-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2012-12-23
2012-12-17
2012-11-01
2012-12-06
2012-10-22
2012-10-10
2012-10-14
2012-08-27
2012-08-01
2012-08-18
2012-08-06
2012-07-22
2012-07-10
2012-06-22
2012-06-28
2012-05-01
2012-06-05
2012-04-17
2012-04-14
To smutne, że tak dużo książek opiera się na tych samych schematach, które za każdym razem tak samo rozczarowują. Nic nie umniejsza wartości książki bardziej niż brak ciekawej fabuły. Przewidywalność gwarantuję nudę. A w tym przypadku było jeszcze trochę kiczu. Kiedyś, jakby w drugim życiu, miałam ochotę ją kupić. Dziś ogromnie się cieszę, że tego nie zrobiłam.
To smutne, że tak dużo książek opiera się na tych samych schematach, które za każdym razem tak samo rozczarowują. Nic nie umniejsza wartości książki bardziej niż brak ciekawej fabuły. Przewidywalność gwarantuję nudę. A w tym przypadku było jeszcze trochę kiczu. Kiedyś, jakby w drugim życiu, miałam ochotę ją kupić. Dziś ogromnie się cieszę, że tego nie zrobiłam.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-03-01
"Więzień nieba" doskonale podtrzymuje nastrój zbudowany w "Cieniu wiatru" i "Grze anioła". Historie z tych dwóch tomów tutaj łączą się i zaczynają biec jednym nurtem, wzbogacając się o nowe, nie mniej ciekawe szczegóły i wątki. Poznajemy tajemnice Fermina, a przynajmniej znaczną ich część, cofając się razem z nim i Danielem w zamierzchłą, choć wcale nie tak bardzo odległą przeszłość, od której wcale nie tak łatwo uciec. Upomina się ona o Fermina i choć nie przynosi to ze sobą zbyt drastycznych skutków dla niego samego, rozbija na małe kawałki lustro złudzeń Daniela. Jest to zarazem początek nowej, intrygującej historii, której rozwoju niecierpliwie oczekujemy. Bo wiemy, że Zafón z pewnością nam ją opowie.
W "Więźniu nieba" tak jak i we wcześniejszych książkach Carlos Ruiz Zafon zachwyca stylem, który z każdym kolejnym wydawanym przez niego tytułem zdaje się być jeszcze pełniejszy. Jego pióro to majstersztyk. W połączeniu z niesamowitą magią zawartą w opisywanych przez niego historiach jakąś dziwną siłą przenosi nas ze sobą do Barcelony tamtych czasów, oprowadza nas po jej ciemnych, mrocznych uliczkach i ukazuje piękno, które łapie nas w swoje szpony i nie chce wypuścić. Stajemy się więźniami tych historii aż do ostatniej strony, ostatniego słowa i ostatniej kropki. Zaciera się granica pomiędzy dwoma światami. I co w tym najwspanialsze, pragniemy, aby ta książkowa rzeczywistość trwała wokół nas jak najdłużej.
Zafón po raz kolejny okrasza swoją historię nutą romantyzmu, która zagęszcza atmosferę i pokazuje drugą naturę miasta. Barcelona, pod powłoką mglistego, obciążonego niejedną zbrodnią miasta pozostaje nadal na swój sposób niewinna i wypełniona kryjącą się w ciemnych zaułkach nadzieją, która przeżyła razem z ludźmi, kryjąć się na dnie ich serc. Nadzieja ta również składa się na atmosferę tej książki - nadzieja na lepsze jutro, na odmianę losu, na poznanie prawdy. Na sprawiedliwość. Na to, że wszystkie zbrodnie pewnego dnia wyjdą na jaw i nie pozostaną bezkarne. A Barcelona, nie chcąc być jedynie świadkiem tego procesu, pobudza rozwój wypadków od środka, żeby ludzkie drogi mogły się przeciąć. Później zdarzenia następują po sobie bardzo szybko. A ona nadal pozostaje niewzruszona. Ale jakby promienieje.
We wszystkim przebija obecność Davida, który jest równie nieśmiertelny jak Barcelona, może dlatego że to właśnie on jest jej tytułowym więźniem. To wokół niego tak naprawdę wszystko się kręci. Jest, ale jednak go nie ma, nie wiadomo na ile ta obecność jest rzeczywista, ale nie da się ukryć jej namacalności. Nie da się też powstrzymać przeczucia, że nastąpi taka chwila, kiedy i on powróci, żeby wbić klin między wątkami i uczynić zadość krzywdom. Z resztą nie on jeden.
Być może "Więzień nieba" jest tylko w połowie tak obszerny jak "Cień wiatru" i być może nie ma tej samej dziewiczej świeżości, jednak posiada wielki potencjał. Jest dojrzały. Bohaterowie również w jakimś stopniu dojrzeli i ulegli konsekwentnym przemianom. Zafón swym niezmiennym zwyczajem dopiął wszystko na ostatni guzik, bez cienia sztuczności. Nie potrafię mu nic zarzucić. Stworzył ze mnie samej więźnia swoich historii, który razem z Więźniem Nieba będzie poszukiwał w wiecznej Barcelonie sprawiedliwości i szczęścia, choć tylko jako świadek. Jednak nie mniej dociekliwie.
"Więzień nieba" doskonale podtrzymuje nastrój zbudowany w "Cieniu wiatru" i "Grze anioła". Historie z tych dwóch tomów tutaj łączą się i zaczynają biec jednym nurtem, wzbogacając się o nowe, nie mniej ciekawe szczegóły i wątki. Poznajemy tajemnice Fermina, a przynajmniej znaczną ich część, cofając się razem z nim i Danielem w zamierzchłą, choć wcale nie tak bardzo odległą...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to