje nam się do końca poznać aż do ostatnich stron, oraz przede wszystkim wyśmienite dialogi. Główna bohaterka to wręcz królowa ciętej riposty. Niejednokrotnie miałam ochotę przerywać czytanie i nagradzać ją oklaskami za refleks i brak zahamowań 😅
To zdecydowanie bohaterka na miarę naszych czasów, badass girl, która z nikim się nie patyczkuje i bez obaw sięga po wszystko, czego pragnie. A jeśli ma przy tym wybić całą wieś, to to też nie problem, a wręcz więcej zabawy! Choć niejednokrotnie jej czyny są moralnie wątpliwe, naprawa się nimi, a my razem z nią. Autorka sprytnie kieruje nas przez jej historię, abyśmy pozbyli się wszelkich skrupułów i łaknęli sprawiedliwości oraz zemsty równie mocno, co Val. Muszę przyznać, że zasada oko za oko, jeszcze nigdy nie przyniosła mi takiej satysfakcji jak przy czytaniu tej pozycji. W końcu, kto by nie chciał, aby złych ludzi dopadła karma w postaci Nybrisa? 😈
„Słoneczny gon” to bardzo udany debiut pełen wyrazistych postaci, tajemnic, które pozostają bez odpowiedzi i akcji, która pędzi jak szalona. Bohaterka z powerem, wrogowie do wyeliminowania i sekrety do odkrycia – jak dla mnie wszystko zagrało tu świetnie, choć czuję się wodzona za nos i pragnę od razu zanurzyć się w drugim tomie. Jestem urzeczona pięknem wydania, zawiłością historii, doskonałymi dialogami i samą główną bohaterką. Val totalnie skradła moje serce swoją skomplikowaną naturą i mam nadzieję, że nie straci pazura w kolejnych tomach. Mam jedynie małe zastrzeżenia co do korekty tekstu i braku kontynuacji tej historii na wczoraj 😉
Na koniec zostawiam Was z moim ulubionym cytatem z tej historii:
„Podobał mu się sposób, w jaki na niego patrzyła. Jak wbijała wzrok w punkty, które szczególnie ją interesowały. Szyję, klatkę piersiową, mięsień barkowy, uda, przedramiona. Wszystkie miejsca, gdzie chciałby poczuć jej usta. Wszystkie miejsca, w których wbicie sztyletu pod odpowiednim kątem skończyłoby się śmiercią. Dwuznaczność tych spojrzeń podniecała go i przerażała jednocześnie” (s 298).
Od tej lektury minął już sporo ponad tydzień, a ja wciąż wracam myślami, do wszystkiego co wydarzyło się na tych 539 stronach. Świat wykreowany przez autorkę pochłonął mnie bez reszty – równocześnie świeży i dziwnie znajmy, zawładnął na dobre moim umysłem i zmusił go do niewyobrażalnego wysiłku, by choć spróbować przewidzieć, co się zaraz wydarzy. I wiecie co? Poległam!...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jedyne co miałam w głowie po tej lekturze to: Ja chcę jeszcze raaaaaaz! 🤩🙆♀️
I dosłownie przekładając ostatnią stronę od razu wróciłam na początek, by przejrzeć ją od nowa. Ile tu cudownych cytatów, ile sarkazmu, słownych potyczek i humoru! Jestem urzeczona 🥰
To było moje pierwsze spotkanie z piórem autorki, ale zdecydowanie niepierwsze podejście do romantasy. Osobiście uważam, że od fantasy pełnego zawiłych uczuć, lepsza jest jedynie fantastyka zewsząd ociekająca posoką. Niestraszne mi ani smuty, ani trup ścielący się gęsto – w jakiś pokrętny sposób obie opcje wydają mi się całkiem pociągające.
Wyobraźcie więc sobie mój uśmiech, gdy akcja zaczęła się od m0rderstwa, a chwilę później poznaliśmy natrętnego wampira, który postanowił przewrócić życie naszej bohaterki do góry nogami 😎
Mimo że motyw aranżowanego małżeństwa może wydawać się nieco oklepany, to wciąż niezmiennie jeden z moich ulubionych zabiegów – zwiastuje słowne utarczki i skomplikowane relacje. A jeśli dodamy do tego pyskatą bohaterkę czarownicę z konkretnym planem na życie, który w jednej chwili sypie się jak domek z kart, mrocznego amanta wampira z niejasną motywacją, tonę sarkazmu i nadciągające niebezpieczeństwo – otrzymujemy mieszankę wybuchową.
W tej pozycji wszystko grało – relacje bohaterów, między którymi iskrzy nie tylko pożądanie, ich powoli ujawniane motywacje, umiejętnie używany ostry język, ciekawie prowadzona narracja, intrygujące zwroty akcji... Wszystko ❤️🔥
Podbiła moje serduszko już po kilku stronach i z każdym kolejnym rozdziałem pochłaniała jeszcze bardziej. Z utęsknieniem będę wyglądać kontynuacji, tym bardziej, że obiło mi się o uszy, że w kolejnych tomach na tapet pójdą losy reszty rodzeństwa Carmody. Nie mogę się doczekać!
Jeśli szukacie nieprzeciętnego urban fantasy, pełnego sarkazmu, akcji i emocji, z wiedźmami, wampirami i zagadką do rozwikłania – dobrze trafiliście. Ten tytuł jest genialny! A do tego zabójczo wydany – intensywne barwione brzegi, wzór nawiązujący do mocy bohaterki i bardzo przyjemna jak na takie rarytasy cena. To aktualnie jedna z piękniejszych książek w mojej biblioteczce, która z automatu trafia na półkę ulubionych. Totalnie polecam! 🥰
Jedyne co miałam w głowie po tej lekturze to: Ja chcę jeszcze raaaaaaz! 🤩🙆♀️
więcej Pokaż mimo toI dosłownie przekładając ostatnią stronę od razu wróciłam na początek, by przejrzeć ją od nowa. Ile tu cudownych cytatów, ile sarkazmu, słownych potyczek i humoru! Jestem urzeczona 🥰
To było moje pierwsze spotkanie z piórem autorki, ale zdecydowanie niepierwsze podejście do romantasy. Osobiście...