-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2013-12-23
2021-03-12
2021-03-12
2021-03-12
2021-03-12
2021-02-07
2020-09-13
2020-09-13
2020-08-31
Miło się czytało, ale jako bajkę - żadne z przedstawionych wydarzeń nie miałoby szans wydarzyć się w rzeczywistości, poza tymi tragicznymi oczywiście.
Cukierkowaty obraz miłości, rodzicielstwa, indyjskiej kultury, relacji sąsiedzkich. Pod koniec już mnie trochę mdliło.
Miło się czytało, ale jako bajkę - żadne z przedstawionych wydarzeń nie miałoby szans wydarzyć się w rzeczywistości, poza tymi tragicznymi oczywiście.
Cukierkowaty obraz miłości, rodzicielstwa, indyjskiej kultury, relacji sąsiedzkich. Pod koniec już mnie trochę mdliło.
2020-08-27
2020-06-28
2020-06-08
2020-06-08
2019-04-15
2019-04-12
2019-04-12
2018-04-15
https://caipiroskalifestyle.wordpress.com/2018/04/15/spacerujac-brzegiem-gangesu/
Już od pierwszych stron ta książka przypomina mi program z Kuźniarem w Brazylii – “Poza szlakiem” czy jakoś tak się nazywał. Nazwa sobie, a program sobie: Kuźniar prawie od razu wylądował na Copacabanie. No poza szlakiem jak nic! W tej książce to samo. Autor jedzie do Indii, żeby wtopić się w lokalsów i poznać tamtejszą kulturę, a nie żeby razem z tłumami turystów zwiedzać zabytki, no i jakie miejsce odwiedza jako jedno z pierwszych? Taj Mahal! A następne? Varanasi! Przedstawia się przy tym jako podróżnik, a nie broń Boże turysta. Bo przecież dla podróżnika to obciach nazwać się turystą, nawet jeśli tak naprawdę nim jest.
Część 1
Nasz podróżnik wylatując z Polski oddaje bratu komórkę, żeby jeszcze intensywniej poddać się duchowym przeżyciom w Indiach i żeby nić w postaci telefonu go od owych przeżyć nie odrywała. Ale przecież nie można nie pochwalić się fotkami z Indii w internecie, więc autor zaraz znajduje kafejkę internetową, żeby powrzucać zdjęcia na różne serwisy, a potem jarać się komentarzami. Żeby strzelić dobrą fotkę, jest gotów do wielkich poświęceń, na przykład ukrycie się w koszu na bieliznę, żeby sfotografować palenie zwłok w Varanasi. No rzeczywiście, twarz nieboszczyka widać w niezłym zbliżeniu, tylko co to ma wspólnego z szacunkiem dla zmarłych, dla lokalsów albo dla innej kultury? A tak w ogóle, to czy pozostawanie online i duchowa asceza jakoś się nie kłóci? Może lepiej było zostawić sobie ten telefon, mniej zachodu z szukaniem kafejek po mieście.
Autor tej książki przypomina mi klasowego prymusa, tak przemądrzałego, że aż zabawnego. Ale książkę zaskakująco dobrze się czyta. Jeśli z przymrużeniem oka podejdzie się do przechwałek autora i do tych fragmentów, gdzie napręża muskuły wielkiego pana podróżnika, to cała reszta jest fajna, ciekawie napisana. Mogę sobie wyobrazić, że podróżuję po Indiach razem z nim – snuję się za nim, pozwalam mu załatwiać bilety i wykłócać się z rikszarzami, a ja w tym czasie stoję sobie gdzieś w cieniu palmy i piję soczek z kokosa. Gdy już mądrala wszystko załatwi, wsiądę z nim do pociągu i po wysłuchaniu obowiązkowej porcji samouwielbienia z jego strony, zajmę się wyglądaniem przez okno albo czytaniem książki.
Część 2
Teraz będzie o części napisanej przez autorkę, która dołączyła do kolegi po drodze. Miejsca, które zwiedzają w duecie są już mniej znane szerszej publiczności – poza Varanasi. Ta część książki przebiega pod hasłem “robimy zdjęcia”, a raczej autor robi, a autorka o tym co chwila wspomina. Żadna wycieczka czy spacer nie może się obejść bez pstryknięcia miliona fotek. Dalej ciężko mi to pogodzić z rzekomymi duchowymi przeżyciami, które miały przyświecać tej wyprawie. Zwłaszcza, że zdjęcia trzeba zaraz wrzucać do sieci.
Dużo miejsca w tej książce jest poświęcone na podróże pociągami, co z opisu stanowi dla mnie absolutny hardcore. Ja nawet w Polsce wolę poruszać się własnym samochodem, a na bliższych odcinkach rowerem – a w Indiach kolej jest popularnym środkiem transportu. Tak popularnym, że wszyscy go używają i tworzy się przez to wielki tłok i harmider. Fajnie o tym poczytać, ale wolałabym inaczej podróżować. Ciekawe czy wynajmowanie auta jest w Indiach popularne. Nic o tym w książce nie ma. Pewnie dlatego, że to wyjazd niskobudżetowy, no i w pociągach można posmakować lokalnego kolorytu. A nawet go poczuć.
https://caipiroskalifestyle.wordpress.com/2018/04/15/spacerujac-brzegiem-gangesu/
Już od pierwszych stron ta książka przypomina mi program z Kuźniarem w Brazylii – “Poza szlakiem” czy jakoś tak się nazywał. Nazwa sobie, a program sobie: Kuźniar prawie od razu wylądował na Copacabanie. No poza szlakiem jak nic! W tej książce to samo. Autor jedzie do Indii, żeby wtopić się w...
Relaksująca lektura, także ze względu na podejście autora, który nie denerwuje się opóźnieniami podczas podróży i raczej lekko podchodzi do przygód po drodze.
Książka równie dobra jak "Safari mrocznej gwiazdy", tylko bardziej skupia się na samej podróży, a mniej na tle społeczno-politycznym mijanych krajów.
Relaksująca lektura, także ze względu na podejście autora, który nie denerwuje się opóźnieniami podczas podróży i raczej lekko podchodzi do przygód po drodze.
Pokaż mimo toKsiążka równie dobra jak "Safari mrocznej gwiazdy", tylko bardziej skupia się na samej podróży, a mniej na tle społeczno-politycznym mijanych krajów.