-
ArtykułyPlenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2
-
ArtykułyW świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1
-
ArtykułyZaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2
-
ArtykułyMa 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant6
Biblioteczka
2018-05-13
2017-12-21
2017-12-30
2017-12-30
Super książka, jak thriller psychologiczny.
Super książka, jak thriller psychologiczny.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-12-18
2017-11-12
Zgrabna intryga i realistyczna wizja życia w zagłodzonej i zdesperowanej Ameryce, ale beznadziejny rys głównych postaci. Płytkie dialogi i żenujące sceny seksu. Ale to już znamy z innych książek Mastertona - ma być strasznie, a co poza tym to już nieważne.
Zgrabna intryga i realistyczna wizja życia w zagłodzonej i zdesperowanej Ameryce, ale beznadziejny rys głównych postaci. Płytkie dialogi i żenujące sceny seksu. Ale to już znamy z innych książek Mastertona - ma być strasznie, a co poza tym to już nieważne.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-10-30
2017-10-29
https://caipiroskalifestyle.wordpress.com/2017/10/29/w-krolestwie-lodu-hampton-sides/
Wyprawa polarna USS Jeannette miała jako pierwsza dotrzeć do Bieguna Północnego. I to nie stałym lądem, ale dopłynąć! Wierzono bowiem, że za pierścieniem lodu dalej jest ciepły (??!!) ocean, ogrzewany ciepłym prądem morskim Kuro Siwo. Doprawdy, jeszcze sto lat temu geografia była głęboko w lesie.
Dowódcą wyprawy został George De Long, a jej sponsorem właściciel ówczesnego tabloida “The New York Herald” – ekscentryczny James Gordon Bennett. Bennet kupił statek Pandora, który odwiedził już regiony arktyczne, przemianował go na Jeannette (na cześć swojej siostry), zatrudnił załogę i wysłał na północ. 8 lipca 1879 roku statek wypłynął z San Francisco i pożeglował w stronę Cieśniny Beringa. Ale nie dopłynął za daleko. Już 7 września Jeannette przymarzła do lodu w okolicach 77 stopnia szerokości geograficznej północnej.
Kapitan De Long początkowo się tym faktem nie przejął – uznał po prostu, że spędzą tak zimę, a wiosną gdy lody się trochę roztopią, statek wydostanie się z pułapki i popłynie dalej. Ale przyszła wiosna i lato, a Jeannette nadal tkwiła w lodzie. Po prawie dwóch latach, latem 1881 roku lody w końcu trochę puściły i w załogę wstąpiła nowa nadzieja. Jednak statek nigdzie nie popłynął, bo lód znowu się zacisnął i Jeannette zatonęła. Na szczęście odkrywcy byli przygotowani na taki scenariusz, błyskawicznie ewakuowali się wraz ze sprzętem i jedzeniem. Nawet cieszyli się, że wielomiesięczne więzienie dobiegło końca i teraz czeka ich coś nowego.
Tym czymś nowym okazała się żmudna wędrówka na południe, w kierunku wybrzeża Syberii. 33 członków ekspedycji ciągnęło ze sobą cały ekwipunek przez niestabilny pak lodowy, który był poprzecinany szczelinami, częściowo roztopiony – czasem brnęli po kostki albo kolana w lodowatej wodzie. A zdarzało się, że któryś wpadał po szyję. Szli, szli, a pomiary wskazywały, że przesuwają się na… północ! To wielka kra, po której wędrowali, dryfowała nie w tym kierunku co trzeba. W końcu jednak skierowała się na południe i Syberia zaczęła się przybliżać. Ostatni odcinek pomiędzy Wyspami Nowosyberyjskimi a deltą Leny odkrywcy przebyli na łódkach, targani niespokojnym morzem.
Dotarcie do stabilnego kontynentu nie okazało się jednak wybawieniem. Dysponowali nieprecyzyjnymi, a wręcz błędnymi mapami, z których wynikało, że teren jest zamieszkany przez tubylców, ale nigdzie nie mogli znaleźć żadnej osady. Szli zatem dalej przez niegościnną deltę Leny, była jesień i pogoda robiła się coraz bardziej niesprzyjająca. Pokrzepieniem w tej beznadziejnej wędrówce były krótkie chwile wytchnienia, gdy udało się upolować większe zwierzę lub dotrzeć do opuszczonych o tej porze roku chatek myśliwych i tam przeczekać zawieruchę. Głód, odmrożenia, poczucie beznadziei, choroby, nieustanna walka z żywiołem, wzajemna wrogość, ale i poświęcenie – taka była codzienność fascynującej wyprawy arktycznej, zwłaszcza już pod koniec.
Hampton Sides opisał losy USS Jeanette na podstawie dzienników pokładowych i zapisków członków załogi. Chociaż książka jest reportażem, to czyta się ją jak najlepszą powieść przygodową. Tego autora czytałam już “Krew i burza”, a teraz przymierzam się do biografii Martina Lutera Kinga.
https://caipiroskalifestyle.wordpress.com/2017/10/29/w-krolestwie-lodu-hampton-sides/
Wyprawa polarna USS Jeannette miała jako pierwsza dotrzeć do Bieguna Północnego. I to nie stałym lądem, ale dopłynąć! Wierzono bowiem, że za pierścieniem lodu dalej jest ciepły (??!!) ocean, ogrzewany ciepłym prądem morskim Kuro Siwo. Doprawdy, jeszcze sto lat temu geografia była głęboko...
2017-10-28
Obowiązkowa lektura, żeby zrozumieć, co nas czeka. Długie rozdziały o ropie naftowej i innych paliwach kopalnych, ale trzeba przyznać autorowi, że starał się wyjaśnić wszystko w sposób jak najmniej zagmatwany i mu się to udało - nawet typowy humanista przebrnie.
Obowiązkowa lektura, żeby zrozumieć, co nas czeka. Długie rozdziały o ropie naftowej i innych paliwach kopalnych, ale trzeba przyznać autorowi, że starał się wyjaśnić wszystko w sposób jak najmniej zagmatwany i mu się to udało - nawet typowy humanista przebrnie.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-10-28
Do połowy super ciekawa i wciągająca, potem trochę tempo siadło, a pod koniec dziwne zakończenie akcji.
Do połowy super ciekawa i wciągająca, potem trochę tempo siadło, a pod koniec dziwne zakończenie akcji.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-10-24
2017-10-21
2017-10-21
2017-10-21
2017-10-12
2017-10-11
2017-10-09
Intryga jak z gimnazjum, jednowymiarowe postacie, ale jakimś cudem nieźle się to czyta, zwłaszcza pod koniec daje radę. Miłe czytadełko.
Intryga jak z gimnazjum, jednowymiarowe postacie, ale jakimś cudem nieźle się to czyta, zwłaszcza pod koniec daje radę. Miłe czytadełko.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-10-09
2017-10-03
2017-10-03
Świetna książka o tym, jak koncerny spożywcze ładują różne świństwa do jedzenia, a marketingowcy ubierają te produkty w gładkie słówka sugerując, że to wszystko takie zdrowe.
Po lekturze zainstalowałam sobie w telefonie apkę skanującą kody produktów pod kątem składu - jak autor sugeruje, trzeba mieć świadomość, co się je, bo na pewno koncernom nie można ufać.
Świetna książka o tym, jak koncerny spożywcze ładują różne świństwa do jedzenia, a marketingowcy ubierają te produkty w gładkie słówka sugerując, że to wszystko takie zdrowe.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPo lekturze zainstalowałam sobie w telefonie apkę skanującą kody produktów pod kątem składu - jak autor sugeruje, trzeba mieć świadomość, co się je, bo na pewno koncernom nie można ufać.